|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 23:39, 12 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Cóż... długo był samotny i ten... ekhm. przypadki chodzą po ludziach
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:49, 12 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Fakt, że im dłużej człowiek jest sam tym trudniej podjąć mu decyzję o zmianie stylu życia. A jeżeli jeszcze wychowuje dziecko, to sytuacja może naprawdę stać się patowa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 23:56, 12 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Sytuacja rzeczywiście jest nieco patowa. w zasadzie wybór kolejnej żony jest posunięciem rozsądnym. Na pewno w mieście jest kilka miłych kobiet, które by były chętne na założenie własnego ogniska domowego. Z drugiej jednak strony... nasi bohaterowie są rozbestwieni. Oni wybierają sercem, nie rozumem... a serce, jak wiadomo jest kapryśne i nie lubi działać na życzenie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 0:09, 13 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
A może gdyby jednak spróbował rozumem?..... nie to nie jest najlepszy pomysł
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 0:35, 13 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Niech i rozumem popróbuje. Byle tylko był to jego własny rozum
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:20, 13 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że Candy jednak stanie na wysokości zadania i będziemy mieć piękny opis ślubu z Cookie rozsypującą kwiatuszki
PS to nie próba nacisku to tylko marzenie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 17:30, 13 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Cookie może rozsypywać kwiatuszki. Nie ma sprawy, myślę, że byłaby ku temu chętna. Ale co ma z tym wszystkiego wspólnego - ślub?
Nic nie obiecuje i niczemu nie zaprzeczam Kto wie, może Candy się jeszcze zakocha... najlepsze romanse to te, które wychodzą wbrew woli piszącego. Są wtedy najbardziej wiarygodne
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:19, 13 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Cookie może rozsypywać kwiatuszki. Nie ma sprawy, myślę, że byłaby ku temu chętna. Ale co ma z tym wszystkiego wspólnego - ślub? |
Już wyjaśniam zawsze lepiej rozsypywać kwiatuszki z jakiejś okazji np. ślubu taty niż bez okazji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 20:57, 13 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Żartuje sobie tylko niewinnie Choć przyznaję, że nastawiona jestem mało ślubnie. Więc nie jestem pewna, czy tradycyjny ślub w kościele, wraz z całą oprawą rodzinną i kwiatkami jest możliwy Czas pokaże
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:52, 13 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Będę czekać na ciąg dalszy i pomysły Inspiration
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 22:09, 13 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
No, Inspiration już ma jeden pomysł. Złośliwa to istota, naprawdę... zaczynam się jej bać
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:13, 13 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Inspiration ma charakterek - nie ma dwóch zdań Tym bardziej jestem ciekawa, co jej przyjdzie do głowy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 2:16, 01 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Inspiration zaszalała. Jakkolwiek w tych czasach bicie dzieci nie było niczym nadzwyczajnym, to Inspiration twierdzi, że tak tego nie zostawi.
***
Cookie oderwała kawałek bułki i zjadła go małymi kęsami, bez apetytu. Bułka była smaczna, z orzeszkami i z makiem, ale nie miała apetytu. Położyła ją na kolanach i upiła mały łyk mleka. Przerwa w lekcjach miała się niedługo skończyć.
Cookie westchnęła ciężko. Tata wyjechał kilka dni temu, nagle, w pośpiechu. Wyglądał, jakby był bardzo zdenerwowany. I nie powiedział, kiedy wraca. Strasznie za nim tęskniła. Kiedyś jak wyjeżdżał, to zostawała z mamą, a i tak tęskniła. A teraz to już tęskniła całkowicie.
Gardło jej niebezpiecznie ścisnęło, popiła więc ostrożnie mlekiem. Nie chciała płakać tutaj, w szkole. Powoli wypuściła powietrze nosem i ostrożnie zatkała butelkę. Musiała ją gdzieś schować, żeby się nie zepsuło, tak jak to się zdarzyło już kilku osobom.
Cookie delikatnie zsunęła się z ławki, ledwo napoczętą bułeczkę wcisnęła w kieszeń fartucha. O ile dobrze pamiętała, za szkołą, w cieniu, była mała, świeżo założona rabatka kwiatowa.
Rabatka, owszem, była. Obcasem buta, uważając, by się nie pobrudzić, wykopała małą dziurkę w skopanej ziemi. Potem wbiła tam butelkę z mlekiem. Uśmiechnęła się pod nosem. Butelka ta wyglądała jak bardzo dziwna cebula. Mógłby z niej wyrosnąć naprawdę wielki kwiat. W kształcie krowiego pyszczka, najlepiej jeszcze w plamki, biało-czarny.
Nieśmiało się uśmiechnęła i z wyczuciem zerwała rumianek samotnie rosnący przy trawniku. Schowała go do kieszeni i wtedy się zorientowała, że ucichły już głosy osób z klasy. Struchlała i wyskoczyła zza rogu. Koledzy i koleżanki ustawiali się w parach, i szczęśliwie, dopiero wchodzili do szkoły. Dobiegła do nich i w pośpiechu obejrzała się jeszcze, czy ziemia nie zostawiła śladów na ubraniu. W lekkim popłochu wytarła pośpiesznie o resztki zardzewiałego rydla błoto z butów i w, końcu, znalazła się w klasie. Dzisiaj Cartwrightów nie było, więc siedziała sama.
Korzystając z trwającego lekkiego zamieszania, wyciągnęła z pulpitu swój ulubiony zeszyt z niebieską aksamitną okładką i włożyła doń zerwany wcześniej kwiatek. Między kartkami, trochę już pomiętymi, miała całkiem dużo takich znalezisk. Kwiatki, listki o ciekawym kształcie. Miała zamiar kiedyś poprosić Naughty, by ta, pomogła jej je nazwać. I podpisać.
Cookie zerknęła niespokojnie w stronę nauczycielki. Panna Blaze od rana miała zły nastrój. Łatwo wpadała w złość i była bardzo nieprzyjemna. Co prawda nigdy nie była szczególnie miła, ale czasem chociaż się starała. Dzisiaj nie miała na to ochoty. Kazała starszym dzieciom czytać na głos fragmenty książki, wszyscy mieli słuchać. Było to dosyć trudne, książka była nudna. Nawet wyglądała brzydko – oprawiona w brunatne, postrzępione płótno.
Pan Cartwright mówił kiedyś, że książek nie należy oceniać po okładce, ale w Ponderosie było mnóstwo książek, w różnych kolorach. W domu było mniej książek, ale kilka z nich miało kolorowe strony i śliczne ilustracje.
Dziewczynka zamknęła zeszyt i wsunęła go do ławki, starając się nie zrobić przy tym hałasu. Usiadła prosto i zrobiła skupioną minę. Teraz czytała Una. Jednostajnym tonem, dziwnym głosem. Cookie powstrzymała westchnienie. Szkoła była nudna. I niewygodna, biorąc pod uwagę fartuszki i ławki. Obiecała tacie, że będzie tu przychodzić – bo skoro musi, to musi. Ale po co jej to… Jakoś nie miała wrażenia, że taka Naughty jest mądrzejsza gdy wychodzi ze szkoły. Ona była mądra już u wejścia.
Książkę przejął Ben Unday a Una opadła radośnie na ławkę. Pewnie była zadowolona, że to już koniec – Una na ogół mówiła cicho i unikała rozmów z wieloma osobami. Ben Unday natomiast nie znosił czytania – czytał rozrywając słowa i ciężko było go zrozumieć.
Cookie przesunęła się nieznacznie w prawo i w lewo, próbując uwolnić spódniczkę, która się jej niewygodnie zagięła. Nie była w stanie tego pojąć – na drzewie, na szorstkim konarze, była w stanie wysiedzieć kilka godzin. Praktycznie bez ruchu, wsłuchana jedynie w powietrze. W klasie natomiast, prawie natychmiast jak tylko usiadła, to miała ochotę zacząć gwizdać. Spać. Kręcić się. Żeby chociaż mogła rysować albo inaczej usiąść – ale panna Blaze wymagała od nich, by siedzieli prosto i zajmowali się jedynie tematem zajęć. Czyli nie mogła rysować. W szkole się najwidoczniej nie rysuje.
Panna Blaze siedziała, w dalszym ciągu mocno wyprostowana. Ben dalej rwał słowa. W klasie brzęczały muchy, słońce lepkim blaskiem zalewało ławki. I tak samo pewnie będzie jutro. Cookie przełknęła ślinę. I pojutrze. I przez następne niezliczone jeszcze dni, kiedy będzie musiała przychodzić do szkoły.
Dziewczynka splotła dłonie na podołku, najmocniej jak umiała. I spojrzała na pannę Blaze. Znudzoną, zmęczoną, usztywnioną. Jej to też dotyczyło. Musiała tu siedzieć i słuchać ich, uczniów, rwących słowa, drapiących się i smarczących. Cookie poczuła jak zalewa ją fala współczucia, dla panny Blaze właśnie. Która zmuszona była tu siedzieć. I nie było jej tu dobrze… podobnie zresztą jak mamusi. Tylko tata się zaopiekował mamą… a panna Blaze chyba nie miała nikogo, kto by się nią zaopiekował.
Cookie zamrugała gwałtownie, bo poczuła, że myśli jej się rozbiegają. Książkę przejął teraz Ken Tyler. Czytał strasznie szybko, nieporządnie, wszystko zlewało mu się w jedno, przydługie słowo. Dobrą tego stroną było to, że książka się już kończyła.
Ken w końcu wykrztusił z siebie zlepek dźwięków, przypominający „tojużkoniec” i wziął głęboki oddech. Klasa rozprężyła się widocznie.
Panna Blaze wstała, wzięła od Kena książkę i, z namysłem, odłożyła ja na biurko. Do ręki wzięła natomiast wierzbową gałązkę, której pełny wazon stał od kilku dni na parapecie.
Klasa milczała, w ciszy więc słychać było wyraźnie stukot obcasów i szelest długiej spódnicy.
- Canaday – panna Blaze stanęła przed Cookie i patrzyła na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Cookie nieśmiało uśmiechnęła się i podniosła oczy w niemym pytaniu.
- Czy wiesz, gdzie jest Hindukusz*?
Cookie otworzyła nieco szerzej oczy, zdziwiona. Tego, była pewna, nikt jej nigdy nie powiedział. Pokręciła głową i w następnej chwili, instynktownie zabrała rękę, pisnąwszy cicho z bólu. Gałązka zostawiła na jej ramieniu wyraźny, czerwony ślad.
- Połóż rękę na blacie – surowo napomniała ją nauczycielka. – I masz odpowiadać słowami, zrozumiano?
- Tak – szepnęła Cookie. Wpatrywała się w nauczycielkę pociemniałymi oczami, nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje.
- Czy wiesz, co się dzieje w Hindukuszu?
- Nnnie…
- Dzieci, małe dzieci, mniejsze niż ty, przymierają tam głodem. Muszą pracować, nie mogą chodzić do szkoły – panna Blaze oparła dłoń na biodrze i wyprostowała się. – Dokucza im słońce i upały. Chodzą w brudnych ubraniach.
Cookie poczuła, że gardło ściska się jej coraz bardziej. Ramię piekło, tych tajemniczych dzieci jednak żałowała coraz bardziej.
- Ale, mimo wszystko, mimo tych problemów, starają się one pomagać innym. Pomagać swoim rodzicom. Być dobrymi prezbiterianami**.
- Ale…
Gałązka wylądowała raz jeszcze na jej ramieniu.
- Nie odzywaj się nie pytana. Chciałam ci udowodnić, jak płytkim, samolubnym i niewdzięcznym dzieckiem jesteś.
Cookie otworzyła usta – i nie była w stanie z zaciśniętego gardła wycisnąć słowa.
- Wyrzuciłaś jedzenie, które ci dano. Widziałam jak szłaś do ogrodu a teraz widzę, że ziemia jest rozkopana. Nie tylko zmarnowałaś jedzenie, to jeszcze zbeształaś chleb. Jesteś złym, nieposłusznym dzieckiem. Połóż rękę na stole. Nie tak – poirytowała się panna Blaze i rozłożyła dłoń July. Uderzyła witką raz, drugi i kolejny.
Dziewczynka siedziała nieruchomo, całą swoją siłą woli powstrzymując odruch zabrania dłoni. Piekło ją coraz bardziej, nie tylko dłoń, ale i w brzuszku. I w nogach. Tak, jakby rzeczywiście wstąpiła na drogę grzechu, o której ostatnio słyszała. Nie tylko wstąpiła, ale jakby w niej się kąpała.
Pani Blaze wyprostowała się w końcu.
- A teraz napiszesz mi pięćdziesiąt razy: „jestem nieposłusznym dzieckiem”.
Cookie zerknęła na obolałą rękę, na której wyraźnie odznaczały się brunatne i czerwone pręgi. Gdzieniegdzie przykleiły się fragmenty porwanych, zielonych liści.
- Dobrze, proszę pani – wykrztusiła z wysiłkiem.
Panna Blaze odwróciła się, zamaszyście rzuciła zużytą gałązką do kosza i wzięła z półki inną książkę. Jeszcze grubszą, oprawioną w płótno o brzydkiej, szarawej barwie.
Monotonny ciąg słów popłynął. Cookie powoli ułożyła przed sobą tabliczkę i rysik. Obolałą rękę położyła pod ławką, na kolanach. Zaczerpnęła powietrza głęboko, kilka razy.
Tabliczka jawiła się jej jako lekko rozmazana, czarno-siwa plama.
Potarła oczy i podniosła wzrok, by spojrzeć na abecadło rozpisane nad tablicą. Powoli zaczęła kopiować litery, starając się złożyć je w żądane słowa.
***
* łańcuch górski w środkowej części Azji mieszczący się w północno-zachodnim Pakistanie oraz centralnym i wschodnim Afganistanie.
**Jak więc widać wywód ten jest zaprawiony dużą dozą fantazji
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 2:20, 01 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:54, 01 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Senszen, bardzo ucieszyłam się, gdy rano znalazłam kolejny odcinek „Rumianku”. Historia Cookie naprawdę mnie zmroziła. Inspiration zaszalała, ale to dobrze. Nie zawsze przecież musi być słodko i radośnie. Już sam opis tęskniącej Cookie jest wzruszający. Widać, jak bardzo związana jest z ojcem. A słowa:
Cytat: | Tata wyjechał kilka dni temu, nagle, w pośpiechu. Wyglądał, jakby był bardzo zdenerwowany. I nie powiedział, kiedy wraca. Strasznie za nim tęskniła. Kiedyś jak wyjeżdżał, to zostawała z mamą, a i tak tęskniła. A teraz to już tęskniła całkowicie. |
dobrze to ilustrują, ale i wzbudzają niepokój. Co takiego stało się, że Candy musiał tak nagle wyjechać? To intrygujące i niepokojące. Nie chcę nawet myśleć, co może z tego wyniknąć!
Cytat: | Szkoła była nudna. I niewygodna, biorąc pod uwagę fartuszki i ławki. Obiecała tacie, że będzie tu przychodzić – bo skoro musi, to musi. |
Cookie wyraźnie nie przepada za szkołą, ale obietnica złożona ojcu – rzecz święta. Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że Cookie to niesamowicie wrażliwa i mądra dziewczynka. Każdą rzecz lub sytuację odbiera bardzo mocno i osobiście. To, że tak wcześnie straciła matkę też nie ułatwia jej sytuacji (Senszen, tak nawiasem mówiąc nadal nie mogę pogodzić się z tym, że uśmierciłaś Indię).
Osobnym tematem jest nauczycielka. Panna Blaze zachowała się skandalicznie i niewybaczalnie mszcząc się za swoje życiowe niepowodzenia i frustracje na Cookie. Bicie dziecka, w każdym normalnym człowieku powinno wywoływać ostry sprzeciw. Że tak nie jest wiemy i dziś. Zbyt często zamykamy oczy udając, że nic się nie stało. Mam nadzieję, że tak jak wspomniałaś na wstępie Inspiration nie pozostawi tego ot tak i panna Blaze przekona się, co znaczy upokorzenie, bo przecież oprócz kary cielesnej doszło ze strony nauczycielki do czegoś jeszcze gorszego, czym jest właśnie poniżenie dziecka na oczach innych dzieci.
Panna Blaze powinna stracić pracę. Jednakże biorąc pod uwagę XIX-wieczne realia, to pewnie nadal będzie pracować. Przecież nic takiego się nie stało. Witki nacięte, to trzeba z nich zrobić użytek. Ówczesne metody wychowawcze można zamknąć w powiedzeniu: lepsze bite niż zdechłe.
Senszen, ten fragment, aczkolwiek smutny, bo poruszający temat przemocy dorosłego w stosunku do dziecka napisałaś z ogromnym wyczuciem. Dzięki temu możemy dowiedzieć się, co czuła Cookie i jak bardzo była osamotniona (zwłaszcza, że akurat tego dnia nie było w szkole jej przyjaciół). Chciałoby się natychmiast pocieszyć Cookie i powiedzieć jej, że nie wszyscy dorośli są źli.
Brawo, Senszen.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 19:21, 01 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 13:14, 01 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
ADA, bardzo dziękuję za obszerny komentarz Następny odcinek mam już prawie obmyślony - muszę kilka rzeczy w nim dopracować, by był nieco bardziej yhm... prawdopodobny. No i muszę dokładniej zapoznać się z historią Griffa.
Co do fragmentu - przyznaję, że samo pisanie budziło we mnie sprzeciw. Co więcej, na samą myśl, że nauczycielka mogłaby użyć drewnianej linijki (w sumie bardziej prawdopodobnej niż witki wierzbowe) poczułam przerażenie. Jednak, tak jak piszesz, realia XIX wieku na pewno były inne niż dzisiejsze więc i reakcje mogą być inne, niż byśmy oczekiwały. Inspiration zapewnia jednak, że ktoś do pocieszenia Cookie na pewno się znajdzie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|