|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:13, 18 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
-Szara Sowo, co z nimi mamy zrobić. – powiedział jeden z Komancze do najstarszego syna wodza.
Jego dwaj pozostali towarzysze trzymali dwa konie oraz Cindy i Joe, którzy zostali przez nich napadnięci zaraz przy kanionie. Wokół nich zaczął już gromadzić się spory tłum gapiów. Dziewczyna zaczęła się gwałtownie trząść i mocniej wtuliła się w swojego przyjaciela.
-Zabić ich. – rozkazał mężczyzna.
Tłum zaczął skandować i wiwatować. Wódz – Czarny Orzeł oraz szaman, którzy usłyszeli harmider wśród ludu wyszli z największego wigwamu i podeszli do zgromadzonych.
-Nadszedł dzień, w którym ma się wypełnić przepowiednia. – odparł szaman widząc przybyszów.
-Jaka przepowiednia? – dało się słyszeć przekrzykiwanie Indian jeden przez drugiego.
-Dawno temu… – zaczął opowiadać szaman – …Gwiazda Zaranna przepowiedziała, że któregoś dnia przybędzie do naszego plemienia biała dziewczyna odziana w skórę przez zabitego siebie wilka… – kontynuował mężczyzna.
Wszyscy uważnie przysłuchiwali się temu co mówił czarownik. Cindy wtuliła się w najmłodszego Cartwrighta jeszcze bardziej.
-… i że ma nas poprowadzić do wojny z Apaczami. – zakończył swoją opowieść wróż.
Mały Joe poczuł, że jego przyjaciółka znowu zaczęła się trząść, raczej nie z zimna, i mocniej ją do siebie przytulił. Dziewczyna miała nogi jak z waty. Szaman podszedł do Cindy, położył na jej dłoni talizman i powiedział:
-O nadobna bogini pomóż nam.
Jakichś dwóch Indianin siłą rozdzieliło ją z Joe i zamierzało go zabić z rozkazu Szarej Sowy. Cindy poczuła, że łzy spadają jej po policzkach i poczuła w sobie niesamowity gniew. Nieświadoma tego co robi mimowolnie zacisnęła w ręku talizman. W jednej chwili zmieniła się w krwiożerczą bestię, która skoczyła na dwóch mężczyzn pozbawiając ich życia, a następnie, gdy jedna z jej łap otoczyła szyję Joe z powrotem przybrała ludzką postać.
-Co… co się stało? – zapytała niczego nie świadoma i zaskoczona dziewczyna trzymając się jedną ręką za głowę, a drugą obejmując za szyję Małego Joe.
-To chyba nie powinno tak działać. – stwierdził Czarny Orzeł.
-Zgadza się. – odpowiedział mu szaman.
-Więc dlaczego tak się stało? – spytała Szara Sowa.
-Pewnie ma czyste serce i jest niepokalana. – poinformował wróż.
-Tak określa się Matkę Boską, ale co to znaczy u nich? – spytała Cindy Małego Joe.
-Nie jestem pewny… – zaczął najmłodszy Cartwright – …ale chyba to, że ty jeszcze nigdy z żadnym mężczyzną nie… – poczuł, że jego policzki zaczynają się robić czerwone.
-Rozumiem. Nie musisz kończyć. – odparła dziewczyna widząc reakcję przyjaciela.
Podnieśli się z ziemi i podeszli do koni. Szara Sowa rzuciła się na dziewczynę chcąc zerwać talizman, który wisiał na jej szyi, ale w chwili gdy jego dłoń znalazła się na przedmiocie Cindy zaczęła się trząść, jej oczy zrobiły się czarne jak węgiel i puste, jak wydmuszka, a potem usłyszał głos, który nie należał do białej dziewczyny, lecz do Gwiazdy Zarannej:
-Nie waż się jej zrobić jakiejkolwiek krzywdy, bo przeklnę nasz ród i wszyscy pomrzecie przez pomór. – po chwili głos ponownie się odezwał – Gdy wojna się skończy jednego z was – synów wodza wyznaczę na następnego, który będzie rządził całym plemieniem.
-Czy to znaczy, że zginę podczas wojny? – zapytał się Czarny Orzeł.
-Nie… – odpowiedział mu głos – …ale masz dwóch synów i jeśli nie dokonam wyboru to dojdzie do wojny domowej.
Wódz chciał spytać o coś jeszcze, ale duch Gwiazdy Zarannej opuścił ciało Cindy, a ona sama wpadła w ramiona Małego Joe.
Kiedy Wielka Noc nastanie,
życzę wam na
Zmartwychwstanie
dużo szczęścia i radości,
które niechaj zawsze gości
w dobrym sercu,
w jasnej duszy
i niech wszystkie żale zgłuszy
Kola
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Wto 18:15, 22 Kwi 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:16, 18 Kwi 2014 Temat postu: Serce przy sercu |
|
|
Dziękuje za życzenia.
Czy Cindy jednak będzie z Joe ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:50, 25 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Wieczorem Mały Joe i Cindy byli obok drzewa niedaleko koni. Nieprzytomna dziewczyna leżała mu na kolanach miała rozpalone policzki oraz bardzo wysoką gorączkę, jej stan z każdą kolejną chwilą coraz bardziej się pogarszał, a Cartwright nie miał pojęcia co robić. Chciał ją tylko zabrać na wycieczkę, a nie narażać na żadne niebezpieczeństwa. Po za tym nie spodziewał się po niej zupełnie czegoś takiego (już dwukrotnie uratowała mu życie). Nagle usłyszał jakiś szmer i zbliżającego się w ich kierunku człowieka, automatycznie wziął ją w swoje objęcia bojąc się, że ktoś tutaj przyszedł, żeby mu ją siłą zabrać lub odebrać.
-Nie bój się. – powiedział do niego Biały Kruk – Chcę pomóc. To lek. – wskazał na buteleczkę w swojej dłoni.
-Lepiej żeby pomogło… – zwrócił się do niego Mały Joe – …bo ten wasz wódz i szaman oczekują od niej bardzo wiele, a ona jest jeszcze bardzo młoda. – dodał.
-Wybacz mojemu bratu jest bardzo narwany i impulsywny, już wielu waszych zginęło z jego ręki. – poinformował Biały Kruk – Tata jest bardzo szczęśliwy z powodu proroctwa, już od dawna szykuje najlepszych wojowników na tę wojnę, ale w naszym plemieniu nie pojawiła się jeszcze nigdy żadna dziewczyna, która przypomina opisem tą z przepowiedni aż do dzisiaj. – wyznał młodzieniec.
-To o tobie mówił ten demon, który wstąpił w Cindy. Ty jesteś… – przemówił najmłodszy Cartwright. – …drugim synem wodza.
-Biały Kruk. – przedstawił się Indianin.
-Joseph Cartwright. – odpowiedział mu towarzysz dziewczyny.
-Cartwright? Ten Cartwright?– zaczął zszokowany czerwonoskóry mężczyzna. – Słyszałem o waszym ranczu. To najpiękniejsza kraina na świecie. Ziemia mlekiem i miodem płynąca.
-Może to te czary, czy co to było jej zaszkodziły. – powiedział Mały Joe chcąc zmienić temat, w tym co mówił ów mężczyzna było dużo przesady, ciekawe kto mu naopowiadał takich głupot. Owszem Ponderosa była bardzo ładna, ale… cała reszta była już daleka od prawdy.
-To raczej mało prawdopodobne. – stwierdził Indianin, który delikatnie i bardzo ostrożnie wziął ją w swoje ramiona, a potem przyłożył do jej ust naczynie z uzdrawiającym lekiem, po chwili nie było już w nim ani kropelki.
Czerwonoskóry mężczyzna nie spuszczał wzroku z dziewczyny i nie przestawał jej trzymać w uścisku.
-Wszystkie wasze kobiety są takie piękne. – rzekł Biały Kruk do Małego Joe.
-Jak zostaniesz wodzem to na pewno nie będziesz się mógł związać z białą kobietą. – odparł Joe za żadne skarby świata nie miał zamiaru mu oddać Cindy.
-To niemożliwe. – oznajmił młodzieniec – Gwiazda Zaranna pewnie wybierze Szarą Sowę, jako pierworodny wodza ma do tego większe prawo, jest starszy, bardziej doświadczony, po mimo jego licznych wad… – dodał, ale biały człowiek mu przerwał.
-Bardziej na to zasługujesz niż on. – odparł Mały Joe.
-Chyba przesadzasz. – zwrócił się do niego Indianin – Nie jestem tego godny. – wyznał.
Nagle Cindy zaczęła otwierać oczy, na twarzy Joe pojawił się uśmiech, widząc, że jego towarzyszka podróży czuje się coraz lepiej, jej policzki nabrały już normalnego odcienia, a i gorączka również ustąpiła.
-Postaraj się coś zjeść, o nadobna bogini. – Biały Kruk zwrócił się do niej słowami szamana, gdy postawił przed nią tacę z jedzeniem, klękając na jedno kolano i pochylając głowę, żeby nie patrzeć w jej oczy z należytym dla niej szacunkiem, a potem na kolanach, ale z twarzą skierowaną w jej kierunku wycofał się.
Dziewczyna była zaskoczona jego zachowaniem.
-Tratują cię tutaj jak jakieś bóstwo. – stwierdził Mały Joe i wziął sobie kawałek mięsa.
Gdy już skończyli posiłek, którym podzieli się po równo, wtulili się w siebie i poszli spać (przynajmniej Joe), bo Cindy oddałaby wszystkie skarby świata, byleby to Adam ją do siebie tulił i obdarowywał ją gradem pocałunków oraz pieszczot. Z jej oczu wypłynęły dwie małe krople łez spadając na ziemię, dziewczyna spojrzała na gwiazdy na niebie. Wydawało jej się, że gwiazdy układają się w kształt twarzy Adama, mimowolnie się uśmiechnęła na ten widok. Mocniej wtuliła się w Joe i zamierzała iść spać. Może jednak nie, pomyślała Cindy, Niech przynajmniej Mały Joe się wyśpi, ja będę czuwać, dodała w myślach. Więc spokojnie sobie leżała i miała na wszystko baczenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:17, 25 Kwi 2014 Temat postu: Serce przy sercu |
|
|
Skomplikowane to wszystko.
Cindy jest obiektem marzeń syna wodza ,kocha Adama ,jest jeszcze Joe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:44, 25 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Widzę, że Adam ma sporą konkurencję. Niepokoi mnie ten syn wodza, trochę mniej Joe. Ufam, że mimo wielu perypetii Adam i Cindy będą razem Ciekawe co będzie dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:54, 02 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
-Uważaj na siebie. – zwrócił się Mały Joe do Cindy ściskając ją, kiedy się z nią żegnał.
Wokół była masa wojowników oraz wódz ze swoimi synami, którzy byli już gotowi do wojny z Apaczami. Wszyscy udali się w miejsce, gdzie miała się odbyć bitwa. Z tego co dziewczynie było wiadome mieli ich wziąć z zaskoczenia.
-Raczej nigdy się nie doczekamy walki. – powiedziała Czarna Stopa – jeden z Apaczów siedzących przy ognisku.
-Zaatakujmy ich piersi. – rzekł drugi, siedzący naprzeciw wodza.
-Teraz mamy największe szanse, są słabi i niczego się spodziewają. – odparł trzeci.
-Chyba nie mamy wyboru… – zwrócił się szaman do wodza – Białego Bizona. – …bo jeśli wypełni się proroctwo i na ich czele będzie demon pod postacią wilka większość naszych zginie, a przeżyją tylko nieliczni, czyli ci o czystych sercach.
Nagle z obrzeży obozu Apaczów dało się słyszeć przerażający krzyk jednego z wartowników:
-Wypełniło się!!!!
-Jesteśmy zgubieni. – powiedział ze zgrozą szaman – Orle oko dał znak, nim skończył w paszczy krwiożerczej bestii. – wyznał czarownik.
Po chwili dało się słyszeć krzyki i wrzaski biegających ludzi. Piski kobiet tulących do siebie dzieci i próbujących gdzieś się schronić. Kilka wigwamów się paliło, wszędzie wokół latały strzały, tomahawki oraz oszczepy. Niektórzy wojownicy – Apacze kończyli od ran zadanych nożem, innym podcinano gardła, kilkanaście osób zginęło od odgryzienia głowy przez wilka, którym była Cindy. Walka była twarda i zażarta, wszędzie porozwalane były wnętrzności ludzi, krew lała się strumieniami, jeńców nie brano, co trzeci z Komanczy brał skalpy. Gdy było już po wszystkim zostały tylko zgliszcza i ruiny z tego, co wcześniej było osadą Apaczów. Nie obyło się bez ofiar także po stronie Komanczów, ale było ich zdecydowanie mniej w porównaniu z przeciwnikami, których 3/4 z plemienia Apaczów wybito w pień. Kiedy wrócili do wioski, wokół wodza zgromadzili się wszyscy ci, którzy nie uczestniczyli w bitwie i z ogromnym przejęciem słuchali relacji Czarnego Orła. Cindy, która już miała swoją ludzką postać podbiegła do Joe i się do niego przytuliła, nie chciała słuchać tych okropności.
-Trzeba będzie dać jej coś wspaniałego, niesamowitego i godnego królowej, to dzięki niej wróciliśmy w glorii i chwale. – oświadczył szaman do wodza, gdy wszyscy przypatrywali się, jak dziewczyna lgnie do białego mężczyzny.
-Może skóry albo futra. – rzekł ktoś z tłumu.
-Głupia kobieto, to jest bogini myślisz, że zadowoli ją byle skóra czy futro, Gwiazda Zaranna nie bez powodu wybrała właśnie ją. – powiedział jej trzeci ważny człowiek po wodzu i szamanie. – Ma ktoś jakiś inny pomysł. – dodał.
-Może taki strój jaki nosi wódz. – odezwała się nieśmiało szesnastoletnia – Kwiat Północy.
-Brawo. Niezły pomysł. – odpowiedział szaman – Jak widać im kobiety starsze tym głupsze. – spojrzał na poprzedniczkę, która przemawiała przed Kwiatem Północy.
-Ja mam jeszcze lepszy. – oznajmił Biały Kruk – Naszyjnik mamy. – dodał.
-Ale przecież, któryś z was miał go dać swojej przyszłej żonie. – Czarny Orzekł spojrzał na młodszego syna – Chyba, że… – na jego czole pojawiła się zmarszczka.
-Ona dużo nam dała. – odparł młodzieniec. – Ja i naszyjnik to nie jest wymagająca cena.
-Ty chcesz ją za żonę. – rzucił szaman.
-A co w tym złego? Przecież i tak wszyscy wiedzą, że Gwiazda Zaranna wybierze Szarą Sowę na następcę taty, więc nie ma żadnych przeciwwskazań. – oświadczył Indianin.
Nagle dało się słyszeć krzyk Małego Joe, gdyż w dziewczynę właśnie wchodził duch Gwiazdy Zarannej. Oczy Cindy znów stały się czarne i puste. Szara Sowa i Biały Kruk stali naprzeciw niej w uroczystych strojach.
-Mocą tego pocałunku naznaczam cię na przyszłego wodza. – dało się słyszeć z ust dziewczyny, która podeszła w stronę synów wodza, a potem złożyła pocałunek na czole Białego Kruka.
Wszyscy byli zaskoczeni wyborem Gwiazdy Zarannej.
-Będziesz wielkim i sprawiedliwym wodzem. Będą cię sławić czyny i gesty. Imię twoje będzie znane od wschodu do zachodu Ameryki, przyszłe pokolenia będą cię wielbić i ubóstwiać, przejdziesz do kanonu historii Indiańskiej, a legenda twoja będzie znana powsze czasy. – oświadczył duch.
Potem podszedł do Kwiatu Północy, wziął ją za rękę i złączył jej pace z palcami Białego Kruka, następnie zrobił nad nimi znak krzyża.
-Wasi synowie będą mocni i niezwyciężeni, a córki piękne jak zorza polarna. – wyznała Gwiazda Zaranna.
-Natomiast ciebie… – duch zwrócił się do Szarej Sowy – …zabieram z sobą. Nie jesteś synem wodza, jesteś bękartem, twój ojciec to brat Czarnego Orła , w tobie płynie zła krew i prędzej czy później to się ujawi, będziesz próbował go zabić, otruć, będziesz buntował lód przeciw niemu, nawet zbratasz się z ze złymi białymi ludźmi, będziesz robił wszystko byleby zniszczyć brata. – dziewczyna zakończyła przemawiać, następnie wyciągnęła rozczapierzoną rękę, a z ciała mężczyzny zaczął ulatywać duch, który z nią walczył, żeby tylko móc z powrotem wrócić do ciała, ale pradawna bogini wyciągnęła medalion i go w nim zamknęła, po czym opuściła ciało Cindy i znowu jak poprzednim razem jej ciało osunęło się w ramiona Joe.
Po chwili pojawił się Biały Kruk z podarkiem dla białej dziewczyny. Poprosił białego mężczyznę, żeby mu go jej dał, kiedy odzyska przytomność, on sam natomiast delikatnie dotknął wargami ust Cindy. Mały Joe posadził ją przed sobą na koniu, w drugiej ręce trzymał konia swojej towarzyszki i wreszcie opuszczali wioskę Komanczów, żegnani przez Indian.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:32, 02 Maj 2014 Temat postu: Serce przy sercu |
|
|
Joe i Cindy wrócili do Ponderosy mam nadzieję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:46, 02 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Ciekawe co będzie dalej? Joe i Cindy szczęśliwie opuszczają indiańską wioskę. Mam nadzieję, że równie szczęśliwie dotrą do domu. Tylko co na to wszystko Adam?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:17, 09 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Cindy powoli otwierała oczy. Leżała niedaleko ogniska, wokół było ciemno jak w grobowcu, naprzeciwko niej, po drugiej stronie zapalonego stosu siedział Mały Joe, gdy zobaczył, że odzyskała przytomność natychmiast do niej podszedł.
-Tak się bałem przez cały dzień nie odzyskiwałaś przytomności. – powiedział gładząc ją czule po policzku.
-Co się ze mną działo? – zapytała chwytając się za bolącą głowę, więc Mały Joe wszystko jej dokładnie opowiedział, kiedy już kończył dodał:
-… i poprosił żebym ci to przekazał. – wręczył jej niezdarnie opakowany pakunek.
-Piękna rzecz. – stwierdziła dziewczyna patrząc na naszyjnik, kiedy już rozpakowała owy prezent.
-Może jesteś głodna? – zapytał Cartwright, który nie mógł się napatrzeć na dziewczynę. Mógłby to robić godzinami, wszystko robiła z taką gracją.
Po chwili jedli mięso, które Joe swego czasu schował w swoich torbach przy koniu. Cindy upiła kilka łyków wody z bukłaka, położyła się na swoim posłaniu i starała się zasnąć. Gdy zamknęła powieki, przed jej oczami jak żywo pojawił się Adam. Czuła na swoich ustach jego pocałunki, na swojej skórze dotyk jego palców oraz jego dłonie błądzące po jej nagim ciele. Zapach jego skóry byłaby w stanie rozpoznać na końcu świata i nie pomylić z żadnym innym. Adam doprowadzał ją do niesamowitych doznań i nieopisanych rozkoszy. Po raz pierwszy od czasu, kiedy jej rodzice nie żyli czuła się taka bezpieczna i szczęśliwa, a przede wszystkim kochana i bardzo z kimś tak mocno związana, z kim nie łączyły jej żadne więzy krwi. Mogłaby z nim przebywać we dnie i w nocy i wcale by jej się to nie znudziło. Ich wspólne chwile, których nie sposób było zliczyć, wielogodzinne rozmowy i upojne chwile spędzone na strychu. Nagle z tych wyobrażeń i rozmyślań wyrwał ją ruch tulącego ją do siebie Joe. Spojrzała na niego zaskoczona.
-Chcę żeby ci było cieplej cała drżysz z zimna. – odparł Joe widząc na jej skórze gęsią skórkę.
Mężczyzna przytulił ją do siebie mocno i zdecydowanie. Wtuleni w siebie po paru minutach już w najlepsze spali. Rano, kiedy zwinęli już obozowisko udali się w dalszą podróż. Droga im się wcale nie dłużyła, bo przez cały czas ze sobą rozmawiali. Cindy od czasu do czasu rzucała okiem na piękne krajobrazy. W dali było widać szczyty gór, a gdy wjechali w gęsty las sosen, dziewczyna wdychała niesamowity zapach o też porze roku puszczy, który był przesycony igliwiem i żywicą. Nagle dało się słyszeć wystrzał ze strzelb, spłoszone ptaki wnet poderwały się do lotu, a następny trafił Cindy prostu w brzuch, która osunęła się z konia na ziemię. Gdy Mały Joe to zauważył natychmiast do niej podbiegł, równocześnie rozglądając się na wszystkie strony, za tym kimś kto postrzelił dziewczynę. Przez cały czas nie przestawał dzierżyć w swojej dłoni pistoletu. Chwilę później z krzaków wyszli dwaj mężczyźni, jeden był w średnim wieku, a drugi chyba był niewiele młodszy od Małego Joe. Obaj w tym samym czasie wycelowani w kierunku najmłodszego Cartwrighta.
-Moja przyjaciółka jest ranna. – powiedział Mały Joe, kiedy mężczyźni mieli palce na spustach.
Nieznajomi podeszli do niego bliżej. Joe przewrócił Cindy na plecy i skóra z wilka, którą miała na sobie spadła na ziemię.
-Ty zakuty łbie, nie umiesz odróżnić żywego zwierzęcia od zwykłej skóry!!! – wydzierał się starszy mężczyzna na młodzieńca.
-Już drugi raz przez nią mamy kłopoty… – stwierdził Mały Joe – …najpierw Indianie, teraz wy… – schował skórę do jednej z toreb przy koniu Cindy.
-Richard Healy. – przedstawił się starszy z mężczyzn – Mój syn Max. – wskazał na chłopaka obok.
-Joseph Cartwright. – odpowiedział mu towarzysz dziewczyny.
-Jesteśmy myśliwymi. – poinformował pan Healy. – Niedaleko jest nasze obozowisko, chodź z nami, opatrzymy rany twojej towarzyszki. – dodał.
Kiedy przybyli na miejsce podbiegła do nich jakaś dziewczyna krzycząc:
-I jak udało wam się coś złapać?!
-Nie… – odpowiedział jej Richard – …ale Max postrzelił jakąś dziewczynę. – dodał. – Przepraszam. – szybko się zreflektował. – Towarzysz tej panienki, którą Max postrzelił –Joseph Cartwright, moja córka Alex. – dokonał prezentacji.
-Ja nie wiem, gdzie ten mój brat ma oczy, żeby nie odróżnić zwierzęcia od dziewczyny. – stwierdziła panna Healy.
-Cindy miała na sobie skórę zabitego przez siebie wilka, dlatego doszło do tego wypadku. – powiedział Mały Joe.
-To ona go zabiła? – zapytał zaskoczony Richard Healy. – Dzielna i odważna dziewczyna, żeby ustrzelić takiego olbrzyma, dla nas to byłoby nie lada trofeum, gdyby nam się czegoś takiego udało dokonać. – oznajmił.
-Byłem akurat przy rzece, nie zauważyłem go, strzeliła mu prosto między oczy, uratowała mi życie. – wyznał Mały Joe.
-Niesamowite, naprawdę niesamowite. – pan Healy nie mógł wyjść z podziwu.
-Pomożesz mojej przyjaciółce? – zapytał Cartwright Alex.
-Oczywiście. – odparła ciemnowłosa dziewczyna, biorąc Cindy pod ramię i wzięła ją ze sobą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:18, 09 Maj 2014 Temat postu: Serce przy sercu |
|
|
Biedna Cindy ,mam nadzieję ,że wyjdzie z tego.
Zastanawiam się czy połączysz to Alex z Joe ,bo Cindy jest skandalicznie zakochana w Adamię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:05, 09 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Kola napisał: | -Oczywiście. – odparła ciemnowłosa dziewczyna, biorąc Cindy pod ramię i wzięła ją ze sobą. |
To, że postrzelona w brzuch dziewczyna zsunęła się z konia na ziemię jest logiczne, to, że leżała po postrzale też ... to poważna rana, ale ... jakim cudem sama poszła do obozu? Podtrzymywana pod ramię przez Alex ...
ale akcja toczy się ... no i ciekawe, czy Joe zakocha się w Alex ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 8:42, 10 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Coś mi się wydaje, że Joe znalazł kogoś, kto pozwoli mu zapomnieć o Cindy, bo ta myśli tylko i wyłącznie o Adamie ... zobaczymy co jeszcze spotka naszych bohaterów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:54, 23 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
-Tak się o nią troszczysz i opiekujesz, jakby to była twoja siostra, a nie przyjaciółka. – powiedziała Alex do Joe, kiedy Cindy już opatrzona, ale nadal nieprzytomna leżała na kolanach chłopaka.
-Przyjaciele tak właśnie robią, choć chciałbym żeby była dla mnie kimś znacznie więcej. – odpowiedział Mały Joe.
Panna Healy i młody Cartwright rozmawiali ze sobą tak już od kilku godzin. Już prawie świtało, kiedy Cindy otworzyła oczy.
-Już dobrze, malutka. Wszystko będzie w porządku. Wyjdziesz z tego. – mówił uspokajająco Joe do dziewczyny leżącej mu na kolanach. – Postaraj się zasnąć musisz szybko wrócić do zdrowia. – dodał.
Cindy mimo tego, że bardzo ją bolało zdobyła się na uśmiech w jego stronę, a potem z powrotem zamknęła oczy. Mały Joe pogładził ją po włosach i pocałował w czoło. Młodzieniec nawet nie zauważył, kiedy Alex sobie poszła żeby im nie przeszkadzać. W ciągu najbliższych kilku dni Cindy szybko wracała do zdrowia, kiedy przyszła już pora odjazdu i nastąpił moment pożegnań, Max już po raz któryś gorąco przepraszał dziewczynę za to co zrobił. Gdy Cindy wsiadała na swojego konia, Joe miał nogę w strzemieniu Alex podbiegła do niech, jej ojciec i brat już się z nimi pożegnali. Panna Healey wyściskała dziewczynę, która z powrotem zsiadła z konia, żeby się móc pożegnać ze swoją przyjaciółką, gdyż dziewczyny bardzo się ze sobą zżyły, następnie Alex podeszła do Joe, którego lubiła równie mocno, a może nawet jeszcze bardziej.
-Do widzenia. – powiedział Mały Joe, gdy cofnął nogę ze strzemiona i postawił na ziemi, po czym niepewnie pocałował dziewczynę w policzek.
Panna Healey chciała odejść, nie chciała żeby chłopak w jej oczach widział jak bardzo jej na nim zależy, odwróciła się plecami w jego kierunku i przeszła trzy kroki, ale po chwili uświadomiła sobie, że już go nigdy więcej nie zobaczy, więc szybko wróciła do niego, zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go w usta, z oczu spływały jej łzy. Mały Joe był zaskoczony, wiedział, że dziewczyna go bardzo lubi, ale nie spodziewał się z jej strony takiego wyznania. Kiedy Alex przerwała, Joe i Cindy wskoczyli na konie i pojechali dalej, a pan Healy podszedł do córki, objął ją ramieniem, na twarzy dziewczyny ciągle było widać łzy i zabrał ją ze sobą w stronę ogniska. Max podreptał za nimi, usiadł naprzeciwko niech przy palenisku, było mu bardzo szkoda jego małej siostrzyczki, ale przecież serce nie sługa, kto mógł przewidzieć, ale Alex zakocha się w Joe.
-Biedna dziewczyna. – stwierdziła Cindy kiedy byli już za lasem, przed nimi rozpościerały się piękne, wspaniałe, ale i groźne góry.
Jechali powoli dróżką, która prowadziła ich przed siebie, a następnie między skałami prowadziła na szczyt góry. Zsiedli więc z koni, wzięli je za wodze i wąską ścieżką przesuwali się do przodu.
-Jesteś pewny, że dobrze idziemy? – zapytała Cindy Joe, kiedy byli już w połowie drogi, było naprawdę bardzo wysoko, dziewczyna starała się nie patrzeć w dół żeby nie zlecieć.
-Prawdę powiedziawszy nie bardzo. – wyznał Cartwright – Pierwszy raz w życiu jestem w tej części Ponderosy. – stwierdził.
-Czyli się zgubiliśmy. – odpowiedziała dziewczyna.
-Nie, tylko trochę zboczyliśmy z wyznaczonej trasy. – odparł.
Kiedy dotarli na szczyt zobaczyli rozpadlinę, która uniemożliwiała im przedostanie się na drugą stronę, a innej drogi niestety nie było, więc żeby się tam znaleźć musieli przeskoczyć. Cindy wsiadła na konia, rozpędziła się, spięła konia i poszybowała nad przepaścią. Wiatr rozwiewał jej włosy. Zwinnie i miękko wylądowała, jakby to robiła od wieków. Joe też zamierzał przeskoczyć, ale jego koń w ostatniej chwili zatrzymał się nad przepaścią, a on o mało by nie spadł w dół, gdyby nie trzymał się szyi zwierzęcia. Dziewczyna aż zakryła ze strachu usta, bojąc się, że jej przyjaciel zaraz zleci w przepaść. Za drugim podejściem do przeskoczenia przez Joe rozpadliny koń dosłownie w ostatniej chwili wyhamował. Co za uparte zwierzę, pomyślał Mały Joe. W końcu zrobił dokładnie to samo co Cindy i to wreszcie podziałało. „Leć, Cochise!” - zdążył tylko pomyśleć zanim wylądowali po drugiej stronie.
-Nigdy więcej tego nie rób, nawet nie masz pojęcia, jak się bałam. – mówiła dziewczyna nie przestając okładać go pięściami po klatce piersiowej.
-Jednak ci na mnie zależy. – stwierdził Mały Joe.
-No pewnie, że tak głupolu, jesteś dla mnie jak brat. – wyznała Cindy wtulając się w niego.
Może kiedyś zmienisz zdanie, nawet nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham, pomysł Cartwright. Ruszyli w dalszą drogę, po tej stronie góry również była wąska ścieżka, może nawet jeszcze węższa niż poprzednio. Kiedy byli mniej więcej w połowie drogi, Cindy zahaczyła nogą o kamień, gdy nie chwyciła się krawędzi urwiska, to by spadła w przepaść, na całe szczęście Joe złapał ją za rękę, gdy kawałek skały, której trzymała się dziewczyna zaczyna się kruszyć. Podciągnął ją do góry i postawił na bezpiecznej ścieżce, ruszyli dalej przed siebie. Kiedy już zeszli z góry, usiedli na chwilę przy rozłożystym drzewie i zaczęli jeść wysuszone mięso. Kto by pomyślał, że mięso z wilka może być takie smaczne, pomyślał Joe. Z początku kiedy je przygotowywał nie był za bardzo do niego przekonany, ale dzięki niemu jakoś nie poumierali jeszcze z głodu.
-Chodźmy dalej może uda nam się przejść jeszcze kawałek zanim zapadnie zmierzch. – poinformował Mały Joe.
Droga przebiegała im bez większych problemów, dopóki nie do jechali do potoku. Oczywiście nie było żadnego żadnej kładki czy mostu, nie wyglądało również na to żeby był tutaj bród, bo potok był silny i rwący. Innej drogi przejścia na drugi brzeg raczej nie było. Joe postanowił, że tym razem pójdzie pierwszy, ale daleko nie doszli, nim dotarli do połowy, nurt tak przybrał na sile, że jeźdźcy wraz ze swoimi końmi byli już ciągnięci w dół potoku. Woda burzyła się, zalewała im głowy i czasami wpadała do gardeł. Nagle Cindy zauważyła wystający komar drzewa, wiec go chwyciła, wyciągnęła w kierunku Joe drugą rękę, przyciągnęła do siebie, żeby przyjaciel też mógł się złapać. Kiedy trzymali się kawałka drewna i starali się złapać oddech usłyszeli dudnienie. „Wodospad”, krzyknęli jednocześnie, ale nic więcej nie zdołali zrobić, bo konar się złamał od naporu wody i Joe z Cindy wraz z wierzchowcami, już mknęli w jego kierunku.
Witam po dwutygodniowej przerwie zapraszam do czytania i komentowania tej części opowiadania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:58, 23 Maj 2014 Temat postu: Serce przy sercu |
|
|
Szkoda mi bardzo Alex.
Bardzo ładne opisy i urwanę w bardzo emocjonującym momencię ,mam nadzieję ,że przeżyją.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:12, 23 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Nie jestem przekonana do jedzenia wilczego mięsa ... ale ... kiedy Joe jest głodny, to może i zjadł ... ciekawie się zapowiada jego przyszlość ... jeśli wyjdzie cało z tej kąpieli ... No i to, że Joe jest pierwszy raz w jakiejś części Ponderosy ... oni często po niej jeździli, choćby po to, żeby sprawdzić, czy nikt obcy się tam nie osiedlil, albo nie kłusuje na ich ziemi ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 15:12, 23 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|