|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:18, 29 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
A czy lubisz Fernando Colungę, meksykański aktor, sporo gra, tylko ja jeszcze nie potrafię wstawiać zdjęć. Ja go lubię...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 23:19, 29 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Josefina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 06 Lip 2012
Posty: 1081
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:35, 29 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
On gra w telenowelach.
Nie oglądam telenowel nawet z moimi ulubionymi aktorami, ponieważ akcja w nich tak szybko się rozwija, że nie nadążam.
Ale bardzo lubię piosenki z telenowel. (zwłaszcza gdy śpiewa... zgadnij kto?)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:42, 29 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Oczywiście Pepe Aguilar. Ja Colungę widziałam w trzech telenowelach. Oglądałam z przerwami, tak, że nie miałam ciągłości akcji. Były raczej historyczne. To bardzo dobry aktor i przystojny, jest Meksykaninem w odróżnieniu od aktorów ktorzy grają w telenowelach i filmach meksykańskich, ale nie są rodowitymi mieszkańcami tego kraju. Świetnie wygląda i w dawnych strojach i jako pirat. Na tym zdjęciu jest we współczesnym ubraniu, może nie wygląda tak ładnie jak w wersji kostiumowej, ale też dobrze Chyba również jeździ konno...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Josefina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 06 Lip 2012
Posty: 1081
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:59, 29 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Jako pirat mi się nie podoba, bo nie lubię facetów z długimi włosami. Z wyjątkiem Indian oczywiście, oni powinni mieć długie włosy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 0:01, 30 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Jakiekolwiek ma włosy, długie, czy krótkie, przystojny facet...nie da się ukryć...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:51, 30 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Część II
Potańcówka w Ponderosie
Śniadanie u Cartwrightów upływało w milczeniu. Ciszę mąciło jedynie mlaskanie Hossa, któremu wyjątkowo smakowało danie zaserwowane przez Hop Singa. Ben jadł swoją potrawkę, nerwowo zerkając na synów w oczekiwaniu pierwszego kąśliwego przytyku dotyczącego domniemanego związku między nim a wdową Klementyną. Nic takiego, ku jego zdziwienie jednak nie następowało. Chwilami zdawało mu się, że jego najmłodsza pociecha ze złośliwymi iskierkami w oczach otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale iskierki prędko gasły a z ust Joe nie padało żadne słowo. To dziwne, pomyślał. Nawet Adam?... No właśnie, Adam również milczał, tak jak miał to w zwyczaju, kiedy nad czymś rozmyślał. Jadł ze smakiem swój ulubiony omlet i zdawał się na nic nie zwracać uwagi, od czasu do czasu jednak obrzucając braci wymownymi spojrzeniami. No nareszcie koniec. Będzie można napić się spokojnie kawy… i do roboty…
Chłopcy chyba jednak mieli jakąś sprawę do tatusia. Ben poczuł ciężar wbitych w niego trzech par oczu. Właściwie pięciu par, bo i Will i Jamie również się w niego intensywnie wpatrywali. Poczuł, że coś się święci… Czyżby mieli zamiar ożenić mnie z Klementyną! Pomyślał z przerażeniem…
-Pa, zaczął Adam jako najstarszy i zapewne najodważniejszy z braci…
-Pa, tak sobie rozmawialiśmy i przyszedł nam do głowy pewien pomysł. Co ty na to Pa?
-Ja na to, że nie wiem jaki pomysł przyszedł Wam do glowy, ale już jestem przerażony
-Och, Pa, jak możesz, wiesz przecież, że Adam nie miewa głupich pomysłów, poparł brata Hoss. Mina Bena nie świadczyła o jego zaufaniu do rozsądku najstarszego syna
-i….
-co, i Pa?
-jaki to pomysł?
-widzisz Pa, żyjemy na wsi…
-to zauważyłem, sam wybrałem to miejsce
-no tak, Pa, to bardzo dobre miejsce, przyjemne. Zdrowe, piękne…
-do rzeczy Josephie
O, jeżeli tata mówi do mnie Josephie, to zaczyna się denerwować, niedobrze, pomyślał Joe.
-uspokój się, Pa,
-jestem spokojny!
-ale zaczynasz krzyczeć
-mówcie wreszcie, o co Wam chodzi!
-widzisz, Pa, te panie, które przyjechały z miss Klementyną były bardzo miłe
-Ponderosa im się bardzo podobała,
-zachwycały się naszymi końmi
-i ciastami Hop Singa, mówiły, że takich pyszności nigdzie w Ameryce nie ma a i w Europie to rzadkość
-i dom chwaliły, że tak ładnie urządzony i z gustem,
-chciały obejrzeć moje jajka, pochwalił się Hoss
Bena zamurowało. Braci i kuzyna również. Utkwili wzrok w Hossie, jakby go pierwszy raz w życiu widzieli…
-co! Zaryczał Ben, co chciały obejrzeć?!
-och, Pa, przecież wiesz, że moja kolekcja ptasich jaj nie ma sobie równej w okolicy, nawet doktor Martin nie ma takiej, a zbiera je dłużej ode mnie. Rika ma mi przysłać jajko jaskółki. Ona też interesuje się ptakami, Pa! A Ewelina mówiła, że u nich jest kilka gatunków czapli i też mi przyśle jajka, bo jej kuzyn je zbiera. Zarumieniony z radości Hoss chciał podzielić się swoim szczęściem z rodziną.
-czy to nie cudownie?, Pa
-a, Ben odetchnął z ulgą.
-to rzeczywiście miłe panie, potwierdził Adam, z którego zdaniem Ben liczył się najbardziej
-tak, tak. Poparł go Joe
Bracia byli zgodni, wyjątkowo. Co jest! Co oni knują. Ben popatrzył na nich podejrzliwie
-i….?
-no wiesz, Pa, tutaj jest trochę nudno jednak
-nie chcemy jeździć stale do Wirginia City, tam się pije w saloonie i grywa w pokera, zgorszył się Joe,
-one są takie piękne, i interesujące, westchnął kuzyn William
-ach!, Jamie wymownie westchnął, zarumienił się i utwił wzrok w talerzyku stojącym na stole
-i…?
-no wiesz. Pa zastanawialiśmy się, czy nie zaprosić ich do Ponderosy…
-mamy dużo pokoi
-u Klementyny jest ciasno, śpią po trzy w jednym pokoiku
-dla nas to żaden kłopot
-w Ponderosie byłoby weselej
-Klementyna mogłaby je od czasu do czasu odwiedzać… Adam znacząco zawiesił głos… Ben zdał sobie sprawę, że w glosie syna wyczuł zawoalowaną groźbę… Albo się na coś zgodzi, albo zatrują mu życie tym kaczorkiem, kalesonami i trapezem w salonie…
-hm, no to co zrobimy? ryknął Ben, niech wiedzą, kto tu rządzi! Zebrani nerwowo podskoczyli,
-Pa, a może by zaprosić te miłe panie do Ponderosy na dłużej?, no powiedzmy dwa tygodnie?
-albo miesiąc?
-co! Ryknął powtórnie Ben, po tym co zrobiły Adamowi?
-ależ Pa, ja się nie skarżę
-jasne, przecież kilka kobiet troskliwie cię pielęgnowało, spodnie ci ściągnęły, a ja musiałem a salonie oczami za ciebie świecić!
-ależ Pa, to był wypadek i Adamowi nic się nie stało
-ale był bez spodni przy damach?
-Pa, to on był bez spodni, nie ty, niech on się wstydzi,
-i spaliły obrusy, i ten indiański chodnik, który zawsze wisiał na poręczy
-ależ Pa, chyba stać nas na kilka obrusów, a ten chodnik był stary i podgryziony przez mole…
-jakie mole, u nas nigdy nie było moli!
-Pa, jestem zdania, że przesadzasz. Ben poczuł się osaczony. Cóż, może to i nie najgorszy pomysł. Kobiecy szczebiot w Ponderosie… towarzystwo przy posiłkach, śpiew, potańcówki, może istotnie, dobrze by było, gdyby chłopcy trochę pobyli w damskim towarzystwie. Adam też nie czuje się skrzywdzony, jednak troskliwie się nim zajęły po tym wypadku… i może dobrze, jakby go odciągnęły od Laury, a raczej Laurę od niego, bo teraz, kiedy jest z Willem coś za bardzo popatruje na Adama… Nie podoba mi się to, oj, nie…
Domek Klementyny
Z pokoików na piętrze dochodził odgłosy kobiecych pogaduszek. Subtelne damy, zdaniem szeryfa, który wpadł na moment do Klementyny, zapewne rozmawiały o eleganckich strojach, prowadziły wytworne rozważania na rozmaite tematy, obce prawdziwemu mężczyźnie . Na szczęście Roy był nieco przygłuchy i nie słyszał treści rozmów.
-AMG, jak jeszcze raz założysz ten kapelusz ze strusim kuprem, to cię chyba uduszę. Prawie wzrok straciłam! Jakkolwiek usiadłam, to pierze właziło mi do oka!
