|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 7:42, 28 Maj 2014 Temat postu: Zagadka |
|
|
Jestem zła na Claya ,choć pewnie nie chciał uśmiercić Adama.
Joe jest taki wspaniały ,wrażliwy i czuły wobec brata.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:01, 28 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
I Adam i Joe bardzo się tu zmienili ... a raczej zamienili charakterami ... ciekawe jak potoczy się ta ewolucja, no i czy Adam wyzdrowieje ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:09, 28 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Chyba Ci to nie pasi Ewelina taki wspaniały Joe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:21, 28 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Jak wspaniały, pilny, pracowity ... to ... z pewnością nie jest Joe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:30, 28 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Boję się o Adama. Mam nadzieję, że wyzdrowieje, chyba, że Kola co do Adasia ma inne plany. Joe będzie miał poważny orzech do zgryzienia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:03, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Rano cały czas Joe siedział przy łóżku Adama, gdy ten poruszył ręką, młodszy z braci podniósł głowę i spojrzał na niego. Jego starszy brat miał otwarte oczy.
-Najgorsze już minęło. – powiedział Mały Joe bacznie mu się przyglądając, jakby wrócił z dalekiej podróży.
-Wiem. Wszystko widziałem i słyszałem, kiedy byłem tam na górze. – odpowiedział Adam z wilgotnymi oczami, by po chwili zaczęły mu spadać łzy po twarzy – Wtedy jak stanęło mi serce rozmawiałem z mamą, a potem… Musiałem z Bogiem zagrać o własne życie. Mogłem tam zostać już na zawsze, ale otworzono mi oczy i dano drugą szansę. Byłem głupi i ślepy, że nie dostrzegałem tego co tak naprawdę jest ważne. Przebacz mi, proszę przebacz mi, postaram się być lepszym bratem. Tam stało się coś co sprawiło, że skutecznie wybito mi z głowy pewne rzeczy. – wyznał i zanim Joe zdołał zrobić czy powiedzieć cokolwiek Adam go do siebie przytulił.
Trwali tak ze sobą i trwali. To była najlepsza i najprzyjemniejsza chwila w całym życiu najmłodszego Cartwrighta. Prawie musiało dość do tragedii, żeby Adam zrozumiał jaki był i jak wiele miał do stracenia. Mały Joe dał mu coś czego nie można było kupić za żadne pieniądze świata. Było to jedno z uczuć, którym obdarzył go pomimo jego licznych kaprysów i wad, a starszy z braci chciał również, żeby jego młodszy brat obdarował go także tym drugim uczuciem, ale żeby tak się stało musiał najpierw to on zrobić pierwszy krok, „a okazywanie uczuć drugiej osobie wcale nie jest takie złe, w ten sposób mówi się drugiej osobie, jak bardzo nam na niej zależy”, przypomniał sobie Adam słowa swojej mamy.
-Joe, czy Adam czy on… – zapytał Ben, ponieważ z pokoju jego pierworodnego nie wydobywał się jakikolwiek dźwięk, a on bał się, że doszło do najgorszego.
-Kryzysowy moment choroby już minął, teraz już może być tylko lepiej. – odparł Mały Joe, którego Adam nie był w stanie puścić.
Will właśnie zabierał tacę z jedzeniem, żeby ją zanieść na górę, reszta rodziny była w trakcie śniadania, kiedy usłyszeli dochodzący dość głośny śmiech obu braci. Wszyscy byli tym tak zaintrygowani, że poszli zobaczyć co się tam dzieje.
-…no chodź co ci szkodzi jak byłeś mały bardzo to lubiłeś. – usłyszeli głos Adama.
-Ale jak ktoś mnie zobaczy to będzie mieć niezły ubaw i będzie się ze mnie potem naśmiewać. – odpowiedział bratu Mały Joe.
-Claya tu nie ma, więc nie ma prawa niczego zobaczyć, a na klamce jest jedna z moich koszul, więc jakby chciał podglądać, to raczej niczego nie ujrzy. – rzekł starszy z braci.
-No proszę Clay, a nie pajac. – Joe umościł się wygodnie na swoim miejscu.
-To na początek. Może kiedyś zamiast sztywniaka zwróci się do mnie po imieniu. Kochać go nie muszę, ale jak będę dla niego miły, to może odwzajemni mi się tym samym. – poinformował Adam najmłodszego brata.
-Nie chcę cię zniechęcać, ale może być ciężko, a on raczej nie będzie ci tego ułatwiać. – stwierdził Mały Joe.
Stafford zabrał z rak Willa tacę, zapukał do drzwi, lekko je uchylił, szybko wsunął ją do środka i jeszcze szybciej zamknął drzwi.
-A szty… Adam jak się czuje? – zapytał Clay, ale odpowiedziała mu tylko cisza. Szkoda, że nie może zobaczyć ich głupich min. – Joe, pytałem cię jak Adam się czuje? – powtórzył.
-A jak ma się czuć? Przez twój głupi pomysł mógł umrzeć. Ty potrafisz sobie wyobrazić jaki byłem przerażony, kiedy w połowie nocy stanęło mu na serce. Robiłem mu masaż serca i modliłem się na zmianę, po 15 minutach już straciłem jakąkolwiek nadzieję, że otworzy oczy, już miałem wołać tatę, ale wtedy usłyszałem jak serce zaczyna znowu mu bić. – relacjonował najmłodszy Cartwright.
-Ja… ja tylko… przepraszam. – odarł Stafford i poszedł się zająć przydzieloną mu pracą.
-Bogu niech będą dzięki. – usłyszeli Hoss i Will ledwo dosłyszalnie, kiedy Ben lekko się zachwiał obaj wzięli go pod ramiona i zaprowadzi na dół, by usiadł w fotelu. Bratanek przyniósł mu kubek z wodą.
-Na pewno nie chciał cię martwić, dlatego ci wcześniej nie powiedział. – odparł Hoss – Najważniejsze, że nic złego się nie stało, Adam wyzdrowieje, Joe postawi go na nogi raz dwa. – rzekł.
-Tak. – odpowiedział Ben – Jakby nie liczyć Joe już trzeci raz uratował mu życie. – stwierdził. Podniósł się z fotela i podszedł do okna. – Cokolwiek nim kierowało, że poszedł na studia są z tego same korzyści.
-Trzeba przyznać Cleyowi rację przez trzy najbliższe tygodnie bardzo się do siebie zbliżą, pomysł to on miał dobry, tylko szkoda, że wszystkiego dokładnie nie przemyślał. – powiedział Will zanosząc do kuchni pusty kubek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Czw 21:36, 29 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:12, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Joe coraz lepiej sprawdza się jako lekarz. No i bardziej rozumie brata.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:33, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Adam i Joe zaczynają się coraz lepiej rozumieć. Ciekawe czy będzie to trwała zmiana? Joe zmienił się nie do poznania. Będzie z niego świetny lekarz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 20:50, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
15 minut? Trochę dużo...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:23, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Ale uszkodzeń mózgu nie ma...chyba, że nadmierna miłość do Joe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:41, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Po to mamy forum Kola, żeby tutaj wyrażać swoje opinie...jeśli mój komentarz budzi kontrowersje napisz to proszę na forum, zawsze to ciekawsza dyskusja niż potyczki słowne na pw. Tak jest lepiej, zabawniej, ciekawiej....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:46, 02 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Trzy tygodnie szybko minęły. Było im razem bardzo dobrze. Świetnie się bawili i rozumieli. Dogadywali się w pół słowa, telepatycznie odgadywali swoje myśli, przyciągała ich do siebie jakaś magnetyczna siła. Godzinami siedzieli i rozmawiali. Mogli by nie jeść i nie spać, ale na pewno się nie nudzili, a wręcz przeciwnie uwielbiali swoje towarzystwo. Wprost nie mogli bez siebie żyć. Na trzeci dzień po tym jak Adam wstał z łóżka, on, Hoss, Will i Clay mieli odbudować jedną ze stajni, która się zawaliła. Ben i Joe byli w mieście, ten pierwszy załatwiał sprawy związane z ranczem, a ten drugi pracował wraz z dr Martinem. Po raz ostatni było mi tak dobrze z Johnem, pomyślał Adam o swoim najlepszym przyjacielu ze studiów, kiedy bił młotem. Niestety jakiś czas temu przyszedł do niego list, że Johon nie żyje i zostawił żonę oraz dwójkę dzieci. Najstarszemu z braci Cartwrightów bardzo mu go brakowało, łączyło ich wyjątkowe pokrewieństwo dusz. Adam nie przypuszczał, że jeszcze kiedyś będzie coś takiego czuł. I to jeszcze do kogo do własnego brata, do jego małego braciszka. Aż przyjemnie jest chorować w takim towarzystwie. Może by poprosić Claya, żeby mu coś zrobił, zrzucił mu coś na głowę, postrzelił w rękę albo w nogę, albo coś jeszcze innego… on nigdy nie narzeka na brak dobrych pomysłów… może i są niestandardowe, ale zawsze skuteczne, jak choćby to całe zapalenie płuc… pomijając to, że mógł umrzeć, te trzy tygodnie były naprawdę wspaniałe, poznawał Joe zupełnie na nowo, a ta dość spora między nimi różnica wieku zupełnie się zatarła. A może by tak… – Adam spojrzał na trzymany przez siebie dość ciężki młot. Po chwili reszta członków rodziny Cartwrightów, która zajmowała się innymi rzeczami z różnych częściach stajni i nie widziała tego co w tej chwili robi najstarszy z nich usłyszała: „Aaaałłłłaaaa!!!”, natychmiast podbiegli do leżącego na ziemi mężczyzny.
-Spadał mi na nogę. – powiedział Adam do Willa, Hossa i Claya wskazując przedmiot. – Chyba jest złamana. – dodał.
-Do domu go zawieźć… czy do miasta… może jechać po doktora. – mówili jeden przez drugiego.
-Zostań tutaj… – zwrócił Clay do Willa – My zawieziemy tego szty… go do miasta do doktora. – poinformował Stafford.
-Co oni tutaj robią? – zapytał Ben, kiedy stał przy banku wraz z burmistrzem i szeryfem, gdy zauważył swojego średniego syna i pasierba.
-Chcecie mi złamać drugą nogę. – dało się słyszeć głos Adama, kiedy próbowali go ściągnąć z wozu.
Mały Joe z doktorem Martinem aż wyszli na zewnątrz budynku, żeby zobaczyć co się dzieje.
-Wypadek był… – wyrzucał z siebie Stafford, w kierunku młodszego brata – …ten największy młot na nogę mu spadł. – opowiedział.
-Wnieście go do środka… – polecił Joe – …tylko ostrożnie. – dodał, ale było już za późno, bo Clay uderzył nogą Adama o framugę drzwi. Uderzenie było tak mocne, że Cartwright aż zwinął się z bólu.
-To było niechcący. – powiedział przepraszająco Stafford.
Kiedy Joe badał Adama reszta rodziny stała na zewnątrz, towarzyszył im doktor Paul Martin, był z nimi także Ben, gdy zauważyli jak podjeżdża Will.
-Miałeś tam zostać i czekać. – stwierdził Clay widząc zbliżającego się bratanka Bena.
-Też się cieszę, że cię widzę, jak czuje się Adam. – odparł mu Will.
-Joe jeszcze go bada, mam nadzieję, że to nie będzie nic poważnego, bo chciałem żeby Adam pojechał do San Francisco, a później do Carson City. – poinformował senior rodu.
-Niestety nic z tego nie będzie. – Joe pojawił się w drzwiach – Ten młot złamał mu kość piszczelową, a Clay tylko pogorszył sprawę, bo jak rąbnął mu nogą o framugę drzwi, to kość strzałkowa również się złamała. Pozostaje tylko nogę włożyć w gips i musi leżeć przez kilka tygodni. O jeżdżeniu dokądkolwiek nie ma mowy, a o spędzie bydła również może zapomnieć. Noga mu się będzie zrastać dwa razy dłużej. – zakomunikował najmłodszy Cartwright. – Will pomożesz mi go przenieść na wóz? – zapytał.
-Tak. – odpowiedział mu kuzyn. – Clay też może pomóc. – powiedział.
-Wolałbym, żeby mi nie pomagał, bo jeszcze znowu mu coś uszkodzi. – oznajmił Joe.
-Nie zrobiłem tego specjalnie, to był wypadek. – rzekł Stafford.
-Może byś przemieszczał się o kulach po domu, wtedy mógłbym bardziej tutaj pomóc doktorowi. – zaproponował Mały Joe.
-Zajmij się bratem, ja sobie poradzę. – powiedział Paul Martin.
-Jeszcze nie masz dość leżenia i mojej opieki… – Mały Joe przywiązał konia do wozu, a sam usadowił się koło brata. – …jakbym cię nie znał pomyślałbym, że celowo złamałeś sobie tę nogę. – zwrócił się do Adama, widząc błysk w jego oczach.
-Widać, że jesteście braćmi… – rzekł Adam do Joe, a potem wskazał na Claya – Myślałem, że tylko jego trzymają się durne pomysły, ale ty jesteś po prostu mistrzem głupoty. – stwierdził najstarszy z braci Cartwright.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Śro 20:38, 04 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:00, 02 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Kola, pełne zaskoczenie. Adam i takie pomysły, aż boję się co mu jeszcze do głowy przyjdzie, żeby tylko być pod opieką brata
Fragment humorystyczny, a najważniejsze, że bracia tak bardzo zbliżyli się i widać, że lubią przebywać w swoim towarzystwie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:40, 04 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze, pomyślał Joe, kiedy grał z Adamem w szachy. Pięć dni temu Will wrócił z San Francisco i Carson City, co prawda ojciec chciał wysłać tam Adama, ale obecna sytuacja jego najstarszego brata raczej na to nie pozwalała, przez jego złamaną nogę, a od trzech dni ojciec wraz z Clayem, Hossem i Willem byli na spędzie bydła. Mały Joe nawet w najśmielszych snach nie marzył, że on i Adam… To co było między nimi niezwykła, nieopisana i niesamowicie mocna wieź… Coś jeszcze bardziej silnego i głębokiego niż to co czuł do Nicka Ryana. Nic nie było wstanie mu go zastąpić, a Adam to nie Nick, ale musiał się pogodzić z tym, że jego przyjaciel ze studiów ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. Przed oczami najmłodszego Cartwrighta pojawiły się wszystkie wspólne chwile jakie z nim spędził, kiedy przebywał w Virginia City.
-Jak nie będziesz się dostatecznie skupiał na grze to zawsze będziesz przegrywał. – powiedział Adam, wygrywając już piątą partię z rzędu, lecz kiedy zobaczył, że jego młodszy brat jest jakiś przybity i smutny przeszła mu jakoś ochota do gry.
Ostatni raz był w takim stanie, gdy Clay wyjechał i nie wiadomo było czy wróci, pomyślał pierworodny Bena Cartwrighta. Doskonale pamiętał jak Joe wtedy za nim tęsknił, to było zaraz po tym, gdy się okazało, że są braćmi, a Stafford wolał wyjechać niż zostać. Tylko szkoda, że o tym nie pomyślał, kiedy przewracał całe jego życie do góry nogami, dodał w myślach. Teraz to on na pewno nie myśli o Clayu, bo on jest na spędzie, ale na pewno o kimś kto jest mu bardzo bliski, a tego kogoś tutaj nie ma… W pierwszej chwili przyszła mu na myśl mama Joe, ale równie szybko pomyślał o siostrzeńcu doktora – Nicku. No tak, po tym jak się ostatni raz widzieli Ryan nie dał znaku życia, żadnego listu, telegramu czy wiadomości przekazanej przez dr Martina. Adam spojrzał w oczy Joe i zobaczył w nich niezwykły błysk, który natychmiast rozpoznał, gdyż John czasami też tak na niego patrzył.
-On teraz musi być przy ojcu, ale przyjedzie szybciej niż ci się wydaje. – Adam wziął młodszego brata za rękę i starał się go pocieszyć, nie chciał żeby Mały Joe był w takim stanie, wolał żeby był szczęśliwy.
-Wiem, ale tak bardzo mi go brakuje. – odpowiedział i podszedł do murku obok kominka, usiadł na nim, schował głowę w kolanach, a potem wpatrywał się w płonący ogień, po chwili z niego wstał i podszedł do najstarszego brata.
-Pomogę ci pójść do pokoju… – rzekł Mały Joe. – …a później tu wrócę i to poskładam. – dodał, patrząc na szachownicę i porozkładane pionki oraz figury.
-Umiem chodzić, jakoś sam się dowlekę. – odparł Adam, na twarzy Joe się pojawił się uśmiech. I właśnie o to mi chodziło, pomyślał starszy z braci, kiedy zauważył jego reakcję na swoje słowa.
-Wierzę ci na słowo… – roześmiał się – …ale nie powinieneś obciążać chorej nogi. – teraz jego ton był już poważny.
Mały Joe poskładał wszystko co było rozłożone na stoliku i odłożył pudełko na półkę. Następnie wziął brata pod ramię i zaprowadził go do pokoju. Pomógł mu się przebrać, właśnie zamierzał iść do swojego pokoju, gdy usłyszał:
-Jakbym czegoś od ciebie chciał to, przecież nie będę się darł na cały dom, a po za tym miesiąc by mi zajęło zanim bym doczłapał do twojego pokoju z tą nogą. – Joe napadł niekontrolowany napad śmiechu – Zostań tutaj. – dodał Adam.
Młodszy z braci wyjął z szafki koc, wziął sobie coś lekkiego do poczytania przed snem i położył się na podłodze. Rano pożałuję, że się na to zgodziłem, jest jeszcze gorzej niż gdybym spał na ziemi podczas spędu, pomyślał Joe starając się znaleźć wygodną pozycję.
-Tutaj było by ci znacznie wygodniej. – poinformował Adam wychylając się z łóżka i klepiąc wolne miejsce koło siebie. Joe oderwał się na chwilę od książki i położył ją sobie na piersiach.
-Chyba sobie żartujesz, tu wcale nie jest tak strasznie. – odparł Mały Joe.
-Bo jeszcze ci uwierzę… – zwrócił się do niego Adam – …pamiętasz jak był najazd tych ciotek i w moim pokoju, i w pokoju Willa były również ulokowane, bo było ich więcej niż napisano w telegramie.* – mówił starszy z mężczyzn.
-Pamiętam, tata ciebie ulokował na kilka tygodni w pokoju Claya, a Willa w pokoju Hossa. – przypomniał sobie Joe.
-Pomijając to, że musiałem się z nim męczyć przez kilka tygodni, nasłuchać takich rzeczy, że lepiej tego nie cytować, spałem na podłodze i zapewniam cię, że jak rano się obudzisz będziesz czuł wszystkie kości. – powiedział Adam. – Wskakuj do łóżka Joe, albo ja zejdę tam do ciebie. – oświadczył i odchylił kołdrę.
Joe ciężko z bezradności westchnął, nie chciał się z nim kłócić o taką głupotę, więc wykonał posłusznie jego polecenie.
-Jak byłeś mały to bez przerwy tu przychodziłeś i ze mną spałeś. – usłyszał głos Adama, odwróconego do niego plecami.
-Dobranoc. – odparł kategorycznie Joe i zamknął oczy.
Nazajutrz w porze śniadaniowej, kiedy Mały Joe przygotowywał posiłek (Hop Singa nie było, miał wychodne, pojechał odwiedzić rodzinę w San Francisco) usłyszał odgłos zbliżającego się konia. Ciekawe kto to może być, pomyślał i poszedł otworzyć drzwi. Adam właśnie zmierzał po cichu w kierunku schodów, kiedy stanął na ich szczycie zobaczył na kanapie Joe i Nicka jak się całowali.** Nawet nie masz pojęcia jak jesteśmy do siebie podobni Joe, mnie i Johna łączyło dokładnie to samo, pomyślał starszy z braci Cartwright.
*wydarzenie mające miejsce 3 miesiące przed rozpoczęciem akcji tego opowiadania.
**w jednym z opowiadań Zoriny jest również taki mały wątek, tyle, że tam były dwie dziewczyny i jak Adam przez przypadek je zobaczył, więc nie jestem pierwsza (Mam nadzieję, że pamiętacie tytuł owego opowiadania, bo mi nie za bardzo chce się szukać)
I to właściwie jest koniec drugiego tomu opowiadania „Zagadka”, to od was zależy czy będzie trzeci tom, czy chcecie poczytać jak nie po drodze jest Camilii Coffee i Adamowi Cartwrightowi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Śro 22:53, 04 Cze 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:44, 04 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Adam zobaczył Julię późniejszą żonę Hossa, kobietę po przejściach molestowaną przez ojca poważanego przez lokalną społeczność, która zapragnęła mu zrobić pomnik. To w kwestii opowiadania Zoriny....
Nie bardzo rozumiem co ma znaczyć ..."zobaczył na kanapie Joe i Nicka jak się całowali." Jestem lekko zdegustowana a tu już mi słabo ..."mnie i Johna łączyło dokładnie to samo, pomyślał starszy z braci Cartwright. "
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 6:20, 05 Cze 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|