Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozczarowania i radości
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Eweliny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:50, 12 Maj 2021    Temat postu: Rozczarowania i radości

Rozczarowania i radości

Wirginia Burton z zadowoleniem patrzyła w lustro. Poprawiła niesforny loczek, wydęła lekko usta – Tak, mogę się podobać mężczyznom. Nawet tym młodszym ode mnie. Jestem piękna – stwierdziła – Romans jest bardzo przyjemny. Ale na krótką metę. Jestem żoną profesora, bardzo szanowanego członka społeczności. Cóż, Jack ma swoje lata, nie mogę powiedzieć, że jest atrakcyjnym mężczyzną, kiedy przychodzi do domu jest zmęczony, nie chce chodzić na przyjęcia, do teatru, na wizyty. Włosów ma coraz mniej, za to brzucha coraz więcej. Dzieci ma dorosłe, ale ta bratanica! Nieznośne dziewuszysko. Ma dziewięć lat, ale jest przemądrzała i ośmiela się arogancko mi odpowiadać. Chętnie pozbyłabym się jej z domu, ale Jack nie pozwala. Bo obiecał bratu, że będzie się nią opiekował jak ojciec. A ja muszę ją znosić! Okropność. Na szczęście Jack nie interesuje się tym, jak spędzam czas. Byle obiad był na stole i gazeta na stoliku. Boston jest dużym miastem i przystojnych mężczyzn tu nie brakuje. Choćby ten student … wysoki, przystojny brunet, zakochany i adorujący mnie. Przeżyliśmy tyle miłych, rozkosznych chwil. Jest bardzo młody, ale sporo się nauczył. Ode mnie. Jest wspaniałym kochankiem. – przeciągnęła się rozkosznie.
Wirginia poprawiła dyskretny makijaż, przypudrowała nos, spryskała się perfumami i przeszła do salonu. O tej porze pustego. Usiadła na szezlongu i czekała. Punktualnie o jedenastej rozległo się ciche pukanie. Zerwała się i podeszła do drzwi. Otworzyła. W progu stał oczekiwany gość.
-Wejdź – szepnęła – nikogo nie ma w domu.
Wszedł. Objął ją. Przytuleni do siebie usiedli w salonie.
-Kocham cię – szepnął i pocałował ją. Westchnęła z zadowoleniem – Ja też – odparła.
-Wirginio, nie możemy dłużej tak żyć – stwierdził – to nieuczciwe wobec mojego profesora.
-To co mamy zrobić? – zdziwiła się.
-Powiemy mu o naszej miłości, wyjedziemy i zaczniemy wspólne życie. Wyjdź za mnie …
-Co?! Jakie wspólne życie? Zwariowałeś? – wrzasnęła mało romantycznie Wirginia – Oszalałeś chyba! Ja mam porzucić wygodne życie, pozycję i wyjechać gdzieś ze smarkaczem? Tutaj jestem żoną profesora! Osobą szanowaną! Przyjmowaną w najlepszych domach. Kim będę przy tobie? Żoną jakiegoś … sama nie wiem kogo? O nie! – zaczęła się głośno śmiać. …Mężczyźnie coraz szerzej otwierały się oczy. Czuł ból, jakby cały świat mu się zawalił. Patrzył na nią skamieniały z rozpaczy. Ona mnie nie kocha. Nigdy nie kochała! Byłem dla niej tylko zabawką, rozrywką … – pomyślał –Co robić? Strzelić sobie w łeb? Ale pa … i bracia … potrzebują mnie. Nigdy się już nie zakocham, a na pewno nie oświadczę nikomu
Wściekła Wirginia wybiegła z salonu, jej śmiech jeszcze długo dźwięczał w uszach Adama. Mężczyzna siedział jak skamieniały i zastanawiał się, jak będzie teraz żyć? Opuścił głowę, zaciskał i prostował palce. Nagle coś poruszyło się pod stołem. Spod ozdobnej serwety najpierw ukazała się mała główka, a potem reszta bratanicy profesora.
-Adam, nie martw się, ja się z tobą ożenię – pocieszyła go – oczywiście kiedy będę starsza – dodała przezornie. Adama zamurowało. To dziecko było świadkiem jego upokorzenia, wyśmiania, klęski … ale miało dobre serduszko – stwierdził z sarkazmem.
-Cóż, na razie to pobaw się lalkami, zobaczymy za kilka lat – dodał z wisielczym humorem – a właściwie, to ożenić się to ja mogę, a ty możesz wyjść za mnie – odruchowo ją poprawił.
-Poczekam te parę lat i wyjdę za ciebie, a Wirginia jest głupia – oceniła bezlitośnie żonę stryja - a ja mam na imię Elizabeth. Elizabeth Burton – dodała i uśmiechnęła się do Adama.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:19, 13 Maj 2021    Temat postu: Rozczarowania i radości

Ciekawy początek.
Czy to możliwe jednak by zasadniczy Adam ,wzór cnót miał romans z mężatką ?
Jednak to Twoja wizja i masz prawo ją ukazać, jak tylko zechcesz. Tak czy inaczej, rozdział ciekawy i jestem bardzo zaintrygowana co teraz? Co dalej?
Czy za parę lat starsza Elizabeth zdobędzie jego serce ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Czw 15:29, 13 Maj 2021, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:24, 13 Maj 2021    Temat postu:

Myślę, że jest to możliwe. Był wtedy bardzo młody, nie miał 18 lat kiedy wyjechał do Bostonu na studia. Chciał postąpić uczciwie - powiedzieć profesorowi, oświadczył się Wirginii, ale spotkał go zawód. Przypominam też, że w odcinku "The mill" jego pa, Ben romansuje z mężatką Joyce i Adam tego nie potępia. Benowi też jakoś to nie przeszkadza Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:37, 13 Maj 2021    Temat postu: Rozczarowania i radości


Szkoda ,że Joyce wyjechała ,pasowali do siebie z Benem. Głupio to wymyślone i tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:04, 19 Maj 2021    Temat postu:

Adam Cartwright był wściekły. Kolejny raz pokłócił się z Laurą. Zastanawiał się, jak będzie wyglądało ich przyszłe wspólne życie. W zasadzie Laura była idealną kandydatką na żonę. Piękna, zamożna, z dobrego domu, miała uroczą córeczkę, bogatą ciotkę …wszyscy mu zazdrościli takiej narzeczonej, ale on nie mógł jakoś znaleźć z nią wspólnego języka. Ignorowała wszystkie jego rady, choć okazywało się później, że to on miał rację. Tak jak w przypadku tego szczeniaka, którego wcisnęli jej jako pieska. On od razu poznał, że to mały wilk. Z tymi akcjami nieistniejącej linii kolejowej też tak było. Cóż, Laura jest uparta. On zresztą również. To niezbyt dobrze wróży na przyszłość. - Zastanowił się … Laura ma też zalety, nieźle gotuje, choć daleko jej do Hop Singa, no i tańczy też nieźle, choć w tych bardziej intymnych sprawach szału nie ma, ale może od żony nie powinno się tego wymagać? Dlaczego nie? Przecież im radośniej jest w łóżku, tym lepiej dla związku. Peggy jest wspaniała, ale Laura? Chyba mniej. Kiedyś mi się bardziej podobała, ale gdy ją lepiej poznałem … sporo traci. Co robić? Żonę bierze się na całe życie przecież. Myślałem, że Laura to dobry wybór, ale teraz nie jestem pewien. Mam wątpliwości … właściwie coraz bardziej jestem pewny, że to nie jest ta jedyna, na zawsze. Z drugiej strony nie wiem, czy kiedykolwiek spotkam tę wymarzoną, tę jedyną, idealną kobietę dla mnie. Może Laura nie jest taka zła. Chciałbym już się ożenić, ale kiedy pomyślę o tych przyszłych latach spędzanych z Laurą, czasem z jej ciotką Lil, to ogarnia mnie zniechęcenie. Może jeszcze … tu rozważania Adama przerwał przeraźliwy jazgot obok kopyt jego konia. Z trudem opanował zestresowanego wierzchowca i wściekły skierował wzrok na winowajcę - małego, białego teriera, który w swojej psiej mowie obszernie wyjaśniał co myśli o kowbojach i ich koniach.
Mały piesek obskakiwał go ze wszystkich stron, cały czas jazgocząc. Nie słyszę własnych myśli – stwierdził ze złością i wrzasnął – Cicho, ty kundlu zapchlony!
-To nie jest kundel, ale rasowy West Highland White Terier – usłyszał damski głos dobiegający spod drzewa. Zamurowało go. Pod drzewem, obok rozłożonych sztalug stała kobieta trzymająca pędzel w jednej ręce a paletę w drugiej. Na jego widok odłożyła je na maleńki stoliczek i skrzyżowała ręce na piersi uważnie mu się przypatrując.
No tak, damulka sobie obrazki maluje, a jej bestia napada na ludzi.
-Czy mogłaby pani uciszyć tego kun … tego West coś tam? I przywołać go, bo nie odpowiadam za jego całość – zagroził – albo ja, albo mój koń chętnie mu coś zrobimy – krzyknął, usiłując zagłuszyć pieska
-Pixie, chodź do pani – zawołała rozsierdzonego pieska – chodź, bo ten pan nie lubi zwierzątek.
-Pan lubi zwierzątka, ale te użyteczne – warknął Adam – i radzę trzymać psinę na smyczy, bo ktoś inny może mieć słabsze nerwy niż ja i wygarnąć do niego z rewolweru. Dotknął dłonią do kapelusza i ruszył w dalszą drogę.
Pixie chyba nieco się zmęczyła, bo z wywieszonym języczkiem pobiegła do pani i pozwoliła wziąć się na ręce. Właścicielka czule ją pogłaskała po łebku i popatrzyła za odjeżdżającym kowbojem.
Niewiele się zmieniłeś przez te lata Adamie-szepnęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:39, 19 Maj 2021    Temat postu: Rozczarowania i radości

Czyżby ta malarka to była ta mała Elizabeth ?
Ona od razu rozpoznała Adama ,on jej nie. W powietrzu czuć romansik.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:29, 24 Maj 2021    Temat postu:

Zobaczymy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:31, 21 Cze 2021    Temat postu:

W salonie Murphy’ch wrzało. Pięć młodych dam zawzięcie dyskutowało.
-Nie chodzi o to, żeby młode kobiety zajmowały się tylko pieczeniem ciast i tkaniem kilimków – głosiła Vanessa
-Pozwalają nam jeszcze należeć do kościelnego chóru – ironicznie stwierdziła Mary
-Przecież my też czytamy książki, interesujemy się sztuką, a nawet polityką - poparła je Elizabeth.
-Nie jesteśmy gorsze pod względem umysłowym od facetów, a w niektórych dziedzinach nawet ich przewyższamy - Carla wyraziła swoją opinię.
-W niejednej dziedzinie górujemy nad facetami … choćby rozsądkiem … i nie upijamy się, nie zmieniamy nieustannie obiektów swoich westchnień … wyliczała Susan
-Masz na myśli Joe Cartwrighta? - zachichotała Mary
-Jego oczywiście również, i kilku innych panów, o równie zmiennych uczuciach
-Joe Cartwrighta?-zapytała Elizabeth - chyba gdzieś słyszałam to nazwisko …
Joe ma dwóch braci-wyjaśniła Jane-może słyszałaś o którymś z nich
-A co? Też tacy zmienni? - drążyła temat Elizabeth
-Nie, oni są raczej spokojni, zwłaszcza Hoss, bo Adam … jest według mnie strasznie zarozumiały-wyjaśniła Mary
-Dlaczego?
-No, nie rozmawia z nami na poważne tematy, uważa, że kobieta jest mniej rozsądna od mężczyzny …
-Samo to, że adoruje panią Dalton kiepsko świadczy o jego rozumie-podsumowała Adama Vanessa – to taki typ, który zamknąłby kobietę w domu i kazał jej cały dzień gotować, piec i haftować.
-Nie przesadzaj, pozwoliłby jeszcze hodować kurki a w przystępie łaskawości i gęsi-zachichotała Carla.
-Typowy męski szowinista-zdecydowała Mary
Bufon! - poparła ją Susan
-Ale przystojny, nawet bardzo przystojny-Carla oddała sprawiedliwość Cartwrightowi.
-Owszem, ale zarozumiały-upierała się Mary-choć i wykształcony i kulturalny i zamożny.
-Można rzec łakomy kąsek dla panienek na wydaniu i ich matek-wypowiedź Vanessy ociekała ironią.
-On zdaje się woli kobiety bardziej doświadczone niż panienki, wdowy na przykład – stwierdziła Susan
-albo damy z saloonu-Mary była bezlitosna.
Elizabeth nie zabierała głosu, oficjalnie nie znała A.C. Pilnie jednak notowała w pamięci wszystkie wiadomości dotyczące jego osoby. Zauroczenie z młodych lat jej nie przeszło. Na widok Adama, jeszcze bardziej urokliwego niż przed laty wywołało u niej przyspieszone bicie serca. Od razu go poznała. Napłynęły wspomnienia. Jego rozmowa z żoną stryja, piosenki jakie śpiewał w ich salonie, reakcja Adama na jej widok po klęsce jaką poniósł … rozmyślania przerwało jej pytanie zadane przez Vanessę
-A ty, co o tym sądzisz?
-O … o czym?
-Jak to o czym? O równouprawnieniu kobiet i typach takich jak Adam Cartwright, którzy są temu przeciwni…
-Ja jestem za równouprawnieniem. Powinnyśmy mieć prawa wyborcze zarówno bierne, jak i czynne, równe szanse w zatrudnieniu, przynajmniej w niektórych zawodach, powinnyśmy mieć prawo do studiowania na uniwersytetach i do samodzielnej pracy naukowej.
Jeśli chodzi o pana Cartwrighta … to nic nie sądzę. Nie znam go, to i nie wydaję opinii
-Nie znasz? Faktycznie, ale może będziesz miała okazję go poznać. Jest zaproszony jutro na przyjęcie do McAllister’ów, rodziców Carli. Może przyjdzie. Będą występy, na szczęście krótkie – trzy pieśni i recytacja najnowszego wiersza pana Whitmana … a potem poczęstunek i tańce. My oczywiście też jesteśmy zaproszone.
-Ciekawy program, dobrze się zapowiada. To Cartwrightowie są zaprzyjaźnieni z McAllister’ami?
-Oni są zaprzyjaźnieni z większością ludzi, ale pani McAllister i starsza pani McAllister mają nadzieję, że zwiążą się z nimi nieco ściślej …
-Co masz na myśli?
-To, że zarówno Adam, jak i jego bracia są atrakcyjnymi kandydatami do stanu małżeńskiego dla każdej matki posiadającej pannę na wydaniu.
-A co na to Carla?
-Ha, ha, ha … zobaczysz braci, to się domyślisz - zachichotała Vanessa – oni wyglądają jak marzenie dziewczęcia pragnącego zdobyć męża, przynajmniej dwóch braci, bo trzeci może nie jest taki urodziwy, ale … za to ma złote serce.
-Ciekawi ludzie. Coraz bardziej mam ochotę ich poznać. Wszystkich – podkreśliła Elizabeth.
-Jutro masz szansę, Elizabeth, włóż najpiękniejszą suknię z Bostonu, moja Nanny cię uczesze … postaraj się wywrzeć piorunujące wrażenie na tym bufonie, żeby go zatkało z zachwytu …
-Postaram się, bardzo się postaram – z powagą obiecała Elizabeth.
-Postaraj się, na to przyjęcie jest zaproszona również Laura Dayton – wtrąciła się Mary-ciekawe, jak się wystroi?
-To ta wybranka Cartwrighta? – zapytała Elizabeth
-Teoretycznie wybranka, ale … oni się spotykają od jakiegoś czasu, czasem Adam jej towarzyszy na różnych imprezach, ale o oświadczynach i zaręczynach jakoś cichutko- wyjaśniła Vanessa -Ciekawe jak zareaguje, kiedy zobaczy nową, elegancką i ładną dziewczynę z wielkiego miasta. Bo to pewne jak lokata w banku mojego ojca, że Adam natychmiast zainteresuje się nową, atrakcyjną kobietą w Wirginia City.
Oby się zainteresował – pomyślała Elizabeth i uśmiechnęła się do przyjaciółek – Dam z siebie wszystko, żeby tak się stało – obiecała. Sobie i im.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:17, 21 Cze 2021    Temat postu: Rozczarowanie i radości

Ciekawe spotkanie sufrażystek.
Adam strzeż się ,Elizabeth już zagięła na ciebie parol.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Pon 12:18, 21 Cze 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:49, 20 Wrz 2021    Temat postu:

Elizabeth siedziała przed lustrem i zastanawiała się nad wyborem sukni na przyjęcie. Wybrać bardzo strojną, czy skromną? Z dużym dekoltem, czy raczej kryjącą kobiece atuty? – zastanawiała się – i jak się uczesać? Zgodnie z najnowszą modą, czy klasycznie? Czy mam wyglądać na skromną panienkę, czy na elegantkę z Bostonu?
W trakcie tych rozważań ktoś zapukał. Drzwi się uchyliły i do pokoju weszły Carla i Mary.
-I co? Wybrałaś kreację ?- zapytała Carla.
-Waham się. Nie wiem czy wybrać niebieską, czy różową suknię –stwierdziła Elizabeth – no i wybór fryzury, skromna, czy jakaś wyszukana. Chciałabym dobrze wypaść. Czy założyć biżuterię, czy raczej nie …
-Niebieską, zdecydowanie niebieską – zdecydowała Mary – a nad fryzurą zaraz popracujemy. Musisz olśnić wszystkich mężczyzn i spowodować atak zazdrości u Laury i jej koszmarnej ciotki - orzekła przyjaciółka.
-A co jest z ciotką Laury? – spytała Elizabeth – zła, bo jest ciotką niesympatycznej osoby, czy zła, bo sama jest koszmarna?
-Laura jest nie tyle niesympatyczna, co denerwująca, a jej ciotka, sama w sobie jest koszmarna. Wścibska, lubi plotki, intrygi i wszystko wie najlepiej – wyjaśniła Mary – do tego pokazujący się czasem w ich towarzystwie Adam Cartwright, to razem zjawisko wręcz piorunujące – wyjaśniła Mary – musisz więc tak wyglądać, żeby Cartwrightowi szczęka opadła, a ciotkę Lil trafił … no … piorun zazdrości.
Carla pracowicie szperała w szkatułce z biżuterią.
-Lizzie! To jest to! Musisz założyć te kolczyki z turkusami i pierścionek … też z turkusikiem. Skromne, a eleganckie.
-Tak, turkusy będą dobre – potwierdziła Mary.
Tak, suknia wybrana, biżuteria dobrana, fryzura zaraz będzie gotowa. Ciekawe, jak wypadnę na przyjęciu? Co pomyśli Adam? Czy mnie pozna? zastanawiała się w myślach Elizabeth.
Jeszcze kiedy razem z przyjaciółkami wchodziła do domu McAllister’ów rozmyślała o tym, jak zachowa się Adam, kiedy ją zobaczy, czy rozpozna w niej dawną znajomą?
***
McAllister’owie przygotowali bardzo wystawne przyjęcie. Dom, a raczej duży salon był pięknie ozdobiony kwiatami, zarówno tymi stojącymi w wazonach, jak i kwiatowymi girlandami. Salon był duży, więc było w nim miejsce zarówno dla tancerzy, jak i część przeznaczona dla artystów i zespołu występujących dla gości. Poczęstunek przygotowany był w przylegającym do salonu dużym pokoju jadalnym. Stoły były pięknie zastawione, porcelana i srebra cieszyły oczy, tak jak i wyszukane przekąski. Elizabeth rozejrzała się wokoło, ale nigdzie nie dostrzegła interesującego ją człowieka.
-Jeszcze nie przyszedł – pomyślała.
Mary nachyliła się ku niej i szepnęła – tam w rogu, siedzi Laura z ciotką Lil i pannami Stewart. Na pewno obgadują wszystkie młode panny.
-A ten Cartwright? To znaczy Cartwrightowie? - spytała Elizabeth
-Pewnie jeszcze nie przyjechali, oni zwykle razem przybywają, Adam i jego bracia. Czasem towarzyszy im ojciec, ale ostatnio rzadziej bywa na takich spotkaniach.
-O! O wilku mowa … przyszli – zauważyła Vanessa – wszyscy Cartwrightowie, możesz Lizzie ocenić każdego z nich … wzrokowo oczywiście – uśmiechnęła się.
-A ta słynna pani Dalton? - zapytała Elizabeth – czy już przyszła?
-Tak. Siedzi w kącie razem z koszmarną ciotką Lil i największymi plotkarkami w wirginia City – panią Drake i panną Snow. Elizabeth zerknęła w tamtym kierunku. Zobaczyła młodą, atrakcyjną kobietę w różowej sukni. Blondynkę, nieco pretensjonalnie wyglądającą. Obok niej siedziała kobieta w średnim wieku, bardzo wystrojona, rozglądająca się po sali i szepcząca wraz z dwiema starszymi paniami. Blondynka ożywiła się na widok wkraczających Cartwrightów. Poprawiła suknie i uczesanie i zerknęła w stronę Cartwrightów. Kobieta siedząca obok niej coś jej szepnęła do ucha i pokiwała głową. Dwie starsze panie również nachyliły się ku pani Dalton i zapewne wymieniły jakieś uwagi, obrzucając przy tym spojrzeniami przybyszów.
-O! Już plotkują-szepnęła Susan – na pewno komentują wygląd Adama i Joe, a może i nas nie pominą? Kto wie? One są bardzo spostrzegawcze, choć narzekają na wzrok.
-Jasne. Narzekają, a wszystko dostrzegają – zawyrokowała Vanessa – najmniejszy pryszcz na czole, urwaną koronkę, lub plamkę na sukni.
Elizabeth milczała, wpatrywała się w jednego z nowoprzybyłych. Ten spokojnie szedł, wymieniając pozdrowienia ze znajomymi. Lizzie z zadowoleniem zauważyła, że nie poświęcił większej uwagi pani w różowej sukni. Zauważyła też niezadowolenie na twarzach pani Dalton i jej ciotki. Obok niego szedł niewysoki młodzieniec o nieco dziewczęcej urodzie. Idąc rozglądał się we wszystkie strony.
-To Joe – szepnęła Mary – straszny bałamut, co tydzień wzdycha do innej panny.
-Coś ty, nie co tydzień, ale … co trzy dni – zachichotała Carla.
Spojrzenie Joe zatrzymało się na grupce dziewcząt, a ściślej na Elizabeth, której poza przyjaciółkami ze szkoły nikt prawie w Wirginia City nie znał. Powiedział coś do brata. Adam odwrócił głowę i spojrzał na dziewczynę. W jego oczach coś błysnęło. Chyba ją poznał. Położył dłoń na ramieniu Joe i skierował go w stronę dziewcząt. Podeszli.
-Witajcie dziewczęta, bądźcie tak miłe i przedstawcie nas swojej przyjaciółce - poprosił Joe.
-Oczywiście – Carla zachowała przytomność umysłu – to bracia Cartwright – Adam i Joe, a to jest nasza szkolna przyjaciółka Elizabeth.
-Cała przyjemność po naszej stronie - stwierdził Joe przesuwając po sylwetce Lizzie powłóczystym, uwodzicielskim spojrzeniem – chętnie pani pokażę nasze piękne Wirginia City i oczywiście jego okolice również – zapewnił pochylając się nad jej dłonią.
-Joe, Pa w najbliższym czasie przewidział dla ciebie zajęcie. Będziesz bardzo zapracowanym człowiekiem – pohamował go starszy brat – ja postaram cię godnie zastąpić – obiecał bardzo niezadowolonemu Joe’mu. Dziewczęta cichutko chichotały.
-Ma’am, mogę zaprowadzić panią na miejsce? – szarmancko zapytał nieco oszołomioną Elizabeth.
-Tak, oczywiście … - szepnęła. Kątem oka Lizzie zarejestrowała wściekłe spojrzenie ciotki Lil i oburzone pani Dalton.
-Niedługo zaczną się występy-stwierdził Adam – czy lubi pani muzykę?
-Tak, bardzo lubię – odrzekła Lizzie.
-Czyli nie tylko malarstwem się pani interesuje, a piesek? Co z nim? – zapytał
-Został w domu, pod dobrą opieką – uspokoiła go dziewczyna – poznał mnie pan?
-Oczywiście, jak mógłbym nie zapamiętać i rozpoznać właścicielki tak pięknego West … coś tam – urwał
-West Highland White Teriera – z godnością wyjaśniła. Adam uśmiechnął się.
-Właściwie to miła psinka – orzekł – dzięki niej mogłem poznać bardzo interesującą osobę. Pani chodziła do szkoły z tamtymi dziewczętami? – zapytał
-Tak, to moje szkolne koleżanki, właściwie przyjaciółki. Zapraszały mnie i … przyjechałam.
-One chodziły do szkoły w Bostonie – przypomniał sobie Adam.
-Tak, zgadza się … a co? Nie lubi pan Bostonu? -zdziwiła się.
-Dlaczego? Lubię, dlaczego nie? Tam się urodziłem i studiowałem w tym mieście.
-Jakieś wspomnienia? Dobre, czy kiepskie, może takie sobie?
-Raczej dobre, choć są i te … mniej dobre – zachmurzył się Adam.
-To zapomnij … przepraszam, niech pan zapomni o tych złych – zaproponowała.
-Przeciwnie, powinienem o nich pamiętać!
-To … już nie pytam, niech to zostanie tajemnicą. O już zaczyna się występ. Zamilkli. Lizzie lekko obróciła głowę. Zastanowiła się, czy dotrwa żywa do końca popisów, bo ciotka i jej siostrzenica obrzucały ją takimi spojrzeniami, że powinna paść trupem na miejscu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 21:57, 20 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:03, 21 Wrz 2021    Temat postu: Rozczarowania i radości

Adam nie rozpoznał chyba w pięknej dziewczynie tej upartej małej, którą kiedyś znał w Bostonie.
Ciekawe i bardzo trafne określenie Joe bałamut co tydzień wzdycha do innej.
I ta pretensjonalna Laura.
Co dalej ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:44, 24 Wrz 2021    Temat postu:

Lizzie występy pamiętała jak przez mgłę. Jakiś śpiew, recytacja? Możliwe. Zapamiętała jedynie komentarze Adama. Okazało się, że lubią te same utwory tych samych poetów, książki, te same utwory muzyczne, kompozytorów. Adam wydawał się być coraz bardziej zainteresowany nową znajomością. Doskonale się rozumieli. Interesująco opowiadał o Ponderosie, pięknych widokach, sosnowych lasach, uroku jeziora Tahoe. Opowiadał również o swojej rodzinie, ojcu, młodszych braciach, kuzynach i wujkach. Zapytał, czy znajdzie czas, żeby ich odwiedzić na ranczo. Oczywiście odpowiedziała twierdząco. Wspomniała o jego studenckich czasach, pobycie w Bostonie. Trochę spochmurniał, ale odpowiedział, że czas studiów dobrze wspomina, dużo się tam nauczył. Lizzie zastanawiała się, czy powiedzieć, że go pamięta z tamtych czasów, ale coś ją powstrzymało. Powie mu później, w sprzyjających warunkach. Zresztą może on już nie pamięta małej dziewczynki, która przysłuchiwała się jego rozmowom, słuchała jego śpiewu … a nawet stwierdziła, że pobiorą się. Zapamiętała też porozumiewawcze spojrzenia koleżanek skierowane w ich stronę i bardzo jadowite spojrzenia ciotki Lil i Laury Dalton. Dwie kobiety, które przez długi czas im towarzyszyły odeszły, zapewne aby podzielić się spostrzeżeniem, że Adam Cartwright cały czas na przyjęciu spędził z nieznajomą im dziewczyną. W dodatku dziewczyną, która niedawno przybyła do Wirginia City i one niewiele o niej wiedzą. Młoda, ładna, elegancko brana i chyba interesująca, skoro sam A.C. tyle czasu jej poświęcił. Obie panie zastanawiały się też, jak zareagują na to Laura i Lil, bo pewnie tak łatwo nie odpuszczą. Bądź co bądź młodzi Cartwrightowie to jedne z najlepszych partii w okolicy, a Laura jednak jest wdową, w dodatku wdową z dzieckiem. Do południa następnego dnia trzy czwarte populacji Wirginia City wiedziało, że Adam Cartwright zmienił obiekt zainteresowań. Niestety, zauważyły to również Laura i Lil. Ciotka była wściekła, nie mogła zrozumieć, jak to się stało, że Adam mógł publicznie zlekceważyć jej piękną krewną. Przecież tak długo adorował Laurę! Przychodził, nieraz zostawał na dłużej … wszak Laura była wdową i mogła sobie pozwolić na dużo większą swobodę niż panienki. Córeczka Laury bardzo go lubiła i on chyba też się do niej przywiązał … a teraz? Siedział cały czas obok tej nowej dziewczyny, tańczył z nią, a na Laurę nie zwracał uwagi. Co prawda ostatnio często się kłócili, a i Laura się uskarżała, że często nie rozumie Adama, że irytuje ją jego apodyktyczność, pewność siebie, ale przecież to są cechy prawdziwego mężczyzny. Oczywiście wskazane jest, aby po ślubie część z tych przymiotów zanikła i szczęśliwy małżonek był zdecydowanie uległy wobec żądań żony i żeby to ona miała zawsze rację. Tak, trzeba zrobić porządek z tą … tu Lil zdusiła wyraz cisnący się jej na usta. Trzeba się dowiedzieć kim jest ta … intrygantka, arogantka, bezczelne dziewuszysko, do kogo przyjechała. Wcześniej widziała ją w towarzystwie Carli Mc’Allister, Vanessy, Mary i Susan. Ta czwórka chodziła do szkoły w Bostonie. Może stamtąd ją znają? A jakby jakieś plotki rozpuścić o niej? To by ją skutecznie obrzydziło w oczach Adama. O ile Adam by w to uwierzył? – realnie oceniła ewentualnego narzeczonego Laury. No i jak one będą wyglądały w oczach społeczności Wirginia City? Porzucona narzeczona … chociaż on jeszcze się nie oświadczył właściwie. Tak tylko czasem przebąkiwał o ślubie, ale się nie spieszył. Nie obrzucał też narzeczonej podarunkami. Owszem kupił obrączkę, i to w San Francisco, ale do tej pory nie zdążył jej uroczyście ofiarować. O pierścionku, medalionie, czy naszyjniku nawet nie wspomniał! Laura siedziała obok ciotki i też zaciskała pięści ze złości. Takie upokorzenie! Spojrzała na ciotkę i stwierdziła – musimy coś wymyślić.
-Ale co? – zastanowiła się ciotka – numer z zazdrością wywołaną przez innego adoratora nie przejdzie. Adam może odetchnąć z ulgą, nie zareaguje tak jak chcemy i co wtedy?
-Ach! Skąd się wzięła ta baba – jęknęła Laura – siedział koło niej i wpatrywał się jak sroka w gnat. W nią się wpatrywał!
-Laura, może nie powinnaś się z nim ostatnio tak często kłócić? Przecież okazało się, że miał rację określając tego faceta od akcji kolejowych jako oszusta. On był oszustem! Rozkoszny szczeniaczek później okazał się małym wilczkiem, który kiedy podrósł zagryzł wszystkie twoje kury.
-No, miał rację! I co z tego? Musiał tak się puszyć? – wrzasnęła Laura – ja chciałam zainwestować, pomnożyć swoje pieniądze. Co w tym złego?
-Nic, ale dzięki interwencji Adam nie straciłaś ich – ciotka Lil starała się zachować obiektywizm.
-Nie straciłam, ale wyszłam na taką … naiwną- biadoliła Laura – a on taki doskonały, sprytny, utalentowany … aż człowieka mdli ta jego doskonałość.
-Właśnie! Idealny kandydat i idealny mąż!. Lepszego nie znajdziesz! Coś trzeba zrobić, żeby go zatrzymać przy sobie.
-Ale co? Przecież nie mogę uwiesić się u jego ramienia i siłą odciągnąć go od innej kobiety.
-Nie, to trzeba sprytniej zrobić – zawyrokowała Lil – może wykorzystać Peggy do tego celu? On ją bardzo lubi …
-Ona jego uwielbia, i bardziej się słucha Adama niż mnie – jęknęła Laura.
-Trzeba rozpuścić jakieś kompromitujące tę pannę plotki … porzucenie przez narzeczonego, jakiś aferzysta w rodzinie … może potajemny romans z kimś żonatym? – rozważała Lil
-Tak, to dobry pomysł, ale jeśli się ktoś dowie, że to od nas wyszło, to jesteśmy skończone – jęknęła Laura.
-Albo zaryzykujemy i rozpuścimy plotki, albo napuścimy na nią jakiegoś znajomego - zaproponowała Lil
-Napuścimy? Żeby ją pobił? – zdziwiła się Laura
-Oczywiście, że nie. Jako ofiara pobicia wzbudzi współczucie Adam i tym bardziej się do niej przywiąże! –Ktoś ją musi uwieść! – orzekła Lil – koniecznie i tak, żeby wszyscy to widzieli. Musi ją skompromitować!
-A może zasugerować Roy’owi, że ta nowa jest szulerką … zaproponowała Laura
-szulerką?
-No, że oszukuje przy grze w pokera, to Roy zmusi ją do wyjazdu z miasta
-Roy Coffee? Ta stara pierdoła? Nigdy tego nie zrobi, on chce mieć święty spokój – orzekła Lil.
Ciotka i jej siostrzenica pogrążyły się w rozmyślaniach i rozważaniach nad działaniami mającymi na celu pozbycie się konkurencji i zatrzymania pożądanego konkurenta u boku Laury.
Na drugim końcu miasta, w zupełnie innym nastroju trwała pogawędka pięciu przyjaciółek.
-Lizzie! Osiągnęłaś sukces – pochwaliła ją Vanessa
-I powiedz, jaki ci się wydał? Zarozumiały, czy sympatyczny? – dociekała Mary.
-Jesteście umówieni? – zastanawiała się Carla
-Ciekawe o czym tak długo z nim rozmawiałaś – pytała Susan
-O różnych sprawach. Umówiłam się tak niezobowiązująco, że kiedyś wybierzemy się nad jezioro Tahoe … i do Ponderosy. Na pewno nie jest bufonem. Wydał mi się … raczej sympatyczny – hurtowo odpowiedziała na pytania Elizabeth – ogólne wrażenie raczej pozytywne … tak, zdecydowanie pozytywne!
-To teraz strzeż się Laury i jej ciotki – zażartowały dziewczęta – z pewnością teraz obmyślają plan pozbycia się konkurentki z Wirginia City.
-Cóż, muszę z tym żyć – zażartowała Lizzie – jakoś sobie dam radę, przy waszej pomocy, mam nadzieję.
-Oczywiście, będziemy cię wspierać, ze wszystkich sił! – obiecały przyjaciółki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:08, 25 Wrz 2021    Temat postu: Rozczarowanie i radości

Adam jest nudny w swojej doskonałości, a Laura jak zwykle nie wie, czego chce. Ciocia pretensjonalna damulka jak zwykle knuje swoje intrygi, ciekawe jak je to pójdzie i czy nie zmieni się w kolejną katastrofę.
Na szczęście Liz ma sympatyczne i oddane koleżanki i daczą sobie radę chyba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:39, 05 Paź 2021    Temat postu:

Lizzie od samego rana zastanawiała się nad przyszłym spotkaniem z Adamem – Jak się ubrać? Jakie tematy poruszać w rozmowie? Jak się zachowywać? Nieco kokieteryjnie, czy może wyniośle? I tak i tak źle! Najlepiej naturalnie. – postanowiła. Rozmyślania dziewczyny przerwało pukanie do drzwi. Niosła głowę, lecz zanim zdążyła zaprosić niespodziewanego gościa, drzwi uchyliły się i usłyszała głośne
-ichaaaaaaaaa!!! Jak się ma nasza dziewczynka? Lizzie odetchnęła z ulgą – To ukochani wujowie. Właściwie wujeczni dziadkowie, czyli młodsi bracia jej babci, Malcolm i Douglas. Jeden zawsze pogodny, drugi wiecznie narzekający, ale obaj bardzo kochający zarówno siebie, jak i cioteczną wnuczkę, czyli ją Lizzie.
-Witam wujków – grzecznie powiedziała Elizabeth – dobrze, że przyjechaliście.
-Nie wiem, czy dobrze, podróż była okropna i męcząca, towarzystwo w dyliżansie nieprzyjemne, jedzenie na postojach wręcz trujące …
-Ale jakie cudne widoki były po drodze – przerwał bratu Malcolm, i to jedzenie też nie było najgorsze, w każdym razie sytne i pożywne, a towarzystwo w dyliżansie było interesujące. Ta dama, która siedziała naprzeciwko Douglasa była całkiem, całkiem -Ale mlaskała przy jedzeniu – Douglas nie ustawał w wyszukiwaniu minusów życia codziennego – a ta mieścina Wirginia City jest jakaś taka brudna, zakurzona, budynki też jakieś chaotycznie postawione …
-Ale ma swój urok, a i salony też są tutaj niezłe. Tak słyszałem – usprawiedliwił się Malcolm.
-Brakowało mi wujków – zaśmiała się Lizzie – tego narzekania i pogody ducha.
-A jak ci tutaj się wiedzie? Spotkałaś się oczywiście z koleżankami, ale czy tu jest jeszcze jakieś przyzwoite towarzystwo? – zatroszczył się Malcolm
-W tej mieścinie? Jakie tu może być towarzystwo? Kowboje i ranczerzy najwyżej – narzekał Douglas.
-Nie przesadzaj, przecież są urzędy, więc i urzędnicy, jacyś bankierzy, właściciele kopalń, przemysłowcy – Malcolm był optymistą.
-Bankierzy? Jeśli ktoś jest bankierem, to ma powyżej pięćdziesięciu lat, wielki brzuch, żonę i kupę dzieci – Douglas wyraził swoją opinię o bankierach – a właściciele kopalń może i są bogaci, ale to na pewno kombinatorzy i oszuści. Nie dla naszej dziewczynki. Lizzie powstrzymywała śmiech. Teraz z pewnością nie będzie się nudzić. Staruszkowie swoim zachowaniem z pewnością spowodują mnóstwo urozmaicenia w jej codziennym życiu w Wirginia City. Zobaczymy, jak zareagują na Adama, czy zdobędzie ich sympatię, czy raczej niechęć? W Bostonie nigdy się nie spotkali. Oni rzadko odwiedzali wuja Jacka Burtona. Nie lubili jego żony Wirginii. Obaj i nazywali ją lafiryndą z bostońskich doków. Ona również ich nie znosiła i nazywała starymi wariatami. Z wujkami Lizzie widywała się kiedy odwiedzała babcię. Zabierali ją na spacery, do cukierni, nawet do cyrku.
-Chodźmy na dół, do salonu – zaproponowała – pamiętacie Mary Murphy?
-Oczywiście, pamiętamy, taka miła dziewuszka, śliczna i wesoła – wspomniał przyjaciółkę Lizzie Malcolm
-A! Tak, pamiętam, ta trzpiotka – Douglas, jak na niego wyraził prawie komplement.
W salonik była już Mary. Niestety, byli tam i inni goście. Dom państwa Murphy’ch odwiedziła Laura Dayton z ciotką Lil oraz obie panny Stewart. Mary wymownie uniosła oczy ku górze, spodziewając się zapewne boskiej pomocy. Niestety musiała sobie sama radzić z niespodziewanymi gośćmi. Wejście Lizzie w ciotecznymi dziadkami potraktowała jako niespodziewaną i pożądaną odsiecz.
Lizzie, zgodnie z dobrymi obyczajami przedstawiła krewnych dostojnym paniom.
Wujkowie zostali obrzuceni taksującymi spojrzeniami. Zwłaszcza panny Stewart uważnie ich obejrzały.
-Witam piękne panie – uwodzicielsko zagruchał Malcolm – nie spodziewaliśmy się, że tu, na dzikim Zachodzie można spotkać takie urocze damy
-Mów za siebie – warknął Douglas – to znaczy, mnie też jest miło, ale te strony to nie moja bajka. Ja jestem przyzwyczajony do Bostonu, dużego miasta, a tu … no cóż … prowincja jednak.
-Ale miasto dość duże, gwarne – próbował ratować atmosferę Malcolm – zapewne też są jakieś wielkomiejskie rozrywki …
-Tak, miewamy tu przedstawienia teatralne – wycedziła przez zęby ciotka Lil
-i występy rozmaitych artystów, aktorów, śpiewaków – Laura ratowała honor miasta.
-To wspaniale! – zachwycił się zgryźliwie Douglas – pewnie przyjeżdżają co najmniej raz na kwartał.
-Mniej więcej – Laura nie zrozumiała ironii zawartej w jego słowach.
-A siostrzenica? – ciotka Lil usiłowała wysondować przybyszy – Czy siostrzeniczka ma jakiegoś starającego się?
-Nasza Lizzie? Tabuny, całe tabuny starających się – wyjaśnił Malcolm – oczywiście żadem nie jest godny naszej Lizzie, a ona ma dobry gust i rozsądku na tyle dużo, że nie wybierze byle kogo.
-Tak – Douglas był wyjątkowo zgodny z bratem – oni według nas nie są godni naszej Lizzie i ona z pewnością nie wybierze żadnego z nich – zapewnił ku niezadowoleniu Laury i Lil. Zamilkły i zastanawiały się nad dalszym ruchem. Nie miały dzisiaj szczęścia. Wuj Douglas znany w Bostonie zarówno z upierdliwego usposobienia jak i licznych towarzyskich gaf, zapragnął zabłysnąć w nowym towarzystwie. Postanowił powiedzieć damom komplement, który z pewnością je zachwyci.
-Jakie eleganckie suknie panie założyły – pochylił się w stronę Lil i Laury – identyczne widziałem cztery lata temu na wystawach bostońskich sklepów. Obie damy poczerwieniały. Nie wydawały się zadowolone z komplementu.
-A ten naszyjnik!- ciągnął - Doskonała imitacja szafirów – widziałem takie w sklepie … urwał, szturchnięty w bok przez Malcolma, który usiłował ratować sytuację.
-Ach! Ten mój brat! Zawsze żartuje. Na pięknych kobietach wszystko pięknie wygląda … urwał, gdyż dotarło do niego, że raczej nie zatuszował nietaktu, ale wręcz go pogłębił.
-Chciałem powiedzieć, że kobiety w pewnym wieku potrafią dobrać taki niekrzykliwy fason … Douglas urwał po kolejnym szturchańcu.
Mary i Lizzie dusiły się ze śmiechu, taktownie starając się, żeby goście w tym się nie zorientowały. Towarzyskie gafy braci nie przeszkadzały pannom Stewart, które z zaciekawieniem zaczęły wypytywać ich o bostońskie nowinki.
Malcolm z ulgą chętnie referował ciekawym kobietom wydarzenia, jakie zaistniały w ciągu ostatniego pół roku w Bostonie. Z przerażeniem dostrzegł, że Douglas znów otwiera usta. W salonie rozległ się ryk Malcolma proszącego o odrobinę jakiegoś napoju. Prośba poparta była solidnym, kolejnym szturchnięciem w bok kłopotliwego brata. Mary z wrażenia o mało co nie puściła dzbanka z lemoniadą, ale niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Przynajmniej na najbliższe kilka minut. Atmosfera w pokoju zagęszczała się. Rozmowa, pomimo wysiłków Malcolma co chwilę się urywała. Jedynie panny Stewart zdawały się być zadowolone ze spotkania. Milo im się rozmawiało z tymi panami, nawet z nieco marudnym Douglasem. Wszak to nie im zasugerował noszenie modnych przed kilku laty sukni. Dla nich Douglas był nawet dość uprzejmy, jak na niego – oceniły go zgodnie Stewartówny. Bardzo interesująco opowiadał siostrom o swoich podróżach. Tak, to było bardzo ciekawe – zgodnie oceniły niesfornego Douglasa. Zupełnie inne zdanie o nim miały Lil i Laura. W myślach nazywały go wrednym dziadygą i ślepawym pierdołą z Bostonu. Oczywiście jedynie w myślach. Siedziały na kanapie sztywno wyprostowane i od czasu do czasu uśmiechały się. Był to uśmiech wymuszony, sztuczny, który nie poprawiał nastroju panującego w salonie. Od czasu do czasu zapadała cisza, którą przerywały wynurzenia Douglasa o dawnych czasach skierowane wyłącznie do pań Stewart. Malcolm również siedział na kanapie. Innej. Sztywno wyprostowany, nerwowo podkręcał wąsa i kombinował, jakby tu zatuszować gafy Douglasa, zdając sobie sprawę, że ich nie da się zatuszować. Znał kobiety i wiedział, że brat określając ich suknie jako krzyk mody sprzed kilku lat oraz sugerując, że są w „pewnym wieku” popełnił samobójstwo towarzyskie. Przynajmniej jeśli chodzi o te dwie panie, bo z tamtymi brat zupełnie dobrze sobie radził. Zerknął w stronę zasłuchanego towarzystwa i stwierdził, że … nawet o dziwo bardzo dobrze sobie radzi. Spojrzał w stronę Lizzie z nadzieją, że dziewczyna nie jest zbytnio rozgniewana. Ze zdziwieniem spostrzegł, że … jest rozbawiona. Cóż, może nam się upiecze – pomyślał z humorem, bo nie lubił się długo martwić – gorzej już nie będzie. Wtem do salonu weszła pokojówka
-przyszedł pan Adam Cartwright – oznajmiła. Zapadła cisza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:13, 05 Paź 2021    Temat postu: Rozczarowanie i radości

Bardzo sympatyczny portret dwóch wujków. Laura i jej kostyczna cioteczka jak zwykle sztywne bez dystansu do samych siebie.
Wielkie wejście Adama na koniec. Ciekawe czy on i urocza Liz będą razem ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Eweliny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin