|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 11:48, 05 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Czyżby Candy
Fajnie, że łobuz poniósł zasłużoną karę. Josh go na pewno nie zabił, ale chyba więcej osób nie lubiło Grandwelsa i ktoś inny mu "dołożył". Jakoś go nie żałuję ... Mam nadzieję, że Hope jednak zatęskni za Hossem ... wróci i razem będą ... podziwiali te paprocie ... To jeszcze nie koniec ... zostalo sporo do wyjaśniania ... czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:12, 05 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Senszen serdecznie dziękuję Ci za tak miłe słowa i za to, że zechciałaś przeczytać te trzy fragmenty. Przyznam się, że tak pochlebną oceną trochę mnie zawstydziłaś. Dziękuję. Cały czas wydaje mi się, że opowiadanie ma niedociągnięcia. Szczególnie staram się, żeby faktycznie osadzone było w XIX w. Pewnie różnie z tym bywa.
Mam nadzieję, że za bardzo Cię nie przygnębiłam i nie wpadniesz w depresję. Emaskulator, który Cię pewnie zdziwił to pokłosie rozmowy nt. tarmoszenia Adasia, w której to Ewelina wspominała coś o eunuchu. Adamowi, jak wówczas zaznaczyłam, nie zrobiłabym nic złego w tym zakresie, ale Grandwelsowi i owszem.
Ewelino, zgadza się Josh nie zabił Grandwelsa, ale zrobił, to co zrobił.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 18:08, 05 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 14:39, 05 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
ADA, spokojnie, nie będę się rozpędzała z depresją.
Emaskulator mnie nie zdziwił, tylko zszokował mnie sam pomył. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw
A z osadzeniem w realiach XIX wieku idzie Ci, jak na mój gust, bardzo dobrze
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:16, 05 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Naród jest Ci wdzięczny
ADA napisał: |
- Hoss, ja to wszystko wiem i dbam o konie – próbował przerwać bratu Adam.
- On powinien chodzić po wilgotnej trawie. Wtedy będzie miał naturalnie nawilżone kopyta … - nie przestawał mówić Hoss.
- Daj spokój …
- …, ale pamiętaj, że nadmierne nawilżenie może przynieść odwrotny skutek. Kopyta będą zbyt miękkie i osłabione.
- Hoss, ja o tym wszystkim wiem! – podniesionym głosem powiedział Adam. |
Na początku tego fragmentu myślałam, że Hoss zajmuje myśli różnymi zajęciami, ale kiedy Adam nie mógł go zastopować, aż mnie oblekła gęsia skórka. Myslałam, że Hossowi, delikatnie mówiąc...odbiło na szczęście nie...odetchnęłam z ulgą....
List spowodował u mnie taki wyraz twarzy, a raczej krzyżówkę i i a czujne spojrzenie i detektywistyczne przeprowadzenie rozmowy z Joshem ....ach...wyobraziłam Ci ja sobie wyraz twarzy Adama
ADA napisał: |
Adam wolno wstał z ławki i jakby od niechcenia zapytał:
- Josh, czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć?
- Chyba już się domyśliłeś. Tak, to prawda, po spotkaniu ze mną i chłopcami mógł śpiewać jedynie falsetem, ale żył – odparł Josh patrząc Adamowi prosto w oczy. |
Podoba mi się Josh....pomysł dziwny, ale sprawiedliwy....w sumie dla mnie mógł dłuzej pociągnąć falsetem
ADA napisał: |
- Nie wierzę! To ty?! To naprawdę ty?! – krzyknęła radośnie.
- Witaj Adeline.
- Mój Boże, co za niespodzianka – powiedziała już nieco spokojniej Adeline odstawiając talerze na stół i podchodząc do zupełnie nieoczekiwanego gościa – witaj. Jak dobrze cię widzieć. Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa.
- To tak jak ja. Dobrze tu znowu być.
(....) Adam nie wierzył własnym oczom i dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, kto przed nim stoi. Teraz i on szeroko otworzył ramiona mówiąc wzruszonym głosem:
- Witaj. |
A to juz dla mnie zagadka kto to jest, nie mam pojęcia...przychodzi mi na myśl wyłącznie Hope, której nie rozpoznał Adam bo ściskała się z Adeline i do tego w kapeluszu...myślałam, że teraz tylko uszczęśliwienie Hossa jest w stanie wywołać ulgę na twarzach reszty, ale widocznie ktoś jeszcze....hm...prawdziwa zagadka...bo chyba nie Ash zresztą Adeline nigdy go nie widziała...nie wiem, nie wiem, nie wiem...Nie mam pomysłu.....
Czekam na minę Adasia kiedy dowie się o kolejnym potomku
p.s. kiedy się dowiemy???
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 17:22, 05 Sie 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:07, 05 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Cieszę się i dziękuję narodowi
Aga napisał: | Podoba mi się Josh....pomysł dziwny, ale sprawiedliwy....w sumie dla mnie mógł dłuzej pociągnąć falsetem |
Przyznaję, że pomysł trochę dziwny, ale Josh i jego chłopcy to prości ludzie. Skoro sprawiedliwość okazała się na całego ślepa to wzięli ową sprawiedliwość we własne ręce. Dla nich nie było większej różnicy. Skoro byk rozrabia to trzeba go spacyfikować i to właśnie zrobił Josh.
Pomysł ten nie przyszedłby mi do głowy gdyby nie nasze wcześniejsze rozmowy na ten temat. Tak więc Koleżanki macie swój wkład w moje opowiadanie
Aga napisał: | Czekam na minę Adasia kiedy dowie się o kolejnym potomku |
Nie miałam tego w planach, ale jeśli bardzo będziesz się upierała to pomyślę
Aga napisał: | p.s. kiedy się dowiemy??? |
Najpewniej w piątek lub sobotę. Sama nie wiem. Wena musi odpocząć ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:16, 05 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Upieram...się chcę....nalegam...proszę....żądam ekm, ekm...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:18, 05 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Ale, o co chodzi?
Azaliż żądasz miny Adasia na wieść, że nadchodzi małe-piąte
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:40, 05 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Ehę... chcę miny Adasia, zdziwienia, rozczulenia czy co Ci tam przyjdzie gldo głowy....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:07, 06 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | On spojrzał wyzywająco na dziewczynę i w ułamku sekundy przybierając najbardziej współczujący uśmiech wyszeptał jej wprost do ucha:
- I po co ci to było dziwko? Ze mną nie wygrasz. To jeszcze nie koniec. |
Tak ją skrzywdził i wciąż jeszcze nie ma dosyć. Podły człowiek, degenerat i ............. (tu należałoby wstawić jakieś ostrzejsze słowo ).
ADA napisał: | - Załatwione – odparł Josh patrząc na Hossa otaczającego Hope ramieniem, po czym zapytał – Adamie będę ci jeszcze potrzebny? Wiesz, chciałby kupić nowe narzędzia do oporządzania bydła i koni. Tu jest większy wybór i są tańsze niż w Virginia City. |
Ten fragment od razu wzbudził moje podejrzenia, że Josh coś szykuje.
ADA napisał: | Ledwie rozpoczęli kolację, gdy hałas dobiegający z góry poderwał ich na równe nogi. Hoss w ułamku sekundy znalazł się na schodach i ze zwinnością, o którą trudno byłoby go posądzać przeskakiwał po dwa schodki naraz. Z impetem wpadł do pokoju Hope i znalazł ją leżącą na podłodze. Dziewczyna miała zamknięte oczy, a z twarzy odpłynęła jej cała krew. Hoss przyklęknął, wziął ją w swe mocne ramiona i szukając oznak życia przerażony krzyczał:
- Hope, moja jedyna, otwórz oczy. Hope! |
Bardzo ładna scena, świadcząca o nieskrywanych emocjach Hossa, o głębi jego uczucia.
ADA napisał: | - Hope to wszystko nie ma znaczenia. Kocham cię i nic tego nie zmieni – powiedział wpatrując się z uwielbieniem w twarz dziewczyny – czy myślisz, że to, o czym mi opowiedziałaś mogłoby zmienić moje uczucie do ciebie? Raz w życiu naprawdę kochałem, ale pozwoliłem jej odejść. Drugi raz tego błędu nie popełnię … chyba, że ty mnie nie kochasz. Byłoby to nawet zrozumiałe, bo przecież nie jestem urodziwy i tak mądry jak Adam. W ogóle nie jestem ciekawym mężczyzną … |
Chyba po raz pierwszy Hoss wypowiedział się tak obszernie i nie zabrakło mu przy tym właściwych słów.
ADA napisał: | - Będę cię kochać do końca życia, a nawet po śmierci, jeśli jest coś po śmierci, ale nigdy nie będziemy razem.
(…)
- Hope to znaczy nadzieja. Swoim postanowieniem zabrałaś ją nie tylko mnie, ale i sobie. Mimo to będę czekał. Wbrew nadziei będę na ciebie czekał. |
Niesamowite zdania. Magia kontrastu.
ADA napisał: | Chciał się przy niej zestarzeć, bo że ona będzie wiecznie młoda to wiedział bez dwóch zdań. |
ADA napisał: | Otóż okazało się, że w dwa dni po ich wyjeździe z San Francisco, ktoś napadł na Henrego Grandwelsa, okrutnie go okaleczył i porzucił w ciemnym zaułku Barbary Coast, dzielnicy nierządu. Nim, go znaleziono zmarł z upływu krwi. Obrażenia był dość zaskakujące, bowiem został wykastrowany, ale nie to było przyczyną śmierci. Gdy znaleziono Grandwelsa w jego piersi tkwił nóż. |
ADA, zaszalałaś Nie spodziewałam się po Joshu aż takiej ... pomysłowości w ukaraniu zbrodniarza. Grandwelsa jakoś mi nie żal, mimo że został potraktowany jak sprawiający kłopoty buhaj.
Jestem ciekawa, kto ściskał się z Adeline. Mam nadzieję, że wkrótce się dowiem. Jak zwykle, kolejne odcinki są wciągające i zajmujące.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:12, 06 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Mada serdecznie dziękuję, za komentarz. Miło mi, że poświęciłaś trochę czasu mojemu opowiadaniu
Jeśli chodzi o Grandwelsa to faktycznie zaszalałam, ale to paskudny typ był. Poza tym upał nie pozwolił mi kontrolować weny mojej rozszalałej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:37, 06 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Co to za podpucha...ADA do pracy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:17, 06 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
To nie podpucha. Ja tylko grzecznie odpowiedziałam Madzie. A kolejny fragment wkleję może w piątek, bowiem mam dużo do przemyślenia. Nie chcę Ci Aga przypominać, ale wyraziłaś pewne życzenie i teraz muszę je jakoś zrealizowć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:59, 07 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Realizuj ADA...realizuj
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:06, 09 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
***
Po długim powitaniu Adam wreszcie wypuścił z objęć niespodziewanego gościa. Na jego twarzy malowała się radość przemieszana z całkowitym zaskoczeniem. Patrzył i oczom nie wierzył, bowiem w młodym mężczyźnie tulącym się jeszcze przed chwilą do jego żony rozpoznał Hope. Stała teraz przed nim z zarumienioną z emocji twarzą oraz rozpuszczonymi włosami, które po zdjęciu kapelusza rozsypały się czarnymi kaskadami na jej ramiona. Adam trzymając mocno dłoń dziewczyny z uwagą wpatrywał się jej ogromne zielone oczy i kręcąc z niedowierzaniem głową zapytał:
- Co ty tu robisz w tym przebraniu? Przecież powinnaś być na statku w drodze do Londynu. Doktor Madigan napisał mi, że odwiózł cię do Nowego Jorku i że wsiadłaś na pokład. Co się stało?
- Jeszcze pytasz? – Hope z zawstydzeniem spuściła głowę.
- Kochasz Hossa i dopiero na statku zrozumiałaś, jak bardzo – odparł Adam, uśmiechając się szeroko.
- To prawda. Pomyślałam, że jeśli teraz wyjadę, to już nie wrócę i może bezpowrotnie stracę szansę na normalne życie, na miłość … cokolwiek to znaczy. Wolałam nie sprawdzać czy tak będzie – odrzekła Hope.
- No, dobrze, ale jak tu się dostałaś? Przecież doktor Madigan wyraźnie napisał mi, że wyjechałaś – niedowierzanie wciąż nie schodziło z twarzy Adama.
- Nie mógł wiedzieć, co zrobiłam. To znaczy teraz zapewne już wie, bo zatelegrafowałam do niego i odesłałam do San Francisco cały mój bagaż. Doktor był tak miły, że odwiózł mnie do Nowego Jorku, a potem odprowadził na pokład statku do samej kajuty. Podobnie, jak ja nie lubi pożegnań, więc szybko zszedł na ląd. Zresztą statek miał wkrótce wypłynąć. Wtedy dotarł do mnie prawdziwy powód mojego wyjazdu, a właściwie ucieczki. I pomyślałam, że to nie w porządku w stosunku do was wszystkich, którzy tak bardzo zaangażowaliście się w moją sprawę, a przede wszystkim w stosunku do Hossa. Chciałam go chronić przed samą sobą, ale zrozumiałam, że uciekając stąd właśnie tak najbardziej go zranię – Hope zamilkła na chwilę, bowiem wzruszenie nie pozwoliło jej mówić dalej.
W tym czasie Adeline zaprosiła wszystkich do salonu i podała kawę. Obiadem nikt sobie nie zaprzątał głowy. Niezwykłość sytuacji po prostu na to nie pozwalała. Adam i Adeline przejęci nagłym pojawieniem się Hope, chcieli jak najszybciej poznać szczegóły jej niesamowitej przygody. Zaintrygowani tym nie zauważyli nawet, kiedy do salonu niepostrzeżenie wślizgnęli się ich synowie i cichutko usiedli na kanapie stojącej pod przeciwległą ścianą. Z błyszczącymi ciekawością oczyma przysłuchiwali się rozmowie dorosłych siedzących tuż przy kominku. Adam wygodnie sadowiąc się w fotelu, podziękował żonie skinieniem głowy, za podaną mu kawę i powiedział:
- Muszę przyznać, że to wszystko brzmi niesamowicie. Opowiadaj Hope, co było dalej?
Dziewczyna lekko zacinając się podjęła przerwaną opowieść.
- W ostatniej chwili udało mi się zejść na ląd. Myślałam, że znajdę jeszcze doktora Madigana. Nie mógł przecież daleko odejść. Niestety nigdzie go nie było. Poza tym w ogóle nie znałam miasta. W pewnej chwili zorientowałam się, że stoję z ogromnym bagażem na środku jakieś portowej ulicy. Byłam przerażona i zupełnie sama. Wreszcie nie wiem, jakim cudem trafiłam do hotelu, w którym mieszkaliśmy przez dwa dni poprzedzające mój niedoszły wyjazd do Londynu. I tu kolejna porażka. Doktor zdążył się już wymeldować i najprawdopodobniej siedział sobie wygodnie w pociągu. Przez myśl mu nie przeszło, co takiego zrobiłam. Dobrze, że miałam przy sobie trochę pieniędzy. Początkowo chciałam ruszyć w ślad za doktorem do San Francisco, ale zmieniłam zamiar. Żeby nie zwracać niczyjej uwagi kupiłam sobie męskie ubranie i postanowiłam udawać chłopaka. Wydawało mi się, że tak będzie bezpieczniej. Samotny młodzieniec zwraca mniejszą uwagę niż samotna panna. Kupiłam bilet na pociąg i dotarłam najpierw do Omaha. Tam musiałam przesiąść się do pociągu jadącego do Sacramento, ale w końcu i tak wysiadłam w Reno. Nie wiecie nawet ile mnie to wszystko kosztowało. W Reno wsiadłam do dyliżansu i dziś rano dotarłam do Virginia City. Stąd do Ponerosy był rzut kamieniem. Szeryf Cofee jak zwykle sprawdzał, kto przyjechał do miasta. Nie poznał mnie, ale wasze nazwisko naprawdę dużo znaczy, bo szybko wskazał mi gdzie mogę wynająć konia. I oto jestem.
- Jesteś. I do tego byłaś we „Wrotach Zachodu” – Adam z uznaniem kiwnął głową. – Znam Omaha. To dogodny punkt odstawiania trzody dla całego Środkowego Zachodu pełen bardzo różnych ludzi. Musiałaś faktycznie być zdeterminowana, że odważyłaś się na samotną podróż.
- Adamie, nie przerywaj jej – upomniała męża Adeline. – Mów dalej Hope. Nie chcę nawet myśleć, na co byłaś narażona i przez co musiałaś przejść.
- Chyba Opatrzność nade mną czuwała – odparła Hope z nieśmiałym uśmiechem. – Tak naprawdę nie miałam pojęcia, na co się porywam. Droga była bardzo niebezpieczna i męcząca, ale pomyślałam sobie, że jeśli dotrę tu żywa to będzie najlepszy znak, że dobrze zrobiłam.
- Jesteś niezwykle dzielna – powiedziała Adeline przejęta opowiadaniem dziewczyny. – Nie wiem czy ja odważyłabym się na taki krok.
- No, znając ciebie moja droga, na pewno tak – odparł Adam z lekką ironią.
- Nie musisz być taki złośliwy. A w ogóle, jeśli chodziłoby o ciebie to poważnie bym się zastanowiła – odcięła się mężowi Adeline.
W tym momencie dotarł do nich podekscytowany opowieścią Hope dziecięcy głos Tommego:
- Mamusiu na pewno pojechałabyś za tatusiem. Przecież go lubisz.
- Zamknij się głupku, bo nas stąd wyrzucą – cicho upomniał brata Mały Adam, ale było już za późno. Adam rozbawiony uwagą syna spojrzał na Adeline i z figlarnym błyskiem w oku spytał:
- No i co ty na to Adeline?
- Co? Ano to, że mali chłopcy nie powinni podsłuchiwać dorosłych. Marsz na górę –powiedziała Adeline do synów udając zagniewaną.
- Ależ mamusiu, przecież my nie zrobiliśmy nic złego – usprawiedliwiał się Mały Adam. – A poza tym przyszliśmy na obiad.
- No, właśnie jesteśmy głodni – w sukurs bratu przyszedł Tommy, a Milton z przejęciem pokiwał główką.
- Już ja was znam. Nagle tak zgłodnieliście. Proszę iść na górę. Zawołamy was jak skończymy rozmawiać z ciocią Hope.
Chłopcy niepocieszeni, z ociąganiem szurając butami poszli do swoich pokoi. Adam, który przez cały ten czas nie odezwał się ani słowem, na widok zawiedzionych twarzyczek synów, parsknął śmiechem.
- Może faktycznie są głodni – zaniepokoiła się Hope.
- Nie martw się. Nic im nie będzie. Na ogół trudno jest ich zagonić do stołu – odparła Adeline.
- Nie myśl sobie, że głodzimy dzieci – dodał wciąż jeszcze rozbawiony Adam. Widząc jednak srogie spojrzenie żony z udawaną powagą szybko zmienił temat i zwrócił się do Hope z pytaniem. – I co teraz zamierzasz?
- Sama nie wiem. Jak tu jechałam to wszystko wydawało się takie proste. Teraz nie mam pewności jak Hoss zareaguje na mój widok. Czy będzie chciał ze mną rozmawiać, a może już o mnie zapomniał?
- Mogę cię zapewnić, że mój brat nie zapomniał – powiedział Adam z dziwnym wyrazem twarzy, patrząc ponad głową Hope w kierunku drzwi.
- Na pewno ma do mnie pretensję.
- Tego nie wiem, ale możesz sama go o to spytać – odparł Adam z tajemniczym uśmiechem.
- Chciałabym, jednak …
- Pytaj Promyczku – usłyszała tuż za plecami tak drogi jej głos.
Powoli odwróciła głowę i na widok Hossa stojącego na środku salonu poderwała się z fotela. Nic nie mówiąc szybko do niego podbiegła. Przez krótką chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy, po czym Hope wtuliła się w mocne ramiona mężczyzny. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów poczuła się naprawdę bezpieczna.
***
Było tak jak mówił Hoss, bajkowo. Wąwóz mienił się wszystkimi barwami, jakie niesie ze sobą natura. W powietrzu unosił się lekki zapach sosen, a ptaki śpiewały hymn na cześć ich miłości. Szli w milczeniu spoglądając ukradkiem jedno na drugie. Oboje zbyt onieśmieleni, żeby wyznać sobie jak bardzo tęsknili, jak bardzo chcieli zapomnieć i jak nie mogli tego zrobić. Mieli sobie tyle do powiedzenia, jednak obawa, że mogą spłoszyć tę niepowtarzalną chwilę nie pozwalała im rozpocząć rozmowy. Szli, więc przed siebie upajając się pięknem przyrody, a świat wydawał im się wspanialszy niż zwykle.
Nagle przed nimi wyrosły ogromne kępy pyszniących się swoją urodą paproci, rosnących u podnóży drzew. Tych samych paproci, o których tyle razy z zachwytem opowiadał Hoss. Hope nieznacznie uśmiechnęła się i lekko dotknęła pięknych, sierpowato zakrzywionych koronkowych liści. Ich niepowtarzalna uroda, tajemniczość i czar sprawiały, że nikt na ich widok nie pozostawał obojętny. Nic, więc dziwnego, że będąc pod ich wrażeniem Hoss i Hope przystanęli. On schwycił w swe ogromne dłonie, delikatny liść paproci i nieznacznie go przyginając przycisnął do swojej ręki. Widząc zachętę w oczach Hope lekko dotknął aksamitnym liściem jej małej, smukłej dłoni. Dziewczyna patrząc na ślad, jaki zostawiła paproć czule spojrzała na Hossa i powiedziała:
- Mówiłeś prawdę. To gwiezdny pył. Mój Boże, jak tu ślicznie i spokojnie.
- Cieszę się, że spodobał ci się mój wąwóz – odparł cicho Hoss.
- Twój? – spytała Hope ze zdziwieniem.
- Tak, bo do dziś nikt o nim nie wiedział, ale zawsze chciałem podzielić się tą tajemnicą z kimś szczególnym. Wiesz, o kim mówię – odparł Hoss i spojrzał w przepastne, zielone oczy dziewczyny.
- Chyba się domyślam. Hoss, nie wiem jak mam cię przeprosić za to, co powiedziałam w San Francisco.
- A co takiego powiedziałaś?
- Dobrze wiesz, co mam na myśli.
- Chyba tylko to: „Będę cię kochać do końca życia, a nawet po śmierci, jeśli jest coś po śmierci”- wyrecytował Hoss intensywnie wpatrując się w twarz Hope. - Widzisz, nawet stary Hoss potrafił nauczyć się tych paru słów na pamięć.
- Nie o tych słowach myślałam – powiedziała Hope.
- Innych nie pamiętam - odparł Hoss patrząc w bok.
- Powiedziałam, że nigdy nie będziemy razem.
- Powiedziałem już. Nie pamiętam.
- Hoss jesteś taki dobry, wspaniałomyślny, a ja zachowałam się w stosunku do ciebie …
- Byłaś zagubiona i przerażona. Miałaś prawo tak powiedzieć – przerwał jej cicho Hoss i dodał – ale teraz nie musisz niczego się obawiać. Nie potrafię mówić pięknie, dlatego zapytam cię wprost nim znowu mi uciekniesz: zostaniesz moją żoną?
Hope zaskoczona tym pytaniem nie mogła wydobyć z siebie głosu. Jadąc do Ponderosy miała nadzieję, że Hoss poprosi ją o rękę, ale teraz, gdy stało się to faktem serce zamarło w niej z niepokoju. W ułamku sekundy przypomniała sobie, co zrobił jej Grandwels i pomyślała, że nie da rady, że nie przełamie w sobie strachu przed dotykiem i bliskością, do jakiej dochodzi między mężczyzną i kobietą. Popatrzyła nieśmiało na Hossa, który z niepokojem czekał na jej odpowiedź. Pomyślała, że drugi raz nie może go zranić. Nawet tak wielkiej dobroci człowiek, jak Hoss mógłby stracić cierpliwość. Bezwiednie przesunęła dłonią po liściach paproci. Były takie delikatne i miłe w dotyku. Spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę i uderzyło ją, że nigdy w życiu u nikogo nie widziała tak błękitnych i pełnych szczerości oczu. Wiedziała już, co ma odpowiedzieć i po raz pierwszy z własnej nieprzymuszonej woli dotknęła pieszczotliwie policzka Hossa. On trochę zaskoczony tą nieoczekiwaną czułością uśmiechnął się do niej pełen nadziei. I wtedy Hope drżącym z przejęcia głosem powiedziała:
- Hoss, czy jesteś pewien, że chcesz mnie za żonę?
- Jak niczego innego na tym świecie – odparł szybko Hoss.
- Czy zdajesz sobie sprawę, że życie ze mną może okazać się ponad twoje siły?
- Jestem silny.
- Mogę nigdy nie dać ci dzieci.
- Trudno. Nie wszyscy muszą być rodzicami.
- Skoro tak, to … zgadzam się.
- Naprawdę?! Wyjdziesz za mnie? – spytał Hoss z niedowierzaniem.
- Tak mój kochany – odparła Hope uśmiechając się z wdziękiem.
Hoss nie dowierzając własnemu szczęściu krzyknął donośnie wyrzucając kapelusz w górę. Mocno schwycił Hope w talii i śmiejąc się radośnie okręcił się z dziewczyną kilka razy w kółko. Wreszcie ostrożnie postawił ją na ziemi, nie wypuszczając jednak z objęć. Hope wyczekująco spojrzała mu w oczy. On pochylił się i nieśmiało pocałował ją w policzek.
- Pocałuj mnie, jak mężczyzna całuje kobietę – poprosiła.
Hoss z ostrożnością, nie śpiesząc się pochylił się nad Hope i uważnie przyglądając się jej twarzy spytał:
- Jesteś pewna Promyczku?
Ona tylko kiwnęła głową. Hoss z całą delikatnością, na jaką było go stać dotknął wargami jej pięknych i wspaniale wykrojonych ust. I wtedy poczuł jak Hope sparaliżowana strachem zastyga w bezruchu. Miała mocno zaciśnięte oczy, a całe jej ciało naprężone było do granic możliwości. Hoss kołysząc ją w ramionach szeptał cicho, żeby się go nie bała i że nie zrobi jej nic złego, nic, czego by nie chciała. Pogładził ją łagodnie po ramieniu. Hope uspokoiła się i otworzyła oczy. Uśmiechając się przepraszająco musnęła wargi Hossa, by w ułamku sekundy przywrzeć do nich z całej swojej mocy. Kiedy jego język dotknął wnętrza jej ust, zaskoczona, że może być tak wspaniale oplotła ramionami jego szyję zatapiając się w ich pierwszym prawdziwym pocałunku.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Sob 21:55, 09 Sie 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:18, 09 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
No proszę ... Hoss okazał sie wytrawnym, czułym amantem ... I dobrze. Solidny, zrównoważony, odpowiedzialny, opiekuńczy ... ma same zalety i jedną wadę - nie jest Adamem Poza tym ... wszystko OK
Fajny odcinek i bardzo życiowy ... zwłaszcza to "wypędzanie" dzieci, kiedy coś zajmującego się dzieje ... zdaniem dzieci oczywiscie ... wszystkie preteksty są dobre, zeby zostać
Dobre. Kiedy dalszy ciąg?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|