|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:35, 07 Lut 2016 Temat postu: Niespełnione marzenia... |
|
|
-Nie dobrze się robi. – powiedział Ben Cartwright biorąc do ręki ścierkę – Nie chcę słyszeć żadnych kłótni na ten temat. Odkąd wyjechał Hop Sing nasz dom zamienił się w chlew. Dwóch z was zostanie i posprząta. Którzy? – dodał patrząc się na Willa, Hossa, Claya, Adama i Joe.
-Ja nie umiem robić takich rzeczy. – odparł Hoss.
-Ja też nie. – odpowiedział Mały Joe.
-Ani ja. Niech Joe zostanie. – oznajmił Adam.
-Czemu ja. – zaprotestował najmłodszy z braci Cartwrightów.
-Nie traćmy czasu. Załatwimy to jak zwykle. – oświadczył senior rodu i poszedł po zapałki. Wyjął pięć zapałek, z czego dwie złamał i wszystkie ze sobą wymieszał. Wrócił do reszty rodziny.
-Ci co wylosują krótkie zapałki zostają w domu reszta jedzie ze mną. Jak wrócimy za czternaście dni ma być wypucowany. Cały dom. Jasne. – poinformował Ben wystawiając rękę z zapałkami, którym było widać tylko łebki.
Każdy z mężczyzn wyciągnął upatrzoną przez siebie zapałkę. Ben spojrzał na swojego najmłodszego syna. Ten pokazał swoją zapałkę.
-Czemu mnie to nie dziwi. – powiedział Hoss, kiedy zobaczył w palcach młodszego brata krótką zapałkę – Jakby miał magnes w rękach za każdym razem…
-Pokaż lepiej swoją. – rzekł do niego ojciec przerywając mu.
Hoss niepewnie pokazał swoją zapałkę, na całe szczęście była normalnej długości. Dokładnie tak samo jak Claya i Willa.
-Wypucowany. Cały dom. – powiedział Ben do Joe i Adama. – Szykujcie się. – zwrócił się do reszty.
Joe tylko wyszedł z kuchni i kopnął nogą w najbliżej stojący mebel z całej siły, równocześnie delikatnie mówiąc „niezadowolony” powiedział:
-Ale trzeba mieć zasranego pecha. – dało się słyszeć kolejne kopnięcie – Żeby chociaż Hoss, albo Clay, już widzę jak będzie to wyglądać.
-Kiedyś musiał być ten pierwszy raz! – krzyknął Will w jego kierunku.
-Jak ty z nim zostaniesz to będziesz wiedział o co mi chodzi. – odpowiedział kuzynowi kierując się na górę po schodach i wymawiając najgorsze epitety pod nosem pod adresem najstarszego brata.
*************************************************************
W tym fanficku bardzo dużo będzie się dziać, ale akcja nie będzie tylko skupiona w Virginia City. Nie chce za dużo opowiadać, żeby nie zdradzić fabuły, ale zaskoczenia będą praktycznie na każdym kroku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:09, 07 Lut 2016 Temat postu: Niespełnione marzenia... |
|
|
Początek przypomina mi fabułę jednego odcinka Bonanzy ..
Ciekawe co będzie dalej ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:12, 10 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Adam stał za niedomkniętymi drzwiami pokoju Joe, jego najmłodszy brat leżał na łóżku, trzymał w rękach jakąś książkę, zastanawiał się jak ma go przekonać, żeby ruszył ten swój leniwy tyłek i zabrał się do roboty. Nagle przyszedł mu do głowy szalony pomysł, wszedł do pomieszczenia, w którym przebywał Joe i powiedział:
-Ja jadę naprawiać dach szopy przy granicy naszego rancza z ranczem Carpenterów, zejdzie mi cały dzień, przyjadę dopiero na kolację. – poinformował brata, ten nawet nie dał oznak, że w ogóle go to interesuje – Mogę się założyć o 300 dolarów, że nie zdążysz posprzątać domu zanim tutaj wrócę. – Joe wyjrzał zza książki patrząc się z ciekawością na Adama, ale nic mu nie odpowiedział.
Dochodziła już ósma wieczorem. Mały Joe leżał rozwalony na kanapie i był bardzo z siebie zadowolony. Rano, gdy tylko Adam zniknął mu z pola widzenia, pojechał do miasta, sprowadził swoją przyjaciółkę – Isabellę i poprosił ją o pomoc. Powiedział, że cały dom ma być wypucowany, a ona ma zniknąć stąd przed kolacją. Wcale nie miał zamiaru jej wykorzystywać, za wykonaną pracę dał jej 300 dolarów z pieniędzy, które ojciec trzymał w domu. Nagle usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, więc podniósł głowę znad oparcia kanapy i powiedział:
-Mam nadzieję, że masz pieniądze jest czysto jak w muzeum. Jak chcesz możesz nawet sprawdzić: pod łóżkami we wszystkich pokojach, pod kanapą i fotelami, wszystkie książki są odkurzone i poukładane, zarówno te tutaj, jak i w twoim pokoju, wszystkie ubrania jakie są w domu zostały poprane i równiutko poukładane, pościerane zostały również wszystkie szafki, półki i wszystko, na czym tylko osiadł kurz, podłogi wyszorowane, naczynia pomyte, możesz zajrzeć w każdą dziurę, jaka ci przyjdzie do głowy, nigdzie nie uświadczysz żadnego pyłka czy kurzyka. Na kuchence masz gulasz, smacznego, ja już jestem po kolacji.
Joe nie przestawał się patrzeć na głupią minę Adama. Bezcenny widok. Pewnie był przekonany, że wygra i nie będzie musiał mu płacić. Miał zamiar iść do swojego pokoju, wstał z kanapy i zwrócił się w kierunku schodów, ale wtedy coś zauważył, więc poszedł do kuchni. Kiedy wrócił z powrotem do pokoju w jednej ręce trzymał wiadro z wodą, a w drugiej ścierkę, wręczył je starszemu bratu i rzekł:
-Wystarczy, że przez cały dzień pracowałem, nie mam zamiaru jeszcze po tobie sprzątać. – oświadczył i wskazał na brudne buciory Adama oraz kałużę, która robiła się coraz większa – Sam możesz to zrobić. – dodał i poszedł do siebie.
Adam stał jak wryty w ziemię na środku pokoju. Twarz mężczyzny wyrażała osłupienie i zaskoczenie, jednak pomału dochodził do siebie. Najpierw coś zjem, a potem wszystko posprawdzam, pomyślał. Poszedł do kuchni, znalazł garnek, o którym mówił Joe i niepewnie spróbował gulaszu. Bardzo smaczne, stwierdził. Hop Sing takiego nie robi, dodał. Adam zjadł kolację, posprzątał po sobie to, o co go Joe upominał i ruszył w celu sprawdzenia, czy jego młodszy brat rzeczywiście wszystko dokładnie posprzątał, czy tylko się zgrywa. Mężczyzna zajrzał w każdy kąt domu, ale nigdzie nie było choćby grama brudu.
*************************************************************
W tym fanficku wszystkiego można się spodziewać. Na razie powoli rozwija się akcja, ale Cartwrightów, a zwłaszcza Małego Joe i Adama będzie bardzo wiele czekać przeżyć, nie mówiąc już o przygodach.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Śro 0:30, 10 Lut 2016, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:56, 10 Lut 2016 Temat postu: Niespełnione marzenia |
|
|
Ależ Joe się zrobił cwany.
Ciekawe czy Adam odkryję podstęp ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:30, 14 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Kiedy Joe się rano obudził zauważył na szafce obok łóżka trzy studolarowe banknoty. Będą raczej musiały poczekać do przyjazdu ojca, bo ten bałwan raczej mnie stąd nie wypuści, pomyślał. Zszedł na śniadanie, przy stole siedział już Adam i jadł pozostałości z wczorajszej kolacji, Mały Joe również sobie nałożył porcję i także zjadł z wielkim apetytem.
-Muszę załatwić kilka spraw w mieście, jedziesz ze mną czy zostajesz? – zapytał się młodszego brata Adam.
Joe dokończył śniadanie i ruszył osiodłać konia. Koń Adama był już gotowy do drogi, ale nim młodszy z mężczyzn wsiadł na swojego konia, poleciał jeszcze do domu po pieniądze, które leżały na nocnym stoliku i włożył je do kieszeni. Przez całą drogę do miasta bracia nie zamienili ani słowa. Kiedy dojechali na miejsce i starszy brat zniknął mu z pola widzenia Joe ruszył przed siebie. Gdy Adam już wszystko pozałatwiał udał się do saloonu, żeby napić się piwa.
-Jeśli szukasz brata to tam siedzi. – wskazał głową na stolik na środku pomieszczenia właściciel lokalu, który stał za barem – Raz już wygrał. – dodał, kiedy starszy z braci Cartwrightów upił łyk piwa.
Nagle od owego stolika dało się słyszeć:
-Oszukiwałeś. – powiedział Bill Jackson.
-Żeby wygrać dwa razy pod rząd. – dodał Tim Rivers.
-Mam po prostu szczęśliwy dzień i tyle, zawsze przeważnie przegrywam… – oświadczył Mały Joe. -…, a jak mi idzie karta to od razu, że oszukuje. – zwrócił się do nich.
-Zagramy jeszcze raz, a żeby mieć pewność, że nie oszukujesz poprosimy kogoś, by zajął się kratami. Zaraz kogo by tu… – Bill i Tim przeczesywali wzrokiem pełny saloon ludzi w poszukiwaniu odpowiedniej osoby, nagle wzrok obu mężczyzn zatrzymał się na jednej z osób stojących przy barze.
-Adam chodź tutaj!! – krzyknęli równocześnie obaj mężczyźni.
Starszy Cartwright podszedł do stolika z kuflem piwa, potasował dokładnie talię, rozdał każdemu po pięć kart. Joe na chwilę zamknął oczy, oparł ręce o brodę i westchnął, w końcu wziął niepewnie w rękę swoje karty. Gra się rozpoczęła, kiedy doszli do momentu:
-Po proszę dwie karty. – powiedział Tim.
-Dla też dwie. – rzekł Bill.
Joe spojrzał się w swoje karty, z których według niego kompletnie nic nie wynikało i wyjął pierwszą lepszą w kierunku starszego brata.
-Dla mnie jedna.
*************************************************************
Kolejna notka już za nami. Na następną zapraszam w środku tygodnia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:37, 14 Lut 2016 Temat postu: Niespełnione marzenia |
|
|
Jakaś niejasna sytuacja.
Czemu Adam pozwala Joe tracić pieniądze ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:27, 17 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Gra pomału już się kończyła. Wszyscy ludzie przebywający w barze przez cały czas im się uważnie przyglądali, Tim wyłożył swoje karty i powiedział:
-Trójka ósemek.
Potem swoje pokazał Bill.
-Kolor.
Joe wiedział, że Bill wygrał, on nie miał nic, więc odłożył swoje karty na stół, założył kapelusz i udał się w kierunku wyjścia.
-Idziesz. – zwrócił się do Adama. Ten spojrzał się na niego pytająco. – Ja „nic” nie mam, Bill wygrał.
Jackson już zagarnywał wszystkie pieniądze w swoim kierunku, kiedy starszy z braci Cartwrightów powiedział „Chwileczkę”. Odkrywał kartę po karcie, żeby sprawdzić to „nic”. Przed sobą miał cztery 9 w różnych kolorach i 3 karo.
-Może najpierw naucz się dokładnie układów kart, barania głowo. – oświadczył Adam –To jest kareta, a kareta jest wyżej niż kolor, więc to ty wygrałeś. – poinformował młodszego brata.
Adam zebrał pieniądze, które były na stole, dopił piwo, wyciągnął z kieszeni spodni forsę i zostawił na ladzie, a potem ruszył za bratem w kierunku koni. Robiła się już powoli noc. Po drodze do domu Joe jadąc za starszym bratem liczył pieniądze, które udało mu się wygrać. Było ich razem 1200, a jak odłoży na swoje miejsce owe 300, które pożyczył od ojca zostanie mu 900, o rany co ja mam z tym zrobić, jeszcze nigdy nie udało mi się tyle wygrać, myślał. Nagle przyszedł mu do głowy zwariowany pomysł, więc zawrócił konia i wrócił do miasta. Adam tak był zaczytany w książce, że nawet nie zauważył zniknięcia młodszego brata. Mały Joe wparował do banku, jak burza. Nikogo oprócz kasjera w nim nie było.
-Słuchaj Ed możesz to wpłacić na konto? – zapytał go Mały Joe.
-Na konto ojca tak, bo raczej nie Adama. – stwierdził Ed Morgan.
-Nie, na moje. – poinformował Joe – Tylko nikomu o tym nie mów, a tym bardziej mojemu ojcu, proszę. – dodał pośpiesznie, widząc jego dziwną minę.
-Dobra nie ma sprawy. Ile tego masz? – powiedział otrząsając się powoli z szoku.
Joe wyciągnął z kieszeni marynarki owe 900 dolarów, odliczył z nich 120 na swoje wydatki, a resztę mu oddał.
-Podpisz to, to i jeszcze to. – podstawił mu trzy dokumenty do podpisania przy zakładaniu konta.
-Coś jeszcze? – spytał kiedy już dokładnie wszystko przeczytał, podpisując już ostatni dokument.
*************************************************************
Nie tak dawno pisałam w Pogaduchach, że udało się mi się zdobyć dwa autografy aktorek, które występowały w Bonanzie. Zorino co myślisz o moich nowych nabytkach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:31, 17 Lut 2016 Temat postu: Niespełnione marzenia |
|
|
Kto nie ma szczęścia w miłości ,ten ma szczęście w kartach ,Joe jest tego najlepszym przykładem.
Gratuluję autografów Cola.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:38, 21 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
-Nie, to wszystko. Słyszałem, że wygrałeś w karty trzy razy pod rząd, dlatego masz tyle pieniędzy. – stwierdził fakt Ed Morgan.
-Zgadza się. – odpowiedział mu. – Dobranoc. – dodał jeszcze i wyszedł z banku.
Skierował swoje kroki do konia, gdy zauważył, że przy nim stoi Isabella.
-Żebyście nie poumierali z głodu. – szepnęła mu do ucha, pokazując mu, gdzie schowała pojemnik z gulaszem.
-Jesteś wspaniała. Dziękuję. Życzę ci dobrej nocy. – odparł Mały Joe również szeptając jej do ucha i całując w policzek na pożegnanie, po czym wskoczył na konia i puścił się pędem w kierunku Ponderosy. Koniecznie muszę się dostać do domu przed Adamem, myślał jadąc wszelkimi możliwymi skrótami. Kiedy w końcu dotarł do celu, błyskawicznie zaprowadził konia do stajni, gdy zobaczył brak konia starszego brata bardzo się ucieszył. Zabrał szybko pojemnik z jedzeniem, którego zawartość wylał do garnka, w którym wczoraj jego przyjaciółka gotowała dla nich kolację i zaczął podgrzewać jego zawartość, a pojemnik z powrotem schował przy siodle, następnie udał się odłożyć owe 300 dolarów na swoje miejsce. Ledwo co zdołał zamknąć szafkę, odwrócić się do niej plecami, kiedy w drzwiach pojawił się jego starszy brat i go zapytał:
-Ile można na ciebie czekać, już dłużej nie dało się jechać, co?
Adam zignorował jego pytanie i dalej czytając książkę ruszył w kierunku schodów.
-Skoro nie masz zamiaru jeść to po co ja gotowałem kolację. – rzekł Joe, gdy Adam był już w połowie schodów. Gdy starszy mężczyzna to usłyszał, raptownie się zatrzymał, błyskawicznie zbiegł po schodach i wpadł do kuchni, gdzie był gulasz. Mały Joe widząc dziwną reakcję brata poszedł za nim. Starszy z braci Cartwrightów nabrał potrawę na łyżkę, włożył do ust i powiedział:
-Hop Sing może w ogóle nie wracać.
Mały Joe słysząc co Adam mówi aż zbaraniał. Starszy z braci ponownie nałożył gulasz na łyżkę i z powrotem włożył ją sobie do ust.
-Koniecznie musisz go zrobić, kiedy przyjadą ze spędu bydła. – zwrócił się do brata, gdy zauważył stojącego w progu drzwi Joe.
Po kolacji Adam rozsiadł się wygodnie w fotelu przed kominkiem, czytając ostatnio nabytą nową książkę, nogi miał położone na stole. Hipokryta pie***, pomyślał Mały Joe podchodząc do regału z książkami. Strasznie się mu nudziło. Gdyby był Hoss zagrałby z nim w warcaby, albo z Clayem – w karty, nawet to, że z nim przegrywa by mu nie przeszkadzało. Rzucił ponownie okiem w kierunku najstarszego brata. Przy ojcu nie będzie tak robił, dodał w myślach.
*************************************************************
Kolejna część ukaże się na tygodniu. Mam nadzieję, że teraz lepiej będzie ci pasować Zorino.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Nie 15:24, 21 Lut 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:56, 21 Lut 2016 Temat postu: Niespełnione marzenia |
|
|
Ciekawe czy Adam się w końcu domyśli podstępu ,że to Isabella wszystko gotuje ?
Cola mogę cię prosić by usunęła te zdania Hipokryta pieprzony-w fanfictionie nie powinno być takich brzydkich słów ..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:06, 24 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Więc z braku laku postanowił poczytać sobie swoją ulubioną książkę o piratach. Wyciągnął ją tak gwałtownie, że pudełka, które stały obok (jedno było z szachami, drugie z warcabami) spadły na podłogę. Cała ich zawartość wysypała się na ziemię i poturlała we wszystkie strony pokoju.
-Jasna cholera. – powiedział Joe, zabierając się za zbieranie pionków.
Adam wyjrzał zza czytanej książki, gdy usłyszał hałas i przyglądał się młodszemu bratu. Kiedy ten zebrał już pionki w jedno miejsce, zaczął wykładać je do pudełek, jednocześnie licząc czy żadnego nie brakuje. Przez chwilę trzymał czarnego skoczka w ręku. A może by… pomyślał Joe. Nie będę się przecież ośmieszał, dodał w myślach, odkładając figurę do odpowiedniego pudełka. Poskładał dokładnie wszystkie pionki jakie miał na kupce, ale o ile pionki do warcabów były wszystkie, to ilość szachów już się nie zgadzała brakowało dwóch figur: białego hetmana i czarnego gońca.
-Gdzie to mogło wlecieć? – spytał siebie wkładając rękę pod kanapę i przeczesując dokładnie kawałek po kawałku podłogę pod meblem.
Następnie włożył rękę pod fotel.
-Mam cię. – powiedział Mały Joe trzymając w ręce czarnego gońca, by po chwili umieścić go w pudełku z szachami. – A ten drugi? – dodał zaglądając pod następny mebel, ale tutaj niestety go nie było.
Tata raczej nie będzie zadowolony, pomyślał Joe. Lubi grać w szachy, a bez jednej figury raczej nie da się grać, stwierdził w myślach. Odstawił na półkę oba pudełka, to z szachami było na wierzchu, zabrał książkę i siadł na kanapie, dla odmiany zrobił to, co zwykle robił jego starszy brat i założył nogę na nogę. Nagle usłyszał chrząknięcie starszego brata, które zignorował nie bardzo wiedząc o co mu chodzi, przecież nic złego nie robi. Jednak nie mógł się skupić na czytaniu, bo nadal zastanawiał się, gdzie może być ta brakująca figura. Zajrzał przecież wszędzie, no prawie wszędzie, odstawił książkę na bok. Przez moment zawiesił wzrok na nogach Adama, miał dziką ochotę wrzasnąć „Nogi!!!”, po chwili namysłu włożył głowę pod jego nogami pod fotel, tak jak przypuszczał był tam owy przedmiot, już właśnie miał stamtąd wychodzić, kiedy usłyszał:
-Jaki miękki podnóżek?
Czując na swoim tyłku oparte nogi brata. Ja ci dam podnóżek, pomyślał, w tej samej chwili usłyszał śmiech starszego brata, a potem wyczołgał się z drugiej strony fotela. To wcale nie było śmieszne, tylko wstrętne, podłe i upokarzające, pomyślał Joe, nawet nie spoglądając na Adama. Odstawił pionek na swoje miejsce, by po chwili udać się do swojego pokoju.
*************************************************************
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:17, 24 Lut 2016 Temat postu: Niespełnione marzenia |
|
|
Adam i Joe jak widzę ciągle sobie robią jakieś głupie dowcipy..
Chłopcy nigdy nie dorośleją ..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:06, 28 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Było już dobrze po północy, kiedy Mały Joe siedział na Cochise. Z trzema tobołkami przytroczonymi do konia, bukłakiem wody i z solidnym prowiantem na drogę. Zostawi za sobą wszystko: dom, ojca, dwóch wspaniałych braci – Hossa i Claya oraz kuzyna Willa. Jedno wiedział na pewno pod jednym dachem dla niego i Adama nie ma miejsca. Któryś z nich musiał odejść? Mały Joe z ciężkim sercem spojrzał po raz ostatni na jezioro Tahoe i ruszył przed siebie, gdzie go oczy poniosą. Zostawił ojcu na łóżku krótki, rzeczowy list, żeby się o niego nie martwił. Przecież jestem już w takim wieku, że mam prawo odejść z domu, pomyślał Mały Joe. Ominął Virginia City nawet do niego nie wjeżdżając i udał się w przeciwnym kierunku, który wyznaczała gwiazda polarna. Starał się jak najdalej odjechać nie robiąc zbyt często postoju, więc kilka następnych dni i nocy spędził na koniu jadąc nom stop. Głowa coraz bardziej robiła mu się ciężka, aż w końcu powoli opadła ze zmęczenia.
Kiedy Mały Joe odzyskał przytomność, był w łóżku w jakimś domu. Był rozebrany i przykryty jedynie kołdrą. Rozglądał się niepewnie po pokoju, przyglądając się jak pięknie, lecz skromnie jest urządzony. Właśnie przyglądał się portretowi w srebrnych oprawkach, kiedy do pokoju weszła dziewczyna w białym fartuszku. Na widok jego przestraszonej i niewątpliwie zawstydzonej miny najpierw się uśmiechnęła, lekko zarumieniła, a następnie zawołała:
-Proszę panienki, ten nieznajomy się obudził!
Z korytarza dało się słyszeć odgłos zbliżających się trzewiczków na obcasach. Po chwili do pokoju wpadła w biegu prześliczna dziewczyna. Miała brązowe falowane włosy oraz oczy tego samego koloru, mały zgrabny nosek i koralowe usta. Jej muślinowa sukienka w kolorze słońca sprawiała, że wyglądała jak kanarek, a jej promienny uśmiech sprawił, że Małemu Joe momentalnie poprawił się humor, więc odwzajemnił jej uśmiech.
-Zmienię ci opatrunek. – poinformowała nowopoznana dziewczyna, zbliżając rękę do jego głowy. Mały Joe dopiero teraz zauważył, że ma głowę w bandażach. – Jak Klara upierze twoje ubranie będziesz mógł je założyć, na razie będziesz chodził w ubraniach mojego brata. – powiedziała. – Klaro, dlaczego ich jeszcze nie przyniosłaś? – zwróciła się do drugiej kobiety stojącej w pomieszczeniu.
-Już po nie idę, proszę panienki. – służąca dygnęła lekko i szybko pobiegła, wykonać polecenie swojej pani.
-Masz szczęście, że trafiłeś na mojego brata, bo niewiele brakowało, aby cię napadli i zabili bandyci. Zabrał cię tutaj do naszego domu w Colorado City. Od trzech dni spałeś jak zabity. Całe szczęście, że już się obudziłeś, ja jestem Jenny, a ty jak się nazywasz? – spytała.
-Wołają na mnie Mały Joe. – odpowiedział Cartwright, po chwili jednak zapytał: - Czy jestem na terenie Nevady?
-Nie. – odpowiedziała i się roześmiała. Jej śmiech przypominał Joe śpiew słowika. – Jesteśmy na terenie Arizony. – uśmiechnęła się do niego. – Jesteś poszukiwany listem gończym czy uciekłeś z więzienia? – odparła rozbawiona jego pytaniem.
-Ani jedno, ani drugie. Po prostu sytuacja w domu mnie do tego zmusiła. – poinformował, nie wdając się w szczegóły.
*************************************************************
Zapraszam do czytania i komentowania. Teraz z każdą następną częścią będzie robiło się coraz ciekawiej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Nie 13:08, 28 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:34, 28 Lut 2016 Temat postu: Niespełnione marzenia |
|
|
Smutno mi ,że Adam i Joe wciąż nie mogą dojść do zgody .
Rodzina powinna być razem.
Ale może wyniknie z tego coś dobrego ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:14, 02 Mar 2016 Temat postu: |
|
|
Po śniadaniu Mały Joe poczuł się na tyle dobrze, że jego nowo poznania towarzyszka Jenny Carpenter stwierdziła, że przydałoby mu się trochę świeżego powietrza. Oboje udali się na altankę przed domem, gdzie usiedli na zawieszonej tam huśtawce, przed którą stał stolik, gdyż zwykle podawano tam herbatę i domowe wypieki dla gości. Joe trochę nieswojo czuł się w ubraniach brata panny Carpenter. Owszem pasowały na niego jak ulał, ale czuł się w nich jak hrabia czy nie przymierzając lord. Taki wytworny strój pasowały bardziej do Adama niż do mnie, pomyślał Cartwright. Na samą myśl o nim poczuł wściekłość i rozgoryczenie jak go ten w domu traktował. Następnie pomyślał o Clayu i Hossie i zrobiło mu się smutno na sercu, bo wiedział, że nic nie będzie już takie jak kiedyś, a do domu za żadne skarby świata nie mógł wrócić. Któreś z tych emocji musiało mu się odbić na twarzy, bo chwilę później Jenny się go spytała:
-Dobrze się czujesz, bo jesteś strasznie blady?
-Wszystko jest w porządku. – odpowiedział zdawkowo – Bardzo piękny ogród. – starał się być miły dla gospodyni tego domu, u której chcąc nie chcąc stał się gościem.
Ogród rzeczywiście był przepiękny. Wszędzie wokoło roztaczały się klomby róż w kształcie pierścieni, ich kolory mieniły się różnymi kolorami tęczy. W samym jego środku znajdowała się fontanna, skąd dało się słyszeć delikatny szum spadającej wody na kamienie. A jak na tę porę dnia, oprócz szemrzącej wody, dało się również słyszeć cykanie świerszczy i rechotanie żab, które się tam umiejscowiły. Wokół kamieni rosły kaczeńce. Kilka kroków dalej, na północ od fontanny znajdowała się średniej wielkości polanka wrzosów. Na wschód od niej rosły kwiaty spowite mgiełką rosy, które Mały Joe pierwszy raz widział w życiu na oczy. Kiedy Jenny zauważyła czemu się młodzieniec przygląda powiedziała:
-To tulipany. Charles specjalnie dla mnie przywiózł je z Turcji. – dziewczynie zaświeciły się oczy, była niezwykle dumna z tego nabytku. – To w Europie jakbyś nie wiedział. – odparła.
-Może jestem tylko zwykłym kowbojem i po za przeganianiem bydła oraz pracą na ranczu nic innego nie potrafię, ale doskonale wiem, gdzie leży Turcja. – rzekł zirytowany Joe, którego panna Carpenter najwyraźniej uznała za zwykłego prostaka i ostatniego tłumoka.
Cartwright podniósł się z huśtawki z zamiarem wrócenia do swojego pokoju, kiedy poczuł na swojej ręce delikatny dotyk dłoni dziewczyny, który była na oko może o rok albo dwa lata od niego starsza.
-Przepraszam. – odpowiedziała zachmurzona – Nie chciałam cię urazić. – wyznała, patrząc w jego piękne, ciemne oczy – Tutaj prawie nikt nie chodzi do szkoły. Dzieci to dodatkowa para rąk do pracy, a szkoła to zło konieczne, które najlepiej byłoby zlikwidować, bo do niczego nie jest potrzebna. Gdybym była burmistrzem nałożyłam obowiązek chodzenia do szkoły dla każdego dziecka, a nie tylko dla tych, których rodzice nie muszą pracować na roli. – tłumaczyła panna Carpenter.
-Aaaaaaaaaaaaaa! – usłyszeli w następnej chwili. Nie namyślając się długo Mały Joe i Jenny ruszyli biegiem w kierunku skąd wydobywał się ów krzyk.
*************************************************************
Na podstawie Wikipedii wzorowałam się, czy na terenie Ameryki Północnej występują poszczególne gatunki kwiatów. I z tego co tam wyczytałam to tak.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|