 |
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 19:28, 19 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Kari Mea to pielęgniarka.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:28, 19 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
India jest ciężko ranna. Przez głupotę pani Blaze i Franka. Bardzo z siebie zadowolonych. Widzę teraz dwoje kandydatów do obtaczania w smole i pierzu ... Franka czeka jeszcze proces i więzienie. Ciekawe, kto przez ten czas zaopiekuje się jego rodziną. Niemądry facet ... tak się dać podpuścić jędzy ... uwierzyć, że India rzuca uroki i strzelać do niej ... Bardzo smutny odcnek, ale jest nadzieja, że kobieta wyzdrowieje. Tylko, czy będzie chciała pozostać w Wirginia City?
Kiedy ciąg dalszy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:30, 19 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | chyba jednak Candy, chwilowo, nie ma do tego głowy.  |
Drobna rozrywka dobrze mu zrobi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 19:31, 19 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
może wystarczy rozmowa z Mauricem?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:12, 19 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Na środku pokoju stał Candy, upiornie blady. Rękę trzymał na głowie Indii, leżącej na stole. Dziewczyna nie była już nawet blada – była szara, papierowa. Długie włosy spadały przez krawędź mebla, niemal dotykając podłogi.
Podszedł bliżej, zbadał jej puls, najpierw na nadgarstku, potem na szyi. Serce biło jej dość wolno, nierówno, tętno było słabo wyczuwalne. Usta były lekko sine, dłonie zimne. |
Chwytająca za serce scena. Gdy ją czytałam, żal mi było i Indii, i Candy'ego, i doktora Martina.
senszen napisał: | Kiwnął głową i jego wzrok zatrzymał się na pasie z bronią.
- Gdzie jest Candy?
- Jest w ogrodzie, siedzi przy nim Hoss Cartwright. Kazałam mu zostawić tu broń, tak na wszelki wypadek. – wyjaśniła. |
Kari Mea jest rozsądną osobą. Na Hossa, jak zwykle, można liczyć. Dobrze, że jest przy Candym.
Bardzo przygnębiający fragment. Aż mi jakoś tak smutno i ciężko na duszy się zrobiło...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:51, 19 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
A miałam nadzieję, że Indii nic nie będzie, a tu proszę takie nieszczęście. Żal mi Candego, bo gdy odnalazł szczęście u boku Indii, to może ją stracić. Senszen, chyba nie chcesz odesłać Indii na chmurkę w charakterze przecudnej urody aniołka
Panią Blaze i Franka powinna dotknąć sroga kara. Mam nadzieję, że tak będzie. Mógłby w tym pomóc, oprócz sądu oczywiście, nasz celebryta Maurice.
Hoss, jak prawdziwy przyjaciel niesie pomoc i jest przy Candym. To dobrze, bo gdyby Candy chciał zrobić coś szalonego to Hoss mu w tym przeszkodzi.
Czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że wkrótce
p.s. Senszen, czy już mamy szykować pierze, czy jeszcze trochę poczekać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 21:54, 19 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
z pierzem chyba trzeba będzie jeszcze nieco poczekać
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:59, 19 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
...i smołę Senszen zaszalałaś dwa fragmenty....o matko położę dzieci (czwórkę) i poczytam o co chodzi z tym topieniem i tarzaniem na noc jak znalazł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:21, 19 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
...dzieci niech się same kładą a co....
senszen napisał: | - Jesteś pewna kochanie, że nie chcesz wody?
- Jestem pewna.
- Poduszki? Otworzyć okno?
- Jestem pewna. – zaśmiała się cicho.
Mężczyzna przeczesał dłonią grzywkę i rozejrzał się po pokoju.
- Na pewno niczego nie potrzebujesz?
- Na pewno Joe, niczego nie potrzebuje. – Alice uśmiechnęła się miło.
- A jak się czujesz? – zapytał z troską, niepewnie.
- Doktor kazał mi leżeć, więc leżę. – spokojnie powiedziała. – Nie narzekam.
|
Boski dialog... Joe spanikowany Alice dogłębnie spokojna typowe ....ponoć znane są przypadki, że mężczyźni wioząc żony do porodu w panice zapominali o żonach
senszen napisał: | - Podoba ci się? – zapytała India, lekko dygając.
Candy patrzył na nią z szerokim uśmiechem. Była ubrana w zwiewną, kremową sukienkę z granatowym kołnierzem. Jasne włosy spływały jej luźno na ramiona, była zarumieniona i uśmiechnięta.
- Bardzo. – przyciągnął ją do siebie. – Lubię jak się rumienisz.
Spojrzała na niego i zarumieniła się jeszcze bardziej....(...) |
Dialog Indii i Candy'ego ciepły i sympatyczny, ale również żartobliwy na granicy flirtu ....bardzo lubię tę parę....jako fanka tegoż sprawiłaś, że tchnęłaś w te postacie życie
senszen napisał: | India siedziała na schodkach, skulona, oparta o poręcz. Na jasnym materiale sukienki, na plecach, wyraźnie odznaczały się ciemne plamy.
Zeskoczył z konia i podbiegł do swojej żony. Spojrzała na niego szeroko otwartymi, przerażonymi oczami; przyklęknął przy niej, wziął delikatnie na ręce – i niemal słyszał jak głośno, szybko i nierówno bije jej serce. |
Zadrżałam, mam nadzieję, że India jest TYLKO poturbowana....
senszen napisał: | Milczał przez kilka sekund, zastanawiał się, czy jeszcze cokolwiek może dla niej zrobić.
- Candy. – powiedział łagodnie. – wiesz gdzie mieszka nowy lekarz?
Kiwnął on tylko głową.
- Biegnij po niego, dobrze? |
No i nadzieje z dymem poszły....
Senszen ja rozumiem, że jest UPAŁ....
Podoba mi się Kari Mea, swoją drogą skąd ty bierzesz te imiona? są świetne
Fragment pełen smutku i oczekiwania głównie na dobre wieści..... czekam, że takowe nastąpią
p.s. jestem za pierzem i smołą i twórczą mową Maurica
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 22:21, 19 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 22:57, 19 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
imiona? coś tam mi się czasem obije o uszy, zapamiętam... trochę przypadkowo
Twórcza mowa Maurica powinna się pojawić, przynajmniej takie są plany.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 12:20, 20 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Mała Agens siedziała spokojnie, bawiąc się kolorowymi ścinkami papieru i materiału. Pani Gordon, żona właściciela sklepu, pakowała zakupy dla Sheili Cartwright, zerkając co pewien czas na dziewczynkę.
- Ależ ona jest słodka! – rozczuliła się w pewnym momencie. – I taka spokojna, istny aniołek!
Sheila uśmiechnęła się jedynie, spoglądając na córeczkę.
- I taka śliczna, te złote włoski, niebieskie oczy… Jak aniołek! - ciągnęła dalej pani Gordon.
- Oczy ma po ojcu. – zauważyła ze śmiechem Sheila.
- Nie uważa pani, że jest nieco zbyt spokojna? – spytała z troska pani Blaze, do tej pory oglądająca koronki.
- Nie, nie uważam. – zimno odpowiedziała pani Cartwright. – To chyba już będzie wszystko. – uśmiechnęła się w kierunku pani Gordon.
- Moja Rose jest bardzo żywym, radosnym dzieckiem. Pełnym eskalacji. – poinformowała ją pani Blaze. – To nie jest normalne, żeby dziecko siedziało tak spokojnie, zajęte samym sobą. Kiedy Rose…
- Pani Blaze, słyszałam również, że Rose i teraz nie jest w stanie wysiedzieć spokojnie kwadransa, żeby nie strzelać oczyma do siedzących obok chłopców. – złośliwie zauważyła Sheila. Była mocno zarumieniona, oczy jej błyszczały.
- To na pewno panna… to znaczy pani Canday rozpowiada takie historie, szakalujące moje dziecko. – wybuchnęła kobieta. – To na pewno zazdrość, bo sama nie była w stanie sprostać wyzwaniom macierzyństwa. I chyba już nie da rady. – dodała, z dziwną miną. – Podobno, jest teraz kaleką, ma złamany sznur rdzeniowy – kręgosłup – i mąż ją porzucił, nie chcąc już dalej z nią być. – dodała szeptem.
Pani Gordon aż pisnęła z wrażenia i spojrzała na Sheilę.
Ta stała, blada i wściekła.
- Ty wredna, prostacka kobieto. – wydusiła. – Nie dość ci już plotek? Nie dość ci już tego, co zrobiłaś do tej pory? Kogo ty jeszcze chcesz skrzywdzić? Sprawia ci przyjemność patrzenie na cierpienie innych? Najpierw India, teraz Candy?
Pani Blaze spojrzała na nią z zaskoczeniem.
- Pani Cartwright, jestem niemile zaskoczona. – powiedziała, dumnie podnosząc podbródek. – Takie powinowactwa są zupełnie nie na miejscu.
- Powinowactwa? – zirytowała się Sheila. – Czy też może pomówienia? To jest prawda! Jesteś nawiedzona…
- Pani Cartwright… - wtrącił nieśmiało Maurice, stanąwszy w drzwiach sklepu.
- Proszę mi nie przerywać panie Schwartz. – zimno rzuciła.
- Nie mam zamiaru. – uprzejmie wyjaśnił. – Chciałem jedynie powiedzieć, że szkoda czasu na protoplazmatyczną istotę o języku spływającym żółcią i flegmą, której aura przypomina amalgamat, pierze i słomę.
Kobiety spojrzały na niego z zaskoczeniem.
- Ile płace pani Gordon? – Sheila spytała cicho.
- Dwa dolary, pięć centów.
Sheila zapłaciła w ciszy, wzięła córkę na ręce i wyszła.
- A zawsze domniemywałam, że jest ona uprzejmą, ekwiwalentną osobą. – westchnęła pani Blaze. – Jak to się można pomylić co do niektórych. – pokręciła głową. – Jak pan Canaday… niby uprzejmy, uśmiechnięty…
- Wydawało się, że Candy jest bardzo przywiązany do swojej żony? – nieśmiało zaprotestowała pani Gordon. – zawsze sobie myślałam, że… może to zabrzmi dziwnie, ale miałam wrażenie, że nauczył ją jak się śmiać…Wcześniej była zawsze taka poważna.
Pani Blaze tylko prychnęła.
- Mężczyźni… nie była na pewno pierwsza, nie jest też pewnie ostatnia. Ma pani wyjątkowo mały wybór szerokich taśm pasteryzowanych. – z niezadowoleniem stwierdziła.
***********
- Witaj Roy.
- Witam cię. – Roy podniósł głowę i spojrzał na Bena. – Gratuluję, podobno masz wnuka?
Ben uśmiechnął się krótko.
- Dziękuję. Chłopiec, zdrowy, ma śliczne brązowe oczy… Ale ja nie o tym.
- A szkoda, chętnie bym porozmawiał o czymś wesołym, dla odmiany. – mruknął Roy.
- Mogę zobaczyć się z Frankiem Lovemillem? – zapytał Ben.
Roy rzucił mu długie spojrzenie. Potem powoli wstał z krzesła, biorąc klucze do ciężkich drzwi, za którymi była cela.
- Spodziewałem się raczej, że to Candy będzie chciał z nim rozmawiać. Nie ukrywam, że wole, że to ty. – pokręcił głową. – Ciężko z nim się rozmawia, uprzedzam tylko.
Frank siedział na pryczy, z opuszczoną głową, luźno opuszczonymi rękoma. Spojrzał na wchodzących oczyma pełnymi łez.
- Ben, przepraszam… Nie chciałem tego… nie wiedziałem co robię. Pijany byłem.
- Dlaczego przepraszasz akurat mnie?
Frank podszedł do krat.
- Wiem co zrobiłem, pójdę do więzienia, wiem, rozumiem… ale moja córeczka? Co z nią?
Ben spojrzał najpierw na niego, potem na Roy’a.
- Coś ty narobił Frank? – spytał. – Przecież ty nigdy w życiu nikogo nie skrzywdziłeś, tylko…
- Piłem. – jęknął. – I teraz też się upiłem. Nawet nie wiedziałem w co strzelam, ja nawet tego dobrze nie pamiętam. Wypiłem jedna whisky, może dwie… - jęknął jeszcze raz. – Przepraszam.
- Więcej nie powie. – cicho powiedział Roy.
Ben odwrócił się i wyszedł, czuł niesmak w ustach. Usłyszał jak Roy zamyka zamki.
************
- Candy, idź do domu, India teraz śpi. Ty tez powinieneś iść spać. – zaprotestował Martin.
- Ale ja lubię patrzeć jak ona śpi. – odpowiedział mu z wymuszonym uśmiechem. – Rzadko mam okazję, bo zwykle się wtedy budzi.
Lekarz spojrzał na niego i powstrzymał się od westchnienia.
- Idź do domu, wyśpij się, zjedz coś. Nie chce mieć już więcej pacjentów.
- Jest lepiej? – zapytał.
- Nie jest gorzej.
- Marna pociecha.
- Uwierz mi, to dobry znak. Idź już. – wygonił go z gabinetu.
Candy jednak się ruszył.
- Gorączka jej nie wzrasta, śpi, oddycha, serce jej bije. – Doktor Martin rozszerzył nieco swoją wypowiedź. A ty musisz trochę odpocząć. Idź.
Kiwnął w końcu głową i odwrócił się. Hoss położył mu rękę na ramieniu i wyszli.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 14:38, 20 Lip 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:29, 20 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Wredna, podła baba z pani Blaze przynajmniej na razie ktoś ją ustawił, chociaż przydała by jej się większa kara
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18574
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:34, 20 Lip 2014 Temat postu: Nieudane oświadczyny |
|
|
Małpa z tej starej ,jeszcze te aluzję ,że dziecko Hossa i Sheili jest upośledzone.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:15, 20 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen napisał: | To na pewno panna… to znaczy pani Canday rozpowiada takie historie, szakalujące moje dziecko. – wybuchnęła kobieta. – To na pewno zazdrość, bo sama nie była w stanie sprostać wyzwaniom macierzyństwa. I chyba już nie da rady. – dodała, z dziwną miną. – Podobno, jest teraz kaleką, ma złamany sznur rdzeniowy – kręgosłup – i mąż ją porzucił, nie chcąc już dalej z nią być. – dodała szeptem. |
Sheila wykazała się ogromnym taktem i kulturą reagując na słowa p. Blaze tylko w taki sposób. Dla tego indywiduum smoła, pierze i spławienie z nurtem rzeki to stanowczo za mało
Senszen napisał: | - Pani Cartwright… - wtrącił nieśmiało Maurice, stanąwszy w drzwiach sklepu.
- Proszę mi nie przerywać panie Schwartz. – zimno rzuciła.
- Nie ma zamiaru. – uprzejmie wyjaśnił. – Chciałem jedynie powiedzieć, że szkoda czasu na protoplastyczną istotę o języku spływającym żółcią i flegmą, której aura przypomina amalgamat, pierze i słomę. |
Maurice zmienia się na lepsze. Jego uwaga zbija z nóg Ciekawe czy cokolwiek z tego zrozumiała p. Blaze.
Senszen, niepokoję się o Indię. Dlaczego ona tak długo nie wraca do zdrowia?
Franka mi nie żal. Poniewczasie żałuje i martwi się o córkę. Szkoda, że wcześniej o niej nie pomyślał
Czekam mocno zaniepokojona na rozwój sytuacji. Mam nadzieję, że nie zrobisz nikomu nic złego, oprócz p. Blaze oczywiście.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|