Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Cienie przeszłości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Agi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:42, 22 Lis 2013    Temat postu:

No tak, ale co dalej? Adaś zwykle ciekawy bywał, to może zawróci, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Odwiedzająca
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 01 Wrz 2013
Posty: 1654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:50, 22 Lis 2013    Temat postu:

Na Dzikim Zachodzie biegi uprawiała? Laughing ....pomysłowe...dalej,proszę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:13, 22 Lis 2013    Temat postu:

-Jak jej idzie - Ben przyzwyczaił sie ze jego synowie od kilku dni przeniesli sie z kuchnią przed dom i do tego ze obserwuja sąsiadkę.
-Nie ma jej- Hoss jadł jednocześnie patrząc - moze dzisiaj wczesniej biegała?
-Niemozliwe - spoko, zaraz ja wypatrzę..-Joe nie dawał za wygraną
- Jest ? -tym jednym słowem Adam powitał wszystkich przed domem
-yyy... nie ma- Joe pokrecił głową - i pewnie juz nie będzie --- szkoda -sięgnął po kawę delktując sie ostatnimi chwilami odpoczynku.
- Muszę coś sprawdzic spotkamy sie przy wschodnim ogrodzeniu- Adam szybko wskoczył na konia i pognał w kierunku domu Kleidersona-" Alez jestm głupi trzeba było wczroaj sprawdzic czy cos się dzieje"- niepokój wdarł sie w serce Adama. Mimo ze nie znał jej to czuł sie odpowiedzialny.
Odetchnął kiedy zobaczył kobietę ubrana w dzinsy i koszulę w kratę siedzącą na ganku w fotelu, leniwie bujała się z przymknietymi oczami .... była całkiem ładna wysoka , sredniej budowy ciała brunetka , wyglądała na zmęczoną bladą.
-Witam - zszedł z konia Jestem Adam Cartwright.... - cóż wiecej miał powiedziec .
Caroline bardzo powoli otworzyła oczy i westchnęła - widac ze nie czuje sie najlepiej, blada podkrążone oczy...
-Witam -Caroline Grant- spojrzała na mężczyznę przed sobą i podała mu rękę- serce jej zabiło mocniej, cos w jego spojrzeniu sprawiało że nie mozna było zapomniec o nim: postawny, przystojny, ciemnowłosy, pewny siebie, ale przeciez wielu ładnych mężczyzn chodzi po tym swiecie a jednak czyms skupiał na sobie uwagę , charyzma w oczach spokój jakas melancholia nieuchwytna... na pewno podobał się kobietom. Caroline juz od dawna nie zwracala uwagi na mężczyzn byli jej obojętni jak wszystko z resztą w ostatnim czasie. A on ... na chwilę znów poczuła sie kobietą " pewnie okropnie wyglądam" - ta mysl nie pojawiała sie od kilku lat a teraz kiedy Adam patrzył poczuła sie zaniedbana i zawstydzona.
Adam trzymał Caroline za rekę i przeszył go lekki dreszcz, w sumie zadna pieknosc wiec czym zwracała swoją uwagę...nie zdążyl zebrac mysli gdy zza rogu wyszedł Frank Madson niosąc w ręku szklankę z jakimś płynem.
"To ten któego spotkałem w nocy ...rozpoznał go bez problemu Adam.
-Caroline masz wypij to idealny środek na Twojego kaca....
Spotkał zszokowane spojrzenie Adama wciąż trzymającego Caroline za rękę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 23:23, 22 Lis 2013, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:18, 22 Lis 2013    Temat postu:

Takie krótkie słowo, a czar prysł...

Mało tego Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:20, 22 Lis 2013    Temat postu:

no...Smile
Ty sie tez bierz do roboty Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 23:20, 22 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:29, 22 Lis 2013    Temat postu:

Przy robocie siedzę, dziękuję za zachętę...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Odwiedzająca
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 01 Wrz 2013
Posty: 1654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:40, 22 Lis 2013    Temat postu:

...I Adamowi szczęka opadła Laughing ...dalej,proszę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:49, 23 Lis 2013    Temat postu:

Adam puscił rękę Caroline lekko zniesmaczony.
-Pójdę już.. do widzenia- A ja sie martwiłem .. głupiec ze mnie- z niedowierzaniem analizował ostatnie wydarzenia. - A ja myslałem ze moze jest chora a ona ... odgonił mysli jak natretną muchę i pognał do braci, ale ciało pamietało jeszcze przyjemny dreszcz biegnący po ciele.
---------------
-Cześć Hoss siadaj zaraz przyniosę Ci lemoniady i kawałek jabłecznika - po tych słowach Caroline zniknęła w domu. -Caroline bez problemu zaprzyjaźniła sie z tym sympatycznym olbrzymem, który zaglądał tu od dwóch tygodni wracając do domu. Jakoś zawsze tu skręcił, a to zwabił go zapach świeżo palonej kawy, a to zapach swieżo pieczonego placka. Albo pytał czy cos jej przywieźć z miasta, albo cos innego, zawsze znalazł sobie jakies wytłumaczenie zeby zajrzec na farmę Kleidersona. Tym razem było tak samo - Hoss rozsiadł sie na ganku leniwie, od razu widac było, że nie jest tu pierwszy raz- kiedy Caroline wróciła dosiadła sie do niego zaczęli rozmawiać o wszytkim ...i o niczym: czasem zasmiewali sie z dowcipów, czasem grali w warcaby, a czasem rozmawiali tak powaznie o zyciu, że sami siebie wpędzali w ponury, przygnębiający nastrój. Dzisiaj siedzieli leniwie przyglądając sie jak Frank Madson i Stary Pitt wiecznie bezrobotny w Wirginia City zbijają cos z desek nad jeziorem.
Hoss jako pierwszy poznał wyjasnienie jej "zwariowanej przypadłości" - jak nazwali z Joe jej bieganie. Sprawa wydała sie prosta - Dziadek jej męża Patricka pochodził z plemienia Tarahumora był Indianinem zamieszkującym Chihuaha gdzieś pod Meksykiem- ludzie ci znani z biegów długodystansowych, czasami musieli biec kilka godzin za zwierzyną dopóki nie padła z wycieńczenia. Dopóki nie pojawiły sie strzelby. To nie przeszkadzało im jednak kultywować tradycjom. Tenże dziadek ozenił sie z białą kobietą, która urodziła ojca Patricka, a Patrick jako ze jego matka również była biała przekazała mu wiecej cech białych ludzi, za tem po dziadku zostały kruczoczarne włosy, ciemne oczy, trochę ciemniejsza skóra i zamiłowanie do biegania. Często odwiedzali juz jako małżenstwo rodzinne strony dziadka poznajac tradycje i tak Patrick zaszczepił w niej miłość do tego "sportu". Caroline zakochała sie bez pamięci w mężu, pobrali sie w wieku dwudziestu trzech lat, to była miłość od pierwszego wejrzenia.
Hoss nie pytał Caroline dlaczego jest teraz sama, nie pytał ile lat byli małżeństwem co sie wydarzyło .. raz próbował - ale ona spojrzała na niego z wyrazem ogromnego bólu, by za chwilę ukryc wszystko pod maska obojętnosci. Jasno dała do zrozumienia ze temat jest zamkniety. Hoss mimo swojej postury był bardzo wrażliwym człowiekiem i wiedział kiedy trzeba zamilknąć. Hoss zwierzył jej się pierwszej, i jako jedynej chwilowo, o swej skrytej miłości do Angeli pieknej drobnej wraźliwej blondynki, która przybyła dwa miesiace temu z rodziną. Hossowi- choc wielki - na widok Angeli miękły kolana, czerwienił sie jak młodziak a kiedy miał okazję tańczyć z nia na potańcówkach odbywających sie raz w tygodniu w mieście - pod warunkiem ze odważyłby sie podejśc- spędzał wieczory podpierając sciany i sącząc poncz. Od czasu do czasu próbował wysnuc z Caroline strategie poderwania Angeli, ale Hossa mimo porad Caroline paralizował strach i wszystkie kolejne plany kończyły sie fiaskiem.
-Zamierzasz tu cos hodować, czy będziesz tak siedzieć do przyszłej wiosny - zapytał Hoss biorąc kolejny kawałek ciasta.
-Nie , nie zamierzam, posiedzę, pogdybam, znajde sobie jakies zajęcie, moze odswieżę ranczo, słyszałam ze w szkole szukają nauczycielki muzyki, nie wiem, nie mam pomysłu na życie....- westchnęła i sięgnęła po szklankę lemoniady.
-Dziwnie jest nie miec celu w zyciu- zagaił Hoss patrząc w niebo-czasem narzekam ze mam za duzo pracy ale chyba bym zwariował po miesiącu "nic-nie-robienia"- zaczał wyobrażac sobie wypowiedzianą mysl... nie to nie dla mnie.
- Wiesz Hoss..... kiedy śnisz ze masz marzenie a potem ono sie realizuje i myslisz ze sięgnąłeś gwiazd.. . tu Caroline zawiesiłą głos - a potem kiedy spadasz i spadasz a Twoje życie roztrzaskuje się na drobne kawałeczki a Ty trzymasz w rękach te kawałki, patrzysz na niei i próbujesz posklejać ... ale już nic nie zrobisz... nie ma odwrotu ... to juz Ci się nie chce więcej śnić ... przyniosę jeszcze lemoniady -Caroline wzięła dzbanek i z ciężkim sercem weszła do domu ocierając ukradkiem łzę.

-------
-Za dużo gadasz o tej Caroline, już wiemy ze parzy swietną kawę, i robi swietne ciasta - Adam podniósł głowę z nad gazety, sięgając po kawę.
-Czyżby nasz braciszek sie zakochał, często tam jeździsz - Joe zerknął na Hossa próbując wyczytac cos z jego twarzy
-To bardzo miła dziewczyna i tyle, to juz nie można sąsiadów odwiedzac - Hoss nie wtajemniczał braci w prywatne sprawy Caroline ani w swoje uczucia do Angeli, juz wyobrazał sobie jakby sie z niego nabijali, Carioline była jak bratnia dusza, sistra którą zawsze chciał miec. Jako ze wszyscy stracili swoje matki brakowało im czasami a przede wszytski Hossowi takich rozmów.
-I o czym wy tam tak sobie rozmawiacia- ironicznie pytał Joe
-a co cie to obchodzi -tym samym tonem odpowiedzial Hoss
-Lepiej zebys sie tam nie kręcił Hoss- swoim wszystkowiędzącym tonem powiedział Adam - ona raczej nie jest w Twoim typie, chodzcie znowu sie gustracie , płot sie sam nie zrobi.
-taaaak?? - a niby jaki ja mam typ- Hoss wstał oburzony
-No cóż, miałeś juz hazardzistkę nie potrzeba nam... pijaczki- cios Hossa w szczękę zwalił Adama na plecy. Tego sie nie spodziewał..
-Nigdy więcej nie mów o niej złego słowa bo pożajuesz!- Hoss wsciekly wyszedł zostawiając zaskoczonych braci.
Adam wstał pocierając policzek, "trzeba mu wybic z głowy te panienkę " ale gdzieś w srodku poczuł lekkie, niepokojące uczucie zazdrości.
-------------
- Czyżbyśmy mieli być jedynymi pasażerami do San Francisko- to pierwsza myśl jaka przyszła Adamowi na widok Caroline w dylizansie, na chwile zamarł z jeda nogą na stopniu, po czym wsiadł by zająć miejsce naprzeciwko pasażerki.
-Witam ponownie - Adam starał się nie dać poznać po sobie o tym ze pamieta co było miesiąc temu, usiadł wyciagnął książkę i zagłębił sie w lekturze.
Caroline siedziała wcisnięta w oparcie siedziska z mętlikiem w głowie- wstyd i zażenowanie, te dwa uczucia zdominowały jej mysli.
Adam kiedy Caroline nie patrzyła mimo wszystko zerkał na nią "mozę za ostro ją oceniłem, Hoss ja lubi moze nawet zakochał się", dostrzegł cień smutku na jej twarzy - "znowu blada, niewyspana, zmęczona" - no nie, ona chyba znowu jest na kacu!!!- z niedowierzaniem pokręcił głową z nad ksiązki - nawet jesli Adam mgliscie pamiętał o dreszczu podniecenia wywołany przez dotyk jej reki, to pamięć o tym wydarzeniu właśnie pękła jak bańka mydlana.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 7:49, 23 Lis 2013, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:55, 23 Lis 2013    Temat postu: Cienie przeszłości

I co dalej Aguś ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:13, 23 Lis 2013    Temat postu:

Kobieta po przejściach, marzenia w gruzach - Cartwrightowie są w sam raz do odbudowywania marzeń.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:32, 23 Lis 2013    Temat postu:

Adam znów będzie mógł pomagać kobiecie w potrzebie ... ciekawe ... on chyba też jej się podoba. Czy będzie coś z tego? Co dalej?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:39, 23 Lis 2013    Temat postu:

Dalej, dalej, bo historia aż domaga się rozwinięcia Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:49, 23 Lis 2013    Temat postu:

Jakoś nie mogę uwierzyć, że Caroline to alkoholiczka. Musi być jakieś inne wyjaśnienie... Adam znowu dostał od Hossa, historia z Regan niczego go nie nauczyła. Ciekawe, co też Aga nam tym razem zaserwuje.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:33, 23 Lis 2013    Temat postu:

Rozmowa się nie kleiła. To była najdłuższa podróż do San Francisco dla obojga. Adam niewiele pamiętał z ksążki, którą czytał bo głównie udawał zainteresowanie lekturą. Caroline przeklinała się w myślach, że nic ze saobą nie wzięła i teraz gapiła sie w okno licząc chmurki na niebie- beznadziejna sytuacja. Co jakiś czas kiedy to drugie nie patrzyło zerkali na siebie, próbując odgadnąć mysli. "Uff, koniec męki dojechaliśmy"- Caroline omal nie zderzyła sie w dzwiczkach z Adamem - "bezczelny ch....m , nawet mnie nie przepuścił" - pomyslała, ale Adam jakby odczytując jej mysli powiedział na głos, uśmiechając sie ironicznie:
-Chciałem wysiąść pierwszy, żeby pomóc Pani wyjść Caroline.
Gdyby wzork mógł zabijać na pewno Adam własnie leżałby martwy u jej stóp. Adam usmiechnął sie z wyrazem triufmu na twarzy i pozegnał się.
-----------
"No nie znowu razem w jednym dyliżansie????" - Adam zamarł wsiadając po trzech dniach pobytu w San Francisco.
-O Jak miło znowu Pana widzieć Adamie, - rzekła możliwie z najbardziej przyklejonym usmiechem na twarzy, na jej kolanach dostrzegł grubą książkę, w którą przezornie sie zaopatrzyła.
Na szczęscie dla obojga do Virginia City jechali jeszcze: Dr Henry Jones (miał zmienić na miesiąc dr Martina), starsza pani Maria Clomb z dwójką wnuków Anie i Mattem, oraz małżenstwo Gere (Betty w sódmym miesiącu ciąży oraz jej mąż Mark).
Podróż zapowiadała się ciekawie, dorosli po wymianie uprzejmosci zaczęli żywiołowo dyskutowac, dzieci marudziły czasem wyrywały sobie zabawki Caroline przekomarzała sie z nimi nie bardzo miała ochote na rozmowy zwłaszcza kiedy od czasu do czasu jej wzrok trafiał na preznikliwy, przeszywający na wskroś, wzrok Adama. Adam rozmawiał z pasazerami ale od czasu do czasu patrzył na Caroline i dzieci, którymi z przyjemnościa się zajmowała. Widac ze ma do nich podejscie, zupełnie inna osoba, jej twarz jasniała, widział rumieniec na jej twarzy, ożywienie. Obrazy sprzeczne kłóciły sie w umysle Adama.
Nikt nie zwrócił uwagi ze od jakiegoś czasu dylizans zboczył z trasy, dopiero mocniejszy wstrząs, sprawił, ze Adam zerknął w stronę okna. Nie bardzo pasował mu krajobraz, który zobaczył, zmarszczył brwi i własnie zamierzał zapytac woźnicę o poprawność trasy, gdy dylizans niebezpiecznie przechylił się w lewo i zaczął zsuwać sie siłą rozpędu w dół zbocza, jeszcze sie nie przechylił, Adam chwycił Matta , chłopca który jak z procy wpadł wprost w jego objęcia, Caroline dziewczynkę, wszyscy juz zorientowali sie ze cos jest nie tak. Dyliżans sunął coraz bardziej stromo jeszcze kilkaset metrów po czym przewrócił o 180 stopni pękając na pół.
-----------
Pierwszy szok i strach minął. Emocje dały upust. Płacz dzieci mieszał sie ze szlochem ich babci i krzykiem Betty, która nagle dostała boleści. Dr Jones sprawnie dokonał oględzin i opatrywał rany. Adam szukał wzrokiem Caroline, która teraz z z prowizorycznym opatrunkiem na ręku tuliła dzieci. Adam czekał na końcu az lekarz zajmnie sie jego łydką, w która dośc głęboko wbił się drewniany element pewnie powozu. Po wstępnych oględzinach i opatrzeniu ran przez dr Jones z Adamem analizowali sytuację:
-A więc jest tak- woźnica nie zyje i nie zył od jakiegos czasu, dostał ataku serca ale przywiązał lejce do powozu i dlatego tak długo niczego nie zauwazyliśmy- wyliczał dr Jones - dzieci całe lekkie zadrapania, babcia dzieci ma złamaną rękę, Betty ma bóle ale dałem jej srodki uspakające, miejmy nadzieję, ze to nerwy nie przedwczesny poród, mąż Betty roztrzęsiony bardziej od niej ale cały, Caroline zwichnięty nadgarstek, no i Ty Adamie ranna noga.
Caroline podeszła do obu pytając doktora czy pomóc. Adam zobaczył wyraz ulgi na jej twarzy kiedy upewniła się ze wszystko w porządku. Sprawiło mu to przyjemność, sam nie wiedział dlateczego.
-Musimy sprawdzić czy jest tu jakies wyjscie, ile mamy jedzenia i picia -komenderował Adam, cieszył sie dr Jones tu jest, miał charyzmę, nie wpadł w panikę jak większość i niemal mysleli jednotorowo.
-Niewiele tego -patrzyli na skromne zapasy, mieli nocowac na stacji dylizansów, nie było sensu brac zapasy na drogę, za kilka godzin sie sciemni niewiadomo gdzie jestesmy, wyjscia nie ma, jedyna droga w górę -Adam i Jones zadarli głowy.
-to będzie jakies ze sto metrów w górę, stromej drogi i do tego głównie żwir, nie ma szans zeby Betty czy dzieci dały radę wejsc poza tym nie przejdą bez jedzenia i picia nawet pięciu mil a co dopiero dwudziestu- Adam miał watpliwosci- zresztą ja tez wejdę - spojrzał na swoją łydkę, spróbował postawić stope na ziemi ale przeszył go ból i gdyby nie prowizoryczna kula, przewróciłby się.
-------
-Ja pójdę - Caroline powedziała do Adama i dr Jonesa przy prowizorycznym ognisku zrobionego z resztek powozu - jedzenie jutro sie skonczy woda tez, przy tym upale bez cienia nie wytzrymamy długo. Betty w ciąży, pan jest tu potrzebny a mąż Betty .. -Caroline tylko westchnęła-szkoda gadac
-Nie ma mowy - powiedział dr Jones nie powinnismy sie rozdzielac, jutro zobaczą ze nas nie ma i ruszy pomoc.
-tak ale dopiero wieczorem się zorientują zawsze biora poprawke na nieprzewidziane przeszkody -Adam miał głosno myslał - a więc ruszą nastepnego dnia tutaj jest ze dwadziescia mil, zanim trafią na nasz slad moze minąć kolejny dzien. dwa trzy dni...
Dr Jones i Adam wymienili sie spojrzeniami, nie chcieli straszyc Betty i babci Clomb, więc we trójkę rozmawiali szeptem.
-dwadziescia mil to nie tak duzo-Caroline przekonywała Adama i Jones'a - Adam powiedz mu przeciez ze biegam dwa razy w tygodniu szesc mil, zajmuje mi to jakies siedemdziesiąt przy dobrych wiatrach powinnam dotrzec do miasta w pięć sześć godzin, jesli wyruszyłabym o swicie to jutro wieczorem bedziemy spali we własnych łóżkach..
Adam i Jones analizowali słowa Caroline, czuli ze to moze się udac , a poza tym co mieli do stracenia?
----------
-Już świt, Caroline wstawaj - Adam lażąc na plecach, próbował wolną lewą ręką delikatnie potrząsać ramieniem dziewczyny, któa zmarznięta spała wtulona w niego po prawej stronie. Adam nie bardzo miał ochote wypuszczać ją z ramion. Co prawda zasypiali obok siebie ale co miał zrobic kiedy w nocy Caroline przekręciła sie i nie budząc się wtuliła w niego, całym ciałem, kładąc głowe na piersi obejmując wolną ręką jego klatkę. Przeciez jej nie odepchnie, nie mógł zasnąć patrząc na jej spokojną twarz, ciepło jej ciała zapach jej włosów, miarowy oddech, westchnął tylko objął ją ramieniem i utonął w półsnie.
Caroline jak oparzona zerwała się na równe nogi i starając sie nie patrzec Adamowi w oczy szykowała sie do walki ze żwirowym zboczem. Adam o Jones krótko ją instruowali jak ma isc, gdzie ma stabilne miejsca. Adam kustykając podał Caroline niewielki zapas wody popatrzył na nią i widząc lęk w jej oczach delikatnie pocałował ja w usta :
- To na szczęście - a to żeby mu pomóc - podał jej swój pas z rewolwerem. Rece trzęsły jej sie kiedy próbowała go zapiąć. Adam złapał jej dłon- będzie dobrze i uśmiechnął sie łagodnie.
-------
Cholerny żwir - Caroline sapała w połowie drogi raz poraz zeslizgując sie w dół - krok do przodu dwa w tył - w takim tempie woda skonczy mi sie zanim dotrę na szczyt. Na dole wszyscy przypatrywali sie tej syzyfowej pracy. Caroline nie słyszała ich ale czuła ze ich wiara w nią słabnie. Na dole stali juz tylko Jones i Adam reszta zrezygnowana szukając cienia.
Wreszcie nastapił przełom, po godzinie Caroline dotknęła stopą szczytu, odwróciła sie pomachała jedynym kibicom i pusciła sie biegiem przed siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:04, 23 Lis 2013    Temat postu:

O, i jak miło razem... się przytulać... Czy Adasiowi zaświeci się w końcu lampka?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Agi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 2 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin