|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:10, 17 Mar 2014 Temat postu: "Zemsta zza grobu." |
|
|
"Zemsta zza grobu"
Dwa tygodnie do fatalnych wydarzeń.
Ben Cartwright wstał od stołu na widok swojego pierworodnego syna, który ubrany w eleganckie garniturowe spodnie w prążki i białą koszulę pokonywał ostatnie stopnie schodów.
Adam wrócił zaledwie kilka godzin temu ze spędu i nie miał jeszcze okazji poznać znajomych ojca, małżeństwa McCallion z Baltimore.
-Kathleen, Fryderyk to jest właśnie Adam. Adamie moi dobrzy znajomi z lat mojej młodości.
-Miło mi Adamie. - Kathleen starsza elegancka kobieta ciepło spojrzała na mężczyznę.
Od razu jej się spodobał. Wysoki, dobrze zbudowany, z galanterią ucałował jej dłoń. Miał w sobie pewność i elegancję. Jak na dwudziestopięcioletniego młodego mężczyznę, zdającego sobie sprawę zapewne z walorów własnego ciała i umysłu nie wywyższał się jak zrobiliby tak inni młodzi w Baltimore
-Witaj braciszku- Hoss starał się nie mówić z pełnymi ustami mimo, że potrawy przyrządzone przez Hop Singa kusiły jego wzrok niemiłosiernie pięknym wyglądem, a aromaty wodziły jego nozdrza atakując każdą komórkę jego ciała.
-Jak było na spędzie?- little Joe nie był w stanie ukryć zazdrości zadając to pytanie po każdym powrocie Adama, który obiecywał, że kiedyś weźmie go ze sobą, by mógł poznać wątpliwą przyjemność smaku kurzu, spania na ziemi, ciężkiej pracy związanej z przepędzeniem bydła kilkaset mil.
-Ciężko, straciliśmy kilkadziesiąt sztuk bydła. - Adam uznał wypowiedź za wystarczającą gdyż uznał iż nie jest to temat zbyt interesujący nikogo przy stole poza jego najmłodszym braciszkiem.
-Opowiedz nam o tym. Dla nas mieszczuchów .... - tu nakrył swoją dłonią dłoń żony-... to bardzo zajmujące opowieści.
-Zgadzam się opowiedz nam o spędzie bydła. - Kathleen wyłapała wdzięczne spojrzenie little Joe.
W jej oczach na chwilę pojawił się błysk bólu, który zamaskowała szybko uśmiechem. Nie uszło to uwadze Fryderyka, który spojrzał na nią ciepło i uścisnął dłoń. Bardzo lubili Bena i szanowali za trud włożony w niemal samotne wychowanie dzieci. Ben i Fryderyk znali się jeszcze ze wspólnej pracy na statkach. Niejednokrotnie pomagali sobie w ciężkich chwilach, nie licząc kto ile razy uratował życie drugiemu. I czasem nie trzeba było skakać do morza, często była to kromka chleba, którą podzielił się druh.
Fryderyk i Kathleen mieli dwóch synów, różnych od siebie jak ogień i woda. Jak Adam i Joe. Obu zabrała choroba. Ben wiedział dlaczego przyjaciel go nie odwiedzał. Ciężko patrzeć po stracie własnych dzieci na inne. Kilkanaście lat to dużo by smutek, żal i nienawiść do świata przyschły i można było próbować żyć na nowo.
Adam opowiadał, jak zwykle zajmująco. Joe i Hoss słuchali z wypiekami na twarzy, państwo McCallion z przyjemnością, a Ben z dumą w sercu.
************
Dwudziestosześcioletni Marcus Walcott siedział zamyślony przy dogasającym ognisku. Patrzył z tkliwością na śpiącą siostrę, która skuliła się przez sen zawłaszczając cały koc. Ognisko nie dawało takiego ciepła, ale może dlatego, że noc była dzisiaj wyjątkowo chłodna. Może wydarzenia dzisiejszego dnia targały nią we śnie. Od kilku dni w drodze dzielnie znosili trudy podróży po tej bezkresnej dziczy. O siebie się nie martwił. Był zaprawionym w trudach żołnierzem od siedmiu lat. Z Cassidy młodszą od niego o cztery lata był mocno związany. Cassidy od dziecka była żywą pełną energii panienką, która zawsze stawała po stronie słabszych, nawet jeśli miała przed sobą silniejszego agresora. Na szczęście Marcus zawsze był przy niej gotów bronić ją za jej cięty język, który nie raz przysporzył jej kłopotów. Postanowił nauczyć ja kilku sztuczek i podstawowych zasad obrony, licząc po cichu, że nie będzie jej dane nigdy walczyć o życie. Dość nacierpieli się oboje. Skrajna nędza i schorowani rodzice zagnały Marcusa do wojska by skromny, ale regularny żołd wspomógł całą rodzinę. Teraz po śmierci obojga choć nie chciał musiał wywieźć siostrę na kilka miesięcy do bogatej ciotki Auerelii, która nagle przypomniała sobie, że ma siostrzenicę i chciała zapewnić jej opiekę. Marcus podejrzewał, że jest na odwrót. Aurellia Trebuschet w podeszłym wieku po śmierci męża, mimo ogromnych pieniędzy czuła się samotna. Nagle zapragnęła zaopiekować się jedyną żyjącą krewną, siostrzenicą Cassidy i postanowiła po nią posłać. Marcus wziął urlop i zdecydował sam dostarczyć siostrę do Texasu, chcąc spędzić z nią ostatnie tygodnie. Czuł, że mogą długo się nie zobaczyć.
Rozmyślania Marcusa przerwał cichy jęk Indianina, który leżał obok. Marcus podszedł z kubkiem wody i napoił wycieńczonego rannego mężczyznę. Spotkali go dzisiaj przywiązanego do drzewa od kilku dni co najmniej by umarł z głodu i pragnienia. Niestety Marcus podejrzewał o tak niecny czyn wyłącznie białych, za których niejednokrotnie się wstydził.
Tydzień do fatalnych wydarzeń.
-Macie wspaniałe życie Adam - zachwycał się Fryderyk jak dziecko. Fryderyk McCollin mimo pięćdziesięciu pięciu lat był krzepkim mężczyzną, drobniejszym od Bena, ale dorównującym wzrostem przyjacielowi. - Drzewa, świeże powietrze, zachody słońca i tabuny dzikich koni.
-A także kurz, pot, ciężka praca i walka o życie każdego dnia. - Adam przerwał wbijanie pala i spojrzał na towarzysza.
-Adam nie mów, że tego nie widzisz. Zawsze marzyłem o takim życiu. - utytłany i spocony zachwycony życiem w Ponderosie pomagał chłopcom przy naprawie ogrodzenia, chociaż Ben zaznaczał, że jest gościem.
Adam uśmiechnął się lekko.
-Nigdy nie zastanawiałem się nad tym Mieszkam tu i pracuję całe życie. Czasami nie widzę jak tutaj jest pięknie.
-Marzy mi się wycieczka pod gołym niebem...
-Hm, to ostatnie ciepłe tygodnie, jeśli naprawdę pan marzy o przygodzie na dzikim zachodzie, cóż zapytam ojca czy mógłbym wyrwać się na kilka dni... - Adam roześmiał widząc ekscytację starszego mężczyzny.
-Naprawdę? Chłopcze będę Ci wdzięczny do końca życia. - Fryderyk uścisnął Adama jakby dostał najlepszy prezent w życiu.
***********
-Turlający niedźwiedź jutro opuści swoich przyjaciół. - młody Indianin dopijał kawę patrząc z sympatią na rodzeństwo, które w ostatniej chwili uratowało mu życie. Okradziony przez bandę Dabbsa Bucklera i jego kompanów Victora i Johna, których nazwisk nie pamiętał pozostawiony na pewną śmierć poprzysiągł zemstę. Cassidy krzątała się przy prowizorycznym obejściu, które przez ostatni tydzień było ich domem. Opieka nad przypadkowym człowiekiem zmusiła ich do nieprzewidzianego postoju. Jednak to naturalne, że w tej chwili liczyło się uratowanie życia bez względu jaki kolor skóry miał. Roześmiała się ponownie nie panując nad sobą na dźwięk imienia Indianina.
-Wybacz Turlający niedźwiedziu....- zarumieniła się bezskutecznie próbując ukryć uśmiech.
-Turlający niedźwiedź nie jest zły na swoją białą przyjaciółkę, ale nie rozumie jej rozbawienia.
-To przez Twoje imię... jest zabawne, dlaczego takie nosisz?
Kiedy Indianin wyjaśnił jak ratując dwuletnią indiańską dziewczynkę przed starym, niedźwiedziem został przez niego ranny, i z poharataną łydką walczył o życie, Cassidy już się nie śmiała. Z podziwem patrzyła na tego mężczyznę, którego zabawne imię nie oddawało powagi sytuacji, w której je zdobył.
-Dzięki staremu, ślepemu niedźwiedziowi i turlaniu moja biała siostra do końca życia będzie się śmiać.
-Nigdy! - Cassidy podniosła palce w geście przysięgi, mimo wesołych ogników w oczach. - Mój czerwonoskóry brat więcej nie usłyszy śmiechu z tego powodu.
Na twarzy Indianina zwykle kamiennej pojawił się półuśmiech.
-Na mnie już czas. - Turlający niedźwiedź wstał i podszedł do Marcusa ściągając z szyi dziwny naszyjnik przeplatany kolorowymi nićmi z mnóstwem supełków. - To dla mojego białego brata... te kolory oznaczają, przyjaźń, pomoc i braterstwo. Każdy Indianin, który to zobaczy, będzie wiedział, że biała twarz jest przyjacielem czerwonoskórych.
Marcus i Cassidy długo odprowadzali wzrokiem Indianina. Przyzwyczaili się do obecności tego przypadkowego towarzysza.
-Weź Cassidy, mnie nie wolno nosić takich rzeczy. -Marcus założył naszyjnik siostrze. - Może kiedyś uratuje Ci życie. - roześmiał się dogasając noga ognisko.
Cztery dni do fatalnych wydarzeń.
-Do widzenia pani Owens. - Adam pakował ostatnie rzeczy, przydatne według niego na wycieczkę w góry.
Zerknął w stronę saloonu z którego hałaśliwie wyszli z butelkami w dłoniach, nietrzeźwi mężczyźni. Wszyscy brudni, spoceni, śmierdzący, swoim głośnym zachowaniem wzbudzali niechęć przechodniów, którzy usuwali im się z drogi. Pani Kathlenn wpadła wprost w łapy jednego z nich.
-Może buziaka eleganckiej pani. - zarechotał gruby niski ciemnowłosy.
-Puść mnie ty obleśny...
-Puść panią. - Adam z wyciągniętym rewolwerem próbował ogarnąć wzrokiem całą trójkę. - Już!
-W porządku my tylko chcieliśmy się zabawić. Prawda Victor?
-Puść staruchę, chcesz kłopotów Dabbs? - ściszonym, niskim głosem Victor zwrócił się do towarzysza.
-Wszystko w porządku pani McCallion? - Adam nie spuszczał z oczu mężczyzn.
-Tak Adamie...- strzał zagłuszył odpowiedź Kathleen.
Adam o ułamek sekundy szybciej strzelił, mimo iż to John wyciągnął pierwszy broń.
-John! - Dubbs Buckler klęczał z niedowierzaniem przy martwym kuzynie.- Zabiłeś go! Nie daruję Ci tego psie. - wstał jednocześnie sięgając do kabury.
-Nie radzę. - Hoss, który wyrósł jak z spod ziemi koło Adama, mierzył do Dubbsa. - Stąd na pewno trafię.
Szeryf pojawił się zaalarmowany przez mieszkańców i wysłuchawszy zeznań Adama i świadków zabrał na przesłuchanie kumpli zabitego.
Nienawiść jaką mieli w oczach nie wróżyła niczego dobrego.
**********
-Jeszcze tylko te góry Cassidy i potem spędzimy trochę czasu w dyliżansie. - Marcus opłukiwał twarz w przydrożnym strumieniu. - Ostatnie niewygody przed Tobą.
-Marcus jeśli myślisz, że wolę dyliżans niż konie to się mylisz. To jest o niebo lepsza podróż niż siedzenie w sztywnej sukni z falbanami w dyliżansie i oglądanie pięknych widoków przez okno.
-Wiem siostrzyczko, droczę się tylko.
-Marcus.... - Cassidy westchnęła. - Długo się nie zobaczymy, prawda? Może nigdy?
-Przesadzasz siostrzyczko to tylko na jakiś czas. Ciotka Aurellia to miła staruszka. A wiesz jaką mam pracę. Ktoś musi się Tobą zająć.
-Nie umiesz kłamać wiesz...
-Wiem....- roześmiał się Marcus odgarniając kosmyk z włosów siostry.- rozpalę ognisko, a Ty...
-...przygotuję coś do jedzenia. - Cassidy udała, że nie widzi jak jej starszy brat ociera łzę.
*****
Trzy dni do fatalnych wydarzeń.
-Adam nie czuję kości i ledwo żyję. - Fryderyk z trudem wstał po pierwszym noclegu na gołej ziemi.
-Przyzwyczaisz się Fryderyku. - Adam czuł się niezręcznie mówiąc po imieniu do przyjaciela ojca, ale w końcu uległ prośbie, pana McCalliona. - Gorąca kawa i śniadanie zdziałają cuda.
*****
-Zapłaci mi za to życiem. - Dabbs stał nad śladami końskich kopyt patrząc na Victora Luthera.
-Spokojnie wiemy dokąd jadą, wiemy, że się nie spieszą. Nie popełnijmy błędu.
-Łatwo Ci mówić nie Twojego kuzyna zabił.- Dabbs gotował się od środka. - Niech no tylko wpadnie w moje ręce.
-Dabbs nie gorączkuj się tak. Sprawę trzeba przemyśleć co Ci po ich śmierci. Ten cały Cartwright jest bogaty, staruch też na biednego nie wygląda. Spokojnie trzeba to przemyśleć. - Victor spojrzał na Dabbsa. "Tak, trzeba to przemyśleć." - Dabbsa przeszedł dreszcz podniecenia na myśl o łatwym zarobku. Zimne, wyrachowane spojrzenie Viktora potwierdzało, że zgadzają się ze sobą w stu procentach.
******
-Mamy tydzień opóźnienia. - Cassidy przyglądała się indiańskiemu naszyjnikowi. - Dziwne gdyby nie my on już by nie żył.... Czy to przypadek? Czy tydzień może coś zmienić?
-Za dużo myślisz siostrzyczko. Odpocznij przed nami ciężkie dni, jutro musi,u dotrzeć do przełęczy.
Cassidy siedziała przy ognisku. Im blizej Teksasu tym ciężej jej było na sercu. Czuła, że nigdy więcej się nie zobaczą. Marcus jest żołnierzem, może zginąć w każdej chwili. Ona setki mil od niego u obcej staruszki.
Bawiła się prezentem od Turlającego Niedźwiedzia próbując przypasować kolor nici do słowa. Wiedziała, że przyjaźń, pomoc i braterstwo ma swoje odpowiedniki w tych sznureczkach ich kolorach i supełkach. Podobał jej się, ale nie myślała o tym dziwnym naszyjniku poważnie.
Nie sądziła, że może spotkać ich coś złego. Nie myślała o tym, że nigdy nie dojadą do Teksasu, że wkrótce straci wszystko co ma w życiu najcenniejsze. Tydzień opóźnienia, który wszystko zmieni. Na zawsze.
Bawiła się sznureczkami a sznureczki przechodziły jej między palcami. Nie podejrzewała, że los właśnie przetasował kilka istnień, jak talię kart, że życie Turlającego Niedźwiedzia przetasowało się właśnie z życiem jej brata, a sznureczki uratują ją tylko po to by zniszczyć życie mężczyzny którego ścieżka niebezpiecznie skracała się w jej kierunku z każdym dniem.
******
Wybaczcie znów na dramat mnie ciągnie
******
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 14:29, 17 Mar 2014, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:17, 17 Mar 2014 Temat postu: Zemsta zza grobu." |
|
|
Intrygujące.
Sposób naracji ,który naprowadza nas ,że stanie się coś strasznego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:34, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Intrygujące, ale nie mogę powstrzymać się od okrzyku: "Aga!!! A! Sio z dramatu!!! Ma być radośnie i optymistycznie ... może po lekkim potarmoszeniu ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Neth P
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 11 Sty 2014
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:18, 17 Mar 2014 Temat postu: Re: "Zemsta zza grobu." |
|
|
Świetny sposób narracji, trzyma w napięciu i dobrze się czyta
Aga napisał: |
Nie sądziła, że może spotkać ich coś złego. Nie myślała o tym, że nigdy nie dojadą do Teksasu, że wkrótce straci wszystko co ma w życiu najcenniejsze. Tydzień opóźnienia, który wszystko zmieni. Na zawsze.
Bawiła się sznureczkami a sznureczki przechodziły jej między palcami. Nie podejrzewała, że los właśnie przetasował kilka istnień, jak talię kart, że życie Turlającego Niedźwiedzia przetasowało się właśnie z życiem jej brata, a sznureczki uratują ją tylko po to by zniszczyć życie mężczyzny którego ścieżka niebezpiecznie skracała się w jej kierunku z każdym dniem. |
To zabrzmiało dziwnie ostatecznie
Aga, sio od dramatu, zgadzam się z Eweliną w stu procentach
Jeśli "ten mężczyzna" to Adam to uprasza się o miłosierne tarmoszenie ze szczęśliwym końcem...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Neth P dnia Pon 16:30, 17 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 16:19, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Zapowiada się bardzo złożona historia
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:42, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Aga bardzo dobrze, ciekawie zaczęłaś. Trochę obawiam się, że nasz pupilek będzie znowu miał bliskie spotkania ze złem, no, ale cóż jeśli tego wymaga dobro dramatu to tarmoś go ile trzeba w tym jest cały urok - jakby to okrutnie nie zabrzmiało. Adaś nie tarmoszony może mieć humory, a tego przecież nie chcemy Bardzo mi się podoba twoja narracja i myślę, ze czeka nas sporo niespodzianek. Kiedy ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:07, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
dobre pytanie ADA, dobre pytanie.... Czas... tego od jutra mi zabraknie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:09, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Wiem, słyszałam i powodzenia w pracy. A czas ... zawsze się jakoś znajdzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:21, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Musi.... Bo inaczej pęknę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:22, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Skoro Adam ma 25 lat, to Joe - 13. Wiek gimnazjalny. Jakoś mnie to bawi.
Pięknie przedstawiłaś "walory ciała i umysłu" Adama.
Cassidy już mi się podoba. Marcus też. Mam nadzieję, że go nie uśmiercisz i nie odsuniesz na boczny tor. Ma chłopak potencjał.
Turlający Niedźwiedź
Oj, będzie się działo. Aga nie odpuści, skoro dramat obrała za kierunek...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:29, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Ekm, ekm... Marcus został juz przetasowany... Wybaczcie gdyby nie uratował Turlajacego niedźwiedzia nigdy nie doszłoby do jego spotkania z Adamem ... Chyba ze Adaś się nie zawaha, ale ....zawaha ...taki los
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:32, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Niewiele zrozumiałam z Twojej pokrętnej wypowiedzi, ale taki już mój los...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:46, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
W skrócie... Marcus umrze...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:02, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Byle Adaś nie zginął
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:23, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Szkoda Markusa, bo zostawi siostrę bez opieki, ale jak trzeba, to trzeba ... mam nadzieję, że siostra trafi na dobrych ludzi ... może na dobrego człowieka?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 20:23, 17 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|