|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 18:12, 08 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Opowiadanie rozwija sie w szalonym tempie...
***
Adam odchylił lekko kapelusz do tyłu i ocenił efekt – nowe, jasne, sosnowe deski wyraźnie odcinały się starszych, pożółkłych od słońca i poszarzałych od kurzu. Pokręcił rozbawiony głową i założył ręce na piersi. Przeniósł ciężar ciała na prawą nogę i spojrzał na naprawioną huśtawkę z ukosa. Uśmiechnął się kątem ust, jakby przypomniał sobie coś zabawnego i przyklęknął przy skrzynce z narzędziami. Chwilę szperał w niej w poszukiwaniu gwoździ aż w końcu przymknął oczy, wystawiając twarz na delikatny powiew ciepłego wiatru pachnącego intensywnie rozgrzanymi roślinami. Trawa dookoła domu, deptana niemiłosiernie przez cały dzień, rozsiewała teraz piękny zapach. Mężczyzna cicho zagwizdał, początkowo tylko kilka czystych tonów – potem sklarowały się one w wyraźną melodię.
Słońce świeciło łagodniej, wiatr delikatnie ochładzał jego szyję i kark. Gwizdał dalej, momentami podśpiewując pojedyncze słowa. Usłyszał obok siebie cichy szelest i uchylił ostrożnie jedno oko – mignął mu znajomy zielony materiał. Zamknął wiec oko a na jego twarz wypłynął nieco szerszy uśmiech, nawet melodia, którą śpiewał zdawała się być weselsza, bardziej beztroska. Umilkł, żeby zaczerpnąć tchu i spojrzał spod opuszczonych powiek na Marie. Siedziała na huśtawce, kołysząc się lekko. Na jej twarzy błąkał się tajemniczy półuśmiech a rozbawione oczy utkwiła w ozdobnej gałce przy siedzisku huśtawki.
Adam przysiadł na deskach ganku. Marie kołysała się dalej.
- Mam prośbę – powiedziała po chwili Marie.
- Słucham? – niedbale rzucił Adam i podniósł figlarnie brew.
- Naughty mnie poprosiła – uzupełniła Marie.
- Tym bardziej słucham – Adam uśmiechnął się nieco szerzej i zmrużył lekko oczy, jakby raziło go słońce.
- Otóż… - Marie uśmiechnęła się ciepło – Naughty jak sama stwierdziła, jest już całkowicie zdrowa a dookoła, pozwolę sobie zacytować… „ wibrują w powietrzu kolory lata, purpura zawieszona między delikatnymi, szarymi nitkami pajęczyn rozszczepia się w zimnych kroplach rosy, światło, padając na trawę nadając zielonożółtym źdźbłom magiczny wymiar, jakiego…” – Marie wzięła głęboki oddech i zamrugała lekko rzęsami. Adam roześmiał się, jednym krokiem przyskoczył na huśtawkę i objął żonę w talii.
- Zapisała mi to na karteczce – przyznała Marie z wesołymi iskierkami w oczach. – A wracając do tematu…
- Nie musisz się śpieszyć – Adam przysunął się bliżej, zanurzając twarz w jej rozpuszczonych włosach.
- Och, nikt nie powiedział przecież, że od razu pójdę jak tylko powiem to, co mam do powiedzenia… zawsze możemy przedyskutować sprawę nowych firanek do pokoju Naughty…
Adam cicho jęknął.
-… czy nowej sukienki dla Naughty… - ciągnęła beznamiętnie Marie. – W każdym razie za trzy tygodnie Ojciec urządza uroczystą kolacje z okazji wyjazdu Twojego kuzyna…
- I podejrzewam, ze panna też coś kombinuje w związku z tym? – Adam przegryzł rozbawiony wargi.
- Chciałaby potańczyć, w końcu ostatnia potańcówka jej umknęła… - Marie obróciła się twarzą do Adama i zajrzała mu głęboko w oczy.
- Z tego co pamiętam to ma być kolacja, nie potańcówka – zauważył trzeźwo mężczyzna.
- Ostatnich kilka tygodni… to był nerwowy okres. Przyda nam się nieco zabawy… muzyki… - Marie patrzyła Adamowi głęboko w oczy.
- Ale dlaczego ja mam się na to godzić? – Adam zamrugał powiekami, lekko zbity z tropu. – To raczej byście musiały przekonać ojca… Pewnie już to zrobiłyście? – zauważył po chwili.
Marie uśmiechnęła się skromnie.
- W porządku – skapitulował Adam. – Nie uważam, żeby to był dobry moment, mamy dużo pracy, dalej nie wiemy czy nie czekają nas dalsze problemy… ale zgoda. – westchnął ciężko.
- I w związku z tym… Naughty by chciała pojechać do miasta po kilka drobiazgów.
- I to jest sedno sprawy? – Adam podniósł powątpiewająco brwi.
- Pojadę z nią jutro do Carson City, jak tylko odwiedzimy Alice. I bliźnięta. – Twarz Marie rozświetliła się w uśmiechu. – Są takie urocze…
- Zdecydowali się na imiona? Czy jeszcze dalej szukają?
- Dalej szukają… podejrzewam, że z każdym kolejnym dzieckiem jest coraz trudniej. Czyli możemy jechać? – raptownie zmieniła temat.
Adam westchnął ciężko i kiwnął głową.
- Ale ktoś ma z wami jechać – zastrzegł surowo. – Jon, Griff… ktokolwiek. Ja jutro rano jadę z Candy’m i z Hossem do Clearlake. Macie być ostrożne.
***
Candy pogwizdywał cicho, melodyjnie. Słońce powoli zachodziło, różowym płaszczem zalegając na tafli jeziora. Mężczyzna przyklęknął na jedno kolana i zaczął szperać w skrzynce z narzędziami. Po chwili jego gwizdanie stało się nieco głośniejsze – oparł ręką na kolanie, przerwał szukanie i rozejrzał się dookoła z radością w oczach. Świeże deski ścian bielały pogodnie pośród zieleni otaczającej domek. Woda cicho szemrała, drobne fale na jej powierzchni połyskiwały zielenią i różem, rozlewały się złotem.
Zaczerpnął głęboko powietrza. Czuł się lekko, czuł się dobrze. Kiedy tu był, kiedy patrzył na to, co go otacza – miał wrażenie, że większość rzeczy, które w życiu go spotkało było jedynie koszmarnym snem, potwornie długim, irytująco realnym… ale snem. Wspomnienia czasem jeszcze powracały – wojna najczęściej. Ale jakkolwiek straszne i krwawe były to sny – kiedy się budził…
Potrząsnął głową i przetarł oczy dłonią.
Bywało czasem, że budził się i do znudzenia powtarzał sobie, ze się obudził. Że wszystko to, co jest dookoła – jest prawdziwe. Że tak jak prawdziwe było trzeszczące łózko czy ból zmęczonych mięśni – tak prawdziwy jest zapach rumianku i wanilii, ciepłego mleka. Ciepła, lekko szorstka pościel.
Miękki materiał na ciepłych ramionach, które właśnie go obejmowały.
- Czemu przestałeś gwizdać? – szepnęła mu do ucha.
- Nie wiedziałem, że mnie słuchasz – odwrócił się do niej i szeroko uśmiechnął. Spojrzała na niego i lekko zmrużyła oczy.
- Ostatnim razem uśmiechałeś się tak witając w niedzielę panią Quintal – zauważyła.
- To znaczy?
- To znaczy, ze nie miałeś ochoty się uśmiechać, ale uważałeś, ze powinieneś – wyjaśniła spokojnie.
Przewrócił oczyma i pokręcił głową.
- Jak ja lubię jak tłumaczysz mi świat.
- Ależ proszę, wiesz, ze nauczanie to moja pasja – India uśmiechnęła się kpiąco i pocałowała go w nos. Przytuliła się do niego na dłuższą chwilę, splatając swoją dłoń z jego.
- Musisz jechać do Clearlake? – szepnęła cicho.
- A coś się dzieje?
- Po prostu… ostatnio mam wrażenie, ze nie jesteś do końca zdrowy – zmieszała się i natychmiast jej szyja zaczęła się czerwienić.
- Nic mi nie jest – zaprotestował gwałtownie. –Nic mi nie jest, naprawdę – powtórzył nieco spokojniej.
- Gorzej śpisz?
- Wszystko jest w porządku – powtórzył. – Nie martw się, wrócimy za kilka dni.
India wyprostowała się i przygładziła nico rozwichrzone włosy. Spojrzał na jej lekko skrzywione usta i parsknął śmiechem.
- Mam wrażenie, ze irytująco często powtarzamy sobie, ze mamy się o siebie nie martwić – zauważyła kobieta.
- Widać to lubimy – parsknął śmiechem. – Powinienem skończyć dzisiaj zbijać pergolę… - spojrzał na deski z gwałtownie słabnącym zainteresowaniem.
- Och… i tak sadzonki przyjdą dopiero za pewien czas. To może zaczekać.
India usiadła na deskach i poprawiła materiał spódnicy. Wzięła do ręki rąbek i przyjrzała mu się krytycznie.
- Chyba uszyję sobie nową sukienkę. – Stwierdziła po dłuższej chwili milczenia.
- A… dlaczego mi o tym mówisz? – zainteresował się, rozbawiony.
-No… poprzednią mi podarłeś… więc może lepiej zapytam co ci się w niej nie podobało…
- Te plamy z krwi wyglądały jakoś nieestetycznie – cierpko zauważył.
-Przecież to by się sprało – zauważyła praktycznie.
- Albo przykryło wstążeczką – mruknął pod nosem.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Za dużo czasu spędzamy na martwieniu się o siebie nawzajem – stwierdziła po chwili. – A ja najwidoczniej muszę sobie kupić taką sukienkę, na której nie będzie widać plam z krwi. - Podniosła jasne brwi i spojrzała na niego znacząco.
Zacisnął zęby i nic nie powiedział. Nie doczekawszy się odpowiedzi India westchnęła, podniosła się i otrzepała spódnice z trocin. Wrzucił młotek do skrzynki i też wstał.
Podeszła do niego i otrzepała jego koszule. Położyła mu rękę na policzku i spojrzała w oczy.
- To był żart. Kiedyś się tak o siebie nie martwiliśmy – zauważyła.
- Bo się nie znaliśmy? – zaryzykował. –Nigdy nie przepuszczałem, że kobieta może na siebie ściągać tyle kłopotów.
Usta jej drgnęły a oczy pojaśniały w uśmiechu.
- Przynajmniej się nie nudzisz – wyjaśniła. – Są różne metody na utrzymanie męża przy sobie. Z drugiej strony ten, jak sądzę… już ci się nieco znudził… to teraz spróbuję innego.
Uśmiechnął się do niej.
- To będzie miła odmiana, zapewniam – pocałowała go mocno. – A zaczniemy od tego, ze pojedziesz do Clearlake… i ty nie będziesz się martwił o mnie a ja o ciebie. Tylko będziemy do siebie tęsknić.
- Jak sobie pani życzy – uśmiechnął się szerzej i pocałował ją energicznie. – Zapowiada się ciekawy tydzień. Bez zmartwień…Jak ja to wytrzymam?
- Niezwykła odmiana, czyż nie? – zakpiła wesoło.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:43, 08 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Opowiadanie rozwija sie w szalonym tempie... |
Popatrz, popatrz …
senszen napisał: | Adam odchylił lekko kapelusz do tyłu i ocenił efekt – nowe, jasne, sosnowe deski wyraźnie odcinały się starszych |
Myślałam, że przegląda się w lustrze, a on przygląda się deskom.
senszen napisał: | Mężczyzna cicho zagwizdał, początkowo tylko kilka czystych tonów – potem sklarowały się one w wyraźną melodię. |
Ma dobry humor, jak mniemam.
senszen napisał: | Marie uśmiechnęła się ciepło – Naughty jak sama stwierdziła, jest już całkowicie zdrowa a dookoła, pozwolę sobie zacytować… „ wibrują w powietrzu kolory lata, purpura zawieszona między delikatnymi, szarymi nitkami pajęczyn rozszczepia się w zimnych kroplach rosy, światło, padając na trawę nadając zielonożółtym źdźbłom magiczny wymiar, jakiego…” |
Marie ma dobrą pamięć. Pozazdrościć.
senszen napisał: | - I podejrzewam, ze panna też coś kombinuje w związku z tym? – Adam przegryzł rozbawiony wargi.
- Chciałaby potańczyć, w końcu ostatnia potańcówka jej umknęła… - Marie obróciła się twarzą do Adama i zajrzała mu głęboko w oczy. |
Adam dobrze zna swoją córkę, a Marie dobrze zna swego męża.
senszen napisał: | - Ale dlaczego ja mam się na to godzić?
(…)
- Ale ktoś ma z wami jechać – zastrzegł surowo. – Jon, Griff… ktokolwiek. Ja jutro rano jadę z Candy’m i z Hossem do Clearlake. Macie być ostrożne. |
Trochę mi to pachnie szowinizmem, a nie tylko niepokojem o bezpieczeństwo rodziny.
senszen napisał: | Miękki materiał na ciepłych ramionach, które właśnie go obejmowały.
- Czemu przestałeś gwizdać? – szepnęła mu do ucha.
- Nie wiedziałem, że mnie słuchasz – odwrócił się do niej i szeroko uśmiechnął. |
Panowie sobie dzisiaj pogwizdują, jakby się umówili w tej kwestii. Chyba ładna pogoda nastraja ich optymistycznie.
senszen napisał: | - Za dużo czasu spędzamy na martwieniu się o siebie nawzajem – stwierdziła po chwili. – A ja najwidoczniej muszę sobie kupić taką sukienkę, na której nie będzie widać plam z krwi. |
Ależ wymyśliła! Zupełnie jakby przewidywała, że w przyszłości będzie zostawiać na sukience krwawe ślady. To pesymizm czy pragmatyzm?
Doczytałam i okazało się, że to ... żart.
Przy pisaniu tego komentarza komputer mi się wciąż zawieszał. Dwa razy wyrzuciło mnie z systemu i musiałam go ponownie uruchamiać. Myślałam, że się wścieknę. Na szczęście dopięłam swego!
Senszen, ciekawy odcinek, ukazujący ciepłe relacje rodzinne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 22:40, 08 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Trochę mi to pachnie szowinizmem, a nie tylko niepokojem o bezpieczeństwo rodziny. |
to już nadinterpretacja
Bardzo dziękuję za komentarz, zwłaszcza, ze stworzony został w tak trudnych warunkach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 0:38, 09 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Adam odchylił lekko kapelusz do tyłu i ocenił efekt – nowe, jasne, sosnowe deski wyraźnie odcinały się starszych, pożółkłych od słońca i poszarzałych od kurzu. Pokręcił rozbawiony głową i założył ręce na piersi. Przeniósł ciężar ciała na prawą nogę i spojrzał na naprawioną huśtawkę z ukosa. Uśmiechnął się kątem ust, jakby przypomniał sobie coś zabawnego i przyklęknął przy skrzynce z narzędziami. |
Uroczy widok. Mężczyzna przy pracy
Senszen napisał: | - Naughty mnie poprosiła – uzupełniła Marie.
- Tym bardziej słucham – Adam uśmiechnął się nieco szerzej i zmrużył lekko oczy, jakby raziło go słońce.
- Otóż… - Marie uśmiechnęła się ciepło – Naughty jak sama stwierdziła, jest już całkowicie zdrowa a dookoła, pozwolę sobie zacytować… „ wibrują w powietrzu kolory lata, purpura zawieszona między delikatnymi, szarymi nitkami pajęczyn rozszczepia się w zimnych kroplach rosy, światło, padając na trawę nadając zielonożółtym źdźbłom magiczny wymiar, jakiego…” – Marie wzięła głęboki oddech i zamrugała lekko rzęsami. Adam roześmiał się, jednym krokiem przyskoczył na huśtawkę i objął żonę w talii. |
Z Marie prawdziwa dyplomatka. Wie jak rozmawiać z mężem, żeby dopiąć swego
Senszen napisał: | - W porządku – skapitulował Adam. – Nie uważam, żeby to był dobry moment, mamy dużo pracy, dalej nie wiemy czy nie czekają nas dalsze problemy… ale zgoda. – westchnął ciężko. |
I jak widać osiągnęła cel.
Senszen napisał: | Candy pogwizdywał cicho, melodyjnie. Słońce powoli zachodziło, różowym płaszczem zalegając na tafli jeziora. Mężczyzna przyklęknął na jedno kolana i zaczął szperać w skrzynce z narzędziami. |
Candy podobnie, jak i Adam lubi przy pracy … pogwizdywać
Cytat: | Bywało czasem, że budził się i do znudzenia powtarzał sobie, ze się obudził. Że wszystko to, co jest dookoła – jest prawdziwe. Że tak jak prawdziwe było trzeszczące łózko czy ból zmęczonych mięśni – tak prawdziwy jest zapach rumianku i wanilii, ciepłego mleka. Ciepła, lekko szorstka pościel. |
A to zabrzmiało trochę niepokojąco. Zaczynam niepokoić się o Candy’ego
Senszen napisał: | Przewrócił oczyma i pokręcił głową.
- Jak ja lubię jak tłumaczysz mi świat.
- Ależ proszę, wiesz, ze nauczanie to moja pasja – India uśmiechnęła się kpiąco i pocałowała go w nos. Przytuliła się do niego na dłuższą chwilę, splatając swoją dłoń z jego. |
Piękne przekomarzanie się małżonków
Senszen napisał: | - Za dużo czasu spędzamy na martwieniu się o siebie nawzajem – stwierdziła po chwili. – A ja najwidoczniej muszę sobie kupić taką sukienkę, na której nie będzie widać plam z krwi. - Podniosła jasne brwi i spojrzała na niego znacząco.
(…). Położyła mu rękę na policzku i spojrzała w oczy.
- To był żart. Kiedyś się tak o siebie nie martwiliśmy – zauważyła. |
Taka, już kolej rzeczy. Upływ czasu wzmacnia ich uczucie … nic więc dziwnego, że martwią się o siebie
Senszen napisał: | - Przynajmniej się nie nudzisz – wyjaśniła. – Są różne metody na utrzymanie męża przy sobie. Z drugiej strony ten, jak sądzę… już ci się nieco znudził… to teraz spróbuję innego. |
India ma niesamowite poczucie humoru…
Senszen napisał: | - To będzie miła odmiana, zapewniam – pocałowała go mocno. – A zaczniemy od tego, ze pojedziesz do Clearlake… i ty nie będziesz się martwił o mnie a ja o ciebie. Tylko będziemy do siebie tęsknić. |
Ciekawa propozycja. Oby im się udało tylko tęsknić.
Senszen, bardzo się cieszę, że wróciłaś do „Pióra strusia”. Jak zwykle świetnie napisane z odrobiną humoru i tajemnicy. Mam nadzieję, że na następny fragment nie każesz nam czekać aż tak długo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:54, 09 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Cytat: | Trochę mi to pachnie szowinizmem, a nie tylko niepokojem o bezpieczeństwo rodziny. | to już nadinterpretacja |
Raczej subiektywne odczucie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 2:53, 10 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | … delikatny powiew ciepłego wiatru pachnącego intensywnie rozgrzanymi roślinami. Trawa dookoła domu, deptana niemiłosiernie przez cały dzień, rozsiewała teraz piękny zapach. Mężczyzna cicho zagwizdał, początkowo tylko kilka czystych tonów – potem sklarowały się one w wyraźną melodię.
Słońce świeciło łagodniej, wiatr delikatnie ochładzał jego szyję i kark. Gwizdał dalej, momentami podśpiewując pojedyncze słowa. Usłyszał obok siebie cichy szelest i uchylił ostrożnie jedno oko – mignął mu znajomy zielony materiał. Zamknął wiec oko a na jego twarz wypłynął nieco szerszy uśmiech, nawet melodia, którą śpiewał zdawała się być weselsza, bardziej beztroska. |
Piękny dzień, pogoda, wokół upojne zapachy, dobry humor i do tego kochająca żona … to i gwiżdże sobie wesoło
Cytat: | Ojciec urządza uroczystą kolacje z okazji wyjazdu Twojego kuzyna…
- I podejrzewam, ze panna też coś kombinuje w związku z tym? – Adam przegryzł rozbawiony wargi. … - Z tego co pamiętam to ma być kolacja, nie potańcówka – zauważył trzeźwo mężczyzna.
- Ostatnich kilka tygodni… to był nerwowy okres. Przyda nam się nieco zabawy… muzyki… - Marie patrzyła Adamowi głęboko w oczy.
- Ale dlaczego ja mam się na to godzić? – Adam zamrugał powiekami, lekko zbity z tropu. – To raczej byście musiały przekonać ojca… Pewnie już to zrobiłyście? – zauważył po chwili. |
Podejrzewam, że i Adam i Ben mimo oporów spełniają prośby swoich żon, córek, wnuczek, synowych itd. … ale oczywiście nie są pantoflarzami … z pewnością nie są
Cytat: | Adam westchnął ciężko i kiwnął głową.
- Ale ktoś ma z wami jechać – zastrzegł surowo. – Jon, Griff… ktokolwiek. Ja jutro rano jadę z Candy’m i z Hossem do Clearlake. Macie być ostrożne. |
Adam - domowy tyran, czy troskliwy mąż i ojciec?
Cytat: | Candy pogwizdywał cicho, melodyjnie.Słońce powoli zachodziło, różowym płaszczem zalegając na tafli jeziora. Mężczyzna przyklęknął na jedno kolana i zaczął szperać w skrzynce z narzędziami. Po chwili jego gwizdanie stało się nieco głośniejsze |
Adam sobie pogwizduje, Candy również … jacyś radośni są?
Cytat: | - Musisz jechać do Clearlake? – szepnęła cicho.
- A coś się dzieje?
- Po prostu… ostatnio mam wrażenie, ze nie jesteś do końca zdrowy – zmieszała się i natychmiast jej szyja zaczęła się czerwienić.
- Nic mi nie jest – zaprotestował gwałtownie. –Nic mi nie jest, naprawdę – powtórzył nieco spokojniej.
- Gorzej śpisz?
- Wszystko jest w porządku – powtórzył. – Nie martw się, wrócimy za kilka dni. |
Przyziemne, codzienne sprawy. Niby nudne, ale dla nich bardzo interesujące … bo dotyczą ich samych, ich życia, rodziny
Cytat: | - Och… i tak sadzonki przyjdą dopiero za pewien czas. To może zaczekać.
India usiadła na deskach i poprawiła materiał spódnicy. Wzięła do ręki rąbek i przyjrzała mu się krytycznie.
- Chyba uszyję sobie nową sukienkę. – Stwierdziła po dłuższej chwili milczenia. |
Rozmawiają dosłownie o wszystkim … to piękne, że po tylu latach mają sobie tyle do powiedzenia
Cytat: | Kiedyś się tak o siebie nie martwiliśmy – zauważyła.
- Bo się nie znaliśmy? – zaryzykował. –Nigdy nie przepuszczałem, że kobieta może na siebie ściągać tyle kłopotów. |
Czyżby koleżanka planowała jakieś tarmoszenie? Wyczuwam groźbę w tych słowach
Bardzo piękne, plastyczne opisy, doskonale oddany klimat, ten radosny słoneczny dzień, beztroska zadawłloby się rozmowa dwóch małżeństw … a w tle ledwo wyczuwalne, czające się jakieś zagrożenie … bardzo ciekawe. Dobrze napisane, postacie wiernie sportretowane … słowami, ale doskonale
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 2:55, 10 Lis 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 15:11, 10 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Podejrzewam, że i Adam i Ben mimo oporów spełniają prośby swoich żon, córek, wnuczek, synowych itd. … ale oczywiście nie są pantoflarzami … z pewnością nie są
|
oczywiście, że nie sa pantoflarzami Z pewnością nie
Ewelina, bardzo dziękuję za komentarz W pierwszej chwili godzina wstawienia mnie poraziła
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:45, 10 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Mąż pracuje "na noc"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:01, 10 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
w dalszym ciągu godzina nieco szokuje
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:42, 10 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Mnie też szokuje godzina.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:09, 10 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Opowiadanie rozwija się w szalonym tempie... |
Zaiste.
senszen napisał: | Adam odchylił lekko kapelusz do tyłu i ocenił efekt – nowe, jasne, sosnowe deski wyraźnie odcinały się starszych, pożółkłych od słońca i poszarzałych od kurzu. Pokręcił rozbawiony głową i założył ręce na piersi. Przeniósł ciężar ciała na prawą nogę i spojrzał na naprawioną huśtawkę z ukosa. Uśmiechnął się kątem ust, jakby przypomniał sobie coś zabawnego i przyklęknął przy skrzynce z narzędziami. Chwilę szperał w niej w poszukiwaniu gwoździ aż w końcu przymknął oczy, wystawiając twarz na delikatny powiew ciepłego wiatru pachnącego intensywnie rozgrzanymi roślinami. Trawa dookoła domu, deptana niemiłosiernie przez cały dzień, rozsiewała teraz piękny zapach. Mężczyzna cicho zagwizdał, początkowo tylko kilka czystych tonów – potem sklarowały się one w wyraźną melodię. |
Senszen normalnie zacznę cytować całe fragmenty. Zwracasz uwagę na takie szczególiki, że czasami zastanawiam się jak można wpaść na pomysł by opisać to czy tamto… z tym trzeba się urodzić….czymkolwiek to jest.
senszen napisał: |
- Mam prośbę – powiedziała po chwili Marie.
- Słucham? – niedbale rzucił Adam i podniósł figlarnie brew. |
Dżises!
senszen napisał: | … „ wibrują w powietrzu kolory lata, purpura zawieszona między delikatnymi, szarymi nitkami pajęczyn rozszczepia się w zimnych kroplach rosy, światło, padając na trawę nadając zielonożółtym źdźbłom magiczny wymiar, jakiego…” |
Wow, ja też tak chcę! Tzn. mieć taką pamięć.
senszen napisał: |
- W porządku – skapitulował Adam. – Nie uważam, żeby to był dobry moment, mamy dużo pracy, dalej nie wiemy czy nie czekają nas dalsze problemy… ale zgoda. – westchnął ciężko. |
Adamie, a cóż mogłeś innego powiedzieć? Przegrałeś już na starcie tej rozmowy.
senszen napisał: |
- I to jest sedno sprawy? – Adam podniósł powątpiewająco brwi. |
Jedno sedno, dwa sedna, kto by tam liczył….
senszen napisał: | - Czemu przestałeś gwizdać? – szepnęła mu do ucha.
- Nie wiedziałem, że mnie słuchasz – odwrócił się do niej i szeroko uśmiechnął. Spojrzała na niego i lekko zmrużyła oczy. |
No widzisz?
senszen napisał: |
- Nic mi nie jest – zaprotestował gwałtownie. –Nic mi nie jest, naprawdę – powtórzył nieco spokojniej.
- Gorzej śpisz?
- Wszystko jest w porządku – powtórzył. – Nie martw się, wrócimy za kilka dni. |
Dlaczego nie jestem uspokojona?
senszen napisał: |
- Mam wrażenie, ze irytująco często powtarzamy sobie, ze mamy się o siebie nie martwić – zauważyła kobieta. |
To raczej miłość…
senszen napisał: | Zacisnął zęby i nic nie powiedział. Nie doczekawszy się odpowiedzi India westchnęła, podniosła się i otrzepała spódnice z trocin. Wrzucił młotek do skrzynki i też wstał.
Podeszła do niego i otrzepała jego koszule. Położyła mu rękę na policzku i spojrzała w oczy. |
Prosta, a jakże wymowna scena. Super!
senszen napisał: | - To będzie miła odmiana, zapewniam – pocałowała go mocno. – A zaczniemy od tego, ze pojedziesz do Clearlake… i ty nie będziesz się martwił o mnie a ja o ciebie. Tylko będziemy do siebie tęsknić.
- Jak sobie pani życzy – uśmiechnął się szerzej i pocałował ją energicznie. – Zapowiada się ciekawy tydzień. Bez zmartwień…Jak ja to wytrzymam?
- Niezwykła odmiana, czyż nie? – zakpiła wesoło. |
Senszen bardzo uroczo wychodzą Ci sceny z Indią i Candym. Są pełne magii, delikatności, czułości. Ciepło mi się robi koło serca i uśmiech rozmarzenia wyłazi na usta kiedy czytam te fragmenty. Poza tym masz taką lekkość w opisywaniu najzwyklejszych rzeczy. Super! Obłęd!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 23:15, 10 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Zwracasz uwagę na takie szczególiki, że czasami zastanawiam się jak można wpaść na pomysł by opisać to czy tamto |
otóż ostatnio otworzyłam plik z opowiadaniem, spojrzałam, ze mam napisane pół strony, o której zupełnie zapomniałam, rzuciłam okiem na te kwieciste opisy i w mojej głowie zakiełkowało pytanie "co ja do ponderosy chciałam tu napisać?
Aga, bardzo dziękuję za komentarz Cieszę się, ze dalej tak odbierasz sceny między Indią a Candy'm
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:19, 10 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | Senszen normalnie zacznę cytować całe fragmenty. Zwracasz uwagę na takie szczególiki, że czasami zastanawiam się jak można wpaść na pomysł by opisać to czy tamto… z tym trzeba się urodzić….czymkolwiek to jest. |
Też tak uważam. A to coś to po prostu talent
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 23:20, 10 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
to taki szczególny rodzaj czepialstwa
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:21, 10 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | "co ja do ponderosy chciałam tu napisać?
|
Ciekawe powiedzonko A po drugie któż to wie co Ci w duszy gra?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|