|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:36, 12 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | - Nie odwiedzam was – podkreślił ostatnie słowo, odwzajemniając uścisk. – Przyjechałem do ciebie.
- To znaczy, że nie widziałeś się z moimi rodzicami?
- I nie mam zamiaru.
- Mógłbyś okazać im więcej szacunku – Billy wydawał się urażony. |
Toby odpowiada z taką lekkością jakby zamiast mózgu miał trociny. Kompletnie bez poczucia jakichkolwiek wyrzutów… nic porażające.
Mada napisał: | - Zaraz by mnie wypytywali: Gdzie byłem i po co? Dlaczego tak długo nie wracałem? – prychnął, wzruszając ramionami. – A twój ojciec spojrzałby na mnie tak, jakbym wyrządził mu jakąś osobistą krzywdę. |
Bo tak byłoby…
Mada napisał: | - Co wiesz na temat Betty Igelton? – zapytał, przypatrując mu się z taką uwagą, jakby chciał wydrzeć z niego tajemnicę. |
Czyżby wyrzuty sumienia?
Mada napisał: | - Daj im trochę czasu. Muszą się oswoić z myślą, że wróciłeś – poradził Billy. – Skoro przyjęli przeprosiny …
Toby odwrócił głowę wyraźnie speszony. Wpatrywał się w jezioro z taką intensywnością, że nawet głupiec domyśliłby się, że coś jest nie tak.
- Nie przyjęli? – Billy wydawał się zaskoczony.
- Nie było przeprosin – wyjaśnił Toby z niechęcią. – Czułbym się jak pięciolatek, który przyznaje się, że nabroił. |
Nie, nie…ręce opadają i ciągną się po warszawskim bruku. Ja już nie wiem co mam powiedzieć. Toby wrócił sobie jakby nigdy nic, w nosie ma uczucia rodziców! To skandal!
Mada napisał: | - Ze szczegółami – Toby poprawił z nonszalancją kapelusz. – To była bajeczna przygoda. |
To po co wracał jak mu tak dobrze było na statku?
Mada napisał: | Miał właśnie podejść do koniowiązu, gdy nagle JĄ zobaczył. Wyszła ze sklepu, przyciskając do piersi niewielki pakunek. Pomachała do kogoś. Na jej ustach wykwitł uśmiech, który nie był przeznaczony dla niego. |
O kurczę, myślałam, że to zamknięty rozdział i nie poznamy dalszych losów Betty… a to niespodzianka
Mada napisał: | Po koniec dnia wiedział, że Betty nie nazywa się już Igelton, tylko Smith, a jej mąż jest kowalem. Postanowił spędzić w Reno noc, a rano znaleźć sposób, aby porozmawiać z panią Smith na osobności. |
Czy to aby dobry pomysł?
Mada napisał: | - Pójdę do twojego męża – zagroził.
- Idź – uśmiechnęła się z satysfakcją. – Opowiedz mu o swoich żądaniach. Powita cię młotem i kowadłem. Wie o wszystkim – dorzuciła po chwili. |
Żenujące zachowanie Toby’ego. Co on sobie myślał? Że niby czego miał się obawiać mąż Betty? Palant, że się tak delikatnie wyrażę. Co on chciał? Szantażować Betty? Zaskoczony, że inny mężczyzna pokochał Betty? Noż kurka wodna! Zaraz mi żyłka na skroni pęknie.
Mada napisał: | - Betty, ale ja … wróciłem do ciebie. Do ciebie i dziecka – dodał łagodnie.
- Za późno – odwróciła głowę z niechęcią, ale po chwili spojrzała mu prosto w oczy. – Co ty sobie myślałeś, że będę na ciebie czekać? Jak ty to sobie wyobrażałeś? Ot tak, wrócisz, a ja padnę ci w ramiona i wszystko będzie jak bajce?
- Nie wiem – przyznał z westchnieniem. – Nie sądziłem, że wyjdziesz za mąż. Nie sądziłem, że jakiś mężczyzna …
- Przestań – syknęła wzburzona i naparła na drzwi. – Nie waż się tu więcej przychodzić. Zniknij z mojego życia tak, jak to zrobiłeś dwa lata temu. I nigdy nie wracaj! |
Rozmowa zdecydowanie wypadła na korzyść Betty. Była twarda niczym stal. Widać jasno, że Betty stąpa twardo po ziemi (dzięki Toby’emu) i przeszła szkołę życia. Szkoda mi jej ponieważ przeżyła wielką miłość, która rozpadła się jak domek z kart.
Mada napisał: | Później saloon i whisky, mnóstwo whisky. Potem chyba się z kimś bił. Pamiętał też rozwalony w drobny mak stół i rozbite lustro wiszące za kontuarem baru, po którym zostały puste ramy. Co stało się dalej, nie kojarzył. Chyba stracił przytomność. |
Kiedy czytałam ten i inne fragmenty widziałam równię pochyłą w dół. Straszne. Toby po prostu na łeb na szyję leci w paszczę kłopotów. Co jeszcze wymyśli?
