|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 21:16, 10 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
to mnie zaskoczyłaś Czekam w takim razie
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:41, 10 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Domi pisząc, że jest sporo Adama miałaś na myśli tę "kapeczkę" Adama, którą nas uraczyłas? owszem zabawny był... Elizabeth zapowiada się ciekawie...aczkolwiek sporo wątków nadgryzionych ta końca nie widać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:41, 10 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Malutko Adama bylo, ale dobre i to ... parę ciekawych wątków jest rozpoczętych, ale nie wiadomo, jak sprawy się potoczą, więc trudno komentować ... bo czy mośna liczyc na szczęście dziewczyny z facetem, z ktorym chętnie tańczy, ale czasem ją od niego odrzuca? W każdym razie rozwiązanie powinno być ... mam nadzieję, że pozytywne ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Domi
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:43, 12 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy perypetii Johna i Elizabeth Fanfik przewidziany jest na czternaście części w tym cztery z nich to spin-off'y, więc zostaje dziesięć z tym, że ja już piszę część drugą trzecią i czwartą tego fanfika i w zasadzie całą mam już wymyśloną...
***************************************************************
R.8.
Odnalezione nadzieje cz. 2
Adam i Laura wyszli z domu rozbrzmiewającego muzyką wprost w ciepły, kwietniowy wieczór. Obydwoje wetchnęli mocno rześkie, kwietniowe powietrze i rozejrzeli dookoła po podwórzu zastawionym bryczkami, którymi przyjechali goście.
- Od razu przyjemniej - westchnął Adam, uśmiechając się do wdowy.
- Tak... - westchnęła Laura.
- Tutaj - Adam wyciągnął rękę, wskazując jej jakiś nieokreślony punkt przed sobą.
- Tutaj? - przedrzeźniła go Laura, zadając ze śmiechem pytanie.
- Tutaj jest najświeższe powietrze - wyjaśnił Adam z rozbawieniem w głosie.
Laura zachichotała.
- Dobrze Adamie. Cały ten wieczór jest cudowny. Dziękuję, że mnie zaprosiłeś - powiedziała powstrzymując śmiech.
Nim Adam zdążył skinąć głową, z domu rozległa się ciepła, spokojna muzyka. Laura uniosła głowę a na jej bladą twarz wypłynął uśmiech. Mężczyzna patrzył, jak chwyta spódnicę swojej różowej sukni i w takt muzyki wiruje w tańcu wokół niego.
- Mogę prosić? - zadał pytanie, wyciągając dłoń w jej kierunku. Wszystkie troski opadły z dwojga w jednej chwili. Przeszłość, śmierć Franka, ból malutkiej Peggy, która wciąż na niego czekała. Tańczyli na podwórzu, zapominając o prowadzonej grze oczekiwania. Zatrzymali się dopiero przy małej ławeczce, ukrytej pośród krzewów, pod baldachimem z drzew.
Laura usiadła na ławce śmiejąc się i usiłując złapać oddech. Uniosła głowę na Adama, który zatrzymał się tuż obok. Zdał się jej w tym momencie wspaniałym mężczyzną, ideałem, do którego tęskniła przez lata, będąc z mężem.
- Cieszę się, że przyszłaś - zaczął Adam. - Bałem się, że się rozmyślisz.
- Mało brakowało... - westchnęła Laura,spuszczając głowę. - Peggy tego nie rozumie.
- Peggy chyba chce, żebyś spędziła przyjemnie czas... - westchnął Adam.
- Jest mi przyjemnie - Laura wstała z ławki, wspierając się na dłoni Adama - popatrzyła mu w oczy. - Bardzo dobrze się tu czuję.
- Naprawdę? - Adam uśmiechnął się, widząc wdzięczność płonącą w oczach tej delikatnej, jasnowłosej istoty.
- Tak. Jestem ci bardzo wdzięczna - westchnęła Laura. Będąc tak blisko mężczyzny ze swoich marzeń, czuła bicie serca silniejsze, niż kiedykolwiek. Nie mogąc powstrzymać drżenia przybliżyła się jeszcze bardziej i musnęła swoimi ustami, jego usta. Odsunęła się lekko, lecz dostrzegając w oczach mężczyzny zachętę przysunęła się ponownie i pocałowała go zyskując tym razem odpowiedź w postaci obejmujących ją, silnych ramion. Trwała przez chwilę w jego objęciach, gdy wtem w jej umyśle pojawił się obraz wściekłych oczu córeczki, gdy dostrzegła, że jej matka szykuje się na bal.
Adam wypuszczając ją z objęć dostrzegł w jej wzroku przerażenie.
- Co my robimy? - wykrztusiła kobieta spłoszona.
- To się chyba nazywa "pocałunek" - zachichotał Adam w odpowiedzi na ten wzrok.
- Nie powinniśmy - wykrztusiła kobieta rozglądając się trwożliwie dookoła. - Nie powinniśmy...
- Aż tak źle to robię? - zapytał Adam z rozbawieniem.
- Nie rozumiesz... - jęknęła Laura z przerażeniem.
- Co się stało? - mężczyzna dopiero teraz przyjrzał się jej uważniej.
- Adamie... proszę, odwieź mnie do domu... - Laura uniosła na niego oczy, błyszczące z przerażenia.
- Do domu? Zabawa dopiero się zaczęła - Adam skinął głową w stronę, skąd rozbrzmiewała muzyka, uśmiechając się.
- Chcę wrócić do domu - Laura odskoczyła od niego, jakby bała się go. - Mam przeczucie, że coś się stało Peggy.
- Jest z nią pani Walton, prawda? - zapytał Adam uspokajająco.
- Proszę cię! - przerwała mu Laura rozpaczliwie.
- Dobrze - odparł w końcu.
- Wezmę szal... - mruknęła Laura, ruszając szybkim krokiem w stronę domu. Mężczyzna patrzył za nią z niepewną miną. Zastanawiał się co takiego zrobił, że zdołał wystraszyć tę kobietę tak bardzo, że zapragnęła uciec. Zaczął podejrzewać, że ukrywa jeszcze jakąś tajemnicę, której nadal nie poznał. Po chwili podążył za niemal biegnącą kobietą, znacząco ocierając usta...
Elizabeth Cartwright pędziła przez las na swoim koniu. Zdecydowanie zmierzała do strumienia. Sama nie była pewna, co ją tutaj ciągnie, jednak poddała się tej sile, idąc za radą swojej Carrie. Będąc w połowie drogi wyczuła nagle zapach drzewa palącego się w ogniu i pieczonego mięsa. Jej twarz przybrała wściekły grymas.
- Wyobrażasz to sobie?! - jęknęła do klaczy, po czym zdecydowanie popędziła ją do jeszcze szybszego biegu. Im bliżej była strumienia, tym wyraźniej wyczuwała ognisko. Wreszcie przez migocące pnie i gałęzie sosen dostrzegła chłopaka, kucającego nad stosem płonących drew i obracającego na rożnie dziką kurę. Był to naturalnie John Chipsey. Elizabeth zagryzła wargi. A więc nie odjechał. Na dodatek nadal polował. Nie, teraz już z pewnością musi go zabić.
- Hej! - wrzasnęła, przeskakując strumień. John spokojnie uniósł głowę.
- Wróciłaś, księżniczko? - zapytał z lekką drwiną w głosie. - Nie martw się. Nie poluję już w twoim królestwie - westchnął i znów pochylił się nad rożnem.
- A to? - Elizabeth wskazała na kurę batem, który trzymała w dłoni.
- Nie złapałem ich na waszej ziemi, więc nie powinno cię to interesować - mruknął John.
- Jednak, interesuje mnie - Elizabeth sięgnęła do broni ukrytej w siodle.
- Nieźle jeździsz, jak na kobietę - John omiótł wzrokiem Elizabeth w białej, balowej sukni, siedzącą w damskim siodle na swojej klaczy.
- Nie powinno cię to obchodzić - prychnęła Elizabeth.
- Jednak, obchodzi mnie - mruknął John, obracając ponownie rożnem.
- Zamilknij! - Elizabeth odbezpieczyła broń. John na ten odgłos uniósł beznamiętne oczy na nią. Jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Ładna jesteś, jak się złościsz - powiedział.
- Wynocha - wycedziła Elizabeth przez zęby.
- Przepraszam za moją impertynencję, księżniczko - John wstał i ukłonił się po dżentelmeńsku. - Upolowałem jeszcze dwie kury. Mogę ci jedną odstąpić, jeżeli się zgodzisz...
- Dziękuję bardzo - prychnęła Elizabeth.
- Wiesz, że znałem kiedyś jedną Elizabeth? Była moją kuzynką. Nazywaliśmy ją Lizbeth. To ładne zdrobnienie - John skierował się do swojego konia, by odczepić drugą kurę od siodła.
- Spróbuj mnie tak nazwać a będzie to twoje ostatnie słowo! - Elizabeth wymierzyła strzelbę w jego głowę. John ignorując to uniósł brodę i wpatrzył się w niebo.
- Zastrzeliłaś kiedyś przepiórkę, która leciała w powietrzu? - zapytał.
- Jestem cywilizowaną osobą. Nie muszę strzelać do ptaków. Ale, żebyś wiedział, zrobiłam to. Zestrzeliłam też męski kapelusz z odległości mili. Zadowolony? - zapytała Elizabeth.
- Uciekłaś z jakiegoś przyjęcia? - John opuścił brodę i wbił w nią oczy, które promieniały, jak oczy cherubinów na malowanej porcelanie.
- Nic ci do tego - Elizabeth poprawiła się w siodle. Czuła, że jej suknia nie układa się w nim najlepiej i niedługo odsłoni jej prawą kostkę. Wyjeżdżając nie była w stanie udać się na górę i przebrać.
John skinął głową i wykrzywił twarz w wyrazie mówiącym po prostu "Acha... rozumiem".
- Podejrzewam, że twój narzeczony pochodzi z miasta? - zaczął, zupełnie, jakby zadawał pytanie.
- Tak - Elizabeth obróciła się z koniem tak, by nie był w stanie dostrzec jej nóg. Musiała to zakończyć najszybciej, jak tylko można.
- Pewno nie potrafi grać na gitarze. A ja umiem - mruknął John. Nachylił się nad siodłem poszukując czegoś w sakwach.
- Potrafi! - prychnęła Elizabeth. - Ja również potrafię - uniosła brodę z dumną miną.
- O! - John kiwnął głową, spoglądając na nią. - Nie spodziewałem się tego. Twoje imię przypomniało mi moją ulubioną piosenkę "Słodka Betsy z miasta Pike". Znasz ją może?
- Nic ci do tego - prychnęła Elizabeth. Tak naprawdę ta piosenka należała do jej ulubionych, tata często grał jej ją, kiedy była mała. Ponieważ sama nazywała się "Betsy". - Ja spodziewam się, że teraz ulotnisz się na dobre - odwróciła się z koniem, wciąż mierząc ze strzelby w jego głowę. - Acha, Jeśli polujesz, rób to porządnie. Mój kuzyn z kumplem znaleźli coś, co chyba należało kiedyś do ciebie. Tak więc pościg jest już blisko. Zostań tutaj a nie wiem, czy doczekasz rana. Może jakaś kulka wysłana z ukrycia trafi cię przed nocą. Mimo wszystko, kolorowych snów - uśmiechnęła się słodko i schowała strzelbę do pokrowca wciśniętego pod siodło. Miała nowy pomysł;. Oddali się. Nie ma żadnego interesu w strzelaniu do kogoś, kto wypiera się winy. Poczeka. Niech dopadną go wujkowie. Przestanie mieć takie oczy cherubina, kiedy znajdzie się u nich na muszce. Rano z kolei ona przyjedzie tutaj na nowo. Najważniejsze było to, że John o pościgu już wiedział...
*************************************************************
Wstęp powstał w celu naświetlenia sytuacji i tylko dlatego Potem, znaczy od tej pory będzie masa takich wstępów, przed każdym ważniejszym dla sprawy wydarzeniem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:51, 12 Gru 2014 Temat postu: Sosny |
|
|
W tym fragmencie zaczęłam rozumieć Laurę ,że wyrzuty sumienia nie pozwalają jej się oddać nowemu uczuciu -to brzmi wiarygodnie psychologicznie.
Bardzo lubię Elizabeth i Johna i moja ulubiona wstawka 'jesteś taka ładna ,gdy się złościsz 'choć wolę to w wersji ,gdy kobieta to mówi do faceta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Domi
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:30, 12 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Czuję się winna za obecność Laury (wiem, sama tego chciałam! ) I w związku z tym, staram się ją jakoś wytłumaczyć, żeby choć trochę przestała denerwować...
Wstawkę zaproponowała mi Mama i bardzo pasuje do sytuacji Biedactwa tak się kłócą, że będą świetnym małżeństwem Raczej...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:20, 12 Gru 2014 Temat postu: Sosny |
|
|
Tak to musi być miłość.
Zresztą od początku widziałam ich razem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Domi
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:22, 12 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Ja też
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 2:22, 13 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
A ja w dalszym ciagu nie rozumiem tej baby i nadal mnie irytuje jej postępowanie Jeśli gryzą ją wyrzuty sumienia, to nie powinna chodzić po trzech miesiącach od smierci męża na wieczorki tańcujące i całować się z facetami. Nawet jeśli to był Adam
Wątek Elizabeth i tego chłopaka pewnie się rozwinie. Na razie to oni się kłócą.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 2:24, 13 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:27, 13 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Scena Laury i Adama wiernie odtworzona, jakbym oglądała ten fragment odcinka Para-jeszcze nie-być może kiedyś - John i Elizabeth fajna, podoba mi się. A gdzie Adam? Tak go mało i mało...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 18:32, 13 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Domi
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:29, 13 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
No bo wiesz... fanfik w zamyśle miał opowiadać o przygodach jego córki... więc Adam, Hoss i Joe pojawiają się jako konieczny dodatek...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:33, 13 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Adam nie jest koniecznym dodatkiem niezbędnym ....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Domi
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:37, 13 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Znaczenie słowa to samo Chłopaki muszą być!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Domi
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 6459
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hökendorf Pommern :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:38, 18 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Będą cztery fragmenty ze spotkania Jessiego i Sama. Mam nadzieję, że wyjaśnię nimi niedomówienia dotyczące postaci tego drugiego chłopca, oraz jego rodziny. Ten fragment jest pierwszy. Czyli jesteśmy już w połowie fanfika...
***************************************************************
Odnalezione nadzieje. cz. 3.
Noc i następujące po niej jasne światło poranka, zatarło wspomnienie Elizabeth z potańcówki. Gdy przebudziła się z rana, pozostała tylko twarz Johna w skupieniu pochylonego nad siodłem, podczas, gdy ona mierzy do niego ze strzelby ojca. Taniec z Tracy'em przypomniała sobie dopiero, gdy spostrzegła swoją suknię, ułożoną na krześle. Była na siebie przez to niewymownie wściekła. Zaciskając powieki z ciężkim westchnieniem opadła ponownie na poduszkę.
Ten poranek, również Jessie Cartwright spędzał z niepewnością w sercu. Chłopiec rozmyślając wciąż o tym, jak biegnąc po Sama przegapił potańcówkę, ubierał się w swoim pokoju. Gdy zapiął już szelki spodenek i zamierzał włożyć buty, usłyszał przeraźliwy huk za swoimi plecami. Odwrócił się zaskoczony akurat w odpowiedniej chwili, by zobaczyć uderzający we framugę okna wielki kamień, który o centymetry minął szybę. Przerażony doskoczył do okna, bojąc się jednak je otworzyć i wyjrzał na podwórko przyciskając nos do szyby. Tuż pod swoim oknem, dostrzegł Sama, trzymającego w rączce garść kamyków i rzucającego nimi z całej siły w okno.
"Sam?!" pomyślał Jessie, nie będąc pewnym, jakie wzbudziły w nim emocje odwiedziny przyjaciela.
Tymczasem chłopiec dostrzegł w oknie Jessiego. Jego twarzyczkę rozjaśnił uśmiech. Natychmiast wyrzucił kamienie i zaczął coś krzyczeć poskakując w miejscu i machając rączkami.
Na ten widok Jessie zdecydowanym ruchem otworzył okno. Gdy tylko poczuł wiatr na policzku usłyszał także wołanie, rozdzierające ciszę wokół żółtego domku.
- Cartwright! Cartwright! Znalazłem twój dom!
Jessie również zecydownanie, nachylił się nad parapetem i odkrzyknął:
- Widzę! Dobrze, że jesteś! Musimy porozmawiać!
- Możesz zejść na dół?! - zapytał Sam.
- Mogę! - odkrzyknął mu Jessie, po czym naciągnął buty i ruszył w kierunku drzwi. Wiedział, że powinien wyjaśnić z Samem jego kłamstwo, jednak nie miał pojęcia jak. Stwierdził przed chwilą, że musi z nim porozmawiać, jednak teraz zmienił zdanie uznając, iż nie jest to wcale konieczne. Równie zdecydowanie, jak otworzył okno i wyjrzał przez nie zbiegł po schodach i podobnie zdecydowanie wyskoczył na dwór.
- Jestem! - zawołał do przyjaciela. Dobiegł do niego i poklepał niezdarnym ruchem w ramię. - Mamy jeszcze trochę czasu przed kościołem, zabiorę cię na konną przejażdżkę. - zachichotał. - Jeździłeś kiedyś na kucyku?
- Nie... - Sam spojrzał na niego oczami, które wyraźnie zaczynały robić się coraz większe.
- To teraz pokażę ci jak to zrobić - zachichotał Jessie.
- Dobrze... - wykrztusił Sam, przełykając ślinę. Bał się. Ale nigdy tego przyjacielowi nie powie. W końcu jest mężczyzną.
- To chodź - Jessie przyciągnął go rączką do siebie, popychając następnie do przodu. - Zabiorę cię do stajni i pokażę ci nasze kucyki.
Gdy mały Jessie otworzył drzwi stajni, Sam rozejrzał się wokół z zapartym tchem. Poszukiwał wzrokiem tych kucyków, o których mówił jego przyjaciel, ale nie potrafił ich dostrzec. Nim zdążył zorientować się, co gdzie się znajduje, Jessie podprowadził go do czterech małych boksów na końcu pomieszczenia.
- Zobacz - zawołał. - Tutaj są nasze kucyki. Możesz je pogłaskać. Ta brązowa, to Christie mojej siostry. Jest taka skoczna i wesoła. Nie wiem dlaczego, ale pozwala na siebie wsiąść tylko Little Sophie. Innnych zrzuca - westchnął Jessie. - Rozumieją się doskonale. Ten rudy konik - jessie podszedł do ostatniego boksu i pogłaskał pyszczek kasztanowatego kucyka. - Też jest Little Sophie. Ale tak naprawdę zawsze jeździ na nim Leslie, kiedy przychodzi do nas. Ona nie ma konika, bo mieszka w miasteczku. Nazwała go Flamme. Mówi, że to znaczy "płomyk", ale ja nie jestem pewny. Inaczej to wymawia - westchnął Jessie. - A! Zobacz! To jest... - podszedł do stojącego naprzeciw bułanka i przytulił się do niego z całej siły. - To jest mój Amber. Nazwałem go "bursztynek", bo ma bursztynową sierść. Nie potrafię jeszcze nazywać kolorów koni... takich naprawdę.
- A... ten czarny konik, tam w kącie? - Sam wskazał na ślicznego kucyka z długą grzywą i białą łatką na czole. - Wygląda, jakby był smutny...
- To... mój konik - Jessie podszedł do niego. - David Sanders też mieszka na ranczu, więc ma swojego kucyka. Jest smutny, bo mało na nim jeżdżę.
- To... może mógłby być mój? - zapytał Sam niepewnie. - Skoro Flamme jest koleżanki twojej siostry...?
- Mógłby - Jessie uśmiechnął się do przyjaciela, obejmując za szyję konika. - Nazywa się Starry, bo ma na czole łatkę w kształcie gwiazdki...
*************************************************************
Następny fragment chciałabym wstawić dziś wieczorem, albo w ciągu kolejnych dwóch dni... nie później...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|