|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:48, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Minęło, ale nie do końca, gdzieś tam jeszcze się czai. A Marcusa sama chętnie bym sprała, tylko obawiam się, że nie dysponuję odpowiednią siłą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:52, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Ktoś na pewno dysponuje... Senszen? Marcus uciekł a Ty spokojnie na to patrzysz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 22:00, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Na mnie nie patrz, ja tez jeszcze jestem przeziębiona...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:02, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Nie mówię, że masz okładać Markusa, albo coś mu łamać ...jeszcze walczysz z przeziębieniem? To zdrówka życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 22:07, 27 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
nie jest źle... Dziękuję
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 0:14, 30 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
życzyłyście sobie synchronizacji
************************
- Hej, spokojnie…
Annie usłyszała męski głos i obróciła się zdenerwowana. Za nią stał Jamie i uśmiechał się wesoło.
- Nie denerwuj się, chciałem…
Zdenerwowana uniosła rękę i zanim zdążyła pomyśleć, spoliczkowała go.
- To nie było zabawne. – szepnęła drżącym głosem. W jej oczach błysnęły łzy.
Jamie zaczerwienił się. Annie pochylała się, zbierając jabłka z powrotem do koszyka. Przykucnął i zaczął jej pomagać.
- Przepraszam. – cicho powiedział, podając jej jabłko. Podsunęła mu koszyk, nie odzywając się do niego słowem. Wierzchem dłoni otarła policzki.
- Jestem wyższy, pomogę ci zrywać jabłka. – Zaoferował się nieśmiało.
Annie milczała w dalszym ciągu.
- Przepraszam, nie gniewaj się. – Jamie zaczerwienił się jeszcze bardziej. Nigdy w życiu nie chciałby zranić czy obrazić tak ślicznej dziewczyny jak Annie. I tak smutnej. – Chciałem tylko cię rozśmieszyć…
- To nie było zabawne. – oburzyła się dziewczyna. – Zawsze sobie robicie takie żarty?
- Kiedyś wywiesiliśmy siodło Griffowi… Przy dachu stodoły…
- Bawiło go to? – Annie dopytała się.
Jamie się zająknął.
- Chyba nieszczególnie…
- Widzisz, te żarty nie są zabawne. – Annie zaczęła go strofować. Jaimie uśmiechnął się do niej i dziewczyna, na krótka chwilę, odwzajemniła ten uśmiech.
- Pomóc ci ze zbieraniem jabłek? – Jaimie zapytał raz jeszcze.
- Tak, poproszę. – Annie szepnęła.
**************************
Marie krzyknęła krótko, z przerażeniem i przytuliła do siebie córkę. Do pomieszczenia wpadł Id Green, zziajany, w przykurzonej, spranej koszuli. Spojrzał na przerażone kobiety i wziął głęboki oddech. Tuż za nim, wbiegł Maurice i korzystając z chwilowej dekoncentracji Ida, schwycił go silną ręką za ramię. Okręcił w miejscu i ze zdumiewającą siłą wymierzył cios w podbródek. Idem zarzuciło na ścianę.
- Walcz jak mężczyzna z mężczyzną, nie jak tchórz napadasz na wcieloną niewinność! – ryknął Maurice.
- Posłuchaj… - Id podniósł rękę, jednocześnie trzymając się za szczękę.
- Najpierw będziesz musiał pokonać mnie. – Maurice stanął w drzwiach. Marie jak i Id, patrzyli na niego zdumieni. W oczach Naughty błyszczał szczery podziw.
- Nie chce walczyć. – jęknął Id. – Musze ostrzec pani męża, porozmawiać z nim… - wyciągnął rękę do Marie. – Gdzie on jest?
Zapadła cisza. Maurice dalej stał w drzwiach, chroniąc dostępu do pokoju. Marie, patrzyła nad jego ramieniem na postać Ida.
- Tutaj. – głębokim głosem powiedział Adam, stając na dole schodów. – Co chce mi pan powiedzieć?
**********************
India stała na podwórzu, czekając aż Candy wyjdzie ze stodoły. Otuliła Cookie swoim szalem. Dziewczynka dalej spała spokojnie, kobieta zapatrzyła się na nią i pogłaskała po gładkim policzku. Cookie przez sen uśmiechnęła się leciutko.
W powietrzu wyczuwało się lekki chłód, powiewał silniejszy wiatr.
W dziesięć minut później, pojawił się Candy, podtrzymując Griffa.
India podniosła oczy i zdrętwiała. Podeszła do nich szybko, rozglądając się na boki.
- Co się stało? – zapytała niespokojnie.
- Osioł mnie kopnął. – uprzejmie wytłumaczył Griff zduszonym tonem.
India podniosła brwi, ale nic nie powiedziała. Spojrzała na męża.
- Jak ci pomóc?
- Idź do domu, przygotuj bandaż… Chyba ma złamane żebro…
Kiwnęła głową i skierowała się w stronę Ponderosy. Candy patrzył przez moment jak się oddala.
- Dlaczego akurat osioł? – zainteresował się.
- Koń to zbyt szlachetne określenie na tego gada. – Griff uśmiechnął się słabo. – Ale widziałem jak odjechał.
- Baran…Wypuścił go? - mruknął Candy. – McCoy chyba w dzieciństwie na głowę upadł i mu zaszkodziło.
- Albo mu zaszkodziło, jak … - Griff chciał się zaśmiać, ale tylko syknął z bólu i złapał się za bok.
- Idziemy, powoli. – zarządził Canaday. – Spokojnie.
India zniknęła już w drzwiach.
Przejście krótkiego dystansu zajęło im sporo czasu. Candy co chwila patrzył niespokojnie na Griffa.
- To na pewno tylko żebro? – zapytał, gdy zbliżyli się do schodków a Griff spojrzał na nie z obawą.
- Tak… raczej… - uzupełnił Griff. – Tylko nie jest to przyjemne.
Candy przewrócił oczyma i uśmiechnął się. Zaczął otwierać drzwi wolną ręka, kiedy dopadły go złe przeczucia. Nie zdążył sięgnąć po broń.
Czyjeś silne ręce złapały go za kamizelkę i wciągnęły do środka.
- Witam pana. – Marcus uśmiechnął się niewinnie na ich widok. – I witam pana… Godność dalej sponiewierana? – uprzejmie przywitał Griffa.
King jęknął głucho, kiedy został popchnięty na fotel przy zegarze, Candy wylądował na podłodze, napastnik szybko odebrał mu broń.
Marcus beznamiętnie obserwował krótką szamotaninę.
- Panie Canaday, niech pan się uspokoi… i siada… - gestem zaprosił go na niebieski fotel. – Chyba jeszcze się nie poznaliście z moim przyjacielem… Miło z jego strony, że zaczekał na mnie kilka dni jeszcze.
Candy spojrzał w jego kierunku – i posłuchał niechętnie. Nightingale siedział w czerwonym fotelu, przysuniętym do sofy. Na sofie siedziała India. Była przerażona, lekko dygotała. Jakieś dziesięć cali od jej lewej skroni znajdowała się lufa strzelby, trzymanej przez Marcusa.
- Puść ją, cokolwiek chcesz zrobić, zostaw ją. - wykrztusił Candy, sam nie wierząc w to, co mówi. Drugi mężczyzna właśnie wiązał mu mocno ręce; czuł jak sznur wpija mu się w nadgarstki. A on mógł jedynie prosić o…
- Nie. – Marcus nie poruszył się nawet o cal. – A teraz, zanim przystąpimy do interesów… Albo może i ją puszczę… - zastanowił się.
Candy wyprostował się gwałtownie.
- Ja jej obciąłem włosy… ty mnie włosy powyrywałeś… Może teraz ją puszczę, tylko…
- Możesz mnie nawet oskalpować, tylko ją puszczaj.
Muszę go zdekoncentrować, muszę skupić jego uwagę na czymś innym
-Tobie? Po co? – zdziwił się mężczyzna. – Zetnę włosy dziecku. – Wstał z fotela i przykucnął przy Indii. Kobieta odsunęła się gwałtownie, przytulając do siebie mocniej córkę.
- Jesteś szalony. – szepnęła.
- Od razu szalony. – prychnął. – To nie ja szaleję za każdym razem, jak ktoś powie o mnie jakąkolwiek plotkę… Strasznie łatwo było wywołać zamieszanie w mieście podrzucając kolejne nowinki na twój temat. – zauważył, sięgając dłonią w stronę Cookie.
- Zostaw ją. – India odsunęła się jeszcze bardziej.
- To ty nie jesteś normalna. – Marcus uśmiechnął się słodko. – Nie ma w tobie nic szczególnego, ale…
- Zostaw je. – warknął Candy. – wysoki mężczyzna stanął obok niego i wycelował w niego broń
- … ale wzbudzasz jakieś dziwne emocje. – dokończył Marcus. – Któregoś pięknego dnia wywołasz w mieście katastrofę.
Cookie obudziła się. Poczuła się jakoś niespokojnie, niewygodnie. Spojrzała nieprzytomnymi oczyma na matkę, rozejrzała się – i zobaczyła obcą twarz. Wszystkie obce twarze były straszne, ale ta była wyjątkowo okropna. Wielka, z błyszczącymi, złymi oczami, czerwona i zła.
Wtuliła się w otaczające ją ramiona, usta wygięły się w podkówkę, oczy zaszkliły się.
Obca, przerażająca twarz zbliżyła się – i Cookie zaczęła płakać.
Marcus odsunął się z obrzydzeniem.
- Ucisz to, albo ja to zrobię. – rzucił krótko.
India poczuła, że nie może swobodnie odetchnąć. Zaczęła głaskać dziewczynkę po głowie, lekko ja kołysać, mając nadzieję, że ją uspokoi.
Dalej płakała.
- Jesteś beznadziejna, skoro nie potrafisz jej uspokoić. – Marcus odsunął się od niej i wstał.
Candy poczuł ogarniającą go wściekłość i coraz większa bezradność.
- Marcus!
Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi. Na progu stałą Annie i Jamie, trzymali razem koszyk wypełniony jabłkami.
- Marcus, kochany… przecież… to nie ty… - wyciągnęła do niego ręce. – Nie jesteś zły, kochany… - głos jej drżał.
Mężczyzna patrzył na nią, jego twarz była bez wyrazu. Wzrok prześlizgnął się z jej postaci, na Jaimiego…
- Zwiąż ich. – nakazał swojemu towarzyszowi.
Wysoki mężczyzna dalej stał obok Candy’ego, wciąż do niego celując. Na widok Annie ożywił się znacznie.
- Młoda dziewczyna jest częścią wynagrodzenia? – zapytał z szerokim jednoznacznym uśmiechem.
- Pewnie. – Nightingale skrzywił się. – Kobieto – zwrócił się znowu do Indii – Jeżeli ty nie potrafisz tego uciszyć, to ja to zrobię. – Na jego twarzy malował się wstręt i irytacja.
Annie zbladła, spurpurowiała, w jej oczach pojawił się płomień. Porwała jabłko z koszyka i rzuciła w stronę Marcusa. Trafiła go w czoło.
Mężczyzna się tego nie spodziewał. Schwycił upadające jabłko, skołowany.
W tej samej chwili, India, niewiele myśląc, wyrwała mu z ręki strzelbę i wycelowała w niego.
Nightingale trzymał jabłko, patrząc na nie zaskoczony. Zbierał myśli. Otworzył usta, by zawołać swojego towarzysza.
- On chyba jest trochę niedysponowany. – zauważył Candy z szerokim uśmiechem.
Nightingale rozejrzał się. Jego towarzysz skulił się, trzymając się za podbrzusze; najwidoczniej Canaday korzystając z chwili zamieszania jakoś go znokautował. Kobieta przed nim jedną ręką trzymała płaczące dziecko, drugą, wyrwaną mu strzelbę.
- Odłóż to kobieto, przecież widać, że nie umiesz strzelać… - łagodnie zwrócił jej uwagę.
- Może i nie, ale ja potrafię. Nawet nie najgorzej. – zauważył Adam, wchodząc do salonu.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 0:32, 30 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 1:12, 30 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam. Zdążyłam przed snem . Powiem króciutko bardzo mi się Twój fragment spodobał i trochę zaskoczył, ale jutro napiszę więcej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 1:12, 30 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 6:35, 30 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
No to teraz rzut monetą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:54, 30 Paź 2014 Temat postu: W krzywym zwierciadle |
|
|
Adam się jak zawsze pojawił w odpowiednim momencie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:26, 30 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Przepraszam, nie gniewaj się. – Jamie zaczerwienił się jeszcze bardziej. Nigdy w życiu nie chciałby zranić czy obrazić tak ślicznej dziewczyny jak Annie. I tak smutnej. – Chciałem tylko cię rozśmieszyć…
- To nie było zabawne. – oburzyła się dziewczyna. – Zawsze sobie robicie takie żarty?
- Kiedyś wywiesiliśmy siodło Griffowi… Przy dachu stodoły…
- Bawiło go to? – Annie dopytała się.
Jamie się zająknął.
- Chyba nieszczególnie… |
Istotnie, nieco dziwne poczucie humoru ... ale muszę przyznać, że Jamie się starał ... bardzo ...
Cytat: | Tuż za nim, wbiegł Maurice i korzystając z chwilowej dekoncentracji Ida, schwycił go silną ręką za ramię. Okręcił w miejscu i ze zdumiewającą siłą wymierzył cios w podbródek. Idem zarzuciło na ścianę. |
To mesmerysta ma taką krzepę? A ja myślałam, że to myśliciel ... li i jedynie ...
Cytat: | - Tutaj. – głębokim głosem powiedział Adam, stając na dole schodów. – Co chce mi pan powiedzieć? |
Adam jak zwykle zawsze znajduje się tam, gdzie jest potrzebny.
Cytat: | - Dlaczego akurat osioł? – zainteresował się.
- Koń to zbyt szlachetne określenie na tego gada. – Griff uśmiechnął się słabo. – Ale widziałem jak odjechał. |
Zdegradował konia Za to kopnięcie? Zrobił z rumaka osła? musiało go bardzo boleć
Cytat: | - Witam pana. – Marcus uśmiechnął się niewinnie na ich widok. |
O! Proszę! Zguba się znalazła ...
Cytat: | - Ja jej obciąłem włosy… ty mnie włosy powyrywałeś… |
O co te pretensje? Przecież Candy jest kowbojem a nie fryzjerem ... widocznie Markusa zabolało, albo nie był zadowolony z fryzury
Cytat: | Strasznie łatwo było wywołać zamieszanie w mieście podrzucając kolejne nowinki na twój temat. |
Jak widać ploteczki to również męska specjalność. Nawet nieźle mu szło ...
Cytat: | - Marcus, kochany… przecież… to nie ty… - wyciągnęła do niego ręce. – Nie jesteś zły, kochany… - głos jej drżał. |
A ona ma jeszcze nadzieję, że to była pomyłka i wyszła za anioła dobroci?
Cytat: | Annie zbladła, spurpurowiała, w jej oczach pojawił się płomień. Porwała jabłko z koszyka i rzuciła w stronę Marcusa. Trafiła go w czoło. |
Na szczęście pozbyła się złudzeń i zareagowała prawidłowo.
Cytat: | - Może i nie, ale ja potrafię. Nawet nie najgorzej. – zauważył Adam, wchodząc do salonu. |
Po raz kolejny Adam udowodnił, że zawsze pojawia się tam, gdzie jest potrzebny ...
Fajne, ciekawe opowiadanie. Świetna akcja i zaskakujące momenty. Czyta się dobrze i niecierpliwie czeka na kontynuację
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 16:07, 30 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 16:14, 30 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelina
Cytat: | To mesmerysta ma taką krzepę? A ja myślałam, że to myśliciel ... li i jedynie ...
|
z zaskoczenia go wziął Oburzenie przysporzyło mu skrzydeł...
Cytat: | O co te pretensje? |
o zamach na jego godność
Cytat: | A ona ma jeszcze nadzieję, że to była pomyłka |
miłość bywa ślepa...
Cytat: | Po raz kolejny Adam udowodnił, że zawsze pojawia się tam, gdzie jest potrzebny ... |
w tym odcinku było to aż zdumiewające
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:43, 30 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: |
Annie usłyszała męski głos i obróciła się zdenerwowana. Za nią stał Jamie i uśmiechał się wesoło.
- Nie denerwuj się, chciałem… |
Całkowite zaskoczenie. Byłam pewna, że czeka mnie dramat, a to tylko dowcip.
senszen napisał: |
- Walcz jak mężczyzna z mężczyzną, nie jak tchórz napadasz na wcieloną niewinność! – ryknął Maurice.
- Posłuchaj… - Id podniósł rękę, jednocześnie trzymając się za szczękę. |
No, no, Maurice mnie zaskoczył i chyba zapunktował u Naughty
senszen napisał: | Na sofie siedziała India. Była przerażona, lekko dygotała. Jakieś dziesięć cali od jej lewej skroni znajdowała się lufa strzelby, trzymanej przez Marcusa. |
Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
senszen napisał: |
- Ja jej obciąłem włosy… ty mnie włosy powyrywałeś… Może teraz ją puszczę, tylko… |
Ajć.... Musiało boleć...
senszen napisał: |
-Tobie? Po co? – zdziwił się mężczyzna. – Zetnę włosy dziecku. – Wstał z fotela i przykucnął przy Indii. Kobieta odsunęła się gwałtownie, przytulając do siebie mocniej córkę. |
Toż to jakiś psychol
senszen napisał: | - … ale wzbudzasz jakieś dziwne emocje. – dokończył Marcus. – Któregoś pięknego dnia wywołasz w mieście katastrofę. |
Czyżby jego słowa miały być kiedyś prorocze? W sumie mesmerysta też ją kiedyś porwał....no ale wtedy fluidy...
senszen napisał: |
- Marcus!
Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi. Na progu stałą Annie i Jamie, trzymali razem koszyk wypełniony jabłkami. |
Może posłucha Annie?
senszen napisał: |
Annie zbladła, spurpurowiała, w jej oczach pojawił się płomień. Porwała jabłko z koszyka i rzuciła w stronę Marcusa. Trafiła go w czoło. |
Szkoda, że go tym jabłkiem nie pozbawiła przytomności.
senszen napisał: |
- Odłóż to kobieto, przecież widać, że nie umiesz strzelać… - łagodnie zwrócił jej uwagę.
- Może i nie, ale ja potrafię. Nawet nie najgorzej. – zauważył Adam, wchodząc do salonu. |
Uff....Adama mało było, ale jak wszedł to od razu zdecydował o losach ...no może nie świata, ale ....
Nie spodziewałam się takich obrotów spraw.... zaskoczenie z każdej strony...super!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:14, 30 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Marcus wraca jak bumerang.
Całe szczęście, że nic mu z planu nie wyszło
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:19, 30 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | - Przepraszam, nie gniewaj się. – Jamie zaczerwienił się jeszcze bardziej. Nigdy w życiu nie chciałby zranić czy obrazić tak ślicznej dziewczyny jak Annie. I tak smutnej. – Chciałem tylko cię rozśmieszyć… |
Kiepski pomysł. Zamiast rozbawić – wystraszył i zdenerwował.
senszen napisał: | - Kiedyś wywiesiliśmy siodło Griffowi… Przy dachu stodoły…
- Bawiło go to? – Annie dopytała się.
Jamie się zająknął.
- Chyba nieszczególnie… |
Ciekawe, jak Griff się odwdzięczył …
senszen napisał: | Do pomieszczenia wpadł Id Green, zziajany, w przykurzonej, spranej koszuli. Spojrzał na przerażone kobiety i wziął głęboki oddech. Tuż za nim, wbiegł Maurice i korzystając z chwilowej dekoncentracji Ida, schwycił go silną ręką za ramię. Okręcił w miejscu i ze zdumiewającą siłą wymierzył cios w podbródek. Idem zarzuciło na ścianę.
- Walcz jak mężczyzna z mężczyzną, nie jak tchórz napadasz na wcieloną niewinność! – ryknął Maurice. |
Maurice mnie zaskoczył. Okazuje się, że mesmerysta to nie tylko nietuzinkowa niańka, ale i sprawny ochroniarz.
senszen napisał: | - Nie chce walczyć. – jęknął Id. – Musze ostrzec pani męża, porozmawiać z nim… - wyciągnął rękę do Marie. – Gdzie on jest? |
Więc to była pomyłka? Id dostał za niewinność?
senszen napisał: | - Co się stało? – zapytała niespokojnie.
- Osioł mnie kopnął. – uprzejmie wytłumaczył Griff zduszonym tonem. |
Osioł w ludzkiej postaci chyba.
senszen napisał: | - Dlaczego akurat osioł? – zainteresował się.
- Koń to zbyt szlachetne określenie na tego gada. – Griff uśmiechnął się słabo. – Ale widziałem jak odjechał. |
Szkoda, że Griff nie poradził sobie z tym „osłem”. Coś ten Marcus ma za dużo szczęścia.
senszen napisał: | Czyjeś silne ręce złapały go za kamizelkę i wciągnęły do środka.
- Witam pana. – Marcus uśmiechnął się niewinnie na ich widok. – I witam pana… Godność dalej sponiewierana? – uprzejmie przywitał Griffa. |
Tylko nie to! Senszen, jak możesz być tak podstępna?
senszen napisał: | Na sofie siedziała India. Była przerażona, lekko dygotała. Jakieś dziesięć cali od jej lewej skroni znajdowała się lufa strzelby, trzymanej przez Marcusa. |
Co za gad! I pewnie jeszcze dobrze się bawi! Mam nadzieję, że Adam jest już w drodze.
senszen napisał: | - … ale wzbudzasz jakieś dziwne emocje. – dokończył Marcus. – Któregoś pięknego dnia wywołasz w mieście katastrofę. |
Jeśli nie aktorstwo, to może coś bardziej mistycznego? Marcus powinien zostać wróżką. Wieszczy niczym wyrocznia w Delfach.
senszen napisał: | - Jesteś beznadziejna, skoro nie potrafisz jej uspokoić. – Marcus odsunął się od niej i wstał. |
Łatwo mu przychodzi osądzanie innych.
senszen napisał: | Annie zbladła, spurpurowiała, w jej oczach pojawił się płomień. Porwała jabłko z koszyka i rzuciła w stronę Marcusa. Trafiła go w czoło. |
Nowe zastosowanie jabłka.
senszen napisał: | - Odłóż to kobieto, przecież widać, że nie umiesz strzelać… - łagodnie zwrócił jej uwagę.
- Może i nie, ale ja potrafię. Nawet nie najgorzej. – zauważył Adam, wchodząc do salonu. |
Nareszcie! Lepiej późno niż wcale, choć za wiele do zrobienia to już nie zostało.
Senszen, świetny odcinek, bardzo dynamiczny, trzymający w napięciu. Mam nadzieję, że Marcus nareszcie dostanie za swoje i to z nawiązką.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:22, 30 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen
Cytat: | - Hej, spokojnie…
Annie usłyszała męski głos i obróciła się zdenerwowana. Za nią stał Jamie i uśmiechał się wesoło. |
Uff, a ja myślałam, że to Marcus. Dowcip Jamiego mógł wyprowadzić Annie z równowagi i wcale nie dziwię się jej reakcji.
Cytat: | Marie krzyknęła krótko, z przerażeniem i przytuliła do siebie córkę. Do pomieszczenia wpadł Id Green, zziajany, w przykurzonej, spranej koszuli. Spojrzał na przerażone kobiety i wziął głęboki oddech. Tuż za nim, wbiegł Maurice i korzystając z chwilowej dekoncentracji Ida, schwycił go silną ręką za ramię. Okręcił w miejscu i ze zdumiewającą siłą wymierzył cios w podbródek. Idem zarzuciło na ścianę.
- Walcz jak mężczyzna z mężczyzną, nie jak tchórz napadasz na wcieloną niewinność! – ryknął Maurice. |
Piękna scena. Przerażona kobieta, niebezpieczeństwo i nagle pojawia się prawdziwy bohater. Maurice jest niesamowity brawo!
Cytat: | India stała na podwórzu, czekając aż Candy wyjdzie ze stodoły. Otuliła Cookie swoim szalem. Dziewczynka dalej spała spokojnie, kobieta zapatrzyła się na nią i pogłaskała po gładkim policzku. Cookie przez sen uśmiechnęła się leciutko.
W powietrzu wyczuwało się lekki chłód, powiewał silniejszy wiatr. |
Kolejny urokliwy opis. Podoba mi się jak opisujesz relację matka - dziecko
Cytat: | Candy przewrócił oczyma i uśmiechnął się. Zaczął otwierać drzwi wolną ręka, kiedy dopadły go złe przeczucia. Nie zdążył sięgnąć po broń.
Czyjeś silne ręce złapały go za kamizelkę i wciągnęły do środka. |
I zaczęło być niebezpiecznie
Cytat: | Candy spojrzał w jego kierunku – i posłuchał niechętnie. Nightingale siedział w czerwonym fotelu, przysuniętym do sofy. Na sofie siedziała India. Była przerażona, lekko dygotała. Jakieś dziesięć cali od jej lewej skroni znajdowała się lufa strzelby, trzymanej przez Marcusa.
|
Wyobrażam sobie, jak musiał się czuć Candy, gdy zobaczył swoją rodzinę w opałach
Cytat: | -Tobie? Po co? – zdziwił się mężczyzna. – Zetnę włosy dziecku. – Wstał z fotela i przykucnął przy Indii. Kobieta odsunęła się gwałtownie, przytulając do siebie mocniej córkę.
- Jesteś szalony. – szepnęła.
- Od razu szalony. – prychnął. – To nie ja szaleję za każdym razem, jak ktoś powie o mnie jakąkolwiek plotkę… Strasznie łatwo było wywołać zamieszanie w mieście podrzucając kolejne nowinki na twój temat. – zauważył, sięgając dłonią w stronę Cookie.
- Zostaw ją. – India odsunęła się jeszcze bardziej. |
No, nie nóż otwiera się w kieszeni . Mam nadzieję, że dowiemy się dlaczego Marcus przyczepił się do włosów. Zastanawiające to bardzo. Jest to na pewno chory umysłowo człowiek, ale jak każdy wariat i ten ma swój pokręcony rozum.
Cytat: | Cookie obudziła się. Poczuła się jakoś niespokojnie, niewygodnie. Spojrzała nieprzytomnymi oczyma na matkę, rozejrzała się – i zobaczyła obcą twarz. Wszystkie obce twarze były straszne, ale ta była wyjątkowo okropna. Wielka, z błyszczącymi, złymi oczami, czerwona i zła.
Wtuliła się w otaczające ją ramiona, usta wygięły się w podkówkę, oczy zaszkliły się.
Obca, przerażająca twarz zbliżyła się – i Cookie zaczęła płakać. |
Przykro, że mała Cookie musi przechodzić przez taką traumę
Cytat: | - Ucisz to, albo ja to zrobię. – rzucił krótko. |
Sama chętnie uciszyłabym Marcusa
Cytat: | - Marcus, kochany… przecież… to nie ty… - wyciągnęła do niego ręce. – Nie jesteś zły, kochany… - głos jej drżał. |
Annie naprawdę go kochała. Biedna kobieta
Cytat: | Kobieta przed nim jedną ręką trzymała płaczące dziecko, drugą, wyrwaną mu strzelbę.
- Odłóż to kobieto, przecież widać, że nie umiesz strzelać… - łagodnie zwrócił jej uwagę.
- Może i nie, ale ja potrafię. Nawet nie najgorzej. – zauważył Adam, wchodząc do salonu. |
Bardzo emocjonująca scena, a do tego Adam, jak prawdziwy bohater pojawia się w odpowiedniej chwili.
Tak, jak już wcześniej napisałam odcinek bardzo mi się podobał. Trochę też mnie zaskoczył. Byłam pewna, że Marcus chciał porwać Annie. Czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|