Mada napisał: | Hoss zacisnął zęby i ruszył w kierunku sklepu. Toby po chwili namysłu powlókł się za nim. Czuł ciężar, który sprawiał, że nie chciało mu się żyć. |
Jakoś bardziej szkoda mi Hossa. Niby wiem, że rodzic zawsze kocha swoje dziecko i po części ubolewam nad synem Hossa, ale tak naprawdę marzy mi się żeby dostał jakiegoś kopniaka w d...
Mada jestem pod wrażeniem tego fragmentu. Jak już pisałam wcześniej uległam jego nastrojowi ...mnóstwo smutku, żalu, rozczarowania postawą, totalną niedojrzałością syna Hossa. Super Ci to wyszło!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 21:39, 12 Sie 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:48, 12 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Aga, dziękuję za bardzo ciekawy komentarz i pozytywną ocenę tego odcinka.
Aga napisał: | Jakoś bardziej szkoda mi Hossa. Niby wiem, że rodzic zawsze kocha swoje dziecko i po części ubolewam nad synem Hossa, ale tak naprawdę marzy mi się żeby dostał jakiegoś kopniaka w d... |
Biedny Hoss przeżywa trudy ojcostwa. Jego pierworodny nie daje mu powodów do chluby, tylko przysparza problemów. A Toby chciałby, aby życie układało się według jego widzimisię. Na razie nie wiem, jak potoczą się jego dalsze losy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:24, 13 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Może odpręż się np. przy sprzątaniu to czasem pomaga skrystalizować myśli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:52, 14 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
A toś mnie ubawiła. Aga, jestem pełna podziwu, że umiesz się odprężyć podczas sprzątania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:03, 14 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Mnie najczęściej wpadają przebłyski lub zalążki pomysłów podczas mycia naczyń
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:38, 26 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta treść tego opowiadania, ale postanowiłam wkleić kolejny odcinek.
1877 – cz. II.
Pana Fergusona rozpierała duma. Ojcowska duma. Jego syn Roy kończył dziś dziewiętnaście lat. Chłopak dorósł i mógł nareszcie rozpocząć pracę w banku, wyręczyć go w załatwianiu przeróżnych formalności, w koszmarnych, służbowych wyjazdach i innych kwestiach, które starszemu Fergusonowi wydawały się męczące i czasochłonne. Nie miał zamiaru tracić pieniędzy na wysyłanie syna na jakieś wydumane studia, tak jak, nie przymierzając, zrobił to Cartwright. Roy nauczył się już fachu u boku ojca i nie potrzebuje żadnych głupich szkół, aby zdobyć doświadczenie. Tak myśląc, rozglądał się po wynajętej sali, w której za chwilę mieli pojawić się pierwsi goście. Chciał wprowadzić syna w dorosłość z pełną pompą i w obecności mieszkańców Virginia City, którzy dwa tygodnie temu otrzymali karty z zaproszeniem na przyjęcie z tańcami.
Roy Ferguson, zupełnie nieświadom myśli ojca, nerwowo przygładził klapy nowej marynarki. Czuł się wyjątkowo, ale nie dlatego, że wchodził w świat dorosłych, nie dlatego że ojciec zaprosił tylu gości i wystroił go w kosztowny garnitur. Dziś wieczór miał zamiar po raz pierwszy zatańczyć z Susan Cartwright, najpiękniejszą panną w okolicy. Pamiętał czasy, gdy jej dokuczał w szkole. Wydawały się takie odległe i nierealne. Oddałby dużo, żeby cofnąć głupie słowa i jeszcze głupsze zaczepki. Mógł pozyskać jej sympatię dawniej, ale tego nie zrobił. Wolał spędzać czas z kolegami takimi jak Hugh Stone, zawsze gotowymi na nowy psikus. Lubili dokuczać dziewczynom i mniejszym chłopcom. Czuli się silni w grupie, niemal bezkarni. Susan kilkakrotnie dała mu popalić. Nie była jak inne dziewczęta, które chichotały lub się obrażały. Wystarczyło jednak, że spojrzała na niego wyniośle tymi niesamowitymi oczyma i czuł się jak ostatni głupek. Teraz chciałby częściej spoglądać w te oczy, ale nie miał zbyt wielu okazji. Susan dopiero tydzień temu wróciła z San Francisco. Uczyła się w jakiejś ekskluzywnej szkole dla panien. Przynajmniej tak mówiono w mieście, a słowo „ekskluzywnej” wymawiano ze szczególnym naciskiem.
Roy poczuł szarpnięcie za łokieć. Ojciec pociągnął go w kierunku drzwi. Właśnie pojawili się pierwsi goście i należało zacząć pełnić honory domu. Młodzieniec ściskał ręce, wysłuchiwał gratulacji, dziękował. Po prostu starał się wyglądać na ożywionego, wdzięcznego za okazane zainteresowanie, dobrze wychowanego, ale tak naprawdę zaczynał się niecierpliwić. „A co, jeśli Susan się nie pojawi?” – przemknęło mu przez myśl i poczuł nieprzyjemny chłód w okolicach serca. Wiedział, że jej rodzice i młodsze rodzeństwo wyjechali razem z szeryfem i jego żoną gdzieś w okolice Reno. „A jeśli Susan postanowi zostać w domu? Może uzna, że nie warto marnować czasu na towarzystwo, które z pewnością trudno nazwać ekskluzywnym.”
Pojawiła się w towarzystwie starszego brata, który pomógł jej wysiąść z bryczki i teraz roztaczał nad nią dyskretną opiekę. Roy nie mógł oderwać od niej oczu i dlatego nie zauważył, że oprócz niego także inni młodzi mężczyźni spoglądali na Susan z zainteresowaniem, napięciem i dziwną nerwowością.
- Wszystkiego najlepszego, Roy – dziewczyna podała mu rękę i uśmiechnęła się przyjaźnie, po czym zerknęła na brata, który wręczył jej niewielki pakunek. – To dla ciebie. Mam nadzieję, że się przyda … w pracy.
Wyswobodziła swoją rękę z jego dłoni i odpłynęła w głąb sali odprowadzana maślanym wzrokiem Roya. Zdawała się zupełnie nieświadoma wrażenia, jakie wywierała na zebranych. Hugh Stone wpatrywał się w nią z intensywnością człowieka, któremu od tygodnia odmawiano porządnego posiłku. Co chwilę przełykał ślinę i wycierał dłonie o spodnie. Nie był w swych odczuciach odosobniony. Panna Cartwright była łakomym kąskiem.
- Kiedy powiesz ojcu? – Susan wróciła do rozmowy, którą prowadzili w czasie drogi. Billy wyglądał na zbitego z tropu.
- Przecież ci mówiłem, że na razie tylko się zastanawiam. To nic pewnego – lekko wzruszył ramionami. – Być może wszystko się jeszcze zmieni.
- Boston to z pewnością piękne miasto i rozumiem, że chciałbyś tam mieszkać na stałe – Susan wpatrywała się w brata z zastanowieniem. – Odnoszę jednak nieodparte wrażenie, że na twoją decyzję wpływa też inny fakt – dziewczyna uśmiechnęła się znacząco.
- Jaki? – Billy zrobił się czujny.
- Panna Augusta Lynn – Susan zmrużyła porozumiewawczo oko.
- Nie zaczynaj – spojrzał na nią niemal groźnie.
- Daj spokój, Billy – siostra poklepała go dobrodusznie niczym doświadczona matrona. – Wszyscy wiedzą, że jesteś zakochany. Wróciłeś z Savannah odmieniony. Ojciec odetchnął, bo już zaczynał się martwić, że tak długo żadna dziewczyna nie przykuła twojej uwagi. Teraz pewnie w skrytości ducha planuje twoje małżeństwo. Tylko on raczej zakłada, że jak skończysz studia, sprowadzisz swoją wybrankę do Ponderosy.
- Nie chcę go zawieść – przyznał się zmartwiony Billy.
- To oczywiste, ale musisz iść swoją drogą, dokonywać wyborów, uczyć się na błędach.
- Kiedy zrobiłaś się taka mądra? – przyjrzał się jej uważniej.
- Zawsze byłam – Susan uśmiechnęła się promiennie. – Tylko dawniej byłam dzieckiem, a teraz …
- A teraz wszyscy się na ciebie gapią – Billy rozejrzał się dyskretnie po sali. – Zaraz podejdzie tu kilku wielbicieli porażonych twym czarem i poprosi o taniec.
- Też mógłbyś się na coś przydać – rzuciła lekkim tonem. – Zatańcz z Marią. Stoi przy zegarze i nie wygląda na zbyt szczęśliwą.
- Nie wiem … - Billy zmarszczył brwi. – Maria od jakiegoś czasu mnie unika, jakby miała do mnie jakąś pretensję.
- Pytałeś ją o powód?
- Tak, myślałem, że czymś ją uraziłem, ale powiedziała, że wszystko jest w porządku.
- Ty naprawdę nie wiesz? – Susan wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczyma.
- O czym nie wiem?
- Nie domyślasz się?
- Możesz mówić jaśniej? – Billy odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Maria podkochuje się w tobie od dzieciństwa.
- Chyba żartujesz? – zaskoczony wyraz twarzy brata powiedział jej wszystko.
– Naprawdę nie miałeś pojęcia. Dla mnie wydawało się to takie oczywiste … - pokiwała głową ze smutkiem. – Ona wie o Auguście.
- Sam jej powiedziałem. Zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
- Hmm…
- Czuję się jak idiota – przyznał zmartwiony. – A zawsze myślałem, że jestem w miarę bystry.
- W sprawach damsko-męskich mężczyźni bywają ślepi jak krety.
- Najwidoczniej – pokiwał głową, bojąc się spojrzeć w kierunku Marii. Czuł się winny i jednocześnie zakłopotany zaistniałą sytuacją.
Zatopiony w niewesołych myślach nawet nie zauważył, że zdenerwowany do granic możliwości Roy poprosił Susan do tańca i teraz wirował z nią na środku sali. Inni poszli w ich ślady i parkiet zaroił się od roześmianych par.
Billy wyszedł na zewnątrz i oparł się plecami o najbliższe drzewo. Niewielki ogród był zadbany, ale w tej chwili młodzieniec nie zauważał piękna tego miejsca. Czuł dziwną pustkę, jakby zawiódł czyjeś zaufanie. Bardzo lubił Marię, lubił z nią rozmawiać, ale nigdy nie pomyślał o niej jak o dziewczynie, którą mógłby się zainteresować w sensie uczuciowym. Była mu bliska niemal jak siostra. Pogruchotałby kości każdemu, kto chciałby zrobić jej krzywdę, ale nie czuł do niej tego, co do Augusty. Siostra jego najbliższego przyjaciela okazała się cudowną osobą – miłą, towarzyską, inteligentną, a do tego wyjątkowo piękną. Zauroczyła go od pierwszej chwili. Gdy lepiej ja poznał, zrozumiał, że to coś więcej niż chwilowe zadurzenie. Po raz pierwszy naprawdę się zakochał i był po prostu szczęśliwy.
Rozmyślania Billy’ego przerwało niespodziewane pojawienie się jakieś pary. Cartwright chciał się dyskretnie wycofać, oderwał się od drzewa i zatrzymał w pół kroku. Toby obejmował Marię ramieniem i prowadził w kierunku ławki ustawionej w zacisznym miejscu.
- Co ty wyprawisz?! – rzucił podniesionym głosem.
Maria i Toby odwrócili się niepewni, kto i do kogo kieruje te słowa. Billy wyglądał niczym chmura gradowa. Oskarżycielski wzrok utkwił w twarzy Toby’ego.
- O … Billy … nie wiedziałem, że tu jesteś – kuzyn uśmiechnął się niepewnie, ale po chwili odzyskał rezon. – Susan cię szukała.
- Co ty wyprawiasz? – powtórzył już spokojniejszym tonem.
- O co ci chodzi? – Toby wyglądał na zniecierpliwionego.
- Dobrze wiesz – ściszył głos i zerknął na Marię, a później spojrzał znacząco na Toby’ego.
- Zachowujesz się jak pies ogrodnika – Toby powiedział to na tyle cicho, aby nikt inny poza Billym tego nie usłyszał. Chciał odejść, ale kuzyn silnie przytrzymał jego ramię i odciągnął na bok.
- Jeśli skrzywdzisz Marię, to cię uduszę gołymi rękoma – obiecał, wzmacniając uścisk.
- Głupi jesteś - żachnął się zniecierpliwiony Toby.
- Powiedziałem …
- Słyszałem, co powiedziałeś – syknął syn Hossa. – Daruj sobie te gadki.
- Jeśli ją skrzywdzisz … - Billy nie dawał za wygraną.
- Nie mam zamiaru jej krzywdzić – Toby uśmiechnął się z nonszalancją. – Mam zamiar się z nią ożenić.
………………………………………………………
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:49, 27 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta treść tego opowiadania, ale postanowiłam wkleić kolejny odcinek. |
Pamięta, pamięta
Cytat: | Pana Fergusona rozpierała duma. Ojcowska duma. Jego syn Roy kończył dziś dziewiętnaście lat. Chłopak dorósł i mógł nareszcie rozpocząć pracę w banku, wyręczyć go w załatwianiu przeróżnych formalności, w koszmarnych, służbowych wyjazdach i innych kwestiach, które starszemu Fergusonowi wydawały się męczące i czasochłonne. Nie miał zamiaru tracić pieniędzy na wysyłanie syna na jakieś wydumane studia, tak jak, nie przymierzając, zrobił to Cartwright. |
Pan Ferguson, owszem jest dumnym ojcem, ale odnoszę wrażenie, że przy tym niezwykle interesownym i skąpym. Trochę szkoda mi Roy’a, bo ojciec nie dał mu szansy na dalszą edukację. Nauka u boku ojca, nawet najlepszego fachowca to nie wszystko. Co prawda to XIX w. i różnie wówczas bywało, ale pan Ferguson mógłby jednak w tym przypadku wziąć przykład z Adama C.
Cytat: | Roy Ferguson, zupełnie nieświadom myśli ojca, nerwowo przygładził klapy nowej marynarki. Czuł się wyjątkowo, ale nie dlatego, że wchodził w świat dorosłych, nie dlatego że ojciec zaprosił tylu gości i wystroił go w kosztowny garnitur. Dziś wieczór miał zamiar po raz pierwszy zatańczyć z Susan Cartwright, najpiękniejszą panną w okolicy. Pamiętał czasy, gdy jej dokuczał w szkole. |
Mam nadzieję, że Roy bardzo zmienił się od czasów szkolnych i jego uczucie do Susan, to nie tylko zwykła fascynacja. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Mam nadzieję, że autorka nie każe nam znowu tak długo czekać na ciąg dalszy opowieści
Cytat: | Młodzieniec ściskał ręce, wysłuchiwał gratulacji, dziękował. Po prostu starał się wyglądać na ożywionego, wdzięcznego za okazane zainteresowanie, dobrze wychowanego, ale tak naprawdę zaczynał się niecierpliwić. „A co, jeśli Susan się nie pojawi?” – przemknęło mu przez myśl i poczuł nieprzyjemny chłód w okolicach serca. |
Ach te niepokoje i porywy serca
Cytat: | Roy nie mógł oderwać od niej oczu i dlatego nie zauważył, że oprócz niego także inni młodzi mężczyźni spoglądali na Susan z zainteresowaniem, napięciem i dziwną nerwowością.
- Wszystkiego najlepszego, Roy – dziewczyna podała mu rękę i uśmiechnęła się przyjaźnie,… |
Susan wyrosła na piękną pannę. Coś mi się wydaje, że tacie Adamowi przybędzie trochę siwych włosów
Cytat: | Hugh Stone wpatrywał się w nią z intensywnością człowieka, któremu od tygodnia odmawiano porządnego posiłku. Co chwilę przełykał ślinę i wycierał dłonie o spodnie. Nie był w swych odczuciach odosobniony. Panna Cartwright była łakomym kąskiem. |
Ten Hugh nie podoba mi się… oj, nie
Cytat: | - Boston to z pewnością piękne miasto i rozumiem, że chciałbyś tam mieszkać na stałe – Susan wpatrywała się w brata z zastanowieniem. – Odnoszę jednak nieodparte wrażenie, że na twoją decyzję wpływa też inny fakt – dziewczyna uśmiechnęła się znacząco.
- Jaki? – Billy zrobił się czujny.
- Panna Augusta Lynn – Susan zmrużyła porozumiewawczo oko. |
Pełne zaskoczenie. tyle zmian. No, nie wiem, czy Adam będzie z tego powodu szczęśliwy…
Cytat: | - Kiedy zrobiłaś się taka mądra? – przyjrzał się jej uważniej.
- Zawsze byłam – Susan uśmiechnęła się promiennie. – Tylko dawniej byłam dzieckiem, a teraz … |
Piękna wymiana zdań pomiędzy bratem i siostrą.
Cytat: | - Nie domyślasz się?
- Możesz mówić jaśniej? – Billy odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Maria podkochuje się w tobie od dzieciństwa.
- Chyba żartujesz? – zaskoczony wyraz twarzy brata powiedział jej wszystko.
– Naprawdę nie miałeś pojęcia. Dla mnie wydawało się to takie oczywiste … - pokiwała głową ze smutkiem. – Ona wie o Auguście. |
Kolejna niespodzianka. Trudno uwierzyć, że Billy był aż taki ślepy, chociaż jak zauważyła Susan „W sprawach damsko-męskich mężczyźni bywają ślepi jak krety
Cytat: | Bardzo lubił Marię, lubił z nią rozmawiać, ale nigdy nie pomyślał o niej jak o dziewczynie, którą mógłby się zainteresować w sensie uczuciowym. Była mu bliska niemal jak siostra. Pogruchotałby kości każdemu, kto chciałby zrobić jej krzywdę, ale nie czuł do niej tego, co do Augusty. |
Jestem w rozterce. Szkoda mi Marii. Augusta wydaje się sympatyczna. Ot i problem…
Cytat: | - Zachowujesz się jak pies ogrodnika – Toby powiedział to na tyle cicho, aby nikt inny poza Billym tego nie usłyszał. Chciał odejść, ale kuzyn silnie przytrzymał jego ramię i odciągnął na bok.
- Jeśli skrzywdzisz Marię, to cię uduszę gołymi rękoma – obiecał, wzmacniając uścisk.
- Głupi jesteś - żachnął się zniecierpliwiony Toby.
- Powiedziałem …
- Słyszałem, co powiedziałeś – syknął syn Hossa. – Daruj sobie te gadki.
- Jeśli ją skrzywdzisz … - Billy nie dawał za wygraną.
- Nie mam zamiaru jej krzywdzić – Toby uśmiechnął się z nonszalancją. – Mam zamiar się z nią ożenić. |
I tu jestem w kropce. Z jednej strony Toby ma nieco racji mówiąc, że Billy zachowuje się jak pies ogrodnika, z drugiej strony wolałabym, żeby Toby trzymał się z daleka od Marie.
Mada, gdy zajrzałam dziś rano na forum wyglądałam mniej więcej tak: Nareszcie! I mam nadzieję, że nie każesz nam czekać tak długo na kolejną część opowiadania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:57, 28 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | ... z drugiej strony wolałabym, żeby Toby trzymał się z daleka od Marie. |
Tym bardziej, że na razie nie wiadomo, jakie są motywy jego postępowania.
ADA napisał: | . I mam nadzieję, że nie każesz nam czekać tak długo na kolejną część opowiadania. |
Niczego nie mogę obiecać. Pisanie tego odcinka mocno rozciągnęło się w czasie. Zaczęłam ponad dwa tygodnie temu, pisałam po kilka zdań, później nie miałam czasu itd. Nie wiem, co będzie dalej.
ADA, bardzo dziękuję za - jak zawsze - ciekawy komentarz.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Pon 20:58, 28 Lis 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:04, 01 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
W takim razie mocno trzymam kciuki i życzę Ci więcej czasu na pisanie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:30, 01 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Dziękuję. Chyba każdej z nas ten dodatkowy czas by się przydał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:14, 31 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta treść tego opowiadania, ale postanowiłam wkleić kolejny odcinek. |
A cóż to za pytanie….
Mada napisał: | Pana Fergusona rozpierała duma. Ojcowska duma. Jego syn Roy kończył dziś dziewiętnaście lat. Chłopak dorósł i mógł nareszcie rozpocząć pracę w banku, wyręczyć go w załatwianiu przeróżnych formalności, w koszmarnych, służbowych wyjazdach i innych kwestiach, które starszemu Fergusonowi wydawały się męczące i czasochłonne. |
Jak ten czas leci…. a Roy? Miła niespodzianka, że ten … „gagatek” się wyrobił. Pytanie czy jest szczęśliwy?
Mada napisał: | Czuł się wyjątkowo, ale nie dlatego, że wchodził w świat dorosłych, nie dlatego że ojciec zaprosił tylu gości i wystroił go w kosztowny garnitur. Dziś wieczór miał zamiar po raz pierwszy zatańczyć z Susan Cartwright, najpiękniejszą panną w okolicy. |
Aha….to już wiemy, że jest przynajmniej podekscytowany i rozmarzony
Mada napisał: | Pamiętał czasy, gdy jej dokuczał w szkole. |
Ja też pamiętam…. ale wybaczam….
Mada napisał: | Nie była jak inne dziewczęta, które chichotały lub się obrażały. Wystarczyło jednak, że spojrzała na niego wyniośle tymi niesamowitymi oczyma i czuł się jak ostatni głupek. Teraz chciałby częściej spoglądać w te oczy, ale nie miał zbyt wielu okazji. Susan dopiero tydzień temu wróciła z San Francisco. Uczyła się w jakiejś ekskluzywnej szkole dla panien. Przynajmniej tak mówiono w mieście, a słowo „ekskluzywnej” wymawiano ze szczególnym naciskiem. |
No ciekawa jestem czy Susan nie dała popalić nauczycielom w tej ekskluzywnej szkole
Mada napisał: | Pojawiła się w towarzystwie starszego brata, który pomógł jej wysiąść z bryczki i teraz roztaczał nad nią dyskretną opiekę. Roy nie mógł oderwać od niej oczu i dlatego nie zauważył, że oprócz niego także inni młodzi mężczyźni spoglądali na Susan z zainteresowaniem, napięciem i dziwną nerwowością. |
Pewnie żaden z kawalerów nie widział konkurencji patrząc w Susan jak sroka w gnat. Pytanie jak Susan czuła się pod tym obstrzałem męskich spojrzeń.
Mada napisał: | Hugh Stone wpatrywał się w nią z intensywnością człowieka, któremu od tygodnia odmawiano porządnego posiłku. |
Omal nie spadłam ze stołka. Obłędne zdanie! Przy okazji jego nerwowość mnie niepokoi….
Mada napisał: | - Boston to z pewnością piękne miasto i rozumiem, że chciałbyś tam mieszkać na stałe – Susan wpatrywała się w brata z zastanowieniem. – Odnoszę jednak nieodparte wrażenie, że na twoją decyzję wpływa też inny fakt – dziewczyna uśmiechnęła się znacząco.
- Jaki? – Billy zrobił się czujny.
- Panna Augusta Lynn – Susan zmrużyła porozumiewawczo oko.
- Nie zaczynaj – spojrzał na nią niemal groźnie.
- Daj spokój, Billy – siostra poklepała go dobrodusznie niczym doświadczona matrona. – Wszyscy wiedzą, że jesteś zakochany. Wróciłeś z Savannah odmieniony. Ojciec odetchnął, bo już zaczynał się martwić, że tak długo żadna dziewczyna nie przykuła twojej uwagi. Teraz pewnie w skrytości ducha planuje twoje małżeństwo. Tylko on raczej zakłada, że jak skończysz studia, sprowadzisz swoją wybrankę do Ponderosy. |
Wszyscy, wszystko wiedzą… nic się nie da ukryć.
Mada napisał: | - Pytałeś ją o powód?
- Tak, myślałem, że czymś ją uraziłem, ale powiedziała, że wszystko jest w porządku.
- Ty naprawdę nie wiesz? – Susan wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczyma.
- O czym nie wiem?
- Nie domyślasz się?
- Możesz mówić jaśniej? – Billy odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Maria podkochuje się w tobie od dzieciństwa.
- Chyba żartujesz? – zaskoczony wyraz twarzy brata powiedział jej wszystko. |
Typowe….. normalnie faceci czasami są tak niedomyślni, że tylko siąść i płakać!
Mada napisał: | - Czuję się jak idiota – przyznał zmartwiony. – A zawsze myślałem, że jestem w miarę bystry.
- W sprawach damsko-męskich mężczyźni bywają ślepi jak krety. |
Taaa…..
Mada napisał: |
Maria i Toby odwrócili się niepewni, kto i do kogo kieruje te słowa. Billy wyglądał niczym chmura gradowa. Oskarżycielski wzrok utkwił w twarzy Toby’ego.
- O … Billy … nie wiedziałem, że tu jesteś – kuzyn uśmiechnął się niepewnie, ale po chwili odzyskał rezon. – Susan cię szukała.
- Co ty wyprawiasz? – powtórzył już spokojniejszym tonem.
- O co ci chodzi? – Toby wyglądał na zniecierpliwionego.
- Dobrze wiesz – ściszył głos i zerknął na Marię, a później spojrzał znacząco na Toby’ego.
- Zachowujesz się jak pies ogrodnika – Toby powiedział to na tyle cicho, aby nikt inny poza Billym tego nie usłyszał. Chciał odejść, ale kuzyn silnie przytrzymał jego ramię i odciągnął na bok. |
Dokładnie.
Mada napisał: | - Głupi jesteś - żachnął się zniecierpliwiony Toby.
- Powiedziałem …
- Słyszałem, co powiedziałeś – syknął syn Hossa. – Daruj sobie te gadki.
- Jeśli ją skrzywdzisz … - Billy nie dawał za wygraną.
- Nie mam zamiaru jej krzywdzić – Toby uśmiechnął się z nonszalancją. – Mam zamiar się z nią ożenić.
|
Znowu omal nie spadłam z krzesła. Ta informacja wgniotła mnie. Myślę, że Billy poczuł się podobnie…jakby ktoś przywalił go w łeb!
I dodam….w takim momencie przerywasz???? I Proszę o jedno! Nie przeskakuj o lata świetlne bo moje serce skona. Ja muszę w najdrobniejszym szczególe, w najdrobniejszym…… wiedzieć co będzie dalej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:17, 31 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | Znowu omal nie spadłam z krzesła. Ta informacja wgniotła mnie. Myślę, że Billy poczuł się podobnie…jakby ktoś przywalił go w łeb! |
Billy zna wyczyny Toby'ego, o których nie ma pojęcia Maria. Chłopak nie chce, aby kuzyn skrzywdził jego przyjaciółkę. Nie ufa Toby'emu.
Aga napisał: | Proszę o jedno! Nie przeskakuj o lata świetlne bo moje serce skona. Ja muszę w najdrobniejszym szczególe, w najdrobniejszym…… wiedzieć co będzie dalej. |
Następny odcinek będzie bezpośrednią kontynuacją ostatniego fragmentu. Tyle mogę obiecać. Na razie nie mam pomysłu.
Aga, bardzo dziękuję za wspaniały komentarz. Doceniam, że pisałaś go w przerwach miedzy sylwestrowym makijażem a prasowaniem sukienki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:23, 31 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
W zasadzie to poza makijażem i wyciągnięciem sukienki z szafy miałam cały dzień wolności więc...
cieszę się, że będzie kontynuacja bez przeskoków
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 19:24, 31 Gru 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:58, 15 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
* * * * *
1877 – cz. III.
Kimberly w milczeniu przyglądała się mężowi, który małymi łykami pił gorącą kawę. Właśnie wrócił w Virginia City. W drodze dopadła go ulewa, w wyniku której dotarł do domu przemoczony do suchej nitki. Gdy przebrał się w pachnące świeżością ubranie, poprosił o coś gorącego do picia. Teraz oboje siedzieli przy stole. Kimberly czekała na wieści. Miała wrażenie, że Adam zwleka z przekazaniem nowin.
- Co powiedział Dan? – w końcu nie wytrzymała, domagając się informacji.
- Nie jest zachwycony – Adam spojrzał w znaczący sposób. – Toby jest synem Hossa, ale sama wiesz, że nie ma kryształowego charakteru.
- Pozwoli na to małżeństwo?
- Tak.
- Chyba żartujesz? - zmarszczyła brwi z niedowierzaniem. – Maria jest za młoda na małżeństwo, a Toby zmarnował już życie jednej dziewczynie.
- Może tamta historia go czegoś nauczyła? – zaczął ostrożnie.
- Wątpię – ucięła rozważania męża. – Nie ufam Toby’emu. Zastanawiam się, dlaczego chce się żenić. Jakie są prawdziwe powody tej decyzji?
- Może chce się ustatkować, zacząć wszystko od nowa?
- Naprawdę w to wierzysz?
- Sam nie wiem – przyznał, kręcąc głową. – Ale jest coś jeszcze …
- Czułam, że nie powiedziałeś wszystkiego.
- Dan mówił niewiele, ale między wierszami wyczytałem aluzję, że Billy mógłby uratować sytuację – zawiesił głos, uważnie wpatrując się w oczy żony.
Kimberly zmarszczyła brwi, ale po chwili na jej twarzy pojawiło się zrozumienie. Z brzękiem odstawiła filiżankę na spodeczek.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć … - zaczęła zduszonym szeptem - … że mój brat chce, aby Billy się poświęcił?
- To tylko przypuszczenie, na dodatek może być mylne.
- Jest przecież Augusta – przypomniała zaaferowanym tonem. – Billy wrócił z Bostonu taki szczęśliwy, odmieniony.
- Wiem – Adam pokiwał głową. – Nie mam zamiaru nakłaniać Billy’ego do czegokolwiek. Więcej nawet, nie będę z nim rozmawiał na temat ślubu Marii i Toby’ego. On i tak czuje się winny całej tej niefortunnej sytuacji.
- Nikogo nie można zmusić do miłości, ale przyznam, że bardzo żal mi Marii. To taka miła dziewczyna, dobra, spokojna. Chciałabym, żeby znalazła kogoś, kto byłby jej wart. Dlatego dziwię się, że Dan daje zgodę na to małżeństwo! – dokończyła z mocą. – Chyba postradał rozum.
- Raczej zmiękło mu serce na widok łez córki – wyjawił z nikłym uśmiechem. – Maria przepłakała całą noc. Nagle zaczęło jej strasznie zależeć na tym ślubie. Poza tym Viviane ją poparła …
- Ale ona chyba nie wie o tym, co Toby nabroił – przypomniała Kimberly z wahaniem.
- Wybryki Toby’ego nie są powodem do dumy. Nie ma się czym chwalić.
- Czyli przesądzone … Ale data ślubu, mam nadzieję, nie została jeszcze ustalona?
- Za dwa tygodnie.
- Co na to Hoss i Lucy?
- Cieszą się po cichu – wyznał Adam. – Mają nadzieję, że po ślubie Toby się zmieni, ustatkuje i wszystkie głupie pomysły wywietrzeją mu z głowy.
- Nawet ich rozumiem – przyznała, podpierając dłońmi twarz. – Są rodzicami. Dobrymi rodzicami – dodała z uśmiechem.
- Zobaczymy, co czas przyniesie – rzucił filozoficznie i odsunął od siebie filiżankę.
A czas był sprzymierzeńcem wszystkich Cartwrightów. No … prawie wszystkich.
* * * * *
Lata 60. XX wieku
Judith Cartwright zawiesiła w salonie starą, pożółkłą fotografię, na której znajdowało się mnóstwo osób. W samym środku stała uśmiechnięta młoda para, wokół najbliższa rodzina. Judith pogładziła szklaną szybkę i zabawnie zmarszczyła nos.
- O czym myślisz? – na jej barku położył rękę świeżo poślubiony mąż, z którym właśnie wprowadziła się do nowego, przestronnego mieszkania.
- Zastanawiam się, jacy byli, jak wyglądało ich życie – uśmiechnęła się z błyskiem w oku. – Chciałabym ich poznać.
- Mimo rozwoju techniki, podróże w czasie nadal nie są możliwe – przypomniał, zamykając ją w swoich objęciach. Zatonęli w długim pocałunku, który w tym momencie zawładnął myślami obojga. Po dłuższej chwili Judith zerknęła na fotografię.
- Kto jest na tym zdjęciu? – zaciekawił się David.
- W środku stoi młodszy brat mojego pradziadka Billy’ego Cartwrighta, Andrew wraz ze swoją żoną Anną. Ta fotografia została zrobiona w 1888 roku na ich ślubie. * Obok stoi mój pradziadek z żoną Augustą. Prawda, że przystojny?
- A ta śliczna dziewczyna? – dopytywał się rozbawiony jej ostatnim pytaniem.
- To Emily, najmłodsza siostra mojego pradziadka. Zdaję się, że miała kłopoty ze zdrowiem i nigdy nie wyszła za mąż.
- Nie wierzę. Taka piękność?
- Wtedy były inne czasy, medycyna w zarodku i tak dalej.
- Tak jest, pani doktor – mrugnął porozumiewawczo.
- Mówię poważnie, mój zawód nie ma tu nic do rzeczy – wyjaśniła z naganą. – A wracając do zdjęcia … Jest tu jeszcze jedna siostra mego pradziadka – Susan.
- Z mężem.
- Owszem. Robert? Roger? – usiłowała sobie przypomnieć. – Nie … Chyba miał na imię … Raymond.
- Mówiłaś, że masz drzewo genealogiczne swojej rodziny. Możesz sprawdzić.
- Przypomniałam sobie – uśmiechnęła się promiennie. – Roy! Miał na imię Roy.
- A tak para? Wyglądają na znudzonych albo obrażonych.
- To czarna owca w rodzinie – Toby Cartwright z żoną Marią. Nie bardzo mu się układało w życiu. Nie znam szczegółów, ale jego małżeństwo zakończyło się rozwodem.
- A ci starsi państwo? – David postukał paznokciem w oprawkę zdjęcia.
- To moi prapradziadkowie, Kimberly i Adam Cartwrightowie.
- Bardzo dystyngowani – zauważył z uznaniem.
- Ponoć bardzo się kochali. Pobrali się z wielkiej miłości.
- Tak jak my – przypomniał jej małżonek. – Nieprawdaż pani Cartland?
Judith uśmiechnęła się promiennie. Zmiana panieńskiego nazwiska z Cartwright na Cartland nie była aż tak bolesna. A przecież tak się tego obawiała. Inicjały wciąż pozostawały te same. Zanim oddała się rozkoszom w ramionach cudownego mężczyzny, zerknęła na fotografię. Miała wrażenie, że wszyscy Cartwrightowie patrzą na nią z dumą i uśmiechem.
KONIEC
………………………………………
*W czerwcu 1888 roku aparat Kodak Eastmana wszedł na rynek ze sloganem reklamowym: „You press the button, we do the rest” (pol. Ty naciskasz guzik, my robimy resztę).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 20:16, 15 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
A to mnie zaskoczyłaś Zakończenie było dosyć nieoczekiwane jak i zaskakujące Nie wszystko potoczyło się tak różowo, jak czytelnik by mógł oczekiwać... ale i nigdy nie jest tak różowo, jak byśmy chcieli.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|