-Ewelina, uporządkuj lepiej ten swój bukiet , bo te twoje fiolki na kapeluszu to mają liscie niczym łopian. Całą panoramę Ponderosy mi zasłoniły.
-przecież Ewelina nie miała kapelusza na głowie, kiedy opatrywałyśmy Adama, łagodziła Rika, - to jak ci mogła cokolwiek zasłaniać?
-ja mówię o drodze
-od kiedy ty jesteś miłośniczką krajobrazów? Myślałby kto, że przyjechałaś sosny oglądać, wyśmiała ją Ewelina
-chciałam sobie na skały popatrzeć! A co? Nie wolno?
-akurat, skały ci w głowie… kto w to uwierzy, przecież nie my…
-a ja tak malo rozmawiałam z Joe, on taki milutki, użalała się nad sobą Ania
-po tej potańcówce, to nie mamy po co tam się pokazywać. Bracia prysną do San Francisco jak tylko nas zobaczą, zasmuciła się Zorina
-dlaczego do San Francisco? Zapytała AMG
-bo w górach zbyt łatwo mogłybyśmy ich znaleźć, odcięła się Rika
Dziewczynki, dziewczynki! Rozległ się z dołu glos cioci Klementyny. (Prosiła, żeby ją wszystkie przybyłe panie tak nazywały, niezależnie od wieku i stopnia pokrewieństwa)
Dziewięć kobiet popędziło po schodach na dół. Coś się musiało wydarzyć. Może Ben przysłał rachunek za obrusy i dywanik? Może Adam ma jakieś komplikacje po oparzeniu i Ben żąda odszkodowania?
Ciocia Klementyna stała na środku saloniku z listem w ręku. Radosna, uśmiechnięta.
-wiecie, dostałam list z Ponderosy
W saloniku zapanowała cisza, dziewięć skamieniałych znaków zapytania niecierpliwie oczekiwało na dalszy ciąg wiadomości.
-dziewczęta Ben zaprasza was na miesiąc do Ponderosy. Będziecie jego gośćmi. Miłymi gośćmi, podkreśliła… Przerwał jej spontaniczny wybuch radości, okrzyki, podskoki, śmiech…
-on ma pokoje gościnne. Pisze, że z radością was powita w Ponderosie i niecierpliwie oczekuje Waszego przybycia. Dziś po południu przyjedzie po Was powóz od Bena, jeśli się oczywiście zgodzicie… Tu ciocia Klementyna zniknęła pod naporem rozentuzjazmowanych ochotniczek na wyjazd do Ponderosy.
-jasne,
-jedziemy
-tylko zostaw ten cholerny strusi kuper, bo cię z daleka Indianie wypatrzą i oskalpują
-ze strusiego pióra? Pilnujcie lepiej swoich bukietów, bo je bizony na śniadanie zeżrą
Bierzemy więcej sukienek?
-ale w jakim kolorze?
-tak, żeby zachować tonację
-ja ci to piórko nieco przytnę…
-mam jeszcze kapelusz z rajerami, to takie pióra z czapli, szalenie modne w tym sezonie
-ornitolog nam się tu wykluł
-a może wziąć ten kapelusik z różami
-weź, weź, jak Adam będzie chciał cię pocałować, to sobie porysuje twarz kolcami, dobry pomysł
-a ty tymi rajerami wydłubiesz mu oczy
-tym łatwiej go poderwiesz jak będzie ślepawy…
Zanosiło się na ostrą rozprawę
-Spokój! Ryknęła nie gorzej od Bena cicha jak dotąd Zorina. Musimy trzymać się razem. To wtedy osiągniemy sukces. Pamiętajcie o Laurze i Lil – zagroziła.
-to raczej one niech pamiętają o nas, w AMG obudził się duch solidarności.
-jesteśmy damami, obwieściła Zorina. Stanowimy jedność. Proponuję podkreślić to kolorem. Ubieramy się w sukienki w jednym kolorze! Aby podkreślić nasze wspólne działanie…
-to tak jak mundurki, jęknęła Lena
-nie, dobieramy odcienie tego samego koloru. Na początek proponuje zielony. Kolor nadziei!
-mnie nie do twarzy w zielonym, jęknęła AMG
-w zielonym to będziesz wyglądać, jakby bażant w pietruszce przycupnął
-spokój, bez złośliwości, proponuję kolejne odcienie zielonego, przecież każda z nas ma po kilkanaście kiecek w tych kufrach, poupychane,
-bo każda chciała ładnie wyglądać dla…
-cisza! Czy mamy suknie w odcieniach zielonym, malachitowym, pistacjowym, seledynowym, szmaragdowym, turkusowym, miętowym
-mamy, mamy…
-jeszcze kilka odcieni fioletu – wrzosowy, lawendowy, ametystowy, fiołkowy, jagodowy, o różnym stopniu nasycenia czerwienia i zrobimy wrażenie!
Narada dotycząca strojów nieco się przeciągnęła, ale panie osiągnęły porozumienie i wieczorem powóz zawiózł szczęśliwą dziewiątkę do Ponderosy. Za powozem, nieco wolniej toczył się wyładowany wóz wyładowany bagażami zaproszonych pań.
Kolacja przebiegła raczej spokojnie. Synowie Bena tudzież kuzyn Will wpatrywali się w gości rozanielonym wzrokiem. Panie spokojnie jadły smakołyki przygotowane przez Hop Singa, głośno je chwaliły, zyskując przy tym jego wdzięczność . Hop Sing uwielbiał być doceniany!
Podziękowawszy za towarzystwo przy wytwornej kolacji wszyscy rozeszli się do swych pokoi. Oczywiście, każdy do swojego, niestety… Josefina wymknęła się dyskretnie do stajni, aby powiedzieć dobranoc swemu ulubieńcowi Cochisowi.
Ranek rozpoczął się mocnym akcentem. Skoro świt mieszkańców i gości Ponderosy obudziło kilka strzałów z winchestera i gniewne okrzyki Josefiny
-estupido ladron!, Maldito bandito!
I kolejne strzaly
Nie bacząc na niekompletne stroje wszyscy wyskoczyli przed dom. Na podwórku, w pobliżu stajni, stała rozwścieczona Josefina mierząca z winchestera do dwóch osobników klęczących przed nią na ziemi, z rękami uniesionymi do góry.
Ben odetchnął z ulgą. Opuscił trzymany w ręku swój rewolwer. Nie wyglądało to groźnie.
-co się stało miss Josefina, spytał możliwie wytwornie, jak na tę porę dnia
-jak to co? Ci bandyci okradli pana!
-mnie? Mnie nic nie zginęło, Ben się nieco zakłopotał, uświadomiwszy sobie, że ma na sobie koszulę nocną, szlafrok i kowbojki.
-jak to nic! Wczoraj liczyłam Cochisowi włosy i miał 178! A dzisiaj rano miał tylko 176! Skubnęli mu dwa włosy z ogona! Bandyci! U nas takich wieszają, wrzasnęła wściekła Josefina
-to tylko dwa włoski, łagodził Ben
-Pa, ale to mój koń! Joe podzielał oburzenie Josefiny
-jazda, ladrone, pokazuj, co masz w kieszeni!
--Pa, oni maja takich więcej włosów, o ten jest od Bucka a ten od … Sporta… zawiesił glos złowieszczo Adam
-oni mają włosy z ogona MOJEGO konia , cicho zapytał Ben. Jego mina wskazywała, że podzielał jej pogląd w kwestii wieszania złodziei końskiego włosia
-padrone, wybacz, przestępcy, wyraźnie przestraszeni zaczęli szlochać, padrone, my nie na sprzedaż, my na pędzelki do golenia, takich zarośniętych żadna seniorita nie chciała. A takie pędzle drogie, nas nie stać, to my tak, po włosku, po włosku, nikt nie zauważył!
-oprócz miss Josefiny naturalnie, stwierdził Ben i przychylnie zerknął na gości. Potem z wami porozmawiam, obiecał swoim byłym zapewne pracownikom i zajął się gośćmi. Bardzo miłymi gośćmi. może i chłopcy mieli nie taki zły pomysł. Ale ta Josefina, od razu zauważyła, że z końskim ogonem jest coś nie tak… A ja nic i moi chłopcy też nic, zasmucił się. Dobrze, bardzo dobrze, że dziewczęta, no kobiety tu są… A dzisiaj wyprawię na ich cześć przyjęcie. Niech się zabawią i moi chłopcy też sobie potańczą, bo coś ostatnio tacy smutni…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 15:54, 08 Lis 2012, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ania2784
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 23 Cze 2012
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 15:14, 30 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Cytat: | a ja tak Malo rozmawiałam z Joe, on taki milutki, użalała się nad sobą Ania |
A co mam się nie użalać, skoro zamiast rozmawiać z Joe musiałam oceniać stan zaplecza Adama, a potem pilnować młodzieży...
Opowiadanie jest świetne, bardzo ciekawe dialogi, koniecznie pisz dalej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ania2784 dnia Pon 17:44, 30 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:57, 30 Lip 2012 Temat postu: Potańcówka w Ponderosie |
|
|
Ewelina umie chyba czytać w myślach -zielony to rzeczywiście mój ulubiony kolor.
Opowiadanie pełne ciepła i humoru -czekam na ciąg dalszy ,jak najszybciej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Pon 17:04, 30 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:45, 30 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
<b>Część III
Potańcówka w Ponderosie</b>
-Pa, trzeba wyprawić jakieś przyjęcie, może barbecue
-nie, lepiej wieczorek tańcujący (Adam pomyślał, ze przy barbecue trzeba będzie obracać rożen a on wolał mieć wolne ręce, przy tylu pięknych kobietach mogą się przydać, jakby któraś się potknęła, przytrzymać, objąć..)
-kto jak kto, ale ty, chyba dość się ostatnio wytańczyłeś, Joe stawał się złośliwy
-zazdrość gryzie? Co?
-mnie? Ja mam większe powodzenie niż ty, zaperzył się Joe
-ty? Chyba razem z Cochisem… U Cartwrightów zaczynało być gorąco.
-spokój chłopcy, proponuję wycieczkę po Ponderosie. Niech panie zobaczą jak u nas jest ładnie, jakie widoki, potem taki niby piknik, ale nie całkiem, proponuję zawody w rzucaniu podkową, strzelanie z łuku a potem powrót do domu i uroczysta kolacja. No wiecie, gorące dania, przystawki, wino, ciasta i tort, z wisienką, uśmiechnął się Ben. Hoss łakomie się oblizał.
-czy duży, Pa?
-już Hop Sing postara się, żeby dla wszystkich starczyło.
Panie już były po śniadaniu. Grupa była ubrana dzisiaj w suknie w tonacji fioletowej, o różnych odcieniach od jasnego wrzosu, poprzez rozmaite odcienie fioletu po jagodowy. Oczywiście nakrycia głowy były bezbłędnie dobrane do poszczególnych kreacji. Ozdobę grupy stanowiła dama w liliowo różowej sukni z okazałym kapeluszem ozdobionym rajerami w tym samym kolorze.
-jak cię Indianie ujrzą, to oszaleją ze szczęścia. Żaden ich wódz nie ma takiego pióropusza, mruknęła cichutko Rika
-lepiej uważaj na swoją kępę astrów, żeby w niej jakiś ptak sobie nie uwił gniazdka
-spokój, kapelusze są w porządku, tylko po co te ozdóbki na nich
-sama masz sombrero ze sreberkiem a wybrzydzasz na nasze kapelusze?
-ja się wczuwam w klimat, Meksyk niedaleko, to się dostosowuję
Gdzie Meksyk a gdzie my? Jak chcesz się dostosować do tutejszych klimatów, to raczej załóż kowbojski kapelusz
-co? Moje sombrero ci się nie podoba, Jak dorwę te przekwitłe fiołki…
-spokój, zarządziła Zorina, zbliżają się nasi panowie. Mamy dzisiaj zwiedzać Ponderosę
-a po co? W Ponderosie to co było najlepszego już widziałam, skrzywiła się Ewelina, no, nie wszystko, zaplecze, li i jedynie, dodała melancholijnie.
-a co ja mam powiedzieć, poskarżyła się Ania.
-ani zanadrza, zaplecze też nie to, jakie chciałabym ujrzeć i na młodzież to ja miałam mieć oko…
-no właśnie, co z młodzieżą, Co będzie dzisiaj robić, zastanowiła się Rika
-posadzi się ją w ogrodzie, da warcaby i sama się sobą zajmie, stwierdziła cynicznie Ewelina. Chociaż, no nie, niech i one mają święto… Może jazda konna? Jamie się ofiarował, że będzie z nimi jeździł po okolicy
-to nie najlepszy pomysł, zaprotestowała AMG, tu są dzikie zwierzęta, trafiają się bandyci, jednym słowem może być niebezpiecznie.
-tak, zamyśliła się Ewelina, trzeba coś dla nich zorganizować na miejscu i bezpiecznego…
-warcaby, powtórzyła poprzednią propozycje Eweliny Rika
-tak, warcaby są bezpieczne, dopóki grający nie ma ochoty pogryźć przeciwnika, oczywiście z nadmiaru emocji zakpiła Ewelina, no i ten doping, dodała,
-Zobaczymy. Może młodzież nam się przyda, bo widzę nadciągające zagrożenie…
Do grupy oczekujących na powóz pań dołączył Adam, Will i Hoss. Oczywiście natychmiast zmieniono temat rozmowy. Toczono inteligentną dyskusję o sytuacji międzynarodowej i zgubnych skutkach wojny secesyjnej dla południowych stanów Ameryki. Zagrożenie nadciągało w postaci Laury i ciotki Lil.
-Will, powinieneś powitać narzeczoną, bezlitośnie przypomniał mu Adam. Will nie odrywając zachwyconego wzroku od Zoriny mruknął zaraz, zaraz, już witam… i wpatrywał się nadal w Zorinę omawiającą korzyści z rozbudowy przemysłu metalowego we wschodniej części Stanów Zjednoczonych. …
-Will, one nadjeżdżają, nalegał Adam, pragnąc omówić ten interesujący temat, sam na sam z Zoriną
-tak, już idę, pomachał ręką i… nie ruszył się z miejsca
-Will, one już przyjechały! Trzeba je wysadzić z bryczki
-to je wysadź, ty tu mieszkasz
-ale to twoja narzeczona i ty tez tu mieszkasz, przynajmniej na razie
-ale ty jesteś panem tego domu
-panem tego domu jest mój ojciec, a ty jesteś moim kuzynem i to jest twoja narzeczona, podkreślam twoja -ukochana narzeczona, Adam uśmiechnął się z nieukrywaną satysfakcją. Willowi zabrakło argumentów i z miną skazańca poszedł wysadzić z bryczki Laurę i ciocię Lil.
Hoss, Joe i Jamie udawali, że nie słyszą tej gorszącej wymiany zdań. Zresztą sami byli zajęci rozmową z tymi interesującymi paniami. Pierwszy raz zetknęli się z kobietami, które nie wydaja z siebie dźwięków typu Ooo! Ach!, Och! Niemożliwe!, Nie potakują każdemu słowu, można z nimi normalnie porozmawiać, o wszystkim. Owszem czasem trafiało się, że przyjeżdżała do Ponderosy jakaś rozsądna kobieta, z którą można było podyskutować, ale, żeby aż tyle rozsądnych kobiet?! To tak jakby znaleźć olbrzymi samorodek złota! Albo całą złotą żyłę. Rzadko się zdarza. Nawet Hoss się rozkręcił i z zapałem opowiadał o gatunkach i zwyczajach ptaków zamieszkujących tereny Ponderosy. I te kobiety to naprawdę interesowało! Porozumiewawczo spojrzał na Joe. Jego braciszek tez o czymś opowiadał tej najcichszej, Ani. No ,no, do tej pory to Joe raczej nie szukał w kobietach partnerek do rozmowy. Raczej preferował zamykanie im ust starym, wypróbowanym sposobem, a tu, proszę, też się rozgadał. Nawet nieśmiały Jamie stojący między Leną i Kamilą przestał się rumienić i sensownie odpowiadał na pytania dziewcząt. Nastrój psuła nadąsana mina Laury i jej ciotuni. Na to nawet silny Hoss nie umiał poradzić. Will trzymany przez Laurę pod rękę wyrywał się w stronę grupy pań. Laura, chociaż niechętnie musiała również podejść, aby się przywitać.
-witam, wycedziła przez zaciśnięte ząbki. Ciocia Lil poprzestała na protekcjonalnym skinięciu głową. AMG tego nie znosiła. Josefina również.
-jak dorwę tę babę, warknęła AMG
-to będą wióry leciały, poparła ją Josefina
-pierwsza dama … kameliowa, zjadliwie oceniła ja Rika,
-u mnie też ma przechlapane- Ewelina była zgodna z oceną koleżanek
Moje panie, proszę do powozów, jedziemy nad jezioro Tahoe, obejrzymy widoki, potem króciutkie zawody, zwycięzca z wybranym partnerem, lub partnerka jedzie powozikiem dwuosobowym a potem uroczysta kolacja - streścił program wycieczki Ben.
Liczna grupa musiała być zawieziona na miejsce dwoma powozami. Panie proponowały, że to żaden kłopot, że ciaśniej usiądą i jakoś wszyscy się zmieszczą, ale Ben był nieugięty
-nikt nie może mu zarzucić, że nie dba o swoich gości, o ich wygodę. Dziwiło go jedynie to, że jego tak dobrze wychowani synowie, tez zapewniali, że spokojnie wszyscy się zmieszczą do jednego powozu… Przecież siedzieliby ściśnięci jak pikle w słoiku, ciało przy ciele, noga przy nodze, prawie mogliby się podusić… O! Kurczę! Chyba im o to chodziło. No, panie z pewnością przez uprzejmość, żeby nie sprawiać kłopotu gospodarzowi, ale jego chłopcom, jak zwykle jedno w głowie… zgorszył się, ale jakbym był w ich wieku, pomyślał i uśmiechnął się do wspomnień… Dwa duże powozy i jeden mniejszy toczyły się drogą. No już jezioro.
Wysiadanie. Lekka szamotanina, bo Will również garnął się do wysadzania pań, ale został skutecznie zablokowany przez Hossa. Zajął się wiec wysadzaniem Laury i Lil. Co ten Adam kiedyś w niej widział? Otrząsnął się Ben. Jego chłopcy szybko i sprawnie wysadzili gości. Cartwrightowie z przyjemnością wysłuchali zachwytów nad pięknem tego zakątka i zapewnień, że niewiele jest tak pięknych miejsc na całym świecie. Później na polance wszyscy zajęli się ulubionymi grami zespołowymi. W rzucie podkową najlepszy był Adam. Drugie miejsce zajął Hoss. Panie zgodnie stwierdziły, że drugie i miejsce również powinny być w jakiś sposób nagradzane. Zgodnie stwierdziły, ze drugie miejsce powinno być nagrodzone dodatkową porcją tortu, a nawet podwójną porcją, dla równego rachunku. Propozycja spotkała się z entuzjastycznym poparciem Hossa. Potem zawody łucznicze. Wygrał Joe, Hoss znów był drugi. Panie zaproponowały krótki odpoczynek lub spacer dla chętnych. Gospodarze chętnie przystali na tę propozycję. Laury nikt się nie pytał. Lil również. Panowie, to jest Adam i Joe zaproponowali swoje towarzystwo w czasie spaceru.
-za moment, tylko uporządkujemy fryzury, godnie odparła Rika
-z Adamem idzie Zorina, Ewelina i ja, z Joe idzie Ania, AMG i młodzież, czyli Kamilka i Lena. Mam plan! Genialny! Ania, będziesz miała swoje zaplecze!
Ruszyli w teren, ponownie chwaląc czarowne plenery. Gdy minęli stosowną ilość zieleni zakrywającej ich przed resztą grupy panie postanowiły powoli wcielać w życie swój plan. Adam troskliwie prowadzący Zorinę, równie rycersko opiekował się pozostałymi paniami. Ewelina jęknęła.
-moja kostka, chyba zbyt dużo chodziłam, jednak muszę odpocząć,
-posiedzę z tobą, ofiarowała się Rika,
-Zorina, my tu posiedzimy a ty przejdź się tam dalej, może trochę kwiatów nazbierasz?
-mam nadzieję, że nie trafi jak Telimena na mrówki, Ewelina ceniła sobie klasykę
-różnie może być, stwierdziła filozoficznie Rika, może trafi, może poradzi sobie bez mrówek, zachichotały
-ciekawe, jak radzi sobie Ania.
Ania kroczyła godnie podtrzymywana pod rękę przez rycerskiego Joe. Obok nich dostojnie kroczyły AMG, Kamila i Lena. Poszli w przeciwną stronę niż Adam ze swoja grupą. Zniknęli z oczu reszcie ekipy. Ania była raczej małomówna, zamyślona. Rozmowę podtrzymywała AMG i Kamilka.
-czy tutaj są węże, trwożnie zapytała Kamilka
-nie, nigdy nie spotkałem tu węża, uspokoił je Joe
-a jaszczurki? Rzeczowo spytała AMG
-a jaszczurki bywają, dość często, Trzeba się bardzo pilnować, żeby na niej nie usiąść.
-a czy atakują ludzi?
-czasem, kiedy się dotknie jej przez nieuwagę, oprze się o drzewo, na którym siedzi, ale rzadko, bo są płochliwe, uciekają…
-rozumiem, mruknęła AMG,
-nogi mnie rozbolały, może usiądziemy na chwilę, zaproponowała, ja z Kamilą i Lenką, a wy sobie pospacerujcie, my tu poczekamy…
Ania z Joe poszli dalej, zachwycając się malowniczymi widokami. Po chwili, kiedy zeszli z oczu AMG i młodzieży, Joe bywały w takich sytuacjach zaproponował krótki odpoczynek.
-Kamilka, zerknij, siedzą już?
-siedzą
No to ruszamy do akcji. Ćwiczyłyście czołganie się?
-Jasne
-no to cichutko i bezszmerowo. Ruszyły.
Gdyby Joe nie miał tak bardzo skupionej uwagi na innych sprawach, pewnie usłyszałby je. Ale pierwszy amant Ponderosy bynajmniej nie nasłuchiwał, co się wokół dzieje. On był zajęty najbliższym obiektem i nawet niedźwiedź wraz z łosiem mogli podejść blisko a on by tego nie usłyszał. W pewnym momencie poczuł ugryzienie w łopatkę, krzyknął głośno. Ania odskoczyła równie przerażona. Na krzyk Joe prędko przybiegła AMG z młodzieżą.
-Boże, to na pewno jaszczurka, krzyknęła, a może wąż. Aniu, musisz obejrzeć ranę! Koniecznie! Lekko przerażony Joe chciał wrócić do powozu i ewentualnie jechać do doktora Martina. Kobiety zgodnie zaprotestowały
-Ania jest doskonałym fachowcem. Proszę zdjąć koszulę, szybko, minuty mogą decydować…
Nie dokończyła wersu o minutach, bo jej zabrakło natchnienia. Na szczęście i część zdania zrobiła wrażenie na Joe, że bez oporów zdjął koszulę. Ani, na widok torsu Joe zabrakło słów. I dobrze, bo już jej się cisnęło na usta, że to ugryzienie to raczej człowiek, niż zwierzę… Na szczęście spostrzegła porozumiewawcze mrugnięcie AMG i cichutkie
-mówiłam, że ci załatwimy…
-O!
-tak źle, przestraszył się Joe
-nie, nie, rana czysta, tylko muszę obejrzeć jakie ma brzegi, i czy jeszcze gdzieś nie ma śladów… Na szczęście mam przy sobie środki opatrunkowe…
-zaraz opatrzymy, przyłożymy co trzeba, mówiła Ania uśmiechając się z zadowoleniem…
-rozetrzemy, to będzie mniej bolało. W porządku, można się ubrać
-już, Joe był trochę zawiedziony, ze tak krótko
Tak, trochę odpoczniemy, Joe przeżył lekki szok, musi dojść do siebie. Lena, może mu zwilżysz czoło? Niech posiedzi spokojnie a potem wrócimy…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 15:57, 08 Lis 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ania2784
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 23 Cze 2012
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 22:38, 30 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Cytat: | ciekawe, jak radzi sobie Ania? |
Wszystko wskazuje na to, że całkiem nieźle :
Cytat: | Ale pierwszy amant Ponderosy bynajmniej nie nasłuchiwał, co się wokół dzieje. On był zajęty najbliższym obiektem i nawet niedźwiedź wraz z łosiem mogli podejść blisko a on by tego nie usłyszał. |
Cytat: | już, Joe był trochę zawiedziony, ze tak krótko |
Nie tylko on... Właśnie, czemu tak krótko?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ania2784 dnia Pon 23:05, 30 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:02, 30 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Jeszcze nie koniec dnia, jeszcze niejedno może sie wydarzyć...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 7:52, 31 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Myślę, że jeszcze trzeba by zapytać Josefinę, czy zastosowała dobrą metodę pomiaru. Dwa włoski ze 178 to jest około 1%. Może to się mieści w błędzie pomiaru i ona niepotrzebnie tych biedaków ściga?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:36, 31 Lip 2012 Temat postu: Potańcówka w Ponderosie |
|
|
Biedny Joe znowu został ranny ?
Uwodzicielski kowboj Will Carwrigt również mną zainteresowany -ale mam powodzenie.
Kiedy ciąg dalszy ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 9:55, 31 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
rika napisał: | Myślę, że jeszcze trzeba by zapytać Josefinę, czy zastosowała dobrą metodę pomiaru. Dwa włoski ze 178 to jest około 1%. Może to się mieści w błędzie pomiaru i ona niepotrzebnie tych biedaków ściga? |
2 włoski ze 178 to jest około 1,12 %. Dla Josefiny to się nie mieści w granicach błędu! Ona te włosy dwukrotnie liczyła i była pewna wyniku! Poza tym ona znalazła te włosie, wraz z innym końskim włosiem w ich kieszeniach. Sprawa więc była kryminalna... W rzeczy samej, Buckowi i Sportowi też podskubali... Skubańcy jedni...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 13:36, 31 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
AMG
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 14:15, 31 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Kurcze, konkurs łuczniczy, a ja się nie dorwałam...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|