|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:40, 01 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Genevieve chyba jednak myli miłość i zauroczenie.
Ta podróż Willa i Laury chyba nie jest przypadkowa. Ona coś tam chyba planuje.
Fajnie, że pojawi się India i Cooke, co prawda na razie w myślach Candego, ale zawsze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 15:51, 01 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Zorino
Cytat: | a po za tym jest żonaty.. |
Dziewczyna w tym całym szoku, wzburzeniu i natłoku emocji nie zauważyła obrączki na jego ręce. Bo nikt tam zbyt wiele jak do tej pory nie mówi.
Ewelina
Cytat: | Podróżuje dyliżansem na Dzikim Zachodzie i broń trzyma w walizce? Albo kufrze? |
mało to rozsądne, ale on ostatnio mało tej broni używa.
Cytat: | No proszę. Nie tylko czyścioch |
żona go nauczyła...
Mada
Cytat: | Cieszę się, bo lubię Candy’ego, choć nie widziałam ani jednego odcinka z jego udziałem. |
Ciekawa jestem czy skonfrontujesz moje wyobrażenie z oryginałem serialowym I jakie będziesz miała przemyślenia
Cieszę się, że początek się wam spodobał, bardzo miło czyta się wasze komentarze Dziękuję
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 15:54, 01 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:14, 01 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen napisał: | Genevive dalej wciśnięta w kąt, jak najbliżej okna, rzucała co pewien czas ukradkowe, niechętne spojrzenia w stronę Candy’ego i wachlowała się ostentacyjnie używając małego, delikatnego wachlarzyka. Wachlarzyk widać nie był przystosowany do takiego intensywnego użytkowania, bo po kolejnym kwadransie rozpadł się jej w rękach. Candy stłumił śmiech. |
Widać, że Candy całkiem dobrze bawił się. Genevive jest niezwykle "delikatną" panienką. Aż dziw że nie rozpadła się niczym jej wachlarzyk. "Biedactwo", jakże się męczyło
Senszen napisał: | Wysiadł ostrożnie z dyliżansu, zaraz potem wystrzeliła z niego dziewczyna i unosząc wysoko spódnicę, minęła go bez słowa. |
Chciałoby się dodać wystrzeliła, jak z procy. Musiał to być niezwykle pocieszny widok
Senszen napisał: | Candy powstrzymał śmiech i skierował się w stronę strumyka, żeby chociaż trochę zmyć z siebie piach i kurz. Znalazł sobie nawet uroczą kępę tataraku, by nie kłuć nikogo w oczy w swoją osobą. Zdjął koszulę i energicznie ochlapał się wodą. |
I jak tu go nie lubić. . Czyścioszek i do tego taki dyskretny.
Senszen napisał: | - Co TY sobie wyobrażasz?
Candy’ego aż zatkało. Spojrzał na nią lekko osłupiały. Takiej pogardy w głosie dziewczyny na oko, może dwudziestoletniej… Nie spodziewał się |
Panienka się popisała. Nie ma co
Senszen napisał: | Gorąc buchał przez okna, nędzne firanki nie powstrzymywały kurzu i piasku z drogi. Ale już jej to nie przeszkadzało. Nagle, jej życie nabrało sensu i znaczenia. Stała się kobietą, która kocha... Patrzyła na nieznajomego, który stanął na jej drodze i niczym tajemniczy rycerz uratował jej życie. |
Wystarczył wąż i Genevive inaczej spojrzała na Candy'ego. Egzaltowana panienka z głową nabitą romansami
Senszen napisał: | Zamknął oczy. Pomyślał raz jeszcze o zielonym tataraku przy pomoście. Usiądzie tam, zrobi córeczce nową łódeczkę z kory. Cookie uwielbiała się nimi bawić, najczęściej wkładała tam jakieś listki, kwiatki czy jagódki. A obok niego siedzieć będzie India i… Sama myśl o nich sprawiała, że poprawiał mu się humor. |
Myśli Candy'ego urocze, ciepłe i czułe.
Senszen pięknie prowadzone wątki. Mam wrażenie, jakbym jechała dyliżansem razem z bohaterami Twojego opowiadania. Czekam na ciąg dalszy i zastanawiam się jak bardzo nabroi Genevive
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:14, 01 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajny fragment...rano napiszę co mi sie podobało...idę lulu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:23, 02 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Na poranek Jak już wspominałam, nie umiem rozstać się ze swoimi postaciami, raz już wymyślonymi |
I bardzo dobrze
senszen napisał: |
- Czy może pan wyjść? Genevive chciałaby zaczerpnąć świeżego powietrza… - Margaret zwróciła się do niego uprzejmie.
- Oczywiście. – uśmiechnął się do niej. Genevive patrzyła wyniośle w sufit, modląc się chyba, żeby tylko wyparował z powierzchni ziemi.
Wysiadł ostrożnie z dyliżansu, zaraz potem wystrzeliła z niego dziewczyna i unosząc wysoko spódnicę, minęła go bez słowa. Zatrzymała się dopiero pod jedną z wierzb, siadając na kamieniu i malowniczo rozpościerając dookoła siebie fałdy spódnicy. Białą parasolkę rzuciła obok siebie. |
Żwawo wystrzeliła jak na pulchną osóbkę zaplątaną w fałdy spódnicy.
senszen napisał: |
- Niezły pomysł, kolego. – usłyszał rozbawiony głos.
Odwrócił się i mrugnął rozbawiony do Willa Cartwrighta.
- Mogę pożyczyć koszulę. – zaproponował rzeczowo. – Dla dobra ogółu.
Candy bez słowa wziął od niego koszulę, założył ją i odgarnął z czoła mokre włosy. |
Ależ ten Will uczynny....
senszen napisał: |
- To pomysł Laury. – spokojnie wyjaśnił Will. – Jest nieśmiała…Ale to dobra kobieta i… |
Tralalal, nie tłumacz jej Will. Pewnie intencje były inne...
senszen napisał: |
- Hej uważaj… - złapał ją za dłoń odruchowo. Zauważył, że w parasolce coś się poruszyło. Dziewczyna krzyknęła w proteście i wyszarpnęła rękę z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. |
No nie...pierwsze doznanie a ona z obrzydzeniem Toż to Candy! Brudny, niedomyty może i nieogolony ale....Candy
senszen napisał: | Nagle, jej życie nabrało sensu i znaczenia. Stała się kobietą, która kocha... |
Ot, stało się zakochało się dziewczę w żonatym mężczyźnie...
senszen napisał: | Patrzyła na niego z zachwytem, zastanawiając się, jakim cudem wcześniej nie dostrzegła u niego tak pięknie zarysowanej męskiej szczęki, zdecydowanych ust, silnych ramion… |
Senszen kiedy czytałam powyższy fragment dusiłam się ze śmiechu Pomyślałam, że jakoś inaczej brzmi kiedy ja piszę o Adasiu, ale....pewnie tak samo.
senszen napisał: |
Delikatnie objęła palcami swój nadgarstek… Który ON przed chwilą miał w swoich rękach… a ona bezmyślnie wyrwała. |
Ciekawe czy nie zamierza myć nadgarstka do końca zycia?
senszen napisał: |
Odetchnął z ulgą, na twarz wypłynął mu uśmiech. |
Ot inne postrzeganie uśmiechu Candy'ego i kłopoty gotowe.
Świetny fragment. Czekam na więcej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 21:24, 02 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:23, 02 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Genevive patrzyła wyniośle w sufit, modląc się chyba, żeby tylko wyparował z powierzchni ziemi. |
Dziewczyna daje mu odczuć, że nie akceptuje jego obecności. Zastanawiam się, co napawa ją taką odrazą – jego wygląd czy zapach?
senszen napisał: | - Mogę pożyczyć koszulę. – zaproponował rzeczowo. – Dla dobra ogółu.
Candy bez słowa wziął od niego koszulę, założył ją i odgarnął z czoła mokre włosy. |
Dobro ogółu jest ważne. Teraz Candy z pewnością zyska w oczach współtowarzyszek. Zmył z siebie to i owo, nadział na się czystą koszulę. Jest dobrze.
senszen napisał: | - To pomysł Laury. – spokojnie wyjaśnił Will. – Jest nieśmiała…Ale to dobra kobieta i… |
Myślę, że Will inaczej postrzega Laurę niż pozostała część populacji.
senszen napisał: | Z pogodnym uśmiechem spojrzał na wysokie pędy tataraku. Niedługo będzie miał blisko za domem jezioro, obrośnięte takim właśnie tatarakiem. Niedługo usiądzie sobie na tym drewnianym pomoście i… |
Pomarzyć – dobra rzecz…
senszen napisał: | - Do środka wpełznął wąż. – wyjaśnił pozornie spokojnie. Kopnął delikatnie parasolkę. Rudawy koniec ogona wyraźnie odciął się od białej krawędzi materiału.
Dziewczyna wrzasnęła przeraźliwie. |
Niemal usłyszałam ten wrzask. Dziewczyna żywo okazuje emocje.
senszen napisał: | Patrzyła na niego z zachwytem, zastanawiając się, jakim cudem wcześniej nie dostrzegła u niego tak pięknie zarysowanej męskiej szczęki, zdecydowanych ust, silnych ramion… Delikatnie objęła palcami swój nadgarstek… Który ON przed chwilą miał w swoich rękach… a ona bezmyślnie wyrwała. |
Cóż za zmiana! Nie wiem, czy to Amor zadziałał czy wybujała wyobraźnia. Panna ma skłonność do egzaltacji, więc pewnie to drugie.
senszen napisał: | A jeżeli by nie wyrwała… Na pewno stałoby się coś magicznego… |
Taaak, padłby jak rażony u jej stóp.
senszen napisał: | Zamknął oczy… Odchylił głowę… I ON się teraz uśmiecha… Wie, że o nim myślę… Jesteśmy sobie przeznaczeni… ON ją pokocha, ON ją już kocha... |
Dziewczyna przypisuje mu swoje uczucia. Czeka ją bolesne przebudzenie.
senszen napisał: | Laura w dalszym ciągu wpatrywała się intensywnie w okno i nerwowo szarpała rękawy. |
A tej znowu co się nie podoba? Przecież Candy umyty, przebrany… Ma jeszcze czapkę niewidkę założyć?
Senszen, ciekawa jestem, jak rozwiniesz wątek Genevive i jak zareaguje dziewczyna, gdy się dowie, że Candy ma żonę i dziecko. Wpadnie w otchłań rozpaczy? Będzie tonąć we łzach?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:26, 02 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Albo coś wywinie....?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 1:52, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Aga Cytat: | Senszen kiedy czytałam powyższy fragment dusiłam się ze śmiechu Pomyślałam, że jakoś inaczej brzmi kiedy ja piszę o Adasiu, ale....pewnie tak samo. |
nie chciałam być złośliwa... Wszystko zależy od kontekstu... Jak dla mnie brzmi to jednak inaczej
Mada Cytat: | Wpadnie w otchłań rozpaczy? Będzie tonąć we łzach? |
jak się przekonasz... to nie jest ten typ człowieka. Ona nie płacze, wszystko jest w stanie sobie przetłumaczyć odpowiednio...
*************************
Młody chłopak przeciągnął się, aż mu zęby zgrzytnęły i nałożył kapelusz na głowę. Cicho zamknął za sobą drzwi do baraku i leniwym krokiem, poprawiając sobie jeszcze cholewki butów, skierował się w stronę stajni. Zwykle z rana końmi zajmował się Jon, jednak po ostatnim zakrapianym wieczorze nie był on za bardzo do tego zdolny. Griff uśmiechnął się pod nosem. Upić się – w porządku. Upić się, bo kobieta odrzuciła zaręczyny, po raz kolejny zresztą… To już głupota… Jon miał duże szczęście, że Candy wyjechał, bo o ile na picie jeszcze ewentualnie mógł on przymknąć oko… To te niewybredne uwagi skierowane do Indii prawdopodobnie by przypłacił czymś więcej niż tylko wyrzutami sumienia i kacem.
Griff spojrzał na wschodzące słońce. Różowawy blask rozjaśniał podwórze, nad stajnią rozciągał się szaroniebieski pasek nieba. Na trawie i płocie osiadła rosa. A przy stajni stał brązowy koń ze znajomą białą skarpetka na prawej tylnej pęcinie.
Griff przetarł oczy. Czyżby Candy wrócił w nocy?
Podszedł ostrożnie do konia, który najspokojniej w świecie skubał kępki wilgotnej trawy. Dalej był osiodłany a Candy nigdy by nie zostawił konia tak samopas… Chłopak pogłaskał zwierzę po chrapach. Zaczął się lekko denerwować. Zaprowadził konia do stajni, rozsiodłał go i poprowadził do boksu. W drewnianym, obszernym bardzo pomieszczeniu był tylko on i konie. Szybko wyszedł i skierował kroki do Ponderosy. Nikogo i niczego nie widział. Wszedł do uśpionego jeszcze domu. Na parterze również nie zauważył niczego szczególnego.
- Aaa… Pan Griff. Potrzebuje czego? Kawy? Śniadanie jeszcze nie teraz, śniadanie jak wstanie pan Ben. – usłyszał za sobą głos Yumi, młodej japonki zastępującej Hop-Singa.
- Yumi, nikt… co znaczy… - spojrzał w oczy młodej dziewczyny i zacisnął zęby. – Nic takiego Yumi, nie potrzebuję kawy.
- Jak pan sobie życzy panie Griff. – dziewczyna spojrzała na niego spokojnie.
Griff poczuł jak ściska mu się gardło i jak zaciskają mu się pięści. Coś się prawdopodobnie stało… tylko nie wiedział co. Energicznie wyszedł i pobiegł do stajni, gdzie szybko zajął się końmi… W zasadzie wszystkim, co tylko wpadło mu w ręce. Po dwóch kwadransach nieco się uspokoił. Wziął głęboki oddech i poszedł obudzić Bena Cartwrighta.
Tyle się nauczył na ranczu. Zawsze lepiej było najpierw z kimś porozmawiać.
****************
Słońce ledwo co wstało, rosa jeszcze błyszczała na zielonych liściach mijanych drzew. Ptaki śpiewały, dzień był jasny, mimo wczesnej pory, już ciepły.
India zatrzymała bryczkę, zeskoczyła z kozła i pomogła wysiąść swojej małej, roześmianej córeczce. Cookie uwielbiała te poranne przejażdżki. Lubiła przyjeżdżać do Ponderosy. Teraz, zaraz jak tylko stanęła pewniej na ziemi, pobiegła w stronę kurnika, zatrzymując się jeszcze przy rabatce z kwiatami. Kobieta z uśmiechem na ustach odprowadziła małą postać o jasnej główce, w niebieskich spodenkach i różowej bluzeczce. Dziewczynka idąc podskakiwała wesoło, każdym swym ruchem wyrażając swój dobry humor i pogodny stosunek do świata.
India poczuła falę rozczulenia i zachwytu. Patrząc dalej za córeczką, odwiązała konia, by wprowadzić go do stajni.
Szła powoli, oglądając się jeszcze trochę. Głaskała konia po pysku, trzymając go mocno za uzdę. Poszukała wzrokiem wolnego boksu i w przelocie uśmiechnęła się do Griffa, zajętego szczotkowaniem. Chłopak był ponury i wyglądał na zmartwionego. Odpowiedział jej skinieniem głowy.
- Griff, wiesz może kiedy wrócił Candy? – zapytała widząc znajomego konia.
Griff nie odpowiedział od razu. Najpierw odłożył zgrzebło i otrzepał dokładnie ręce.
- Candy jeszcze nie wrócił, czemu pytasz?
Zamrugała zdezorientowana.
- Jak to, przecież… Przecież to jego koń…
- Nie, to nie jest jego koń. – odpowiedział spokojnie. – Coś musiało ci się pomylić.
Poczuła niepokój. Griff nie patrzył jej w oczy, nie patrzył nawet w jej kierunku, wciąż zajęty swoją pracą.
- Poznaję. Jego koń miał białą skarpetkę na prawej tylnej…
- To nie jest jego koń. – ostro zaprzeczył Griff. – Przestań kobieto mówić o czymś, na czym się nie znasz.
Patrzyła na niego już bez mrugnięcia, milcząc. Był zły, miał zaciśnięte szczęki, oczy pociemniałe.
Poczuła, że brak jej tchu, ale aż bała się teraz pokazać, że… zaczęła się bać.
Zaskrzypiały drzwi i do środka wpadł Joe. Spojrzał najpierw na Griffa, potem na Indie.
- Indio, nie powinnaś zostawiać Cookie samej. – zwrócił jej uwagę.
- Weszłam tylko, żeby zająć się koniem. – odparła po chwili zduszonym tonem.
- Aha. – skwitował to krótko Joe. – Słyszałem, że macie zamiar się przeprowadzić do nowego domu i podobno urządziłaś Candy’emu o to awanturę? – zagaił wesoło.
- Pokłóciłaś się z nim? – Griff spojrzał na nią z potępieniem w oczach. Zaczerwieniła się gwałtownie.
- Nie jest to wasza sprawa o co się kłócimy. – cicho podsumowała. – I nie powinno was obchodzić, czy w ogóle się kłócimy. Griff, skoro tu jesteś, zajmij się koniem.
Puściła uzdę i zgarnęła spódnicę lewą dłonią. Candy zauważył, że zawsze tak robi – i aż zabolała ją sama ta myśl. Bała się, że coś się stało. Griff też się bał, ale tak samo jak i ona – nic nie wiedział. Odwróciła się i skierowała do otwartych drzwi, mijając po drodze Joe.
- I przekaż Jonowi, że upijać się może, ale swoje obowiązki wypełniać też musi. – rzuciła suchym tonem.
*********************************
Candy opierał głowę o wysłużony zagłówek i starał się zignorować nasilający się ból stłuczonej nogi i obitej głowy.
Poprzedni dzień podróży minął raczej w milczeniu, był zresztą męczący i kiedy dotarli na stację nikt nie miał ochoty rozmawiać. Teraz poranek też mijał w nużącej, pozornej ciszy. Dyliżans podskakiwał na wertepach i nieustannie coś dzwoniło – luźne zawiasy, paczki, podskakujące kufry czy nawet długie kolczyki siedzącej najbliżej Genevive.
- Więc… Czym się pan zajmuje? Ma pan może własne ranczo niedaleko Virgnia City? – uprzejmie zapytał Will.
- Zawsze marzyłam o własnym ranczu. To musi być ekscytujące… - żywo wtrąciła Genevive, zanim Candy otworzył usta.
- Posiadanie rancza to nie jest zajęcie dla kobiety. – wtrąciła milcząca do tej pory Laura. – Jako kobieta jesteś zdana na zarządcę. Żaden uczciwy człowiek nie zgodzi się na taką pracę. Trzeba ich stale pilnować, patrzeć im na ręce… To sami złodzieje, próżniacy i nic nie warci… Ben Cartwright zawsze sam nad wszystkim czuwał, ufał tylko sobie i synom i…
- Lauro… - Will uspokoił żonę, kładąc dłoń na jej dłoniach. – Więc czym pan się zajmuje? Candy?
Will spojrzał na niego z dziwnym uśmiechem, jakby był lekko zakłopotany. Candy spojrzał na niego, na Laurę, Genevive i Margaret. Jęknął w duchu. Los spłatał mu figla i nasłał dość specyficznych towarzyszy podróży… no, ale chociaż zbliżał się do domu.
