Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nieudane oświadczyny
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:10, 13 Lip 2014    Temat postu:

...a tutaj kurz wznosi się na pół metra...Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 21:25, 14 Lip 2014    Temat postu:

wzięłam ściereczkę i nieco przetarłam Aga Smile Ciężko szło...


**********


Ponderosa przywitała ich miłym migotaniem ciepłych świateł w oknach. Kiedy dojechali przed dom, dookoła panowała spokojna cisza, przerywana jedynie cykaniem świerszczy. Candy został z tyły by zaprowadzić konie do stajni i ruchem ręki wstrzymał Maurice’a przed udaniem się w kierunku baraków dla pracowników. Maurice milczał, czekając aż Candy przemówi.

- Chciałem ci powiedzieć w zasadzie jedną rzecz. – zaczął twardym głosem. – Ben Cartwright jest dobrym człowiekiem i zaufał już wielu osobom. Nie przerywaj mi teraz. – dodał.

Poprawił kapelusz i spojrzał mu prosto w oczy – w półmroku stajni nie było wiele widać; jedynie zarys czoła, ciemne oczodoły i ostrą linię żuchwy, błyszczącą rękojeść rewolweru.

- Jeżeli jeszcze raz zawiedziesz człowieka, który ci zaufał, który wbrew rozsądkowi dał ci kolejną szansę – to nie będziesz miał do czynienia z prawem, tylko będziesz miał do czynienia ze mną.

Maurice uśmiechnął się lekko kpiąco.

- Panie Canday, całym sobą przecież wielbię światło bijące od postaci pana Cartwrighta, od jego synów, od jego pięknych synowych – jakbym mógł zawieść oczekiwania postawione przez tak kryształowych ludzi?
- Uwierz mi, będziesz pilnowany na każdym kroku. – oschle odpowiedział mu Candy.
- Ależ oczywiście, któż by uwierzył w byłego skazańca. – westchnął ciężko Maurice. – Skazańca, który chciałby odmienić losy swej ponurej egzystencji, wkroczyć na inną drogę niż błotnista droga występku, nieoświetlona niczym innym jak tylko mętnym blaskiem księżycowej mgły. – zakończył patetycznie.

W ciemności nawet zauważył, że Canaday zaciska szczęki.

- Zostaw żarty na później. – poradził mu – Idziemy, nie mam zamiaru spędzić całej nocy na prawieniu ci kazań. Ani ja się do tego nie nadaję, ani ty tego nie wysłuchasz.

W milczeniu wyszli ze stajni. Szybko doszli do drzwi budynku, weszli, przerywając Oakowi i Peekowi w siłowaniu się na rękę.

- Candy! Kiedy wróciliście? – Krzyknął radośnie Jon, dyskretnie próbując zgarnąć ze stołu drobniaki i karty.

Candy udał, że tego nie widzi i lekko się uśmiechnął.

- Panowie, mam dla was nowe towarzystwo. – wypchnął przed siebie Maurice’a.

Zapadała cisza.

- Pan Schwartz został przyjęty na próbę. Postarajcie się, żeby poczuł się jak w domu. – Rzucił lekko, trzymając ciężką rękę na ramieniu mesmerysty.
- Lepiej już idźcie spać. – poradził. – Jutro pracujemy normalnie. Wszyscy. – dorzucił, patrząc wymownie na Maurice’a. – Dobranoc.

Wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi. Maurice rozejrzał się dookoła ze słodkim uśmiechem na ustach i usiadł na pierwszym lepszym, wolnym łóżku.

- Cóż to za słodycz dla serca i duszy znaleźć się znowu w miejscu wydzielającym tak miłe i złożone wibracje. – Powiedział rozmarzonym głosem.



*********


Candy stał przez chwile pod drzwiami nasłuchując, czy w środku nie słyszy nic niepokojącego. Początkowa głucha cisza ustąpiła cichemu pomrukowi rozmowy. Odetchnął z ulgą, zdjął kapelusz i machinalnie przeczesał włosy prawą dłonią. Skrzywił się lekko, nadgarstek jednak go bolał.

Zapatrzył się w księżyc – było już późno, czuł się zmęczony… Ale w domu była India. Pewnie już spała…Pewnie zostawiła dla niego zaparzoną kawę na stole - jak to zawsze robiła - i światło na ganku. Stał przez chwilę niezdecydowany. Przeciągnął się, czując sztywność ramion. Jeżeli weźmie swojego konia, w domu będzie może za trzy kwadranse, jeżeli weźmie...

- Candy!

Otworzył oczy i szeroko się uśmiechnął.

- Myślałem, że jesteś już w domu.
- Miałam dzisiaj więcej pracy. – wyjaśniła India, uśmiechając się promiennie. – Jak wycieczka? Interesująca?
- Chyba bym nie użył tego słowa. – zaśmiał się, podchodząc do niej i obejmując ją delikatnie w talii.
- Ciekawe dlaczego użył go więc Ben Cartwright? – spojrzała na niego z kapryśnym uśmiechem.
- Nie musimy się zgadzać Independence. – zauważył, całując ją lekko w szyję. – Wracamy do domu? – szepnął jej do ucha.
- Jest późno, ty jesteś zmęczony… Możemy zostać… - przytuliła się do niego. - Candy… - szepnęła cicho.
- Słucham cię?
- Nie lubię jak wyjeżdżasz.
- Ale ja lubię wracać. – wyjaśnił jej z uśmiechem.


***********


Następnego ranka obudził go znajomy zapach kawy i mleka.
Kiedy zszedł na dół po kwadransie, zapinając ostatnie guziki koszuli, przy stole siedziała tylko India i czytała małą, sfatygowaną książkę.

- Dzień dobry. – uśmiechnął się do niej na powitanie. – Gdzie wszyscy?
- Joe pojechał już zobaczyć się z Alice, pan Cartwright jeszcze śpi, Jaimie jeszcze nie wstał… Jest wcześnie. – zauważyła, odwzajemniając uśmiech.
- Musiałaś wstawać? – zainteresował się.
- Im wcześniej wstanę… wstaniemy… tym wcześniej zrobimy swoje i wrócimy do domu. – wyjaśniła mu żartobliwie.
- W takim razie… Jakoś się z tym pogodzę. – Jęknął.

Usiadł obok niej i lewą ręka odgarnął luźne pasmo włosów spadające na jej policzek.

- Co ci się stało w rękę? – zapytała.
- Czy chcesz w delikatny sposób spytać, dlaczego nie mam obrączki? – zaśmiał się.
- Skąd… chce w delikatny sposób się spytać, co ci się stało w rękę. – zatrzepotała rzęsami. – O obrączkę będę się kłóciła później. – kusząco zapowiedziała.
- Nie wyglądasz na złą. – zauważył. – Raczej zmartwioną.
- Usłyszałam już wszystko wczoraj. – westchnęła. – Candy, dlaczego… - zabrakło jej słów.

Candy skrzywił się lekko i otworzył usta.

- Dzień dobry Candy, Indio. – Po schodach schodził uśmiechnięty Ben Cartwright.
- Porozmawiamy później – szepnął dziewczynie do ucha Candy.


