![Forum www.bonanza.pl Strona Główna](default) |
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:03, 27 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
I znów tarmoszony Adaś ... co jeszcze go czeka? Chociaż? ... moze podstęp się powiedzie i będzie mógł udowodnić swoją niewinność ... ale przy jego pechu? ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:58, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
***
...żeby nie było, że Adaś dostaje wszędzie w kość...
***
-Mój brat Odważne Serce trochę przesadził. Szaman dopiero kilka zachodów słońca temu uznał żebra Adama Cartwrighta za wyleczone.
-Wiem. – Marcus przygryzł nerwowo wargę. –Nie mogę jednak tam teraz wejść. Mam nadzieję, że wytrzyma do wieczora.
Adam przywiązany do pala z trudem oddychał. Pchnięcie miało wyglądać wiarygodnie, ale Marcus chyba przedobrzył. Przy każdym oddechu czuł ból w okolicach pleców i żebra. Czuł, że rana jednego z nich chyba się odnowiła. Do wieczora powinien wytrzymać. Dabbs i Victor patrzyli na niego nieufnie co jakiś czas zerkając na siebie.
-Co Cartwright inaczej teraz śpiewasz.- Dabbs zarechotał.
-Martw się o siebie… Wytłumaczę im. -Adam skrzywił się przy wydechu.
-To co tu robisz? Hehe… jeszcze wczoraj chodziłeś jak zakochany gołąbek, a teraz...
-Daj spokój Dabbs. I nie miel tyle jęzorem. – przerwał mu smętnie Victor opierając tył głowy o pal. Przymknął oczy zatapiając się w ponurych myślach.
Po godzinie dwóch Indian odwiązali od pala Dabbsa i niezbyt delikatnie pchnęli przed siebie. Dabbs omal nie przewrócił się. Zastane kości i mięsnie nie zdążyły zaskoczyć. Zniknęli na zewnątrz. Victor wybudzony na chwilę z rozmyślań powrócił do nich ponownie.
Adam zastanawiał się nad strategią. Dzisiaj chyba już nic z nich nie wyciągnie. A musi się śpieszyć. Szary Wilk i Młoda Puma z obstawą lada chwilę dotrą do wioski pertraktować z Turlającym Niedźwiedziem warunki sojuszu, a ten wisi na włosku od dłuższego czasu. Dopóki żyli ojciec Szarego Wilka i Młodej Pumy mądrość, roztropność i wyobraźnia górowały w pertraktacjach. Trudno jednak zapanować nad porywczością i brakiem rozsądku u młodych wodzów. Od kilku lat biali skłócali plemiona Szoszonów, Seneków, Apaczów, Banoków, Czejenów i Pajutów. Zagarniali coraz większe pałacie ograniczając tym samym terytorium rdzennym mieszkańcom, zmuszając ich do przemieszczania się osłabiając ich fizycznie i kulturowo. Handel futrami powoli doprowadzał do poszukiwania zwierzyny w coraz wyższych partiach gór. Indianie głodowali, przenosili się coraz częściej z całymi wioskami, żeby zapewnić rodzinom wyżywienie. Złymi podszeptami zwracali ich przeciwko sobie dając im do rąk broń i alkohol. Biali wiedzieli, że trunek którego Indianie wcześniej nie znali, i strzelby to świetny sposób na osłabienie plemion i zwrócenie ich przeciwko sobie. Ojcowie Szarego Wilka, Młodej Pumy i Turlającego Niedźwiedzia trwali w pokoju od pokoleń. Ale kiedy pod nieobecność mężczyzn, którzy musieli na wiele dni udać się na polowanie zostawiając kobiety i dzieci nieznani sprawcy wymordowali wioskę szala niepokojów i napięć przelała się. Wszystko wskazywało na plemię Pajutów. Turlający Niedźwiedź wiedział, że biali maczali w tym palce, a dowody „siedziały” w tipi. Trzeba tylko sprowokować ich by sami się do tego przyznali. Muszą zawierzyć inteligencji i przenikliwości Adama. Marcus na początku dał się co prawda ponieść emocjom- w końcu Adam spotykał się z jego siostrą. Czuł, jednak że Dabbs kłamie i przyznał się do błędu. Kiedy na wierzch wypłynęły niepokojące wieści o Szarym Wilku w ciągu godziny wpadli na plan wyciągnięcia informacji o masakrze od Luthera i Bluckera. Adam podsunął myśl, że mógłby pomóc i naprowadzić rozmowę. Szary Wilk i Młoda Puma usłyszą prawdę i sojusz zostanie utrzymany. Nic prostszego. Łatwo powiedzieć. Marcus i Turlający Niedźwiedź nie byli do końca przekonani, ale i nie mieli pomysłu.
Dabbs wciąż nie wracał. Milczenie stawało się nieznośne. Zwłaszcza z Victorem Lutherem w zasięgu kilku metrów. Adam miał ochotę go udusić. Próbował odgonić natrętne myśli, ale wracały zwłaszcza, że były nierozerwalnie związane z Cassidy.
-Jaka ona teraz jest Cartwright? – Victor przerwał milczenie, spoglądając na niego zimnym wzrokiem. –Nasza słodka Cassidy…
-Nie waż się wymawiać jej imienia…- Adam szarpnął się i syknął zapomniawszy o żebrze.- Nie waż się bo...
-Bo co? Co mi zrobisz Cartwright?
Adam zamknął oczy. Zmroziły go jego słowa. Przypomniał sobie piknik urodzinowy, który zorganizował dla Cassidy dwa dni przed tym zanim poprosił ją o rękę. Teraz rozumiał jak ciężko wyzwolić się od niepożądanych wspomnień, które ciągle prowokują przypadkowo brzmiące słowa i gesty, przywołując niechciane obrazy.
Zorganizował to za duże słowo. Joe przywiózł kilka wskazanych przez Adama książek i nazbierał mnóstwo kwiatów na łące zapewniając, że nie robi tego za darmo i oczekuje w niedalekiej przyszłości wdzięczności od swego leniwego brata. Hoss jakimś cudem dostarczył mnóstwo pączków dla indiańskich urwisów, i mały torcik wielkości dłoni z jedną świeczką.
Co prawda zapewniał , że przywiózł wszystkie wypieki Hop Singa, ale jeden rzut oka na koszulę dobrodusznego olbrzyma, pokrytą cukrem pudrem wystarczył by wywołać rozbawienie dorosłych i chichot dzieci. Adam tym razem - w zmowie z Markusem - to Cassidy poprosił o odprowadzenie po śniadaniu nad rzekę. Objął ją ramieniem i kuśtykając dotarli nad rzekę.
-Hej gdzie idziesz? -Cassidy zerknęła zaskoczona na mijany kamień, na którym zwyczajowo siadał Adam.
-Znalazłem uroczy zakątek… No chodź… to tylko kilkanaście metrów dalej. – Adam mocniej ścisnął Cassidy, która niepewnie spojrzała na mężczyznę.
Mina jaką zrobiła Cassidy była dla Adama najlepszą nagrodą. Błękitny koc w granatową kratkę, na którym leżały kwiaty przewiązane aksamitną, czerwoną tasiemką, kilka tomików poezji w lekkim nieładzie i piknikowy koszyk pełen słodkości, z którego wystawała butelka wina i dwie lampki stwarzały niepowtarzalny urok. Cassidy spojrzała zaskoczona na Adama.
-Wszystkiego najlepszego z okazji dwudziestych piątych urodzin.- triumfalnie spojrzał, uśmiechając się dumnie, demonstrując mimowolnie urocze dołeczki.
-Skąd…
-Marcus narzekał, coś na brak bitej śmietany i truskawek w tej dziczy. – Adam parsknął śmiechem. -Chodź musisz zdmuchnąć świeczkę. –Adam usiadł na kocu i wyciągnął dłoń do wahającej się dziewczyny.
Cassidy zerknęła na niego nieśmiało przygryzając nerwowo wargę. Ze wzrokiem wbitym w ziemię zgarnęła włosy za ucho. Czuła, że to zmierza w kierunku, który nie bardzo jej się spodoba. Adam udał, że nie dostrzega jej rozterki, i sięgnął po bukiet.
-Najpierw kwiaty dla pięknej dziewczyny. – zrobił wystarczająco głupią minę by wywołać jej uśmiech. „Dobre i to” –pomyślał westchnąwszy.
-Dziękuję Adam. –spojrzała nieco płochliwie.
Niezdecydowana przysiadła na łydkach wciągając, z zamkniętymi oczami, delikatnie zapach kwiatów.
-Jakim cudem… zebrałeś kwiaty? – Dziewczyna spojrzała niedowierzająco na Adama.
-Z pomocą Bożą i…. braci. Ale przyjdzie mi pewnie za to drogo zapłacić. –westchnął patetycznie chwytając się za serce.
-Biedactwo. – Cassidy z rozbawieniem odgarnęła mu bezwiednie niesforny kosmyk, który opuścił szeregi hebanowej czupryny. Cofnęła jednak dłoń szybko gładząc granatową sukienkę na udzie, rozprasowując niewidzialną zmarszczkę.
-Najpierw tort.
-Tort? Nie chcesz powiedzieć chyba, że zmieściłeś w tym koszyku wielki tort?
-Wielki nie, ale….-Adam zawiesił głos odwracając się do koszyka, próbując całym sobą zasłonić jego zawartość. –tadam!
Cassidy roześmiała się perliście. Na dłoni Adama na talerzyku od filiżanki prezentował się maleńki, okrągły torcik z jedną świeczką. Adam patrzył rozbawiony na rozpromienioną Cassidy, która cieszyła się jakby co najmniej wyciągnął słonia ze złotej klatki. Przejęła talerzyk delikatnie pociągając nosem.
-Jeszcze tylko świeczka… życzenie i zdmuchnij. – trzask zapalanej zapałki na chwilę uwolnił zapach siarki, który rozpłynął się niezauważalnie w powietrzu.
Cassidy jedną ręką chwyciła włosy ujarzmiając je i zgarniając na kark nachyliła się i delikatnie zdmuchnęła płomień. Przez chwilę oboje patrzyli jak zahipnotyzowani na powoli pląsającą strużkę dymu, poddającą się rytmowi nadawanemu subtelnie przez wiatr.
-Masz jakieś życzenia Cassidy? – Adam spojrzał niewinnie. –Czy zdajesz się na moją inicjatywę?
-Mój los w Twoich rękach, Adamie. – Cassidy przewróciła oczami manierycznie.
-Zatem najpierw poczytam Ci moje ulubione wiersze. –Adam wziął do ręki jeden z tomików, położył się na brzuchu i zaczął wertować kartki. Zerknął na siedzącą dziewczynę.
-Co tak patrzysz?
-Zastanawiam się co do Ciebie pasuje…hmm…Mam…ekm, ekm…
Adam czytał co jakiś czas zerkając na Cassidy. Ta zasłuchana w treść wierszy, jednocześnie napawała się głębokim brzmieniem głosu Adama. Ciepły, niski głos działaj jak balsam otulający ją jak niewidzialna mgła. Patrzyła na niego z niekłamanym zachwytem. Leżąc tak niedbale, niby od niechcenia przewracając kolejne strony, nie zdawał sobie sprawy z przyjemności jaką jej sprawiał. Lekko ociągając się położyła się obok niego zerkając mu przez ramię. Adam spojrzał na nią dłużej niż zwykle i wstrzymał powietrze. Miał przemożoną chęć pocałować ją, ale zwalczył tę pokusę.
-Koniec czytania. – gwałtownie zamknął książkę i usiadł. –Zgłodniałem. Zobaczmy czy Hop Sing pamięta jeszcze jak się gotuje.
Rozkoszując podniebienia zdali sobie sprawę, że nic o sobie nie wiedzą. Mieli zatem sporo do nadrobienia. Cassidy nie miała łatwego życia a mimo iż miała brata krótko napawała się jego obecnością. Wychowana w mieście opiekując się schorowanymi rodzicami dojrzała szybciej niż jej rówieśniczki. Adam w zabawny sposób opowiedział o swoich relacjach z braćmi i ojcem o trudzie i znoju każdego dnia w walce o utrzymanie rancza. Cassidy zazdrośnie słuchała jak malowniczo charakteryzował braci doprowadzając ją do łez ze śmiechu. Adam otworzył wino i wznieśli toast. Kiedy rozległ się delikatny brzęk szkła wzruszona Cassidy szepcąc „dziękuję za wszystko” cmoknęła Adama w policzek. Mężczyzna dopił szybkim haustem napój, mając nadzieję, że zadziała to na niego jak wiadro zimnej wody. Trunek jednak był niezbyt fortunnie dobrany i rozgrzał go jeszcze bardziej. „To będzie ciężki piknik”. Westchnął kładąc się na plecy.
-Trochę bolą mnie żebra. Możemy popatrzeć w chmury. – Adam skrzyżował ręce pod głową.
-Dawno nie patrzyłam bezmyślnie w niebo.- Cassidy położyła się obok i splotła dłonie na brzuchu.
Adam przewrócił się na bok i podparł łokciem. Zmrużył oczy wypatrując czegoś ponad trawami kołyszącymi się delikatnie na wietrze.
-Coś się stało? –Cassidy patrzyła czujnie wyczekując odpowiedzi.
-Taaak… Jest ich co najmniej dwóch, nie jestem pewien…-Adam zmarszczył brwi i uśmiechnął.
-Co Cię tak śmieszy. – Cassidy próbowała wstać, ale Adam zastopował ją oplatając w pasie.
-Nie ruszaj się Cassidy. -szepnął wciąż patrząc w dal.
Bardziej widział niż słyszał chichot namawiających się kilkanaście metrów dalej dwóch chłopców.
-Adam mów co się dzieje? – Cassidy szeptała zniecierpliwiona.
-Chyba chcą upolować nasze pączki.
-No wiesz? Przestraszyłeś mnie.- delikatnie klepnęła go w zanadrze.-Dajmy je im bo nie dadzą nam spokoju.
-Protestuję. –Adam spojrzał na dziewczynę, a na jego twarzy błądził półuśmiech. -Oni muszą je upolować. Dajmy im poczuć, że są mężczyznami.
-Co proponujesz?
-Ty będziesz udawała, że na mnie patrzysz…
-Nie udaję… patrzę, nie mam wyboru, przesłoniłeś mi niebo. –Cassidy nerwowo przełknęła ślinę.
-….a ja będę udawał, że Cię całuję….-Adam delikatnie pocałował dziewczynę w czoło.
-Bardzo śmieszne…wiesz…-Cassidy zwilżyła językiem usta. – I jak im idzie? –Cassidy próbowała zamaskować skrępowanie zmieszane z przyjemnością jaką sprawiła jej bliskość Adama.
-Nieźle, ale musimy się bardziej postarać. –Adam westchnął przeciągle i pocałował ją w kącik ust.
Cassidy położyła dłoń na jego sercu czując przez koszulę ciepłą skórę. Kiedy przesunęła ją na szyję Adama i zanurzyła w miękkich włosach, westchnęła i z wahaniem przyciągnęła go do siebie. Adam całował ją delikatnie, lekko i nieintensywnie. Co jakiś czas przerywał szukając w jej oczach przyzwolenia. Kątem oka dostrzegł znikających chłopców ze smakołykami.
-Dobrze im poszło.-szepnął wracając do przerwanej czynności.
-Upolowali wszystko?
-Tort został. – Adam zerknął i cmoknął ją w nos, na którym została odrobina cukru pudru. – Moja słodka Cassidy…- kiedy zanurzył dłoń w jedwabistych włosach Cassidy wyczuł, ze zamarła. Patrzyła na niego z lękiem.
-Zrobiłem coś nie tak?
-Nie …tylko…-zamknęła oczy próbując odgonić obrazy. -…tylko…on…tak mówił…-Cassidy uwolniła się spod Adama i wstała oplatając się ramionami.
Nagle zrobiło jej się zimno mimo, że słońce było wysoko na niebie.
-Cassidy… nie możesz całe życie unikać…
-Nic nie rozumiesz jesteś mężczyzną…i nic nie rozumiesz…- Cassidy zaczęła nerwowo zbierać z koca do koszyka książki i lampki.
Adam złapał ją delikatnie za przegub, zmuszając by spojrzała na niego.
-Nie jestem jakimś tam mężczyzną Cassidy. Chcę byś wiedziała, że bardzo mi na Tobie zależy…
-Zależy…-smętnie powtórzyła.
Czego się spodziewała? …że wyzna jej miłość i poprosi o rękę? Z takimi kobietami jak ona mężczyźni tacy jak Adam Cartwright nie żenią się..
-Cassidy?
-Źlę się czuję. –wstała z zaciętym wyrazem twarzy.
Czar prysł jak bańka mydlana. W milczeniu wrócili do obozu.
Adam teraz rozumiał Cassidy. Z trudem znosił obecność w jednym pomieszczeniu z Lutherem. Dobrze, że był związany, bo mimo iż Victor miał przewagę w posturze nie wyszedłby z uczciwej walki zwycięsko. Nie z Adamem. Nie po tym co zrobił.
Płachta uchyliła się i popychany przez Indian wszedł Dabbs. Strużka krwi powoli zjeżdżała mu po zarośniętym policzku. W milczeniu spojrzał na pal i usiadł do niego plecami w spokoju czekając na zacieśnienie więzów.
-Teraz ten. –Indianin głową wskazał Cartwrighta.
„Nareszcie” –pomyślał.
Marzył by wreszcie wstać i rozprostować kości. Tym bardziej, że żebro dawało mu się mocno we znaki.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 8:45, 30 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:08, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Nadal nic nie wiadomo ... Adaś prawie cały czas przywiązany do pala ... poobijany ... Cassidy w traumie po krzywdzie jaką jej wyrządzono ... co dalej? Czy załatwią wreszcie kogo trzeba? Powieszą, albo oskalpują tych oprychów?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:14, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
wszystko dąży do ostatniej odsłony.... spoko musiałam wyprostować kilka spraw
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 23:20, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Szkoda, że piknik nie zakończył się równie przyjemnie jak zaczął, chociaż pomysł z polowaniem na pączki jest interesujący
podobnie, jak bardzo interesujące jest to sformułowanie Warte wprowadzenia do słowniczka forumowego
Cytat: | odgarnęła mu bezwiednie niesforny kosmyk, który opuścił szeregi hebanowej czupryny. |
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:22, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen czyżbyś pokpiwała z ilości kosmków zasilających szeregi, czy po prostu podoba Ci się to zdanie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 23:24, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
nie, po prostu mi się podoba Nic nie mam do włosów poszczególnych osób, naprawdę.
To zbyt drażliwy temat jak widzę
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:25, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | ...żeby nie było, że Adaś dostaje wszędzie w kość... |
Aga napisał: | Adam przywiązany do pala z trudem oddychał. Przy każdym oddechu czuł ból w okolicach pleców i żebra. Czuł, że rana jednego z nich chyba się odnowiła. |
A tu - to niby nie cierpi i nie dostaje w kość? To żebro go boli cały czas - od początku fragmentu do końca.
Aga napisał: | Przypomniał sobie piknik urodzinowy, który zorganizował dla Cassidy dwa dni przed tym zanim poprosił ją o rękę. |
Adam – koneser kobiecego piękna i wybitny znawca pikników.
Aga napisał: | Cassidy z rozbawieniem odgarnęła mu bezwiednie niesforny kosmyk, który opuścił szeregi hebanowej czupryny. |
Cóż za metaforyczny epitet, godny Mickiewicza...
Aga napisał: |
Cassidy położyła dłoń na jego sercu czując przez koszulę ciepłą skórę. Kiedy przesunęła ją na szyję Adama i zanurzyła w miękkich włosach, westchnęła i z wahaniem przyciągnęła go do siebie. Adam całował ją delikatnie, lekko i nieintensywnie. Co jakiś czas przerywał szukając w jej oczach przyzwolenia. |
Bardzo ładny fragment.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:27, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Piękny opis pikniku i relacji Adam - Cassidy.
"Masz jakieś życzenia Cassidy? – Adam spojrzał niewinnie. –Czy zdajesz się na moją inicjatywę? "
a która z nas nie zdałaby się na Adasiową inicjatywę
"Cassidy z rozbawieniem odgarnęła mu bezwiednie niesforny kosmyk, który opuścił szeregi hebanowej czupryny"
też bym chciała
Oczywiście romantyzm piknikowej sceny nie przysłonił mi reszty. Co dalej z tymi oprychami. I co z tym żebrem Adam? i czy naprawdę Cassidy zaufa Adamowi?
Moja wyobraźnia zaczyna szaleć. W celu jej ujarzmienia proszę o więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:33, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | Cassidy z rozbawieniem odgarnęła mu bezwiednie niesforny kosmyk, który opuścił szeregi hebanowej czupryny. |
Ja również zaszeregowałabym ten zwrot do szeregu zwrotów kultowych na tym forum
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:35, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen tylko pytam... nie sądziłam, że te szeregi zasilające czuprynę... zwrócą uwagę
Mada boli żebro, ale tylko jedno małe, żebro.... a cóż takie żeberko Adasiowe przy ważności sprawy jakiej się podjął Cassidy go później podleczy....ma wprawę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:37, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelina załóżmy w końcu temat w stylu "Kultowe zwroty, które weszły do powszechnego obiegu..." czy coś w tym stylu....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:38, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Doskonały pomysł
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:38, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | a cóż takie żeberko Adasiowe przy ważności sprawy jakiej się podjął |
No pewnie, co tam żebro... Po co mu ono? W ogóle można usunąć i po sprawie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:40, 29 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
jakoś Adam z talią osy nie bardzo .... to prawie jak Cher pamiętacie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|