- Pracuję na ranczu. – przyznał lekko niechętnie.
- A ładne ma pan ranczo? – zainteresowała się Genevive, powoli zjadając małe ciastko. Oblizała palce i spojrzała mu prosto w oczu.
Candy poczuł lekką irytację i stracił do cna dobry humor.
- Pracuję w Ponderosie. – uściślił. – Jako zarządca… Po jedenastu latach pracy Cartwrightowie pozwalają mi nawet czasem gdzieś wyjść w piątek wieczorem i zaczęli mi płacić kieszonkowe na drobne wydatki. – uzupełnił jak najbardziej niewinnym tonem.
W dyliżansie zapanowała cisza, przerywana cichym brzęczeniem pojazdu.
- Co za traf… akurat jedziemy do Ponderosy. – zauważył uprzejmie Will.
- Niezwykły zbieg okoliczności. – przyznał Candy.
I w tym momencie zaczął się martwić koniem. Z jednej strony – wolałby, żeby koń wrócił na ranczo. Z drugiej, jeżeli koń wróci przed nim… Ktoś może zacząć się niepokoić.
***********************
Reszta podróży mijała w milczeniu. Genevive patrzyła na Candy’ego z niedowierzaniem. Jej rycerz, jej wybawca… był…służbą. Na dodatek, na jego ręku zauważyła wąska złotą obrączkę… Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Patrzyła na jego piękną twarz, lekko kędzierzawe włosy… I myślała.
Że los jest okrutny.
Że może się pomyliła.
Że być może… że mało jest możliwe… że jej rycerz nie padnie do jej stóp i nie wyzna jej wiecznej miłości i…
I w tym momencie wszystko stało się jasne i ułożyło się w logiczną całość.
Jej rycerz został na pewno zmuszony do poślubienia innej kobiety, nie wiedząc nawet czym może być dla niego miłość. Działał w pośpiechu, pochopnie skomplikował swoje życie… Na pewno zaraz po ślubie zrozumiał swój błąd, kierowany jednak przyzwoitością nie zdecydował się na zerwanie małżeństwa. Na pewno, kiedy tylko ona, Genevive, pokona tą drobną przeszkodę… Przecież o rozwód teraz nie jest trudno… wszystko się ułoży a Candy… Padnie do jej stóp, przyciśnie jej dłonie do swoich ust i wdzięczny, za wybawienie go z kieratu codziennej prozy… Wyzna jej swoją gorącą, wieczna miłość… I będą razem, jak Romeo i Julia, jak Tristan i Izolda, jak Abelard i Heloiza… Razem, zatopieni w romantyzmie i poezji swojego uczucia…
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 2:00, 09 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 3:14, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Griff uśmiechnął się pod nosem. |
O! Pojawił się Griff King
Cytat: | Upić się – w porządku. Upić się, bo kobieta odrzuciła zaręczyny, po raz kolejny zresztą… To już głupota… |
Żadnego zrozumienia, odrobiny współczucia … przecież kolegę spotkalo nieszczęście. Biedak musi sobie wynagrodzić stratę
Cytat: | Griff spojrzał na wschodzące słońce. Różowawy blask rozjaśniał podwórze, nad stajnią rozciągał się szaroniebieski pasek nieba. Na trawie i płocie osiadła rosa. A przy stajni stał brązowy koń ze znajomą białą skarpetka na prawej tylnej pęcinie. |
Ach! Te opisy! I dyskretnie przemycona wiadomość o powrocie konia Candy’ego. Solo! Bez jeźdźca!
Cytat: | Griff poczuł jak ściska mu się gardło i jak zaciskają mu się pięści. Coś się prawdopodobnie stało… tylko nie wiedział co. |
A co się mogło stać? Czyżby Griff też miewał przeczucia?
