|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:24, 01 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
To nie kamuflaż. Po prostu zakupy robi zwykle rodzinka. Cardiolu nie potrzebuję tak wiele, jest kupowany mniej więcej raz na dwa lata ... ale przy niektórych fanfikach jego zużycie znacznie wzrasta
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 18:24, 01 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:47, 01 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Tuż po obiedzie Adam zaprosił ojca na cygaro i kieliszek brandy. Panowie usiedli w wygodnych, przepastnych fotelach ustawionych tuż przy kominku. |
Bardzo stylowo i elegancko.
ADA napisał: | - Złe przeczucia? O, co znowu chodzi? Joe i Doreen znów się pokłócili? – spytał Adam z głośnym westchnięciem. |
Bardzo niepokojąca informacja, zwłaszcza słówko „znowu”.
ADA napisał: | - Czy ty ciągle musisz wracać do tego tematu? To już robi się nudne. Dobrze wiesz, co myślę o twoim niedorzecznym pomyśle – krzyczał wściekły Joseph.
- Dla ciebie to niedorzeczny pomysł, dla mnie spełnienie marzeń – odparła Doreen bliska płaczu. |
Niedobrze się zaczyna. Joe wściekły, Doreen płacze, a pamiętam, jaki był kiedyś wobec niej czuły, jak jeździł specjalnie po cukierki do miasta.
ADA napisał: | Nie cierpiał być zmuszany do czegokolwiek, (…) nie chciał więcej dzieci (…)ta jej płaczliwość, która wyprowadzała go z równowagi. Pomyślał, że nic już nie zostało z uczucia, jakim darzył ją na początku małżeństwa. Dusił się w tym związku i tylko zwykła przyzwoitość powodowała, że wciąż trwał u boku żony. |
Straszne są te jego myśli.
ADA napisał: | Tej scenie ze schodów, ukryty za dywanem przerzuconym przez poręcz, przyglądał się Joe, syn Doreen i Josepha. Oddychał ciężko i z każdym oddechem coraz bardziej nienawidził ojca. |
Joe powinien być wzorem dla syna, tymczasem wywołuje w nim negatywne uczucia.
ADA napisał: | - To tym bardziej muszę z nim porozmawiać – stwierdził Ben i patrząc ze smutkiem na synową i wnuka powiedział – nie tak go wychowałem, nie tak. |
Przed chwilą Ben cieszył się szczęściem Adama i jego rodziny. Wrócił do domu i … czekał go lodowaty prysznic. Benowi musi być naprawdę ciężko, czuje się winny, a przecież to Joe zawiódł.
ADA napisał: | Przez chwilę zastanawiał się, co zrobić z tak pięknie rozpoczętym wieczorem, a właściwie nocą. Na myśl przyszedł mu dom rozkoszy Anabell Larson. „A właściwie, czemu nie?” – pomyślał |
Upadku część dalsza. Niedługo sięgnie dna.
ADA, bardzo interesujący odcinek. Padło w nim słowo "pętla" i uważam, że jest ono słowem kluczowym tego fragmentu. Niebezpieczeństwo czyha na rodzinę Cartwrightów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:29, 01 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Zorina napisał: | Josef zachował się głupio i sam na siebie sprowadził kłopoty. |
Niestety to nie koniec jego kłopotów.
Aga napisał: | Bo, że Adam rozeznaje się w temacie i trzyma rękę na pulsie to widać, ale jego spokój mnie nie uspokaja... |
A to dlaczego? Myślałam, że taki niespotykanie spokojny Adam uspokoi trochę sytuację.
Camila napisał: | Joe chyba traci rozum jeśli tak postępuje. Może po tym pobiciu coś do niego dotrze. |
Obawiam się Camilko, że to pobicie niewiele go nauczy.
Ewelina napisał: | podejrzewam, że Adam posiadał jeszcze srebny obcinacz do cygar, bo nie wyobrażam go sobie odgryzajacego koniuszek tegoż przedmiotu |
Zgadza się. Adam w żadnym wypadku nic nie odgryzał. Miał nie tylko jeden, ale kilka obcinaczy, co jest konieczne ze względu na cygara znajdujące się w jego kolekcji - o różnym ringu (średnica cygara podawana w calach) i kształcie.
Myślę, że wśród tych obcinaczy jest nie tylko srebrny, ale np. srebrny łączony z kością słoniową, z białego metalu platerowany srebrem i złotem itp.
W opowiadaniu nie opisałam tej niezwykle ważnej dla palaczy cygar czynności, bowiem musiałabym poświęcić temu cały fragment, a to raczej nie zainteresowałoby Koleżanek
Mada napisał: | a pamiętam, jaki był kiedyś wobec niej czuły, jak jeździł specjalnie po cukierki do miasta. |
Obawiam się, że Joe nie dorósł do roli męża i ojca. Ta jego czułość sprzed lat była prawdziwa. Niestety proza życia przerosła go. Taki Piotruś Pan z niego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 23:08, 01 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Zgadza się. Adam w żadnym wypadku nic nie odgryzał. Miał nie tylko jeden, ale kilka obcinaczy, co jest konieczne ze względu na cygara znajdujące się w jego kolekcji - o różnym ringu (średnica cygara podawana w calach) i kształcie. |
ADA, widzę, że bardzo dokładnie zgłębiłaś temat Jestem pod wrażeniem.
Cytat: | Ta jego czułość sprzed lat była prawdziwa. Niestety proza życia przerosła go. |
To jest już bardzo przykre, zastanawiam się, co go jeszcze czeka...Tylko dalsze kłopoty jak piszesz...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:17, 01 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen, ta moja wiedza nt. cygar nie jest tak rozległa jakby się wydawało. Cygara trochę mnie fascynują. Lubię ich zapach, aromat i cały ten ceremoniał związany z paleniem cygara. Ich różnorodność, sposób wytwarzania ...
Joe w moim opowiadaniu nie będzie szczęśliwym człowiekiem ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 23:23, 01 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Senszen, ta moja wiedza (...) nie jest tak rozległa jakby się wydawało |
Tak jest prawie zawsze, ignorancją jest twierdzić inaczej Ale widać, że wiesz znacznie więcej niż zwykły obywatel
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 23:27, 01 Wrz 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 6:38, 02 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Dzięki Senszen a tak nawiasem mówiąc cała ta moja wiedza to garść teorii popartej obserwacjami zaprzyjaźnionych jednostek. Nigdy jakoś nie miałam odwagi zweryfikować tej wiedzy w praktyce i jakoś mnie nie korci .
A w opowiadaniu ktoś jeszcze oprócz Adama sięgnie po cygaro ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:51, 02 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ADA wszystko co robi Adam mnie interesuje nawet jeśli to ceremoniał obcinania cygara....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:53, 02 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
W każdym razie czytając to opowiadanie można się sporo dowiedzieć na różne tematy ... m.in. o cygarach, obcinaczach, humidorach, obcinaczach, ringach itd ... czyli jest nie tylko przyjemność czytania czegoś z interesującą akcją, ale człowiek wzbogaca swoją wiedzę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:01, 02 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się w zupełności...do tego wpleciona zgrabnie w opowiadanie, daje się lepiej wchłonąć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:43, 02 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Życząc miłej lektury wklejam
***
Randy Shaner i jego banda jadąc pod osłoną nocy dotarli na ranczo leżące na północny-zachód od Virginia City. Trudno jednak było w tym przypadku mówić o prawdziwym ranczo, bowiem ziemia od dłuższego czasu leżała odłogiem. Jedynie dom i zabudowania gospodarcze były w całkiem niezłym stanie. To podupadłe ranczo Shaner odkupił od Matta Ericssona. Dwa lata temu Nevada wpadła w okowy długiej i ostrej zimy. Trudno było przetrwać bogatym ranczerom, a co dopiero tym, którzy byli biedni. Ericsson i jego rodzina z ledwością przeżyli do wiosny. Wtedy właśnie ranczer stracił całe stado bydła. Nie miał wyboru musiał zaciągnąć w banku ogromny kredyt. Jednak już wkrótce okazało się, że spłata zobowiązania jest ponad jego siły. Groziło mu, że bank zajmie jego ranczo, więc gdy pojawił się Shaner Ericsson nie zastanawiał się długo i sprzedał, jak to określił, swoją krwawicę. Dostał dobrą cenę. Pieniądze za ranczo pozwoliły rozpocząć mu nowe życie z daleka od Nevady. W taki właśnie sposób Shaner dążył do osiągnięcia celu, a cel miał jasno określony - przejąć Ponderosę, którą tak bardzo pysznili się Cartwrightowie. Wykupowanie ziemi graniczącej z ich imperium miało mu w tym pomóc. Pozbawieni życzliwych sąsiadów, otoczeni i zastraszeni nie będą stawiać oporu, a nawet, jeśli to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ich raz na zawsze wyeliminować.
Grupa zdrożonych jeźdźców wjechała wreszcie na niewielkie podwórze. Shaner zsiadł z konia i rzucił jednemu z nich wodze mówiąc, żeby zajął się koniem. Sam poszedł do domu. W wąskim przedsionku zdjął z siebie przykurzoną kurtkę z grubej wełny i powiesił na wieszaku. Przeszedł w głąb domu do obszernej izby będącej połączeniem kuchni i salonu. Zdjął pas z bronią i rzucił na stół, przywołując jednocześnie starą indiańską kobietę, która prowadziła mu dom. Polecił jej podać spóźnioną kolację, dużo kawy i równie dużo whiskey. Kobieta skinęła tylko głową i bezszelestnie usunęła się sprzed oczu Shanera, który tymczasem wygodnie rozsiadł się na kanapie i z zadowoleniem na twarzy myślał o wypadkach minionego wieczora. Ten głupi, zadufany w sobie Cartwright pakując się w ręce Malloya wyświadczył mu przysługę. Wszystko układało się jak najlepiej. Teraz poczeka i zobaczy jak zareaguje na tak wyraźny przekaz stary Cartwright. Szyderczy uśmiech nie schodził mu z twarzy, gdy jego kompani z impetem szturchając się i przepychając wpadli do domu. Byli w wyjątkowo radosnym nastroju. Może to, że otrzymali od szefa podwójną wypłatę, a może całe to zdarzenie z młodym Cartwrightem wprowadziło ich w pewien rodzaj euforii. Mieli ochotę się jeszcze zabawić, ale szef zarządził odwrót, a to, co powiedział było dla nich święte. Ludzie Shanera byli wyrzutkami spod ciemnej gwiazdy. Każdy z nich miał coś na sumieniu. Rozboje, bijatyki, kradzieże koni i bydła były ich chlebem powszednim. Dopiero przy Randym Shanerze poczuli, co to znaczy jedność. Był srogim i wymagającym szefem, ale każdy z nich wskoczyłby za nim do ognia.
Na znak dany przez Shanera, głośno szurając buciorami podeszli do ogromnego stołu i rozsiedli się na stojących tam krzesłach. Zapanowała cisza. Wpatrzeni w szefa czekali na to, co powie. W międzyczasie stara Indianka zaczęła ustawiać na stole misy z jedzeniem. Nie była wytrawną kucharką. Gotowała prosto, ale smacznie, co wystarczyło dziesiątce mężczyzn. Gdy na stole znalazło się wszystko, co miało się znaleźć Shaner ruchem dłoni odprawił Indiankę i powiedział:
- Dobrze spisaliście się chłopcy. Cztery kolejne farmy są nasze. To doskonały rezultat, jak na jeden dzień. Malloy jestem z ciebie zadowolony. Świetnie sobie poradziłeś, a tak przy okazji ile pieniędzy miał przy sobie Cartwright?
Malloy, który jeszcze przed chwilą szczerzył zęby w głupkowatym uśmiechu zamarł w bezruchu zupełnie zaskoczony. Z trudem wydukał z siebie:
- Prawie pięćset dolarów.
- Rozumiem – odparł Shaner – to teraz połóż na stole, to, co zabrałeś Cartwrightowi.
- Oczywiście – odparł Malloy i posłusznie wyjął z kieszeni pieniądze kładąc je na stole tuż przed Shanerem.
- A na przyszłość zapamiętaj sobie, wszyscy sobie zapamiętajcie, że jeśli nie pozwolę, nie wolno wam kraść, bić się i robić innych rzeczy zabronionych prawem – powiedział donośnym głosem Shaner. – Nie po to wynagradzam was jak prawdziwych rewolwerowców, żebyście narażali na szwank powodzenie całej akcji.
Mężczyźni z pokorą spuścili wzrok, potaknęli głowami. Woleli nie podpaść szefowi. Shaner widząc, że jego słowa dotarły do podwładnych uśmiechnął się i zachęcająco powiedział:
- Teraz możemy coś przetrącić. Smacznego chłopcy.
- Dziękujemy – odparli chóralnie i dodali - smacznego szefie.
***
Wschód słońca zastał Bena siedzącego w fotelu przysuniętym do wygasłego już kominka. Całą noc czekał na powrót najmłodszego syna. Był znużony i zziębnięty, a przede wszystkim zły na Josepha za tak nieodpowiedzialne zachowanie. Słyszał, jak przez większość nocy Doreen przemierzała sypialnię wzdłuż i w szerz. Benowi było żal synowej, bowiem w żadnym wypadku nie zasłużyła sobie na takie traktowanie. Powziął mocne postanowienie, że jak tylko Joe wróci nie uniknie prawdziwej męskiej rozmowy.
Z głębokiej zadumy wyrwał Bena odgłos kroków Doreen schodzącej po schodach. Synowa otulona ciepłym szlafrokiem w kolorze lawendy z troską w głosie spytała:
- Ojcze siedziałeś tu całą noc? – a gdy Ben z dobrotliwym uśmiechem skinął głową powiedziała – trzeba było się położyć. On i tak nie przyjedzie.
- Ty również nie spałaś.
- Nie mogłam. Musiałam sobie przemyśleć pewne sprawy – odparła smutno się uśmiechając.
- Pewnie nie było to nic miłego – stwierdził Ben przypatrując się zmęczonej z niewyspania twarzy Doreen.
- To prawda. Powzięłam pewną decyzję i chciałabym właśnie tobie ojcze o niej powiedzieć.
- Słucham cię dziecko, aczkolwiek pełen jestem obaw i boję się, że będzie to coś, co nieodwracalnie może wpłynąć na losy naszej rodziny.
Doreen obeszła duży, niski dębowy stół przypominający ławę, stojący niedaleko kominka i usiadła na brzegu kanapy. Spojrzała niepewnie na teścia i jakby z wahaniem, lekko zacinając się powiedziała:
- Moje małżeństwo z Josephem już od dawna się nie układa. Jestem tym bardzo zmęczona. Cała ta sytuacją źle wpływa na Joego, który robi się coraz bardziej nerwowy. Postanowiłam wyjechać z synem do rodziców na kilka tygodni. Może taki odpoczynek wszystkim nam dobrze zrobi. Będziemy mieć czas, żeby wyciszyć emocje i wszystko na spokojnie przemyśleć. – Na chwilę przerwała, zaskoczona swą odwagą. Spojrzała na Bena, który przyglądał się jej na równi z zainteresowaniem, co i zdumieniem, po czym zawstydzona opuściła wzrok. Już nie miała pewności czy chce powiedzieć o tym wszystkim, co przyszło jej do głowy podczas kolejnej samotnie spędzonej nocy. Widząc wahanie synowej Ben zachęcił ją słowami:
- Mów Doreen. Możesz powiedzieć mi wszystko, co ci doskwiera. Nie będę cię oceniać, a tylko wysłucham.
- Joseph zachowuje się tak jakby nie wiedział czego chce i moje pragnienie posiadania drugiego dziecka nie ma z tym nic wspólnego. Nasz syn dorasta i widzi, jakie są miedzy nami relacje. My już ze sobą nie rozmawiamy, a milczenie jest gorsze od kłótni. Dopóki Joseph nie zrozumie, że świat nie kręci się wokół niego nie widzę dla naszego małżeństwa szansy. Dlatego chcę razem z synem wyjechać do moich rodziców. Dawno u nich nie byłam, a ojciec ostatnimi czasy niedomaga.
- Moja droga – powiedział Ben wzruszonym głosem - ze smutkiem przyznaję ci rację i rozumiem twoją decyzję. Nie wiem doprawdy co wstąpiło w mojego syna. Tak jak powiedziałem porozmawiam z nim, ale czy to przyniesie jakiś skutek nie jestem w stanie przewidzieć. Proszę cię tylko o jedno wstrzymaj się z tym wyjazdem do Święta Dziękczynienia. Nie wyobrażam sobie by zabrakło ciebie i mojego wnuka przy rodzinnym stole.
***
Joseph z trudem otworzył oczy nie bardzo wiedząc, co się z nim dzieje i gdzie jest. Głowa pulsowała mu tępym bólem, a w uszach dziwnie szumiało. Nie widział wyraźnie. Obraz rozmywał się i falował - to przybliżał, to oddalał się. Słyszał przytłumione głosy, a potem zapadł się w ciemność.
Gdy ponownie otworzył oczy zobaczył nad sobą czyjąś zatroskaną twarz. W pierwszej chwili nie poznał, kto to taki. Powoli rozejrzał się wokół. Już wiedział. Był w gabinecie doktora Andrew Coopera następcy zmarłego przed rokiem doktora Martina. Joseph poruszył się niespokojnie. Jego ciało przeszył dotkliwy ból, wywołując jęk.
- Spokojnie. Proszę nie ruszać się tak gwałtownie – usłyszał głos doktora. – Panie Cartwright, poznaje mnie pan?
- Doktor Cooper – odpowiedział z wysiłkiem Joseph. - Co się stało?
- Został pan pobity.
- Pobity? – spytał Joseph z niedowierzaniem, po czym dodał – nic nie pamiętam.
- Nie dziwię się. Znaleziono pana na tyłach saloonu. Ktoś bardzo się postarał. Nieźle oberwał pan po głowie. Ma pan pęknięte żebra, ogólne potłuczenia i głęboko rozcięty łuk brwiowy. Na szczęście nie ma pan obrażeń wewnętrznych – odparł doktor kończąc zakładać opatrunek na czoło Joseph’a.
- Długo tu jestem?
- Niecałą godzinę.
- Chcę jechać do domu – powiedział Joseph zdecydowanym głosem jednocześnie podnosząc się z leżanki.
- Nie może pan – odrzekł doktor Cooper, kładąc mu rękę na ramieniu – uraz głowy może okazać się groźniejszy niż to się wydaje. Poza tym szeryf Reed chce z panem porozmawiać. Czeka za drzwiami.
- Pan nie rozumie, doktorze, ja muszę jechać do domu. Moja rodzina może się martwić – powiedział Joseph z zaciętym wyrazem twarzy i nie wiadomo, dlaczego pomyślał z niepokojem o żonie.
- Oczywiście nie mogę pana zatrzymać, ale naprawdę byłoby lepiej, gdyby panu tu został. Zawsze przecież można kogoś wysłać z wiadomością – odparł doktor.
- Dziękuję za wszystko, ale nie zostanę. Proszę podać mi ubranie.
- Jest pan bardzo uparty – stwierdził Cooper.
- Zgadza się. Tacy już są Cartwrightowie – odparł Joseph nieznacznie się uśmiechając.
W godzinę później, złożywszy zeznania przed szeryfem Paulem Reedem, Joseph opuścił Virginia City. Słońce na dobre zaczęło swą wędrówkę po niebie, gdy zsiadał z konia przed domem w Ponderosie. Każdy krok sprawiał mu niewysłowiony ból. Kątem oka zauważył stojącego w drzwiach ojca. Z cichym westchnieniem skierował się do domu i wtedy usłyszał słowa ojca wypowiedziane zimnym wręcz lodowatym tonem:
- Joseph, musimy porozmawiać.
- Jak sobie życzysz Pa – odparł i osunął się na ziemię.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 20:32, 02 Wrz 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:47, 02 Wrz 2014 Temat postu: Droga do nieba |
|
|
Jakoś nie współczuje Joe.
Teraz sobie o żonie przypomniał ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:52, 02 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Pozbawieni życzliwych sąsiadów, otoczeni i zastraszeni nie będą stawiać oporu, a nawet, jeśli to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ich raz na zawsze wyeliminować. |
Plan jest przemyślany. Niestety, Shaner nie poprzestanie na szantażu i gnębieniu psychicznym.
Cytat: | Byli w wyjątkowo radosnym nastroju. Może to, że otrzymali od szefa podwójną wypłatę, a może całe to zdarzenie z młodym Cartwrightem wprowadziło ich w pewien rodzaj euforii. |
Chciałabym wierzyć, że to głównie sprawa pieniędzy ale…
Cytat: | Rozboje, bijatyki, kradzieże koni i bydła były ich chlebem powszednim. |
Wesoła kompania, nie ma co
Ale o Shanerze (dobrze to odmieniam?) można powiedzieć jedną rzecz – przynajmniej, jak na razie, dba o swoich podwładnych.
Cytat: | On i tak nie przyjedzie. |
Takie słowa, z ust żony… Żal mi jej, naprawdę.
Cytat: | Postanowiłam wyjechać z synem do rodziców na kilka tygodni. |
Słusznie, niech wyjeżdża. W związku z tym, co się szykuje – JAK NAJDALEJ!
Cytat: | - Moja droga – powiedział Ben wzruszonym głosem - ze smutkiem przyznaję ci rację i rozumiem twoją decyzję. Nie wiem doprawdy co wstąpiło w mojego syna. Tak jak powiedziałem porozmawiam z nim, ale czy to przyniesie jakiś skutek nie jestem w stanie przewidzieć. Proszę cię tylko o jedno wstrzymaj się z tym wyjazdem do Święta Dziękczynienia. Nie wyobrażam sobie by zabrakło ciebie i mojego wnuka przy rodzinnym stole. |
Może i Joe nie dorósł do roli męża i ojca – ale Ben jest teraz ojcem nie tylko dla swoich synów ale i dla swoich synowych. Zresztą widać, że odnoszą się do niego z wielkim szacunkiem i troską.
Cytat: | następcy zmarłego przed rokiem doktora Martina. |
Biedak chyba nie doczekał spokojnej emerytury
Cytat: | Moja rodzina może się martwić – powiedział Joseph z zaciętym wyrazem twarzy i nie wiadomo, dlaczego pomyślał z niepokojem o żonie. |
Ciekawe dlaczego…
Cytat: | - Jak sobie życzysz Pa – odparł i osunął się na ziemię. |
Chyba jednak Ben nie przeprowadzi tej męskiej rozmowy… Przynajmniej nie w tej chwili.
ADA, świetny odcinek. Robi się coraz bardziej niepokojąco.
Świetnie opisujesz emocje, każde słowo jest przemyślane
Po dzisiejszym, smutnym dosyć obrazie małżeństwa Joe czekam jeszcze na opis małżeństwa Hossa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:59, 02 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Shaner dążył do osiągnięcia celu, a cel miał jasno określony - przejąć Ponderosę, którą tak bardzo pysznili się Cartwrightowie. Wykupowanie ziemi graniczącej z ich imperium miało mu w tym pomóc. Pozbawieni życzliwych sąsiadów, otoczeni i zastraszeni nie będą stawiać oporu, a nawet, jeśli to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ich raz na zawsze wyeliminować. |
Ten Shaner jest albo bezczelny, albo głupi, jeśli myśli, że uda mu się przejąć Ponderosę. I jeszcze zakłada, że nie będzie oporu. Próżność i zadufanie w sobie leżą u podstaw jego charakteru.
ADA napisał: | Ludzie Shanera byli wyrzutkami spod ciemnej gwiazdy. Każdy z nich miał coś na sumieniu. |
Takie typy prędzej czy później buntują się przeciwko szefowi. Na razie są mu posłuszni, ale kiedyś nastąpi rozłam. Tam, gdzie leje się krew, lojalność zawsze jest dosyć chwiejna. Ta ich układność wobec szefa jakoś budzi moje podejrzenia.
ADA napisał: | Proszę cię tylko o jedno wstrzymaj się z tym wyjazdem do Święta Dziękczynienia. Nie wyobrażam sobie by zabrakło ciebie i mojego wnuka przy rodzinnym stole. |
Zabrzmiało to dosyć złowrogo. Chyba to święto nie będzie dla Cartwrightów radosne. A może się mylę…
ADA napisał: | - Jak sobie życzysz Pa – odparł i osunął się na ziemię. |
Ciekawa jestem, jak zareaguje Doreen. Czy jej przemyślenia i postanowienia pójdą na marne? Chwilowa niedyspozycja Joe zmiękczy jej serce?
Atmosfera się zagęszcza. ADA, napisałaś bardzo dobry odcinek z kategorii cięższych, przygnębiających. W następnym przydałby się jakiś promyczek słońca na osłodę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Wto 23:01, 02 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:03, 03 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Wykupowanie ziemi graniczącej z ich imperium miało mu w tym pomóc. Pozbawieni życzliwych sąsiadów, otoczeni i zastraszeni nie będą stawiać oporu, a nawet, jeśli to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ich raz na zawsze wyeliminować. |
Tu zadrżałam...to już nie przypadek, domysły...to wyrafinowany plan wycelowany w konkretną rodzinę
ADA napisał: | Na znak dany przez Shanera, głośno szurając buciorami podeszli do ogromnego stołu i rozsiedli się na stojących tam krzesłach. |
Wygląda jak bezgraniczne posłuszeństwo tych wykolejeńców wobec Shanera....ciekawe jak wielkie...pewnie przyjdzie mi się niedługo dowiedzieć.
ADA napisał: | - Joseph, musimy porozmawiać.
- Jak sobie życzysz Pa – odparł i osunął się na ziemię. |
Mały Joe nie raz i nie dwa dostał cięgi i słaniał się na nogach....bardzo fajna scena, tzn. nie dla małego Joe. Ciekawe co na to Ben.
*
Bardzo dobry fragment, ciekawy pomysł (taki inny niż zwykle). Czekam z niecierpliwością i lekkim niepokojem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 19:04, 03 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|