|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:02, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ADA ostatnio przechodzi samą siebie. Długość jej notek jest jak autostrada do nieba, a akcja tak zajmująca i tak wartko napisana, że czytają się ją tak jak najlepszą książkę. Chyba rośnie nam tu ktoś na miarę J. K. Rowling, no chyba że reszta koleżanek jest innego zdania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:02, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Dzięki Kola, za miłe słowa, ale od J. K. Rowling dzielą mnie setki tysiące mil
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:23, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Choćby nie wiem jak wspaniale pisała J. K. Rowling ma jedną podstawową wadę....nie pisze o Adasiu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:38, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen ten fragment zgodnie z Twoim życzeniem sprzed wielu dniu rozpoczynam od poranku w domu Hossa i Hope. Życzę miłej lektury
***
Nad Ponderosą wstawał kolejny jesienny dzień. Dni były coraz krótsze, a świt o poranku niósł ze sobą specyficzny zapach wilgotnego powietrza. Gęsta mgła ścieliła się nierównomiernie tuż nad ziemią, gdy Hope wyjrzała przez okno małżeńskiej sypialni. Otuliła się szczelniej miękkim szlafrokiem i przez myśl przebiegło jej, że już czas wyjąć z szaf cieplejsze ubrania dla bliźniaków. Na ich wspomnienie Hope uśmiechnęła się ciepło. Nigdy nie przypuszczała, że spotka ją tyle szczęścia i radości u boku Hossa. Jemu zawdzięczała to, że w mrokach niepamięci ukryła tragiczne wydarzenia z przeszłości. Był cierpliwy, wyrozumiały i potrafił czekać. Długo trwało zanim pozwoliła mu zbliżyć się do siebie i przekroczyć tę zaczarowaną granicę, za którą kobieta i mężczyzna tworzą jedno. Gdy to nastąpiło płakała jak mała dziewczynka. Przerażony Hoss myślał, że ją skrzywdził, ale ona uspokoiła go mówiąc, że płacze ze szczęścia. Do tej pory miłość kojarzyła jej się tylko ze strachem i bólem dopiero w ramionach męża poznała smak prawdziwego uczucia pełnego uwielbienia i delikatności. Ufała mu bezgranicznie i tylko z nim czuła się bezpiecznie. Byli nierozłączni i wszędzie bywali razem. Początkowo podśmiewano się z Hossa, że jest pantoflarzem, ale on nic sobie z tego nie robił. Miał najwspanialszą żonę na świecie i tylko to się liczyło. Gdy na nią patrzył jego oczy przybierały najpiękniejszy odcień błękitu. Byli piękną parą. On postawny, szeroki w barach i mocny niczym dąb, ona smukła, ładna, ciemnowłosa, zapatrzona w niego. Była jego Promyczkiem, który rozświetlił mu życie. Małżeństwo zresztą służyło obojgu. Hope rozkwitała i jednego tylko brakowało jej do szczęścia - dziecka. Pragnęła zostać mamą i tak bardzo chciała ofiarować Hossowi ten wyjątkowy prezent, jaki tylko kobieta może ofiarować ukochanemu mężczyźnie. Hoss również myślał o potomku, lecz pamiętając o przeszłości Hope nigdy nie wspomniał ani słowem o ty swoim marzeniu wychodząc z założenia, że co ma być to będzie. Upragnione dziecko nie chciało się jednak pojawić na świecie. Gdy wreszcie oboje stracili nadzieję, że kiedykolwiek zostaną rodzicami okazało się, że Hope jest przy nadziei. Gdy na świat przyszedł ich pierworodny syn Henry radość małżonków nie miała granic. Nie zdążyli jeszcze ochłonąć, gdy w kilka minut później urodził się ich drugi syn Hugh. Mieli dwóch zdrowych i pięknych synów. Hoss był w euforii i najzwyczajniej w świecie oszalał na punkcie dzieci. Duma go rozsadzała, bowiem nikt w całej okolicy, nawet jego brat Adam, nie miał bliźniąt. Hoss godzinami przyglądał się maluchom i twierdził, że są wyjątkowe. Hope tylko mu potakiwała, bo trudno było polemizować ze szczęśliwym tatusiem. Jednocześnie dziękowała dobremu Bogu, że stał się cud i mogła kołysać w ramionach dwie najsłodsze malutkie istotki.
Hope ponownie spojrzała w okno i zobaczyła jak mąż wychodzi ze stajni, i energicznym krokiem zmierza do domu. Pomyślała, że powinna iść do kuchni przygotować coś do jedzenia i wstawić wodę na kawę. Hoss przecież przez większość nocy siedział przy źrebiącej się klaczy. Henry i Hugh pomagali ojcu, ale gdy okazało się, że coś jest nie tak i klacz może paść Hoss natychmiast odesłał chłopców do matki. Źrebię okazało się niezłym uparciuchem. Zaparło się w dosłownym tego słowa znaczeniu i Hoss musiał pomóc klaczy. Wreszcie pojawił się na świecie mały ogierek, który w pierwszej chwili wyglądał nieszczególnie. Wola życia była jednak wielka w tym małym stworzeniu i po niespełna minucie źrebię zaczęło spokojnie oddychać, a po upływie kolejnych pięciu minut poruszać niezdarnie nogami. Nim upłynęła godzina od narodzin ogierek wstał o własnych siłach. Teraz już Hoss mógł odetchnąć, bo wszystko skończyło się dobrze. Długo jednak nie wytrzymał w łóżku i tuż nad ranem poszedł zobaczyć, co dzieje się z klaczą i źrebaczkiem.
Hope wyszła z sypialni i po drodze do kuchni zajrzała do pokoju chłopców. Obaj podobni do siebie jak dwie krople wody spali w najlepsze. Tylko blond czuprynki wystawały im spod kołder. Hope cicho zamknęła drzwi mając nadzieję, że jej słodkie łobuziaki pośpią tego dnia nieco dłużej. Gdy weszła do kuchni oczom jej ukazał się niecodzienny obrazek. Ni mniej ni więcej tylko jej mąż szykował śniadanie. Zdziwiona aż klasnęła w dłonie. Hoss przyłapany na gorącym uczynku zamarł z przepraszającym uśmiechem na twarzy. Miał pewność, że Hope jeszcze śpi i chciał jej zrobić niespodziankę w ten szczególny dla nich dzień. Mijała właśnie piętnasta rocznica ich ślubu i Hoss postanowił w szczególny sposób uczcić tę rocznicę.
- Hoss, a co ty tu robisz? – spytała Hope z uśmiechem na twarzy.
- Miała być niespodzianka i nic z niej nie wyszło. – Odparł Hoss z zawiedzionym wyrazem twarzy. – Promyczku, a właściwie, dlaczego nie śpisz? Jest jeszcze tak wcześnie.
- Obudziłam się, a ciebie przy mnie nie było i już nie mogłam zasnąć. – Odpowiedziała Hope podchodząc do męża i obejmując go ramionami w pasie. Przytuliła się do Hossa, a on delikatnie pocałował ją w usta.
- Przepraszam, ale musiałem sprawdzić, co z klaczą i tym małym uparciuchem.
- I jak, w porządku? – Spytała Hope wtulając się w męża.
- W jak najlepszym. – Odparł uśmiechając się. – Możesz być dumna z naszych synów. Dzielnie mi pomagali. Bez nich nie dałbym sobie rady, a Nona straciłaby źrebaka.
- O, tak mamy wspaniałych synów – powiedziała Hope z ledwością ukrywając rozbawienie. – Tak jak ty kochają zwierzęta.
- Żebyś wiedziała. To u nas rodzinne – stwierdził Hoss z dumą. – Moja mama, a ich babcia też taka była. Czasem, gdy patrzę na naszych chłopców myślę, że byłaby z nich dumna.
- Na pewno kochanie. – Odparła Hope. - Ale zmieniając temat, może powiesz mi, co ty tu zamierzasz robić?
- Teraz już nic. Nakryłaś mnie i nici z niespodzianki – powiedział Hoss ze zmartwioną miną.
- Mogę udać, że nic nie widzę.
- To już nie to samo.
- Dobrze, więc zróbmy to śniadanie razem – powiedziała Hope wyswobadzając się z objęć męża.
- Zaczekaj chwileczkę. – Rzekł Hoss przytrzymując Hope za rękę. – Dziś jest rocznica naszego ślubu i mam coś dla ciebie.
- Miły jesteś Hoss, ale nie trzeba było. - Odpowiedziała Hope. W tym czasie Hoss wyjął z kieszeni spodni małe zawiniątko i podał je żonie mówiąc:
- To dla ciebie Promyczku z podziękowaniem za wszystkie wspólne lata. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Hope przez moment trzymała zawiniątko w zamkniętych dłoniach i wzruszona spoglądała na męża, który z niecierpliwością oczekiwał na jej reakcję. Pomału rozpakowała prezent. Ozdobny papier krył małe pudełeczko wykonane z barwionej na czerwono skóry. Hope z ciekawością uchyliła wieczko i oczom jej ukazała się przepiękna brosza z kameą wykonana ze złota i onyksu przedstawiająca profil kobiety. Broszka otoczona była misterną, filigranową, ażurową ramką. Hope zaskoczona tak cennym podarunkiem delikatnie dotknęła przepięknego klejnotu.
- Skąd wiedziałeś, że o takiej marzyłam? – spytała cicho.
- Rok temu, gdy byliśmy w San Francisco spodobała ci się broszka pani Kent, tej znajomej pani Eleonor. Po prostu zapamiętałem, a potem wystarczyło znaleźć podobną i już. – Odparł Hoss.
- Ale jak? Skąd? – pytała Hope nadal bardzo zdziwiona.
- Z Bostonu. Poprosiłem Benny’go, żeby mi pomógł. Podobno wraz z braćmi długo szukali odpowiedniego wzoru, ale się udało i mogę ci ją dziś ofiarować. Wszystkiego najlepszego Promyczku. – powiedział Hoss, a w jego głosie słychać było wzruszenie.
- Dziękuję kochanie i tobie też wszystkiego najlepszego – odparła Hope całując męża. Hoss otoczył ją ramieniem i oddał pocałunek, długi i namiętny. Niestety, nie było dane im rozkoszować się tą chwilą, bowiem z góry dobiegły ich głosy przekrzykujących się dzieci. Hoss i Hope westchnęli tylko i z uśmiechem patrzyli na zbiegających po schodach synów ubranych w długie, kraciaste koszule nocne. Chłopcy widząc ojca krzyknęli z ogromnym przejęciem na pyzatych buziach:
- Tato, tato i jak Nona, ma źrebaczka?
***
Randy Sahner z uwagą wysłuchał relacji zdanej mu przez Tony’ego Darka i Terry’ego Malloy’a. Wiedział już to, co chciał wiedzieć. Odpowiedź Bena Cartwrighta na jego list zawierający uprzejmie zapytanie dotyczące sprzedaży ziemi była jednoznaczna i nie pozostawiała wątpliwości. Shaner właśnie na to liczył. Prawdę mówiąc, gdyby Cartwright chciał sprzedać mu ziemię paradoksalnie byłby w kłopocie i cała sprawa musiałaby odwlec się w czasie. Teraz miał pretekst, żeby zaatakować. Pobicie synalka starego to było preludium do jego zemsty za zmarnowane życie i utracone marzenia. Czasu nie cofnie, ale sprawi, że żaden Cartwright nie będzie czuł się bezpiecznie na tej ziemi.
- Czas zacząć zabawę – powiedział Shaner z uśmiechem, który nawet na Tony’m Darku, jego zaufanym robił zatrważające wrażenie.
- Kiedy, szefie? – spytał Terry Malloy niepotrafiący ukryć podniecenia. – Moglibyśmy nawet dziś. Wiem, że ten olbrzym, jak mu tam … Hoss …
- Nie interesuje mnie, co wiesz. Masz mnie słuchać. Jeszcze jeden twój idiotyczny pomysł a popamiętasz mnie. Powtarzam i zapamiętajcie sobie raz na zawsze, żadnych działań na własną rękę. Zrozumiano!
- Tak szefie. Malloy po prostu pali się do akcji, ale bez twojego pozwolenia szefie nic nie zrobi. Już ja tego dopilnuję – odparł szybko Dark chcąc ułagodzić Shanera, jednocześnie kopnął Malloy’a w kostkę pod stołem, dając mu znak, żeby się wreszcie zamknął.
Shaner potoczył wzrokiem po twarzach swoich ludzi. Bali się go. To dobrze – pomyślał – tak ma być. Nie można im ufać. Trzymać krótko za pysk i dobrze płacić, to podstawa. Od razu poprawił mu się humor i prawie ojcowskim tonem zaczął tłumaczyć swoim chłopcom, jak wiele od nich zależy, aby akcja się powiodła i jak po wszystkim będą bogaci. Potem lekko pochylił się i mówiąc jasno i dobitnie zaczął tłumaczyć im, czego od nich oczekuje, zwracając przy tym uwagę na zachowanie, jak najdalej posuniętej ostrożności. Ostateczną rozgrywkę zaplanował na Święto Dziękczynienia, ale o tym miał powiedzieć swoim ludziom w ostatniej chwili. Przyrzekł sobie, że to święto będzie dla rodziny Cartwrigtów niezapomniane i zamierzał dotrzymać słowa, słowa danemu komuś, kogo już nie było na tym świecie.
***
- Mowy nie ma! Nie pojedziesz na przyjęcie do państwa Clarków – głos Adeline był stanowczy. – Twój tato wyraźnie ci to zapowiedział, a ja nie mam zamiaru zmieniać jego decyzji.
- Ależ mamusiu bardzo cię proszę wstaw się za mną u tatusia. Tak bardzo chcę tam iść. Będą wszyscy liczący się mieszkańcy Virginia City i okolic. Proszę cię mamusiu zrób coś, ja muszę tam być – powiedziała Lizzy przez łzy.
- A niby, dlaczego miałabyś tam być moja panno? – spytała Adeline przyglądając się zapłakanej córce. – Czy tylko, dlatego, że wszyscy tam będą? Poza tym nie zapominaj, że w najbliższą sobotę zaproszeni jesteśmy do twojego stryja Hossa i byłoby mu przykro, gdybyśmy nie przyszli w komplecie. To ważny dzień dla niego i stryjenki Hope.
- Mogłabym pobyć trochę u stryjostwa, a potem z Benny’m pojechałabym do Clarków. – Nie dawała za wygraną Lizzy. – Oj, mamusiu zgódź się, to wtedy i tatuś będzie musiał.
- Co niby będę musiał? – zabrzmiał nagle za plecami dziewczyny niski głos jej ojca.
- Dobrze, że jesteś Adamie, bo nie mam już do niej siły. Uparła się, żeby pójść do Clarków – powiedziała zrezygnowanym głosem Adeline.
- W żadnym wypadku. Nigdzie nie pójdziesz. – odparł Adam głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Ależ tatusiu, bardzo cię proszę. Benny idzie, a ja nie mogę? Przecież będę pod jego opieką. Będą tańce i prawdziwa orkiestra. Ja chcę tam iść. Jestem już dorosła. – Krzyknęła rozhisteryzowana Lizzy.
Adam spojrzał na Adeline, która właśnie usiadła w fotelu i z rezygnacją patrzyła na rozgrywającą się scenę. Widząc, że tym razem nie znajdzie wsparcia w żonie, opanowanym acz surowym głosem powiedział do Lizzy:
- Moja droga, a wiesz, czego ja chcę? Żeby moja córka wreszcie oprzytomniała i skoro twierdzi, że jest dorosła, to żeby zachowywała się, jak dorosła kobieta, a nie jak rozhisteryzowana pannica. A jeśli chodzi o twojego brata, to wiesz doskonale, że jedzie tam, jako przedstawiciel naszej rodziny i też na krótko.
Lizzy popatrzyła na ojca i już wiedziała, że skoro tak mówi, to nie ma najmniejszych szans, aby zmienił zadanie. Przecież nie powie mu, że bardziej od przyjęcia u Clarków interesuje ją jeden z ich gości, a mianowicie doktor Cooper. Gdyby tatuś się dowiedział to dopiero wpadłby w szał – pomyślała Lizzy i udając skruszoną powiedziała:
- Przepraszam tatusiu, masz rację nie powinnam się tak zachowywać.
- Cieszę się, że to zrozumiałaś. – Adam uśmiechnął się do córki. – A teraz idź do siebie na górę, bo muszę porozmawiać z twoją mamą. I głowa do góry. Będzie jeszcze niejeden bal i niejedno przyjęcie.
- Tak tatusiu – odparła Lizzy i podeszła do ojca, po czym wspinając się na palce cmoknęła go w policzek. – Przepraszam.
- Już dobrze. - Mruknął Adam. - Idź na górę i zabierz ze sobą swoją siostrę, siedzącą tak cicho na schodach.
Gdy córki zniknęły w swoich pokojach Adam usiadł wygodnie w fotelu naprzeciw Adeline i sięgnął do humidora po cygaro.
- Chyba nie będziesz przy mnie palił tego świństwa – powiedziała Adeline spoglądając z obrzydzeniem na cygaro w dłoni męża. – Coś mi obiecałeś Adamie.
- Wybacz, moja droga – powiedział uśmiechając się przepraszająco i jednocześnie z głośnym westchnięciem odłożył cygaro na swoje miejsce. – I nie bądź na mnie zła.
- Nie jestem na ciebie zła, ale na Lizzy i owszem. Rozpuściłeś ją do granic możliwości i owoce tego zbieramy.
- Nie przesadzaj kochanie, przecież nic takiego się nie stało. Jak każda młoda panienka chciałaby iść na bal. Cóż w tym złego?
- Nic, ale Lizzy próbowała na nas wymóc zmianę decyzji. Zachowywała się przy tym okropnie, ale to są efekty twojego pobłażania jej na każdym kroku. Gdybyś traktował nasze obie córki nieco surowiej nie byłoby z nimi problemów.
- Przesadzasz. To nie są chłopcy, którzy potrzebują silnej ręki – odparł Adam kręcąc głową.
- Mylisz się. Nieraz dziewczęta potrzebują większej dyscypliny niż chłopcy – rzekła Adeline podirytowanym głosem.
- Już dobrze kochanie, nie denerwuj się tak. Przecież Lizzy zrozumiała, że źle postąpiła i przeprosiła.
- Tak, ale z nią coś się dzieje. Zachowuje się tak jakby była zakochana – powiedziała Adeline uśmiechając się do męża.
- Niemożliwe. Niby, w kim? Przecież coś bym zauważył. – Odparł Adam wzruszając ramionami i marszcząc brwi. – A poza tym to jeszcze dziecko.
- Dziecko? Gdy wychodziłam za ciebie byłam niewiele starsza od Lizzy.
- Rozumiem, co mi chcesz powiedzieć – westchnął Adam – ale tak trudno pogodzić się, że moja mała córeczka staje się kobietą. Na chwilę zapadła cisza. Adam dziwnie posmutniał, a Adeline rozumiejąc rozterki ojca dorastającej córki pogładziła go pocieszająco po ramieniu. Ona również martwiła się o Lizzy, ale z nieco innego powodu. Zebrawszy się na odwagę powiedziała:
- Nie wiem czy dobrze robimy nie mówiąc jej o zagrożeniu. Ten Shaner może być niebezpieczny. Martwię się Adamie, że naszej córce naprawdę może coś grozić.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 21:53, 30 Wrz 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 21:43, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Bardzo się cieszę Fragment jest piękny, świetnie się czyta Skomentuje obszerniej jutro
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:44, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
O Boże! ADA nie strasz ludzi.... muszę wytrzymać do rana
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:52, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Aga, a czymże Cię tak wystraszyłam?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:55, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
wczesnym wklejeniem fragmentu zmuszającym mnie do karkołomnego ćwiczenia cierpliwości
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:00, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Fajną rodzinkę mają Hope i Hoss.
Kłopoty zagęszczają się coraz bardziej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:05, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | wczesnym wklejeniem fragmentu zmuszającym mnie do karkołomnego ćwiczenia cierpliwości |
Później nie mogłam. Muszę wreszcie położyć się o przyzwoitej porze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:10, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Kiedy ktoś tak się szczerzy od razu wzmaga się moja czujność
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:21, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Aga, to tak ze zmęczenia ... ten uśmiech
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:12, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Nigdy nie przypuszczała, że spotka ją tyle szczęścia i radości u boku Hossa. Jemu zawdzięczała to, że w mrokach niepamięci ukryła tragiczne wydarzenia z przeszłości. Był cierpliwy, wyrozumiały i potrafił czekać. |
Cieszę się, że Hope ma już za sobą najtrudniejszy etap swojego życia. Jest szczęśliwa. Potrzebowała kogoś takiego jak Hoss.
ADA napisał: | Byli nierozłączni i wszędzie bywali razem. Początkowo podśmiewano się z Hossa, że jest pantoflarzem, ale on nic sobie z tego nie robił. |
I słusznie. Nie warto przejmować się złośliwymi komentarzami innych osób. Mam nadzieję, że wśród tych złośliwców tym razem nie było Adama.
ADA napisał: | Hoss również myślał o potomku, lecz pamiętając o przeszłości Hope nigdy nie wspomniał ani słowem o tym swoim marzeniu wychodząc z założenia, że co ma być to będzie. |
Delikatność Hossa jest naprawdę ujmująca.
ADA napisał: | Mieli dwóch zdrowych i pięknych synów. Hoss był w euforii i najzwyczajniej w świecie oszalał na punkcie dzieci. |
Wcale się nie dziwię. Naczekał się chłopina, ale w końcu jego cierpliwość została nagrodzona i to nawet podwójnie.
ADA napisał: | Teraz już Hoss mógł odetchnąć, bo wszystko skończyło się dobrze. Długo jednak nie wytrzymał w łóżku i tuż nad ranem poszedł zobaczyć, co dzieje się z klaczą i źrebaczkiem. |
Cały Hoss!
ADA napisał: | Miał pewność, że Hope jeszcze śpi i chciał jej zrobić niespodziankę w ten szczególny dla nich dzień. Mijała właśnie piętnasta rocznica ich ślubu i Hoss postanowił w szczególny sposób uczcić tę rocznicę. |
Z Hossa prawdziwy romantyk się zrobił…
ADA napisał: | Hope z ciekawością uchyliła wieczko i oczom jej ukazała się przepiękna brosza z kameą wykonana ze złota i onyksu przedstawiająca profil kobiety. Broszka otoczona była misterną, filigranową, ażurową ramką. Hope zaskoczona tak cennym podarunkiem delikatnie dotknęła przepięknego klejnotu. |
Bardzo ładny opis. I równie ładny prezent. Nie dziwię się, że Hope była zachwycona.
ADA napisał: | Shaner właśnie na to liczył. Prawdę mówiąc, gdyby Cartwright chciał sprzedać mu ziemię paradoksalnie byłby w kłopocie i cała sprawa musiałaby odwlec się w czasie. |
I znowu ten Shaner. Krąży niczym sęp. Już mam go dosyć, a jeszcze przecież nie pokazał, na co go stać.
ADA napisał: | Przyrzekł sobie, że to święto będzie dla rodziny Cartwrigtów niezapomniane i zamierzał dotrzymać słowa, słowa danemu komuś, kogo już nie było na tym świecie. |
Mroczna tajemnica z przeszłości … ADA, od dawna trzymasz nas w niepewności co do Shanera, a teraz dorzucasz kolejne tajemnicze elementy układanki…
ADA napisał: | – Oj, mamusiu zgódź się, to wtedy i tatuś będzie musiał.
- Co niby będę musiał? – zabrzmiał nagle za plecami dziewczyny niski głos jej ojca. |
Oj, kiepsko! Zwłaszcza, że Adam usłyszał, że niby coś będzie musiał.
ADA napisał: | - Ależ tatusiu, bardzo cię proszę. Benny idzie, a ja nie mogę? Przecież będę pod jego opieką. Będą tańce i prawdziwa orkiestra. Ja chcę tam iść. Jestem już dorosła. – Krzyknęła rozhisteryzowana Lizzy. |
Raczej kiepskie argumenty wybrała zrozpaczona Lizzy. Nie sądzę, aby trafiły do Adama.
ADA napisał: | Lizzy popatrzyła na ojca i już wiedziała, że skoro tak mówi, to nie ma najmniejszych szans, aby zmienił zadanie. Przecież nie powie mu, że bardziej od przyjęcia u Clarków interesuje ją jeden z ich gości, a mianowicie doktor Cooper. |
Tak myślałam! Czytelnik wie więcej od Adama, który żyje na razie w błogiej nieświadomości. Kiedyś się pewnie dowie. Jego reakcja będzie chyba adekwatna do niechęci, jaką żywi wobec młodego doktora.
ADA napisał: | - Chyba nie będziesz przy mnie palił tego świństwa – powiedziała Adeline spoglądając z obrzydzeniem na cygaro w dłoni męża. – Coś mi obiecałeś Adamie. |
Tak, Adeline, tak trzymaj!!!
ADA napisał: | - Tak, ale z nią coś się dzieje. Zachowuje się tak jakby była zakochana – powiedziała Adeline uśmiechając się do męża.
- Niemożliwe. Niby, w kim? Przecież coś bym zauważył. – Odparł Adam wzruszając ramionami i marszcząc brwi. – A poza tym to jeszcze dziecko. |
Zazwyczaj spostrzegawczy Adam w przypadku swoich dzieci jest wyjątkowo krótkowzroczny.
ADA napisał: | - Dziecko? Gdy wychodziłam za ciebie byłam niewiele starsza od Lizzy.
- Rozumiem, co mi chcesz powiedzieć – westchnął Adam |
Dlaczego on wzdycha? Powinien sobie przypomnieć czekoladki, którymi się WTEDY opychał. Córce zazdrości słodyczy?
ADA, pięknie opisałaś miłość Hossa i Hope. Ta rodzina z pewnością przetrwa wszelkie życiowe burze, jeśli takie się im przytrafią.
Odcinek uważam za interesujący. Zaczęłaś od sielanki, a skończyłaś na oparach zagrożenia, które unoszą się nad bliskimi Adama. Czekam na plan Shanera. Nie tyle z niecierpliwością, co z drżącym sercem. Mam nadzieję, że nie planujesz jakiejś strasznej rzezi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:31, 29 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Mada, dziękuję za komentarz.
Adam na pewno nie dokuczał Hossowi. Myślę, ze trochę mu zazdrościł bliźniąt.
Hoss przy boku Hope stał się romantykiem, być może dlatego, że bardzo kochał żonę i gotów był jej nieba przychylić.
Shanera dawkuję, bo do Święta Dziękczynienia jeszcze trochę czasu
Mada napisał: | Mam nadzieję, że nie planujesz jakiejś strasznej rzezi. |
Nie. Tylko taką małą, maciupeńką
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:13, 30 Wrz 2014 Temat postu: Droga do nieba |
|
|
Ten fragment o Hossie i jego żonie najbardziej mnie się spodobał ,przepiękny ,pełen takiego ciepła i subtelności.
Bo problem Adama z córką jest dosyć banalny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|