Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

O(błędny) rycerz Joe
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Eweliny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:06, 20 Lip 2015    Temat postu: O(błędny) rycerz Joe

O(błędny) rycerz Joe

Wszyscy liczący się w miejscowej społeczności mieszkańcy Wirginia City i okolic szykowali się na bal u Richmondów. Rodzina ta niedawno przybyła z Georgii, ale znakomicie „wtopiła” się w miejscowe towarzystwo. Wprowadziła też trochę zwyczajów i pomysłów zabaw nieznanych Jankesom, a bardzo popularnych na Południu. To właśnie pani Izabela Richmond była pomysłodawczynią sprzedaży pocałunków na jednym z przyjęć. Pieniądze w ten sposób uzbierane przeznaczone były na budowę szpitala w Wirginia City. Tak bardzo potrzebnego miastu, kopalniom i ranczerom.
Pan Albert Richmond był właścicielem kopalni. Właściwie miał w niej większość udziałów, bo część akcji mieli również zaprzyjaźnieni z nim Cartwrightowie. Tegoroczny bal zapowiadał się jako kolejny towarzyski sukces. Oczywiście nie była to typowa, banalna potańcówka, z ponczem i orkiestrą. O! Nie! – Południowców stać na coś o wiele oryginalniejszego! – stwierdziła pani Richmond i oznajmiła, że w tym roku wyprawiają bal maskaradowy. Czyli goście przychodzą obowiązkowo w przebraniu. Wybór kostiumu zależy od fantazji gościa – podkreśliła – od noszenia kostiumu zwolnione będą jedynie starsze osoby – dodała. Ben odetchnął z ulgą – Nie będę musiał z siebie robić idioty-pomyślał. Jego synowie mieli inne zdanie. Z zapałem podeszli do realizacji tego pomysłu. Jedynie Adam lekko się ociągał, ale zapytany o wybór kostiumu, stwierdził, ze jeśli już musi się wygłupiać, to jako Indianin, żeby uczcić pierwszych mieszkańców tej ziemi. Joe z lekceważeniem wydął wargi.
-nie wysiliłeś się starszy bracie. Przepaska na czoło, kilka piórek i skórzane spodnie … no … jeszcze mokasyny i po kłopocie. Adam zatrzymał dla siebie ripostę, że przy jego wzroście może pozwolić sobie na mokasyny, Nie musi nosić kowbojek na obcasach, żeby przewyższać wzrostem kobiety obecne na balu. Chrząknął i zapytał
-a wy? Za kogo się przebieracie?
-ja? Oczywiście za wikinga – z dumą podkreślił swoje skandynawskie korzenie Hoss
-a ty Joe? Może za markiza? – zakpił z beniaminka tak dumnego ze swych nowoorleańskich korzeni.
-ja? O! Nie! Ja będę przebrany za sir Lancelota – dumnie odparł Joe – Lucy powiedziała, że marzy o rycerzu na białym koniu … więc go ujrzy … na balu – oświadczył
-Joe! Biały koń jakiś się znajdzie … ale skąd weźmiesz zbroję? – zmartwił się Hoss.
-jak to skąd? Gdzieś znajdę. Nawet wiem gdzie – tajemniczo odparł Joe. Adam zamilkł pełen złych przeczuć.
Przygotowania do balu były w pełnym rozkwicie. Richmondowie udekorowali salę balową. Rozwieszono baloniki i gustownie rozmieszczono kwiatowe girlandy. Później miały być również rozwieszone chińskie lampiony. Tak bardzo ostatnio modne.
Młodzi Cartwrightowie kończyli pracę nad swoimi kostiumami. Adam dostał od swojego przyjaciela Małego Jelenia z plemienia Pajutów pięknie wyprawioną koszulę, ochraniacze na nogi i przepaskę na włosy. Od ojca Małego Jelenia dostał mokasyny - bardzo wygodne Jeszcze kilka piór przymocuje do opaski, trochę barw wojennych i … Indianin jak się patrzy – stwierdził z zadowoleniem patrząc w lustro. –Ciekawe, jak idzie braciom? – zastanowił się. Szło nieźle. Joe wypożyczył stosowną zbroję od tzw. kolekcjonera. Vincent zbierał rozmaite starocie. Niezbyt się na tym znał, więc jego kolekcja nieco przypominała przypadkowy zbiór eksponatów z „pchlego targu”. Zbroja była również dość nietypowym okazem – składała się z części pochodzących z różnych epok. Młodzieńcy jednak nie zawracali sobie głowy takimi drobiazgami jak różnica kilku wieków.
-Zbroja to zbroja! Napierśnik ma? Ma. Hełm ma? Ma! Przyłbicę, a raczej poprawnie zasłonę ma? Ma. Grzebień na hełmie też. Tarcza z jakimś herbem również się znalazła. Teraz tylko pióropusz do hełmu przyczepić i sir Lancelot jak trzeba - orzekł Vince. Hoss również skompletował swój kostium. Co prawda nie był tak skomplikowany jak brata, ale jednak i on robił wrażenie. Potężny Cartwright w kolczudze misternie wykonanej z połączonych ze sobą metalowych pierścieni, w hełmie co prawda odkrywającym twarz, ale za to wyposażonym w dwa potężne, budzące grozę rogi. Nieco raziły spodnie wpuszczone w zwykłe kowbojki, ale cóż, butów nawiązujących do tamtej epoki nigdzie nie udało się zdobyć. Trafiały się podobne, ale były zbyt małe na stopę Hossa. Za to tarcza skutecznie maskowała obuwnicze niedostatki. Okrągła, drewniana, dokładnie taka jak trzeba. Hoss własnoręcznie ją zrobił posiłkując się rysunkami z książek Adama.
Ben, który z racji wieku zwolniony był z obowiązku przywdziania kostiumu wsiadł do bryczki. Za nim podążyli jego dwaj synowie. Z niesmakiem popatrzył na Hossa i mruknął coś o niecnych zwyczajach Wikingów i o złym wzorze do naśladowania. W obronie Hossa stanął Adam twierdząc, że to tylko zabawa, jeden wieczór i Hoss z pewnością nie zmieni swego trybu życia i przyzwyczajeń. Wtem do ich uszu dobiegł lekki zgrzyt i pobrzękiwanie. Zza stodoły wyjechał rycerz na białym koniu. Do hełmu miał przymocowany imponujący pióropusz, lekko falujący pod wpływem podmuchów wiatru. W jednej ręce trzymał tarczę, drugą prowadził konia. Efekt nieco psuł odgłos tarcia między metalowymi częściami zbroi.
-Joe! Zastanawiam się, czy nas najpierw zobaczą, czy usłyszą – nie wytrzymał Ben, ale na tym na szczęście zakończył swój wywód. Pora była dość późna i musieli już ruszać.
Konie ciągnące bryczkę równo kłusowały świadome, ze wiozą –statecznego ranczera, uroczego Indianina wspaniale wyglądającego w skórzanej koszuli, przepasce z piórami, skórzanych ochraniaczach i … z barwami wojennymi. Wiozły również groźnego rogatego wikinga.
Za nimi na białym, nieco nerwowo potrząsającym głową rumaku podążał rycerz w lśniącej zbroi wydający od czasu do czasu niepokojące dźwięki – zgrzytanie, szczękanie, pobrzękiwanie itp. Ben starał się zachowywać godnie i spokojnie, ale nie mógł opanować nerwowego rozglądania się, czy aby ktoś nie przystanął i nie chichocze na ich widok.
-pa, taki bal jest organizowany najwyżej raz w roku-mruknął do niego Adam
-o jeden raz za dużo-odmruknął Ben. Uspokoił się jednak, gdy dojechali na miejsce. Na ich spotkanie wyległ mały tłum wschodnich księżniczek, indiańskich dziewcząt, francuskich arystokratów w pudrowanych perukach i krótkich spodniach, piratów i … innych przebierańców.
-o! jaki groźny wiking – zapiszczały panienki – jaki niebezpieczny Indianin – pisnęły kolejne – trzeba go wziąć do niewoli …
Ben został sam. Powoli wysiadł. Zajął się koniem. Stwierdził, że pobrzękiwanie od pewnego czasu ucichło. Rozejrzał się za Małym Joe. Syn usiłował zsiąść z konia. Nie było to zadanie łatwe. Średniowiecznym rycerzom pomagali w tej czynności giermkowie. Joe takowego nie posiadał. Vince pomógł mu wsiąść na konia. O zsiadaniu niestety ani Vincent ani Joe nie pomyśleli. Ben stanął koło bryczki i obserwował wysiłki syna. Nie skojarzył, że blachy krępują zwinnego niczym łasica młodzieńca. Senior zajął się ustawieniem bryczki tam, gdzie nie przeszkadzałaby kolejnym przybywającym i … nagle usłyszał łomot, łoskot i brzęk. Obejrzał się i ujrzał usiłującego się podnieść z ziemi syna. Odprowadził bryczkę na miejsce i ruszył beniaminkowi na ratunek. Silna ojcowska ręka szybko wybawiła nieszczęśnika z opresji. Joe stanął pewnie na nogach. Kiwnął w podzięce głową i ruszył w kierunku sali balowej. Powoli, rytmicznie, lekko człapiąc i pobrzękując. Przed dom wybiegła Lucy Richmond
-o! Jest i mój rycerz!- radośnie krzyknęła wieszając się Joe na szyi. Joe poczuł się usatysfakcjonowany-trochę wysiłku się włożyło w ten kostium, ale się opłaciło! Dziewczyna je mi z ręki! Można powiedzieć! Ten zachwyt w jej oczach-stwierdził z zadowoleniem i przyspieszył kroku zapominając o uwieszonej Lucy, która odruchowa złapała za zasłonę i … zatrzasnęła ją. Joe usiłował otworzyć hełm, aby poszerzyć pole widzenia, ale coś stawiało opór. Dobrze, że to korytarz, a nie sala balowa-pomyślał z ulgą, odłożył tarczę i poprosił – idź po moich braci – zadudniło z wnętrza zbroi-szybko! Lucy pognała i po chwili przyprowadziła Hossa.
-Adam przyjdzie za chwilę. Jest oblężony i trudno mu się wyrwać z grona pań – wyjaśniła. Hoss pokiwał współczująco głową.
-zaraz cie uwolnię-obiecał i chwycił za zasłonę usiłując ją otworzyć. Niestety, coś zgrzytnęło, poleciała jakaś śrubka i … zasłona zatrzasnęła się jeszcze mocniej i szczelniej. Teraz Joe została jedynie maleńka szparka, przez którą niewiele mógł dostrzec. Również i odgłosy jakie wydawał zostały stłumione. Z wnętrza hełmu dochodziło jedynie głuche, tętniące dudnienie
-adź … ma … adź … ma
-co on mówi? -zastanowił się Hoss adźma? Wiedźma? To nie ma sensu! – zadecydował
-ma! Ama! – dudniło ze środka blach. Dudnienie było podkreślone gwałtownymi ruchami dłoni – Ama … Ama … Ama
-może chodzi mu o Adama? -podsunęła Lucy. Wysunięty kciuk potwierdził jej teorię. Po chwili pojawił się najstarszy brat. Rozbawiony, zadowolony, usatysfakcjonowany powodzeniem jakim cieszył się wśród pań.
-o! Młodszy bracie … widzę, że masz kłopoty – stwierdził mało odkrywczo. Odpowiedziała mu kolejna seria dudnień z wnętrza hełmu i ponaglające ruchy ręki Joe. Lucy spokojna o los Joe zostawiła braci i wróciła do gości.
-co my tu mamy? – zastanawiał się Adam – jak to ruszyć? Hoss! Czy próbowałeś to już otworzyć?
-tak. Coś się zatrzasnęło. Pewnie za silnie pociągnąłem, albo ścisnąłem – przyznał się Hoss
-no tak! Śrubka urwana … a tu się zakleszczyło … jak to otworzyć? Może przyniesiesz młotek, tylko taki większy … dwa uderzenia powinny wystarczyć … - z wnętrza rozległo się bardzo donośne dudnienie o charakterze protestującym … co potwierdzały energiczne wymachy rąk braciszka.
-to może otwieracz do konserw – z typowym dla siebie sarkazmem podsumował protesty Adam – w kuchni pani Richmond na pewno coś takiego jest.
-um um um – zadudniło z hełmu
-co? Otwieracz do konserw też nie? -zdziwił się Adam – dobrze, spróbujemy śrubokrętem – Hoss przynieś jakiś!
-Em … em … emmm -em – dudnienie powtórzyło się – pospiesz się - biegle przetłumaczył Adam. Hoss wrócił ze śrubokrętem. Adam zręcznie pogrzebał nim przy zaczepach, potem podważył zasłonę, uniósł ją i ujrzał znękane oblicze beniaminka. Biedak … musiał się nieźle przestraszyć - pomyślał ze współczuciem Adam - było minęło, zabawa trwa – wracajmy na salę – zachęcił braci. Poszli. Z lekkim pobrzękiwaniem.
-Joe! Dlaczego nie puściłeś choćby kropli oliwy do zawiasów zbroi?- zapytał Adam – teraz nie szczękałaby i nie skrzypiała. Robisz tyle hałasu co handlarz starym żelastwem – zrzędził. Przypomniał jednak sobie o cierpieniach Joe i umilkł - Cóż, jak na jeden wieczór, to już pasikonik dość przeszedł-pomyślał. Joe najchętniej pozbyłby się swojego maskaradowego stroju. Niestety, pod blachami miał jedynie … bieliznę. Nie było więc mowy o zdjęciu zbroi. Biedak musiał do końca przyjęcia stać pod ścianą i patrzeć na tańczących. Sam niestety nie mógł puścić się w tany, efektowny strój bardzo krępował jego ruchy. Z zazdrością patrzył na Adama hasającego w wygodnych mokasynach i … mającego coraz mniej widoczne barwy wojenne.
-po każdym wyjściu do ogrodu ma mniej tych kolorów – pomyślał z zazdrością Joe – nawet się domyślam jak i kto mu je ściera! Ten to się zawsze wygodnie urządzi. A Hoss? Też ma dobrze. Jako wiking ma powodzenie, może sobie tańczyć … urwał i przestał zazdrościć Hossowi. Potężny, wysoki wiking, w typowym dla wikingów hełmie z rogami niestety gabarytowo kłócił się z balonikami rozwieszonymi przez pana Alberta na sali balowej. Co jakiś czas, w czasie tanecznej ewolucji rozlegał się huk przekłuwanego balonika, tancerze nerwowo podskakiwali i spłoniony Hoss, który którymś z rogów zawadzał o ozdobę, nie wiedział gdzie oczy podziać. Na szczęście girlandy wisiały nieco wyżej i o nie Hoss tylko raz zawadził. Po kolejnym tańcu i kolejnych przekłutych balonikach zmartwiony Hoss skierował się w stronę Joe. Był już był wieczór i służba pana Richmonda rozwiesiła lampiony. Oczywiście pechowy wiking prawie natychmiast nadział jeden z lampionów na róg. Joe usiłował mu o tym powiedzieć, ostrzec brata. Dźwięki muzyki zagłuszyły okrzyki Joe. Hoss widząc żywą mimikę beniaminka nachylił się, chcąc usłyszeć, co ten ma do powiedzenia i stało się! Od płonącego lampionu nadzianego na róg Hossa zapalił się pióropusz na hełmie Joe.
-Joe! Pióropusz ci się pali – zauważył Hoss
-tak! Zapalił się od płonącego lampionu, jaki wisi na twoim rogu wysyczał mu prosto w ucho Joe – podskakując w miejscu, bo go zaczynało nieco przypiekać w głowę.
-ja … ja nie chciałem – jęknął zgryziony Hoss – ja naprawdę nie chciałem – upierał się.
Na szczęście, ktoś chlusnął na nich woda i ugaszono pechowców.
-Ben, ale masz ognistych chłopaków – zażartował któryś z gości, ale nie kontynuował wątku, bo został zmierzony bardzo nieżyczliwym spojrzeniem. Takim samym jak jego zabawowi synowie. Wszyscy!
Drogę powrotną przebyli w milczeniu. Dopiero w salonie Ben odzyskał glos.
-Taki wstyd! Joe! Kiedy spoważniejesz? Co ci do głowy strzeliło, żeby zakładać te blachy? Hoss! Na co ci te rogi? Musiałeś akurat za wikinga się przebierać? Adam! Jesteś najstarszy! Nie mogłeś wyperswadować braciom tych głupich pomysłów? I dlaczego co pół godziny wychodziłeś do ogrodu? Przecież my też mamy ogród! Możesz sobie z Hop Singiem oglądać grządki jeśli chcesz … a ty u Richmondów … jakbyś roślin nie widział … Co trochę czasu minęło … ty do ogródka …
-ale bez Hop Singa, pa … bez Hop Singa – zapewnił go Adam z uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 9:56, 14 Maj 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:10, 20 Lip 2015    Temat postu:

Ewelina napisał:
To właśnie pani Izabela Richmond była pomysłodawczynią sprzedaży pocałunków na jednym z przyjęć.

Już widzę, jak Joe się ucieszył, słysząc o tym pomyśle. Tylko ... kto kogo całował na tym przyjęciu? Rolling Eyes

Ewelina napisał:
Tegoroczny bal zapowiadał się jako kolejny towarzyski sukces. Oczywiście nie była to typowa, banalna potańcówka, z ponczem i orkiestrą. O! Nie! – Południowców stać na coś o wiele oryginalniejszego! – stwierdziła pani Richmond i oznajmiła, że w tym roku wyprawiają bal maskaradowy.

Coś nowego. Na pewno tego typu bal wprawił w podekscytowanie wiele osób, zwłaszcza płci żeńskiej. Smile

Ewelina napisał:
od noszenia kostiumu zwolnione będą jedynie starsze osoby – dodała. Ben odetchnął z ulgą – Nie będę musiał z siebie robić idioty-pomyślał.

Ben skapcaniał? Confused

Ewelina napisał:
Adam lekko się ociągał, ale zapytany o wybór kostiumu, stwierdził, ze jeśli już musi się wygłupiać, to jako Indianin, żeby uczcić pierwszych mieszkańców tej ziemi. Joe z lekceważeniem wydął wargi.
-nie wysiliłeś się starszy bracie. Przepaska na czoło, kilka piórek i skórzane spodnie … no … jeszcze mokasyny i po kłopocie.

I goła klata obowiązkowo! Tyle że Adam nie miał tak do końca gołej, więc Indianin będzie z niego raczej nietypowy. Very Happy

Ewelina napisał:
Za kogo się przebieracie?
-ja? Oczywiście za wikinga – z dumą podkreślił swoje skandynawskie korzenie Hoss

Znakomity pomysł. Cool

Ewelina napisał:
Adam dostał od swojego przyjaciela Małego Jelenia z plemienia Pajutów pięknie wyprawioną koszulę, ochraniacze na nogi i przepaskę na włosy.

Czyli klata będzie przysłonięta… ze szkodą dla okolicznych panien i nie tylko. Wink

Ewelina napisał:
Za to tarcza skutecznie maskowała obuwnicze niedostatki. Okrągła, drewniana, dokładnie taka jak trzeba. Hoss własnoręcznie ją zrobił posiłkując się rysunkami z książek Adama.

Hoss się postarał. Imponujące!

Ewelina napisał:
Konie ciągnące bryczkę równo kłusowały świadome, ze wiozą –statecznego ranczera, uroczego Indianina wspaniale wyglądającego w skórzanej koszuli, przepasce z piórami, skórzanych ochraniaczach i … z barwami wojennymi. Wiozły również groźnego rogatego wikinga.
Za nimi na białym, nieco nerwowo potrząsającym głową rumaku podążał rycerz w lśniącej zbroi wydający od czasu do czasu niepokojące dźwięki – zgrzytanie, szczękanie, pobrzękiwanie itp. Ben starał się zachowywać godnie i spokojnie, ale nie mógł opanować nerwowego rozglądania się, czy aby ktoś nie przystanął i nie chichocze na ich widok.

Widok był zaiste paradny! Laughing

Ewelina napisał:
Rozejrzał się za Małym Joe. Syn usiłował zsiąść z konia. Nie było to zadanie łatwe. Średniowiecznym rycerzom pomagali w tej czynności giermkowie. Joe takowego nie posiadał. Vince pomógł mu wsiąść na konia. O zsiadaniu niestety ani Vincent ani Joe nie pomyśleli.

Typowe! Joe powinien zwalić się z łoskotem. To by było dopiero wejście smoka. Laughing

Ewelina napisał:
-Adam przyjdzie za chwilę. Jest oblężony i trudno mu się wyrwać z grona pań – wyjaśniła.

No tak, panie wzięły go do niewoli. Rolling Eyes

Ewelina napisał:
-zaraz cie uwolnię-obiecał i chwycił za zasłonę usiłując ją otworzyć. Niestety, coś zgrzytnęło, poleciała jakaś śrubka i … zasłona zatrzasnęła się jeszcze mocniej i szczelniej. Teraz Joe została jedynie maleńka szparka, przez którą niewiele mógł dostrzec. Również i odgłosy jakie wydawał zostały stłumione. Z wnętrza hełmu dochodziło jedynie głuche, tętniące dudnienie

Aj! Biedaczysko! Laughing

Ewelina napisał:
-co? Otwieracz do konserw też nie? -zdziwił się Adam

Też jestem zdziwiona. Dlaczego otwieracz do konserw nie wzbudził jego aprobaty? Wszak musiał się czuć w tej zbroi niczym sardynka… Rolling Eyes

Ewelina napisał:
Z zazdrością patrzył na Adama hasającego w wygodnych mokasynach i … mającego coraz mniej widoczne barwy wojenne.
-po każdym wyjściu do ogrodu ma mniej tych kolorów – pomyślał z zazdrością Joe

Adam sobie używa, a Joe cierpi katusze. Razz

Ewelina napisał:
-Joe! Pióropusz ci się pali – zauważył Hoss

Podsumujmy. Joe zatrzasnął przyłbicę, ma blizny czy też rany i otarcia w kilku miejscach. Nie może tańczyć ani swobodnie się poruszać. Spłonął pióropusz zdobiący jego hełm, a na koniec został oblany wodą. Dużo tych wrażeń jak na jeden wieczór. Surprised

Ewelina napisał:
Joe! Kiedy spoważniejesz? Co ci do głowy strzeliło, żeby zakładać te blachy? Hoss! Na co ci te rogi? Musiałeś akurat za wikinga się przebierać? Adam! Jesteś najstarszy! Nie mogłeś wyperswadować braciom tych głupich pomysłów? I dlaczego co pół godziny wychodziłeś do ogrodu?

Rozumiem, że Ben powodzenia nie miał na tym balu i dlatego tak się ciska. Laughing

Ewelina napisał:
I dlaczego co pół godziny wychodziłeś do ogrodu? Przecież my też mamy ogród! Możesz sobie z Hop Singiem oglądać grządki jeśli chcesz … a ty u Richmondów … jakbyś roślin nie widział … Co trochę czasu minęło … ty do ogródka …

To Adam nieźle szalał. Shocked Nie podejrzewałam go o ... produkcję taśmową.

Ewelino, lekki, zabawny, błyskotliwy tekst. Perypetie Joe nieodmiennie bawią. Biedaczek nie ma łatwo przy starszym bracie, który - w przeciwieństwie do niego - zawsze wychodzi na swoje. Mniemam, że panna Lucy nie poświęciła błędnemu rycerzowi zbyt wiele czasu na tym balu, a tak się starał. Laughing Laughing Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec i Joe wpadnie na kolejne "cenne" pomysły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:35, 20 Lip 2015    Temat postu:

Mada napisał:
Ewelina napisał:
To właśnie pani Izabela Richmond była pomysłodawczynią sprzedaży pocałunków na jednym z przyjęć.

Już widzę, jak Joe się ucieszył, słysząc o tym pomyśle. Tylko ... kto kogo całował na tym przyjęciu? Rolling Eyes


Tu nawiązałam do jednego z zadań z 2013 roku. "Scena pocałunku" Very Happy
Joe też je sprzedawał. W szlachetnym celu, choć radości z tego wiele nie miał. Jak to Joe w moich fanfikach Very Happy

http://www.bonnaza.fora.pl/fanfiction,9/zadanie-pazdziernik,1646.html
Pajut Mały Jeleń też wystąpił w jednym z wcześniejszych fanfików
Adam z pewnością był nietypowym Indianinem, ale i tak się podobał.
Mały Joe ... jak to on w moich fanfikach ma pecha, ale nic złego mu się nie dzieje. Tu nawet się zbytnio nie poparzył. Co najwyżej otarł sobie co nieco o blachy, ale to się szybko goi Very Happy
Dziękuję za obszerny, życzliwy i wnikliwy komentarz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 15:52, 20 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:44, 20 Lip 2015    Temat postu: O(błędny) rycerz Joe

Tekst lekki i zabawny ,w sam raz na gorący dzień.
Czy będzie ciąg dalszy przygód rycerza ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:49, 20 Lip 2015    Temat postu:

Ewelina napisał:
Tu nawiązałam do jednego z zadań z 2013 roku. "Scena pocałunku" Very Happy
Joe też je sprzedawał. W szlachetnym celu, choć radości z tego wiele nie miał. Jak to Joe w moich fanfikach Very Happy
http://www.bonnaza.fora.pl/fanfiction,9/zadanie-pazdziernik,1646.htmltak

Czytałam jakiś czas temu to opowiadanie. Wspaniałe! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:50, 20 Lip 2015    Temat postu:

Nie wiem, możliwe, że coś mi przyjdzie na myśl ... muszę się na kimś "wyżyć". Kłócę się z chłopakami, bo chcemy wymienić drzwi. Ja chcę wymieniać drzwi i futryny, a chłopcy same drzwi ... Według mnie to bez sensu, bo drzwi z futrynami stanowią całość. Według leniwych chłopaków wymiana samych drzwi wystarczy, bo na futryny nikt nie patrzy ... Jestem zła ... to się Joe oberwało trochę Evil or Very Mad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:02, 20 Lip 2015    Temat postu:

Cytat:
Tegoroczny bal zapowiadał się jako kolejny towarzyski sukces. Oczywiście nie była to typowa, banalna potańcówka, z ponczem i orkiestrą. O! Nie! – Południowców stać na coś o wiele oryginalniejszego! – stwierdziła pani Richmond i oznajmiła, że w tym roku wyprawiają bal maskaradowy.

Świetny pomysł. Tego jeszcze w Virginia City nie było. Może być ciekawie.
Cytat:
Jedynie Adam lekko się ociągał, ale zapytany o wybór kostiumu, stwierdził, ze jeśli już musi się wygłupiać, to jako Indianin, żeby uczcić pierwszych mieszkańców tej ziemi. Joe z lekceważeniem wydął wargi.
-nie wysiliłeś się starszy bracie. Przepaska na czoło, kilka piórek i skórzane spodnie … no … jeszcze mokasyny i po kłopocie.

Nieraz to co wydaje się banalnie proste ma większe powodzenie niż nie wiadomo jakie pomysły. A poza tym Adam Indianinem … tylko marzyć

Cytat:
Za kogo się przebieracie?
-ja? Oczywiście za wikinga – z dumą podkreślił swoje skandynawskie korzenie Hoss
-a ty Joe? Może za markiza? – zakpił z beniaminka tak dumnego ze swych nowoorleańskich korzeni.
-ja? O! Nie! Ja będę przebrany za sir Lancelota – dumnie odparł Joe – Lucy powiedziała, że marzy o rycerzu na białym koniu … więc go ujrzy … na balu – oświadczył

Pomysł Hossa niezły. Pomysł Joe … ryzykowny … mówiąc delikatnie
Cytat:
Adam dostał od swojego przyjaciela Małego Jelenia z plemienia Pajutów pięknie wyprawioną koszulę, ochraniacze na nogi i przepaskę na włosy. Od ojca Małego Jelenia dostał mokasyny - bardzo wygodne Jeszcze kilka piór przymocuje do opaski, trochę barw wojennych i … Indianin jak się patrzy – stwierdził z zadowoleniem patrząc w lustro.

O, mateńko … piękny
Cytat:
Zza stodoły wyjechał rycerz na białym koniu. Do hełmu miał przymocowany imponujący pióropusz, lekko falujący pod wpływem podmuchów wiatru. W jednej ręce trzymał tarczę, drugą prowadził konia. Efekt nieco psuł odgłos tarcia między metalowymi częściami zbroi.
-Joe! Zastanawiam się, czy nas najpierw zobaczą, czy usłyszą – nie wytrzymał Ben, ale na tym na szczęście zakończył swój wywód. Pora była dość późna i musieli już ruszać.

Porażający widok i pytanie Bena całkiem uzasadnione. Trochę deszczu i Joe nie tylko głośniej skrzypiałby, ale mógłby pięknie wręcz malowniczo … rdzewieć
Cytat:
Ben starał się zachowywać godnie i spokojnie, ale nie mógł opanować nerwowego rozglądania się, czy aby ktoś nie przystanął i nie chichocze na ich widok.
-pa, taki bal jest organizowany najwyżej raz w roku-mruknął do niego Adam
-o jeden raz za dużo-odmruknął Ben.

Ben nie powinien tak bardzo przeżywać tej maskarady. Czyżby z wiekiem tracił poczucie humoru?
Cytat:
-o! jaki groźny wiking – zapiszczały panienki – jaki niebezpieczny Indianin – pisnęły kolejne – trzeba go wziąć do niewoli …

Wiking, jak wiking, ale Indianinem to każda panna chętnie zajęłaby się. To pewne.
Cytat:
O zsiadaniu niestety ani Vincent ani Joe nie pomyśleli. Ben stanął koło bryczki i obserwował wysiłki syna. Nie skojarzył, że blachy krępują zwinnego niczym łasica młodzieńca.

Jakoś mnie to nie dziwi. Myślenie nie jest mocną stroną Joe. Wskakiwanie z doskoku na konia - tak, ale myślenie - nie
Cytat:
Przed dom wybiegła Lucy Richmond
-o! Jest i mój rycerz!- radośnie krzyknęła wieszając się Joe na szyi. Joe poczuł się usatysfakcjonowany-trochę wysiłku się włożyło w ten kostium, ale się opłaciło! Dziewczyna je mi z ręki! Można powiedzieć! Ten zachwyt w jej oczach-stwierdził z zadowoleniem i przyspieszył kroku zapominając o uwieszonej Lucy, która odruchowa złapała za zasłonę i … zatrzasnęła ją. Joe usiłował otworzyć hełm, aby poszerzyć pole widzenia, ale coś stawiało opór.

Pewność siebie już niejednego zgubiła. Joe nie jest wyjątkiem i zdaje się, że Lucy nie będzie mu jednak jadła z ręki
Cytat:
-może chodzi mu o Adama? -podsunęła Lucy. Wysunięty kciuk potwierdził jej teorię. Po chwili pojawił się najstarszy brat. Rozbawiony, zadowolony, usatysfakcjonowany powodzeniem jakim cieszył się wśród pań.
-o! Młodszy bracie … widzę, że masz kłopoty – stwierdził mało odkrywczo.

A jednak … tylko starszy brat może pomóc. Ciekawe, jak długo jeszcze Adam będzie wyciągał z kłopotów Perłę Ponderosy?
Cytat:
Adam zręcznie pogrzebał nim przy zaczepach, potem podważył zasłonę, uniósł ją i ujrzał znękane oblicze beniaminka. Biedak … musiał się nieźle przestraszyć - pomyślał ze współczuciem Adam - było minęło, zabawa trwa – wracajmy na salę – zachęcił braci.

Adam ma wyjątkowo świetny humor. Zdaje się, że równie świetnie się bawi.
Cytat:
Biedak musiał do końca przyjęcia stać pod ścianą i patrzeć na tańczących.

Za głupie pomysły trzeba płacić … czasem staniem pod ścianą
Cytat:
Z zazdrością patrzył na Adama hasającego w wygodnych mokasynach i … mającego coraz mniej widoczne barwy wojenne.
-po każdym wyjściu do ogrodu ma mniej tych kolorów – pomyślał z zazdrością Joe – nawet się domyślam jak i kto mu je ściera!

A to zazdrośnik paskudny … brat świetnie się bawi i tyle
Cytat:
Od płonącego lampionu nadzianego na róg Hossa zapalił się pióropusz na hełmie Joe.
-Joe! Pióropusz ci się pali – zauważył Hoss
-tak! Zapalił się od płonącego lampionu, jaki wisi na twoim roku wysyczał mu prosto w ucho Joe – podskakując w miejscu, bo go zaczynało nieco przypiekać w głowę.

Hossa nawet mi szkoda, ale Joe raczej nie. Podpieczony pasikonik – brzmi świetnie
Cytat:
-Ben, ale masz ognistych chłopaków – zażartował któryś z gości, ale nie kontynuował wątku, bo został zmierzony bardzo nieżyczliwym spojrzeniem.

Niezłe zwieńczenie maskarady. Wściekły Ben … to dopiero będzie się działo
Cytat:
Adam! Jesteś najstarszy! Nie mogłeś wyperswadować braciom tych głupich pomysłów? I dlaczego co pół godziny wychodziłeś do ogrodu? Przecież my też mamy ogród! Możesz sobie z Hop Singiem oglądać grządki jeśli chcesz … a ty u Richmondów … jakbyś roślin nie widział … Co trochę czasu minęło … ty do ogródka …
-ale bez Hop Singa, pa … bez Hop Singa – zapewnił go Adam z uśmiechem.

I znowu Ben czepia się Adama. I co z tego, że jest najstarszy? Do końca życia ma wyciągać braci z kłopotów? To była przecież zabawa, a na zabawie trzeba dobrze się bawić … i Adam właśnie to robił. Skąd więc te pretensje Pa

Ewelino
, opowiadanie bardzo ciekawie napisane. Pomysł przedni. Całość dowcipna i lekka. Świetnie się czytało. Proszę o jeszcze.

p.s. Aż boję się pomyśleć w jakie tarapaty wpadłby Joe, gdyby nasza Koleżanka miała remontować całe mieszkanie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:20, 21 Lip 2015    Temat postu:

Wymiana drzwi ciągnie się od dłuższego czasu. Nie możemy dojść do porozumienia Very Happy Remont mieszkania i tak nas czeka ... malowanie itd ... strach się bać
Dziękuję za wnikliwy, obszerny i życzliwy komentarz. Dobrze, że Domi tego fanfika nie czytała Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:55, 21 Lip 2015    Temat postu:

Domi czytała Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 12:38, 21 Lip 2015    Temat postu:

Senszen też czytała... ale skomentuję nieco później, choć na pewno z przyjemnością Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucy
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 1405
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom, Górny Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:18, 21 Lip 2015    Temat postu:

Przeczytałam przed chwilą, wraz z podlinkowanymi opowiadaniami z 2013 i zaraz się uduszę ze śmiechu. A tu głośno śmiać się absolutnie nie mogę, jak bym się wytłumaczyła po niemiecku?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:23, 21 Lip 2015    Temat postu:

Lucy przetłumacz Herr'owi i Frau może też się pośmieją? Wink

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 21:24, 21 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucy
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 1405
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bytom, Górny Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:36, 21 Lip 2015    Temat postu:

Aga! Mogę opowiedzieć o tym, że jest wiatr i mój kapelusz poleciał; na spacerze rozmawiałam z kobietą (ona mnie zagadnęła) - opowiadałam, kim jestem. Mogę z czystym sumieniem zgodzić się, że znam język komunikatywnie ale o swobodnej wypowiedzi jeszcze długo nie będzie mowy 😠

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:40, 26 Lip 2015    Temat postu:

Ewelina napisał:
To właśnie pani Izabela Richmond była pomysłodawczynią sprzedaży pocałunków na jednym z przyjęć. Pieniądze w ten sposób uzbierane przeznaczone były na budowę szpitala w Wirginia City.

Ciekawe jak ogromny wkład miał mały Joe w budowę szpitala? Pewnie ściany i dach…. W szlachetne intencje Adama również nie wątpię. No I mam nadzieję, że i Hoss choć do jednej deski się przyczynił. Wink
Ewelina napisał:

-nie wysiliłeś się starszy bracie. Przepaska na czoło, kilka piórek i skórzane spodnie … no … jeszcze mokasyny i po kłopocie.

Cóż początku zgodziłam się z małym Joe. Ale kiedy uruchomiłam wyobraźnię…na pierwszy plan wysunęło się zanadrze Adama.
Ewelina napisał:

Adam dostał od swojego przyjaciela Małego Jelenia z plemienia Pajutów pięknie wyprawioną koszulę…

Koszula? Evil or Very Mad
Ewelina napisał:

Za nimi na białym, nieco nerwowo potrząsającym głową rumaku podążał rycerz w lśniącej zbroi wydający od czasu do czasu niepokojące dźwięki – zgrzytanie, szczękanie, pobrzękiwanie…

Mnie udzieliła się nerwowość małego Joe, jak również niepokój o jego zdrowie psychiczne.
Ewelina napisał:

Dobrze, że to korytarz, a nie sala balowa-pomyślał z ulgą, odłożył tarczę i poprosił – idź po moich braci – zadudniło z wnętrza zbroi-szybko!


Ewelina napisał:

-o! Młodszy bracie … widzę, że masz kłopoty – stwierdził mało odkrywczo.

Istotnie mało odkrywcze, podejrzewam jednak, że Adam ociekał ironią.
Ewelina napisał:

Z lekkim pobrzękiwaniem.
-Joe! Dlaczego nie puściłeś choćby kropli oliwy do zawiasów zbroi?- zapytał Adam – teraz nie szczękałaby i nie skrzypiała. Robisz tyle hałasu co handlarz starym żelastwem – zrzędził. Przypomniał jednak sobie o cierpieniach Joe i umilkł

To świadczy o tym, że Adam ma dobre serduszko. Wink Braku ciuchów pod zbroją u małego Joe już nawet nie komentuję. Laughing
Ewelina napisał:

-po każdym wyjściu do ogrodu ma mniej tych kolorów – pomyślał z zazdrością Joe – nawet się domyślam jak i kto mu je ściera!

Ach ta zazdrość…
Ewelina napisał:

Potężny, wysoki wiking, w typowym dla wikingów hełmie z rogami niestety gabarytowo kłócił się z balonikami rozwieszonymi przez pana Alberta na sali balowej. Co jakiś czas, w czasie tanecznej ewolucji rozlegał się huk przekłuwanego balonika, tancerze nerwowo podskakiwali i spłoniony Hoss, który którymś z rogów zawadzał o ozdobę, nie wiedział gdzie oczy podziać.

Hossa to akurat mi szkoda.
Ewelina napisał:

-Joe! Pióropusz ci się pali – zauważył Hoss

To jeszcze nie koniec kłopotów Joe?
Ewelina napisał:

-Taki wstyd! Joe! Kiedy spoważniejesz? Co ci do głowy strzeliło, żeby zakładać te blachy? Hoss! Na co ci te rogi? Musiałeś akurat za wikinga się przebierać? Adam! Jesteś najstarszy! Nie mogłeś wyperswadować braciom tych głupich pomysłów? I dlaczego co pół godziny wychodziłeś do ogrodu? Przecież my też mamy ogród! Możesz sobie z Hop Singiem oglądać grządki jeśli chcesz … a ty u Richmondów … jakbyś roślin nie widział … Co trochę czasu minęło … ty do ogródka …

Tu już pokładałam się ze śmiechu.

Ewelina świetne. Masz niewątpliwy talent komediowy. Masz genialne pomysły i to wszystko dzięki braku wymarzonych futryn…
p.s. jeśli chcesz futryny nie trzeba wycinać starych. Są inne rozwiązania. Wystarczy na te żelazne nałożyć takie….osłony drewnopodobne lub drewniane. Minus trzeba mieć nieco węższe drzwi.
p.s. Jest rozwiązanie by nie wycinać starych futryn. Nałożenie osłon drewnianych lub drewno podobnych na stare. Różnicy nie ma, pracy dużo mniej. Jeden minus-trzeba zamówić węższe drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 11:12, 26 Lip 2015    Temat postu:

Cytat:
Wprowadziła też trochę zwyczajów i pomysłów zabaw nieznanych Jankesom, a bardzo popularnych na Południu. To właśnie pani Izabela Richmond była pomysłodawczynią sprzedaży pocałunków na jednym z przyjęć. Pieniądze w ten sposób uzbierane przeznaczone były na budowę szpitala w Wirginia City. Tak bardzo potrzebnego miastu, kopalniom i ranczerom.

Cel szczytny… środek zdobycia pieniędzy niby przyjemny…
Cytat:
Oczywiście nie była to typowa, banalna potańcówka, z ponczem i orkiestrą. O! Nie! – Południowców stać na coś o wiele oryginalniejszego! – stwierdziła pani Richmond i oznajmiła, że w tym roku wyprawiają bal maskaradowy. Czyli goście przychodzą obowiązkowo w przebraniu. Wybór kostiumu zależy od fantazji gościa – podkreśliła – od noszenia kostiumu zwolnione będą jedynie starsze osoby – dodała. Ben odetchnął z ulgą

Pani Richmond bardzo chce się wyróżnić Laughing
Cytat:
Jedynie Adam lekko się ociągał, ale zapytany o wybór kostiumu, stwierdził, ze jeśli już musi się wygłupiać, to jako Indianin, żeby uczcić pierwszych mieszkańców tej ziemi. Joe z lekceważeniem wydął wargi.
-nie wysiliłeś się starszy bracie. Przepaska na czoło, kilka piórek i skórzane spodnie … no … jeszcze mokasyny i po kłopocie.

No… Adam się nie wysilił, rzeczywiście. Ale w założeniu było mu wygodnie…
Cytat:
a ty Joe? Może za markiza? – zakpił z beniaminka tak dumnego ze swych nowoorleańskich korzeni.
-ja? O! Nie! Ja będę przebrany za sir Lancelota – dumnie odparł Joe – Lucy powiedziała, że marzy o rycerzu na białym koniu … więc go ujrzy … na balu – oświadczył

Joe zechciał spełnić marzenia swojej wybranki… urocze Smile
Cytat:
Młodzi Cartwrightowie kończyli pracę nad swoimi kostiumami. Adam dostał od swojego przyjaciela Małego Jelenia z plemienia Pajutów pięknie wyprawioną koszulę, ochraniacze na nogi i przepaskę na włosy. Od ojca Małego Jelenia dostał mokasyny - bardzo wygodne Jeszcze kilka piór przymocuje do opaski, trochę barw wojennych i … Indianin jak się patrzy – stwierdził z zadowoleniem patrząc w lustro.

Indianin jak się patrzy… W każdym razie Adamowi jest wygodnie Rolling Eyes
Cytat:
Szło nieźle. Joe wypożyczył stosowną zbroję od tzw. kolekcjonera. Vincent zbierał rozmaite starocie. Niezbyt się na tym znał, więc jego kolekcja nieco przypominała przypadkowy zbiór eksponatów z „pchlego targu”. Zbroja była również dość nietypowym okazem – składała się z części pochodzących z różnych epok. Młodzieńcy jednak nie zawracali sobie głowy takimi drobiazgami jak różnica kilku wieków.

Cud, ze wszytko jakoś do siebie pasowało Shocked
Cytat:
Potężny Cartwright w kolczudze misternie wykonanej z połączonych ze sobą metalowych pierścieni, w hełmie co prawda odkrywającym twarz, ale za to wyposażonym w dwa potężne, budzące grozę rogi. Nieco raziły spodnie wpuszczone w zwykłe kowbojki, ale cóż, butów nawiązujących do tamtej epoki nigdzie nie udało się zdobyć. Trafiały się podobne, ale były zbyt małe na stopę Hossa. Za to tarcza skutecznie maskowała obuwnicze niedostatki.

Strój musiał być istotnie porażający… Aż dziwne, ze Hoss zdążył ze zrobieniem takiej kolczugi Shocked
Cytat:
Ben, który z racji wieku zwolniony był z obowiązku przywdziania kostiumu wsiadł do bryczki. Za nim podążyli jego dwaj synowie. Z niesmakiem popatrzył na Hossa i mruknął coś o niecnych zwyczajach Wikingów i o złym wzorze do naśladowania.

Ben jest dziwnie marudny Confused
Cytat:
Konie ciągnące bryczkę równo kłusowały świadome, ze wiozą –statecznego ranczera, uroczego Indianina wspaniale wyglądającego w skórzanej koszuli, przepasce z piórami, skórzanych ochraniaczach i … z barwami wojennymi. Wiozły również groźnego rogatego wikinga.

Aż dziwne, ze uzbrojone w taką wiedzę nie poniosły
Cytat:
Odprowadził bryczkę na miejsce i ruszył beniaminkowi na ratunek. Silna ojcowska ręka szybko wybawiła nieszczęśnika z opresji. Joe stanął pewnie na nogach.

Bardzo silna ta ręka Confused Taki stos żelastwa?
Cytat:
Adam przyjdzie za chwilę. Jest oblężony i trudno mu się wyrwać z grona pań

Jak wzięty w niewolę, to wzięty…
Cytat:
o! Młodszy bracie … widzę, że masz kłopoty – stwierdził mało odkrywczo. Odpowiedziała mu kolejna seria dudnień z wnętrza hełmu i ponaglające ruchy ręki Joe.

Joe musiał być bardzo zdesperowany, że nie zareagował nijak na to odkrywcze stwierdzenie
Cytat:
Niestety, pod blachami miał jedynie … bieliznę. Nie było więc mowy o zdjęciu zbroi. Biedak musiał do końca przyjęcia stać pod ścianą i patrzeć na tańczących. Sam niestety nie mógł puścić się w tany, efektowny strój bardzo krępował jego ruchy.

To faktycznie nie pomyślał… Zbroja z niedopasowanych elementów założona jedynie na niewymowne? Jakiś koszmar.
Cytat:
Ben, ale masz ognistych chłopaków – zażartował któryś z gości, ale nie kontynuował wątku, bo został zmierzony bardzo nieżyczliwym spojrzeniem. Takim samym jak jego zabawowi synowie. Wszyscy!
Drogę powrotną przebyli w milczeniu. Dopiero w salonie Ben odzyskał glos.

Ben się nie bawił dobrze. Ben jest niezadowolony…
Cytat:
I dlaczego co pół godziny wychodziłeś do ogrodu? Przecież my też mamy ogród! Możesz sobie z Hop Singiem oglądać grządki jeśli chcesz … a ty u Richmondów … jakbyś roślin nie widział … Co trochę czasu minęło … ty do ogródka …

I mocno niedomyślny… Czyżby coś mu dolegało?

Ciekawe opowiadanie Ewelina, naprawdę Very Happy Masz duży talent komediowy i tworzysz bardzo wyraziste i interesujące opowiadania, postaci są żywe i charakterystyczne Very Happy
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Eweliny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin