Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozmowy z Susan
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:53, 28 Lis 2013    Temat postu:

Adaś się zmartwił, ale chyba nie poddał. Ona ma CHARAKTER i jest uparty ... pewnie postawi na swoim ... jednak, choc ten Marcus jest bogaty i przystojny, babeczka jakoś nie wyrywa się do niego ... teoretycznie powinna, więc ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:56, 28 Lis 2013    Temat postu:

teoretycznie ale i praktycznie tez by mogła

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:05, 28 Lis 2013    Temat postu:

Mogłaby, ale widać nie chce ... pewnie jednak woli Adasia ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:07, 28 Lis 2013    Temat postu:

ale ziarno watpliwosci zasiane... Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:10, 28 Lis 2013    Temat postu:

Może i zasiane, ale czy wzejdzie? Nie sądzę ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:13, 28 Lis 2013    Temat postu:

Musi sie coś wydarzyć konkretnego bo to za proste dla Adasia.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 19:19, 03 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:49, 29 Lis 2013    Temat postu:

Adam wracał do domu w nie najlepszym humorze. Nic nie potoczyło się tak, jak sobie zaplanował. Niespodziewany przyjazd Rhodesa popsuł mu szyki. Oczywiście, po tym, jak wyszedł z salonu, poszedł do Konstancji, ale pani Turner powiedziała, że jej bratanicę rozbolała głowa i wcześniej położyła się spać. Postanowił, że jutro po śniadaniu zobaczy się z Konstancją, choćby miał się tam wedrzeć siłą. Musi powiedzieć jej o swoich uczuciach, nawet gdyby miał zrobić z siebie kompletnego idiotę. Wiedział, że jeżeli nie zacznie działać, szczęście wymknie mu się z rąk, bo przecież los nie był mu przychylny – przynajmniej nie dzisiaj.

Adam stanął na werandzie, odetchnął głęboko, przygładził włosy i zapukał do drzwi. Mijały kolejne sekundy, ale nikt mu nie otwierał. Ponowił pukanie.
- Pani Turner wyjechała dziś rano razem z bratanicą – usłyszał za sobą Adam.
Odwrócił się i zobaczył panią Meyer, największą plotkarę w mieście, które wiedziała wszystko o wszystkich.
- A może wie pani, kiedy wróci?
- Mówiła, że po obiedzie.
Pani Meyer czujnie przypatrywała się Adamowi. Świdrowała go swymi małymi oczkami w poszukiwaniu tematu do plotek, które mogłaby roznieść jeszcze dziś przed południem. Adam skłonił się damie i czym prędzej odjechał.

Minęła trzecia, ale w domku pani Turner nadal nikogo nie było. Adam postanowił zaczekać u Roya, który bardzo się ucieszył z jego wizyty. Szeryf zatarł z radością ręce i zaproponował partyjkę szachów. W chwili, gdy Adam zastanawiał się, czy nie ruszyć wieży, do biura szeryfa wszedł Jimmy – chłopak, który opiekował się końmi podróżnych.
- Szeryfie Coffee, muszę coś panu powiedzieć – zaczął zaaferowany. - Do miasta przyjechało dwóch kowbojów. Pytali o dom pani Turner. Podsłuchałem, że mówili coś o porwaniu, okupie i diamentach.
Adam zerwał się, przewracając krzesło. Roy chwycił strzelbę, podając drugą Cartwrightowi. Obaj wybiegli na ulicę. Na szczęście nie mieli daleko. Zobaczyli, że przed domkiem pani Turner zaczynają gromadzić się ludzie. Zbiegali się z różnych stron zaalarmowali krzykiem. Kobieta z płaczem rzuciła się do szeryfa:
- Właśnie wróciłyśmy i wchodziłyśmy do domu, gdy jacyś dwaj zaatakowali Konstancję. Jeden chciał ją ogłuszyć, ale zdzieliłam go parasolką – pani Turner zaprezentowała żałosne szczątki urządzenia niegdyś służącego do ochrony przed słońcem.
- Gdzie są teraz? – rzeczowo zapytał Roy.
- Zamknęli się w środku – poinformowała przejęta. – Niech pan coś zrobi, szeryfie! Oni gotowi ją skrzywdzić!
Roy spojrzał na Adama:
- Będzie mi potrzebna twoja pomoc – powiedział. – Oni na pewno będą chcieli wyjść i zabrać ze sobą zakładniczkę. Stań za drzewem i mierz do pierwszego, który wyjdzie, ale nie strzelaj. Nie możemy ryzykować życia tej dziewczyny.
Adam jak automat poszedł we wskazanym kierunku. Wszystko się w nim gotowało. Czuł, jak pulsuje mu żyła na skroni. Wiedział jednak, że musi się uspokoić. Ręka nie może mu zadrżeć.
Wieloletnie doświadczenie szeryfa i tym razem go nie zawiodło. Po chwili skrzypnęły drzwi i w szczelinie ukazało się czyjeś oko, a następnie dał się słyszeć czyjś nosowy głos:
- Ej, wy, odsuńcie się! Jeśli ktoś się do nas zbliży, dziewczyna zginie!
Nikt się nie ruszył. Wszyscy zebrani zamarli z wyczekiwaniem. Nagle w drzwiach pokazała się lufa rewolweru. Padł strzał. Na ten odgłos ciekawscy rozpierzchli się we wszystkich możliwych kierunkach, chowając się za pobliskimi domami. Pozostał tylko Adam i szeryf Coffee.
- Ogłuchłeś?! – wydarł się na Roya jeden z napastników.
Szeryf opuścił broń i zaczął się cofać. Wówczas na werandzie pojawili się dwaj kowboje. Jeden z nich, ten wyższy, lewą ręką przytrzymywał Konstancję, a prawą celował w nią z rewolweru. Adam zobaczył, że rękaw jej sukienki jest cały w strzępach, a z rozciętej wargi płynie krew. Zaszumiało mu w uszach i musiał głęboko odetchnąć, aby odzyskać jasność myślenia. Wyszedł zza drzewa, celując w tego wyższego. Ich spojrzenia się spotkały. Zobaczył w jego oczach czyste szaleństwo i w jednej chwili zrozumiał, że ten bandzior i tak zabije Konstancję. Spojrzał na ukochaną i przeraziło go to, co zobaczył w jej oczach. Tak mógł patrzeć ktoś, kto już pożegnał się z życiem. Gdyby ktoś kiedyś zapytał go o najgorszą chwilę w jego życiu, na pewno wskazałby właśnie tę. Wiedział, co musi teraz zrobić. Wiedział też, jak wiele ryzykuje. Strzelił.
………………………………………………………….

- Niedługo będzie południe – powiedział Ben, patrząc na Adama. – Jak długo zamierzasz tu jeszcze siedzieć?
- O co ci chodzi? – zapytał syn, nie odrywając oczu od książki.
- Hoss już dawno osiodłał twojego konia. Jedź do niej! – krzyknął zdenerwowany Ben.
- Pojadę, tylko…
- Mówiłeś, że kochasz Konstancję. Wczoraj uratowałeś jej życie – przypomniał Ben. - Zabiłeś tego drania, który do niej mierzył!
- Odstrzeliłem mu pół twarzy, a posoka opryskała moją ukochaną od pasa w górę. Tak, teraz z pewnością padnie mi w ramiona ze słowami: „Kochany, dawno się tak dobrze nie bawiłam!” - zżymał się Adam.
- Widzę, że robisz się cyniczny. To znak, że twój umysł zaczyna pracować we właściwym tempie - Ben mimo woli się uśmiechnął.
- Tato, po moim strzale Konstancja zemdlała. Zaniosłem ją do domu i gdy układałem na łóżku, odzyskała przytomność. Gdy mnie zobaczyła, zacisnęła powieki i nie otworzyła ich, dopóki nie przyszedł doktor Martin. Nie wiem, czy ona chce mnie widzieć – zakończył z westchnieniem.
- Nie sądziłem, że jesteś tchórzem – wypalił z grubej rury Ben.
Adam walnął książką o stół i zerwał się jak oparzony. Nie patrząc na ojca, chwycił kapelusz, pas z bronią i wyszedł, trzaskając drzwiami. Ben szeroko się uśmiechnął, ale Adam tego nie widział, bo gnał na złamanie karku do Wirginia City…
………………………………………………………………………………………………………


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:02, 29 Lis 2013    Temat postu:

Może Konstancja zacisnęła powieki bo "posoka" rozbryzła sie również na Adasia Confused widok mógł być przerażający Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:47, 29 Lis 2013    Temat postu:

Dobre ... i emocjonujące ... Adaś i Konstancja spryskani krwią bandyty ... jeśli odstrzelił mu pół twarzy, to może i mózgiem ... chyba dziewczyna musi dojść do siebie po tych wrażeniach kolorystycznych, a potem pewnie podziękuje za ratunek ... mam nadzieję ... chyba, że będzie miała pretensję o suknię ... ale to nie Adaś ją uszkodził ... i ta ciotka też bojowa ... walnąć bandziora przez łeb parasolką ... Co dalej?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Odwiedzająca
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 01 Wrz 2013
Posty: 1654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:49, 30 Lis 2013    Temat postu:

W tym kawałku emocje sięgnęły zenitu!...bandyci...Konstancja jako zakładniczka...Adam rozwalający pół głowy bandziorowi i wylewająca się jej zawartość...ocalenie ukochanej.Myślę,że na wdzięczność ze strony Konstancji jeszcze przyjdzie czas...w końcu uratował jej życie.Dalej,proszę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:14, 01 Gru 2013    Temat postu:

Adam zostawił konia w miejskiej stajni. Do domku pani Turner postanowił iść pieszo i w myślach powtórzyć wszystko to, co chciał powiedzieć Konstancji. Czuł się jak uczeń przed ważnym sprawdzianem. Szedł zdecydowanym krokiem, ale nagle zwolnił, bo zobaczył, że z werandy schodzi Marcus Rhodes. Minął Adama, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Kierował się w stronę hotelu. Adam obejrzał się za nim i o mało nie zderzył z panią Turner. Grzecznie ją przeprosił, uchylając kapelusza. Kobieta wylewnie mu dziękowała za uratowanie bratanicy.
- Jeśli idziesz do Konstancji, znajdziesz ją z tyłu domu. Odpoczywa – poinformowała ciotka konspiracyjnym szeptem, po czym oddaliła się z godnością w kierunku sklepu.
Adam obszedł budynek. Konstancja siedziała na ławce przykryta szarym kocem. Była ubrana w bladoróżową suknię przyozdobioną białymi koronkami. Na jej kolanach spoczywała rozłożona książka. Dziewczyna nie czytała, myślami przebywała gdzieś daleko, bo nawet nie zorientowała się, że Adam na nią patrzy. Nie chciał jej wystraszyć, ale zauważył, że drgnęła, gdy w końcu go dostrzegła. Najważniejsze było jednak to, że się uśmiechnęła na jego widok. To dodało mu otuchy.
- Jesteś – stwierdziła z uśmiechem.
- Jestem i muszę z tobą porozmawiać – dopiero, gdy to powiedział, uzmysłowił sobie, że oboje bezwiednie przeszli na „ty”, a przecież wcześniej mówili sobie „pan” i „pani”. Ona też to zauważyła i lekko wzruszyła ramionami.
- Po tym wszystkim powinniśmy mówić sobie po imieniu – zdecydowała. – Dziwnie bym się czuła, tytułując cię „panem”. Zawdzięczam ci życie… - jej głos się załamał.
Adam pod wpływem impulsu usiadł obok niej na ławce i wziął za rękę.
- Jak się czujesz? – zapytał z troską, delikatnie przesuwając kciukiem po wierzchu jej dłoni. Spojrzał na jej lekko opuchnięte usta i delikatną rankę po wcześniejszym rozcięciu. Chciał ją pocałować, ale obawiał się, że nawet najdelikatniejszy pocałunek sprawi jej ból.
- Zupełnie dobrze. Chociaż… nic nie pamiętam po tym, jak strzeliłeś. Poczułam, jak ziemia usuwa mi się pod stopami i… dalej czarna dziura – wyznała z rezygnacją.
Spojrzała na niego tymi swoimi fiołkowymi oczami tak, że na chwilę zapomniał, jak się oddycha. W końcu westchnął i przysunął się bliżej.
- Konstancjo, zakochałem się w tobie w czasie podróży z San Francisco – powiedział, wciąż patrząc jej w oczy. - Wczoraj uświadomiłem sobie, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Wiem, że nie mogę ci zaoferować takich luksusów, do jakich przywykłaś, ale… - nie dokończył, bo położyła mu opuszki palców na ustach. Dopiero teraz zobaczył, że na jej palcu nie ma pierścionka zaręczynowego.
- Oddałam go – powiedziała, gdy zobaczyła, na co patrzy. – Jestem wolna.
Objął ją szybko i zaczął namiętnie całować.
- Mogłem się tego domyślić – usłyszeli niespodziewanie i odskoczyli od siebie jak oparzeni.
Kilka kroków przed nimi stał Marcus Rhodes, mrużąc z wściekłości oczy.
- Myślisz, że z nim będziesz szczęśliwa?! – wysyczał.
Adam zerwał się z ławki i zrobił pierwszy krok. Konstancja również wstała i przytrzymała go za łokieć.
-Marcusie rozstaliśmy się z klasą. Nie psuj tego – powiedziała z wyrzutem.
Widać było, że mężczyzna ledwo nad sobą panuje.
- Nie wymagaj ode mnie opanowania w takiej chwili – rzucił Rhodes. – Wróciłem, bo chciałem przemówić ci do rozsądku. Namówić do wyjazdu z tej przeklętej dziury. A zastaję cię w ramionach jakiegoś prostaka.
Adam nie pożałował ręki i Marcus po chwili leżał na ziemi, masując szczękę.
- Grzeczniej, proszę – ostrzegł go Cartwright.
Rhodes otrzepał ubranie, odszedł kilka kroków dalej.
- Nie dostaniesz z jej posagu ani centa. Ojciec ją wydziedziczy, dopilnuję tego – obiecał.
- I bardzo dobrze. Przynajmniej nikt mi później nie zarzuci, że zależało mi na jej pieniądzach – odparował Adam, obejmując Konstancję ramieniem.
Gdy mężczyzna zniknął za rogiem domu, dziewczyna przytuliła się z westchnieniem do Adama, który zamknął ją w swoich ramionach.
- Zrobiłam herbatę – usłyszeli za swoimi plecami głos ciotki.
Znowu ktoś ich zaskoczył.
- Właśnie dziękowałam Adamowi za ocalenie – powiedziała lekko speszona Konstancja.
- Widzę… – pani Turner pokiwała głową. – Ja też jestem wdzięczna, ale rzucać mu się na szyję nie będę – zastrzegła. - Upiekłam placek morelowy. Zapraszam.
………………………………………………………………………………………………………


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:29, 01 Gru 2013    Temat postu:

no i powiało happy endem Smile ...ale to chyba jeszcze nie koniec?? namiesza jeszcze Marcus "Rodzio" Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:33, 01 Gru 2013    Temat postu:

Fajna ta pani Turner ... i bandziora parasolką przez łeb zdzieliła ... i dowcipnie stwierdzila, że mniej wylewnie okaże wdzięczność .. co dalej?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 13:33, 01 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:12, 03 Gru 2013    Temat postu:

Trzy tygodnie później

Tego wieczoru w hotelu w Wirginia City miał się odbyć bal wiosenny. Zaproszeni byli wszyscy znaczący obywatele miasta. Adam i Konstancja mieli się na nim pojawić oficjalnie jako para narzeczonych. Dziewczyna nosiła na palcu nowy pierścionek, który ukochany przywiózł specjalnie z San Francisco. Znany ze swej oszczędności mężczyzna tym razem zadziwił rodzinę rozrzutnością i dobrym gustem.

Bal trwał w najlepsze. Wokół unosił się zapach kurzu i perfum. Niestrudzone pary wirowały w tańcu, rozsiewając blask klejnotów i przyciągając oczy pięknymi kreacjami zaproszonych pań. Kilku starszych mężczyzn okupowało wazę z ponczem, podnosząc z błogością oczy, ilekroć trunek spłynął do ich wysuszonych gardeł. Dojrzalsze damy z uwagą przypatrywały się tańczącym i ostrzyły swoje języki. Najwięcej uwag miały na temat sukni Konstancji, która na tę okazję pojawiła się w kreacji prosto z Paryża. Nieświadoma tych komentarzy dziewczyna tańczyła z Adamem, który tajemniczo się do niej uśmiechał. Gdy muzyka na chwilę umilkła, podszedł do nich Ben.
- Odprowadzę panią Turner – poinformował najstarszego syna. – A później wracam do domu. Zabieram też Hossa, bo strasznie marudzi, że boli go głowa.
- A Joe? – zapytał Adam.
- No właśnie… - Ben zrobił dziwną minę. – Miej na niego oko. Tańczy z córką pastora…
- Rozumiem – Adam już przeczesywał wzrokiem tańczących w poszukiwaniu jakże charakterystycznej fryzury swego brata.
Po upływie kilku kwadransów wszyscy poczuli dziwny swąd i zaczęli rozglądać za źródłem tego zapachu. Nagle ktoś krzyknął:
- Pali się!
Jak na komendę goście zaczęli się przekrzykiwać, kilka pań zemdlało. Powstało wielkie zamieszanie. Zgromadzeni zaczęli przepychać się do wyjścia i tratować tych, którzy poruszali się wolniej. Adam nie puszczał ręki Konstancji i rozglądał z niepokojem, bo Joe zniknął gdzieś z jego pola widzenia. Cartwright postanowił jak najprędzej wyprowadzić na zewnątrz ukochaną, a później poszukać braciszka. Po drodze pomogli państwu Batesom, którzy byli tak spanikowani, że nie wiedzieli, w którą stronę należy uciekać.
Gdy znaleźli się na ulicy, Adam uważnie przyjrzał się Konstancji.
- Gdzie twój naszyjnik? – zapytał.
Zdziwiona dziewczyna przyłożyła rękę do szyi, ale nie znalazła na niej naszyjnika z pereł. Niczego nie poczuła. Nie miała pojęcia, że go zgubiła w tym zamieszaniu. Adam jak na komendę odwrócił się w stronę hotelu, którego piętro stało już w płomieniach.
- Nie – zatrzymała go Konstancja. – Mogę sobie kupić drugi naszyjnik, ale na całym świecie nie znajdę drugiego Adama Cartwright’a.
- Nic mi się nie stanie – zapewnił mężczyzna. – Poza tym muszę znaleźć Joe.
Pocałował ją szybko i zniknął w drzwiach hotelu. Zaraz w recepcji zauważył leżący na podłodze naszyjnik, natknął się też na Josepha, który wynosił zemdloną córkę pastora. Patrząc na jego minę, z łatwością można było stwierdzić, że czuje się jak bohater. Adam uśmiechnął się mimo całej tej sytuacji, klepnął brata w ramię i zaraz za nim opuścił hotel. Akcja ratowniczo – gaśnicza właśnie się rozpoczęła. Zewsząd nadbiegali zaalarmowani pożarem ludzie. Joe cucił młodziutką córkę pastora, a Adam rozglądał za Konstancją. Nie było jej tam, gdzie ją zostawił. Zaniepokojony zaczął przeciskać się przez tłum. Po kwadransie poszukiwań i rozmów z mieszkańcami miasta stwierdził, że nikt jej nie widział. Konstancja zniknęła…
………………………………………………………………………

Konstancja odzyskała przytomność, ale nic nie widziała. Ktoś nałożył na jej głowę czarny worek, który utrudniał nie tylko widzenie, ale i oddychanie. Nie mogła się poruszyć, bo była związana i zakneblowana. Po czasie, który wydawał się jej wiecznością, usłyszała głosy wielu ludzi i gwizd lokomotywy. Ktoś ją wniósł do pociągu i na czymś posadził, a następnie zdjął worek. Zamrugała kilkakrotnie, chcąc odzyskać ostrość widzenia. Siedziała w luksusowym przedziale kolejowym, którego okna były szczelnie zasłonięte. Naprzeciwko niej stało dwóch wysokich i potężnie zbudowanych mężczyzn, którzy przyglądali się jej z lekkim zainteresowaniem, ale bez większych emocji. Żadnego z nich nie znała.

Jechali tak długo, że straciła rachubę czasu. Kilkakrotnie się przesiadali do innego pociągu i wtedy powtarzano całą szopkę z wiązaniem i opaską na oczach, która zastąpiła worek. Mężczyźni nie odpowiadali na żadne z jej pytań, zachowywali uciążliwe milczenie, choć odnosili się do niej z szacunkiem i zapewniali wszelkie wygody. Gdy pociąg się w końcu zatrzymał, wyniesiono ją i umieszczono w jakimś powozie. Słyszała charakterystyczny gwar wielkiego miasta tętniącego życiem. Następnie prowadzono ją jakimiś schodami. Nie była już skrępowana, ale wciąż nic nie widziała. W końcu wepchnięto ją do jakiegoś pomieszczenia. Ze złością zerwała opaskę i …stanęła zdumiona do granic możliwości.
- Nie wierzę! – krzyknęła z oburzeniem. – Po prostu nie wierzę, że porwał mnie mój własny ojciec!
- Córko – zaczął z kamiennym wyrazem twarzy pan Carnegie – nie masz za grosz instynktu samozachowawczego. Musiałem ci pomóc.
………………………………………………………………………………………………………


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:05, 03 Gru 2013    Temat postu:

czyżby tatuś był bankrutem i potrzebuje "Rodzia" Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 4 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin