|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:08, 21 Sty 2019 Temat postu: Prosto w serce |
|
|
Proste w serce Odpowiedz z cytatem
-Ojciec Scarlett ma ma złamaną nogę ,przydałaby jej się pomoc na farmie -rzekł Adam przy śniadaniu ,mówiąc jakby w przestrzeń ,nie kierując swych słów specjalnie do nikogo.
-Proponowałem jej pomoc ,ale odmówiła -odparł Will.
-Jest nieśmiała i uważa ,że nie wypada prosić o wsparcie -stwierdził Adam.
Powinieneś spróbować jeszcze raz.
A jak tego nie zrobisz ,to ja jej pomogę.
-Dlaczego niby ty -spytał zdziwiony Will.
-Kto pierwszy ,ten lepszy -rzekł Adam Cartwright ,uśmiechając się ,a na jego twarzy pojawiły się rozkoszne dołeczki w policzkach.
Po śniadaniu Will wziął konia i udał się na przejażdżkę po okolicy.
Ben Cartwright mówił ,że nawet niebo nie może się równać z jego ziemią.
Ben był zakochany w tej ziemi tak jak niektórzy mężczyźni ,zakochują się w kobietach.
Wszyscy trzej synowie Bena kochali ojca ,ziemię i siebie nawzajem i to ich łączyło ,choć byli od siebie tak różni jak woda ,ogień i wiatr.
Spokojny ,zdystansowany Adam ,Hoss człowiek o gołębim sercu ,oraz najmłodszy ,nieco dziki i porywczy mały Joe.
Will zaś ciągle czuł się tu obco. Nie wiedział gdzie jest jego miejsce i w którą pójdzie stronę.
Mężczyzna zsiadł z konia i udał się nad zaczarowane jezioro ,które wyglądało tak jakby jego wody wróżki pokryły księżycowym pyłem.
Z daleka ujrzał młodą kobietę ,która jakby nad czymś rozmyślała.
Była bardzo ładna ,wysoka ,dobrze zbudowana i delikatna zarazem. Miała ciemnobrązowe włosy ,a jej oczy były niebieskie jak fiołki.
Nos był mały i zgrabny ,a zielona muślinowa sukienka idealnie dobrana do figury.
Dziewczyna potknęła się nagle o jakiś kamyk i wpadła prosto do jeziora.
-Chyba teraz musisz przyjąć moją pomoc -rzekł Will zwracając się do Scarlett.
-Na to wygląda -odparła Scarlett.
Mężczyzna podał jej rękę i dziewczyna po chwili wstała.
Gdy stanęła obok niego uśmiechnął się w jej kierunku ,a ona nie wiedząc nawet o tym bezwiednie oddała uśmiech.
Will Cartwright był to wysoki ,smukły ,uderzający piękny pan.
Miał ciemne nieco faliste włosy ,oczy piwne ,mały cienki wąsik nad zmysłowymi ,subtelnie wykrojonymi wargami.
Mimo delikatności rysów ,była w nim jakaś zuchwałość pirata.
Jego uśmiech był czymś baśniowym i fantasmagorycznym zarazem ,tak ciepły i serdeczny ,że mógłby ten uśmiech roztopić nawet górę lodową ,a nie tylko jedno niewieście serce.
Ubrany był w niebieską kurtkę i spodnie.
Jego głos to był miły ,miękki baryton ,który działał jak afrodyzjak.
-Odprowadzę cię do domu -rzekł zwracając się do Scarlett. I pomogę ci od jutra na farmie.
-Dobrze -zgodziła się dziewczyna.
-Czy zamierzasz później jechać do Chin -spytała młoda dama,by przerwać kłopotliwe milczenie ,które nagle zapadało między nimi.
-Miałem taki zamiar ,ale teraz sam nie wiem -odparł mężczyzna. Zostałem tutaj ,choć minie pewnie sporo czasu ,zanim sobie odpowiem dlaczego.
-Myślałam ,że zrobiłeś to dla Laury -rzekła Scarlett. Podoba ci się prawda.
-Nie -odparł Will. Udawałem ,żeby Adam był zazdrosny i w końcu jej się oświadczył.
Ale on jest taki uparty i przekorny.
-Tak -zgodziła się Scarlett. Adam jest uparty. A jaki jest Will Cartwright ?
Mężczyzna zastanawiał się nad odpowiedzią ,po czym spojrzał jej prosto w oczy i łagodnie dotknął ręką jej policzka.
-Chyba dalej pójdę już sama -rzekła dziewczyna ,odsuwając się ,przerażona tą bliskością.
-Przepraszam ,nie chciałem cię urazić -rzekł Will.
-Nie obraziłeś mnie ,przypomniałam sobie ,że muszę załatwić coś ważnego -odparła Scarlett.
Adam Cartwright był ,przystojnym brunetem o oliwkowej ,smagłej cerze.
Odznaczał się surową ,męską urodą bez śladu zniewieściałości.
Konsekwentny ,uporządkowany ,z charakterystyczną dla siebie szlachetną ponurością.
Tego dnia przyjechał na ranczo Scarlett.
Młoda kobieta od razu zauważyła ,że wygląda on świetnie w swojej czerwonej koszuli i czarnych spodniach.
Dziewczyna tego dnia miała na sobie sukienkę , w srebrzyste kwiaty koloru wiosny.
-Przyjechałem ci pomóc -rzekł Adam zwracając się do Scarlett.
-To miłe z twojej strony -odparła dziewczyna ,ale zupełnie niepotrzebne. Will mi pomaga od samego rana i damy sobie świetnie radę.
Will nadszedł,bo zobaczył Adama.
-Tak damy sobie radę -rzekł spoglądając z pewną niechęcią na kuzyna.
Jak sam powiedziałeś ,kto pierwszy ten lepszy.
-Ja tak powiedziałem -Adam udał zdziwienie.
Chciał się uśmiechnąć kącikiem warg ,ale zamiast uśmiechu ,wyszedł mu jakiś dziwny grymas.
-Gdybyś jednak czegoś potrzebowała -rzekł Adam Cartwright zwracając się znowu do Scarlett -to będę w mieście.
Dziewczyna skinęła głową.
Adam wsiadł na konia i odjechał.
-O co chodzi z tym kto pierwszy ,ten lepszy -spytała Scarlett zwracając się do Willa. Mam wrażenie ,że stałam się jakoś zabawką ,rozgrywką między wami dwoma.
-To nie tak -zaprzeczył Will.
-Na pewno ?
Młody mężczyzna milczał przez chwilę.
Dziewczyna patrzyła na niego ,zastanawiając się o czym on myśli.
Will był ubrany w brązową kurtkę i spodnie.
Był wysoki ,cienki w pasie ale szeroki w ramionach ,miał rysy i kształty cudnej piękności.
Jego twarz była subtelna ,pyszna i wyrafinowana zarazem. Miał najbardziej urzekający uśmiech na świecie i piękne oczy koloru złotego miodu.
Przypominał bardziej pogodne bóstwo niosące nadzieję ,albo cezara na złotym miedzianym tronie ,lub młodego pogańskiego księcia ze wschodnich baśni.
A był kowbojem z niejasną przeszłością ,romantycznym awanturnikiem ,który tak jak jeden z wielu na zachodzie ,zabija się by żyć.
Dotknął jej ręki ,a dziewczyna znowu się odsunęła.
-Spokojnie, ja nie gryzę -rzekł zwracając się do niej swoim miłym ,ciepłym głosem. Wiesz ,że jesteś podobna do dzikiego agrestu ?
-To najmilszy komplement jaki usłyszałam kiedykolwiek -odparła Scarlett ,uśmiechając się w jego stronę. Ja zawsze o sobie myślałam ,jako mało interesującej ,grzecznej dziewczynce.
-Na pewno tak nie jest -rzekł mężczyzna. Zależy mi na tobie ,uwierzysz mi.
-Nie wiem -przyznała. Znamy się tak krótko i tak naprawdę nic o tobie nie wiem.
-Będziemy mieli czas się poznać się lepiej ,bo postanowiłem tu zostać -odparł Will.
-To już nie chcesz jechać do Chin ?
-Postanowienia też ulegają zmianie -rzekł mężczyzna ,uśmiechając się leciutko.
Kilka dni później..
-Witaj Adam -rzekła Scarlett. To nie pojechałeś do Carson City ,do wujka Arona i cioci Ann?
-O czym ty mówisz -spytał zdumiony Adam.
-Will powiedział ,że miałeś taki zamiar -odparła dziewczyna.
-Doprawdy -Adam przyjrzał się uważnie kuzynowi.
-Najwidoczniej coś źle zrozumiałem -rzekł Will ,a na jego twarzy pojawił się wesoły ,niedbały uśmiech.
-A w ogóle co ty tu robisz -rzekł Adam zwracając się do Willa. Miałeś pojechać do miasta ,załatwiać jakieś interesy.
-Rzeczywiście tak powiedziałem ,kiedy proponowałeś mi wyprawę na ryby -przyznał się Will.
-Wołałeś przyjechać tutaj -odgadł Adam ,mierząc kuzyna ostrym spojrzeniem.
-Przywiózł mi czekoladki ,są naprawdę pyszne -rzekła dziewczyna.
-A ja przywiozłem ci książki z biblioteki -rzekł Adam zwracając się do młodej kobiety. Wiem jak bardzo lubisz czytać.
-Dziękuję -odparła Scarlett ,a jej oczy się zaświeciły jak zawsze na widok nowych książek. To prawda ,nie wyobrażam sobie życia bez czytania ,odkrywania kolejnych światów i nieznanych ,czarodziejskich tajemnic.
-Sama mogłabyś pisać -rzekł Will ,patrząc z czułością, na inteligentną buzię dziewczyny.
-Próbowałam kilka razy ,ale nie mam do tego zacięcia ,nie mówiąc już o talencie -odparła Scarlett z pewnym smutkiem w głosie.
-Powinnaś dalej próbować -stwierdził Will. Uchodźcy z Krainy Nieopowiedzianych Baśni ,czekają byś opisała ich przygody.
-Tym razem zgadzam się z Willem -rzekł Adam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Pon 15:33, 21 Sty 2019, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:27, 21 Sty 2019 Temat postu: |
|
|
Czyżby znów Adam i Will rywalizowali o względy tej samej kobiety? Jak widać historia lubi się powtarzać. Ciekawe który z nich zwycięży? A może pojawi się kolejna, atrakcyjna panna i ... panowie pogodzą się?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:16, 25 Sty 2019 Temat postu: Prosto w serce |
|
|
Will zabrał Scarlett na piknik.
Był wysokim ,smukłym mężczyzną o ciemnych ,falistych włosach i piwnych oczach.
Miał twarz jak z cudownego snu.
Uśmiechał się zmysłowo ,a jednak wyczuwało ,że choć jest bardzo przyjemny ,to jednak był również tajemniczy, pełen niedopowiedzeń i jakiegoś smutku.
Ubrany był tego dnia w niebieską kurtkę i spodnie.
Pomógł dziewczynie wysiąść z powozu i przez chwilę patrzył na nią w milczącym zachwycie.
Czuło się między nimi kiełkujące uczucie i chemię.
Dziewczyna dosyć wysoka ,nie była lekka jak piórko ,ale w jego wzroku nie widać było żadnych zastrzeżeń do jej figury.
Ubrana była w jasnozieloną, muślinową sukienkę.
-Czemu się tu zatrzymaliśmy -spytała Scarlett.
-Podziwiać widoki -odparł ,patrząc prosto w jej oczy błękitne jak fiołki.
Młoda kobieta poczuła ,że lekko się rumieni pod wpływem ciepła i czułości jego spojrzenia.
Rozłożyli niebieski koc pod starą sosną i tam usiedli.
Scarlett wyjęła ciastka i kanapki z koszyka ,zjedli wszystko co do okruszynki.
Lipcowe słonko świeciło na bezchmurnym niebie ,ale chwilami powiewał lekki ,ciepły wietrzyk.
-Mogę cię o coś spytać -spytała Scarlett ,zwracając się do Willa.
-Pytaj ,najwyżej nie odpowiem -odparł Will.
-Czemu nigdy ,nie kontaktowałeś się z rodziną ?
-Nie chciałem pracować na roli -rzekł mężczyzna.
-Pond-erosa to piękne ranczo -stwierdziła Scarlett. Wielu dało by się pokroić by tutaj mieszkać.
-To prawda -odparł Will ,ranczo jest piękne ,ale ciągle czuję się tutaj jakby był wyjęty z zupełnie innej bajki.
To jest dom Bena i jego synów ,a ja jestem jak gość ,który trafia na przyjęcie na które ,nie był w ogóle zapraszany.
Są tacy nieznośnie doskonali ,a ja jestem inny. Ciągle się miotam, od ściany do ściany.
Jesteś w stanie to zrozumieć ?
-Co właściwie ci w nich nie pasuję ?
-Nie chodzi nawet o nich ,tylko o mnie -rzekł mężczyzn. Prawie wszędzie byłem ,wszystko widziałem. Popełniłem też w życiu sporo głupot.
Grałem w karty ,flirtowałem z ładnymi dziewczynami.
- Powinnaś coś więcej wiedzieć o mnie -rzekł Will po chwili wahania. Nie jestem wcale z tego dumny ,ale mówię ci to bo , traktuję naszą znajomość bardzo poważnie.
Uciekałem przed bandytami i upozorowałem własną śmierć.
Spojrzał na młodą kobietę i zobaczył ,że jest wyraźnie wstrząśnięta tą informacją ,bo zbladła.
-Chyba lepiej będzie ,jak odwieziesz mnie do domu -rzekła Scarlett.
W czasie drogi powrotnej nie padło ani jedno słowo.
Pomógł jej wyjść z powozu i spojrzał na nią uważnie.
-Teraz mną gardzisz i uważasz ,za podejrzanego typka -spytał.
-Nie -odparła młoda kobieta. Nigdy bym nie umiała nikim gardzić ,a już zwłaszcza tobą.
Ale cieszę ,że powiedziałeś mi prawdę o sobie, to wymagało odwagi.
Wszyscy jesteśmy ludźmi i popełniamy mnóstwo błędów.
Wrażliwa i inteligenta Scarlett Hamilton ,bujała w swoich humanistycznych obłokach.
Była wysoka jak palma ,a wyraz jej wystraszonych oczów ,przywodził na myśl łanię ,wypatrującą swojego koziołka.
Miała ciemnobrązowy kolor włosów ,a jej usta były słodkie jak winogrona ,którymi sokami od lat karmią się nieśmiertelni bogowie z Olimpu.
W jej wyobraźni zielone drzewa ,zmieniały się w rajskie motyle ,które tańczyły ze sobą walca w rytmie czarodziejskich melodii.
Ubrana w jasnoniebieską muślinową sukienkę ,wyszła przed podwórze swojego domu i zobaczyła ,że jakiś mężczyzna jedzie na czarnym jak smoła rumaku w jej stronę.
Zsiadł z konia i uśmiechnął się do niej.
Na jego widok ,nie czuła żaru ,serce jej nie było przestraszone jak złapany ptak ,ale gdy go widziała napełniała się radością ,czułością i serdecznością.
Miała wrażenie ,że zamglony ,cudowny sen ,przybrał wreszcie śliczną i realną postać.
Stał przed nią piękny i pyszny niczym kwiat narcyz ,uśmiechając się swym uśmiechem ,który był prawdziwą poezją.
Był wysokim ,smukłym brunetem z cienkim ,dobrze ostrzyżonym wąsikiem ,którego delikatny nos i wysoko osadzone kości policzkowe miały w sobie prawie coś arystokratycznego.
Miał na sobie błękitną jak chmurka koszulę i spodnie.
-Witaj -rzekł młody mężczyzna ,chciałem dzisiaj zagrać z twoim tatą w szachy.
-Oczywiście -odparła Scarlett.
Ojciec Scarlett był mężczyzną po 60 ,o nieco zwiędłej już twarzy.
-Kto wygrywa -spytała dziewczyna ,wchodząc później do pokoju.
-A kto może wygrywać grę ,gdzie trzeba siedzieć dwie godziny bez ruchu -odparł pan Hamilton z trudem ukrywanym rozdrażnieniem.
Zdumiona młoda kobieta ,usłyszała pukanie do drzwi i poszła otworzyć.
Zobaczyła Adama ,jak zwykle ubranego na czarno.
Adam Cartwright ,wysoki brunet o smagłej oliwkowej cerze ,miał szerokie bary i czarne oczy przypominające duże migdały.
To bożyszcze wartościowych kobiet ,uśmiechnęło się w stronę Scarlett.
-Przyjechałem zagrać z twoim ojcem w warcaby -oznajmił.
Scarlett wpuściła go do środka i zaprosiła do pokoju ,gdzie przebywał ojciec.
-Czy to prawda Adam ,że mały Joe przegrał wczoraj ,wszystkie pieniądze w saloonie-spytał pan Hamilton. Mówił mi o tym pan Perkins.
-Hoss obiecał ,że go przypilnuję ,by nie chodził dziś do saloonu ,bo chciał się odegrać -dodała Scarlett.
-No to muszę tam jechać -zdecydował Adam. Bo jak Joe coś wymyśli ,to wpakuję tylko hossa w dodatkowe problemy. Lepiej by tata się o tym nie dowiedział.
Adam był już w połowie drogi do miasta ,gdy zauważył ,że ktoś za nim jedzie.
Zatrzymał konia ,czekając aż Will do niego dojedzie.
- O co chodzi -spytał patrząc z pewnym zdziwieniem na swojego kuzyna.
-Chciałaby ci pomóc -odparł Will. Możemy być rywalami w miłości ,ale przyjaciółmi w walce.
-Nie chodziło mi wcale o Scarlett ,tylko o ciebie ,by cię zmobilizować do podjęcia jakieś decyzji -rzekł Adam. Byś powiedział jasno i wyraźnie ,czy chcesz tu zostać ,czy wyjechać.
-Doskonały Adam Cartwright ,który zawsze musi mieć rację -stwierdził Will.
Ja w przeciwieństwie do ciebie ,jestem tylko człowiekiem.
Adam milczał przez chwile.
-Dobra jedziemy do saloonu,zanim Joe i hoss wpakują się w jakoś awanturę -zdecydował.
I wiesz co ,całkiem niezły z ciebie Cartwright.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Pią 9:24, 25 Sty 2019, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:13, 25 Sty 2019 Temat postu: |
|
|
Relacja pomiędzy Scarlett a Willem rozwija się. Ich uczucie rozkwita. Will sporo jej o sobie powiedział. Scarlett nie wszystko się podoba, ale ... nadal go lubi. Zobaczymy, co dalej będzie się działo, bo Will zastanawia się nad wyjazdem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:50, 27 Sty 2019 Temat postu: Proste w serce |
|
|
Ben Cartwright był szpakowatym mężczyzną ,o surowych rysach.
Jego głowa przypominała nieco głowę orła.
Była w nim prawość oraz wielka duma ,wynikająca z godności ,pozbawiona jednak pychy i ciepło oraz życzliwość.
Stał z Willem na wzgórzu i obaj czekali na podmuch upalnego wiatru.
Ben niczym mityczny król Artur ,władał swoim Camelot, i rządził też swoimi trzema synami.
Z bratankiem jednak sprawa nie była taka prosta i oczywista.
Wrażliwy ,rozdarty ,pełen słabości ale mający również silny charakter ukryty pod subtelnymi rysami Will był twardym orzechem do zgryzienia.
Wnosił świeżość i nową energię.
Niewiele jednak mówił rodzinie o swojej przeszłości.
Wiadomo było tylko tyle ,że prowadził jakieś podejrzane interesy i był bardzo zdolnym oficerem w czasie wojenek meksykańskich.
-Widziałem cię z Scarlett jak całowaliście się pod domem jej ojca -rzekł ben zawracając się do bratanka.
-Była mi wdzięczna za pomoc -odparł will ,uśmiechając się pod wąsem swoim seksownym uśmiechem.
-Wdzięczna -powtórzył ben, przypatrując mu się uważnie. To twoje sprawy i nie zamierzam się wtrącać ,wiem ,że nie lubisz jak cię się naciska i zmusza do czegoś.
Zapadła cisza ,w czasie której mężczyźni podziwiali urok starych sosen i jeziora ,które migotało swym magicznym blaskiem.
-Poddaje się -rzekł Will po chwili milczenia. Masz rację ,zakochałem się jak wariat.
-Czyli pobieracie się -spytał ben. Bo jeśli się kochacie ,będziecie musieli to zrobić ,wcześniej czy później.
-Czy nie mówiłeś ,przed chwilą ,że nie będziesz już wywierał na mnie wpływu.
Nie przyzwyczaiłem się tłumaczyć z tego co robię ,czy myślę.
-Wybacz -odparł senior Cartwright ,ale się martwię. Szukałem cię przez tyle lat i dzień w który postanowiłeś tu zostać ,był jednym z najszczęśliwszych w moim życiu.
Will pożegnał się ze swoim stryjem i pojechał zobaczyć się z dziewczyną.
Myślał o zmianach jakie w nim zaszły ,od kiedy spotkał Scarlett.
Była tak inna od kobiet ,z którymi wcześniej flirtował z przeszłości ,że bał się ją urazić jakimś śmielszym słowem czy gestem.
Czuł ,że gdyby była równie łatwa ,plugawa i wulgarna jak tamte ,czegoś by mu w niej brakowało.
Z jednej strony budziła jego zmysły ,a z drugiej czuł ,że mógłby ją kochać i szanować niczym leśną swoją boginkę.
Mimo swej nieśmiałości, wywierała na ludziach duże wrażenie jak każda dziewczyna o szczerych i czystych ideałach.
Wyszła przed dom ,ubrana w niebieską ,muślinową sukienkę.
Zsiadł z konia i podszedł do niej.
-Scarlett ja -zaczął niepewnie. Wyjdź za mnie.
Spojrzała mu proste w oczy i poczuła radość połączoną z jakimś strachem i słodyczą.
-Nie wiem czy nam się uda ,ale chce spróbować -rzekła.
-Nie pytaj o to mnie ,ja tak niewiele wiem ,znam odpowiedzi tak niewiele -odparł ,patrząc na nią, a w jego spojrzeniu było dużo czułości.
-Chciałem wam coś powiedzieć -rzekł Will podczas rodzinnej kolacji.
Oświadczyłem się i Scarlett zgodziła się zostać moją żoną.
-Gratulację -rzekł Adam. Nie wiem jakim cudem, tak mądra dziewczyna ,chce wyjść za takiego obwiesia jak ty.
-Może miałem szczęście -odparł Will ,uśmiechając się nieco łobuzersko.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Nie 11:06, 27 Sty 2019, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:13, 28 Sty 2019 Temat postu: |
|
|
Ben od razu "rozgryzł" Willa. Może odrobinę podpowiedział bratankowi, co ten powinien zrobić ... a może Will i tak zrobiłby to. Zdecydował się na oświadczyny, ale Cartwrightowie są zadowoleni. Zaakceptowali jego wybór.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:16, 11 Kwi 2019 Temat postu: Prosto w serce |
|
|
-Czemu wybrałeś właśnie mnie -spytała Scarlett gdy spacerowała z Willem ,koło starych sosen otaczających Ponderosę.
W wirginia city jest mnóstwo dziewczyn ,które chciałaby cię bliżej poznać.
-To prawda -odparł Will uśmiechając się leciutko ,ale ty jesteś wyjątkowa.
Zawsze jesteś sobą i nigdy nikogo nie udajesz.
Przyciągnął dziewczynę delikatnym ruchem do siebie.
-Kiedy tak patrzysz na mnie -rzekł ,to czuję twój lęk taki sam jak mój ,przed nieznanym. Nie wiem co będzie z nami i niewiele wiem sam o sobie samym.
Lecz proszę cię ,uwierz mi ,nieważne w życiu są przyszłe dni. Ja wierzę ,że miłość zawsze trwa ,choćby zło miało najlepszy czas.
-Ja też w to wierze -odparła młoda kobieta ,odwzajemniając jego uśmiech.
Jestem w tobie skandalicznie zakochana ,nie uważasz ,że to brak szacunku z mojej strony.
-To ja jestem w tobie skandalicznie zakochany -odparł Will poważnym tonem.
Pochylił się by ją pocałować ,gdy usłyszeli chrząkanie i zobaczyli Hossa.
-Nie chciałem wam przeszkadzać -rzekł nieco zakłopotany Hoss,ale moglibyśmy porozmawiać na osobności Will.
-Dobrze -zgodził się mężczyzna.
-Co się stało Hoss ? Masz jakieś problemy ?
-Chciałem oświadczyć się Karinie ,ale boję się ,że ona mnie nie zechce -wyznał Hoss.
-Ludzie wierzą w nas tak samo jak my w siebie wierzymy -rzekł Will.
Jeśli nie nabierzesz odwagi ,ona nigdy się nie dowie ,co do niej czujesz.
-To jakaś twoja nowa filozofia ?
-W pewnym sensie -odparł mężczyzna ,uśmiechając się leciutko. Jestem przekonany ,że ona cię kocha takiego jakim jesteś. Tylko ty sam musisz w siebie uwierzyć. Jeśli nie spróbujesz ,będziesz zawsze żałował ,że strach ci to uniemożliwił.
Hoss zastanawiał się długo nad słowami Willa ,aż w końcu idąc za jego radą wziął dziewczynę na spacer.
Karina była wysoką ,postawną blondynką z długim warkoczem.
Lubiła zwierzęta i życie na wsi. Cechowało ją poczucie humoru i spora dawka rozumu.
-Mam wrażenie ,że jesteś jakiś zdenerwowany Hossie -rzekła patrząc mu prosto w błękitne ,czyste oczy ,tak piękne, jak jego kryształowa dusza.
-Tak -przyznał Hoss. Nie lękam się walczyć z turem ,ale boję się wyznać coś co, chciałem ci powiedzieć już dawno temu.
-Ja też cię kocham -rzekła dziewczyna. Bo to chciałeś mi powiedzieć prawda ?
-Naprawdę ,kochasz mnie ,mimo ,że jestem taki wielki i brzydki ?
-Jesteś jednym z najprzystojniejszych mężczyzn jakim znam -rzekła Karina z niezmąconą pewnością w głosie.
W jej spojrzeniu było sporo czułości.
Pierwsza dotknęła jego ręki ,czy to był głód serca ,czy ciała ,serce ,ciało ,dusza ,wszystko razem ,a reszta ,reszta sama się stała ..
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Czw 10:38, 11 Kwi 2019, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:44, 11 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Will sobie sam poradził z wyznaniem uczucia, ale biedny Hoss musiał się poradzić. Na szczęście dobra rada pomogła i olbrzym o złotym sercu też odnalazł swoje szczęście.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:09, 12 Kwi 2019 Temat postu: Prosto w serce |
|
|
Laura Dayton była wysoką blondynką o urodzie różowej meduzy.
Ubrana w białą bluzkę i czarną spódnice ,przypominała dużego kurczaka.
Tego niedzielnego popołudnia zdziwiona Laura ,usłyszała pukanie do drzwi i zdziwiona ujrzała Ricardo Alano.
Ricardo od dłuższego czasu działał jej na nerwy ,swoimi głupimi żartami i nieprzemyślanymi działaniami.
Zauważyła ,że jest ubrany w swój najlepszy garnitur.
-Czego pan znowu chce -spytała Laura podnosząc swój głos do krzyku.
-Chciałem porozmawiać o czymś ważnym -odparł Ricardo.
Ricardo był przystojnym ,młodym mężczyzną ,wysokim barczystym brunetem o uwodzicielskim uśmiechu i niepospolitym uroku.
-Jak pan mógł rzucić czekoladowym tortem w moją stronę i zrobić ze mnie pośmiewisko?
-Przecież nie chciałem rzucić w panią ,tylko w tego sędziego ,który mnie skazał na roboty publiczne za tamte wygłupy -odparł Ricardo. Niech się pani na mnie już nie gniewa. Wpuści mnie pani.
Laura wpuściła mężczyznę do domu i zdumiona po chwili zobaczyła ,że padł przed nią na kolana.
-Ależ nie musi pan klęczeć -rzekła innym ,łagodniejszym już głosem.
-Muszę -odparł mężczyzna. Wiem co pani myśli ,że jestem nic nie wartym zgrywusem ,ale można to wszystko naprawić.
Niech pani wyjdzie za mnie.
-Słucham ? Czy to kolejny z pańskich prostackich żartów ?
-Jestem śmiertelnie poważny ,jak nigdy w życiu -odparł mężczyzna. Nie wiem skąd we mnie tyle śmiałości ,a w zasadzie to wiem ,to miłość dodaje mi skrzydeł. Lauro ,to jest droga pani Dayton ,zechce mi pani uczynić ten zaszczyt i wyjść za mnie.
-Proszę wstać i przestać cię wygłupiać -rzekła Laura surowo. Nigdy nie spotkałam tak bezczelnego mężczyzny jak pan.
-Jest pani taka ładna ,gdy mnie karci -odparł Ricardo z uśmiechem.
-Czy nie wyraziłam się jasno ,że nie lubię pańskich żartów. Jeszcze jeden taki numer.
Laura nie skończyła zdania ,gdy Ricardo niespodziewanie przyciągnął ją do siebie i pocałował prosto w usta.
Nie wiedziała kiedy oddała pocałunek ,czując ciepło rozchodzące się po ciele.
-Wiem ,że to banalne -rzekł po chwili puszczając ją ,ale to chyba jedyny znany mi sposób by kobiecie zamknąć usta. Jesteś zła ?
-Powinnam być ,ale nie jestem -odparła Laura niespodziewanie dla samej siebie ,po czym roześmiała się jak podlotek.
-To znaczy ,że się zgadzasz ?
-Tego nie powiedziałam -rzekła wdowa Dayton. Muszę pomyśleć. Idź
już.
Ciocia może zaraz przyjść i zadawać pytania.
-Ja nie zrezygnuję tak łatwo -zapowiedział Ricardo.Bedę przychodził i grał serenady pod twoim oknem ,wiec będziesz musiała wyjść za mnie ,by ludzie nie gadali.
Po wyjściu Ricardo Laura spojrzała na swoją twarz w lustrze i zobaczyła rumieńce.
Poczuła się znowu ,młodą dziewczyną ,beztroską i wesołą ,bez obciążających wspomnień nieudanego małżeństwa.
W tym samym czasie Will zabrał Scarlett na przejażdżkę.
W drodze powrotnej zastała ich burza i zatrzymali się w małej ,opuszczonej chatce.
Widząc jak dziewczyna drży z zimna ,mężczyzna zdjął marynarkę i okrył jej plecy.
Na jej ustach położył swoją dłoń ,która zakwitła jak róża.
Róża z rajskiego ogrodu ,która pięknie pachnie i kocha mroczne tajemnice ,wchody i zachody słońca ,zdradę i wniebowstąpienie.
Zaczął rozpinać guziki jej sukienki ,gdy dziewczyna nagle zaprotestowała.
-Nie jestem jeszcze gotowa -rzekła ,patrząc mu prosto w oczy. Rozumiesz ?
-Tak -odparł Will. Poczekam ,tyle ile będzie trzeba.
-Gniewasz się na mnie -spytała niepewnie Scarlett.
-Nie umiałabym -rzekł uśmiechając się swym czarującym uśmiechem w jej stronę.
-Opowiesz im coś o swoich rodzicach -spytała dziewczyna po chwili ,chcąc przerwać niezręczną ciszę.
-Ojciec był taki sam jak ja -rzekł Will ,a w jego głosie słychać było słychać odcień nostalgii. Nie miał nic prócz złudzeń.
Nie pamiętam mamy ,zmarła przy porodzie ,ale podobno odziedziczyłem po niej urodę.
Po burzy Will odwiózł Scarlett do domu.
-Ludzie będą gadać ,nie było was przez całą noc -rzekł ojciec Scarlett surowo marszcząc brwi.
-Tato co ty mówisz Will jest dżentelmenem -odparła młoda kobieta i przecież jesteśmy zaręczeni.
-Możesz zostawić nas samych -spytał ojciec Scarlett.
-Wiem co pan o mnie myśli -rzekł Will po wyjściu Scarlett. Że jestem nic nie wartym gnojkiem z niejasną przeszłością. Nie będę obiecywał złotych gór ,ale kocham pańską córkę i zrobię wszystko by była szczęśliwa.
Ojciec Scarlett milczał przez chwile.
-Moim zdaniem ,ona popełnia błąd chcąc się z panem związać -rzekł patrząc prosto w oczy Willa. Ale muszę uszanować jej wybór.
