|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:49, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Wszytko pięknie, sielankowo. Tylko ten Shaner straszny potwór i brutal. Oby tylko nikt za bardzo nie ucierpiał, niech przybędzie odsiecz na czas.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:26, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Wściekłość Shanera nie miała granic. Wyładowywał ją na wszystkich i wszystkim, co weszło mu w drogę. Zaraz po powrocie na ranczo mocnym ciosem powalił na ziemię Malloy’a, który miał tego pecha, że zbyt głośno opowiadał jakiś sprośny dowcip. Jego kompan też oberwał, ale za to, że nie zajął się odpowiednio szybko koniem Shanera. Kolejny natomiast dostał, ot tak dla zasady. |
Ten fragment mnie rozbawił, choć pewnie nie leżało to w intencji autorki. Ucieszył mnie po prostu fakt, że nareszcie Shanerowi idzie jak po grudzie. Nie udało mu się osiągnąć tego, co zamierzał. Do tej pory dostawał wszystko bez większych problemów. Natężenie jego wściekłości wskazuje na to, że chyba po raz pierwszy natrafił na przeszkody.
ADA napisał: | Shaner syknął z bólu dotykając opuchniętego i fioletowego oczodołu |
Piękny widok. Powinny mu się częściej przytrafiać takie atrakcje.
ADA napisał: | - Dark, ty jesteś inny. Myślisz inaczej niż ta cała zbieranina. Rozumiesz mnie, nie to, co ci wszyscy wyjęci spod prawa. Ty jeden wiesz, czego chcę, co jest moim celem i za to cię cenię Tony. Tylko bądź mi wierny, a nie pożałujesz. |
Ale będzie numer, jak to Tony okaże się kretem.
ADA napisał: | Cartwright odda mi cały swój majątek i piękną wnuczkę. Jeżeli na to przystanie będzie mógł żyć dalej, jeżeli nie … - Shaner zawiesił głos |
Pan Shaner jest wyjątkowo pazerny. Niedobrze mi się robi, jak czytam o tym typie. ADA, stworzyłaś bardzo wiarygodny czarny charakter. ZGROZA.
ADA napisał: | - Jest takie miejsce niedaleko Reno, gdzie dyliżans musi zwolnić, bo inaczej spadnie w przepaść. Tym razem nie zwolni – zaczął Shaner |
Plan mrożący krew w żyłach.
ADA napisał: | Nagle zapragnęła być w dyliżansie, jak najdalej od Ponderosy, od beznadziejnych dni i jeszcze bardziej beznadziejnych nocy. |
Lepiej niech tak się nie spieszy do tego dyliżansu…
ADA napisał: | Joseph kiwnął głową w podzięce. Dłoń zacisnął na klamce i już miał wyjść z sypialni, gdy nagle zdał sobie sprawę, że musi zapytać żonę o coś bardzo ważnego, co być może będzie miało wpływ na całe ich życie. Poczuł się jak uczniak. |
Miałam nadzieję, że Joe jeszcze raz spróbuje porozmawiać z żoną.
ADA napisał: | - Jak nigdy dotąd – odparł Joseph żarliwie i w ułamku sekundy znalazł się u stóp siedzącej na łóżku Doreen. Wziął jej delikatne dłonie w swe mocne ręce i przycisnął do ust. W sypialni zaległa dziwna cisza. Gdzieś za oknem w oddali słychać było pohukiwanie sowy. I wtedy ramionami Joseph’a wstrząsnął cichy szloch. Doreen zdziwiona, wyswobodziła dłonie z jego rąk i uniosła do góry głowę męża. Spojrzała w jego piękne, zielone pełne łez oczy i już nie była pewna swej decyzji. |
Joe mnie pozytywnie zaskoczył. Nie spodziewałam się, że padnie na kolana. Cóż, nie miał już chyba wyboru. Wóz albo przewóz. Czasem trzeba schować dumę do kieszeni i walczyć o szczęście osobiste.
ADA napisał: | Ona zanurzyła dłonie w jego piękne brązowe i kręcone włosy. Zawsze lubiła się nimi bawić i teraz poczuła jak bardzo jej tego brakowało. Nagle zapragnęła dotyku jego dłoni. |
Piękna, pełna namiętności scena. Joe ma swoje pięć minut.
ADA napisał: | - Wrócisz?
- Wrócę Joe. |
Bohaterzy horrorów też zawsze mówią, że za chwilę wrócą i ….
ADA, kolejny znakomicie napisany odcinek. Twoje opowiadanie bardzo dobrze się czyta i czeka się na więcej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:59, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Camila
Tony Dark jest wiernym, zaufanym człowiekiem Shanera
Aga
Cytat: | Aż strach pomyśleć co by zrobił takiej Lizzy albo komuś z jej rodziny gdyby stanął mu na drodze. |
Ja też się tego obawiam, bo niestety Shaner jeszcze nabroi
TEN przy Shanerze zrobi to co zrobi
Aga, wiem, że wolałabyś przeczytać o miłosnych wyczynach Adama, ale dajmy wykazać się Małemu Joe, bo nie będzie miał lekko chłopina
Mada
Może się zdziwisz, ale cieszę się, że ten fragment Cię rozbawił, choć faktycznie nie taka była moja intencja. Fragment miał pokazać, że Shaner jest złym człowiekiem. Pośrednio jednak chyba mi się to udało skoro cieszyłaś się, że Shaner tym razem ma "pod górkę".
Cytat: | Plan mrożący krew w żyłach |
i pomału przyoblekam go w słowa. Myślę, że w czwartek dyliżans wyjedzie z Virginia City ku swojemu przeznaczeniu
Cieszę się, że Shaner wywołuje w Tobie tak silne emocje. Dobrego bohatera łatwo jest przedstawić. Jest dobry i kropka. Gorzej z tym złym o pokręconej psychice
Koleżanki serdecznie dziękuję za Wasze komentarze. Za każdym razem sprawiają mi ogromnie dużo radości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 20:24, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Wściekłość Shanera nie miała granic. Wyładowywał ją na wszystkich i wszystkim, co weszło mu w drogę. Zaraz po powrocie na ranczo mocnym ciosem powalił na ziemię Malloy’a, który miał tego pecha, że zbyt głośno opowiadał jakiś sprośny dowcip. Jego kompan też oberwał, ale za to, że nie zajął się odpowiednio szybko koniem Shanera. Kolejny natomiast dostał, ot tak dla zasady. |
Dla zasady… pewnie za głośno mu włosy spadały na czoło…
Cytat: | Indianka pochodziła z plemienia Szoszonów, a imię jej oznaczało tyle, co motyl. Jak większość jej pobratymców była niska, jednak w młodości musiała być ładną kobietą, o czym świadczyły wciąż delikatne rysy twarzy oraz piękne, czarne, gdzieniegdzie przetykane siwizną włosy. Nikt nie wiedział skąd wzięła się Kimama. Ludzie mówili, że Shaner znalazł ją na wpółżywą dawno temu w Wyoming niedaleko South Pass City, gdzie odkryto złoża złota. Snuto różne domysły i plotki. Faktem było jedynie to, że Kimama zawdzięczała mu życie i wiernie służyła, zawsze gotowa wypełniać jego polecenia. |
I pewnie jako jedyna wierzyła, że ma on w sobie jeszcze choć trochę człowieczeństwa. Mam nadzieję, że ją uratował… bez żadnych matactw, krętactw. Po prostu…
Cytat: | Ona? Nie daj się zwieść pozorom, jest taka sama, jak inni. To pieniądz czyni ją uległą. Wszystko jest kwestią ceny. |
Mam nadzieję, że mimo wszystko nie zrobił jej nigdy krzywdy.
Cytat: | Dark, ty jesteś inny. Myślisz inaczej niż ta cała zbieranina. |
Aż się boję pomyśleć, jaki to tok myślenia…
Cytat: | Zabił mi brata. Czy to wystarczający powód, aby go nienawidzić? |
Sprawa nienawiści wyjaśniła się.
Cytat: | Ból czasami bywa nie do zniesienia i tylko myśl o zemście pozwala mi normalnie funkcjonować |
Może i typ paskudny, wredny i okrutny… ale trochę człowieka w sobie miał. Kiedyś
Cytat: | On musi cierpieć. Patrzeć, jak odchodzą jego bliscy, jeden po drugim. | ciarki mnie przeszły
Cytat: | Synowa Cartwrighta i jego wnuczek jadą do San Francisco. Byłbym niezmiernie zadowolony, gdyby dyliżans nie dojechał do celu. Nie ukrywam, że liczę na ciebie |
A ja bym była bardzo zadowolona, gdyby jednak dojechał, razem z pasażerami. I co?
Cytat: | Doreen przymknęła powieki i przez krótką, ulotną chwilę poczuła zapach dzieciństwa. Znów była małą, radosną Reeną, którą ojciec zabierał na długie spacery wzdłuż brzegu oceanu. Pomyślała, że wkrótce na taką wycieczkę zabierze swojego syna Joe. |
Cytat: | Joseph kiwnął głową w podzięce. Dłoń zacisnął na klamce i już miał wyjść z sypialni, gdy nagle zdał sobie sprawę, że musi zapytać żonę o coś bardzo ważnego, co być może będzie miało wpływ na całe ich życie. Poczuł się jak uczniak. Gwałtownie przełykając ślinę, z niepokojem malującym się ma twarzy spytał: |
Dobrze, ze mu się przypomniało
Cytat: | Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał Joseph – Chyba nie było nam ze sobą tak źle?
- Jak ty nic nie rozumiesz – zaśmiała się Doreen. – To nie były tygodnie. To były całe lata, podczas których żyłeś nie ze mną, ale obok mnie. I uwierz mi, gdyby chodziło tylko o mnie, pewnie w końcu przyzwyczaiłabym się, ale tu chodzi o naszego syna. |
Joe jest bardzo spostrzegawczy
Cytat: | dparł Joseph żarliwie i w ułamku sekundy znalazł się u stóp siedzącej na łóżku Doreen. Wziął jej delikatne dłonie w swe mocne ręce i przycisnął do ust. |
Już drugi raz w twoim opowiadaniu ktoś błaga o litość na kolanach
Cytat: | Zatonęli w kolejnym pocałunku, tym razem bardziej namiętnym, głębszym i pełnym pasji. Kiedy poczuła, jak jego dłonie zaczęły wędrówkę po jej ciele wiedziała jedno, że tylko jego pragnie i że tylko on jest miłością jej życia. |
Dobrze, ze sobie o tym przypomnieli
ADA, bardzo dobry odcinek, pełen emocji. I może to dziwne, ale Shaner budzi we mnie lekko mieszane uczucia. Jest zły, ale kiedyś było w nim coś ludzkiego… więc może jest jakaś mała gwiazdka nadziei nad Carwrightami
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:10, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen dziękuję serdecznie za komentarz
Cytat: | Mam nadzieję, że ją uratował… bez żadnych matactw, krętactw. Po prostu… |
Tak. Ten jeden, jedyny raz Shaner okazał się normalnym człowiekiem i może dlatego Kimama jest mu tak oddana.
Cytat: | I może to dziwne, ale Shaner budzi we mnie lekko mieszane uczucia. Jest zły, ale kiedyś było w nim coś ludzkiego… |
Naprawdę bardzo się cieszę, że postać Shanera wzbudza tyle emocji i kontrowersji. Dzięki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:22, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
ADA gdzie Anioł Stróż? Gdzie Ash? A gdzie jest Milton tak przy okazji? Czy w następnym fragmencie poleje się krew? Mam rezerwować skrzypka na czyjś pogrzeb? Jeśli masz odpowiedzieć tak-nie -nie wiem-nie-tak-może-nie wiem....zasznuruj usta.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 21:36, 20 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:03, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Aga rozbawiłaś mnie do łez
Obawiam się, że będzie miał trochę roboty, a Ash gdzieś się zawieruszył
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:07, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
W związku z tym, że raczej nie ubijesz tak szybko Shanera....wszak jeszcze się nie rozkręcił nawet chyba muszę się uspokoić
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:09, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Nie byłabym tego taka pewna
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:09, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
p.s. to powiedz chociaż czy zginie chociaż jeden z ludzi Shanera?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:24, 20 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Być może on to wie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Isabella3
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:38, 21 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawy fragment Niepokoi mnie plan Shanera, co do diliżansu, którym będą jechać Doreen i Joe. Mam nadzieję, że ktoś pokrzyżuje mu plany, albo coś pójdzie nie tak
Scena, kiedy Joe padł na kolana bardzo wzruszająca, zrobiło mi się go serdecznie szkoda Dobrze, że się opamiętał. Pozostaje mieć nadzieję, że w ich małżeństwie będzie już tylko lepiej, ale mam wrażenie że dla wszystkich Cartwrighów najgorszy czas dopiero nadejdzie.
Z niecierpliwlścią czekam na ciąg dalszy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:25, 22 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Bella dziękuję za miły i ciekawy komentarz. Twój Joe trochę pocierpi w moim opowiadaniu i masz rację ten najgorszy czas dla Cartwrightów zbliża się wielkimi krokami
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:31, 22 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:08, 23 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Życzę miłego czytania Aga, mam nadzieję, że wytrzymasz do rana
***
W tym samym czasie salon Uśmiechu losu wypełniał siwy, duszący dym. Adam zupełnie bezwiednie palił kolejne cygaro i dziwne, bo nie sprawiało mu już takiej przyjemności, jak dawniej. Myślami wciąż wracał do minionego wieczoru, gdy obie córki sprawiły mu przykre niespodzianki. Prędzej spodziewałby się gromu z jasnego nieba niż tego, że jego ukochanym księżniczkom przyjdą do głów tak niedorzeczne pomysły. Jeszcze dobrze nie oswoił się z wybrykiem Vicky, gdy okazało się, że zniknęła Lizzy. Nikt nie musiał mu mówić, gdzie jest jego córka. Czuł to podświadomie. Lizzy była tak samo uparta, jak on. Jak raz coś sobie postanowiła dążyła do celu mimo przeszkód. I miała odwagę. Potrafiła przyznać się do winy, bo nie chciała, żeby gniew ojca spadł na jej brata. Niewiele brakowało, aby Adam całą swą złość wyładował na Benny’m. Ostatkiem sił powstrzymał się, bo wiedział, że w ten sposób okazałby słabość i jeszcze bardziej pogłębiłaby się przepaść między nim, a synem. Tego w żadnym wypadku nie chciał. Teraz zastanawiał się na jednym, jaką karę wymierzyć córkom, bo, że musi je ukarać to było jasne. Tylko, co dalej? Najbardziej niepokoiła go Lizzy. Był zupełnie zaskoczony, gdy tak otwarcie, bez zażenowania, jakie powinno cechować młodziutką dziewczynę, wyjawiła, przyczynę swego postępowania. Andrew Cooper. Na samo wspomnienie pana doktora Adam skrzywił się tak, jakby dopadł go gwałtowny ból żołądka. Nie mógł uwierzyć, że Lizzy zakochała się akurat w człowieku, będącym w jego opinii impertynentem, który pozjadał wszystkie rozumy. I te jego poglądy na temat palenia! Czysty idiotyzm! pomyślał zbulwersowany i … zaniósł się kaszlem. Sięgnął po kieliszek brandy. Nad ranem nie miała już tak wybornego smaku. Zdegustowany odstawił kieliszek i jego wzrok padł na schody. U ich szczytu stała Adeline otulona szlafrokiem i przypatrywała się mężowi z niezadowoloną miną. Adam wyraźnie zaskoczony, chrząknął nieznacznie i poczuł się, jak złodziej przyłapany na gorącym uczynku. W międzyczasie Adeline zeszła po schodach i kręcąc z obrzydzeniem nosem podeszła do okna i szeroko je otworzyła. Poranny chłód wtargnął do zadymionego pomieszczenia, niosąc ze sobą zapach jesieni. Na niebie widać było pierwsze oznaki wstającego dnia. Adeline szczelniej otuliła się szlafrokiem i usiadła w fotelu vis-à-vis Adama. W milczeniu przypatrywała się znużonej twarzy męża. W pierwszym odruchu chciała zrobić mu wymówkę, ale gdy spojrzała w jego smutne, zmęczone oczy powiedziała tylko:
- Obudziłam się, a ciebie nie było.
- Przepraszam. Musiałem to i owo przemyśleć.
- Ciekawe, do jakich wniosków doszedłeś? Zważywszy ilość wypalonych cygar i wypitej brandy muszą być niezwykle interesujące – odparła z powagą.
- Kpisz sobie ze mnie?
- Gdzieżbym śmiała. Wiem, że zachowanie dziewczynek było dla ciebie ciosem. Dla mnie również. Wiem też, że należy im się kara, ale tak sobie pomyślałam, że może tym razem darujmy im. Zdaje się, że Vicky nieźle się wystraszyła. Zajrzałam do niej w nocy. Płakała przez sen. A Lizzy? Cóż z miłością nie wygrasz. – powiedziała Adeline uśmiechając się łagodnie.
- Może i masz rację, ale ja spróbuję wybić jej tę miłość z głowy. Jest zbyt młoda, a poza tym powinna się kształcić. Ma jeszcze czas na miłość – odparł Adam pocierając twarz okoloną jednodniowym zarostem.
- Tak myślisz? Przecież nasz córka ma siedemnaście lat. Jeszcze rok, może dwa …
- Rozumiem, co chcesz mi powiedzieć. Nawet, jeżeli tak miałoby być powinna zdobyć wykształcenie. To, że jest dziewczyną, moim zdaniem nie ma nic do rzeczy. Chcę by nasza córka była damą, a dama musi być wykształcona. – Powiedział Adam stanowczym głosem.
- Ja nie jestem wykształcona – powiedziała Adeline cicho i wstała z fotela.
- Adeline, przepraszam. – Adam po niewczasie zorientował się, że to, co powiedział uraziło żonę.- Damą się jest lub nie …
- Przestań. Nie mów już nic więcej, bo obojgu nam będzie głupio.
- Kochanie – Adam podszedł do Adeline i otoczył ją ramionami – przepraszam, ale cała ta sytuacja wytrąciła mnie z równowagi. Uwierz mi, nie chciałem, żebyś odebrała to, jako zarzut z mojej strony.
- Wiem, ale przez moment zrobiło mi się przykro. Może gdybyś miał prawdziwą damę za żonę, to nie miałbyś tylu kłopotów – odparła Adeline opierając głowę na ramieniu męża.
- Też mi coś! Dopiero wtedy zaczęłyby się kłopoty – odrzekł Adam i mocniej przytulił żonę. Poszukał ustami jej ust. Nie odpowiedziała na pocałunek, jakaś zamyślona i daleka. Adam spojrzał zdziwiony i półżartem powiedział - mąż, gdy kocha, pragnie, aby na jego pocałunki żona odpowiadała pocałunkami. Kochanie, co się dzieje?
- Nic takiego – odparła Adeline – pomyślałam tylko, jakby to było gdybyśmy się nie spotkali.
- Nie zaprzątaj sobie głowy takimi myślami i pocałuj mnie wreszcie – powiedział Adam i pochylił się nad Adeline. Tym razem odpowiedziała tak jak oczekiwał. Ich usta złączyły się w długim, namiętnym pocałunku. Z westchnieniem oderwała się od jego kuszących warg mówiąc:
- Śmierdzisz cygarami.
- Już więcej nie będę. Właśnie rzuciłem palenie.
- Naprawdę? – spytała z niedowierzaniem.
- Tak i to paradoksalnie dzięki naszej córce. Jak ona to powiedziała – Adam zastanawiał się przez chwilę – a już pamiętam, powiedziała szlochając cygara są wstrętne i nie powinieneś ich palić. Po dzisiejszej nocy muszę przyznać jej rację.
- Wychodzi na to, że wybryk Vicky na coś się przydał. – Stwierdziła Adeline i po chwili spytała – Adamie, co zrobimy z naszymi córkami?
- Mam pewien pomysł, ale o tym porozmawiamy na górze w naszej sypialni.
***
Śniadanie w domu Adama i Adeline przebiegało w grobowej atmosferze. Vicky z niepokojem patrzyła na rodziców. Po raz pierwszy w swym krótkim życiu bała się ojca, który w ogóle nie spoglądał w jej stronę, a na powiedziane dzień dobry mruknął tylko coś pod nosem. Vicky wiedziała, że jej wybryk nie pozostanie bez kary i teraz z ogromnym poczuciem winy siedziała przy stole w oczekiwaniu na wyrok. Prawie nic nie jadła, bo strach odebrał jej apetyt. Jednakże, gdy spojrzała na swoją siostrę nadzieja wstąpiła w jej serce. Może uda się uniknąć kary - pomyślała. Wyczyn Lizzy przebił wszystko. Dziewczyna siedziała blada, ze śladami łez na twarzy. Przepłakała całą noc, pewna, że ojciec nie pozwoli jej na kontakty z doktorem Cooperem. Co jakiś czas patrzyła żałośnie w kierunku rodziców, ale ich poważne, surowe twarze nie wróżyły niczego dobrego. W tym towarzystwie najlepiej – jeśli można tak powiedzieć – bawił się Benny. Obserwował rodzinę i zastanawiał się co będzie dalej. Adam, któremu ciążyła cała ta sytuacja odsunął od siebie talerz i popatrzył ciężkim wzrokiem na swoje dzieci. Córki z pochylonymi głowami siedziały cicho jak trusie.
- Cóż miejmy to za sobą – zaczął – nie muszę wam mówić, że to, czego się dopuściłyście przeszło moje najśmielsze wyobrażenie. Wykazałyście się skrajną nieodpowiedzialnością. Ty Victorio nie jesteś już dzieckiem i powinnaś przewidzieć skutki swojego wybryku. Najgorsze jest to, że naraziłaś na niebezpieczeństwo swoich kuzynów. To, że stryj Hoss ci wybaczył nie znaczy, że ja będę równie wielkoduszny. Jeszcze dziś pojedziesz do stryja i przeprosisz za swoje zachowanie. Zapytasz, w jaki sposób możesz wynagrodzić stryjostwu zepsute przyjęcie i zrobisz wszystko, o co poprosi cię stryj Hoss lub stryjenka Hope. Zrozumiano?
- Tak tatusiu. – Odpowiedziała Vicky pokornie.
- Co do ciebie Elizabeth, to rozczarowałaś mnie podwójnie. Po pierwsze postąpiłaś wbrew naszej woli. Po drugie tak nie zachowuje się dobrze wychowana panna. To, czego się dopuściłaś jest karygodne i nic cię nie usprawiedliwia. Twoje nieszczęsne zauroczenie nie może tu być wytłumaczeniem.
- Ależ tatusiu … - Lizzy próbowała coś powiedzieć, ale zgromiona piorunującym wzrokiem Adama natychmiast ucichła.
- Wiesz doskonale, że powinnaś ponieść karę. Trudno mi jednak karać prawie dorosłą kobietę, dlatego razem z waszą mamą – tu Adam spojrzał również na Vicky – podjęliśmy decyzję dotyczącą was obu. Tuż po nowym roku wyjedziecie do San Francisco do szkół.
Tak Lizzy jak i Vicky spoglądały na rodziców zupełnie zaskoczone. Nie spodziewały się takiego obrotu sprawy. Benny zamarł z filiżanką w dłoni. On również był zaskoczony. Potem pomyślał, że ojciec podjął decyzję najlepszą z możliwych. Gdy minął pierwszy szok Vicky rozpłakała się w głos. Lizzy dzielnie próbowała przełknąć łzy, ale wreszcie i ona zaczęła płakać z tą tylko różnicą, że robiła to bezgłośnie.
- Zaskoczyłyście mnie swoją reakcją dziewczęta – powiedział Adam przyglądając się córkom. – Ty Lizzy zawsze marzyłaś o szkole, więc teraz masz szansę zdobycia wiedzy, poznania nowych ludzi, nowych miejsc. To powinno być dla ciebie ekscytujące. A ty Vicky, jesteś energiczna, przedsiębiorcza, potrafisz zaskoczyć swoimi pomysłami, więc pomyślałem, że wyjazd do szkoły rok czy dwa lata wcześniej wyjdzie ci tylko na dobre.
- Tatusiu, to prawda chciałam uczyć się, ale teraz już nie jestem tego taka pewna – powiedziała Lizzy drżącym głosem.
- I, jaa teeż – dodała Vicky przeciągle pociągając przy tym nosem.
- Doprawdy moje drogie rozczarowujecie mnie. Elizabeth, tak bardzo zazdrościłaś swoim braciom wyjazdu na Wschodnie Wybrzeże. Teraz daję ci niepowtarzalną okazję zobaczenia innego świata, a ty nie chcesz z tego skorzystać?
- Tatusiu, ale teraz wszystko się zmieniło – powiedziała Lizzy cicho.
- Rozumiem, że ta zmiana to doktor Cooper – Adam wypowiadając nazwisko lekarza nie mógł powstrzymać irytacji. – Dosyć. Czy to wam się podoba, czy nie obie wyjedziecie do San Francisco. Lepiej się z tym pogódźcie, bo powziętej decyzji ani wasza mama, ani ja nie zmienimy. To tyle, co miałem wam do przekazania. A teraz chciałbym w spokoju i bez szlochów dokończyć śniadanie.
- Adamie proszę … - zaczęła Adeline, której zawtórowała Vicky głośno płacząc. Adam uniósł rękę do góry, ucinając wszelką rozmowę. Zwracając się do Vicky spytał czy będzie jeszcze jadła, bo jeśli nie to może odejść od stołu i wylewać łzy w bardziej ustronnym miejscu. Na co najmłodsza latorośl ryknęła jeszcze głośniejszym płaczem, zerwała się od stołu i z szybkością rączego rumaka pobiegła po schodach do swojego pokoju. Adam uśmiechnął się sarkastycznie i sięgnął po filiżankę z kawą. Wtedy głos zabrał Benny:
- Ojcze, moje siostry źle postąpiły, ale może wraz z mamą zastanowicie się jeszcze raz nad swoją decyzją. Wydaje mi się, że tak Lizzy, jak i Vicky zrozumiały, że źle postąpiły. Może przydałoby się dać im drugą szansę. Zawsze mówiłeś, że nie można tak od razu skreślać drugiego człowieka.
- Pięknie Benny. – Adam pokiwał głową z uznaniem. - Przemowa godna adwokata, ale nic z tego nie będzie. Rozumiemy się? Decyzja już zapadła.
***
Do odjazdu dyliżansu pozostało zaledwie dziesięć minut. Doreen wsparta na ramieniu Joseph’a z uwagą słuchała ostatnich rad udzielanych przez męża. Ich syn Joe podekscytowany podróżą rozmawiał z woźnicą, starym Jackiem Webbem. Tej rozmowie ze smutnym uśmiechem przysłuchiwał się dziadek chłopca Ben Cartwright, który do końca miał nadzieję, że synowa zrezygnuje z podróży. Co prawda liczył się z wyjazdem Doreen i Joe, ale dopiero po Święcie Dziękczynienia. Dlatego też był bardzo niepocieszony, gdy dowiedział się, że synowa postanowiła przyśpieszyć eskapadę. Wiedział, że będzie bardzo tęsknić za wnukiem i jego matką. Synowa wnosiła do domu w Ponderosie tyle kobiecego ciepła. Niczym wiosna. Zupełnie jak matka Josepha Marie. Ona też sprawiała, że w domu była wiosna. Przez krótką chwilę Ben miał uczucie, jakby coś kończyło się bezpowrotnie. Do rzeczywistości przywołał go głos starego Jacka ponaglający pasażerów do zajmowania miejsc w dyliżansie. Ostatnie pocałunki, uściski i szept Joseph’a wprost do ucha Doreen: kocham Cię, wracaj szybko oraz krótkie, męskie pożegnanie z Joe i wreszcie dyliżans ruszył w długą drogę do San Francisco.
Ben spojrzał na syna i widząc jego markotną minę położył mu rękę na ramieniu mówiąc:
- Jedźmy do domu synu. I nie martw się. Czas szybko płynie. Nie obejrzysz się, jak będziesz miał ich z powrotem.
- Masz rację Pa, tylko, że ja już tęsknię – odparł Joseph ciężko wzdychając.
Tymczasem z saloonu wyszło trzech mężczyzn i dosiadło koni. Wzbijając tumany kurzu przejechali obok Cartwrightów. Tuż za Virginia City ruszyli galopem w ślad za dyliżansem.
***
Tony Dark w czarnym zakurzonym ubraniu i niesamowicie zmęczony stanął przed Randy Shanerem. Ten widząc swojego najbardziej zaufanego człowieka był pewien powodzenia akcji. Nalał mu whiskey i podał szklaneczkę mówiąc:
- Przepłucz gardło i opowiadaj.
- Faktycznie trochę mi zaschło w ustach – powiedział Dark i jednym haustem wychylił szklaneczkę do dna. Otarł czoło i usiadł na krześle tuż obok Shanera. – Wszystko poszło zgodnie z planem. Nim ktokolwiek zorientuje się, upłynie przynajmniej doba.
- Świetnie. Teraz stary Cartwright będzie mnie błagał o litość. – Shaner zaśmiał się szyderczo. – Na pewno zrobiłeś tak, jak mówiłem.
- Tak szefie. Miejsce wybrał pan idealne. Zakręt ostry, a przepaść głęboka i do tego zaraz za pierwszym przystankiem. Wręcz idealne warunki do nieszczęśliwego wypadku – odparł Dark z widocznym zadowoleniem.
- Dobrze się spisałeś Tony. Wiedziałem, że można na tobie polegać. Teraz odpocznij sobie. Ta część planu zakończona. Pozostaje nam czekać.
- Odpoczynek jak najbardziej się przyda. – powiedział Dark wstając z krzesła i nagle jakby od niechcenia spytał – szefie, a z Malloy’em nie miał pan problemów?
- Trochę się wściekał, ale spuścił z tonu, gdy zapytałem go, dlaczego tak często wzywa go szeryf Reed. Chyba miałeś rację Tony. Malloy coś kręci. Co prawda nie chcę mi się wierzyć, że jest wtyczką Reeda, ale kto wie? Lepiej go pilnować – odparł Shaner.
- Jak zawsze ma pan rację. – przytaknął Dark uśmiechając się służalczo.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 20:17, 23 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|