|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:49, 18 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
A, to się jeszcze będzie pisało Coś wymyślę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:20, 18 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Oj, Ewelina! Uśmiałam się z tych "brylantów Ponderosy"
Nawet widzę minę Hossa, jak do niego dotarło, o co chodzi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
AMG
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 22:54, 19 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Brylanty Ponderosy mnie rozłożyły Pisz szybciej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:03, 25 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Część XI
Agnieszka i Adam wbrew przepowiedniom kumoszek zostali narzeczonymi. Ogłoszono ich zaręczyny. Adam bardzo starał się, aby okres narzeczeństwa był jednocześnie najpiękniejszym czasem dla Agnieszki. Zachowywał się jak przystało na wzorowego adoratora. Często przynosił kwiaty i czekoladki. Zwłaszcza te ostatnie zyskały aprobatę rodziny przyszłej panny młodej.
-pyszne – mruknął Krzysztof zajadając się czekoladkami z migdałowym nadzieniem
-spróbuj tych z wisienką – zachęcał go Szczepan.
-a może byście się trochę zajęli ogródkiem! – ściągnęła ich na ziemię Przemusia – siedzicie i zjadacie łakocie a robota leży! Półka też się przekrzywiła! Do roboty nicponie!
-przyjdzie Adam, to naprawi – mruknął Szczepan
-kiedy przyjdzie Adam, to ma was zastać przy robocie, pilnie pracujących! – Przemusia była dla braci bez litości - co on sobie pomyśli o rodzinie Agnieszki? Że jesteście obibokami?
-Adam zawsze nam pomaga w takich pracach – poparł brata Krzysztof
-pomaga, ale dzisiaj zabiera Agnieszkę do teatru! – wyjaśniła Przemusia – no prędko, do roboty! – popędziła rozleniwionych braciszków.
* * *
W Wirginia City zapowiadał się interesujący wieczór. Do miasta przyjechała znana artystka Lotta Crabtree. Piękna i utalentowana kobieta przyciągała uwagę widowni. Zwłaszcza tej męskiej części. Adam doskonale pamiętał jej pierwszy pobyt w Wirginia City. Nie sądził, żeby tak znana gwiazda pamiętała zwykłego kowboja. Co prawda kiedyś coś ich łączyło. Spojrzenia, kilka pocałunków … chyba. Adam zerknął na Agnieszkę siedzącą obok niego w powozie. Na pewno nie będzie zazdrosna. Nie wspominał jej o tej śpiewaczce. To był tylko krótki epizod. Bez znaczenia i dla niej i dla niego. Opowiadał jedynie o Ruth i Reginie. One były wspaniałe. Kochał je i od każdej z nich otrzymał coś pięknego. Był dla obu tych kobiet ważnym mężczyzną. Ukochanym. Dały mu swoją miłość, ale dla nich istniało coś ważniejszego. Ruth odeszła, aby pomóc ludziom, z którymi czuła się związana, a Regina była wierna swoim zasadom, religii, których nie dało się pogodzić ze światem w którym on żył. Przeżył z nimi piękne, wspaniałe chwile. Rozstania były bolesne, ale zdawał sobie sprawę, że nieuniknione. Pozostały mu piękne wspomnienia. Nie żałował nigdy czasu spędzonego z nimi. O Laurze Aneshka dowiedziała się od plotkarek. Właściwie niewiele o niej rozmawiali. Aneshka nie pytała, on nie opowiadał. Nie było właściwie o czym. Bo co miał powiedzieć. Że tak długo robiła z niego głupka? Że trzepotała bezradnie rzęsami, uśmiechała się, robiła minę bezradnej kobietki a kiedy pojawiał się jakikolwiek inny mężczyzna na horyzoncie, tak samo zachowywała się wobec tamtego. Gdy jej zwracał uwagę, obrażała się, twierdziła, że nie ma prawa wtrącać się w jej prywatne sprawy. Facet okazywał się oszustem lub łajdakiem. Wtedy znów był potrzebny, okazywała wdzięczność za pomoc. I tak trwało … do następnego razu. On nie umiał jej odmówić pomocy i … znów się wikłał ni to w romans, ni to w związek, ni to przyjaźń. Potem pojawił się Will. Laura stwierdziła, że nie może bez niego żyć, kuzyn też się w niej zakochał i razem wyjechali. Właściwie nawet nie czuł bólu. Raczej ulgę, jak po wyrwaniu bolącego zęba. Było, minęło.
* * *
Adam nie miał pojęcia, że Laura ponownie zawiodła się na mężczyźnie i bardzo potrzebuje pociechy. Czyli silnego, męskiego ramienia, wsparcia, jakiego zwykle jej udzielał po kolejnych rozczarowaniach. Właściwie rozczarowanie wystąpiło u obojga. Zarówno Laura jak i Will, po jakimś czasie poczuli się znudzeni sobą i stwierdzili, że ich związek jednak był pomyłką. A łączące ich uczucie krótkotrwałym zauroczeniem. Will zauważył, że nie potrafi rozmawiać z Laurą, nie ma tematów, które i ją i jego by zainteresowały. Peggy również go nie polubiła, chociaż się starał pozyskać jej sympatię. Z nią też nie mógł się dogadać. Laura umiała rozmawiać jedynie na temat damskiej mody i najnowszych ploteczek towarzyskich. Książki, jakie czytała też były raczej … no, takie kiepskie romansidła. Ona je uwielbiała. Owszem, zajmowała się domem, kuchnią. Nawet nieźle gotowała, ale … takie życie było bardzo nudne. I ta okropna, wścibska ciotka! Wizytująca co najmniej raz na tydzień ich mieszkanie. Pretensjonalna i ograniczona. Przewracająca oczami w czasie rozmowy, i o zgrozo! Odchylająca mały palec w czasie picia kawy z filiżanki. Koszmarna baba! I plotki, jakie przynosiła i zapewne roznosiła po mieście. Laura również nie była zadowolona z takiego życia. Inaczej je sobie wyobrażała. Will był taki zakochany, romantyczny, trzymał ją za rękę, patrzył w oczy…. Całował tak wspaniale. Czuła się wtedy niczym w niebie. A teraz! Przychodzi z pracy, siada przy stole i czeka na obiad. Wyciąga gazetę i czyta. Nie trzyma już jej za rękę. Nie mówi, że jest piękna, że jest zakochany. Jedyne, co słyszy, to – kiedy podasz zupę? Bardzo się zmienił. To już nie ten zakochany, romantyczny Will. To zwyczajny, prozaiczny facet. I nie lubi dobrej literatury! A jaki oszczędny. Ciągle powtarza, że muszą się liczyć z każdym centem! Dobrze, że zostało jej jeszcze trochę pieniędzy ze sprzedaży rancza, to mieli za co kupić niewielki domek z ogródkiem na przedmieściach San Francisco. Will mało zarabia, więc jego pensja wystarczyłaby tylko na wynajęte mieszkanie. Niewielkie mieszkanie! Okropność. No i na stroje też brakuje pieniędzy. Chociaż nie jest tak źle. Trochę sukienek z dawnych czasów przerobiła na modniejsze, trochę pomogła ciotka. Tak. Moja garderoba nie prezentuje się źle – pomyślała Laura. Żeby nie Lil, byłoby znacznie gorzej. Dobrze, że choć na ciotkę mogę liczyć w trudnych chwilach. Przedtem zawsze pomagał jej Adam. Ale ostatnio i on ją zawiódł. Zajmuje się teraz jakąś Polką. Niedoczekanie! Już ona się postara, żeby do niej wrócił. Ciocia jej w tym pomoże. Tyle razy wracał, to i teraz musi się udać.
