Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Listy
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 17:37, 06 Kwi 2014    Temat postu: Listy

I ja przedstawiam swoje nowe opowiadanie. Będzie bardziej realistyczne niż poprzednie, zobaczymy, czy się spodoba. Smile



Był drugi września, 1881 roku. Zaraz po zamachu na dwudziestego prezydenta Ameryki, Jamesa Abrama Garfielda, pewien zaniepokojony ojciec, przewidując zamieszki i niezwykłe niepokoje społeczne, wysłał swojego jedynego syna na południe. Powierzył go opiece człowieka, o którego prawości i uczciwości był przekonany.

Harvey John, wyróżniający się student drugiego roku wykładów na uniwersytecie Berkley ze skupieniem układał właśnie na półkach szklane słoje z suszonymi liśćmi naparstnicy, korą wierzby czy zatopionymi w formalinie wężami.

Był drobny, raczej niewysoki. Dłuższy włosy opadały mu niedbale na wysoki kołnierz. Krótkie baki okalały młodą twarz, w której wyróżniały się zielone, bystre oczy. Miał małe dłonie o szczupłych, zręcznych palcach. Jak mawiał jego Ojciec – ręce, które zaprowadzą go na szczyt, ręce, które dokonają cudów.
Inteligencja i wrodzona pracowitość wyróżniały młodego Harvey’a od najmłodszych lat. Jego bystre zielone oczy zdawały się widzieć więcej, emanowały niezwykłą empatią i powagą. Respektował On zawsze decyzję Ojca, człowieka, którego szanował i któremu ufał. Pokierowany jego radami uczęszczał przez dwa lata na wykłady z dziedziny medycyny – wykładowcy pamiętali go jako studenta cichego, pilnego, bystrego i zawsze, ale to zawsze, doskonale przygotowanego do zajęć.

W Virginia City funkcjonował od kilku lat niewielki szpital, jednak doktor Martin nieporuszenie i niezmiennie prowadził swoją własną praktykę.
Gabinet doktora Martina był mały, nieszczególnie dobrze wyposażony. Brakowało w nim najnowocześniejszych narzędzi, zioła i rośliny zajmowały miejsce leków.
Doktor Martin zaś – leczył i lekki nieżyt nosa jak i prowadził niektóre drobne zabiegi chirurgiczne. Przyjmował porody dziesiątek dzieci. To był lekarz żyjący i pracujący sam, od wielu lat, u którego doświadczenie dominowało nad wiedzą. Cieszył się szacunkiem i zaufaniem wielu mieszkańców.
Harvey towarzyszył wiec doktorowi Martinowi zawsze, starając się nauczyć jak najwięcej. Wykonywał jego polecenia, nosił jego lekarską torbę, rozcierał maści, przygotowywał leki, wypisywał karty pacjentów.

Właśnie ustawił na półce ostatnią, wytarta z kurzu butlę, kiedy drzwi uchyliły się i do gabinetu zajrzała Margaret Dayton – młoda pielęgniarka, pracująca od kilku lat z doktorem Martinem.
-Doktor prosi, żebyś przygotował jego torbę i pojechał z nim do Carson City. Ezechiel Picke ma znowu atak. Jak dojedziecie na miejsce, zatkaj lepiej uszy. – Dorzuciła po chwili.
Harvey zadrżał lekko i zeskoczył ze stołka by zająć się przygotowaniami. Jazda do Carson City nie należała do przyjemności. Mimo olbrzymich złóż srebra i rozwiniętego przemysłu, w Carson City wciąż dużo było ubóstwa.

Gdy dojechali na miejsce, Harvey zrozumiał, dlaczego Margaret poleciła mu zatkać uszy. Z dość zaniedbanego domu z niedbale uporządkowanym obejściem, dobiegały chrapliwie śpiewane psalmy. Nieprzyjemnie brzmiące, przypominające charkot wydawany przez chore zwierzę.
- Ezechiel Picke choruje od kilku miesięcy. – Wyjaśnił doktor Martin, nie patrząc nawet na młodzieńca.
- Nie zgadza się na jakiekolwiek zabiegi czy leki, uważa, że jest to interwencja, która na pewno ześle na niego gorszą jeszcze karę. Niemal jak Hiob.
- Jeżeli wiec nie zgadza się na jakiekolwiek działanie… - zaczął Harvey i przerwał na chwilę wsłuchując się w rozpaczliwy śpiew. – To kto nas wezwał?
- Sąsiedzi. – Wyjaśnił beznamiętnie doktor Martin.

Weszli razem do domu, w którym tapeta obłaziła ze ścian, podłoga była już dawno nie zamiatana a firanki podarte i zakurzone. Dom był niewielki, szybko dotarli do sypialni. Widok chorego człowieka, chrapliwie śpiewającego pobożne pieśni wpłynął na Harvey’a traumatycznie. Zbladł i lekko się cofnął.
I wtedy zobaczył, że na krześle obok siedzi dziewczyna, lat około dwudziestu. Otyła, z rzadkimi włosami, o szklistych oczach kretyna. Jej ruchy były wolne i niedbałe. Kołnierz sukni nie zakrywał całkowicie blizny na szyi.
Harvey zzieleniał i poczuł pot ściekający mu po plecach. Ze wszystkich wizyt domowych, ta była jak dotąd najgorsza.

****

W czterdzieści minut później, Harvey siedział już w bryczce i czuł, jak wiatr owiewa jego nieprzyjemnie spoconą twarz. Powoli się uspokajał, czuł jednak, że ogarnia go wstyd. Jako przyszły lekarz powinien być ponad własne odczucia i strach. Powinien być zawsze opanowany.

-Jego córka zachorowała dwa lata temu. – Zaczął doktor Martin. – Była kiedyś śliczną, żywa dziewczyną. Pięknie śpiewała. Zawsze była pogodna, roześmiana. Kiedy zachorowała, stała się humorzasta, przygnębiona, nerwowa. Nie była w stanie biegać, chodzić. Ezechiel Picke szukał dla niej pomocy wszędzie. Ja nie potrafiłem wyleczyć jej choroby, więc szukał dalej. Wyjechał z nią do Europy, do Frankfurtu. Przeprowadzona operacja nie należała do udanych. Dziewczyna straciła głos. Potem, – Doktor Martin spojrzał na Harvey’a. – potem było już tylko gorzej. Ezechiel stwierdził, że to kara, bo ośmielił się interweniować. I od tego czasu nie pozwala pomóc nawet sobie. Nie każdą chorobę można wyleczyć. Niestety.

Doktor Martin skupił się całkowicie na prowadzeniu bryczki, droga którą jechali była kamienista i wyboista. Zapadały już powoli ciemności, powietrze się ochłodziło.

Harvey poczuł narastający ból głowy, gorączkę i towarzyszący temu gorzki niesmak w ustach.

Tego samego wieczoru, panna Margaret Dayton, nazywana kiedyś przez przyjaciół i rodzinę Peggy, zastała młodego studenta w gabinecie lekarskim. Siedzącego na łóżku, niewidzącymi oczyma wpatrującymi się w ścianę, cicho powtarzającego pod nosem wyuczone formułki.

****
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:41, 06 Kwi 2014    Temat postu: Listy

Bardzo ciekawe.
Czy będzie coś między Margaret 'Peggy 'a młodym lekarzem ?
Gdzie Cartwrigtowie ?
I strasznię się cieszę ,że dzisiaj tyle nowych opowiadań.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 17:49, 06 Kwi 2014    Temat postu:

nad wątkami romansowymi się zastanowię. Cartwrightowie się pojawią, chociaż w nieco okrojonej formie. W końcu jest rok 1881 Rolling Eyes
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:53, 06 Kwi 2014    Temat postu:

"Nieprzyjemnie brzmiące, przypominające charkot wydawany przez chore zwierzę.
- Ezechiel Picke choruje od kilku miesięcy. – Wyjaśnił doktor Martin, nie patrząc nawet na młodzieńca."

Laughing Laughing Laughing Laughing

"Otyła, z rzadkimi włosami, o szklistych oczach kretyna. "

Dostałam dreszczy Shocked

"Harvey zzieleniał i poczuł pot ściekający mu po plecach. Ze wszystkich wizyt domowych, ta była jak dotąd najgorsza. "

No cóż nie zawsze będzie to miód Confused

Zapytam za Zoriną: będą Cartwright's? Chociaż ciekawie zapowiada się znajomość Peggy i Harvey'a Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:00, 06 Kwi 2014    Temat postu:

Senszen bardzo się cieszę z Twojego nowego opowiadania. Zaczęło się intrygująco. Dorosła Peggy - ciekawe jaka będzie. Nie będę oryginalna, jeśli zapytam: a Cartwrightowie będą Question Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 18:15, 06 Kwi 2014    Temat postu:

Na pewno będzie Ben, Hossa nie będzie. Jeżeli chodzi o Adama, to nie wiem, czy pojawi się fizycznie. Na pewno będzie często wspominany. Będzie Jaime. Nie wiem tylko, czy on się liczy jako Cartwright Smile
Akcja się dzieję w kilka lat po tym, co było pokazane w ostatnich odcinkach Bonanzy, więc to już trochę wyjaśnia obsadę Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:20, 06 Kwi 2014    Temat postu:

Oj tam Senszen, Adam jest młody prawdopodobnie w Australii Rolling Eyes, ale nic już nie mówię .... zawsze to opowiadanie z innej beczki Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:38, 06 Kwi 2014    Temat postu:

Jestem zaintrygowana.
Podobają mi się bohaterzy - Harvey i Peggy.
Czekam na rozwój wypadków. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
yenefer
Przyjaciel Cartwrightów



Dołączył: 23 Mar 2014
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:28, 06 Kwi 2014    Temat postu: Re: Listy

senszen napisał:
I ja przedstawiam swoje nowe opowiadanie.

wreszcie... Wink

senszen napisał:
Był drobny, raczej niewysoki. Dłuższy włosy opadały mu niedbale na wysoki kołnierz. Krótkie baki okalały młodą twarz, w której wyróżniały się zielone, bystre oczy. Miał małe dłonie o szczupłych, zręcznych palcach. Jak mawiał jego Ojciec – ręce, które zaprowadzą go na szczyt, ręce, które dokonają cudów.

Oficjalnie zakładam Koło Miłośników Opisów i Talentu Senszen Very Happy Mogłabym tak do samego końca tego fragmentu cytować te plastyczne opisy, dzięki którym moja oporna wyobraźnia działa lepiej niż szwajcarski zegarek.

senszen napisał:
I wtedy zobaczył, że na krześle obok siedzi dziewczyna, lat około dwudziestu. Otyła, z rzadkimi włosami, o szklistych oczach kretyna. Jej ruchy były wolne i niedbałe. Kołnierz sukni nie zakrywał całkowicie blizny na szyi.

Moja w bólach ćwiczona wyobraźnia właśnie podsunęła mi ten obraz... raczej nie to chciałam zobaczyć przed snem... aż mnie dreszcze przeszły

senszen napisał:
Powoli się uspokajał, czuł jednak, że ogarnia go wstyd. Jako przyszły lekarz powinien być ponad własne odczucia i strach. Powinien być zawsze opanowany.

Zdarza się, człowiek jest tylko człowiekiem...

senszen napisał:
Nie każdą chorobę można wyleczyć. Niestety.

Smutne... i niestety prawdziwe...

senszen napisał:
panna Margaret Dayton, nazywana kiedyś przez przyjaciół i rodzinę Peggy,

Bardzo się cieszę, że bohaterką tego opowiadania będzie Peggy Smile

Zapowiada się interesująco, trochę nostalgicznie i refleksyjnie. Czekam na kolejne części Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:36, 07 Kwi 2014    Temat postu:

Ciekawie się zapowiada ... Wirginia City po latach ... dr Martin zapewne jest staruszkiem ... czekam na ciąg dalszy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 16:47, 09 Kwi 2014    Temat postu:

Miłego czytania Smile



Tydzień nie wystarczył by Harvey doszedł do siebie po lekkim ataku, jaki nastąpił po wizycie u Ezechiela Piecka. Stał się bardziej milczący, szukał ciszy i odosobnienia. Za cichym pozwoleniem doktora Martina dużo czasu spędzał w swoim pokoju, trawiąc dni na lekturze i szkicowaniu.
Nadeszła niedziela. Harvey starannie wyszczotkował swój czarny surdut i przygotował wielobarwną kamizelę. Niechętnie myślał o spędzeniu co najmniej godziny w otoczeniu innych wiernych, śpiewaniu pieśni i wspólnej modlitwie. Zasępiony nie usłyszał cichego pukania do drzwi.

- Panie John, zechce się Pan udać ze mną na wycieczkę? – Panna Dayton zapytała uprzejmie; cicho, ale wyraźnie akcentując słowa.

Wyrwany z zamyślenia Harvey odwrócił się i z zaskoczeniem wtopił oczy w sylwetkę dziewczęca, stojącą na progu jego pokoju.
Zwykle, panna Margaret Dayton, nawet do kościoła, ubierała ciemne suknie, spięte pod szyją białą kameą. Niekiedy, chcąc nadać strojowi charakter nieco bardziej odświętny, upinała na ramionach biały koronkowy kołnierz. Ciemne włosy splecione gładko, dokładnie okalały głowę.

Dzisiaj, ułożoną miała modną fryzurę z krótkich loków delikatnie zaczesanych przed uszy. Takie uczesanie sprawiało, że jej twarz była młodsza, bardziej niewinna; włosy zaś, luźno podpięte, miały jaśniejszy, bardziej rozświetlony kolor.
Jasnozielona suknia ozdobiona batystową górą eksponowała jej jasne ramiona i przydawała jej dziewczęcego uroku.

- Ależ oczywiście panno Dayton. Wykrztusił Harvey. – Nie śmiałbym odmówić.

Margaret uśmiechnęła się lekko, kącikiem ust.

- Wybieram się do Bena Cartwrighta. Jak mniemam nie miał Pan go okazji jeszcze poznać.
- To prawda. Panno Dayton… proszę, mów mi po imieniu. – Harvey zarumienił się jeszcze bardziej, widząc rumieniec wypływający na policzki panny Dayton.
- Z przyjemnością. Harvey, mów mi Margaret. Proszę. – Skłoniła się lekko i mimowolnie zatrzepotała ciemnymi rzęsami.


*****

Przejażdżka bryczka była przyjemna, wiatr delikatnie powiewał, rozwiewając szerokie korony drzew. Ze wszystkich stron napływał zapach wody nagrzanej ciepłym jesiennym dniem. Sosny, wciąż zielone, górowały nad horyzontem, wyraźnie obrysowane promieniami nisko świecącego słońca.

Jechali w milczeniu, ciesząc się ciszą

- Ben Cartwright jest starym przyjacielem doktora Martina. – Odezwała się w końcu Margaret. – Od kiedy nie ma przy nim jego synów, doktor Martin odwiedza go regularnie, lub, tak jak dzisiaj, prosi mnie o to. – Wyjaśniła towarzyszowi podróży.
- A kim jest Ben Cartwright? – Zapytał wiec Harvey, zwracając uwagę na Margaret.
- Posiada największe rancho w Nevadzie. W dalszym ciągu nie chce sprzedawać ziemi, choć wielu już nalegało. Twierdzą, że on sam nie jest w stanie się tym zajmować, że jest zbyt wiekowy, nie ma już tyle siły, zaparcia… a On, w dalszym ciągu jest uparty.
- A prowadzi rancho sam? Co się stało z jego synami? Wyjechali? – Harvey pytał dalej, coraz bardziej zainteresowany.
- Nie jest sam. – Margaret spojrzała na Harvey’a. Pomagają mu zaufani pracownicy. Griff King i Candy Canaday. I jest jeszcze Jaimie Cartwright. Jest adoptowany. – Wyjaśniła.

W tym momencie, bryczka objechała stajnię i wjechała na schludnie utrzymane podwórze. Przed drewnianym domem stał wysoki czerwonowłosy mężczyzna. Rąbał właśnie drewno na opał, kiedy usłyszał nadjeżdżający pojazd. Wyprostował się i szeroko uśmiechnął na widok pasażerów.

- Peggy, jak miło, nie było cię u nas już ze dwa miesiące! – Wykrzyknął, w dwóch susach dopadając bryczki i porywając Margaret w objęcia.
- Jaimie, ile razy już Ci mówiłam, że mogę sama wysiąść! – Zaśmiała się z udawaną złością.
- Gdzie jest Candy i Griff? Ach, wy jeszcze nie mieliście się okazji poznać – Harvey, to jest Jaimie Cartwright, Jaimie, to Harvey John. Pomaga teraz doktorowi Martinowi w prowadzeniu praktyki. – Peggy dokonała prezentacji, poprawiając zwichrzone włosy.
- Niesamowite, to On jeszcze przyjmuję jakąkolwiek pomoc? – Zaśmiał się Jaimie. – Musisz być niezwykły, pamiętam jak musieliśmy go przekonywać, że jest mu potrzebna pielęgniarka. - Powiedział, wyciągając dłoń do Harvey’a i przyjaźnie się uśmiechając.
- A gdzie jest Pan Cartwright? – zapytała raz jeszcze Margaret. – Pojechał gdzieś?
- A jak, pojechał podziwiać jezioro Tahoe. Zabrał ze sobą Griffa. Candy pojechał na kilka dni do san Fransisco, pozałatwiać kilka ważniejszych spraw. Macie może ochotę na herbatę? – Jamie zaproponował.
- Bardzo chętnie. – Odpowiedziała Peggy. – Mam straszną ochotę na wafle wypiekane przez Hop-Singa.
- To się da załatwić. – Jaimie mrugnął do niej porozumiewawczo. – Zapraszam na herbatę w takim razie.

Pili herbatę na ganku, kiedy na dziedziniec wjechało konno dwóch mężczyzn, obaj wysocy, choć trudno było u nich dopatrywać się rodzinnego podobieństwa. Młodszy miał półdługie brązowe włosy i niebieskie oczy. Starszy włosy miał krótkie i siwe. Trzymali się w siodłach prosto i lekko.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Neth P
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 11 Sty 2014
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:00, 09 Kwi 2014    Temat postu:

Dużo zmian- Ben nie ma już synów, dobrze chociaż, że są Candy i Griff (Jamiego nie liczę Evil or Very Mad) Harvey załamał się po jednej wizycie u pacjenta? To kiepski z niego lekarz. Peggy ściemniały włosy, ale dalej jest ładna, jak wynika z opisu. Między nią i Harveyem coś iskrzy. A kto to przyjechał? Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:09, 09 Kwi 2014    Temat postu: Listy

Jakieś to smutne -Ben stary ,Ben bez synów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:25, 09 Kwi 2014    Temat postu:

Przeczytałam i jakoś dziwnie się z tym czuje i przez cały czas mam wrażenie, że Joe gdzieś jest na miejscu.
Ale poczekam na dalszy rozwój akcji


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:00, 09 Kwi 2014    Temat postu:

Fragment pełen nostalgii i bardzo melancholijny. Ponderosa bez Adama, Hoss'a i małego Joe nie jest taka sama. Czytając czułam jakby jakiś etap zakończył się i już nic nie będzie takie samo. Trochę inne opowiadanie, ale mimo to czekam na dalsze losy młodych bohaterów. Podoba mi się dorosła Peggy i Harvey.

"Griff King i Candy Canaday. I jest jeszcze Jaimie Cartwright. "

Pierwsze dwie postacie wywołały uśmiech Very Happy na mej twarzy, trzecia postać ubawiła mnie. Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 1 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin