|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:20, 26 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
E tam zaraz rzeź Ewelina....tylko eliminację... czterech osób...za gęsto się zrobiło...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:26, 26 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Cartwrightów chyba oszczędzisz. Czy też będziesz eliminować po kolei jak w kryminale Agathy Christie "I nie było już nikogo"?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:29, 26 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Nie czytałam, ale zabrzmiało jakby w pewnym momencie autorka rozpędziła się i za późno ocknęła z zapędami morderczymi nim dotarli do celu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:30, 26 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Czyli 10 małych Cartwrightów bawiło się na prerii .... i tak dalej ... i ikonka wyrażająca zgrozę ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:39, 26 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
...jeden Cartwright gdzieś tam poszedł ...i zostało dziewięć....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:45, 26 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
... i zostało czterech
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:53, 26 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że tych czterech pozostanie już do końca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:41, 27 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Chyba nie obedrę z napięcia jeśli powiem, ze ich raczej nie tknę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 7:43, 27 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
nie jest to dużym zaskoczeniem
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:03, 27 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Chyba nigdy w jakimkolwiek opowiadaniu na forum - miłośnicy serialu Bonanza, by się nie zdarzyło, żeby uśmiercić jakiegokolwiek Cartwrighta, bo zaraz wszyscy są niezadowoleni, oczywiście swoich opowiadań nie liczę, bo one są za przeproszeniem do d..., a może ja tylko tak sądzę.
A twoje opowiadanie Aga (po resztą jak wszystkie inne) jest jak zwykle wspaniałe, wyborowe i wyśmienite, że się tak wyrażę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:03, 27 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
dzięki choć nie przesadzajmy...z tymi pochwałami...po prostu piszemy i staramy się ....
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 19:04, 27 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:57, 27 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
* * * *
idzie mi jak krew z nosa, mam nadzieję, że w końcu dojdę do sedna sprawy...
* * * *
Kolejne dni upłynęły w atmosferze wspomnień, nieuzasadnionych pretensji i gorzkich żalów. Im bardziej Amanda próbowała zbliżyć się do Nancy ta stawała okoniem.
-Czy ojciec wie, że jestem…sama? –Nancy spojrzał na siostrę.
-Wie. –Amanda z wahaniem odpowiedziała nie podnosząc oczu znad talerza.
-Skąd?
-Wysłał list do szeryfa, prosił by ten zorientował się…w sytuacji.
-Po co cię tu przysłał? Jest chory? Ma wyrzuty sumienia?
-Och przestań Nancy. –Amanda nerwowo położyła sztućce. –Tata chce dobrze, zawsze się o ciebie martwił. Czy to źle chcieć jak najlepiej dla swoich dzieci?
-Jeśli tylko się od nich ciągle wymaga…to tak.
-Czy to źle skończyć szkołę, dobrze wyjść za mąż, próbować coś osiągnąć w życiu?
-Tata całe życie ścigał mrzonki., chciał być kimś i co z tego ma Amando? Zawsze będzie człowiekiem z zewnątrz. Zawsze będzie tylko robotnikiem, który po prostu miał szczęście.
-Ciężko pracował żeby być …tam. Nie czuję się gorsza ani lepsza…
-Czy tato pozwoliłby spotykać ci się z takim Martinem?
-Raczej nie. –zachmurzyła się myśląc o synu wspólnika ojca, który zalecał się do niej od kilku tygodni i wyraźnie zamierzał o coś spytać ją po powrocie.
-Sama widzisz.
-Martin chyba akurat nie jest dobrym przykładem. –żachnęła się Amanda.
-Chyba nie. –parsknęła Nancy pocierając czoło i kręcąc głową. –On akurat nie. -roześmiała się pierwszy raz od tygodni i śmiała dobre kilka minut. Amanda po chwili dołączyła do siostry zastanawiając się nad sensem tej swoistej głupawki.
Rozmowa zeszła na inne tory. Wspominały beztroskie dzieciństwo, matkę, szkołę, słoneczne lata, i mroźne zimy, pierwsze zauroczenia i rozczarowania.
-Może masz rację? –Nancy jakoś inaczej spojrzała na siostrę. -Chyba czas stąd wyjechać.
-Mówisz poważnie?
-Sprzedam ranczo i przeniosę się bliżej was, ale do domu nie wrócę. –zastrzegła Nancy.
Tak więc kolejne dni minęły na załatwianiu formalności w mieście. Amanda powiadomiła w telegramie ojca, że o możliwym terminie przyjazdu z Nancy. Podjęła pieniądze z banku na zakupy i zatrudnienie miejscowego prawnika, który miał się wszystkim zająć. Świetnie bawiły się w pobliskim sklepie przymierzając co ładniejsze suknie i dając upust zakupowemu szaleństwu. Głodne i zmęczone dotarły do domu. Na szczęście obiad z dnia poprzedniego wystarczyło podgrzać.
-Kim jest Jeremy Bradford? –Nancy spojrzała na siostrę znad talerza.
-Syn wspólnika ojca.-zmarszczyła brwi Amanda.
-Przystojny, sympatyczny i zapewne miły i kulturalny? –Nancy uniosła brwi wyczekująco.
-Dokładnie…chyba chce mi się oświadczyć po powrocie.
-Nie wyglądasz na podekscytowaną.
-Jeremy to miły…
-…sympatyczny i przystojny mężczyzna, to już wiem. –parsknęła śmiechem Nancy. –Kochasz go Amando.
-Nie wiem, jest miły…
-Amando! –westchnęła Nancy. -Ja popełniłam błąd wybierając nieodpowiedniego mężczyznę, nie popełniaj tego samego błędu.
-Jeremy to nie Martin.
-Kochasz Jeremy’ego?
-Lubię go… bardzo go lubię.
-A ja kochałam Martina do szaleństwa. Serce biło mi jak oszalałe na myśl o nim, drżałam pod wpływem jego pocałunków, miałam gęsią skórkę kiedy mnie dotykał…. –Nancy uśmiechnęła się z nostalgią.
-Nancy przestań, zawstydzasz mnie. –Amanda zarumieniła się słysząc takie wyznania z ust siostry.
–Amando w końcu i ty….-machnęła ręką. -Czujesz to Amando na widok Jeremy’ego? ……Słyszysz? –przerwała nasłuchując. -To chyba konie. –Nancy wzięła strzelbę i podeszła o drzwi.
-Nancy złotko jesteś tam? –głos mężczyzny omal nie przyprawił Nancy o zawał.
Zbladła oszołomiona, spojrzała na Amandę z niedowierzaniem i otworzyła drzwi.
-Cześć skarbie. –mężczyzna wyszczerzył zęby w uśmiechu i przyciągnął Nancy do siebie próbując pocałować.
-Przestań jak śmiesz! –Nancy odepchnęła jego twarz i wymierzyła policzek. –Wynoś się stąd albo cię zastrzelę. –trzasnęła drzwiami przed nosem i usiadła powoli przy stole chowając twarz w dłoniach szepcąc „Nie wierzę, nie wierzę.”.
-Martin? –Amanda wyszeptała patrząc oszołomiona na siostrę.
-Właśnie dlatego się z tobą ożeniłem złotko. –Martin wszedł i obrzucił spojrzeniem młodszą z dziewczyn mrużąc oczy.
-Wyrosłaś na piękną kobietę Amando, kiedy ostatni raz cię widziałem byłaś podlotkiem. No co tak patrzycie? Mowę wam odjęło czy co? –roześmiał się zrzucając derkę i sakwę na podłogę. Tuman kurzu wzbił się również kiedy Martin przeczesał tam i z powrotem dłonią kasztanowe włosy.
-Skarbie przygotuj mi kąpiel. Zjadłbym coś. Jestem głodny jak wilk.
* * * *
Ben Cartwright opowiadał w barwny sposób o swoich latach marynarza ku uciesze państwa Wadenheim, którzy zasypywali go pytaniami. Joe i Hoss mimo iż grali w warcaby brali czynny udział w rozmowie. Adam siedział przy biurku od czasu do czasu wtrącając jakąś uwagę na temat zbliżającej się wycieczki. Studiował mapę ewentualnej wędrówki.
-Proponuję wyjechać z Carson City i łańcuchem górskim dostać się przez przełęcz dookoła jeziora. Wyjdziemy z drugiej strony Tahoe wprost do Ponderosy.
Elizabeth spojrzała zamyślona na Adama po raz setny analizując wieczór z przed kilku dni. Wiązała z przejażdżką tyle nadziei, tymczasem Adam kompletnie nie był nią zainteresowany. Serce jaj zadrżało na wspomnienie pocałunku. Sytuacja jej sprzyjała. Potknęła się i wpadła wprost w ramiona Adama, który chwycił ją chroniąc przed upadkiem. Spojrzała mu w oczy, wspięła na palce i pocałowała, delikatnie zanurzając palce w jego aksamitne włosy. A Adam? Owszem oddał ledwie pocałunek, chrząknął coś niewyraźnie.
-Chyba czas wracać Elizabeth. –Adam wytarł dłonią kąciki ust i zaczerpnął powietrza skrępowany.
-Nie podobam ci się Adamie? –spłonęła rumieńcem.
-Podobasz Elizabeth, podobasz, ale…-Adam zakłopotany przeczesał dłonią włosy. -…na pewno znajdziesz kogoś…odpowiedniejszego.
-Odpowiedniejszego? –wydukała niemal szeptem.
Wygłupiła się i teraz było jej wstyd. Przez dwa dni unikała go jak ognia co nie było trudne. Wszak na ranczo było mnóstwo pracy, a i okazji do przebywania tylko w swoim towarzystwie nie było. Wieczory spędzali wszyscy razem. A mimo to nie umiała wybić go sobie z głowy. Wodziła za nim wzrokiem nie dostrzegając zalotów małego Joe i nieśmiałej adoracji Hoss’a. Nawet zakupy w Wirginia City i wizyta wędrownej trupy teatralnej nie poprawiły jej nastroju.
- To jakieś osiemdziesiąt mil, wycieczka w sam raz na dwa do trzech tygodni. Co ty na to Gregory? –Adam spojrzał pytająco na ojca Elizabeth.
Gregory podszedł z kieliszkiem likieru brzoskwiniowego pochylając się nad mapą. Elizabeth wstała i spojrzała przez ramię ojca. „Co najmniej dwa tygodnie, w czasie których może wiele się zdarzyć” –westchnęła z nadzieją w sercu.
* * * *
Śniadanie przebiegało w milczącej atmosferze. Amanda patrzyła na Nancy i już wiedziała. Wystarczyła jedna noc by jej siostra znowu straciła głowę dla Martina. Musi z nią porozmawiać na osobności. Koniecznie.
-Chciałbym byś przygotowała jakieś lokum jeszcze dla dwóch osób, skarbie. –Martin wyciągnął plik banknotów i położył na stole. –To na żarcie i kup sobie jakieś kiecki.
-Co robiłeś kiedy cię nie było Martin? – Nancy zmarszczyła brwi biorąc pieniądze.
-Byłem cowboyem, przewodnikiem, traperem….coś ci nie gra złotko? –Martin spojrzał na mrużącą oczy Amandę.
-Jak długo zostaniesz? –spojrzała na Martina.
-A co ci do tego? –Martin rozsiadł się na krześle szczerząc zęby.
-Nancy wraca ze mną do San ….
-Nie wracam Amando. –Nancy spojrzała zmieszana na siostrę.
-Kilka dni temu mówiłaś…
-To było kilka dni temu. –Nancy wstała zabierając puste talerze do kuchni.
-Nancy…-Amanda starała się by Martin nie słyszał rozmowy. -…wiesz, że on znowu cię zostawi.
-Nie zostawi, tym razem obiecał…
-I ty mu wierzysz? Nancy nie możesz być taka naiwna?
-Amando czyżbyś buntowała mi żonę? –Martin stanął za plecami Nancy i oplótłszy w pasie pocałował w zagłębienie szyi.
Nancy z trudem panowała nad drżeniem ciała. Amanda wsadziła naczynia do zlewu i udawała całkowite pochłonięcie ich myciem. Była zażenowana i wściekła. Nie wiedziała na które z nich bardziej.
-Co u mojego kochanego teścia? Dorobił się w końcu czy dalej wypruwa sobie żyły?
-Nie mów tak o moim ojcu…naszym ojcu…-poprawiła się Amanda gotując w środku. –On przynajmniej uczciwie zapracował na wszystko co ma.
-Słyszałem, Nancy mówiła, że jesteście teraz bogaci. –z dziwnym błyskiem spojrzał na Amandę.
-Więc po co pytasz?
Martin wzruszył ramionami i podszedł do okna.
-Jadę do miasta, wrócę z bratem i kumplem. Przygotuj nam kotku coś do żarcia. –Martin pogładził Nancy po policzku i wyszedł.
-Nancy! –Amanda niemal krzyczała. –Pozwolisz na to wszystko? Ledwie pojawił się po latach i już jesteś na jego każde skinienie? Nie rozumiem!
-Kiedyś zrozumiesz Amando, kiedy spotkasz kogoś innego niż …Jeremy Brandford…-zakpiła Nancy.
-Wracam do miasta, nie zostanę pod jednym dachem z trzema podejrzanymi mężczyznami. –Amanda poszła do pokoju. –Wynajmę pokój, a ty Nancy…-spojrzała na siostrę. -….masz tydzień na podjęcie decyzji. Potem wrócę z tobą, albo …..sama.
* * * *
Pani Wadenheim i Eklisabeth poszły się odświeżyć, a panowie regulowali należności w hotelu.
-Wynajmiemy pokoje, odpoczniemy ze dwa dni, rozejrzymy się, zrobimy ostanie zakupy. –Gregory Wadenheim odliczył gotówkę, podał recepcjoniście i schował gruby plik do kieszeni. –Nadal uważam, że dobrze byłoby wynająć przewodnika Adamie.
-Przepraszam, że się wtrącę. –elegancki wysoki mężczyzna w garniturze o miękkich blond włosach idealnie zaczesanych podszedł i skłonił się lekko. –Timotheus Langford, słyszałem państwa rozmowę. –przerwał na chwilę by wymienić uprzejmości. –Wybieram się w góry z przewodnikiem, dobrze zrozumiałem, że państwo również?
-Porozmawiajmy przy kolacji za dwie godziny. –Gregory Wadenheim nie krył zadowolenia.
* * * *
Amanda była tak rozczarowana i zła postawą siostry, że nie była w stanie otworzyć drzwi pokoju. W końcu klucz wypad jej z ręki. Zamknęła na chwilę oczy i westchnęła ciężko pozwalając łzie wymknąć się spod powieki. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła przed sobą dłoń z kluczem.
-Ciężka podróż? –niski głos sprawił, że uniosła głowę widząc najpiękniejsze oczy na świecie.
Piwne oczy wpatrywały się intensywnie w ślad po łzie.
-Ciężkie życie. –wzięła klucz próbując wcelować w drzwi.
Mężczyzna oparty ramieniem o ścianę z zainteresowaniem patrzył na jej poczynania.
-Musi pan tu tak stać panie…-Amanda patrzyła z zaciętym wyrazem w drzwi.
-Cartwright, Adam Cartwright, pozwoli pani, że pomogę. –wziął klucz muskając palcami jej dłoń.
Dziwny dreszcz przeszedł ją po plecach kiedy patrzyła na mężczyznę o idealnych proporcjach ciała, leniwych ruchach, z delikatnym półuśmieszkiem na ustach. Otworzył drzwi, spojrzał w jej zielone oczy, uśmiechnął się delikatnie i zapraszającym gestem przepuścił ją poszedłszy sobie wzdłuż korytarza. Serce Amandy uspokoiło się dopiero kiedy zamknęła drzwi i oparła o nie plecami. „Tak- westchnęła. –a więc to miała na myśli Nancy mówiąc o miłym, nudnym Jeremim Bradfordzie.”
Kolacja upłynęła w miłej atmosferze. Timotheus okazał się czarującym młodym człowiekiem, który wiedział jak zabawiać rozmówców i oczarować damy. Rozmowa z nudnych inwestycji zeszła szybko na barwne wojaże jakie fundował sobie raz do roku, znudzony miejskim życiem w luksusie. Czasami samotnie, innym razem z przyjaciółmi szukał rozrywki i przygody w górach.
-Czyli jeśli dobrze zrozumiałem wynajął pan przewodnika? –zagaił Adam.
-Tak będzie gotowy za dwa dni ponoć zna te tereny jak własną kieszeń.
-Przypomni mi pan jego nazwisko?
-Nie mówiłem jak się nazywa. –roześmiał się Timotheus. –To Martin Miles, coś jeszcze panie Cartwright? –Thimotheus przechylił kieliszek wina i jednym haustem opróżnił do dna.
Adam tylko uśmiechnął się delikatnie bo jego wzrok wyłowił właśnie znajomą twarz. Dziewczyna walcząca z drzwiami samotnie jadła kolację kilka stolików dalej zatopiona w myślach, za które Adam Cartwright zapłaciłby złotem, by poznać ich treść.
* * * *
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 12:28, 28 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 22:17, 27 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Amanda natychmiast zwróciła na siebie uwagę, Adam zrobił odpowiednie wrażenie
Nancy współczuję, przypomina ćmę lecącą do ognia. Jej mąż jest straszny, jak do niej mówi "złotko"... może jeszcze "myszko"?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:36, 27 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Nie wiem, żal mi Elisabeth ... jest sympatyczna, oczarowana Adamem ... to jednak nie pusta lalka, tylko żywa, wrażliwa dziewczyna ... to Amanda raczej wydała mi się rozkojarzona, niezdecydowana i skłócona z życiem ...
Ale nie ja decyduję o losach bohaterów ... W każdym razie fajne, kogokolwiek ... a raczej którąkolwiek pannę wybierze Adam. No chyba, że dziewczęta stoczą o niego pojedynek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:49, 27 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Jakoś nie potrafię polubić Nancy. Łatwiej mi ją zrozumieć, niż z nią sympatyzować. Z kolei Amanda mi się podoba. Miałam nadzieję, że postawisz na jej drodze Adama, który zdaje się być zainteresowany i zaintrygowany.
Martin rozdrażnił mnie swoim zachowaniem. Wraca po wielu latach jak gdyby nigdy nic, okręca Nancy wokół palca, wysuwa żądania i wiecznie mówi o „żarciu”.
Zastanawia mnie ta wycieczka Cartwrightów i ich gości. Martin jako przewodnik? Będzie się działo. Jest jeszcze Elizabeth. Ta też ma swoje plany i oczekiwania.
Aga napisał: | Dziewczyna walcząca z drzwiami samotnie jadła kolację kilka stolików dalej zatopiona w myślach, za które Adam Cartwright zapłaciłby złotem, by poznać ich treść. |
Istny krezus. Wychodzi na to, że Adam Cartwright ma pieniądze, dużo pieniędzy. Aga, sama się podłożyłaś ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|