|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:19, 28 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Nareszcie chłopak zmądrzał. Ten bokser okazał się porządnym facetem. I dobrze. Julianna i Perry fajnie przeszli od stadium nieustannych kłótni i zniewag do ... uczucia ... a potem kto wie? Może i poważnego związku? Udanego, szczęśliwego ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:27, 28 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze oprócz Perry'ego zgłosił swój udział w meczu bokserskim. Bo jeśli nie, to pijana, kowbojska widownia może w ramach wdzięczności zrobić z niego miazgę, gdy chłopak pojawi się w mieście.
Julianna postawiła wszystko ja jedną kartę i ... wygrała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:50, 28 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Całe szczęście, że nie doszło do walki. Myślę, że Perry nie dałby rady i kolejne nieszczęście gotowe. Spodobała mi się Julianna, potrafi walczyć o swoją miłość. Może dzięki niej Perry uwierzy w siebie i będzie mógł rozpocząć z Julianną nowe życie.
Mada napisała Cytat: | Mam nadzieję, że ktoś jeszcze oprócz Perry'ego zgłosił swój udział w meczu bokserskim |
Ja też mam taką nadzieję, bo inaczej może być nieciekawie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:00, 28 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Biję się w pierś, nie pomyślałam o ewentualnie rozwścieczonej -kowbojskiej- pijanej widowni
Juliana odważna, podoba mi się jej determinacja
Ostanie zdanie zabrzmiało jak ..."żyli długo i szczęśliwie..." jakiś ślub się szykuje?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:06, 06 Maj 2014 Temat postu: Gwiazda przewodnia |
|
|
Nataniel ,słysząc głos Lindy zbiegł ze schodów. Przynajmniej taki miał zamiar ,gdy naglę się potknął i przewrócił.
Przerażona dziewczyna ,podbiegła do niego i zaczęła krzyczeć ,pewna ,że już nie żyję.
Ku jej zdziwieniu otworzył oczy.
Przed oczami latały mu jeszcze jakieś mroczki a po chwili zobaczył ją w ślicznej ,różowej ,muślinowej sukience z bufiastymi rękawami i dużym słomkowym kapeluszu na głowie.
-Ładnie wyglądasz -stwierdził z cieniem uśmiechu na ustach.
-Nat ty widzisz -wykrzyknęła dziewczyna . To chyba jakiś cud.
Pomogła mu wstać.
Krowy pasały się w słońcu a kowboje je pilnowali. Ozdrowienie Nata wywołało w Wirginia City wiele komentarzy ,niektórzy uważali je za cud ,inni z kolei twierdzili ,że oszukiwał i przez te wszystkie miesiące tylko udawał ślepotę. Nie wiadomo ,czy do chłopaka dodarły te głosy a nawet jeśli tak ,pewnie się nimi nie przejął .
Nie minęło wiele czasu ,gdy znów wszyscy widzieli go jadącego na czarnym Piorunie ,choć tym razem nie jeździł już sam. Towarzyszył mu Perry na Montanię ,koniu o barwię mroźnego kasztana.
Konia tego Perry kupił za pierwsze ,własne zarobione pieniądze ,pracując na ranczu Marlonów.
Chłopcy byli w zasadzie prawie nierozłączni ,razem jeździli na ryby ,polowali na pumy i niedźwiedzie. Nat nauczył Perrego strzelać z rewolweru do puszek i rzucać tomahawkiem.
Mieli swoje męskie sprawy i tajemnicę,z czego ich dziewczyny nie były do końca zadowolone .
Wiatr i kurz smagał ich twarz ,ale żaden z nich się tego nie bał. Walka z wichurą ,dawała chłopcu skrzydeł ,było w nim coś dzikiego i mimo układnych manier nie był do końca ucywilizowany ,tak jak większość ludzi na Zachodzie.
Byli to ludzie ,przystojni ,ale gwałtowni i męscy ,załatwiający swoje spory w sposób ,które mieszkańcy innych części kraju nazywali barbarzyńskimi.
Nat i Perry przyjechali na kilka dni do Carson City i zatrzymali się u Arona Cartwrighta ,brata Bena. Zawszę Nata zdumiewało jak bardzo Aron jest podobny do Bena ,nie tyle w sensie wyglądu ,bo też przystojnym ,statecznym mężczyzną ale i całego sposobu bycia.
Aron Cartwright ,miał siwe włosy ,krzaczaste brwi ,gruby kark i niską osadzoną głowę. Miał łagodne ,mądre spojrzenie niebieskich oczu ale od czasu śmierci żony Ann mieszkał sam.
W tym domu ciągle czuło się obecność Ann i zapach magnolii ,bo Ann Cartwright tak pachniała.
Tego dnia poszli wszyscy trzej załatwić jakoś sprawę w banku.
Naglę drzwi się otworzyły i wpadło tam trzech mężczyzn z rewolwerami w dłoniach.
Najwyższy z nich ,brunet z paskudnym uśmiechem ,zwrócił się do kasjera.
-Jesteśmy braćmi Chitonami-powiedział ,akcentując głośno nazwisko .
Kasjer zamarł bo ci bracia byli znanymi bandytami ,postrachem okolicy .
-Dawaj pieniądze -zwrócił się do kasjera,tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Kasjer ,mały nerwowy rudzielec w okularach zaczął wyciągać pieniądze z zielonej kasetki, drżącymi dłońmi.
-Za mało -powiedział brunet ostrym tonem.
-Nie ma więcej -odparł kasjer,nie umiejąc ukryć swojego przerażenia.
-Chcesz wrócić do domu na obiad -bandyta uśmiechnął się złowrogo. Wrócisz martwy -powiedział ,trzymając kasjera na muszce swojego pistoletu .
Aron nakazał chłopcom gestem ,by nie sięgali po broń ,ale Perry mimo to uczynił ruch ,by wyjąć swój kolt i wyciągnąć z kabury.
Zauważył to drugi Chiton i strzelił w jego kierunku. Chwilę później ,człowiek strzelający do Perrego leżał martwy z głową ,w której tkwił indiański tomahawk Nataniela.
Rana Perrego jak ocenił doktor Smith nie była groźna.
Doktor Smith kazał chłopakowi leżeć i wypoczywać ,sam zaś udał się na dół ,porozmawiać z Aronem .
Aron siedział na bujanym fotelu i palił fajkę ,pozornie spokojny ale w jego oczach czuło się gotowość pantery ,szykującej się do ataku.
Paul Smith ,był przystojnym ,wysokim mężczyzną z jasnozłotymi wąsami i delikatnym uśmiechem. Uważał się za przyjaciela Arona Cartwrighta i człowieka ,który nie boi się walić prawdy z mostu.
-Będziesz miał kłopoty Aron -rzekł patrząc mu w oczy
. Dobrze wiesz ,że Chitonowi tu wrócą i jeśli nie wydasz im Nata ,zrobią tu rzeź ,na całym mieście.
Aron milczał a w drzwiach stanął długowłosy chłopak ,właściwie młody mężczyzna ,którego spojrzenie prześwietlało niczym blask szpady.
-Musiałem go zabić -powiedział spokojnie ,bynajmniej się nie usprawiedliwiając. Jeśli będą chcieli się ze mną spotkać ,to się z nimi spotkam .
Doktor Smith spojrzał na Nata tak ,jakby ten postradał rozum.
-Sam chcesz się z nim spotkać -spytał tonem ,jakby już znał odpowiedź.
-Mam tutaj przyjaciół -odezwał się w końcu Aron. Pomogą nam.
Doktor Smith roześmiał się szyderczo.
-Myślisz ,że ta tłusta zgraja z saloonu w czym wam pomoże ? Oni są mocni ,tylko w gębie.
Ted Chiton wsiadł na swojego konia. Nat Cartwright musi mu zapłacić za śmierć Bille go.
Ted nie brał udziału w napadzie na bank ,wolał się ukrywać w moczarach.
Był to gruby mężczyzna ,o zniszczonej i połatanej odzieży ,mający drewnianą protezę ale poruszający się mimo to szybko jak wąż.
Bracia się go bali ,bo gdy wpadał w gniew był okrutny i nieobliczalny.
Nie złościł się tylko na najmłodszego Bill ego. Brata młodszego o piętnaście lat kochał ,bardziej jak własne dziecko niż brata.
Trzeba było wrócić do Carson City i urządzić tam zabawę.
Do zachodu słońca zostało kilka godzin ,tylko kilka godzin albo aż aż kilka godzin.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Wto 14:09, 06 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:27, 06 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
To się Nat wpakował. Szykują się raczej duże kłopoty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:06, 06 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Zapowiada się ostra akcja. Ciekawe, jak Nat sobie poradzi ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:34, 06 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Ucieszyłam się, że Nat odzyskał wzrok. Niestety, niedługo po tym wydarzeniu wpakował się w tarapaty. Czasem mam wrażenie, że on przyciąga kłopoty jak magnes opiłki żelaza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:38, 06 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Mnie zastanawia zawiść ludzka. Niby dlaczego Nat miałby udawać ślepotę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:49, 06 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Przed Natem stanęło kolejne wyzwanie. Ledwo odzyskał wzrok, a tu kolejny kłopot. Ciekawe jak sobie z tym wszystkim poradzi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:57, 08 Maj 2014 Temat postu: Gwiazda przewodnia |
|
|
Aron Cartwright zapukał do drzwi Paula Morgana. Paul Morgan prowadził sklep w Carson City ,był chudym wąsatym mężczyzną o małych rozbieganych ,oczkach i dość nijakiej twarzy.
-Sklep jest zamknięty -powiedział dość ostrym tonem ,nawet nie wpuszczając go do środka.
-Paul -rzekł Aron patrząc mu prosto w oczy ,potrzebuje pomocy.
-Mam żonę i dwójkę dzieci -odpowiedział Paul spuszczając głowę. Nie będę siebie i ich narażał dla tego długowłosego obwiesia.
-To nie jest żaden obwieś ,tylko wnuk mojego brata -odparł Aron z oburzeniem.
Paul go jednak nie słuchał i w tym momencie ,zatrząsnął mu drzwi sprzed nosem .
Taką samą odpowiedź mężczyzna uzyskał we wszystkich domach ,do których się zwrócił. Mieszkańcy Carson słysząc o Chitonach pochowali się w domach i zasłonami przykryli swoje okna.
A był to najbardziej upalny dzień tego lata.
Szedł do domu ,myśląc o tym ,że doktor miał rację bo oprócz miejscowego szeryfa i jego dwóch zastępców ,nie mógł na nikogo liczyć. A przecież tyle razy pomagał tym ludziom w różnych ,codziennych sprawach, ale nagle wszyscy o tym zapomnieli.
Usłyszał ,że ktoś go woła i zobaczył Karola Pintera. Karol był kiedyś znanym rewolwerowcem ,ale lata pijaństwa zrobiły swoje i obecnie był znany jako pan 'drżące ręcę '.
Miał czerwoną twarz ,obrzmiałą ,duże lekko wyłupiaste oczy i szerokie usta z których zwykle wydobywał się bełkot. Od dawna się nie mył i nocował w stajni,będąc przedmiotem pogardy ,żałosnym ,śmiesznym człowieczkiem ,z czego w rzadkich momentach trzeźwości doskonalę zdawał sobie sprawę.
-Ja mógłby ci pomóc -rzekł zwracając się do Arona.
-Ty -Aron Cartwright ,przyjrzał mu się uważnie.
-Nie chcesz pomocy od takiego śmiecia jak ja -odgadł Karol a w jego glosie,słychać było gorycz . Ale chyba nie masz wyboru Cartwright .
-Dlaczego chcesz w to się mieszać -spytał Cartwright ,patrząc na tą zniszczoną pijaństwem twarz ,będącą jednak kiedyś legendą Zachodu .
Karol Pinter uśmiechnął się blado.
-W przeciwieństwie do twoich ,przyjaciół -rzekł z przekąsem ,nie mam nic do stracenia.
-Nie dostaniesz whisky -zapowiedział Aron stanowczo.
Karol zastanawiał się przez chwilę nad tą kwestią ,ale w końcu skinął twierdzącą głową.
-To wszystko moja wina -stwierdził Perry ,który mimo zakazu doktora wstał z łóżka. Tyle ci zawdzięczam ,a ciągle sprowadzam na ciebię problemy.
Nat milczał ,wpatrując się w drogę ,którą mieli nadjechać bracia Chitonowi ę.
Była to jedyna droga ,którą mogli wjechać do miasta i chwilę później już ich było widać z zakrętu zakurzonej ,czerwonej drogi.
Ted Chiton trzymał w ręku długą strzelbę.
-Gdzie jest morderca mojego brata -krzyknął potężnym basowym głosem. Ten śmierdzący tchórz ,Cartwright.
-Tutaj jestem -odparł Nat ,który stanął nagle na środku drogi.
Ted wyciągnął strzelbę i skierował w jego stronę ,gdy nagle jakaś kula świsnęła mu koło ucha.
Bracia Chitonowię spojrzeli zaskoczeni po sobie ,ale nie widzieli kto strzelał do ich brata.
Karol Pinter ukryty za wozem ,doskonale wybrał moment.
-Ten kto do mnie strzelał niech wyjdzie-wrzasnął Ted .
Aron Cartwright stanął obok Nata.
-Dziadku -zadrwił Ted ,nie rozśmieszaj mnie.
Aron Cartwright wyjął swój srebrny kolt i trafił Teda w brzuch. Wszyscy wiedzieli co oznacza rana w tym miejscu ,śmierć w męczarniach.
Bracia Chiton nie zamierzali się poddać i rozpoczęła się długa strzelanina. Gordon Chiton zobaczył w pewnej chwili wóz za którym ukryty był Karol i strzelił mu w plecy. Chwilę później padł na ziemię ,bo Perry trafił go w głowę ,wielką doniczką.
Trzeci z braci Chitonów ,Max ,ten wysoki brunet o paskudnym uśmieszku ,postanowił zwiać ale stracił panowanie nad swym koniem ,spadł z wierzchowca i zginął na miejscu.
Gdy Gordon się ocknął ,zrozumiał ,że został sam i nie ma już żadnych szans ,obaj bracia nie żyli. Szeryf założył mu na ręce i nogi kajdanki i zaprowadził do aresztu. Z niechętnym podziwem spojrzał na Arona Cartwrighta ,starego 'dziadka ' ,który wykończył Teda Clintona.
Karol Pinter został pochowany na niewielkim ,miejscowym cmentarzu,w miejscu obok krzaczka róż .
-Zginął jak bohater -stwierdził Nat z zadumą.
-Wszyscy co się z niego śmiali ,powinni się wstydzić -rzekł Aron ze smutkiem. Porządni obywatele ,moi przyjaciele ale żaden nie miał w sobie tyle odwagi ,by nam pomóc.
Nat wskoczył na Pioruna i zawołał Pereggo.
-Wracamy do domu -zdecydował Nataniel ,stanowczym głosem. Trzymaj się wujku.
Aron uśmiechnął się ciepło w jego stronę.
-Przyjedzcie ,jeszcze kiedyś chłopcy -zaprosił ich serdecznie.
-To ty nas odwiedź w Ponderosię -odparł Nat z uśmiechem ,a na jego twarzy pojawiły się urocze dołeczki.
Perry i Nat odjechali w stronę Wirginia City a Aron Cartwright ,długo jeszcze stał i patrzył za nimi ,dopóki nie zniknęli w cieniu zachodzącego słońca.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Czw 11:00, 08 Maj 2014, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:05, 08 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Szkoda tego rewolwerowca. Okazał się porządnym człowiekiem ... i odważnym.
Nat wrócił do Ponderosy ... na pewno niejedna przygoda go jeszcze czeka ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:17, 08 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Bardzo westernowy kawałek.
Szkoda Karola i czekam na jeszcze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:29, 08 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Widzę, że wykorzystałaś odcinek pt. "Vendetta". Szkoda Karola, ale ocalił swój honor. Wykazał się odwagą wtedy, gdy innym jej zabrakło.
Trochę się zdziwiłam, że Perry odjechał razem z Natem. Nie brał udziału w strzelaninie z powodu rany, jeśli dobrze zrozumiałam. Do Virginia City daleka droga. Rozumiem jednak, że minęło kilka dni i poczuł się lepiej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:19, 08 Maj 2014 Temat postu: Gwiazda przewodnia |
|
|
Nataniel jechał po okolicy ,gdy usłyszał dobiegającą z sadu Franka Jamesa ,muzykę.
Zsiadł z pioruna i stanął jak zaczarowany. Dziewczyna grała na starych skrzypcach ,a w tą grę wkładała całą duszę.
Wyglądała jak postać z bajki ,miała mlecznobiałą cerę ,usta czerwone jak krew i włosy czarne jak węgiel. Oczy jej zaś były szarozielone ,a czarne rzęsy przypominające skrzydła motyla niewiarygodnie długie.
Siedziała na starej ławce pod jabłonką ,w ręku trzymając ten instrument. Naglę dostrzegła Nata i ku jego zdziwieniu ,porzuciła skrzypce i uciekła.
Zastanawiał się kim była ,bo z tego co pamiętał Frank James mieszkał sam i nie miał żadnej rodziny. Frank był ponurym mężczyzną ,którego jedno oko było niebieskie ,a drugie zielone. Uważany był za dziwaka i odludka ,nie rozmawiał z sąsiadami,nie chodził nawet do kościoła .
Wyłonił się naglę ,garbaty ,w starym połatanym ubraniu ,z siwiejącą głową i zwrócił się do Nata.
-Czego tu szukasz -rzekł z wrogością.
-Usłyszałem ,że ktoś gra i zatrzymałem się by posłuchać -wytłumaczył chłopak .
-Nikt tu nie gra -warknął Frank.Coś ci się przywidziało.
Chłopak podszedł do ławki i wziął do ręki skrzypce.
-A one skąd się tu wzięły -spytał ,patrząc w oczy Franka. Krasnoludki je tu przyniosły ?
-Wynoś się z mojej ziemi ,bo cię psami poszczuję -odpowiedział mężczyzna nie ukrywając pasji.
Młody Cartwright ,bynajmniej się nie przestraszył jego pogróżek. Odłożył je z powrotem na ławkę ,a w jego pojawiła się iskierka przekory .
-Dopóki nie porozmawiam z tą dziewczyną ,nie odjadę -rzekł stanowczo.
-Nie ma tu żadnej dziewczyny -Frank najpierw zbladł a potem poczerwieniał. Nie rozumiesz tumanię ,że mieszkam tu sam i nie chce niczyjego towarzystwa .
-Umię pan grać na skrzypcach -spytał chłopak przypatrując mu się uważnie.
-To moja sprawa i tobie nic do tego -burknął mężczyzna. Wynoś się stąd.
Nat wsiadł na Pioruna i odjechał w stronę domu. Przynajmniej Frank tak myślał, bo chłopak postanowił go zmylić i wrócić za jakiś czas by wyjaśnić tą zagadkową sprawę.
Frank przeszedł cały sad a w końcu znalazł dziewczynę ,która patrzyła na niego z przestrachem.
-Czemu wylazłaś z domu -wrzasnął. Nie mówisz ,nie słyszysz i nie masz żadnego rozumu.
Uderzył ją z całej siły w twarz. W tym momencie odwrócił się i zobaczył młodego mężczyznę ,którego oczy rzucały błyskawicę.
-Nie ma pan prawa jej tak traktować -rzekł drżącym z emocji głosem.
-Nie będziesz mi mówił Indiańcu ,jak mam traktować własną córkę -odpowiedział gniewnie mężczyzna.
-Córkę -powtórzył zszokowany Nat.
-Jeśli się stąd w tej chwili nie wyniesiesz ,to cię zabiję -powiedział Frank James. I guzik mnie to obchodzi ,że nazywasz się Cartwright i nosisz gwiazdę zastępcy szeryfa.
-Wyobrażasz to sobie -spytał Nat ,gdy Linda podała mu kawę. Tak się jej wstydzi ,że przez tyle lat ukrywał ją przed całym światem.
-Jest ładna -spytała Linda z niewinną minką.
-Zachwycająca -odpowiedział chłopak ,a delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Linda spojrzała na niego z wyrzutem.
-Och doprawdy -rzuciła z pozorną lekkością . Zachwycająca ,głucha piękność ,umiejąca mimo to grać przepięknie na skrzypcach ,to brzmi jak powieść.
-Czyżbyś była zazdrosna -chłopak przyjrzał jej się uważnie.
Znajdowali się w domu Lindy ,w kuchni. Ciotka zostawiła ich samych ,ale dobrze wiedzieli ,że pewnie podsłuchuję ich rozmowę ,bo zawsze musiała mieć na wszystko oko i trzymać rękę na pulsie.
-Nie bądź taki zarozumiały -zganiła go dziewczyna ,patrząc mu prosto w oczy. Niby dlaczego miałabym bym być zazdrosna ?
Bo jesteś we mnie skandalicznie zakochana -odpowiedział Nat.
-Jesteś najbardziej zarozumiałym i wpatrzonym w siebie facetem na tej ziemi -rzekła Linda z irytacją. I
Nie skończyła mówić ,gdy przyciągnął ją do siebie i zamknął usta pocałunkiem . Pocałował ją tak ,jak lubiła najbardziej ,gdy czuła motyle w brzuchu a po całym cielę ,przeszły tańczące iskierki a wręcz płomyki ognia.
-Masz rację -zgodziła się dziewczyna po chwili -jestem w tobie skandalicznie zakochana. Chociaż ciocia twierdzi ,że to brak szacunku.
-To brak szacunku ,ale też jestem w tobie skandalicznie zakochany -odparł Nataniel z uśmiechem ,przytulając ją mocno. Ale chcę pomóc tej biednej dziewczynie ,tylko jeszcze nie wiem jak.
-Przecież jej nie znasz -zauważyła Linda.
-Co z tego -zdziwił się chłopak. Trzeba pomagać każdemu ,kto tej pomocy potrzebuję.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Czw 16:26, 08 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|