*******


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 23:33, 14 Lip 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:35, 14 Lip 2014    Temat postu:

Ciepły i ciekawy odcinek. Mesmerysta jak zwykle elokwentny. Pieknie mówi. Ciekawe, czy długo wytrwa na ciernistej drodze prawości Very Happy Bo pewnie niedługo coś go skusi, ale może oprze się ... w zasadzie to nie jest zły człowiek, tylko zagubiony ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:37, 14 Lip 2014    Temat postu:

Ewelina mówisz jak pastor Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:39, 14 Lip 2014    Temat postu:

Senszen, jak zwykle bardzo dobry odcinek, który kojąco wpłynął na mą starganą tarmoszeniem Alison duszę. Będę mogła teraz spokojnie udać się na spoczynek, bowiem w uszach mych pobrzmiewać będą słowa naszego ulubionego mesmerysty:
Cytat:
Ależ oczywiście, któż by uwierzył w byłego skazańca. – westchnął ciężko Maurice. – Skazańca, który chciałby odmienić losy swej ponurej egzystencji, wkroczyć na inną drogę niż błotnista droga występku, nieoświetlona niczym innym jak tylko mętnym blaskiem księżycowej mgły.

delicje Very Happy
Bardzo spodobało mi się ciepełko, jakie jest pomiędzy Candym a Indią.

Jednak wracając do mesmerysty
Cytat:
Cóż to za słodycz dla serca i duszy znaleźć się znowu w miejscu wydzielającym tak miłe i złożone wibracje


Cieszę się, że wkleiłaś kolejny fragment Very Happy i czekam na kolejny

p.s. Wcale nie widać, żeby ciężko Ci szło Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:42, 14 Lip 2014    Temat postu:

senszen napisał:
wzięłam ściereczkę i nieco przetarłam Aga Smile Ciężko szło...

...a nie widać Very Happy
senszen napisał:
- Chciałem ci powiedzieć w zasadzie jedną rzecz. – zaczął twardym głosem. – Ben Cartwright jest dobrym człowiekiem i zaufał już wielu osobom. Nie przerywaj mi teraz. – dodał.

Stanowczy Candy podoba mi się...Rolling Eyes
senszen napisał:
- Panie Canday, całym sobą przecież wielbię światło bijące od postaci pana Cartwrighta, od jego synów, od jego pięknych synowych (...) wkroczyć na inną drogę niż błotnista droga występku, nieoświetlona niczym innym jak tylko mętnym blaskiem księżycowej mgły. (...) - Cóż to za słodycz dla serca i duszy znaleźć się znowu w miejscu wydzielającym tak miłe i złożone wibracje.

Mesmerysta cudny....Very Happy Czekałam na jego patetyczne uzewnętrznianie...Laughing
Bardzo podoba mi się Candy zarządzający i rozstawiający po kątach żwawo.....i delikatność w relacjach z Indią Very Happy
Powtórzę ale piszesz "lajtowo" i czyta się z uśmiechem na ustach....
a uwierz mi po tej rzezi u koleżanek...jak znalazł na skołatane nerwy...Rolling Eyes

znowu mesmerysta wrócił na chwilę na drugi plan, a Candy na pierwszy....ups zapomniałabym, Adam jeszcze występuje w tym fanficu? Rolling Eyes aczkolwiek nie domagam się szczególnie Rolling Eyes
*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 21:44, 14 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 21:44, 14 Lip 2014    Temat postu:

Ewelina pisze natchniona jak pastor, ADA natchniona jak poetka Very Happy
Szło mi ciężko wymyślenie odpowiedniej fabuły - jak już powstał pomysł, reszta jakoś poszła...
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 21:46, 14 Lip 2014    Temat postu:

Adam występuję, tylko w tej chwili jest z żoną w domu Smile Podobnie Hoss.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:48, 14 Lip 2014    Temat postu:

senszen napisał:

Szło mi ciężko wymyślenie odpowiedniej fabuły - jak już powstał pomysł, reszta jakoś poszła...


Świetnie poszła Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 21:48, 14 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:55, 15 Lip 2014    Temat postu:

Obrazek spokojny i miły, ale Candy wyczuwa kłopoty. Chce im zapobiec, stąd ta rozmowa z mesmerystą. Już on będzie miał na niego oko.
W przeciwieństwie do Agi - czekam na pojawienie się Adama. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 14:58, 15 Lip 2014    Temat postu:

Mada, nie wiem czy wyczuwa kłopoty, może po prostu za nim nie przepada? Albo chce mu przypomnieć, że ma się zachowywać przyzwoicie?

ADA, nie chwal dnia przed zachodem słońca, to jest fanfiku przed końcem Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:12, 15 Lip 2014    Temat postu: Nieudane oświadczyny

A co się stało z obrączką Candego ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 15:22, 15 Lip 2014    Temat postu:

Maurice miał z niej odczytywać fluidy i możliwe, że została w więzieniu Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:32, 15 Lip 2014    Temat postu:

o to India może być zła Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 18:14, 15 Lip 2014    Temat postu:

************

- Dzień dobry Panie Cartwright, nie spodziewałam się pana o tej porze. – India wstała. – Zaraz przyniosę panu nakrycie i powiem Hop-Singowi, że może już podać śniadanie.

Zabawiła w kuchni dłuższa chwilę. Kiedy wróciła, do stołu siadał właśnie Adam, który widocznie przyjechał przed chwilą. Widząc ją, płynnym ruchem ukłonił się, jednocześnie zdejmując kapelusz z głowy.

- Jak idzie praca na ranczu, Adamie? – zapytał Ben swojego najstarszego syna.
- Nie dzieje się nic nieprzewidywanego. W zasadzie, nie mamy nawet dużo pracy… Wczoraj przegnaliśmy stado na nowe pastwisko, Hoss i Joe powinni sobie dać radę ze znakowaniem cielaków.
- A jak konie? – zainteresował się Ben.
- Musimy jeszcze ujeździć cztery mustangi. Chyba zabierzemy się do tego jutro… - Adam zastanowił się przez chwile. – To chyba wszystko? – zdziwił się lekko. – Oprócz kilkudziesięciu drobnych rzeczy, które zawsze są do zrobienia. - zażartował.

Ben uśmiechnął się i napił kawy.

- Indio, chyba trzeba jeszcze uzupełnić księgi. – zauważył Adam.
- Nie, zrobiłam to wczoraj wieczorem. Dzisiaj będę tylko robiła spis drobnego sprzętu i narzędzi… Pewnie zajmie mi to z tydzień. – uśmiechnęła się.
- Potrzebujesz pomocy? – zapytał cicho Candy.

India pokręciła głową.

- Znakomicie. – odezwał się nagle Ben. – Jeżeli wszystko jest pod kontrolą… Candy, Adamie, chyba możemy pojechać i zobaczyć, jak trzeba pomóc naszej sąsiadce. Nie pozwolę, aby owce wtargnęły na moje najlepsze tereny.
- Rzeczywiście, ostatnio w stado wmieszało się parę sztuk owiec. – zauważył Adam, marszcząc lekko czoło.
- To nic poważnego, ale dziewczynie należy pomóc z naprawa ogrodzenia. – rzucił Ben. – Pojedziecie dzisiaj i zorientujecie się, ile pracy to będzie wymagać.
- Panie Cartwright. Co z naszym, – Candy zakaszlał lekko. – naszym starym znajomym? Jedzie z nami, czy wymyślić mu inne zajęcie?
- Pan Schwartz… No tak. – Ben zamyślił się.

Adam lekko się zakrztusił kawą.

- Ależ… Co on tu robi? – uśmiechał się z zaskoczeniem, wodząc oczami od ojca do Candy’ego. – Jak się udała wycieczka do więzienia? – zapytał, z lekkim sarkazmem w głosie.
- Była interesująca. – odpowiedział z dziwnym uśmiechem Ben.

India kaszlnęła wytwornie, Candy uśmiechnął się szeroko. Adam otworzył usta i zaraz je zamknął, nie mówiąc słowa.

- Candy, przyślij pana Schwartza do mnie, znajdę mu coś ciekawego.
- Jak pan sobie życzy, Panie Cartwright. – niewinnym tonem powiedział Candy, dopijając kawę.

Wstali od stołu. Ben przeszedł do swojego biurka, Candy i Adam powoli podeszli do drzwi.

- Co się stało? – mruknął Adam. – Historia musi być ciekawa…
- Opowiem ci w drodze. – uśmiechnął się Candy. – Nie uwierzysz... Zaczekaj na mnie na zewnątrz, dobrze?

Adam uśmiechnął się kątem ust i leniwym ruchem nałożył kapelusz.

Stał przed domem, opierając się luźno prawym łokciem o drewnianą balustradę schodów. Nie czekał długo.

- Możemy jechać? – zapytał z rozbawieniem.
- Możemy. – zaśmiał się w odpowiedzi Candy. – Masz ochotę na rozmowę z naszym znajomym?
- Dalej jest tak samo elokwentny?
- Witajcie panowie, których prawość lśni w jasnych promieniach słońca. – zza pleców Adam napłynęła odpowiedź na jego pytanie. – Co mogę uczynić, aby dowieść swych intencji równie kryształowych, co wasze charaktery?


***********


Agnes uważnie obserwowała dwóch mężczyzn, powoli objeżdżających razem z nią teren pastwisk. Obaj wysocy, silni… Canaday już wcześniej zwrócił jej uwagę tym szczerym uśmiechem ale Adam… Kiedy tylko się pojawił, od razu pomyślała, że ten mężczyzna emanuje powściągliwością, siłą, stanowczością… rozsądkiem…niestety, na jego dłoni błyszczała obrączka.

Canaday mógł sobie mówić, ale obrączki nie miał a wyglądał na porządnego człowieka. Chociaż, jak widać, miał skłonności do kłamstwa…

Agens westchnęła lekko – i aż się zdziwiła. Nigdy wcześniej nie wzdychała. Nie mdlała ani nie udawała słabej, niewinnej istoty. Nie miał ku temu ani czasu ani ochoty… a ostatnio, zaczęła wzdychać. Co będzie dalej?

Wzdrygnęła się lekko, wyprostowała w siodle i wysunęła lekko podbródek. Jest silna.


***********


Marie delikatnie rozczesywała delikatne, ciemne włosy swojej córeczki. Aintonette, ubrana już w białą koszulkę nocną, siedziała spokojnie na jej kolanach.

- Jest już późno malutka. – Marie przeciągnęła szczotka po jej jedwabistej grzywce. – Zaraz powinnaś się kłaść.

Aintonette wzniosła swoje ciemne, poważne, migdałowe oczu na matkę.

- Ale nie powiedziałam jeszcze tacie dobranoc?
- Wiem kochanie, ale tata wróci dzisiaj później. Powiesz mu dzień dobry. – z uśmiechem zauważyła Marie.
- Ale Tacie będzie smutno, jeżeli nie powiem mu dobranoc? – Aintonette patrzyła na matkę spokojnie, w jej dziecięcych oczach malował się lekki upór.
- Zrozumie. – Marie stłumiła śmiech.

Dziewczynka w tej chwili patrzyła na nią z przedziwną mieszanka uporu i niepewności. Migdałowe oczy w zielono-brunatnym odcieniu były jeszcze po dziecinnemu niewinne, ale już zaczynał malować się w nich mocny, nieustępliwy charakter.

Usłyszała lekkie trzaśnięcie drzwi. Po chwili do pokoju wszedł Adam, jak zwykle wykazując się niezwykłym wyczuciem czasu Very Happy.

- Witam moje piękne panie. Miałem nadzieję, że jeszcze zdążę powiedzieć młodej damie dzień dobry.

Wziął córkę na ręce.

- Ale jest już ciemno. – zauważyła dziewczynka. – Mówi się dobranoc.
- Najpierw powiem „dzień dobry” – pocałował ją w jeden policzek. – Żeby powiedzieć potem „dobranoc” – pocałował ją w drugi policzek.


************
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 25 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin