|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:54, 15 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Wkleiłam zgodnie z sugestią Mady nieco później. Mam nadzieję, że Aga wytrzyma do rana
***
Orkiestra sprowadzona z San Francisco przez Roberta Clarka była prawdziwą sensacją. Muzycy pod kierownictwem samego Edwarda Straussa przyjechali wprost z Europy na tournée po Stanach Zjednoczonych. Wchodzili w skład wielkiego imperium muzycznego rodziny Straussów. Liczne zespoły angażowane początkowo przez legendarnego Johanna Straussa ojca występowały od wielu lat pod wspólnym szyldem Orkiestry Straussowskiej w jego własnym, sprawdzonym i uwielbianym przez publiczność repertuarze. Piękne, zwiewne walce i równie wspaniałe, tętniące życiem polki przyprawiały o żywsze bicie serca niejedną pannę i niejednego kawalera. Było w tej muzyce coś tak czarownego, że nie tylko młodzi chcieli tańczyć. Starszym, nobliwym damom nogi same chodziły pod strojnymi sukniami, a i panowie w słusznym wieku też chętnie porywali do tańca swoje partnerki.
Szczęśliwa i zaróżowiona z emocji Lizzy wirowała w ramionach doktora Coopera. Andy początkowo zaskoczony nagłym pojawieniem się ukochanej, teraz z rozanieleniem w oczach wpatrywał się w swoją wybrankę. Wiedział już, że nikt inny tylko ona może zostać jego żoną. Gdyby mógł, jeszcze dziś oświadczyłby się pięknej pannie. Był tylko jeden problem – Adam Cartwright, jej ojciec, którego Cooper bał się panicznie i nie miał o nim najlepszego zdania. Uważał Cartwrighta za gbura, zarozumialca i do tego ignoranta w sprawach zdrowia. Jednak teraz, gdy podczas drugiego już tańca trzymał Lizzy w ramionach nic, ani nikt nie był mu straszny. Z tego jakże romantycznego i niezwykle miłego zapatrzenia wyrwało go lekkie klepnięcie w ramię. Spojrzał zdziwiony w bok i dostrzegł stojącego tuż obok brata dziewczyny Benny’go, który uśmiechając się z politowaniem powiedział:
- Drogi Romeo Julia musi cię opuścić.
- Och, Benny jeszcze tylko jeden taniec – poprosiła Lizzy.
- Mowy nie ma. Już i tak za długo tu jesteśmy. Pożegnaj się z doktorem Cooperem i zacznij się modlić, bo w starciu z ojcem tylko modlitwa może nam pomóc.
- Lizzy, twój brat ma rację. Lepiej pożegnajmy się. Na pewno wkrótce się spotkamy. Nie możesz tak ryzykować kochana. Nie chcę, żebyś narażała się na gniew ojca.
- Już to zrobiła, a rozwścieczony ojciec to nie byle co – powiedział Benny z półuśmiechem.
- Oj przestań już Benny. Nie rób z naszego taty potwora. Może trochę będzie zły, ale do jutra na pewno mu przejdzie – odparła Lizzy beztrosko.
- Obyś miała rację. A teraz pożegnamy gospodarzy i pojedziemy wreszcie do domu. – Powiedział Benny z widoczną ulgą i ujął siostrę pod rękę. Odszukawszy wzrokiem państwa Clark miał ją już poprowadzić w ich kierunku, gdy drogę zagrodził im wysoki kościsty i zupełnie łysy mężczyzna. Oczy miał wielkie, wyłupiaste o mrocznym, złym spojrzeniu. Lizzy zaskoczona nagłym pojawieniem się mężczyzny przywarła do ramienia brata. Z tyłu tuż za nią przystanął Cooper. Tymczasem mężczyzna przypatrując się uważnie rodzeństwu powiedział:
- Nie przedstawiono nas jeszcze sobie. Pozwolą państwo nazywam się Randy Shaner.
- Adam Benjamin Cartwright, a to moja siostra Elizabeth. Pan wybaczy, ale właśnie wychodzimy i chcieliśmy się pożegnać z gospodarzami. – Odparł Benny, który usłyszawszy znienawidzone nazwisko poczuł dziwny niepokój. Na jego twarzy pojawiła się niechęć i jak nigdy dotąd zapragnął jak najszybciej wyprowadzić siostrę z domu Clarków. Tymczasem Shaner niezrażony wyrazem twarzy Benny’ego nie zamierzał zejść im z drogi. Udając zatroskanie spytał:
- Czyżby pana piękna siostra źle się poczuła? Widzę z państwem doktora Coopera. Może mógłbym jakoś pomóc.
- Dziękuję za pana troskę, ale moja siostra czuje się dobrze. – odparł Benny.
- To, dlaczego państwo opuszczacie tak wcześnie bal. Pan Clark zapowiedział mnóstwo atrakcji. Będzie pokaz fajerwerków. Podobno tak pięknych jeszcze Virginia City nie widziało. Proszę zostać. Warto bliżej się poznać. Do tego orkiestra tak pięknie gra. Czy zechce pani ze mną zatańczyć panno Cartwright? – mówiąc to Shaner zwrócił się do zupełnie zaskoczonej Lizzy.
- Pan wybaczy, ale jak już powiedziałem wychodzimy. Może innym razem moja siostra zechce ofiarować panu taniec. Teraz jednak musimy się pożegnać.
- Chyba siostra pana potrafi mówić – odparł Shaner spoglądając na Benny’go spod oka.- Panienko czy proszę o zbyt wiele?
- Nie panie Shaner, ale mój brat ma rację. Musimy wracać do domu. – powiedziała Lizzy niepewnie.
- Jeden taniec nie zaszkodzi. Z tak piękną panną każdy mężczyzna chciałby zatańczyć – powiedział Shaner patrząc na Lizzy z pożądaniem, a wyciągając do niej rękę dodał – proszę pannę do tańca.
- Panie Shaner chyba wyraźnie powiedziałem, że wychodzimy – Benny zasłonił sobą Lizzy. – Moja siostra z panem nie zatańczy.
- Doprawdy? Może się o tym przekonamy – powiedział Shaner i jednocześnie schwycił kościstymi paluchami drobną dłoń Lizzy.
- Niech pan zostawi moją siostrę w spokoju – Benny zawrzał gniewem.
- Nie musi się pan tak denerwować panie Cartwright. – Odparł Shaner. – Nie zrobię jej krzywdy. Zatańczysz ze mną panno Elizabeth?
- Nie. – odparła Lizzy i hardo spojrzała na Shanera. Stojący do tej pory z boku Cooper widząc, że sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli objął ramieniem dziewczynę i chciał ją odprowadzić do wyjścia. Rozwścieczony Shaner zdzielił Coopera w tył głowy. Andy poczuł jak ciemnieje mu w oczach. Ostatkiem sił spróbował osłonić Lizzy. Następny cios pozbawił go przytomności. W tym samym momencie Benny rzucił się na Shanera. Powstał niesamowity tumult, orkiestra przestała grać, a zewsząd słychać było przerażone głosy. Wreszcie do bijących się doskoczyli Dark i szeryf Reed. Z trudem udało się im rozdzielić walczących. Benny ciężko oddychał, a z rozciętej wargi i łuku brwiowego sączyła mu się krew. Shaner był w podobnym stanie. Powieka lewego oka puchła mu w zastraszającym tempie. W międzyczasie oszołomiony Cooper z pomocą Lizzy pomału podnosił się z podłogi. Zaraz też pojawił się Clark spoglądając na uczestników bójki z niepokojem. Siląc się na spokój próbował dowiedzieć się, o co poszło. Prawdę mówiąc najchętniej wyrzuciłby obu mężczyzn, ale z wiadomych sobie przyczyn nie mógł tego zrobić. W duchu pomyślał, że zaproszenie Shanera na bal nie było dobrym pomysłem. Za późno jednak było na takie rozważania. Teraz trzeba było jak najszybciej załagodzić konflikt. Clark nie mógł przecież stracić potencjalnego wspólnika. Rozważył wszystkie za i przeciw i patrząc z niewysłowionym smutkiem na Benny’go powiedział:
- Panie Cartwright zmuszony jestem prosić pana i pana siostrę o opuszczenie mojego domu. Panie Shaner proszę przyjąć przeprosiny za afront, jaki pana spotkał pod moim dachem.
- Panie Clark nie ja rozpocząłem tę bójkę. Pan Shaner naprzykrzał się mojej siostrze – odparł Benny zdziwiony obrotem sprawy.
- Jak śmiesz tak podle kłamać młody człowieku – powiedział wzburzony Clark. – Oskarżać w moim domu Pana Shanera, to bezczelność chłopcze. Tylko twój młody wiek cię usprawiedliwia.
- Mówię prawdę, dobrze pan wie panie Clark – odparł Benny gniewnie i zaciskając dłonie w pięści zrobił krok w jego kierunku. Równocześnie poczuł na swym ramieniu drobną dłoń Lizzy. Przystanął i spojrzał na siostrę. Wyczytawszy z jej twarzy niemą prośbę siłą woli opanował nerwy.
- Chcesz konfrontacji Cartwright? – spytał Clark z ledwością panując nad głosem. – Może i jesteś podobny do ojca, ale nie masz jego klasy i odwagi.
- Czyżby? – dobiegł wszystkich niski, stanowczy i nieznoszący sprzeciwu głos. – Za to ty Bob masz klasę i honor.
Clark usłyszawszy te słowa odwrócił się niemile zaskoczony. W drzwiach ujrzał Adama Cartwrighta z groźnym wyrazem twarzy. Tuż za nim stali jego bracia z dłońmi opartymi na rękojeściach rewolwerów.
***
- Adamie, jak miło, że wpadłeś na nasz skromny bal. – powiedział Clark z uśmiechem na twarzy. – To prawdziwa niespodzianka.
- To prawda, ale niespodzianką nazwałby raczej twoje zachowanie Bob – odparł Adam z niewzruszoną miną.
- Ależ Adamie, to przecież zwykłe nieporozumienie. Twój syn zbyt emocjonalnie zareagował na propozycję pana Shanera. Niestety, obraził go i stąd zapewne ta nieco nerwowa reakcja naszego honorowego gościa. Wystarczy, że Benny przeprosi, a wszystko wróci do normy.
- Wyjaśnij mi jedno Bob, niby, dlaczego Benny miałby przepraszać twojego honorowego gościa ? - spytał Adam z ironią w głosie. – Zdaje się, że to pan Shaner zachował się niewłaściwie, rzekłbym, że zachował się jak zwykły łajdak.
- Uważaj Cartwright, bo możesz oberwać tak jak twój synalek – warknął Shaner spoglądając na Adama z nienawiścią.
- Spróbuj tylko – odparł Adam zaczepnie – a twój pachołek będzie miał, co sprzątać.
- Jeszcze jedno słowo Cartwright, a pożałujesz – w oczach Shanera błysnęła nienawiść i w ułamku sekundy w jego dłoni pojawił się mały rewolwer Colta Poket kaliber 31. Adam zareagował odruchowo wyciągając szybko broń z kabury.
- Panowie spokojnie, to nie czas na robienie sobie wrogów – powiedział Clark uspokajająco. Dark, który stał nieco z tyłu, ale tuż przy Shanerze szepnął mu coś do ucha. Shaner skinął głową, schował broń i patrząc na Adama z pogardą w oczach powiedział:
- Jeszcze przyjdzie czas na wyrównanie rachunków Cartwright. Panie Clark zmuszony jestem pożegnać pana i pana piękną żonę. Bal zachwycający, przynajmniej do pewnego momentu.
- Bardzo mi przykro panie Shaner. Proszę przyjąć moje szczere przeprosiny. – Clark giął się w ukłonach.
- Drogi panie Clark, przecież nic się nie stało. – Odparł Shaner kierując się wraz z Darkiem do wyjścia. Mijając Lizzy przystanął na chwilę i wlepiwszy w nią oczy powiedział: - szczęśliwy, kto zerwie taki kwiat, jak ty maleńka. I nim ktokolwiek zdążył zareagować Shaner, jak gdyby nigdy nic spokojnie wyszedł z domu Clarka.
***
Nim Cartwrightowie ruszyli w drogę do domu zmuszeni byli pójść do gabinetu doktora Coopera. Rana na czole Benny’go okazała się poważniejsza niż pierwotnie przypuszczano. Po założeniu szwów i opatrunku Andy podał bratu Lizzy środek przeciwbólowy. Adam upewniwszy się, że synowi nic nie grozi położył na biurku Coopera stosowną zapłatę i nic nie mówiąc opuścił gabinet doktora. Benny w podzięce uścisnął dłoń Andy’go, a Lizzy niepewnie uśmiechnęła się do ukochanego. Oboje ruszyli w ślad za ojcem. Adam siedział na koźle trzymając lejce w dłoniach. Jego koń przywiązany z tyłu bryczki niespokojnie przestępował z nogi na nogę uderzając rytmicznie kopytami w ziemię. Gdy wreszcie Benny i Lizzy pojawili się rzucił im przez ramię grobowym głosem:
- Do tyłu.
Rodzeństwo posłusznie zajęło miejsca. Hoss i Joseph wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Mieli pewność, że noc w Uśmiechu losu zapowiada się mało radośnie. W drodze do domu Adam nie odzywał się do nikogo. Wyraz jego twarzy dobitnie określał stan, w jakim się znajdował. Na rozstaju dróg nieopodal drzewa wisielców Adam pożegnał się z braćmi i jeszcze raz przeprosił ich za zaistniałą sytuację. Po niespełna godzinie znaleźli się wreszcie w domu. Adeline na widok całej trójki odetchnęła z ulgą. Co prawda opatrunek na głowie syna i rozcięta, opuchnięta warga mocno ją zaniepokoiły, ale Benny całując ją w policzek powiedział, że to tylko tak źle wygląda, a w rzeczywistości jest dużo lepiej. Adeline przez moment przytrzymała twarz syna w swoich dłoniach, uważnie spojrzała w jego oczy i wiedziała, że powiedział prawdę. Lizzy z mantylką w dłoniach stała na środku salonu i wyczekująco patrzyła na ojca. Adam tymczasem wyminąwszy córkę, podszedł do stolika, na którym stała butelka brandy. Nalał sobie i z kieliszkiem w dłoni usiadł w fotelu patrząc na ogień płonący w kominku. Lizzy podeszła do ojca i drżącym głosem powiedziała:
- Tatusiu wiem, że źle postąpiłam i nie ma dla mnie żadnego usprawiedliwienia. Chciałam ciebie i mamusię bardzo przeprosić i chciałam powiedzieć, że Benny nie miał z tym nic wspólnego. Ukryłam się w bryczce i dopiero niedaleko domu Clarków Benny zorientował się, że z nim jadę. Nie posłuchałam was, ale to było silniejsze ode mnie.
- Czy wiesz dziecko, co się z nami działo, gdy zorientowaliśmy się, że ciebie nie ma? – spytała Adeline siląc się na spokój. Córka stała ze wzrokiem wbitym w podłogę. Benny z założonymi rękoma oparty o ścianę przyglądał się w milczeniu rozgrywającej się scenie.
- Nic nie mówisz. – rzekła Adeline podchodząc do córki. - To przynajmniej powiedz mi, dlaczego to zrobiłaś?
- Bo … bo zakochałam się – odparła Lizzy przez łzy.
- Dlatego tak bardzo chciałaś iść na bal?
- Tak mamusiu – odpowiedziała Lizzy cicho.
- Kto to jest? – spytała Adeline ostrzej niż chciała.
Elizabeth zagryzła wargi, a łzy ciurkiem płynęły jej po twarzy. Cała drżąca spojrzała niepewnie na matkę, a potem na ojca. Adam siedział w milczeniu i patrzył na migoczące płomienie. Jego twarz na pozór nie wyrażała żadnych uczuć.
- Czy możesz nam powiedzieć, kim jest mężczyzna, którego obdarzyłaś uczuciem? – spytała Adeline. – Chciałabym wiedzieć, dla kogo ryzykowałaś tak wiele.
- To … doktor Cooper – odpowiedziała z wahaniem Lizzy. Na dźwięk nazwiska Andy’go Adam skrzywił się, lecz nadal nic nie mówił. Lizzy wstrzymując oddech błagalnym wzrokiem wpatrywała się w ojca. Nie doczekawszy się z jego ust ani jednego słowa upadła na kolana i głośno szlochając zawołała rozdzierającym głosem: - Tatusiu, proszę powiedz coś. Zniosę wszystko, ale nie karz mnie swoim milczeniem … tatusiu … wybacz mi.
Zapadła ciężka cisza, przerywana jedynie trzaskaniem ognia w kominku. Oczy wszystkich utkwione były w Adama. On ogarnął zmęczonym, jakby zniecierpliwionym wzrokiem drobną, dziewczęcą postać córki i cicho, ledwie słyszalnie powiedział: Idź spać, po czym odwrócił się dając do zrozumienia, że nie chce rozmawiać. Lizzy zaskoczona reakcją ojca łkała u jego stóp. Benny wiedziony litością podszedł do siostry i biorąc ją pod rękę pomógł jej wstać z kolan. Zapłakana spojrzała na brata i ukryła twarz w jego ramionach.
- Chodźmy – powiedział prowadząc Lizzy do schodów – musisz się położyć. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
Adam odprowadził ich wzrokiem, w którym można było wyczytać całą gamę uczuć poczynając od gniewu przez złość, niedowierzanie i rozczarowanie. Nalał sobie kolejny kieliszek brandy i wypił jednym haustem. Zapiekło. Poczekał chwilę na zbawienne działanie alkoholu. Nic takiego nie nastąpiło. Kolejny kieliszek trunku zamiast odprężenia przyniósł poirytowanie. Adam nad wszystko chciał zrozumieć swoje dzieci i nie potrafił. Spojrzał ukradkiem na stojącą wciąż na środku salonu żonę i nawet nie próbował jej pocieszyć. Adeline cicho podeszła do męża i położyła mu dłoń na ramieniu. Adam uniósł głowę i spojrzał w jej smutną twarz. Widać było jak bardzo przeżyła wydarzenia minionego wieczora. Ujął jej dłoń i przytulił do swojego policzka, a potem pocałował mówiąc:
- Mam uczucie jakby nasze dzieci wymykały mi się z rąk. Czy pozwoliłem im na zbyt dużo?
- Jeżeli już, to pozwoliliśmy, ale nie kochanie tak nie jest. Nasze dzieci po prostu dorastają – odparła Adeline.
- Powinienem ukarać całą trójkę – powiedział Adam.
- Pewnie tego oczekują, tylko czy coś do nich dotrze? – Adeline pokręciła głową z powątpiewaniem.
- Uważasz, że nie powinienem wyciągać żadnych konsekwencji. Już sam nie wiem, która z naszych córek gorzej postąpiła, a Benny … – Adam zawiesił głos - jest taki obcy. Nie pozwala się do siebie zbliżyć.
- Kochanie uważam, że kara im się należy, zwłaszcza dziewczętom. Proszę cię tylko o jedno nie podejmuj decyzji pochopnie, zastanów się.
- Trudno będzie mi zachować spokój. Muszę to wszystko przemyśleć. – Odparł Adam. – Idź spać moja droga. To był ciężki dzień.
- A ty Adamie? – Adeline popatrzyła na męża z troską.
- Posiedzę tu jeszcze i zastanowię się, co mam dalej zrobić. Idź. Przyjdę później – powiedział uśmiechając się smutno.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 18:50, 16 Paź 2014, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:01, 15 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Ja też mam taką nadzieję, że do rana dociągnę....
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 21:58, 15 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 21:02, 15 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
ADA, twoja ostatnia synchronizacja z Madą jest bardzo ciekawa Zupełnie niezamierzona?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:04, 15 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Też mnie to zastanawia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:12, 15 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Adam wiedział kiedy się pojawić.
Na szczęście do niczego więcej nie doszło na razie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:52, 15 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | ADA, twoja ostatnia synchronizacja z Madą jest bardzo ciekawa Zupełnie niezamierzona? |
Naprawdę niezamierzona Tak jakoś samo wychodzi
Aga wystraszyłaś mnie tym zębiastym ludem ................
Camila napisał: | Adam wiedział kiedy się pojawić.
Na szczęście do niczego więcej nie doszło na razie. |
Otóż to. Shaner czai się, ale już w następnym odcinku da o sobie znać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 21:55, 15 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:58, 15 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
ADA to szczękościsk muszę wytrzymać do rana A poza tym ta strona nie działa
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 21:59, 15 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:04, 15 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Szczękościsk świetny. Wytrzymasz do rana - jestem pewna. Zauważyłam, że stronka nie działa. Trzeba wytropić inną
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 22:36, 15 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Muzycy pod kierownictwem samego Edwarda Straussa przyjechali wprost z Europy na tournée po Stanach Zjednoczonych. Wchodzili w skład wielkiego imperium muzycznego rodziny Straussów. Liczne zespoły angażowane początkowo przez legendarnego Johanna Straussa ojca występowały od wielu lat pod wspólnym szyldem Orkiestry Straussowskiej w jego własnym, sprawdzonym i uwielbianym przez publiczność repertuarze. |
Jestem pod wrażeniem
Cytat: | Szczęśliwa i zaróżowiona z emocji Lizzy wirowała w ramionach doktora Coopera. Andy początkowo zaskoczony nagłym pojawieniem się ukochanej, teraz z rozanieleniem w oczach wpatrywał się w swoją wybrankę. Wiedział już, że nikt inny tylko ona może zostać jego żoną. Gdyby mógł, jeszcze dziś oświadczyłby się o rękę pięknej panny. Był tylko jeden problem – Adam Cartwright, jej ojciec, którego Cooper bał się panicznie i nie miał o nim najlepszego zdania. |
Czym by było zakochanie bez takich przeszkód Jeszcze gotowi zapomnieć o swoim uczuciu
Cytat: | Uważał Cartwrighta za gbura, zarozumialca i do tego ignoranta w sprawach zdrowia. |
nie wiadomo co gorsze
Cytat: | zacznij się modlić, bo w starciu z ojcem tylko modlitwa może nam pomóc.
- Lizzy, twój brat ma rację. Lepiej pożegnajmy się. Na pewno wkrótce się spotkamy. Nie możesz tak ryzykować kochana. Nie chcę, żebyś narażała się na gniew ojca. |
Tak się zastanawiam… Adam ma poczucie humoru. Może jak by to usłyszał, w spokojniejszych okolicznościach, może by go ubawiło, że postrzegany jest jako tyran?
Cytat: | Już to zrobiła, a rozwścieczony ojciec to nie byle co |
Przemawia przez niego doświadczenie…
Cytat: | Nie rób z naszego taty potwora. Może trochę będzie zły, ale do jutra na pewno mu przejdzie |
Ukochana córeczka tatusia
Cytat: | gdy drogę zagrodził im wysoki kościsty i zupełnie łysy mężczyzna. Oczy miał wielkie, wyłupiaste o mrocznym, złym spojrzeniu. |
Zwizualizowałam sobie pana… nie jest to przyjemny widok…
Cytat: | Nie zrobię jej krzywdy. Zatańczysz ze mną panno Elizabeth?
- Nie. – odparła Lizzy i hardo spojrzała na Shanera. |
W tym momencie Shaner powinien zauważyć, że Lizzy nie jest uległa i potulna. Nie spełnia warunków na wybrankę!
Cytat: | Rozwścieczony Shaner zdzielił Coopera w tył głowy. Andy poczuł jak ciemnieje mu w oczach. Ostatkiem sił spróbował osłonić Lizzy. Następny cios pozbawił go przytomności. W tym samym momencie Benny rzucił się na Shanera. Powstał niesamowity tumult |
Co za typ… Shaner, żeby nie było…
Cytat: | Jak śmiesz tak podle kłamać młody człowieku – powiedział wzburzony Clark. – Oskarżać w moim domu Pana Shanera, to bezczelność chłopcze. Tylko twój młody wiek cię usprawiedliwia. |
Ech, pan Clark się nie popisał…
Cytat: | Może i jesteś podobny do ojca, ale nie masz jego klasy i odwagi.
- Czyżby? – dobiegł wszystkich niski, stanowczy i nieznoszący sprzeciwu głos. – Za to ty Bob masz klasę i honor.
Clark usłyszawszy te słowa odwrócił się niemile zaskoczony. W drzwiach ujrzał Adama Cartwrighta z groźnym wyrazem twarzy. Tuż za nim stali jego bracia z dłońmi opartymi na rękojeściach rewolwerów. |
No cóż… Adam miał wejście z klasą
Cytat: | Mijając Lizzy przystanął na chwilę i wlepiwszy w nią oczy powiedział: - szczęśliwy, kto zerwie taki kwiat, jak ty maleńka. |
Ohydny typ…
Cytat: | Hoss i Joseph wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Mieli pewność, że noc w Uśmiechu losu zapowiada się mało radośnie. W drodze do domu Adam nie odzywał się do nikogo. Wyraz jego twarzy dobitnie określał stan, w jakim się znajdował. |
Oj Adam… wrzodów się nabawisz jeszcze. Ale chyba dzisiaj, dla relaksu, nie sięgnie po cygaro…
Cytat: | Nalał sobie i z kieliszkiem w dłoni usiadł w fotelu patrząc w ogień płonący na kominku. |
Jak widać, poprzestał na brandy
Cytat: | Lizzy wstrzymując oddech błagalnym wzrokiem wpatrywała się w ojca. Nie doczekawszy się z jego ust ani jednego słowa upadła na kolana i głośno szlochając zawołała rozdzierającym głosem: - Tatusiu, proszę powiedz coś. Zniosę wszystko, ale nie karz mnie swoim milczeniem … tatusiu … wybacz mi. |
Rozdzierająca scena… Ciekawa jestem, na ile szczera.
Cytat: | Mam uczucie jakby nasze dzieci wymykały mi się z rąk. Czy nie pozwoliłem im na zbyt dużo?
- Jeżeli już, to pozwoliliśmy, ale nie kochanie tak nie jest. Nasze dzieci po prostu dorastają – odparła Adeline. |
Adeline rozważna, spokojna…
ADA, jak zawsze świetnie napisany odcinek. Adam i jego problemy wychowawcze na pierwszym planie, intryga i Shaner na drugim, delikatnie ale stale dają o sobie znać Ciekawa jestem jak poprowadzisz wątki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:21, 15 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Szczęśliwa i zaróżowiona z emocji Lizzy wirowała w ramionach doktora Coopera. Andy początkowo zaskoczony nagłym pojawieniem się ukochanej, teraz z rozanieleniem w oczach wpatrywał się w swoją wybrankę. Wiedział już, że nikt inny tylko ona może zostać jego żoną. |
Oboje młodzi, piękni, zakochani. Na pewno przyciągali oczy zgromadzonych gości.
ADA napisał: | Był tylko jeden problem – Adam Cartwright, jej ojciec, którego Cooper bał się panicznie i nie miał o nim najlepszego zdania. Uważał Cartwrighta za gbura, zarozumialca i do tego ignoranta w sprawach zdrowia. |
Adam i Andy nie lubią się, mają o sobie nawzajem złe zdanie. Jakoś czarno to widzę. To znaczy przyszłość Lizzy i doktora Coopera stoi pod znakiem zapytania. Ciekawa jestem, czy (kiedy) Adam zmieni zdanie co do przyszłego zięcia.
ADA napisał: | Spojrzał zdziwiony w bok i dostrzegł stojącego tuż obok brata dziewczyny Benny’go, który uśmiechając się z politowaniem powiedział:
- Drogi Romeo Julia musi cię opuścić. |
Chyba Benny nie zdaje sobie sprawy, jaki w swym sarkazmie jest podobny do Adama.
ADA napisał: | …rozwścieczony ojciec to nie byle co – powiedział Benny z półuśmiechem. |
A ten się jeszcze śmieje. Oj, chyba lubi wyprowadzać tatusia z równowagi.
ADA napisał: | Odszukawszy wzrokiem państwa Clark miał ją już poprowadzić w ich kierunku, gdy drogę zagrodził im wysoki kościsty i zupełnie łysy mężczyzna. |
ADA dotrzymała słowa. Shaner jest łysy i krąży niczym sęp.
ADA napisał: | - Panie Shaner chyba wyraźnie powiedziałem, że wychodzimy – Benny zasłonił sobą Lizzy. – Moja siostra z panem nie zatańczy.
- Doprawdy? Może się o tym przekonamy – powiedział Shaner i jednocześnie schwycił kościstymi paluchami drobną dłoń Lizzy. |
Poczułam dreszcz obrzydzenia. Okropność
ADA napisał: | Rozwścieczony Shaner zdzielił Coopera w tył głowy. Andy poczuł jak ciemnieje mu w oczach. Ostatkiem sił spróbował osłonić Lizzy. Następny cios pozbawił go przytomności. W tym samym momencie Benny rzucił się na Shanera. Powstał niesamowity tumult, orkiestra przestała grać, a zewsząd słychać było przerażone głosy. Wreszcie do bijących się doskoczyli Dark i szeryf Reed. Z trudem udało się im rozdzielić walczących. Benny ciężko oddychał, a z rozciętej wargi i łuku brwiowego sączyła mu się krew. |
Zupełnie się tego nie spodziewałam! A to dziad! Shaner oczywiście, a nie Benny.
ADA napisał: | - Panie Cartwright zmuszony jestem prosić pana i pana siostrę o opuszczenie mojego domu. Panie Shaner proszę przyjąć przeprosiny za afront, jaki pana spotkał pod moim dachem. (…) - Jak śmiesz tak podle kłamać młody człowieku – powiedział wzburzony Clark. – Oskarżać w moim domu Pana Shanera, to bezczelność chłopcze. Tylko twój młody wiek cię usprawiedliwia. |
Coś takiego! Nędzny typ z tego Clarka.
ADA napisał: | - Chcesz konfrontacji Cartwright? – spytał Clark z ledwością panując nad głosem. – Może i jesteś podobny do ojca, ale nie masz jego klasy i odwagi.
- Czyżby? – dobiegł wszystkich niski, stanowczy i nieznoszący sprzeciwu głos. – Za to ty Bob masz klasę i honor.
Clark usłyszawszy te słowa odwrócił się niemile zaskoczony. W drzwiach ujrzał Adama Cartwrighta z groźnym wyrazem twarzy. Tuż za nim stali jego bracia z dłońmi opartymi na rękojeściach rewolwerów. |
Przepiękna scena. Bardzo bonanzowa. Adam pojawił się niczym mściciel. Poza tym ma wsparcie braci. SUPER
ADA napisał: | - Wyjaśnij mi jedno Bob, niby, dlaczego Benny miałyby przepraszać twojego honorowego gościa ? - spytał Adam z ironią w głosie. – Zdaje się, że to pan Shaner zachował się niewłaściwie, rzekłbym, że zachował się jak zwykły łajdak. |
ADAM. ADAM. ADAM.
ADA napisał: | Lizzy z mantylką w dłoniach stała na środku salonu i wyczekująco patrzyła na ojca. Adam tymczasem wyminąwszy córkę, podszedł do stolika, na którym stała butelka brandy. Nalał sobie i z kieliszkiem w dłoni usiadł w fotelu patrząc w ogień płonący na kominku. Lizzy podeszła do ojca i drżącym głosem powiedziała:
- Tatusiu wiem, że źle postąpiłam i nie ma dla mnie żadnego usprawiedliwienia. Chciałam ciebie i mamusię bardzo przeprosić |
Już druga córka tego wieczoru przeprasza Adama. Dziewczynki dostarczają mu wrażeń. Oby jego serce wytrzymało nadmiar niepożądanych emocji.
ADA napisał: | - To … doktor Cooper – odpowiedziała z wahaniem Lizzy. Na dźwięk nazwiska Andy’go Adam skrzywił się, lecz nadal nic nie mówił. Lizzy wstrzymując oddech błagalnym wzrokiem wpatrywała się w ojca. Nie doczekawszy się z jego ust ani jednego słowa upadła na kolana i głośno szlochając zawołała rozdzierającym głosem: - Tatusiu, proszę powiedz coś. Zniosę wszystko, ale nie karz mnie swoim milczeniem … tatusiu … wybacz mi. |
Zgadzam się z Senszen - rozdzierająca scena. Adam w końcu się odezwał, ale … Co dalej
ADA napisał: | - Posiedzę tu jeszcze i zastanowię się, co mam dalej zrobić. Idź. Przyjdę później – powiedział uśmiechając się smutno. |
Chyba czeka go długa, bezsenna noc. Mam nadzieję, że wymyśli coś mądrego.
ADA, kolejny odcinek, w którym dużo się działo. Po raz kolejny udało Ci się mnie zaskoczyć. Czytałam z ogromnym zainteresowaniem. Czekam na ciąg dalszy i mądre decyzje Adama.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:13, 16 Paź 2014 Temat postu: Droga do nieba |
|
|
Ciekawe co Adam wymyśli.
Benniego ,bardzo polubiłam ,muszę napisać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:10, 16 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
wytrzymałam ....
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 20:00, 16 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:59, 16 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Wkleiłam zgodnie z sugestią Mady nieco później. Mam nadzieję, że Aga wytrzyma do rana |
Ależ Wy o mnie dbacie kolezanki
ADA napisał: |
Orkiestra sprowadzona z San Francisco przez Roberta Clarka była prawdziwą sensacją. Muzycy pod kierownictwem samego Edwarda Straussa przyjechali wprost z Europy na tournée..... |
Opis zjawiskowy, staranny i nowinka podana w przyjemny sposób.
ADA napisał: |
Spojrzał zdziwiony w bok i dostrzegł stojącego tuż obok brata dziewczyny Benny’go, który uśmiechając się z politowaniem powiedział:
- Drogi Romeo Julia musi cię opuścić.
- Och, Benny jeszcze tylko jeden taniec – poprosiła Lizzy. |
Benny niedaleko padł od jabłoni bardzo podoba mi się jego postawa wobec siostry i wyrozumiałość dla zakochanych
ADA napisał: | - Oj przestań już Benny. Nie rób z naszego taty potwora. Może trochę będzie zły, ale do jutra na pewno mu przejdzie – odparła Lizzy beztrosko. |
Czekaj, czekaj.....
ADA napisał: |
- Nie przedstawiono nas jeszcze sobie. Pozwolą państwo nazywam się Randy Shaner..... |
I tu już kompletnie się nie spodziewałam tego co się wydarzyło chwilę później. Rozczarowanie wobec postawy pana Clarka, natarczywość Shanera, Cooper... Benny.... i oczami wyobraźni widziałam jakiś dramat, ale na szczęście pojawił się Adam z braćmi na szczęście i nieszczęście w sumie dla dzieci swych. Ależ im się oberwie
ADA napisał: | Gdy wreszcie Benny i Lizzy pojawili się rzucił im przez ramię grobowym głosem:
- Do tyłu. |
Adam oszczędny w słowach jest jeszcze bardziej skąpy w mowie. O zgrozo!
ADA napisał: |
- To … doktor Cooper – odpowiedziała z wahaniem Lizzy. |
Odważyła się....no, no...
ADA napisał: |
- Mam uczucie jakby nasze dzieci wymykały mi się z rąk. Czy pozwoliłem im na zbyt dużo? |
E tam, raptem raz Vicky omal nie puściła stodoły z dymem i raptem raz Lizzy ukradkiem wybrała się na bal....Adam co ty wiesz o kłopotach?
ADA bardzo piękny fragment.....czekam na tarmoszenie żeby Adamowi w pięty poszło.... z drżeniem serca...żeby nie było..
p.s. czy Cooper zasłuży się w jakiś szczególny sposób?
czy ktoś pójdzie do nieba?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 19:59, 16 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:05, 16 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | Ależ Wy o mnie dbacie koleżanki |
Mam nadzieję, że to należycie docenisz i wkrótce sama coś napiszesz, bo ostatnio sobie odpoczywasz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:23, 16 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
To czyste szalone oszczerstwo
ale wybaczam bo Cię lubię
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 20:24, 16 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|