|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Domi
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:48, 09 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
NIC WIĘCEJ SIĘ NIE STANIE ADASIOWI!!! Będzie tak, jak jest A sidła to będzie niezły kłopot... To jest już niespodzianka
Jeśli mowa o minach, właśnie jestem trakcie sporządzania listy najfajniejszych Muszę tylko się skupić i znaleźć sposób jak je opisać
Możecie się poroztkliwiać nad Adasiem - po to był ten fragment Ale nic mu nie będzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Niki
Przyjaciel Cartwrightów
Dołączył: 14 Lut 2014
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:52, 09 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Świetne, bardzo się cieszę, że pomimo trochę krótkiego fragmentu, wreszcie go dodałaś! Ja nie wiem skąd w braciach tyle lęku o tą gotówkę, którą miał przywieść Joe? Czyżby mieli w tej kwestii jakieś doświadczenie? Czekam na kolejne kawałki!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Niki dnia Nie 21:53, 09 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:58, 09 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Domi sprężaj się i na Boga nie zdradzaj nam nic....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotrek
Przyjaciel Cartwrightów
Dołączył: 13 Gru 2013
Posty: 169
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:27, 10 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawe Domi.
Podoba mi się Twój styl.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Domi
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:31, 10 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Dzięki
A jeśli mowa o gotówce, to zerknij na końcówkę pierwszego fragmentu o Joe Tam jest mowa o całej sumie i zakupach... Bardzo poważna mowa...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Domi
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:40, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Nareszcie udało mi się sklecic dalszy ciąg. Jest to dokończenie części drugiej "Zbiorka" Narazie tylko zaeiazanie akcji, ale cały czas będzie się rozwijac Do stworzenia postaci Johna zainspirowały mnie indiańskie korzenie Pernella... i John też zagra ważną rolę w życiu Liz... Miłego czytania i napiszcze, jeśli będzie coś nie tak...
*************************************************************
Noc minęła w atmosferze napięcia i długich rozważań. Jednak na przekór temu poranek wstał chłodny i jasny. Elizabeth spała tylko dwie godziny, do świtu. Gdy przebudziła się, dostrzegając nad sobą biały sufit swego pokoju, powróciła do niej cała rozmowa taty z braćmi. Mimowolnie obserwując ich z góry schodów słyszała, co oni mówią. Wstała i podeszła do okna. Nie widziała przez nie wyraźnie podwórka, ale dostrzegła wujków siodłających konie. Poczuła, że martwi się o nich i o zwierzęta z Ponderosy. Otworzyła okno. Natychmiast uderzył ją przejmujący, ale orzeźwiający chłód, dzięki któremu pieczenie oczu po prawie nieprzespanej nocy ustało niemal zupełnie. Poznała po słońcu, że jest około szóstej rano. Wiedziała, że do południa wujkowie wrócą do rodzin z dobrą, lub złą wiadomością. Postanowiła też, że sama pojedzie na przejażdżkę. Może ona odnajdzie kolejne sidła. Odeszła od okna pozostawiając je otwarte i wydobyła z szafy swój ukochany strój do jazdy konnej – czarny kapelusz, czarną spódnicę i czarną bluzkę. Umyła twarz w misce i ubrała się cały czas nasłuchując, czy nie słyszy strzałów od strony lasu. Jednak docierał do niej tylko delikatny szum wiatru i śpiewy budzących się ptaków. Zeszła na dół uważając, by nie trafić na ojca. Zatrzymała się u dołu schodów. Słysząc szum wody i stukanie kubków w kuchni, odetchnęła z ulgą. Ostrożnie sięgnęła ręką w stronę szafki, gdzie stały strzelby. Patrząc uważnie na wejście do kuchni szybkim ruchem chwyciła trzecią strzelbę od prawej. Przejechała powoli palcem po srebrnej literze „C”, wybitej na broni. Spojrzała na kuchnię. Oddychając z ulgą ujęła strzelbę pewnie pod ramię i z wysiłkiem odciągnęła kurek. Jeszcze raz spojrzała na kuchnię. Szybkim krokiem ruszyła do drzwi. Odcinek do stajni przebiegła najszybciej, jak mogła. Jej ziemia była jej odpowiedzialnością. Także jej. Musiała ją chronić. Osiodłała swojego konia – klacz maści tarantowatej, siwą w drobne, kasztanowate kropeczki. Dostała ją w prezencie od ojca i czuła z nią sporą więź. Wiedziała, że musi odpocząć. Konia dosiada dopiero pod lasem, ale od tamtego miejsca pędziła galopem. Uwielbiała, kiedy światło przelewające się przez drzewa powoduje migotanie w jej oczach. Jednak jej wzrok szybko się od tego męczył. Dostrzegła z daleka niewyraźny blask, jakby słońce padało na lustro. Uśmiechnęła się. Zwolniła. Chwilę później wyjechała na jasną, słoneczną polanę, którą przecinał strumień. Kilka metrów dalej rozpoczynał się gęsty i ciemny las sosnowy.
- Prr, Carrie! – zawołała zatrzymując konia. Zeskoczyła z jego grzbietu i powoli podeszła do wody. Zanurzyła palce w krystalicznej, przejrzystej toni. Tyle razy przyjeżdżała tu zbierać myśli. Tata pokazał jej to miejsce, gdy miała siedem lat. Była wówczas zachwycona tym odkryciem, grali w piłkę za strumieniem do późna w nocy. To od tej pory ojciec stał się weselszy. Wspomnienia tamtego dnia nierzadko przynosiły jej ulgę. Teraz również poczuła się spokojna. Od tego miejsca zaczynała własne działania. W tej samej chwili usłyszała niespokojne parskanie i kopnięcie w ziemię. Wstała i podeszła do swojego konia. Chwyciła go za pysk i szepnęła łagodnie:
- Co się stało?
Klacz machnęła łbem w kierunku sosnowego lasu parskając nerwowo. Elizabeth podążyła wzrokiem za wzrokiem konia. Gdy dostrzegła to, co widział, zadrżała.
- Kto to jest…? – jęknęła ledwo słyszalnym głosem.
Na skraju sosnowego lasu stał chłopak, może siedemnastoletni, o wyraźnie śniadej skórze i głęboko czarnych włosach, ubrany w kurtkę koloru piaskowego, ozdobioną frędzelkami i mokasyny. Oskrobywał wielkim nożem koniec indiańskiego łuku, jednak tylko przez krótką chwilę. Elizabeth dostrzegła, że u jego stóp leży strzelba. Tymczasem chłopak schował nóż do skórzanej pochwy zawieszonej u pasa i sięgnął po strzałę. Elizabeth bardzo zaskoczył cel, do którego strzelał. Na pniu powalonego przez wichurę lata temu drzewa dostrzegła ustawione kawałki drewna wyglądające, jak pocięta, gruba gałąź. Chłopak łagodnie i płynnie obrócił się w kierunku celu. Wypuścił strzałę, która przecięła powietrze z nienaturalną szybkością i wbiła się w sam środek kawałka drewna na pniu. To samo stało się z pozostałymi czterema. Chłopak uśmiechnął się z wyższością, patrząc na cel, po czym odrzucił łuk i skierował się w stronę lasu. Elizabeth dostrzegła, że nachylił się i rozgarnął ściółkę. Wydobył spod niej linę, wyraźnie związaną w pętlę, obejrzał dokładnie i ponownie zasłonił igłami i ziemią.
- Czy to on poluje na naszej ziemi…? – szepnęła niepewnie Elizabeth.
Tymczasem chłopak zatrzymał się i dobrą chwilę patrzył w górę. Uśmiechnął się i podążył w stronę pnia. Wydobył zza niego kilka prostych gałęzi. Elizabeth wiedziała, że skoro chce zrobić więcej strzał, zostanie tutaj dłużej. Wiedziała też, że jeśli uniesie wzrok, zobaczy ją bez problemu. Najszybciej, jak mogła wsiadła na konia i pogalopowała w kierunku domu.
Była już ósma, jeśli patrzeć na słońce. Poranny chłód wciąż nie ustąpił. Elizabeth po powrocie cały czas pomagała matce w przygotowywaniu śniadania. Sama zjadła tylko porcję jajecznicy i natychmiast pobiegła umyć swój talerz i sztućce. Teraz wolnym, ciężkim krokiem weszła do stajni i usiadła na stołku, obok boksu swojego konia. Klacz odwróciła do niej głowę i zaczęła delikatnie skubać jej włosy. Elizabeth westchnęła ciężko i pogłaskała ją po pysku.
- No, i co ja mam zrobić, Carrie…? Nie wiem, czy powiedzieć ojcu o tym, co widziałam… Nie wiem też, czy może nie powinnam sama go zabić… On jest chyba bardzo dobrym strzelcem. Dlaczego Bóg stawia przede mną takie wyzwania…? – ukryła twarz w ramionach. – Co ja mam zrobić, Carrie…?
Klacz musnęła pyskiem jej rękę. Elizabeth uniosła głowę. Zobaczyła, że koń machnął łbem w kierunku drzwi do stajni. Popatrzyła na nie, potem na konia.
- Mam tam pojechać, Carrie…? – zapytała.
Chwilę później gnała już w kierunku potoku. Migotanie cieni między drzewami sprawiało, że prawie nie widziała drogi, ale nie straciła przez to orientacji. Gdy już dostrzegła blask słońca, padającego na wodę, usłyszała strzał. Zatrzymała konia i z przerażeniem czekała, czy nie słyszy odgłosu walki, lub upadającego ciała. Jednak długo nie rozlegał się nawet szmer. Popędziła konia. Rzadko przekraczała konno strumyk, ale tym razem nie miała wyjścia. Gdy wjechała na polanę zobaczyła, że ten chłopak wyplątuje z sideł martwego zająca. W ręku trzymał strzelbę, ale był jakoś dziwnie smutny. Nie odjechał przez dwie godziny. Elizabeth zatrzymała się pod lasem. Odwróciła się nieznacznie zsiadając z konia, jednak cały czas na niego patrzyła. Serce waliło jej ze strachu.
- Spokojnie, panienko. Szybko go zabiłem. Nic wielkiego się nie stało. Nie cierpiał – usłyszała. Chłopak stał do niej plecami. Delikatnie zeskoczyła na ziemię.
- Kto nie cierpiał? – zapytała.
Chłopak uklęknął obok sideł. Szarpnął je z całej siły, aż się zerwały.
- Zając – westchnął. – Jeżeli już mam niszczyć naturę, jak blade twarze, nie chcę, żeby znała mnie, jako okrutnego oprawcę.
- Nie jesteś Indianinem – Elizabeth patrzyła z obawą na każdy jego ruch.
- Mój ojciec był Szoszonem. Ale kobiety postanowił, że w drodze wyjątku przyjmą moją matkę do siebie. Rada plemienna nie miała nic do gadania – chłopak zaśmiał się sucho. – Po jej śmierci odszedłem do miasta. Szoszoni zwą mnie Czerwony Byk, a biali John Chipsey. Heh, nie rozumiem dlaczego ja panience to mówię... – chłopak zajął się rozwiązywaniem supła na linie.
- Ja też nie wiem – westchnęła Elizabeth. – Ale wiem, że zabierzesz te sidła i wyniesiesz się stąd. To jest moja ziemia.
- Twoja? – chłopak uniósł głowę. – To tereny Szoszonów…
- Masz przestarzałe informacje – Elizabeth sięgnęła do siodła po strzelbę. Ku jej zdziwieniu chłopak nawet się nie ruszył.
- Chcesz mnie zabić? – zapytał.
- Jeśli będę musiała. Bóg rozumie ludzi, którzy bronią tego, co im dał – Elizabeth spokojnie wycelowała w jego głowę, prosto w punkt pomiędzy oczami.
- Strzelisz do mnie... jak do kaczki?! – chłopak wytrzeszczył oczy.
- Wynoś się – warknęła Elizabeth. Nie rozumiała, jakie obawy dotąd ją nawiedzały. Przecież nie działo się nic złego…
- Nie radzę ci…- chłopak delikatnie dotknął ręką swojej strzelby.
Elizabeth westchnęła i na ułamek sekundy zsunęła cel z jego czoła, by trafić w kawałek drewna, wciąż stojący na pniu. Na ten odgłos chłopak odwrócił się. Zobaczył, że jeden z jego celów spada z pnia na ziemię.
- Nie jest ci za ciężko z tą strzelbą, panienko…? – zapytał niepewnie. – Bez obaw… - Elizabeth opuściła strzelbę. Chłopak wstał ostrożnie. – Mój ojciec uczył mnie posługiwać się bronią. On jest właścicielem tej ziemi.
- Twój ojciec? – chłopak nerwowo przygładził kurtkę.
- Adam Cartwright. Jest pełnoprawnym właścicielem jednej trzeciej naszej ziemi – Elizabeth na wszelki wypadek przycisnęła palcem spust. Jednak ten nieznajomy miał rację – ta broń była ciężka.
Tymczasem chłopak popatrzył na nią ze zszokowaną miną. Przez długi czas mierzył ją spojrzeniem.
- Ach! – prychnął z pewną dozą nieprzyjemnego uczucia. – To panienka pochodzi z tego wielkiego rodu Cartwrightów, czujących się właścicielami całej Nevady?
- Tylko tej części Nevady – westchnęła Elizabeth, odwracając głowę z pogardą. – A pan właśnie w tej części poluje.
- Ostry masz język, księżniczko Nevady – chłopak opuścił ramiona z rezygnacją. – Ale w porządku. Zaraz zabiorę sidła – zrezygnowanym krokiem skierował się w stronę lasu.
Elizabeth stała wciąż w tym samym miejscu i nie spuszczała z niego wzroku. Nie wiedziała czy mu wierzyć, czy nie. Ale wiedziała, że przynajmniej częściowo rozwiązała sprawę sideł – dała mu do zrozumienia, że nie poluje u siebie. I pierwszy raz obroniła sama swojej ziemi. Miała rację – Bóg pomaga tym, którzy chcą chronić tego, co im dał.
- Dobrze, panienko? – usłyszała z lasu.
- O tum przekonam się za kilka dni – westchnęła z rezygnacją. Tak bardzo na nią patrzył, że zaczęła czuć się głupio ubrana w ten czarny strój. A teraz była za to wściekła na siebie…
*************************************************************
To jest częśc druga Trzecia będzie o synu Joe, mam na nią już nawet pomysł i jutro się biorę Też inspirowana, ale nie zdradzę czym
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Domi dnia Sob 21:40, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:53, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Domi, naprawdę bardzo dobry fragment. Z następnym nie zwlekaj tak długo. Mam nadzieję, że tych dwoje prędzej czy później połączysz Dobra robota, czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Domi
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:56, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Połączę, ja mam sto procent, już... A kolejna częśc będzie najszybciej, jak się da
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:57, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Cieszę się i z niecierpliwością czekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Domi
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:01, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Spoko, wolno, bo cale przepisywanie trwa kilka dni, Word to dla mnie udręka... od początku w moim lomputerze litera "ć" nie daje się napisac... i tak teraz pojawia się już co kilka dni, więc muszę wyczuc ten moment... chyba sobie założę spis co ile dni, może jest jakaś reguła... Ale spoko będzie jak najszybciej I ja się nie skarżę!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Domi dnia Sob 22:02, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:15, 29 Mar 2014 Temat postu: Sosny |
|
|
Interesujący ten John i kogoś mi przypomina.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:47, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Ciekawe, jak rozwiną się te wątki ... czekam na dalszy ciąg ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:04, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajne opisy.... niemal czułam orzeźwienie kiedy Elizabeth otworzyła okno Interesujący ten John czuję w powietrzu co najmniej przyjaźń...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
yenefer
Przyjaciel Cartwrightów
Dołączył: 23 Mar 2014
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:07, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | W moim opowiadaniu Alice nie zginęła |
I słusznie, moim zdaniem jej śmierć była bezsensowna.
Cytat: | Hoss tak, jak planował ożenił się z Erin |
Kolejny pozytywny akcent
Cytat: | Jego żoną jest Laura |
Cytat: | Jasny blask słońca oświetlał ogromne tereny Ponderosy. W tym świetle wody jeziora Tahoe mieniły się ciepłymi barwami. Minęło wiele szczęśliwych lat, odkąd samotny młody człowiek z dwójką maleńkich dzieci osiedlił się na tej pokrytej lasami sosnowymi ziemi. Niewiele pozostało po jego marzeniu, tym, którym był prowadzony przez prerie Dzikiego Zachodu. Niemal całe przemieniło się w rzeczywistość. Jego trzy wielkie miłości patrzyły z nieba na to, co osiągnął. Każda z nich strzegła swego wspaniałego syna przed śmiercią, która niemal co dzień czekała na odważnych i praworządnych mężczyzn, mogących równać się z rewolwerowcami, w tym dzikim kraju. Po całym tym czasie niedostępny świat, własność innego ludu stał się domem. Własnym i tak cennym, że każdy z nich nie byłby sobą, gdyby go opuścił… |
Musiałam wkleić cały fragment, po prostu musiałam... jest przepiękny i tak dokładnie oddaje uczucia Cartwrightów do Ponderosy
Cytat: | Duże, szmaragdowe oczy dziecka patrzyły z mieszaniną smutku i bólu mimo, że na jej buzi malowało się szczęście. A choć oczy mężczyzny stanowiły mieszaninę brązu i zieleni także stale malował się w nich smutek. |
Smutne, zwłaszcza uśmiech omijający oczy dziewczynki. Ponoć, kiedy uśmiech omija oczy, omija też serce... Tak mi się straszne Joe i jego córeczki zrobiło...
Cytat: | mimo, że twierdził, że nie lubił siostry z niepokojem zastanawiał się jak ona będzie wyglądać w tym wieku |
Miejmy nadzieję, że śnieżnobiałe włosy nie będą jej udziałem, przynajmniej nie przed hmmm... pięćdziesiątką??
Cytat: | - Idź. Ja już go wypróbowałem po drodze |
No tak, mężczyźni to takie duże dzieci
Cytat: | Może najpierw zjedz coś i się umyj? |
Ile on ma lat? Prawie czterdzieści? Cóż, widać stosunek do wody i mydła mu się nie zmienił...
Cytat: | Dużo ryzykował… Ale mamy więcej pieniędzy. |
kto nie ryzykuje, szampana nie pije.
Cytat: | Pojechał z całością do domu |
A dojedzie chociaż...
Cytat: | Nad starym domem w Ponderosie nadal świeciło słońce. Mimo wielu lat nie został opuszczony. Przez jakiś czas był świadkiem dramatu kobiety i mężczyzny, którzy pobrali się bez miłości. Ona cale życie będąc dzieckiem nie rozumiała świata i łudziła się, nim pokochała innego. On doceniając wartość doświadczeń czuł, że nie ma wyjścia i nieświadomie parł ku przepaści. Gdy strącony w nią, wciąż silny i pełen klasy, zaczynał zapadać się w ciemność jedna iskra rozjaśniła te mroki. By dzisiaj światło świeciło tak jasno, jak kiedyś |
Domi, jesteś mistrzynią budowania nastroju. W kilku zdaniach umieściłaś cały kalejdoskop emocji i uczuć, od smutku po radość, od zawodu po odzyskane zaufanie i chęć do życia. Jestem pod wielkim wrażeniem.
Cytat: | Ale… co będzie, jeśli wujek nie przywiezie tych pieniędzy?
- Odbierzemy mu je siłą – mężczyzna skinął głową na ustawione na szafce strzelby. |
I dlatego Joe zawsze wolał kombinować, kombinować i kombinować...
Cytat: | Tak bardzo chciał widzieć w córce cienie swojej matki. |
To znacznie lepszy pomysł niż dostrzegać w dziewczynce cechy jej matki. Oby ich miała jak najmniej...
Cytat: | - Adamie! – syknęła kobieta. – Nigdy nie napisze do matki! Była takim dobrym i wdzięcznym dzieckiem. To miasto zepsuło ją do reszty. | Nic nie poradzę, ale ta kobieta działa na mnie jak płachta na byka.
Cytat: | Te same sosny patrzyły na młode osoby, nową siłę i nadzieję Ponderosy. Tak, jak zasadzone przez dziadka tej czwórki dzieci drzewa rosły co dzień ku niebu, tak szczęście tych istnień podobnych przywiązaniem do tych drzew czyniło ich coraz doroślejszymi i szykowało, by po latach wzięli w swoje ręce całą tę ziemię wywalczoną poświęceniem i nieraz bólem ich ojców. Dzień, kiedy oni zamieszkają w tym świecie, cennym, niby największy skarb, ze swoimi rodzinami nadejdzie po upływie wielu lat. Jednak sosny, jezioro i stary dom w Ponderosie pozostaną, by obserwować nowy ból i szczęście. |
Czy ja już pisałam, że Twoje opisy są niesamowite, przepiękne i oddają tak wiele uczuć, że czytający przenosi się w opisywany przez Ciebie świat lekko i przyjemnie niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ukłony po prostu.
Cytat: | Nie jestem pewna, czy to nie jest głupie |
Dalej od głupoty to już być nie może.
Cytat: | , że mężczyźni są całkowicie od nas zależni… |
Bo mózg mężczyzna działa na zasadzie konstrukcji cepa , czyli lekko, łatwo i przyjemnie, a jak się pojawiają jakieś trudności to wysiadka i potrzeba czegoś bardziej skomplikowanego w budowie, żeby sprawę ogarnąć, czyli kobiety
Cytat: | A twój tata… - Laura odwróciła głowę zaciskając usta. |
Ona chyba nie lubi Adama... ciekawe czemu, jego przecież nie da się nie lubić
Cytat: | - On nie przyjedzie dzięki temu, że będziesz tak chodził… - westchnął Adam. W kącikach jego ust pojawił się cień uśmiechu.
- Przepraszam – Hoss zatrzymał się obok niego, kładąc rękę na oparcie fotela i zerknął po raz kolejny na drogę. – Co go mogło zatrzymać…?
- 2500 dolarów – |
No tak, Joe i pieniądze - niedobry duet oj nie...
Cytat: | - Nie napadną go w Ponderosie… |
Z Joe to nigdy nic nie wiadomo. Jego to może nawet Godzilla ganiać teraz po Ponderosie, takie ma szczęście
Cytat: | Co tym razem, braciszku? Najazd Indian? |
Godzilla???
Cytat: | Znalazłem sidła w lesie, blisko drogi |
A ja głupia myślałam, że coś ciekawego mu się przytrafiło, a tu niespodzianka - proza życia
Cytat: | czarny kapelusz, czarną spódnicę i czarną bluzkę |
To jedno zdanie wystarczy, żeby wiedzieć czyja to córka
Cytat: | Zeszła na dół uważając, by nie trafić na ojca. |
Czyli wybiera się na wycieczką w poszukiwaniu sideł z pełną świadomością, że tatę szlak jasny trafi, jak się dowie...
Cytat: | - Mam tam pojechać, Carrie…? – zapytała. |
Coś mi się wydaje, że to głupi pomysł, nawet głupszy niż poprzedni...
Cytat: | Jeżeli już mam niszczyć naturę, jak blade twarze, nie chcę, żeby znała mnie, jako okrutnego oprawcę. |
Popieram za podejście.
Cytat: | Szoszoni zwą mnie Czerwony Byk, a biali John Chipsey. |
Jakie to dziwne, jeszcze nie znam dobrze tej postaci, a już ją lubię
Cytat: | - Ja też nie wiem – westchnęła Elizabeth. – Ale wiem, że zabierzesz te sidła i wyniesiesz się stąd. To jest moja ziemia. |
powiało Cartwrightem
Cytat: | – To panienka pochodzi z tego wielkiego rodu Cartwrightów, czujących się właścicielami całej Nevady?
- Tylko tej części Nevady – westchnęła Elizabeth, odwracając głowę z pogardą. – A pan właśnie w tej części poluje.
| Cóż za interesujący sposób na zawarcie nowej znajomości..
Cytat: | - Ostry masz język, księżniczko Nevady |
Jego ripostom też niczego nie brakuje
Domi, jestem pod wrażeniem, masz piękny styl. To, co piszesz czyta się lekko, przyjemnie i... z wielkim apetytem na kolejne części. Piękna, rodzinna historia i nawet Laura przestała mnie denerwować..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:17, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Yenefer chyba padnę... od długości Twoich postów dostaję zawrotów głowy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|