Cytat: | India zatrzymała bryczkę, zeskoczyła z kozła i pomogła wysiąść swojej małej, roześmianej córeczce. Cookie uwielbiała te poranne przejażdżki. Lubiła przyjeżdżać do Ponderosy. Teraz, zaraz jak tylko stanęła pewniej na ziemi, pobiegła w stronę kurnika, zatrzymując się jeszcze przy rabatce z kwiatami. Kobieta z uśmiechem na ustach odprowadziła małą postać o jasnej główce, w niebieskich spodenkach i różowej bluzeczce. Dziewczynka idąc podskakiwała wesoło, każdym swym ruchem wyrażając swój dobry humor i pogodny stosunek do świata. |
Przepiękny, pogodny obrazek matki z córeczką.
Cytat: | Candy jeszcze nie wrócił, czemu pytasz?
Zamrugała zdezorientowana.
- Jak to, przecież… Przecież to jego koń…
- Nie, to nie jest jego koń. – odpowiedział spokojnie. – Coś musiało ci się pomylić. |
Griff kłamie. Pewnie nie chce martwić Indii.
Cytat: | - To nie jest jego koń. – ostro zaprzeczył Griff. – Przestań kobieto mówić o czymś, na czym się nie znasz. |
A co on taki pyskaty się zrobił?
Cytat: | Aha. – skwitował to krótko Joe. – Słyszałem, że macie zamiar się przeprowadzić do nowego domu i podobno urządziłaś Candy’emu o to awanturę? – zagaił wesoło. |
Czym jak czym, ale dyskrecją to Joe nie grzeszy
Cytat: | Pokłóciłaś się z nim? – Griff spojrzał na nią z potępieniem w oczach. Zaczerwieniła się gwałtownie.
- Nie jest to wasza sprawa o co się kłócimy. – cicho podsumowała. – I nie powinno was obchodzić, czy w ogóle się kłócimy. Griff, skoro tu jesteś, zajmij się koniem. |
Nie dość, że pyskaty, to jeszcze wścibski się zrobił. Myślę, ze powrót konia bez jeźdźca go tak zaniepokoił
Cytat: | Candy opierał głowę o wysłużony zagłówek i starał się zignorować nasilający się ból stłuczonej nogi i obitej głowy.
Poprzedni dzień podróży minął raczej w milczeniu, był zresztą męczący i kiedy dotarli na stację nikt nie miał ochoty rozmawiać. |
W domu się o niego tak martwią, a ten się rozbija dyliżansem.
Cytat: | Zawsze marzyłam o własnym ranczu. To musi być ekscytujące… - żywo wtrąciła Genevive, zanim Candy otworzył usta. |
Genevieve? Marzyła o posiadaniu ziemi? To istotnie ekscytujące … taka przemiana!
Cytat: | Posiadanie rancza to nie jest zajęcie dla kobiety. – wtrąciła milcząca do tej pory Laura.
– Jako kobieta jesteś zdana na zarządcę. Żaden uczciwy człowiek nie zgodzi się na taką pracę. Trzeba ich stale pilnować, patrzeć im na ręce… To sami złodzieje, próżniacy i nic nie warci… |
W każdym razie nie dla kobiety takiej jak Laura. I ta opinia o zarządcach ... cóż, ona takich zatrudniała ...
Cytat: | Pracuję w Ponderosie. – uściślił. – Jako zarządca… Po jedenastu latach pracy Cartwrightowie pozwalają mi nawet czasem gdzieś wyjść w piątek wieczorem i zaczęli mi płacić kieszonkowe na drobne wydatki. – uzupełnił jak najbardziej niewinnym tonem. |
Candy ma niesamowite poczucie humoru. Tym tekstem rozłożył ich na obie łopatki
Cytat: | Genevive patrzyła na Candy’ego z niedowierzaniem. Jej rycerz, jej wybawca… był…służbą. |
Cóż za przemiana! Zamiast rycerza … jego giermek. Tego to już Genevieve nie zniesie
Cytat: | Na dodatek, na jego ręku zauważyła wąska złotą obrączkę… Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. |
I w dodatku żonaty!
Cytat: | Jej rycerz został na pewno zmuszony do poślubienia innej kobiety, nie wiedząc nawet czym może być dla niego miłość. Działał w pośpiechu, pochopnie skomplikował swoje życie… Na pewno zaraz po ślubie zrozumiał swój błąd, kierowany jednak przyzwoitością nie zdecydował się na zerwanie małżeństwa. Na pewno, kiedy tylko ona, Genevive, pokona tą drobną przeszkodę… Przecież o rozwód teraz nie jest trudno… wszystko się ułoży a Candy… Padnie do jej stóp, przyciśnie jej dłonie do swoich ust i wdzięczny, za wybawienie go z kieratu codziennej prozy… Wyzna jej swoją gorącą, wieczna miłość… I będą razem, jak Romeo i Julia, jak Tristan i Izolda, jak Abelard i Heloiza… Razem, zatopieni w romantyzmie i poezji swojego uczucia… |
Wybaczyła mu, że jest służbą, wybaczyła żonę ... Ach! Ta egzaltacja młodej, romantycznej dziewczyny. Podejrzewam, że jej przejdzie na … Griffa, kiedy go spotka
Fajny fragment, nieco zabawny, trochę dramatyczny I bardzo poetyczny.
Genevieve wygląda na sympatyczną dziewczynę, nieco egzaltowaną, ale w jej wieku … to normalne. Ciekawa jestem, czy znajdzie swojego rycerza. Odpowiedniego dla niej i … wolnego
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 3:15, 09 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:36, 09 Gru 2014 Temat postu: Pióra strusia |
|
|
Czy coś zaiskrzyło między G riffem a tą małą Japonką ?
Denerwuję mnie ta dziewczyna z dyliżansu ,jest chyba nie tylko egzaltowana ale może też okazać się przebiegła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 13:19, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelina Cytat: | A co on taki pyskaty się zrobił? |
Nigdy nie uważałam Griffa za najbardziej taktownego i świetnie wychowanego młodzieńca. Martwi się, więc zareagował nieco zbyt ostro.
Cytat: | Podejrzewam, że jej przejdzie na … Griffa, kiedy go spotka |
mam nadzieję, że żadna takiemu związkowi nie kibicuje, bo nic takiego nie planowałam i planować nie zamierzam
Zorino
Cytat: | Czy coś zaiskrzyło między G riffem a tą małą Japonką ? |
Zorino, dlaczego tak myślisz?
Dziękuję wam za komentarze, jak zwykle bardzo ciekawe
Ewelina, dlaczego nie mogłaś spać?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:25, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
India się martwi.
Ciekawe kiedy się wyjaśnie, że Cndy jest cały i zdrowy.
Genevew sobie chyba urojła pewne rzeczy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:10, 09 Gru 2014 Temat postu: Pióra strusia |
|
|
Myślałam o tym fragmencie ,że coś się wydarzyło a nie wiedział co ale możliwe ,że martwił się o Candego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:19, 09 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Mąż pracuje na nocną zmianę
Nie wiem, Dziki Zachód to nie jest środowisko znane Genevieve. Wszystko tu jest dla niej nowe i interesujące. W pierwszym fragmencie wypadła nieciekawie. W drugim ... jednak lepiej. Wydaje mi się młodą, dziewczyną o bardzo bujnej wyobraźni, nieco egzaltowaną ... to po prostu marzycielka ... stąd przypuszczenie, że zainteresuje się Griffem .... to młody, przystojny chłopak, wolny ... ma szorstki sposób bycia i wygląda jak prawdziwy kowboj z popularnych powieści. Nie ma mocnych ... musi poruszyć jej wyobraźnię, jeśli nie jest niewidoma i głucha ... Trudno powiedzieć o kibicowaniu, czy o ich związku ... do tego daleka droga, ale ... coś takiego z pewnością poruszyłoby moją wyobraźnię a i India byłaby spokojniejsza o Candy'ego
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 16:22, 09 Gru 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|