* * *
Lola Crabtree w czasie jazdy dyliżansem do Wirginia City wspominała dawne czasy. Była kiedyś w tym mieście. Pamiętała właścicieli kopalń, którzy zapłacili jej za zwabienie w pułapkę syna jakiegoś ranczera. Młody chłopiec, właściwie jeszcze dzieciak. Miał brata, właściwie braci, ale liczył się tylko jeden w nich. Przez cały czas powracało wspomnienie wysokiego, smagłego kowboja. Jego pocałunki, głos, ściśnięcie jej ręki. Zdawało się jej, że czuje ten uścisk, pocierała ramię i … budziła się ze snu. Zamyśliła się. Ciekawe, czy On tam jeszcze mieszka, czy go spotka? Czy ją pamięta? Choć tego była pewna. Tak jak wrażenia, jakie robiła na mężczyznach. Do tej pory żaden jej się nie oparł. Mogła i lubiła nimi manipulować. Oprócz tego jednego. Nie miała nad nim władzy. Była gwiazdą przedstawienia. Zaśpiewa kilka piosenek, a przerwy pomiędzy jej występami zapełnią inni wykonawcy. Nie tak popularni jak ona. Chociaż, może któryś z nich kiedyś zrobi karierę. Właściwie było jej to obojętne. Myśli jej zaprzątał czarnowłosy kowboj. Może przyjdzie na jej występ? Już od dawna zastanawiała się nad zakończeniem kariery scenicznej. Miała sporo pieniędzy odłożonych, rozsądnie zainwestowanych. Wystarczą jej do końca życia. Dostatniego życia, bo Lotta lubiła luksusowe jedzenie, stroje, przedmioty. Długo i ciężko pracowała na to, dlatego tak ceniła swój sukces. Nie chciała z nikim dzielić się jego owocami. Nie chciała, żeby jakiś mężczyzna korzystał z tego, co ona harówką na scenie i godzeniem się na … kompromisy zarobiła. Z nikim. Oprócz wysokiego, czarnowłosego kowboja, który grzecznie się z nią pożegnał, dotknął kapelusza i … odjechał. Nigdy go już nie spotkała. Nie wracała do tamtego miasta. Dopiero teraz. Wyjęła lusterko. Przejrzała się. Tak. Jest piękna. Może podobać się mężczyznom. Suknia wspaniale na niej leży. Tak jak ta, którą miała na sobie, kiedy go pierwszy raz zobaczyła. Mierzył w jej kierunku z rewolweru. A ona wcale się nie bała. Wiedziała, że nie strzeli do kobiety. Czuła to. Tak. Minęło parę lat, ale ona jest ciągle piękna. Oby przyszedł na występ. A potem odwiedził ją w garderobie, lub w pokoju hotelowym … rozmarzyła się.
* * *
Powóz wiozący Adama i Agnieszkę zbliżał się już do Wirginia City. Adam obrzucił jeszcze raz uważnym wzrokiem narzeczoną. Tak. Aneshka wygląda prześlicznie. Nie przewróciło jej się w głowie od tych odziedziczonych pieniędzy. Sukienka, skromna, prosta, ale bardzo ładnie na niej leży. Biżuterii też tak w sam raz. Zerknął na rękę. Pierścionek zaręczynowy ze szmaragdem był na swoim miejscu. Uśmiechnął się. Odwzajemniła uśmiech. Również zerknęła na pierścionek.
-ciągle mi się podoba – szepnęła.
-to bardzo dobrze – odpowiedział. Czule przytulił ją do siebie.
-ciekawe, jakie będzie przedstawienie – zastanowiła się.
-występy jakiejś artystki, zapewne przeplatane skeczami kabaretowymi i piosenkami innych wykonawców.
-nie wiem, czy mi się będzie podobać? Mogę nie zrozumieć wszystkiego … zastanowiła się Agnieszka.
-ja ci wytłumaczę, w razie potrzeby – uspokoił ją Adam. Dojeżdżali już do centrum miasteczka. Przed teatrem kłębił się tłum. Adam wypatrzył ojca i braci. Pa wykupił dla nich lożę. To dobre miejsce dla Aneshka. Weszli do środka. Czterech Cartwrightów w eleganckich garniturach i drobna, śliczna dziewczyna. Zajęli swoje miejsca. Adam miał uczucie, że jest obserwowany. Nie mylił się. Niedaleko siedziała Laura z Willem, oraz ciotką Lil i kapitanem Sparrow’em. Musiał niechętnie przyznać, że wyglądała bardzo ładnie. Modna fryzura, piękna sukienka, dodatki. Przyciągała jak dawniej męskie oczy. Popatrzył, stwierdził, że wygląda wspaniale i położył rękę na maleńkiej rączce Aneshka. Jakoś uroda Laury na niego już nie działała jak kiedyś. Agnieszka uśmiechnęła się.
-nie mogę doczekać się występów. Nie widziałam nigdy amerykańskich artystów – przyznała. Rozległy się dźwięki muzyki. Na scenie pojawiła się zjawiskowo piękna kobieta Tak, cała Lotta, pomyślał Adam. Nic się nie zmieniła. Można powiedzieć, że nawet wypiękniała. Zaśpiewała z uczuciem Beautiful dreamer. Adam miał wrażenie, że często spogląda w stronę ich loży. Pewnie to przywidzenie, pomyślał. Na kogo miałaby tu zerkać? Może na Joe? Elegant się z niego zrobił ostatnio – pomyślał.
-zanim wspaniała Lotta powtórnie się pojawi, zabawi państwa duet Jim i Johnny. Proszę państwa! Oto dwóch dzielnych chłopaków z gór Nevady! Proszę o brawa dla nich … - konferansjer zapowiedział następnych wykonawców.
Na scenie pojawiło się dwóch sympatycznych aktorów ubranych w kowbojskie stroje, w kraciastych koszulach, z lassem u boku. Za nimi ustawiły się cztery ładne chórzystki. Publiczność ucichła w oczekiwaniu na zabawny zapewne kuplet.
Rozległy się dźwięki pianina i kowboje rozpoczęli swoją piosenkę:
„ Do Frisco raz przyjechał bogaty Turek znad Bosforu
I wziął ze sobą swój harem swój, aby nie było sporu
Która z jego żon jest pierwsza albo czwarta
I która z kobiet jego, tu jest najwięcej warta?"
Tu chórek powtórzył: Aj, aj, aj, która jest najwięcej warta?
"Lecz bogacz kłopot wielki miał, bo wszak nie było komu
Pilnować miłych kobiet swych, bo straż zostawił w domu
Poszukać musiał ochotników, do pilnowania pań tych
W gazecie anons długi dał, że szuka ludzi chętnych"
Chórek: Aj, aj, aj, że szuka ludzi chętnych.
W loży Cartwrightów rozległo się cichutkie chrząknięcie Pa Cartwrighta, i dwa sapnięcia – Hossa i Joe.
– to wcale nie jest śmieszne. Nie widzę tu sensu – mruknął Joe. Hoss tylko powtórnie sapnął i opuścił głowę. Adam spojrzał na nich i lekko się uśmiechnął. Nie był to jednak uśmiech serdeczny, raczej ironiczny uśmieszek połączony ze znaczącym pokiwaniem głową, typu „A nie mówiłem?” Ze sceny dobiegał dalszy ciąg kupletu:
"Zgłosiło się kowbojów dwóch, potężnych jak te sosny
Co harowali tak na ranczo , że mięśnie im urosły
Popatrzył on na zuchów tych bardzo zadowolony
I stwierdził, to oni strzec będą moje wszystkie żony"
I tu znów chórek: Aj, aj, aj, strzec będą jego wszystkie żony
"Zapłacę worek złota wam, moje zuchy z Nevady
Lecz warunki pewne mam objęcia tej posady
Musicie głowy swe ogolić do skóry gołej
A i klejnoty panów też, przezornie wam zabiorę"
I chórek: Aj, aj, aj, klejnoty im zabierze.
Część występu sala zagłuszyła hucznymi brawami i wybuchami śmiechu.
– widać, że nasi chłopcy z Nevady … pokrzykiwali widzowie i poklepywali się z uznaniem po plecach.
– widzisz, jednak jesteśmy sławni – mruknął cichutko Adam do Pa.
-na szczęście anonimowo – sapnął Ben i obdarzył młodszych synów bardzo nieżyczliwym spojrzeniem. Nie było w nim szczęścia ze zdobytej przez nich sławy.
"Gdy usłyszeli taką wieść nasze z Nevady zuchy
Wrzasnęli, O! nie ! cześć! Nie chcemy takiej fuchy!
Nie chcemy złota, srebra, i nie chcemy tej roboty
Zdemolowali pół hotelu i uciekli, lecz … ocalili klejnoty"
I znów chórek: Aj, aj, aj, oni ocalili klejnoty.
Duet sympatycznych śpiewaków i chórek pożegnał huragan braw. Agnieszka trochę się dziwiła, dlaczego towarzyszący jej mężczyźni klaszczą słabiej niż inni. Hoss i Joe jakby z przymusem i lekko się krzywią.
-Adam, nie wszystko zrozumiałam. O co chodzi w tej piosence?- zapytała się Agnieszka.
-hm, później ci wyjaśnię. To trochę … kłopotliwy temat - chrząknął Adam.
-kłopotliwy? A! Dwuznaczny? Tak? – próbowała zgadnąć.
-mniej więcej, trochę dwuznaczny – potwierdził Adam, bo co miał powiedzieć?, że to o jego braciach? Na szczęście na scenę wyszedł konferansjer i zapowiedział przerwę. Piętnastominutową, potrzebną, aby zmienić dekoracje. Cartwrightowie postanowili rozprostować kości. Nie wszyscy. Hoss i Joe jakoś niechętnie ruszyli się z miejsca. Zewsząd dobiegały ich śmiechy i zachwyty, niektórzy nucili fragmenty piosenki. Ben tylko spoglądał złowrogo spod brwi na synów, co im zupełnie psuło humor. Adam był obserwowany przez Laurę i ciotkę Lil.
-trzeba poczekać trochę, z tą dziewczyną na pewno będą chciały porozmawiać panie z kółka parafialnego. Adam zostanie sam. Wtedy do niego podejdziesz … Rzeczywiście, po minucie do Agnieszki podeszły starsze panie. Jak się okazało zupełnie sympatyczne i bardzo grzeczne. Chciały ją zaprosić na najbliższe posiedzenie kółka i omówić kilka ważnych spraw, które ją, jako przyszłą panią Adamową Cartwright powinny bardzo zainteresować. Drobna Agnieszka zniknęła między korpulentnymi, rozgadanymi damami z Wirginia City. Do Adama zbliżyła się Laura. Lil stanęła w pewnej odległości i obserwowała rozwój sytuacji. Upewniły się wcześniej, że Will rozmawiał ze swoim znajomym a kapitan Sparrow przyglądał się przechodzącym kobietom.
-Adam - usłyszał gardłowy, zmysłowy szept Laury – Adam, chciałam z tobą porozmawiać.
-o czym? - zapytał
-chciałam się poradzić, mam kłopoty – spróbowała zastosować niezawodny sposób, żeby przyciągnąć jego uwagę.
-mr Cartwright, mogę prosić o chwilę rozmowy? – Adam usłyszał zmysłowy, niski głos z drugiej strony. Spojrzał. Przed nim stała Lotta. Piękna, elegancka, zwycięska. Przyciągająca spojrzenia wszystkich zgromadzonych w przedsionku teatru. Napłynęły wspomnienia.
-tak, oczywiście, na jaki temat?
-na temat? Osobisty – Lotta uśmiechnęła się prowokująco.
-przepraszam, to ja mam sprawę do Adama – zdenerwowana Laura zaczynała tracić panowanie nad sobą – byłam pierwsza!
-o nie! To ja byłam pierwsza u mr Cartwrighta – sprostowała Lotta swoim niesamowitym głosem.
-na świecie owszem, ale nie tu – Laura nie zamierzała ustąpić.
-ja nie wiem, która z nas pierwsza pojawiła się na świecie? Może porównamy metryki? – Lotta nie poddawała się tak łatwo.
-ty!, Ty! Artystko! – podniosła głos Laura zapominając o ludziach przebywających w pobliżu.
-owszem. Jestem artystką. Znaną i uznaną. Nie wstydzę się tego. Uczciwie zarabiam pieniądze. A pani? – zapytała Lotta
-ja? Ja! Jestem uczciwą kobietą. Żoną, matką – Laurę aż zatkało na taką bezczelność.
-Żoną? Matką? Naprawdę? To gdzie jest pani dziecko? Rozumiem, że ktoś się nim teraz opiekuje. A mąż? Też pod czyjąś opieką – Lotta potrafiła być bardzo złośliwa.
-ja mam męża. A pani? Pani Artystko? - odcięła się Laura. Kątem oka zobaczyła nadciągającą z odsieczą Lil. Do Lotty zaczęły podchodzić panie z chórku towarzyszącego artystom. Bądź co bądź Lotta była gwiazdą i ceniono sobie jej wdzięczność. A z pewnością będzie wdzięczna za poparcie w porę udzielone.
Panie były tak bardzo zajęte wymianą wzajemnych „uprzejmości”, że nie zauważyły, kiedy Adam, niczym Indianin drobnymi krokami, powoli wycofywał się z zagrożonej strefy i dołączył do reszty rodziny. Wyglądało to na ucieczkę, ale Adam wolał to, niż tłumaczyć się Agnieszce ze swoich kontaktów z tymi paniami. W dodatku dość dawnych kontaktów.
-teraz to ty masz kłopoty, starszy bracie – stwierdził Joe, któremu wrócił humor.
-gdzie jest Aneshka - wysyczał Adam starając się zwracać na siebie jak najmniej uwagi. Niestety, sukcesu nie osiągnął. Już jako Cartwright był obiektem wielu spojrzeń, damskich. Osaczony z dwóch stron przez dwie piękne kobiety zwrócił uwagę również męskiej części widowni. Świadomość, że więcej osób na niego patrzyło niż na Lottę w kulminacyjnym momencie jej występu nie poprawiała mu nastroju. Co on powie Aneshka? I co Aneshka na to? On nie chce jej stracić. Za nic. Nie zamieni jej ani na Laurę ani na Lottę. Agnieszka właśnie opuściła szacowne grono i skierowała się w ich stronę. Podeszła do Adama. Spojrzała. Zauważyła, że coś musiało zajść. Adam miał niewyraźną minę. Jak chłopiec, który coś przeskrobał. Pa Cartwright zakłopotaną. Hoss unikał jej wzroku a Joe? Joe był rozbawiony. Co to miało znaczyć?
-Adam, czy coś się stało?
-nic ważnego, honey – odpowiedział - chodźmy, zająć nasze miejsca. Poprowadził Agnieszkę zręcznie omijając w bezpiecznej odległości dyskutujące panie. Ufff! Trzeba porozmawiać z Aneshka. Wyjaśnić jej … ale co wyjaśniać? On się nie poczuwał do winy! Chyba nawet Pa nie wiedziałby co zrobić w takiej sytuacji. A gwar w pomieszczeniu przed salą koncertową nasilał się. Padały okrzyki, niekoniecznie wytworne. „ty kokoto”, „ty wywłoko”, "ty wydro", "ty małpo" itd.
-Pa, może tam pójdę i zobaczę, co się dzieje? – zaproponował Joe
-siedź, ozdobo Nevady i czekaj na dalszy ciąg występów – pohamował go Ben.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 16:26, 19 Lip 2013, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:14, 25 Kwi 2013 Temat postu: Zagadka Carson City |
|
|
Biedny ten Adam -ofiara własnego wdzięku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:17, 25 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
To nie jego wina, że podoba się kobietom Zdaje się, że podobne zdanie padło w którymś odcinku Coś na temat nieodpartego działania na kobiety w The wooing of Abigail Jones
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:14, 25 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Adam do wzdychania, Hoss i Joe do rozśmieszania, Laura do wkurzania - wszystkie nastroje obsadziłaś
A kuplet po prostu świetny!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:17, 25 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Tekst nawiązywał do akcji poprzedniego odcinka, dodałam chórek. Dziewczyny przydały się Lottcie w rozgrywce z Laurą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
AMG
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 21:30, 26 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Faktycznie, nieodparty wdzięk Jeszcze prosimy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:48, 26 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Pisze się ... powoli, ale pisze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:40, 03 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Część XII
Adam był zadowolony, że jego dwaj wścibscy bracia zatrudnieni byli przez rozsierdzonego Pa przy wykonywaniu odpowiedzialnej pracy. W stajniach. Jeśli nadal będą tak się starali, to stajnie Ponderosy będą najlepiej wysprzątane w całym stanie. Trzeba przyznać, że ostatnio mieli wyjątkową serię przygód. Zdaniem Joe zabawnych i nieszkodliwych, zdaniem Pa przynoszących wstyd nazwisku i rodzinie. Jak zwykle zdanie Pa było decydujące i dwaj młodsi braciszkowie tyrali teraz z widłami przy … no, przy nawozie. Ilość spraw, którymi się zajmował pozostawała taka sama. Zawsze jednak znajdował chwilkę, żeby wpaść do małego domku w Carson City. Bracia nie proponowali , że będą mu towarzyszyć, nie pytali się, czy jest już pod pantoflem Aneshka, mówili niewiele, bo przezorny Pa dbał o to, żeby przez cały dzień się nie nudzili. Na farmie było sporo pracy. A Pa niczym wytrawny nadzorca niewolników czuwał, żeby wesoła dwójka wykonywała ją w przepisowym tempie. Szczególnie pilnował najmłodszego. Joe miał talent zarówno do pakowania się w kłopoty, jak i do wymigiwania się od mniej przyjemnych zajęć. Do tej pory udawało mu się część ich zrzucać na Hossa. Hoss miał dobre serduszko i nie protestował. Niestety, po ostatnim przedstawieniu teatru objazdowego Pa, doprowadzony do furii „miał oko na Joe” i czujnie pilnował, żeby jego beniaminek odpracował swoją część roboty. Sam. A potem znajdował mu kolejne „odpowiedzialne” zajęcie. Któregoś dnia Joe usnął w czasie kolacji. Przy stole! Pa z początku poczuł wyrzuty sumienia, zaczął zastanawiać się nad złagodzeniem kary, ale kiedy przypomniał sobie kuplet śpiewany na deskach teatru, komentarze i brawa widowni, wyrzuty jakoś odpłynęły. Kazał Hossowi zanieść brata do pokoju i położyć na łóżku. Na decyzję Bena również wpłynęło wspomnienie ostatniej wizyty u fryzjera. Ten małomiasteczkowy cyrulik - sapnął sam do siebie Ben, pogwizdywał i nucił fragmenty zabawnej jego zdaniem (fryzjera, nie Bena) pioseneczki. Inni goście zakładu fryzjerskiego również byli nią zachwyceni. Dobrze, że na razie nikt nie skojarzył pobytu tych dwóch pasikoników w San Francisco z tym … wydarzeniem. Bo chyba musiałby się przenieść gdzieś daleko, gdzie nikt by go nie znał. Nie zniósłby takiego wstydu. I do tego ten list gończy za kobietą poszukiwaną za udział w napadzie na bank! Na szczęście niepodobna do Joe. Może nikt nie skojarzy. Bo jakby ?! Ben aż się wzdrygnął … wtedy i Chiny byłyby zbyt blisko.
-do roboty trutnie – ryknął – szybciej! Joe! tam w rogu trochę zostało – tak, wspomnienia koncertu wyraźnie negatywnie wpływały na uczucia ojcowskie Pa.
-już sprzątam – jęknął Joe i szepnął do Hossa
-mam dość szefowania, mam dość wyjazdów, przez rok nie wychylam nosa z Ponderosy – stwierdził
-Joe, ale przecież musisz iść do fryzjera, na ślub Adama, do kościoła – przypomniał mu rodzinne obowiązki Hoss. W odpowiedzi usłyszał kolejne jęknięcie i dziarskie okrzyki Bena
-równo chłopcy, dokładnie, za 15 minut ma tu być jak w salonie.
* * *
Adam ostatnio unikał przyjazdów do Wirginia City. Ściśle mówiąc przyjazdów w towarzystwie Agnieszki. Sporo osób zauważyło i komentowała utarczkę pomiędzy dwiema damami, której powodem był wszystkim znany dżentelmen. Jak to określiła miejscowa prasa. Adam był wściekły, ale … cóż mógł zrobić. I tak dobrze, że nie padło jego nazwisko ani inicjały. Chociaż wszyscy wiedzieli o kogo chodzi. Te spojrzenia na ulicy. Mężczyzn – wyrażające podziw i zazdrość. Kobiet, jeszcze gorzej. Ich miny wyrażały potępienie, zapewne jego uwodzicielskich działań, spojrzenia – zawierały ciekawość i zachętę? Do czego? Do dalszych działań? Miał dość. I jak tu przyjechać z Aneshka? Jak jej to wytłumaczyć. Do tej pory jej nie powiedział, co się wtedy wydarzyło. Martwił się. Carson City blisko Wirginia City nie było. Nie było jednak aż tak daleko, żeby i tam nie dotarły plotki. O ile znał kumoszki, z pewnością wyolbrzymione i nie odzwierciedlające rzeczywistości. Bo właściwie co miał jej powiedzieć? Że dwie kobiety, których już prawie nie pamiętał nagle sobie o nim przypomniały? Czego mogły od niego chcieć? Kiedyś, marzył o ślubie z Laurą. Ognisku domowym. Naprawdę bardzo lubił Peggy. Rozpoczął budowę domu w jakim mieli zamieszkać. Cała rodzina. Jego rodzina. Oczami wyobraźni widział dzieci… jego i Laury. Zaprojektował nawet ich pokoiki. Kiedy usłyszał płacz Laury, jej głos wyznający miłość Willowi, w pierwszej chwili poczuł się jak ogłuszony i oszukany. W następnej chwili poczuł ulgę. Wątpliwości, jakie wcześniej odczuwał, teraz wróciły. Laura chyba nie była odpowiednią kobietą dla niego. Atrakcyjna, elegancka, wzorowa żona i matka, ale … no właśnie. Nawet w najintymniejszych chwilach czuł, że coś ich dzieli. Wtedy miał nadzieję, ze to wrażenie przeminie, że to tylko wspomnienia nieudanego małżeństwa. Może to on podświadomie czuł do niej pretensję o zainteresowanie niewłaściwymi mężczyznami. Zainteresowanie? Ona odrzucała go dla nich. Parę razy! Nie słuchała rad. Gdy pojawiali się, on się nie liczył. Potem okazywali się draniami i znów on, Adam był potrzebny. I pomagał, pocieszał, wracał. Po przypadkowo podsłuchanej rozmowie wiedział, że nie spełniał oczekiwań tej kobiety. Odczuwał to wcześniej, tylko nie zdawał sobie z tego sprawy. Ona również nie miała tego, czego on poszukiwał w związkach z kobietami. Po prostu nie byli stworzeni dla siebie i dobrze się stało, że wyjechała z kuzynem Willem. Właściwie, to Will zrobił mu przysługę.
Lotta? Lotta przebywała krótko w mieście. Pamiętał, że jej uroda wywarła na nim duże wrażenie. Do tego pewność siebie, elegancja, zmysłowy głos. Niewiele takich kobiet było tutaj. Nie przypuszczał nawet, że o nim pamięta. Te pocałunki. Sądził, że dla niej niewiele znaczyły. Pocałował ją, pożegnał się i wyjechał z miasta z ojcem i braćmi. Jednak zaraz po wyjeździe zawrócił. Do Lotty. Czekała na niego, tak jakby była pewna jego powrotu. Nie myliła się. Ale … ile takich przygód jak on miała w czasie swoich podróży? Ile on miał? Czy to się liczyło? I teraz, po kilku latach, wróciła? O czym chciała z nim rozmawiać? Tego wieczoru odwiózł Aneshka do domu. Pożegnał się. Pojechał potem do Lotty wyjaśnić sprawę, zapytać… jeszcze nie położyła się spać. Czekała na niego. Pokój hotelowy tak jak wtedy był zapełniony kwiatami otrzymanymi od wielbicieli jej talentu. Piękne meble. Szampan. W powietrzu zapach drogich perfum. Jak wtedy … zapach róż. Ciężki, duszący, ale drażniący zmysły. Ale nie jego. Nie dzisiaj. Nie z tą kobietą.
-czy coś się stało? – zapytał. Trochę głupie pytanie, pomyślał, bo przecież awantura była, i to spora. Ale dlaczego ja mam się z niej tłumaczyć?
-nie, wszystko w porządku – odpowiedziała - chciałam cię zobaczyć, porozmawiać – dodała.
-o czym? – padło kolejne pytanie. Starał się omijać ją wzrokiem. Lotta pięknie wyglądała w jedwabnym szlafroku. Jeszcze piękniej niż na scenie.
-o mnie, o nas – odpowiedziała siadając na fotelu.
-widzę, że czujesz się doskonale, wyglądasz dobrze. Bardzo dobrze – poprawił się Adam – a nas? Nas właściwie nie ma. Jestem ja i jesteś ty. I pewnie nigdy nas nie było. Byłem dla ciebie tylko epizodem w czasie tournee. Mam nadzieję, że miłym epizodem – dodał rycersko, gdyż Pa zawsze pouczał go, że należy być uprzejmym wobec dam.
-bardzo miłym – szepnęła – pamiętam każdą chwilę. Zostań jeszcze – poprosiła.
-po co? To jest … nie, nie mogę zostać – stwierdził.
-chciałam porozmawiać …
- mów...
-już długo występuję. Bardzo długo jak na kobietę
-wciąż jesteś piękna.
-myślę o zakończeniu występów. Założeniu domu. Kupnie domu. Gdzieś w wielkim mieście. Piękny, duży dom. W dobrej dzielnicy. Odłożyłam na ten cel nieco pieniędzy. Wystarczy na wygodną, obszerną siedzibę i dostatnie życie. Muszę mieć mężczyznę, żeby stać się szanowaną osobą. Porządnego człowieka, z przyzwoitej rodziny, z dobrym nazwiskiem. Ten dom byłby dla nas. Dla mnie i dla ciebie – zaproponowała
-nie. To byłoby nieuczciwe. Wobec ciebie. Po pierwsze nie mógłbym korzystać z pieniędzy żony. To mężczyzna stawia dom dla swojej rodziny. Po drugie, oświadczyłem się innej kobiecie i zostałem przyjęty.
-czy to ta, która dyskutowała ze mną w teatrze? Piękna kobieta, tylko …
-co tylko?
-chyba nie pasuje do ciebie
-owszem piękna, miałem zamiar kiedyś się z nią ożenić, ale tak się nie stało. Nie, to nie jej się oświadczyłem. Tamta … jest inna. Zupełnie inna.
-to dobrze. Chociaż szkoda, spóźniłam się …
-o kilka lat. Chociaż pewnie i wtedy nie wyszłoby nam. Za bardzo się różnimy.
-przynajmniej jesteś uczciwy. Jednak zostań dzisiaj ze mną. Na jedną noc – poprosiła.
-nie. Powiedziałaś, że jestem uczciwy. Chcę, żebyś mnie tak wspominała. Życzę ci szczęścia Lotto. Zasłużyłaś na nie.
-nie, nie zasłużyłam. Wzięłam pieniądze za zwabienie w pułapkę twojego brata
-ale potem mu pomogłaś. Za to jestem ci wdzięczny
-tylko za to?
-nie, nie tylko – powiedział cicho Adam. Pocałował ją w policzek i wyszedł. Miał pecha tego wieczoru. Wychodząc od Lotty spotkał na korytarzu dwóch pracowników kolei. Z towarzyszącymi im kobietami. Na schodach kolejnego znajomego. W hallu jeszcze trzech. Jutro znów całe Wirginia City będzie huczało od wieści, że spędził upojne chwile z Lottą w jej pokoju hotelowym. W samym hotelu spotkał pięciu znajomych. Przed hotelem jeszcze kilku. Jak na złość. Urządzili sobie spacery w tym miejscu. Bulwar chcą zrobić z tej uliczki, czy co? Do dyskretnych to oni raczej nie należeli. Nawet nie będzie wiadomo, któremu dać w mordę za rozsiewanie plotek – pomyślał z wisielczym humorem. Jak on to wytłumaczy Aneshka? To zdarzenie w teatrze i swój pobyt w hotelu! Adam wskoczył na Sporta i ruszył w drogę powrotną do domu. W bardzo kiepskim humorze, całą drogę rozmyślając o czekającej go rozmowie.
* * *
W Ponderosie panowała ciężka, ponura atmosfera. Ben był wściekły. Nie dość zmartwień i kłopotów z tymi „gwiazdami Ponderosy”, to jeszcze przyjechała Laura i Lil.
Zachwycały się pracowitością młodszych synów. Adam siedział przy biurku i kończył rachunki. Młodsi wykonywali bardziej „malownicze” prace, przy naprawie i smarowaniu osi wozu. Byli tak zajęci, że prawie nie zauważyli przyjazdu gości.
-Ben, masz wspaniałych synów – zachwycała się Lil – przystojni, pracowici, istne perły – określiła jego potomków
-raczej brylanty - sprostował nieco nieskromnie Ben, spod oka zerkając na swych cudownych potomków. Bez zachwytu.
-no tak. Zdecydowanie słowo brylant bardziej pasuje – stropiła się Lil, która chciała przypodobać się Benowi, wywołać u niego dobry humor, a tu okazało się, że on jest tak łasy na komplementy! Chciała poprowadzić rozmowę zgodnie ze swoim planem. Skąd mogła wiedzieć, że jej pochwały odnoszą przeciwny skutek?
-hm, nie jesteśmy tacy doskonali. Po prostu staramy się pracować – mruknął skromnie Joe. Obie komplementowane ozdoby Ponderosy pilniej pochyliły się nad swoją pracą marząc, by pa jeszcze bardziej się nie rozjuszył.
-a gdzież jest Adam? – zapytała Lil. Laura przyłożyła chusteczkę do oczu.
-w gabinecie, kończy rachunki i zaraz wyjeżdża – szybko odpowiedział Ben nie chcąc, by wpadł w ręce tych … harpii
-muszę z nim porozmawiać – jęknęła Laura i ponownie przyłożyła chusteczkę do oczu.
-może ja mógłbym pomóc – zaproponował Ben, pragnąc za wszelką cenę pomóc synowi – Adam musi jak najwcześniej wyjechać
-wystarczy mi kilka minut – wyszlochała Laura. Ben się poddał. W końcu nie on kiedyś biegał za Laurą. Odradzał Adamowi ten związek. Oczywiście uparciuch nie posłuchał. Niech teraz sobie sam radzi! Adam wyszedł z domu. Przygotowany do drogi. Na widok gości znieruchomiał.
-Adam, muszę z tobą porozmawiać! – dramatycznie krzyknęła Laura
-ty też? – wyrwało się Adamowi – to jest – proszę, mów, słucham – grzecznie załagodził swój nietakt
-Adam, czy moglibyśmy … sami porozmawiać – Laura konsekwentnie dążyła do celu. Adam jednak orientował się w jej sztuczkach.
-nie bardzo wypada. I Will może mieć pretensję – zaprotestował – o, może usiądziemy tu, na werandzie, będziemy mogli swobodnie rozmawiać, a jednocześnie nie będziemy sami. Nikt nic niewłaściwego nie pomyśli. Joe i Hoss niedaleko pracują a ciocia Lil i Pa przejdą się w stronę ogrodu. Trochę ruchu z pewnością dobrze im zrobi – dodał uprzejmie i zapytał
-a co słychać u kapitana Sparrow’a? Nie był to najszczęśliwszy pomysł. Cioteczka Lil spurpurowiała i zacisnęła usta.
-Ben, może przejdziemy się w stronę tych drzew – wyniośle zaproponowała, pomijając milczeniem pytanie Adama.
-słucham. Co masz mi do powiedzenia? – zapytał Adam
-Adam, popełniłam błąd – jęknęła Laura
-nic o tym nie wiem? Nie rozumiem. Czy możesz mi to wyjaśnić? Podpisywałaś jakieś dokumenty? Ktoś cię oszukał - usiłował odgadnąć Adam
-nie, po prostu popełniłam błąd wychodząc za Willa – Laura przyłożyła chusteczkę do oczu. Daremnie. Na Adama już to nie działało. Myślał tylko o tym, jak zakończyć rozmowę i pojechać do Carson. Kilka razy już wyciągał Laurę z kłopotów. Mało! próbował ją ostrzec, zapobiec złym decyzjom. Bezskutecznie. Potem patrzyła na niego bezradnym, łzawym spojrzeniem, proszącym o pomoc, szeptała O! Adam i … wracał, ratował, pomagał, usuwał zagrożenie, był kochany, do … następnego razu, czyli kolejnego przystojniaka oferującego złoty interes.
-Laura, byliśmy kiedyś zaręczeni. Will jest moim kuzynem. W tej sytuacji nie mogę, nie powinienem wtrącać się w wasze sprawy. Musicie to rozstrzygnąć między sobą. Cokolwiek to jest – poradził jej. Laura nie takiej pomocy oczekiwała.
-Adam! On chce się ze mną rozwieść!
-Will?! A cóż ja mogę na to poradzić? Może Pa z nim porozmawia. Mnie nie wypada.
-Adam! Co ja mam zrobić? – Laura kolejny raz przyłożyła chusteczkę do oczu. Bezskutecznie. Na Adamie nie wywarło to wrażenia.
-nie mam pojęcia. Jeśli kochasz Willa, postaraj się z nim pogodzić. Porozmawiaj.
-nie kocham go! – krzyknęła Laura – kocham ciebie. Zawsze cię kochałam!
-Laura. Czy mam uwierzyć, że z miłości do mnie wyjechałaś z Willem, wyszłaś za niego? Płakałaś, że nie możesz bez niego żyć?
-myliłam się!
-ale ja się nie mylę. To była dobra decyzja. Dobra dla nas. Życzyłem ci szczęścia, kiedy odjeżdżałaś i były to życzenia szczere. Szkoda, że się nie spełniły. Może nie wszystko stracone. Przecież coś was łączyło. Kochaliście się – Adam wiercił się nerwowo. Kiedy wreszcie będzie mógł jechać do Aneshka…
-jestem pewna, że popełniłam błąd. Adam! Spróbujmy jeszcze raz. Peggy cię uwielbia. Ja cię potrzebuję, tęsknię za tobą, kocham tylko ciebie – Laura nie ustępowała
-Laura. Kiedyś coś nas łączyło. Ale teraz nic nie ma między nami
-mówiłeś, że zawsze będziesz mnie kochał
-tak mówiłem, ale miałem na myśli tamtą Laurę, której już nie ma. Pamiętam o tym co nas łączyło. Nigdy nie zapomnę, ale mam narzeczoną. Pora się ustatkować. Założyć rodzinę i właśnie z nią chcę to zrobić. Tylko z nią.
-a romans z Lottą? Wychodziłeś w nocy z jej pokoju. Czy też z nią masz zamiar zakładać nowe życie? Rodzinę? - Adam zdenerwował się. Już plotki i tutaj dotarły. Co dopiero będzie w Carson City.
-nie mam romansu z Lottą. Wszedłem do niej na chwilę, żeby wyjaśnić pewne sprawy. To wszystko
-jakie sprawy?
-wybacz, ale to ciebie nie dotyczy
-a więc masz romans z Lottą – obwieściła triumfująco Laura
-nie mam – zaprzeczył Adam
-to co u niej robiłeś w nocy w pokoju?
-rozmawiałem. Wiesz, z niektórymi kobietami można rozmawiać – dodał Adam, nieco złośliwie
-już ja z nią porozmawiam – zagroziła Laura
-o czym? – zdziwił się Adam
-a, to już moja sprawa – odcięła się Laura
-skoro twoja, to rozmawiaj. Wybacz, ale muszę już jechać – Adam włożył kapelusz, wskoczył na Sporta i ruszył przed siebie. Galopem, pozostawiając Pa na pastwę gości.
-jeszcze zobaczymy, z kim założysz rodzinę i z kim będziesz romansować – szepnęła Laura przykładając kolejny raz chusteczkę do oczu i przybierając wdzięczną pozę skrzywdzonej, bezradnej kobiety.
* * *
W małym domku na obrzeżach Carson City również nie było wesoło. Potwierdziły się obawy Adama. Niestety, plotkarki zdążyły przekazać Agnieszce najnowsze wieści o erotycznych wybrykach jej narzeczonego. Opowiadały o upojnej nocy spędzonej z piękną artystką w pokoju hotelowym. Kuzyn sąsiadki widział na własne oczy Adama wychodzącego z jej pokoju. Druga twierdziła, że nadal coś go łączy z byłą narzeczoną. Przyjaźniła się z Lil i ta, w sekrecie wyjawiła jej, że Adam Laurze wyznał, że zawsze pozostanie jego największą miłością. Laura, która zawiodła się na Willu, chce z nim zerwać, zakończyć ten związek i zastanawia się, czy rozważyć propozycję Adama.
-to o co kłóciła się z tą aktorką – Przemusia już była w piekarni i to i owo usłyszała. Bystra dziewczyna zauważyła, że krążą różne wersje dotyczące incydentu. Która jest prawdziwa?
-to ta aktorka na nią napadła, bo niby jej odbiła Adama – wyjaśniła uczynnie sąsiadka – a wydawało się, że najstarszy z braci chce się ustatkować, a tu proszę! W jednym mieście narzeczona, w drugim kolejna a trzecia przyjeżdża. Oj, tak! facetom nie można wierzyć – dodała z fałszywym współczuciem.
-więc Adam woli aktorkę? Nie panią Laurę? – zręcznie podpytywała kumoszki siostra Agnieszki.
-nie, woli Laurę, tylko ta aktorka się do niego przyczepiła – tłumaczyła przyjaciółka ciotki Lil
-jak się przyczepiła, a on jej nie chciał, to po co pani Laura ją wyzywała w teatrze? I po co do artystki chodził do hotelu? – Przemusi nie brakowało zdolności logicznego myślenia.
-a kto tam faceta zrozumie? Jednej mówi to, drugiej co innego a do trzeciej chodzi… wiadomo po co! Artystka przecież. Na scenie występuje – sąsiadka po swojemu wytłumaczyła rozpustne jej zdaniem postępowanie Adama. Sąsiadki pogadały jeszcze o męskiej niewierności i niegodziwości i poszły. Agnieszka do tej pory nieźle się trzymała. Z obojętną miną słuchała nowin przyniesionych przez uczynne „życzliwe” kobiety. Kiedy za ostatnią z nich zamknęły się drzwi, zaczęła płakać.
-Agnieszka, nie płacz, to pewnie tylko głupie plotki – pocieszała ją Przemusia
-ale w tym teatrze naprawdę coś się działo. Słyszałam dwie kłócące się kobiety. Adam też był jakiś zakłopotany, jakby czuł się winny …
-pewnie dzisiaj przyjedzie, to się wszystko wyjaśni. Nie ma co płakać na zapas – zganiła siostrę.
-wyjaśni. Na pewno. Powie, że kocha tę wdowę, albo, że na widok artystki doznał olśnienia i chce z nią wyjechać – Agnieszka widziała swój związek w bardzo ciemnych barwach.
-coś ty! Nie przyjeżdżałby codziennie, nie pasłby Szczepka i Krzysia czekoladkami, nie przynosiłby ci kwiatów i nie zabierał na pikniki - Przemusia rozsądnie przemilczała wyjście Agnieszki do teatru.
-ale może ma już dosyć i się rozmyślił… ta sąsiadka mówiła, że …
-ta sąsiadka głupstwa mówiła! W piekarni słyszałam coś innego! Że to Laura napadła na tę artystkę, a tamta się odcinała. I to nieźle. Jakieś chórzystki jej pomogły i pogoniły i Laurę i jej ciotkę. A wyzwiska tam podobnież były i to ostre. Powiedzieć Ci jakie? – uczynnie zaproponowała Przemusia
-ani się waż! Dama takich słów nie wymawia – krzyknęła Agnieszka.
-a skąd wiesz, że „takie” słowa tam padały? – nie dawała się zbić z tropu Przemusia
-jeśli mówiłaś, że ostre, to wywnioskowałam! A, w ogóle nie wtrącaj się do naszych … do moich spraw – zaszlochała Agnieszka.
-nie mogę cię zostawić samej, jeszcze zerwiesz z nim! A gdzie ty dostaniesz takiego faceta, który nas wozi na pikniki, przynosi czekoladki i potrafi wszystko naprawić! Dach nam zaczął przeciekać! – apelowała do rozsądku Agnieszki Przemusia
-na pikniki możemy jeździć bez niego, a dach może naprawić pan Slim. I tak pewnie niedługo stąd się wyprowadzimy.
-ale na razie tu mieszkamy. A pan Slim już nam raz dach naprawiał, krzywo poprzybijał deski i nadal przeciekało, a w dodatku zleciał z drabiny i musieliśmy go zbierać z trawnika, no, pomagaliśmy się podnieść, bo sam nie mógł. I szczebelki w drabinie połamał! – wybrzydzała Przemusia – a Adam wszystko robi dobrze. I z drabiny nie spada. Mam nadzieję, że nie zwrócisz pierścionka. Chyba dasz mu szansę wytłumaczenia się! Tak będzie sprawiedliwie. Ksiądz Mateusz mówił, że jest łacinskie przysłowie, że trzeba wysłuchać argumentów obu stron! - podparła się autorytetem Kościoła Przemusia
-nie wtrącaj się – zaszlochała Agnieszka
-jeżeli się nie będę wtrącać, to narobicie głupstw i będziecie nieszczęśliwi. Oboje – pisnęła Przemusia i przezornie umknęła do ogródka. Agnieszka została sama w pokoju. Usłyszała tętent zbliżającego się konia. To na pewno Adam. Prędko wytarła zapłakane oczy i przemyła twarz. Może nie zauważy, że płakała. Usłyszała rodzeństwo radośnie witające gościa. Kochani braciszkowie! - Sprzedaliby ją za czekoladki – pomyślała z goryczą.
Adam wszedł do domu. Zdjął kapelusz. Od pierwszego spojrzenia na Agnieszkę spostrzegł, że stało się coś złego. Zrobiło mu się przykro, kiedy zobaczył zapłakane oczy dziewczyny. Ciekawe, co te plotkarki jej nagadały? Chrząknął. Trzeba będzie się wytłumaczyć. Ale jak? I właściwie z czego? Z tego, że dwie kobiety, które … z którymi … spotykał się dawno temu, coś sobie zaplanowały, nie pytając go o zdanie.
-witaj Aneshka, chciałem z tobą porozmawiać, wyjaśnić – zaczął
-cóż, chyba nie ma zbyt wiele do wyjaśniania – stwierdziła Agnieszka – próbując zdjąć pierścionek z palca
-Agniecha, pozwól mu się wytłumaczyć – Przemusia, jak zwykle niezawodna trzymała rękę na pulsie – zostaw pierścionek, zawsze zdążysz go zdjąć.
- milcz smarkata – została zgodnie skarcona
-Aneshka, nie wiem, co ci powiedziano, ale to nie tak
-a jak?
-no, inaczej
-inaczej? Czy byłeś u tej pani w nocy w hotelu? Prosto ode mnie tam pojechałeś – zapytała Agnieszka – czy tak było?
-byłem, Pojechałem tam prosto z Carson. To prawda. Ale nic mnie z nią nie łączy!
-to po co pojechałeś? – pytanie padło od strony okna. Adam zdenerwował się. Nie będzie się przed smarkulą tłumaczył! Ma swój honor. Ale, przecież Aneshka też pewnie jest ciekawa, co tam robił.
-podeszła do mnie w czasie przerwy i poprosiła o rozmowę. Mówiła, że ma jakąś sprawę. Żeby nie Laura, skończyłbym rozmowę w teatrze. Wyjaśniłbym wszystko.
-co wyjaśniłbyś? – tym razem zapytała Agnieszka
-że mam narzeczoną, plany … że chcę się ożenić - tłumaczył Adam
-czy coś cię łączy z tą kobietą?
-nie.
-a łączyło?
-krótki, bardzo krótki epizod. Była parę lat temu przez kilka dni w Wirginia City. To wszystko.
-parę lat temu przez kilka dni i tak dobrze cię zapamiętała? Spostrzegawcza jest bardzo – Przemusia żądna była bardziej szczegółowych wyjaśnień.
-niedoczekanie smarkulo – mruknął Adam i zamknął okno. Nie będzie przecież podawał szczegółów przy nieletniej.
-owszem, doszło do … do czegoś więcej, raz, czy dwa, ani ona ani ja nie przywiązywaliśmy do tego wagi. Poza tym nic między nami nie było.
-chyba jednak coś was łączyło, jeśli po kilku latach pamiętała o tobie – nieco złośliwie zauważyła Agnieszka
-ja też się zdziwiłem. Dlatego poszedłem do hotelu. Poprzednio Lotta zamieszana była w intrygę właścicieli kopalń. Chcieli wpłynąć na pa i porwać Joe. Ona się rozmyśliła i pomogła małemu. Myślałem, że może teraz też coś szykują i chce mnie ostrzec – Adam podziwiał własną pomysłowość.
-i ostrzegła?
-nie, nie chodziło o to. Zaproponowała mi związek. Odmówiłem, pożegnałem się i wyszedłem. To wszystko. Do niczego nie doszło.
-Agnieszka, on chyba nie kłamie. W piekarni to samo mówili. Krótko był w tym pokoju – dobiegł zza drzwi głos Przemusi. Agnieszka zagryzła wargi hamując wybuch śmiechu. Adam choć trochę zły uśmiechnął się. Jednak Shemusha na coś się przydaje. Dobiło go jednak następne zdanie dochodzące z przedpokoju
-Agniecha, zapytaj go o tę drugą.
-no właśnie. A pani Laura? Podobnież szalejesz za nią. Znowu – Agnieszce już nie było do śmiechu.
-nie szaleję i nigdy nie szalałem. Po prostu chciałem mieć rodzinę. Opowiadałem ci o swojej przeszłości. Jestem starszy od ciebie. Jestem mężczyzną i nie kryłem, że spotykałem się z kobietami. Kilkoma kobietami. Kochałem tylko dwie – Reginę i Ruth. Były wyjątkowe. Tak jak ty. Z Laurą nic mnie nie łączy
-to czego chciała od ciebie w teatrze?
-no właśnie! Czego chciała? – Przemusia trwała na swoim posterunku.
-cicho smarkata. To nie dla twoich uszu – krzyknął Adam i kontynuował wyjaśnienia
-ona przyjechała dziś do Ponderosy. Prosiła, mówiła, żebyśmy zaczęli od początku, że Will ją zawiódł, chcą się rozwieść.
-tak, to bardzo ciekawe – mówiła Agnieszka próbując zdjąć pierścionek z palca. Adam chwycił ją za rękę
- Aneshka, nie rób mi tego – poprosił – ja chcę być tylko z tobą. Nie wyobrażam sobie innej kobiety u mego boku. Tylko ty.
-Agniecha, daj mu szansę – Przemusia bała się, że siostra jednak zdecyduje sie na zerwanie zaręczyn i potem będzie nocami szlochala w poduszkę.. Smarkata na coś się przydaje – kolejny raz pomyślał Adam. Trzeba będzie jednak kiedyś zrobić z nią porządek. Za bystra jest.
-jesteś pewien? – w głosie Agnieszki słychać było wahanie.
-ja jestem pewien. Może ty zmieniłaś zdanie. Teraz możesz wybrać kogoś młodszego, atrakcyjniejszego … urwał
-nie o to chodzi. Ale dlaczego nic mi nie powiedziałeś w teatrze?
-nie było o czym mówić. Głupio mi było. To przeszłość bez znaczenia. Ważna jesteś tylko ty. Nikt inny. Przemusia pilnie nasłuchiwała. Z braku odgłosów rozmowy wywnioskowała, że albo się pozabijali (choć nic na to nie wskazywało, bardziej prawdopodobne było dalsze tłumaczenie się Adama), albo Adam użył skuteczniejszych argumentów niż słowa, co rokowało raczej koniec wyjaśnień i pomyślne zakończenie nieporozumienia.
* * *
Ciotka Lil miała problem z kapitanem Sparrow’em. Obleśny jej zdaniem kapitan lubił mocne trunki i nie zachowywał się, jak na dżentelmena przystało. Podejrzewała, że jego zainteresowanie jej osobą wynikło z pomylenia filiżanek. Wypił tę przeznaczoną dla Adama. Ponownie poszła do Zingary po odtrutkę na ów miłosny dodatek do napoju. Cyganka, choć niechętnie odsypała stosowną ilość proszku. Pouczyła, jak go zastosować i burkliwie pożegnała. Wreszcie pozbędzie się niechcianego adoratora. Obleśny, niemiły staruch. Poklepujący ją publicznie po siedzeniu i opowiadający w towarzystwie rubaszne, marynarskie dowcipy. I te piosenki! Wróciła do Ponderosy. Było tam już zgromadzone liczniejsze towarzystwo. Dotarła nawet Klementyna, zwykle zajęta prowadzeniem hotelu.
-Lil, słonko ty moje – ryknął kapitan i zarechotał – kiedy widzę moją Lilę, wiem, że idą piękne chwile – dodał. Dam ci piękne chwile, ty opoju pomyślała w duchu Lil i poszła do kuchni, żeby przygotować ulubiony napój kapitana. Już ja cię napoję - Lil w myślach znęcała się nad kapitanem. Weszła do pokoju i podała mu filiżankę
-kawa, taka jaką najbardziej lubisz Jack – uśmiechnęła się i wycofała za fotel
-Lil, klaczko narowista! Z twoich rączek wypiję wszystko. Pamiętasz Ben tę barmankę z Casablanki? Też miała takie … tu chrząknięcia Bena zagłuszyły detale barmanki, którymi tak zachwycał się Sparrow.
-to pan kapitanie pływał po całym świecie? – z podziwem zapytała Klementyna, jakoś niezrażona jego mało wytwornymi manierami. Cóż, kiedy się miało za męża cyrkowca? - pomyślała złośliwie Lil.
-ano, zobaczyło się to i owo. Zwłaszcza owo – zaśmiał się Sparrow. Klementyna zachichotała, zachwycona widocznie dowcipem marynarza. Lil patrzyła na niego ze złośliwym uśmieszkiem. Ben, który podniósł się i szukał fajki, przechodząc koło Lil postanowił usprawiedliwić się.
-Lil, kapitan, to bardzo dobry człowiek. Uratował mi kiedyś życie. Teraz od kilku lat nie pływa i nudzi się na lądzie.
-a co, nie chcą mu powierzyć statku? – Lil nie cierpiała kapitana.
-nie, on sam ma kilka statków. Lekarz mu zabronił pracy na morzu. Bogaty jest. Sam nie wie, czy ma więcej statków, czy kamienic w Bostonie czy plantacji na Antylach. Po prostu tęskni za morzem.
-co! On jest bogaty?! – krzyknęła Lil i rzuciła się do przodu, żeby odebrać mu filiżankę, wytrącić z ręki, wylać, wszystko jedno! Wszak potrzebuje bogatego męża, a on jej się kilka razy oświadczał! A ona głupia odmawiała! Niestety. Kotek przygarnięty przez Hossa zaplątał się między falbany jej sukni i Lil upadła na podłogę, bezsilnie patrząc jak Sparrow wypija kawę ścigany wzrokiem przez rozchichotaną Klementynę.
-Lil, nic ci się nie stało? - Ben jako gospodarz był zaniepokojony – Hoss, powinieneś bardziej pilnować zwierzątek. Lil przy pomocy uczynnych gospodarzy powoli podnosiła się z podłogi. Do jej uszu dochodziły urywki rozmowy miedzy Sparrowem a Klementyną … pożeglujemy razem … wciągniemy wspólną flagę na nasz maszcik … Ben, szczęściarzu ekstra kobitki u ciebie można spotkać. Lil zagryzła wargi. Żeby wiedziała o majątku kapitana, to nie wściekałaby się o tę piosenkę którą nucił u żony burmistrza. I co z tego, że panie z kółka parafialnego wzięły go za gbura? Przy tym majątku i tak by im to nie przeszkadzało. I suknie by miała z San Francisco albo Nowego Jorku, i biżuterię też …Ostatecznie dobiło ją oświadczenie Sparrow’a, że nie wyjedzie bez żony z Wirginia City i z Ponderosy bo ma jedną klaczkę na oku. Ten zakłamany zdrajca oświadczył, że ją ujeździ i razem pokłusują w przyszłość, do jego domu w Bostonie. I ucałował rękę Klementyny. Ciekawe, jak długo działa ten proszek od Zingary. Zresztą jakie to ma znaczenie. Ożeni się z Klementyną i kiedy go trafi kiedyś szlag, to Klementyna odziedziczy majątek. Nie ona, Lil! Jak to odkręcić?
-Jack, czy napiłbyś się jeszcze kawy – zapytała
-dzięki, ale będę spijał miodzik z usteczek mojej Klementynki. Ben, zostaniesz naszym świadkiem? - wrzasnął kapitan.
-tak, bardzo chętnie – odparł zaskoczony Ben, ale czy Klementyna się zgadza?
-o! zawsze miałam słabość do wilków morskich – zachichotała zarumieniona Klementyna
-bo … tak szybko się zdecydowaliście? – Ben nie mógł otrząsnąć się ze zdziwienia.
-Ben, młody nie jestem. Stary wrak ze mnie, choć harpun jeszcze niczego sobie … na co mam czekać? Aż osiądę na dnie? Popływamy sobie jeszcze z Klimcią – Sparrow nie odrywał oczu od Klementyny.
-najlepszy hotel w mieście – jęknął Joe.
-Klimcia go sprzeda, moja żona nie musi pracować – oświadczył kapitan – a kiedy się będzie nudziła i się uprze, to kupię jej hotelik w Bostonie. Może sobie popracować. Dla rozrywki – no chodź, chodź do swego albatrosa, moja kochana.
Twarz Lil stojącej w cieniu zmieniała kolor z różowo białego na żółtozielony.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 23:09, 29 Maj 2013, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:20, 03 Maj 2013 Temat postu: Zagadka Carson City |
|
|
Ciocia straciła szansę na związek z wilkiem morskim.
Ale pewnie i ona i Laura jeszcze coś wymyślą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:24, 03 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Stratę szansy na związek z wilkiem morskim ciotunia by przebolała. Nawet chciała go spławić. Stratę szansy na poślubienie bardzo bogatego wilka morskiego pewnie odchoruje
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 20:25, 03 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:27, 03 Maj 2013 Temat postu: Zagadka Carson City |
|
|
Klementyna zdecydowanie bardziej pasuje do tego wilka morskiego.
A Laura pogodzi się z Willem czy znajdzie nowego wielbiciela ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:34, 03 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
O tym będzie w kontynuacji Ale pewnie nie będę jej rozpieszczać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 20:34, 03 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|