|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:20, 16 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Nie mogłam spać, moja wena jednak spała Powstał więc ten oto krótki przerywnik, miłego czytania |
Senszen godzina wklejenia? Niepojęte....
senszen napisał: |
- Piękne! – zachwycił się Maurice. – Spojrzyjcie na ptaki niebieskie, iż nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien, a wżdy Ojciec wasz niebieski żywi je* – zacytował z namaszczeniem.
- Ale one są potrzebne. Tata mówi, że gdyby nie ptaki, to byłoby strasznie dużo komarów a pasikoniki wy wyjadły wszystkie rośliny. – Naughty odpowiedziała spokojnie, zaznaczając ołówkiem poszczególne piórka. |
Praktyczna jak tatuś
senszen napisał: |
- Ale przyznasz, że w tej turkusowej poświacie, błękicie piór, kryje się niezwykła lekkość bytu, nierealna wręcz, filuterna, figlarna… - |
Wyobrażam sobie, że tylko wysoka kultura osobista nie pozwala Naughty wyrazić dosadnie co myśli o wypowiedziach Maurice'a
senszen napisał: |
Z niechęcią pomyślał o tych ranczerach, na których twarzach z trudem doszukiwał się przebłysków inteligencji. Uciekł przed takimi ludźmi; a mógł im przecież wmówić wszystko. |
To po co uciekał?
senszen napisał: |
A tak… kogo miał się obawiać? Adam Cartwrigt wyglądał, jakby z bał się pobrudzić swoje nieskazitelnie czarne ubranie… chociaż kłam temu zadawały przykurzone buty. Hoss sprawiał wrażenie jakby nie potrafił zliczyć do dziesięciu, Josepha można było łatwo zdekoncentrować. Nikogo więcej tam nie było. Griff to tylko wyrośnięte dziecko a Canaday wzbudzał politowanie swoim idiotycznym, wiecznym uśmiechem. |
W sumie prawie Marcusowi wyszło
senszen napisał: |
- Moja śliczna Agnes…Moja rudowłosa, ognista, piękna… Moja owieczka…- jęknął Jon. – Ale nie oświadczę się jej więcej niż piętnaście razy… |
Niechże kobieta się ulituje nad chłopem ileż można?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 20:21, 16 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 20:38, 16 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
ADA
Cytat: | Mam nadzieję, że dopadnie go karząca ręka sprawiedliwości |
najprawdopodobniej trafi na rękę sprawiedliwośći
Aga
Cytat: | Wyobrażam sobie, że tylko wysoka kultura osobista nie pozwala Naughty wyrazić dosadnie co myśli o wypowiedziach Maurice'a |
Ale oni się lubią Zresztą Naughty jest za mała na takie zachowanie.
Cytat: | Niechże kobieta się ulituje nad chłopem. ileż można? |
do skutku To, że poczuła kiedyś chęć zaobrączkowania nie znaczy, że ma się obrączkować z każdym.
Cieszę się, że wam się spodobał I dziękuję za wasze komentarze
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 20:41, 16 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:41, 16 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: |
Aga
Cytat: | Wyobrażam sobie, że tylko wysoka kultura osobista nie pozwala Naughty wyrazić dosadnie co myśli o wypowiedziach Maurice'a |
Ale oni się lubią m się spodobał I dziękuję za wasze komentarze |
Wierzę...wyobrażam sobie jednak z jaką pobłażliwością ona na niego patrzy...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 20:42, 16 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:23, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | senszen napisał: |
Aga
Cytat: | Wyobrażam sobie, że tylko wysoka kultura osobista nie pozwala Naughty wyrazić dosadnie co myśli o wypowiedziach Maurice'a |
Ale oni się lubią m się spodobał I dziękuję za wasze komentarze |
Wierzę...wyobrażam sobie jednak z jaką pobłażliwością ona na niego patrzy... |
Jednak nie na wszystko należy przymknąć oko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:24, 21 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Aga, ciekawa jestem, czy będziesz rzucała monetą
**********************
Mężczyzna ściągnął z głowy zakurzony kapelusz, przeczesał dłonią lekko posiwiałe włosy i najciszej jak umiał otworzył tylne drzwi. W sieni było cicho, pusto. Otworzył sobie drzwi spiżarni i rozejrzała się po półkach. Oczy mu się uśmiechnęły na widok placka. Wziął do ręki blaszkę i przeszedł do kuchni.
Zatrzymał się na progu i zamrugał kilka razy powiekami.
- Alice, dlaczego nie śpisz? – zapytał słabo.
Alice spojrzała na niego trochę podejrzliwie ale wstała od stołu i wyjęła z szafki dwa talerze i dwie szklanki.
- W sumie, też bym chętnie coś zjadła. – przyznała spokojnie.
- Dlaczego nie śpisz kochanie? – ponownie zapytał Joe, siadając przy kuchennym stole.
- Obudził mnie ból głowy, zauważyłam, że łóżko jest puste… i jakoś już nie mogłam zasnąć. – spojrzała na niego z lekkim wyrzutem.
- Nie chciałem cię budzić…
- A dlaczego wieczorem nie powiedziałeś, że gdzieś wychodzisz? I gdzie ty w ogóle wychodzisz? Wróciliście ledwie wczoraj, zmęczenie, zdenerwowani…
- Dalej go szukamy. – wtrącił Joe.
- A musicie to robić po nocy? – z żalem w głosie zapytała Alice. – Nocą macie odpoczywać… Albo rozmawiać z żonami. – zaczerwieniła się lekko.
Joe uśmiechnął się szeroko.
- Chętnie porozmawiam z żoną. Zwłaszcza swoją.
- A dlaczego jeździcie nocą? – wróciła do tematu.
- Candy twierdzi, że nocą jest mu łatwiej wypatrzeć ślady. Albo woli w dzień zajmować się czymś innym.
- Rozmową z żoną… - bąknęła Alice. – naprawami w domu…
- Jutro nigdzie nie idziemy. Nic nie robimy… - Joe złapał ja za dłoń. – Zajmę się wszystkim. Mogę nawet w końcu wyheblować stół w kuchni. – przeciągnął palcami po śladach zostawionych na rancie mebla przez pierwsze zęby bliźniaków.
- Ząbkowali tylko, zostaw to, to urocze. – Alice uśmiechnęła się prosząco.
- Jak sobie życzysz. – Joe ziewnął szeroko.
- Chyba zrezygnujemy z placka i zdrzemniemy się jeszcze ze dwie godziny. – Alice zauważyła trzeźwo i potargała mężowi włosy.
- Co sobie tylko życzysz. – sennie zgodził się Joe wstając od stołu.
******************
India siedziała na różowym kocu, trzymając na podołku mały talerzyk z plasterkami jabłka. Cookie chodziła wesoło, dookoła niej, oddalając się od matki na dwie, najwyżej cztery stopy. Ale nigdy nie dalej niż sięgały brzegi koca, wyraźnie odcinającego się od zielonkawo- żółtej trawy. W rączce trzymała kawałek jabłka, ale bardziej zainteresowana była światem rozciągającym się poza różowymi granicami. Szczególnie interesował ja bluszcz mieniący się czerwienią, karminem i ciemną zielenią, szeroko rozrosły na szarej ścianie domku. Jednocześnie jej uwagę przykuwały małe żółte astry wyrastające z trawy przy brzegach jej bezpiecznego, różowego świata.
Candy siedział niedaleko, naprawiając stylisko łopaty. Zerkał co pewien czas na Indię. Wyglądała na zmęczoną, dalej miała sińce pod oczami i schudła nawet. Ostatnio łatwo się męczyła.
Ale śmiała się wesoło. Delikatny, ciepły wiatr rozwiewał długie wstążki na których zawiesiła błyszczący wisiorek, jej krótkie włosy, które co chwila odgarniała z twarzy.
Candy uśmiechnął się rozbawiony. Już nawet się przyzwyczaił do zmiany w jej wyglądzie. Najbardziej niepocieszona była ich córeczka, która uwielbiała się bawić warkoczem matki. W związku z tym, India zawsze starała się mieć przy sobie coś powiewnego, długiego, żeby zrekompensować dziewczynce utratę jej ulubionej zabawki.
Nie było w tym dniu pozornie nic szczególnego. India bawiła się z July, jak każdego dnia. On miał zamiar jeszcze dzisiaj oczyścić dno sadzawki, którego to zajęcia nie cierpiał. W oddali słychać było stukanie dzięcioła, szum drzew nad ich głowami. Po niebieskim niebie przepływały białe strzępy chmur. Tego dnia nawet pajęczyna rozpostarta między palikami balustrady była ładna; delikatna, przejrzysta, misternie upleciona, ozdobiona pojedynczymi, błyszczącymi kropelkami wody.
************************
Annie Nightingale siedziała na ganku Ponderosy i pochylała się pilnie nad swoją robótką. Ben Cartwright był na tyle uprzejmy, że pozwolił jej zostać kilka dni. Zastanawiała się intensywnie nad swoim życiem, przyszłością. Od roku, od kiedy poznała Marcusa, przyszłość nie kryła się przed nią; wszystko było jasne i proste. Miała mieć swój własny, mały, szary domek z żółtymi zasłonkami. Kochającego męża u boku, maleństwo w ramionach.
Żal chwycił ją za gardło i poczuła łzy pod powiekami. Zamrugała szybko, ale nie mogła już przestać.
Wpatrywał się w nią z taką intensywnością, prawił jej komplementy, porównywał ją do blasku słońca. Ufała mu bezgranicznie, wierząc, że będzie z nim bezpieczna.
Teraz jej przyszłość była ponura, niepewna. Nie miała pojęcia, co ma ze sobą zrobić. Za kilka dni, o ile Rada Szkoły na to pozwoli, wróci do pracy. A potem?
Wpatrzyła się uważnie w delikatny haft na batystowej chusteczce. To miała być część jej wyprawy ślubnej.
- Rzadko kto ma szczęście widzieć przed sobą jasną drogę promyczku słoneczny.
Drgnęła i spojrzała okrągłymi oczyma na niepozornego mężczyznę.
- My się chyba nie znamy? - zapytała niepewnie.
- Maurice Schwartz. – Skłonił się uprzejmie mężczyzna. – Chciałem jedynie powiedzieć, że niewiele osób widzi przed sobą jasną przyszłość.
- Ale…- zająknęła się.
- Założyłem, że w świetle ostatnich wydarzeń, czujesz się niepewnie, słoneczna istotko. Straciłaś swój bezpieczny świat – a takie gwałtowne zetknięcie z rzeczywistością bywa bolesne.
Annie zarumieniła się mocno.
- Masz wyrazistą twarz. – mężczyzna wesoło zauważył. – I możesz mi tylko na słowo uwierzyć, że świat, choć brutalny, brudny i okrutny, jest na swój sposób najbardziej harmonijną, piękną rzeczą, z jaką mamy do czynienia. Nawet jeżeli przyszłość wydaje się być niepewna, każdego dnia można znaleźć coś, dzięki czemu…
- Carpe diem* – zauważyła złośliwie Annie.
- Ze złośliwością ci nie jest do twarzy. – spokojnie odparł Maurice. – Mógłbym wiele ci opowiadać o czterech humorach płynących żyłami i tętnicami Matki Natury, o fluidach bijących z rozżarzonego jądra ziemi. Ale mogę też powiedzieć, że jeżeli nie widzi się sensu w przyszłości, trzeba znaleźć sens w każdym dniu.
- Spójrz dookoła siebie. Niby nic się nie dzieje. – łagodnie powiedział. – Niebo jest błękitne, trawa rośnie dookoła nas, w powietrzu unosi się piasek i kurz, bezlitośnie osiadający na skórze. Wiatr ma przyjemny ciepły zapach…
- Przepraszam, ale kim pan właściwie jest? – zapytała osłupiała dziewczyna.
- Maurice Schawrtz. Opiekuję się dziećmi pana Adama Cartwrighta.
Annie uniosła brwi w wyrazie zdumienia.
- Lubię to. – spokojnie przyznał. – Lubię kiedy się śmieją.
Zapadła chwila milczenia.
- Ciebie przeraża przyszłość, bo jej nie znasz. Mnie przeraża moja przeszłość, bo już jej nie zmienię. Dla tych dzieci jestem jedynie elementem ich teraźniejszości. O przyszłości jeszcze nie myślą, przeszłości mają zbyt niewiele. I spędzając z nimi czas, skupiam swoją myśl jedynie na dniu dzisiejszym.
Wstał nagle, ukłonił się jej uprzejmie – i poszedł.
Annie odłożyła robótkę na kolana, ręce się jej trzęsły.
Wiatr mocno dmuchnął jej ciepłym powiewem w kark, rozwiewając luźno podpięte włosy. Zdmuchnął leżący na stoliku bieżnik, który upadł na puste krzesło z wytartym czerwonym siedziskiem.
*chwytaj dzień
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:17, 21 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Prześliczny fragment przeczytałam jednym tchem. Jutro skomentuję obszerniej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 6:31, 22 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen nie muszę rzucać monetą, biorę Twoje, gdyż wieczorem jednakowoż przed zaśnięciem nie wytrzymałam i ...już wiem co w trawie piszczy ...tzn. u Mady
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 6:32, 22 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
to miłego czytania
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:59, 22 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Ach ten Maurice i jego kwiecista mowa. Nic dziwnego, że Annie go w pewnej chwili nie zrozumiała.
Czyli Markus nadal gdzieś krąży
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:56, 22 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Aga, ciekawa jestem, czy będziesz rzucała monetą |
Aga napisał: | Senszen nie muszę rzucać monetą, biorę Twoje, gdyż wieczorem jednakowoż przed zaśnięciem nie wytrzymałam i ...już wiem co w trawie piszczy ...tzn. u Mady |
Gdy to przeczytałam, zaczęłam się śmiać, ale tym razem dobrze się stało, bo nie było dylematu.
senszen napisał: | Mężczyzna ściągnął z głowy zakurzony kapelusz, przeczesał dłonią lekko posiwiałe włosy i najciszej jak umiał otworzył tylne drzwi. |
Joe i siwizna?
senszen napisał: | Oczy mu się uśmiechnęły na widok placka. Wziął do ręki blaszkę i przeszedł do kuchni.
Zatrzymał się na progu i zamrugał kilka razy powiekami.
- Alice, dlaczego nie śpisz? – zapytał słabo. |
Zaintrygowało mnie to określenie „słabo”. Dopytam więc - „słabo”, bo:
a) został przyłapany na wyjadaniu placka,
b) żona go zaskoczyła swym nagłym pojawieniem się,
c) miał coś na sumieniu,
d) wypił coś na wzmocnienie i nie chciał, żeby żona się dowiedziała,
e) był zmęczony i chciał mieć spokój,
f) uwielbiał Alice i zależało mu, aby się wyspała
senszen napisał: | - A musicie to robić po nocy? – z żalem w głosie zapytała Alice. – Nocą macie odpoczywać… Albo rozmawiać z żonami. – zaczerwieniła się lekko. |
O tak, z pewnością o … rozmowę jej chodzi.
senszen napisał: | - Co sobie tylko życzysz. – sennie zgodził się Joe wstając od stołu. |
Eeee, do niczego taki facet. Będzie spał, kiedy żona chętna do … rozmowy.
senszen napisał: | Annie Nightingale siedziała na ganku Ponderosy (…) Miała mieć swój własny, mały, szary domek z żółtymi zasłonkami. Kochającego męża u boku, maleństwo w ramionach.
Żal chwycił ją za gardło i poczuła łzy pod powiekami. Zamrugała szybko, ale nie mogła już przestać. |
Szkoda mi Annie. W końcu przecież znajdą Marcusa i … jej życie zmieni się jeszcze bardziej.
senszen napisał: | - Przepraszam, ale kim pan właściwie jest? – zapytała osłupiała dziewczyna.
- Maurice Schawrtz. Opiekuję się dziećmi pana Adama Cartwrighta. |
Nie dziwię się jej osłupieniu. Maurice tak działa na ludzi.
senszen napisał: | - Ciebie przeraża przyszłość, bo jej nie znasz. Mnie przeraża moja przeszłość, bo już jej nie zmienię. Dla tych dzieci jestem jedynie elementem ich teraźniejszości. O przyszłości jeszcze nie myślą, przeszłości mają zbyt niewiele. |
Świetnie powiedziane/napisane. Brzmi jak aforyzm.
Czekam na postęp w poszukiwaniach złoczyńcy. Już się cieszę na konfrontację.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:31, 22 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: |
- A musicie to robić po nocy? – z żalem w głosie zapytała Alice. – Nocą macie odpoczywać… Albo rozmawiać z żonami. – zaczerwieniła się lekko. | Świetny powód do pozostawania nocą w domu.
senszen napisał: | Mogę nawet w końcu wyheblować stół w kuchni. – przeciągnął palcami po śladach zostawionych na rancie mebla przez pierwsze zęby bliźniaków. |
Skąd Ty bierzesz te pomysły?
senszen napisał: |
India siedziała na różowym kocu, trzymając na podołku mały talerzyk z plasterkami jabłka. Cookie chodziła wesoło, dookoła niej, oddalając się od matki na dwie, najwyżej cztery stopy.(...) Jednocześnie jej uwagę przykuwały małe żółte astry wyrastające z trawy przy brzegach jej bezpiecznego, różowego świata. |
Cały ten fragment ciepły, czytałam z uśmiechem na ustach
senszen napisał: |
- My się chyba nie znamy? - zapytała niepewnie.
- Maurice Schwartz. – Skłonił się uprzejmie mężczyzna. – Chciałem jedynie powiedzieć, że niewiele osób widzi przed sobą jasną przyszłość.
- Ale…- zająknęła się.
- Założyłem, że w świetle ostatnich wydarzeń, czujesz się niepewnie, słoneczna istotko. Straciłaś swój bezpieczny świat – a takie gwałtowne zetknięcie z rzeczywistością bywa bolesne.
Annie zarumieniła się mocno.
- Masz wyrazistą twarz. – mężczyzna wesoło zauważył. – I możesz mi tylko na słowo uwierzyć, że świat, choć brutalny, brudny i okrutny, jest na swój sposób najbardziej harmonijną, piękną rzeczą, z jaką mamy do czynienia. Nawet jeżeli przyszłość wydaje się być niepewna, każdego dnia można znaleźć coś, dzięki czemu… |
Ten dialog rozłozył mnie na łopatki. Annie załamana, zdołowana a tu wyskakuje Maurice ze swoją kwiecistą mową...obłęd
senszen napisał: | - Spójrz dookoła siebie. Niby nic się nie dzieje. – łagodnie powiedział. – Niebo jest błękitne, trawa rośnie dookoła nas, w powietrzu unosi się piasek i kurz, bezlitośnie osiadający na skórze. Wiatr ma przyjemny ciepły zapach…
- Przepraszam, ale kim pan właściwie jest? – zapytała osłupiała dziewczyna. |
Maurice jest boski, brak mi słów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:43, 22 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | Zaintrygowało mnie to określenie „słabo”. Dopytam więc - „słabo”, bo:
a) został przyłapany na wyjadaniu placka,
b) żona go zaskoczyła swym nagłym pojawieniem się,
c) miał coś na sumieniu,
d) wypił coś na wzmocnienie i nie chciał, żeby żona się dowiedziała,
e) był zmęczony i chciał mieć spokój,
f) uwielbiał Alice i zależało mu, aby się wyspała |
Obstawiam "e" choć przychodzi mi rozwinięcie tego punktu był zmęczony, chciał mieć spokój i nie miał ochoty na "rozmowę"
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 19:45, 22 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:48, 22 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen napisał: | Oczy mu się uśmiechnęły na widok placka. Wziął do ręki blaszkę i przeszedł do kuchni.
Zatrzymał się na progu i zamrugał kilka razy powiekami.
- Alice, dlaczego nie śpisz? – zapytał słabo.
Alice spojrzała na niego trochę podejrzliwie ale wstała od stołu i wyjęła z szafki dwa talerze i dwie szklanki.
- W sumie, też bym chętnie coś zjadła. – przyznała spokojnie. |
Joe, jak zwykle bardzo łakomy. złapany na gorącym uczynku zaraz zaczął dopytywać się dlaczego żona nie śpi. Typowe zagranie kogoś, co ma coś na sumieniu , ale może się mylę.
Senszen napisał: | - Jutro nigdzie nie idziemy. Nic nie robimy… - Joe złapał ja za dłoń. – Zajmę się wszystkim. Mogę nawet w końcu wyheblować stół w kuchni. – przeciągnął palcami po śladach zostawionych na rancie mebla przez pierwsze zęby bliźniaków.
- Ząbkowali tylko, zostaw to, to urocze. – Alice uśmiechnęła się prosząco.
- Jak sobie życzysz. – Joe ziewnął szeroko.
- Chyba zrezygnujemy z placka i zdrzemniemy się jeszcze ze dwie godziny. – Alice zauważyła trzeźwo i potargała mężowi włosy.
- Co sobie tylko życzysz. – sennie zgodził się Joe wstając od stołu. |
Uroczy ten dialog małżonków i w przeciwieństwie do Mady uważam, że senność szybko przejdzie Małemu Joe.
Senszen napisał: | W rączce trzymała kawałek jabłka, ale bardziej zainteresowana była światem rozciągającym się poza różowymi granicami. Szczególnie interesował ja bluszcz mieniący się czerwienią, karminem i ciemną zielenią, szeroko rozrosły na szarej ścianie domku. Jednocześnie jej uwagę przykuwały małe żółte astry wyrastające z trawy przy brzegach jej bezpiecznego, różowego świata. |
Śliczny opis bluszczu, a mała Cookie słodka.
Senszen napisał: | Po niebieskim niebie przepływały białe strzępy chmur. Tego dnia nawet pajęczyna rozpostarta między palikami balustrady była ładna; delikatna, przejrzysta, misternie upleciona, ozdobiona pojedynczymi, błyszczącymi kropelkami wody.
|
Kolejny piękny opis. Tak pięknie, kolorowo i plastycznie może pisać tylko ktoś kto potrafi malować, a z tego co nam pokazałaś potrafisz to naprawdę robić.
Senszen napisał: | - Założyłem, że w świetle ostatnich wydarzeń, czujesz się niepewnie, słoneczna istotko. Straciłaś swój bezpieczny świat – a takie gwałtowne zetknięcie z rzeczywistością bywa bolesne. |
Moja ulubiona postać Annie bardzo mi żal. Uważam, że to nie koniec je przykrych przejść. Może Maurice jej pomoże ...
Senszen, jak już wspomniałam czytałam jednym tchem, z ogromną przyjemnością i nadzieją, że wkrótce wkleisz ciąg dalszy tego urokliwego opowiadania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 20:34, 22 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
ADA Cytat: | uważam, że senność szybko przejdzie Małemu Joe. |
to możliwe
Cytat: | Tak pięknie, kolorowo i plastycznie może pisać tylko ktoś kto potrafi malować, a z tego co nam pokazałaś potrafisz to naprawdę robić. |
bardzo dziękuję, sprawiłaś mi dużą przyjemność
Aga
Cytat: | Skąd Ty bierzesz te pomysły? |
akurat w tym konkretnym przypadku to wysłuchałam kilku opowieści o ząbkujących dzieciach. A tak na marginesie; jego synkowie to nie małe wilkołaki, te ślady są niezbyt widoczne. Bo napisałam to wczoraj, dzisiaj czytam... i stwierdziłam , że trochę przesadziłam
Cytat: | Annie załamana, zdołowana a tu wyskakuje Maurice ze swoją kwiecistą mową...obłęd |
i tak tego dnia Maurice wyrażał się stosunkowo... prosto
Mada
przecież on już w serialu zaczął bardzo siwieć
Mada, odpowiedź na twoje pytanie to coś pomiędzy a a b
Cytat: | Już się cieszę na konfrontację. |
a pomiędzy kim a kim? Kogo tam widzisz?
Bardzo wam dziękuję za przemiłe komentarze i ciekawe spostrzeżenia
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:40, 22 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Cytat: | Już się cieszę na konfrontację. |
a pomiędzy kim a kim? Kogo tam widzisz? |
Marcusa i Candy'ego. Adam też mógłby się pojawić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|