-To naturalne -odparł William ze śladem uśmiechu ,każdy ojciec chce mieć córkę najdłużej przy sobie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Pią 10:13, 12 Kwi 2019, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:41, 12 Kwi 2019 Temat postu: |
|
|
Nawet Laura odnalazła swoje szczęście ... i do tego z Ricardem. Ciekawe, czy rzeczywiście tak się zmienił. Między Willem a Scarlett oprócz wielkiego uczucia pojawiła się również czułość i wyrozumiałość.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 10:42, 12 Kwi 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:06, 25 Lis 2019 Temat postu: Proste w serce |
|
|
-Chyba nie myślisz poważnie by poślubić tego fircyka -rzekła ciocia zwracając się do Laury.
-Nie wiem -odparła szczerze młoda kobieta. Co mam robić.
-Musisz myśleć o dziecku ,o tym by zabezpieczyć przyszłość małej -rzekła ciocia Lilli. To powinno być najważniejsze ,przy wyborze kandydata na męża.
-A uczucia -spytała Laura.
-Kochasz go ?
-On jest taki inny ,taki duży chłopiec -odparła wdowa Dayton. Przez chwile myślałam ,że mogłabym być szczęśliwa i wolna od problemów.
Tymczasem Ricardo rozmawiał z małą córeczką Laury.
-Chce się pan ożenić z moją mamą -spytała dziewczynka ,przypatrując mu się uważnie.
-Owszem -odparł Ricardo. Twoja mama nie powinna być sama.
-Przecież nie jest sama ,ma mnie -odparła córeczka Laury.
Ricardo zastanawiał się nad odpowiedzią ,po czym kucnął przy małej.
-Jesteś mądrą dziewczynką i wiem ,że lubisz być traktowana poważnie -rzekł zupełnie innym tonem. Za parę lat dorośniesz i pójdziesz swoją drogą. To zupełnie naturalne. A wtedy będzie potrzebny ktoś kto będzie się nią opiekował i ją rozbawiał ,by nie była cały czas czas smutna. Rozumiesz o co mi chodzi ?
Mała skinęła twierdząco głową ,po czym uśmiechnęła się.
-Naprawdę panu na niej zależy -rzekła po chwili.
-Nawet nie wiesz jak bardzo -odparł mężczyzna.
Laura wyszła z kuchni.
-Pegeery idź do cioci ,ja chce z panem Ricardo porozmawiać na osobności -rzekła zwracając się do córki.
Gdy dziewczynka wyszła ,spojrzała na młodego mężczyznę.
-Podjęłaś już decyzję -spytał patrząc jej prosto w oczy.
-To nie ma sensu -rzekła Laura. Jesteś kawalerem ,a w okolicy jest mnóstwo panien ,a ja mam córkę ,którą muszę wychować.
-Ja lubię twoją córkę i nie stanowi to dla mnie problemu -odparł mężczyzna.
-Teraz tak mówisz ,a później to może się zmienić -odparła kobieta. Każdy mężczyzna chyba bym wolał mieć własne dzieci.
-Nie kochasz mnie -spytał. Dalej myślisz o swoim zmarłym mężu, o to chodzi prawda ?
-Tak -wybuchnęła Laura. Nie mogę o tym zapomnieć jak mnie zgwałcił w noc poślubną i później ,gdy przychodził do domu zalany. A potem i tak wszyscy uważali ,że to byłam tą złą ,że szukał pocieszenia w domu publicznym.
Gdy Laura uświadomiła sobie ,że powiedziała to wszystko na głos ,zawstydziła się i wybuchnęła płaczem.
Mężczyzna podszedł do niej i delikatnie ją przytulił.
-Już spokojnie kochanie ,on cię już nie skrzywdzi -odparł patrząc jej prosto w oczy. Zaufaj mi ,a wszystko się jakoś ułoży.
-Kiedyś uważałam ,że jesteś błaznem -rzekła zdumiona Laura. Dlaczego na początku się cały czas tak wygłupiałeś.
-Bo czy inaczej byś, zwróciła na mnie uwagę -odparł Ricardo uśmiechając się łobuzersko. Ale dalej nie wiem czy mnie kochasz.
Milczała tak długo ,że stracił już nadzieję na uzyskanie odpowiedzi.
-To prawda ,że się boję -rzekła w końcu ,ale jesteś dla mnie bardzo ważny i nie chce byś odchodził.
-Nie odejdę -zapewnił mężczyzna.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Pon 14:59, 25 Lis 2019, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:40, 26 Lis 2019 Temat postu: |
|
|
Ricardo rzeczywiście się zmienił, córeczka Laury chyba go polubi. To bardzo ważne dla nich. Tak sądzę. Laura ma traumatyczne wspomnienia z czasów swojego małżeństwa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|