Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koniec i początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 90, 91, 92 ... 94, 95, 96  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:07, 15 Mar 2015    Temat postu:

Mada napisał:

Adam westchnął przygnębiony. Od chwili odnalezienia Billy’ego robił wszystko, aby odzyskać zaufanie dziecka. Na próżno. Billy nie chciał z nim rozmawiać. Wszelkie próby nawiązania kontaktu kończyły się tym, że Adam mówił, a Billy milczał. Nie miał zamiaru się jednak poddawać. Chodziło o jego dziecko.

I to jest najważniejsze. Very Happy To znaczy dotarcie do dziecka jest najważniejsze. Very Happy
Mada napisał:

- Bardzo ładnie narysowałeś ten pociąg – pochwaliła z uśmiechem. – Najbardziej podoba mi się lokomotywa i ten czerwony dzwoneczek dla maszynisty.
- Widziałem taki w Chicago – powiedział chłopiec, porządkując kredki. – W parowozie jest też taka specjalna budka dla pana, który pali w kotle.
- Masz rację – przyznała Kimberly. – Kiedyś jej nie było. Maszynista i palacz byli narażeni na złe warunki atmosferyczne. Zazwyczaj mokli i marzli.

Kimberly nawiązała rozmowę, a przy okazji fajnie wpleciona informacja o poprawieniu warunków pracowniczych.
Mada napisał:

Obrazek przedstawiał Adama, Billy’ego i ją. Chłopiec wykonał go dawno temu, kiedy nie byli jeszcze rodziną. Kimberly przechowywała to jako najcenniejszą pamiątkę z okresu, gdy sama, nie wiedząc kiedy, zakochała się w chłopcu i jego ojcu.
- Mój rysunek? – zapytał niepewnym głosem.
- Tak – potwierdziła, wyciągając rękę przed siebie, aby zabezpieczyć kartkę przed rączkami Susan.
- Nie wyrzuciłaś go?
- Żartujesz? Nie mogłabym. Po pierwsze to był prezent, a po drugie to śliczny rysunek, który dał mi nadzieję na to, że możesz mnie zaakceptować i pokochać.

Kimberly miała genialną myśl by wyciągnąć rysunek.
Mada napisał:

- A ty mnie kochasz? – zapytał, odkładając kredkę na stół.
- Oczywiście, bardzo cię kocham – potwierdziła z entuzjazmem.
- Ale ja nie jestem twoim synem … Miałem inną mamę.
- Ależ jesteś! – potwierdziła z mocą. – Nie urodziłam cię, to prawda, ale pokochałam cię od chwili, gdy po raz pierwszy się tobą zaopiekowałam. Pamiętasz? Jedliśmy biszkopty, a później pokazywałam ci pozytywkę. Usiadłeś na moich kolanach i już wiedziałam …
- Co takiego?
- Po prostu skradłeś moje serce – powiedziała z promiennym uśmiechem.

No i to byłoby na tyle. Very Happy Wszystkie te podchody w dotarciu do Billy'ego po prostu świetne. Jestem pod wrażeniem dojrzałości scen i całego fragmentu, w którym wszystko jest po kolei i z głową. Super!
Mada napisał:

- Zaopiekujesz się nią przez chwilę? – zapytała Billy’ego. - Muszę posprzątać.
Chłopiec kiwnął głową i usiadł obok dziewczynki. Kimberly czym prędzej poszła do kuchni pozbiegać szczątki filiżanki. Nie mogła odżałować straty. Uwielbiała ten porcelanowy komplet. Boczne ścianki zdobił wzór z delikatnych, fioletowych bratków. Zostało jeszcze jedenaście sztuk, ale to nie umniejszało dotkliwej straty.
Billy tymczasem obserwował poczynania Susan, która przekręciła się i zaczęła raczkować z zadziwiającą szybkością. Obrała kierunek na kuchnię. Czym prędzej zagrodził jej drogę. Dziewczynka chciała go wyminąć, ale za każdym razem tak się ustawiał, aby uniemożliwić jej dotarcie w obrane miejsce. W końcu Susan zrezygnowała i skierowała się na prawo. Dotarła do kominka i sięgnęła po coś, co leżało na podłodze, podnosząc do ust. Billy czym prędzej zabrał jej to z ręki.

Piękna scena. Czuć na kilometr jak Billy przejął się rolą. Pilnował jej niczym cerberek Wink Świetna scena, rozczuliła mnie na maksa.
Mada napisał:
- Lepiej nie mówić – machnął ręką i powlókł się w stronę domu.

Bidulek, serce się kraje. Shocked Widać, że mały Joe staje na rzęsach żeby zaspokoić apetyt na zycie Nanette. W jeszcze większym szoku jestem, że Ewelina go żałuje Wink
Mada napisał:
...Joe wycelował broń i już miał pociągnąć za spust, gdy nagle Nanette stwierdziła, że nie chce, żebyśmy zabijali takie śliczne, drapieżne koty. Jack się wściekł i powiedział, że … za przeproszeniem nie po to odmraża sobie tyłek, żeby teraz wracać z pustymi rekami. Wycelował i zabił pumę, wręcz popisowo. Nanette się poryczała i obraziła na nas wszystkich, twierdząc, że mężczyźni to bezduszni brutale.

Masz babo placek. Mały Joe ma nie lada zgryz. Od razu mówię, że rozumiem Nanette i lubię ją mimo wszystko, a może właśnie dlatego? Surprised W dzisiejszych czasach Nanette byłaby pewnie strażnikiem leśnym, policjantką, czy czym tam jeszcze, w każdym razie szukałaby wrażeń i nikogo by to nie dziwiło. Będąc w W.C brała udział w niecodziennych czynnościach i na fali tego budowała wizję małżeństwa na Dzikim Zachodzie. Powoli ją koryguje (spęd czy polowanie) jednak nie uważam jej za rozpuszczoną księżniczkę. Dziewczyna nie żyje w dobie internetu, dostępu informacji i musi sama krok po kroku zdobyć swoje własne doświadczenia i wciąż szuka swojej drogi....z różnym skutkiem, ale nikt nie jest Salomonem. Myślę, że dojrzewa i zbiera doświadczenia co pozwoli jej korygować przyszłość. Mam jednak nadzieję, że nie skoryguje jej o małego Joe. Nanette jestem z Tobą.
Mada napisał:

- Mam coś dla ciebie – powiedział Adam, wyciągając w kierunku synka małego, brązowego pieska, który miał białą plamkę na głowie i jasne łapki.
- Dla mnie? – nie mógł uwierzyć chłopiec.
- Pomyślałem, że się ucieszysz – stwierdził z uśmiechem.
Billy przejął szczeniaczka, który od razu polizał go po brodzie i zapiszczał. Był słodki i prześliczny.
- Dziękuję, tato – powiedział zachwycony. – To najwspanialszy prezent na świecie.
Adam spojrzał na synka i ukradkiem odetchnął. Nareszcie usłyszał to, na co czekał od dawna.

Nareszcie. Adam usłyszał najpiękniejsze słowa. Mada fragment przeczytałam jednym tchem. Cały w każdym zdaniu jest napisany rewelacyjnie.

p.s. A co u Dana i Elizabeth?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 22:21, 15 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:26, 15 Mar 2015    Temat postu:

Aga, jesteś chyba jedyną osobą, która usprawiedliwia i rozumie zachowanie Nanette. Bardzo ładnie bronisz tej bohaterki. Smile

Aga napisał:
p.s. A co u Dana i Elizabeth?

A o tej parze będzie w następnym odcinku.

Dziękuję wszystkim za bardzo miłe słowa. Very Happy Very Happy Very Happy Cieszę się, że odcinek się spodobał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:31, 15 Mar 2015    Temat postu:

Mada masz dar do przedstawiania postaci, które budzą skrajne uczucia. Mam na myśli Dana i Nanette bo mały Joe zawsze budzi skrajne emocje ....wystarczy pomachać nim przed oczami Ewelinie i Bell Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:36, 15 Mar 2015    Temat postu:

Aga, dziękuję.
Ewelina twierdzi, że lubi Joe. Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:38, 15 Mar 2015    Temat postu:

Oczywiście Wink Nawet ostatnio uczyniłam z niego bohatera ... no, prawie bohatera .Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:40, 15 Mar 2015    Temat postu:

Prawie.... Ewelina Ty zawsze małemu Joe łyżkę dziegciu do beczki miodu dasz, albo...dwie...a może łyżkę miodu do beczki dziegciu?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 22:41, 15 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:23, 16 Mar 2015    Temat postu:

Oj tam! Zaraz łyżka dziegciu ... jemu po prostu przytrafiają się rozmaite przygody ... ale zwykle z nich zwycięsko wychodzi Smile Mniej więcej ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:13, 16 Mar 2015    Temat postu:

Zwycięsko to wychodzi Adam, Joe już niekoniecznie. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:31, 16 Mar 2015    Temat postu:

Święte słowa Mada...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 20:50, 16 Mar 2015    Temat postu:

Cytat:
Chłopiec leżał z twarzą wtuloną w poduszkę. Od tygodnia mieszkał razem z nimi w domu nad jeziorem. Nareszcie zajął pokój, który czekał na niego od czterech miesięcy. Na szafeczce leżała książka, którą Adam czytał mu wczoraj przed snem. Martwiło go zachowanie Billy’ego. Synek nie zachowywał się tak jak dawniej. Stał się bardziej skryty, nie okazywał prawie żadnych emocji. Kiedyś lubił się przytulać, cieszyły go różne drobnostki. Teraz niewiele się odzywał, właściwie robił to tylko wtedy, gdy musiał odpowiedzieć na zadane mu pytanie.

Widać jak cudowną opiekunką była jego babcia…
Cytat:
Emmo, stój! – krzyknął Adam.
Kobieta zatrzymała się w połowie schodów i spojrzała na niego z nienawiścią.
- Nie zbliżajcie się, bo skoczę - zagroziła.
- To już koniec – ostrzegł ją Cartwright.
- Nie oddam go – syknęła. – Jest mój i tylko mój.

Scena dramatyczna i bardzo niepokojąca…
Cytat:
Pani Maligan drgnęła, ale wciąż tkwiła w miejscu, patrząc rozbieganym wzrokiem na Adama i policjanta. Zdawała się w ogóle nie zauważać Joe, który stał trochę z boku i obserwował całe wydarzenie.
- Zacząłeś nowe życie u boki pierwszej lepszej panienki, kalając pamięć mojej córki – rzuciła w stronę Adama. – Nigdy na nią nie zasługiwałeś i jej nie kochałeś. Nie masz prawa do jej dziecka. Zajmij się tym, które ci się urodziło i daj spokój Billy’emu.

Czym było podyktowane zachowanie pani Maligan? Bólem po stracie kochanka? Bólem wynikającym z wizji samotnej starości? Strachem przed upływającym, zbyt szybko, czasem?
Cytat:
Nigdy jednak nie przypuszczał, że nienawiść pomiesza jej zmysły i tak bardzo zaburzy postrzeganie rzeczywistości.

No to Adam mi odpowiedział na moje pytania.
Cytat:
Chłopiec siedział na łóżku, kurczowo trzymając się kołdry. Patrzył na ojca dużymi, wystraszonymi oczyma. Adam podniósł go z pościeli i mocno przytulił. Poczuł swędzenie pod powiekami. Zamknął oczy, które momentalnie zwilgotniały. Głęboko odetchnął.
- Znalazłem cię – powiedział. – Nareszcie cię znalazłem.

Biedny Billy, przecież on to wszystko musiał słyszeć…
Cytat:
Tak sobie myślę … - zaczął z wahaniem Adam. - Skoro oboje już nie śpimy, to moglibyśmy spożytkować ten czas na przyjemniejsze rzeczy niż rozmowa, jakkolwiek by nie była interesująca.

Adam bardzo sprawnie zmienia temat.
Cytat:
Córcia, czy ty się musisz budzić w takim momencie? – zapytał z wyrzutem.
- O-o-o! O-o-o! – odpowiedziało śpiewnym głosem zadowolone maleństwo.

A jaka zadowolona Twisted Evil
Cytat:
Nasza córeczka lubi się bawić, zwłaszcza fascynuje ją rzucanie zabawek na ziemię. Czyni to z niesłabnącym zapałem.

Trudno oczekiwać, by oddała się kontemplacyjnym rozmyślaniom nad sensem istnienia. Na razie zajmuje się ona badaniami na grawitacją. Doświadczalnie.
Cytat:
Tylko wtedy i on musiałby być wolny. Trzeba było zawczasu przygotować się na taką ewentualność. Właściwie decyzję podjął już jakiś czas temu, tylko wciąż odkładał rozmowę z Hilary. Trochę się bał, jak zareaguje jego żona na wiadomość, że chce się z nią rozwieść.

Uff… jak tak zaczął się oddawać tym marzeniom przyszło mi do głowy, ze może zechce też się oddać rozkoszom wdowieństwa.
Cytat:
- Wracam od doktora Martina – wyznała triumfalnym głosem. – Za pół roku przyjdzie na świat nasz syn. To z pewnością będzie chłopiec. Czuję to – gadała jak nakręcona. - Powinniśmy go nazwać Josh, po twoim ojcu … albo Samuel, po dziadku. Poza tym uważam, że pobyt w tym mieście nam nie służy. Może byśmy się przenieśli do Reno? Tam mieszka moja siostra i sporo innych życzliwych ludzi. Moglibyśmy zacząć od nowa. Co o tym sądzisz?

Spostrzegawcza ona…
Cytat:
Miał wrażenie, że wpadł z jednej skrajności w drugą. Skoro jednaj na świat miało przyjść jego dziecko, musiał odciąć się od przeszłości. Tylko opuszczenie Virginia City gwarantowało mu spokój ducha. W ten sposób przestanie myśleć o Elizabeth Stevenson. Nie będzie jej widywał. Szybciej zapomni i przyzwyczai się do nowej sytuacji. Gdyby to od niego zależało, wyjechałby jeszcze dziś.

Nie zazdroszczę mu wizji… przyszłość rysuje mu się w barwach raczej bladych.
Cytat:
Postrzelił policjanta, na szczęście lekko. Miał pecha, bo uciekając, potknął się o przebiegającego kota, stracił równowagę, uderzył głową o ogrodzenie sąsiedniego domu i padł niemal bez ducha.
- A kot wyszedł bez szwanku? – zainteresował się rozbawiony Dan.
- Zdaje się, że tak – przyznał, starając się zachować powagę. – Jego właścicielka, zażywna jejmość w czepku wielkim jak parowiec, uznała swego pupila za bohatera.

I słusznie, kot okazał bohaterstwo godne znacznie większego zwierzęcia Very Happy Dobrze, ze wyszedł z tego bez szwanku.
Cytat:
Joe zabrał ją na polowanie.
- Co? – Dan uniósł brwi w zdumieniu. – Polowanie?
- Na pumy – dodał z godnością Adam.

Biedne pumy…

Mada, bardzo ciekawy odcinek Very Happy Zabieram się za kolejny Very Happy
Cytat:
Chłopiec spełnił jego życzenie, ale patrzył na ojca nie tak jak kiedyś - z zachwytem i uwielbieniem, tylko z jakąś szarpiącą serce obojętnością.
- Synku, dlaczego jesteś taki smutny? – zmartwił się. – Coś cię boli? Źle się czujesz?
- Nie – lekko pokręcił głową.
- Może masz na coś ochotę? Może …
- Nie – Billy znów skierował wzrok na talerz.

Serce się kraje…
Cytat:
Nie miał zamiaru się jednak poddawać. Chodziło o jego dziecko.

Dobre założenie Very Happy
Cytat:
Jest za mała, żeby bawić się z konikiem – Adam uśmiechnął się, ale po chwili uśmiech znikł z jego twarzy i spojrzał na synka ze wzmożoną czujnością. – Billy, czy ty nie lubisz Susan?
- Kochasz ją bardziej niż mnie – powiedział z pretensją chłopiec.
- To nieprawda! – podniósł głos zaskoczony. – Kocham was oboje tak samo. I ty i twoja siostrzyczka jesteście dla mnie najważniejsi na świecie – zapewnił poruszony.
- Zawsze się uśmiechasz, jak na nią patrzysz – zauważył.
- Jest malutka i zabawna

Ciężko jest rodzicowi wytłumaczyć, że dzieci kocha tak samo.
Cytat:
Bardzo cię kocham – przytulił go, mimo delikatnego oporu ze strony dziecka. – Pamiętaj o tym – pocałował go w policzek i zmierzwił włosy.

Dobrze, ze to powiedział
Cytat:
która z zapałem gryzła tasiemki zdobiące kaftanik i wydawała dźwięki oznaczające zadowolenie z wykonywanej czynności.

Czyżby dokonywała szczegółowej analizy materiału? Jestem przekonana, że Susan ma wybitne zdolności techniczne i do nauk ścisłych Laughing
Cytat:
Obrazek wyszedł nad podziw udany i Kimberly pomyślała, że Billy ma w tym kierunku szczególne zdolności, o których należało jak najszybciej porozmawiać z Adamem.

Bo Adam tego jeszcze nie zauważył?
Cytat:
Poczekaj chwileczkę – poprosiła Kimberly, otwierając książkę. – Chciałabym ci coś pokazać – wyjęła z niej kartkę złożoną w ćwiartkę i ostrożnie ją rozłożyła. – Pamiętasz?
Obrazek przedstawiał Adama, Billy’ego i ją. Chłopiec wykonał go dawno temu, kiedy nie byli jeszcze rodziną. Kimberly przechowywała to jako najcenniejszą pamiątkę z okresu, gdy sama, nie wiedząc kiedy, zakochała się w chłopcu i jego ojcu.
- Mój rysunek? – zapytał niepewnym głosem.
- Tak – potwierdziła, wyciągając rękę przed siebie, aby zabezpieczyć kartkę przed rączkami Susan.
- Nie wyrzuciłaś go?
- Żartujesz? Nie mogłabym. Po pierwsze to był prezent, a po drugie to śliczny rysunek, który dał mi nadzieję na to, że możesz mnie zaakceptować i pokochać.
- A ty mnie kochasz? – zapytał, odkładając kredkę na stół.

Bardzo miła, przemyślana scena Very Happy
Cytat:
Ależ jesteś! – potwierdziła z mocą. – Nie urodziłam cię, to prawda, ale pokochałam cię od chwili, gdy po raz pierwszy się tobą zaopiekowałam. Pamiętasz? Jedliśmy biszkopty, a później pokazywałam ci pozytywkę. Usiadłeś na moich kolanach i już wiedziałam …
- Co takiego?
- Po prostu skradłeś moje serce

Kimberly wiedziała, co powiedzieć Very Happy
Cytat:
Nawet był zadowolony, że wnuczka w tak młodym wieku wykazuje zainteresowanie prasą

Testowała zasadę działania imadła Laughing
Cytat:
Billy tymczasem obserwował poczynania Susan, która przekręciła się i zaczęła raczkować z zadziwiającą szybkością. Obrała kierunek na kuchnię. Czym prędzej zagrodził jej drogę. Dziewczynka chciała go wyminąć, ale za każdym razem tak się ustawiał, aby uniemożliwić jej dotarcie w obrane miejsce. W końcu Susan zrezygnowała i skierowała się na prawo. Dotarła do kominka i sięgnęła po coś, co leżało na podłodze, podnosząc do ust. Billy czym prędzej zabrał jej to z ręki. Dziecko zaczęło głośno płakać. Kimberly wyjrzała z kuchni i podeszła do nich.
- No co już ci się nie podoba? – zapytała, podnosząc córeczkę z podłogi.
- Zaczęła płakać, bo zabrałem jej to z ręki – przyznał się, pokazując znalezisko. – Chciała to włożyć do buzi.

Świetna scena Very Happy Billy poczuł się odpowiedzialny za siostrę i poczuł się potrzebny w rodzinie Very Happy
Cytat:
Co się stało? – zapytał cicho najmłodszego brata, który z uwagą wpatrywał się w swoje kowbojki.
- Lepiej nie mówić – machnął ręką i powlókł się w stronę domu.
Do Adama zbliżył się Hoss.
- Czyżby małżeństwo Joe przechodziło kryzys? – zainteresował się brunet, unosząc lekko brwi.
- Można to i tak nazwać – westchnął Hoss.
- Mów.

Dobra, mnie jest żal Joe…
Cytat:
Nanette się poryczała i obraziła na nas wszystkich, twierdząc, że mężczyźni to bezduszni brutale. Joe usiłował jej wyjaśnić, że puma nie jest milutkim koteczkiem, ale Nanette nie chciała go słuchać. Nie odezwała się do nas słowem od dwóch dni. Nie wiem, jak Joe to rozwiąże.
- Jakoś będzie musiał – zauważył filozoficznie. – W końcu to jego żona.

Oj, będzie miał problem… puma nie jest milutkim koteczkiem… Nanette też nie.
Cytat:
Adam spojrzał na synka i ukradkiem odetchnął. Nareszcie usłyszał to, na co czekał od dawna.

Billy powoli powraca do siebie Very Happy

Mada, świetne dwa odcinki Very Happy Doskonale napisane, postacie rysujesz starannie, są dopracowane, ciekawe i barwne Very Happy Znakomicie stopniujesz napięcie i oddajesz relacje między bohaterami Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:50, 16 Mar 2015    Temat postu:

senszen napisał:
Bo Adam tego jeszcze nie zauważył?

Adam jest spostrzegawczy, więc z pewnością zauważył zdolności plastyczne synka. To talent, który można rozwijać. Poza tym umiejętności Billy'ego to jeden z tematów do interesującej rozmowy między małżonkami. Zastrzegam jednak, że nie będę jej przytaczać.

Senszen, dziękuję za rozbudowany i ciekawy komentarz. Smile Cieszę się, że udało Ci się nadrobić zaległości. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 22:59, 16 Mar 2015    Temat postu:

Cytat:
Cieszę się, że udało Ci się nadrobić zaległości.

jeszcze nie wszystkie ale pracuję nad tym Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:20, 19 Mar 2015    Temat postu:

* * * * *

Lucy postanowiła odwiedzić matkę. Po zrobieniu sprawunków skierowała swe kroki do gabinetu lekarskiego. Doktora Martina nie zastała, bo pojechał do pacjenta mieszkającego poza miastem. Jej matka sprawdzała się w roli pielęgniarki. Zawsze miała sporo energii, a teraz czuła się potrzebna. Wykonywana praca dawała jej satysfakcję, a rodzina sprawiała, że niczego więcej nie potrzebowała do szczęścia.
- Paul mi się oświadczył – powiedziała, stawiając przed Lucy filiżankę z herbatą.
- Który to już raz? – chciała wiedzieć córka.
- Trzeci.
- Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz się zgodzić – Lucy nieznacznie wzruszyła ramionami.
- Kochanie, rozmawiałyśmy już o tym – przypomniała matka.
- Rozmawiałyśmy – przyznała, upijając łyk gorącego płynu. – Uważam, że świetnie do siebie pasujecie.
- W moim wieku … - Agnes wyciągnęła koronny argument.
- Doktor Martin nie jest już młodzieniaszkiem – przerwała. – Wiekiem to akurat do siebie pasujecie.
- Chcesz mieć ojczyma? – matka przewróciła zabawnie oczyma.
- Mamo, błagam – roześmiała się. – Może nie zauważyłaś, ale jestem już dorosła i ojczymem mnie nie przestraszysz.
- Tak mówisz?
- Czyżby to oznaczało, że rozważasz propozycję doktora Martina? – ucieszyła się Lucy.
- Cóż … prawdę mówiąc, zaczynam się wahać – przyznała zakłopotana. – Paul jest taki miły. Pochlebia mi jego upór i cierpliwość.
- W takim razie nie ma się nad czym zastanawiać – podsumowała córka. – Powiedz mu, że się zgadzasz i nie trzymaj biedaka w niepewności.
- Hmmm … - Agnes uśmiechnęła się niepewnie. – Może masz rację …
Dalszą rozmowę przerwało im niespodziewane wtargnięcie Dana Stevensona do poczekalni, który załomotał w drzwi i bez zaproszenia wpadł do środka.
- Elizabeth – zdołał wykrztusić śmiertelnie blady.
- Coś się jej stało? – obie kobiety zerwały się z miejsc.
- Zaczęło się – powiedział przerażony.
- Szeryfie – Agnes westchnęła i pokręciła głową. – Po panu spodziewałam się większego opanowania, a tymczasem panikuje pan jak każdy mężczyzna w takiej sytuacji.
- Tak? – był wyraźnie zbity z tropu.
- Mama żartuje – czym prędzej pospieszyła z pomocą Lucy.
- Ręczę, że nie zemdleję i nie będę przeszkadzać – przyrzekł Dan.
- Akurat – Agnes posłała w jego kierunku pobłażliwy uśmiech, a następnie spojrzała na córkę. – Pomożesz mi?
- Oczywiście – zgodziła się Lucy.
Gdy dotarli na miejsce, kobiety zajęły się Elizabeth, a Dan został w salonie, pilnie nasłuchując każdego odgłosu. Usiłował zrozumieć coś z rozmowy, która toczyła się za zamkniętymi drzwiami, ale wyłapywał tylko pojedyncze słowa. Krążył niespokojnie po pomieszczeniu, co jakiś czas zatrzymując się i wstrzymując oddech. Po upływie kilku kwadransów usiadł. Z daleka wyglądało to, jakby siedział na rozżarzonych węglach. Zerwał się, gdy tylko drzwi się otworzyły. Pojawiła się w nich Lucy i szybko podeszła do komody po dodatkowe ręczniki. Dan patrzył, czekając na jakieś pocieszające słowa. Żona Hossa spojrzała na niego i się ulitowała.
- To jeszcze potrwa – uprzedziła. – Możesz iść do biura i wrócić za jakąś godzinę, nie wcześniej.
- Nie mógłbym się na niczym skupić – powiedział, kręcąc głową.
- Jak uważasz – uśmiechnęła się pokrzepiająco i zniknęła za drzwiami sypialni.
Dan krążył po salonie, walcząc z niepokojem i swą niecierpliwością. W końcu wyszedł na zewnątrz i usiadł na ganku. Jakiś czas przyglądał się ludziom przemierzającym ulicę, ale po chwili skoncentrował się na odgłosach dobiegających z domu. Drzwi zostawił uchylone tak, aby mieć widok na salon. Siedział w napięciu, kąsany przez napady lęku o Elizabeth i dziecko. Bezwiednie zaciskał pięści, patrząc na stopnie ganku. W pewnej chwili zobaczył czarne, zakurzone kowbojki.
- Czy ty w ogóle je czyścisz? – zainteresował się, podnosząc wzrok na przybysza.
- Od wielkiego dzwonu – odpowiedział Adam. – Posuń się.
- Masz zamiar tu ze mną siedzieć?
- Chyba muszę – stwierdził ze spokojem. – Wyglądasz nieszczególnie.
- Elizabeth …
- Wiem – przyjaciel klepnął go w ramię.
- Skąd?
- Pani Carson widziała, jak biegłeś do gabinetu doktora i wyciągnęła wnioski. Już zdążyła powiadomić o tym fakcie pół miasta.
- Ciebie też.
- Nie – zaprzeczył. – Ja wiem od pani Meling, która dowiedziała się od pani Monroe – uśmiechnął się z przekąsem.
- Dobijasz mnie – rzucił Dan. – Oszczędź mi dalszych szczegółów.
- Dobrze, możemy porozmawiać o budowie statków, handlu skórami lub kolekcjonowaniu skalpów.
- Czy możesz mi łaskawie wyjaśnić, czemu ma służyć ta idiotyczna propozycja? – spojrzał na niego ciężki wzrokiem.
- Usiłuję odciągnąć twoje myśli od sedna sprawy – przyznał. – Na razie chyba z marnym skutkiem.
- Zerowym.
- Cóż, nie jestem specjalistą od porodów.
Dan spojrzał na niego, zmarszczył brwi i szybko zaproponował.
- Lepiej opowiedz mi o Chicago. Zawsze chciałem zobaczyć to miasto.
Adam zaczął opowiadać, a Dan dzielił swą uwagę między opowieść przyjaciela, a nasłuchiwanie odgłosów, które dobiegały z domu. Wydawało mu się, że siedzą na tym ganku całą wieczność. Słońce zaczęło zachodzić, gdy w końcu dał się słyszeć nikły płacz dziecka. Dan zerwał się, rzucił się ku drzwiom, potknął się, złapał równowagę i wpadł do domu. Zatrzymał się przed Lucy, która wyszła z sypialni.
- Masz śliczną córeczkę – powiedziała z uśmiechem.
- A Elizabeth?
- Czuje się dobrze - uspokoiła go.
- Mogę je zobaczyć? – zapytał szybko.
- Czekają na ciebie – wolno otworzyła drzwi.
Wszedł i spojrzał na wymęczoną twarz Elizabeth, następnie na zawiniątko u jej boku. Dopiero potem zerknął na Agnes. Z wdzięcznością i ulgą. Kobieta wyminęła go z uśmiechem. Przysiadł na łóżku, z ciekawością przyglądając się córeczce.
- Nie jesteś zawiedziony? – zapytała z troską żona.
- Ani trochę – od razu wiedział, o co jej chodzi i postanowił jak najszybciej rozwiać jej obawy. – Zawsze marzyłem o tym, żeby to była dziewczynka.
- Mężczyźni wolą synów.
- Widocznie jestem nietypowy – przyznał z uśmiechem. – Moim przeznaczeniem jest życie wśród pięknych kobiet.
- Masz zamiar jakieś sprowadzić? – zażartowała.
- Co najmniej tuzin – odparł w tym samym tonie. – Już widzę – rozmarzył się - jak w przyszłości synowie Adama i Hossa rywalizują o względy naszej córki.
- Jak ją nazwiemy? – spojrzała na niego z wyczekiwaniem.
- Może Maria – zaproponował. – To imię w dosłownym tłumaczeniu znaczy „napawać radością”.
- Doskonały pomysł – przyznała olśniona i przyjrzała mu się uważnie. - Naprawdę się cieszysz? – zadała dziecinne pytanie, bo na pierwszy rzut oka było widać, że Dan jest zachwycony.
- Jak wariat – przyznał i pocałował ją jak człowiek obłędnie zakochany.

* * * * *

Kilka miesięcy później
Lucy przez ostatni tydzień codziennie przyjeżdżała do Kimberly, aby być przy niej, gdy zacznie się poród. Kim była jej wdzięczna. Nie mogła sobie wymarzyć lepszej przyjaciółki. Susan chodziła już bez niczyjej pomocy. Billy wiernie jej asystował i czuwał nad bezpieczeństwem siostrzyczki, którą ciekawiło dosłownie wszystko – każdy kamyk, kolorowy kwiatek czy ułamany patyk . W końcu oboje usiedli na kocu rozłożonym przed domem i bawili się jabłkami, które w tym roku tak obrodziły, że już nie wiadomo było, co z nimi robić. Kimberly i Lucy przyglądały się dzieciom, siedząc na ganku i popijając orzeźwiającą lemoniadę.
- Dobrze się czujesz? – zainteresowała się w pewnym momencie Lucy.
- Chyba tak – potwierdziła Kimberly, poprawiając się na krześle. – To czekanie mnie męczy. Żeby już wreszcie było po wszystkim – westchnęła podenerwowana.
- Adam też tak mówi – powiedziała przyjaciółka z uśmiechem pełnym wyrozumiałości.
- Adam… - Kimberly westchnęła i ściszyła głos. – Od tygodnia patrzy na mnie jak na laskę dynamitu ze skróconym lontem.
Lucy parsknęła śmiechem, Kimberly też zaczęła się śmiać, ale szybko przestała i zamarła, wsłuchując się w swój organizm. Poczuła skurcz i uderzenie gorąca. Spojrzała na Lucy.
- Doczekałam się – oznajmiła dziwnie zaskoczona, patrząc z niepokojem na Susan i Billy’ego.
- O nic się nie martw – uspokoiła ją Lucy. – Wszystkim się zajmę.
Pomogła wstać Kimberly, która przywołała Billy’ego.
- Synku, zabierz Susan do środka – poprosiła. – Weź ją do swojego pokoju.
- Dobrze, mamo – kiwnął głową. – Źle się czujesz?
- Nie – zaprzeczyła z uśmiechem. – Po prostu niedługo przyjdzie na świat twój braciszek lub kolejna siostrzyczka.
- A taty nie ma – zmartwił się chłopiec.
- Przyjedzie – uspokoiła go Kimberly. – Teraz zaopiekuj się Susan.
Byli już przy drzwiach, gdy do ich uszu dobiegł nikły odgłos. W oddali zamajaczyła bryczka. Lucy uśmiechnęła się i odetchnęła z ulgą niemal w tym samym czasie co Kimberly. Obie rozpoznały w gościu doktora Martina. Przybywał w idealnym momencie. Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Kimberly została ulokowana w sypialni, dzieci w pokoju Billy’ego. Lekarz zajął się pacjentką, a Lucy krążyła między jednym pomieszczeniem i drugim. Kwadrans później przyjechał Hoss z Tobym. Po krótkiej rozmowie z Lucy zostawił syna z żoną, a sam pojechał po Adama, który razem z Joe przygotowywał stado do spędu. Wrócili obaj po dwóch godzinach. Adam wpadł jak pocisk do środka i zatrzymał się w salonie, w którym siedziała Lucy z dziećmi. Spojrzał na nią z pytaniem w oczach.
- Wciąż czekamy – powiedziała spokojnym tonem.
Czym prędzej pozbył się kurtki i kapelusza. Zdjął pas z bronią i powiesił go przy drzwiach. Spieszył się, chciał jak najszybciej znaleźć się na górze. Właśnie kierował się ku schodom, gdy na ich szczycie pojawił się doktor Martin.
- Gratuluję, Adamie. Po raz kolejny zostałeś ojcem.
- To już? – zdziwił się zaskoczony do granic możliwości. Nastawiał się na długie czekanie, niepokój, szarpaninę nerwów, a tymczasem przyjechał na gotowe.
- Masz syna – potwierdził lekarz. – Piękny i zdrowy chłopiec.
Hoss uściskał brata, gniotąc go w swym niedźwiedzim uścisku. Adam ucałował dzieci, podziękował Lucy i doktorowi, po czym uznał, że nawet będąc gospodarzem, może spokojnie zostawić całe towarzystwo na dole. Udał się na górę. Zastał uśmiechniętą Kimberly, która z zachwytem patrzyła na maleńkiego synka. Wydawał się jej najpiękniejszy na świecie. Adam podzielał jej opinię. Na jego twarzy malowało się bezgraniczne uwielbienie.
- Wiem, że to zabrzmi banalnie – zaczął z lekkim uśmiechem przyozdobionym dołeczkami. – Ale jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – pocałował ją w rękę z prawdziwą wdzięcznością. – Dziękuję.
- Bardzo proszę – odpowiedziała zadowolona.
Oboje zapatrzyli się na najmłodszego Cartwrighta, który właśnie przejawiał zapotrzebowanie na sen i ziewał, układając swe usteczka w kształtne „O”.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18574
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:30, 19 Mar 2015    Temat postu: Koniec i początek

Bardzo ciepły odcinek ,pełen rodzinnego szczęścia .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:37, 19 Mar 2015    Temat postu:

Jak milutko.
Adam stara się jakoś pomóc przyjacielowi i dobrze, że go jakoś zajął.
Dwóch szczęśliwych tatusiów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 90, 91, 92 ... 94, 95, 96  Następny
Strona 91 z 96

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin