Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uśmiech losu część II "W przedsionku czyśćca"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 43, 44, 45  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:02, 30 Kwi 2014    Temat postu:

Z Laury to już chyba niezła wariatka i kombinatorka aż strach się jej bać co jej chodzi po głowie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:29, 30 Kwi 2014    Temat postu:

Fajny powrót do domu. Taki ponury i przygnębiający klimat i te krople deszczu na koniec to jak kopanie leżącego...

ADA napisał:
Nogą odsunął krzesło i usiadł przy stole.


Fajnie musiało to wyglądać. Very Happy


ADA napisał:
- Adamie, co ty tu robisz? – zaskoczony obecnością brata w salonie spytał Hoss.
- Piję – usłyszał w odpowiedzi....


Świetny dialog braci.

Fragment z Ashem napawa mnie mimo wszystko nadzieją, że ktoś jednak nie pozwoli na nieuniknione i jest szansa, że wszystko dobrze się skończy.

Fragment z Laurą -katastrofa! (nie mówię o fragmencie tylko Laurze Rolling Eyes ) Ona wyszła tu na kompletnie rozchwianą emocjonalnie na pograniczu obłędu świrkę, która kierując się najniższymi pobudkami bez zahamowań planuje wyrafinowaną, perfidną zemstę Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:39, 30 Kwi 2014    Temat postu:

ADA napisał:
Hoss (...) powiedział, że on to zrobi, a Adam i Adeline lepiej niech odpoczną po męczącym wieczorze. Nie przyjmując do wiadomości sprzeciwu brata, pomógł pani Watson wsiąść do bryczki i nim odjechał dodał jeszcze, że po powrocie zajmie się końmi i żeby Adam niczym więcej się nie martwił.

Hoss to prawdziwy skarb. Zachowuje się jak brat i przyjaciel w jednym.

ADA napisał:
- Tak i to mnie niepokoi – z westchnięciem odparł Adam i dodał z poważnym wyrazem twarzy – nie chcę żebyś do niej się zbliżała.

Mam nadzieję, że Adeline go posłucha.

ADA napisał:
Adam wzrokiem odprowadził żonę wchodzącą po schodach na piętro, po czym podszedł do kredensu i wyjął z niego butelkę whiskey oraz szklaneczkę. Nogą odsunął krzesło i usiadł przy stole. Nalał sobie do pełna, jednym haustem opróżnił szklaneczkę i natychmiast nalał drugą.

Ho, ho, ho! Shocked A to go ta rozmowa z Willem wyprowadziła z równowagi.

ADA napisał:
Laura pomyślała, że wyglądał jak skazaniec idący na śmierć i dziwnie ją to ucieszyło.

Żal mi Willa. On chyba naprawdę ją kocha. Sad

ADA napisał:
Adam powiedział, że nie kocha jej, tak jak powinien mężczyzna kochać kobietę. Wyrazu jego oczu, gdy mówił te słowa nigdy nie zapomni i teraz będzie musiał za tę wzgardę zapłacić. Na ustach Laury pojawił się mściwy uśmiech. Kochała Adama do szaleństwa, ale również do szaleństwa nienawidziła.

Zemsta w wykonaniu Laury? Zaczynam się poważnie martwić... Groźba wisi nad domem Adama niczym katowski topór.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:43, 30 Kwi 2014    Temat postu:

W sumie mogliby adoptować Hossa Rolling Eyes takie duże dziecko a odchowane, wzór wszelakich cnót Very Happy

Mada obawiam się, że Adeline jest zbyt dobra by przejść obojętnie obok nieszczęścia i nie podchodzić do Laury, zwłaszcza, że Adam ma wyjechać ....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:46, 30 Kwi 2014    Temat postu:

Adeline jest dobra, ale z jej słów i zachowania wnioskuję, że nie zapałała do Laury sympatią. Raczej jej nie lubi, więc może zdusi w sobie odruchy samarytańskiego miłosierdzia. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:48, 30 Kwi 2014    Temat postu:

Nie kupuję tego... Ash tam stoi i jajko znosi....jeśli Adeline posłucha i będzie się trzymać z daleka to w porządku....ale Laura nikogo nie słucha, już ona znajdzie ścieżkę do domostwa Adeline i dzieci. Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:50, 30 Kwi 2014    Temat postu:

Cóż, Laura przyjechała po to, żeby szkodzić. Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:52, 30 Kwi 2014    Temat postu:

Myślę jednak, (mam nadzieję), że ADA potarmosi ostro, ale nie ubije Adasia i jego rodziny....chociaż ten Ash.... stoi tam i przebiera nogami z niemocy.... trzeba uzbroić się w cierpliwość Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 22:00, 30 Kwi 2014    Temat postu:

Bardzo ciekawy fragment, nieco melancholijny. Dobrze napisany Smile

świetnie opisałaś uczucie niemocy i bezradności. Żal mi Willa, bo wyraźnie cierpi. Sad

Czekam na dalszy ciąg, będę cierpliwa Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:32, 30 Kwi 2014    Temat postu:

Bardzo dołujący fragment, potęgujący obawy o Adasiowe jestestwo i rodzinę. Laura stanowi duże zagrożenie, a Ash jest bezsilny ... ciemno widzę najbliższą przyszłość rodzinki Adama ... może następny fragment będzie bardziej optymistyczny ... ale akcja nie powiem, emocje wzbudza ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:57, 01 Maj 2014    Temat postu:

Zorino
Adam jest mocno zaniepokojony sytuacją i chyba po raz pierwszy zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma wpływu na to co stanie się w przyszłości. Stąd taka jego reakcja.

Camilo
Laura zawsze zachowywała się trochę dziwnie, a strata dziecka to spotęgowała.

Aga
Ash niestety będzie się "miotał" z bezsilności Confused i nie tylko ... stanie bowiem przez pewnym wyborem .... ale o tym sza ...
Mnie też to odsuwanie krzesła bardzo się spodobało. To prawie wizja byłaLaughing
Adopcji Hossa nie przewiduję Laughing a Adeline jest bardzo samodzielną kobietą i nie zawsze słucha męża Confused

Mada
Hoss to faktycznie prawdziwy skarb, ale i na niego padnie pewne podejrzenia Rolling Eyes
Cytat:
Groźba wisi nad domem Adama niczym katowski topór.
oj wisi, wisi ... Sad

Senszen
Może i dla Willa słoneczko zaświeci, ale tylko wówczas gdy koleżanki wyrażą taką zgodę Smile
Dzięki za Twoją cierpliwość Very Happy

Ewelino
Optymistycznie oczywiście będzie, ale ... jeszcze nie wiem kiedy, ale ... będzie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:34, 04 Maj 2014    Temat postu:

Zapraszam do przeczytania kolejnego fragmentu i życzę miłej lektury Very Happy


***
Było wczesne popołudnie. W salonie okazałego domu Cartwrightów w Ponderosie odpoczywały dwie młode kobiety, od czasu do czasu wymieniając zdawkowe uwagi i uprzejmości. Doreen Cartwright, żona Małego Joe z natury niezwykle pogodna i życzliwa osoba doskonale rozumiała stan emocjonalny Laury. Głęboko jej współczuła i postanowiła w miarę swych możliwości zająć się nieszczęsną kobietą i sprawić, żeby ta poczuła się jak u siebie w domu.
- Musi ci być bardzo ciężko – wyrwały Laurę z zadumy słowa Doreen. „O czym ta idiotka do mnie mówi”, z niezadowoleniem pomyślała Laura, a uśmiechając się niewinnie rzekła:
- No cóż moja droga, przyzwyczaiłam się, że w najważniejszych momentach mojego życia Willa przy mnie nie ma.
- Doprawdy, nie wiem co bym zrobiła na twoim miejscu – powiedziała przejęta Doreen.
- To samo, co ja – odparła Laura – musiałabyś żyć.
- Jednak strata dziecka nigdy nie przestaje boleć – kontynuowała Doreen, nie zdając sobie sprawy, że rozmowa ta zaczyna drażnić jej rozmówczynię.
- To prawda – odparła Laura i smutnie zwiesiła głowę, a w myślach dodała „szkoda, że nie umarło to, które powinno”.
- Przepraszam, nie powinnam poruszać tego tematu – z poczuciem winy powiedziała Doreen.
- Nic nie szkodzi, gdy mówię o moim synku lżej jest mi na duszy i tęsknota wydaje mi się mniejsza.
- Rozumiem cię Lauro. I wybacz mi to co powiem, ale w takiej sytuacji jak twoja, mąż powinien trwać przy boku żony. Ja nie wyobrażam sobie, żeby Joe zrobił mi coś podobnego – powiedziała Doreen głaszcząc się bezwiednie po mocno zaokrąglonym brzuchu i dodała - bardzo zdziwił mnie pośpieszny wyjazd Willa. Myślałam, że razem zabawicie u nas przez jakiś czas.
- Widocznie miał na głowie ważniejsze sprawy niż żona załamana stratą dziecka – przesadnie wzdychając odrzekła Laura.
Na chwilę zapadła niezręczna cisza. Doreen z zakłopotaniem popatrzyła na Laurę. Bardzo jej współczuła i chciała pomóc, ale doprawdy nie wiedziała jak. Nawet kobieca intuicja nic jej nie podpowiadała. Laura spostrzegła wzrok Doreen i smutno uśmiechając się powiedziała:
- Tak to już jest moja droga, że gdy potrzebujemy mężczyzny, to go przy nas nie ma. Ale ty nie masz powodów do zmartwień. Twój Joe jest wzorem wszelkich cnót.
- Z tym wzorem i cnotami nie przesadzałabym – z szerokim uśmiechem odpowiedziała Doreen – ale Joe jest dla mnie taki dobry, kochający i czuły.
- Na początku naszego małżeństwa Will też taki był, a potem przyszły dzieci i codzienność pochłonęła nas bez reszty. Na nic innego nie było już czasu. Prędzej czy później każda kobieta tego doświadczy.
- Chyba jednak jesteś w błędzie Lauro. Jeśli dwoje ludzi tak naprawdę się kocha to rutyna nie zabije ich miłości – odrzekła spontanicznie Doreen i zaraz przepraszającym tonem dodała – och, wybacz mi, nie chciałam przez to powiedzieć, że ty i Will …
- Daj spokój – przerwała jej Laura – jest, jak jest. Widocznie nie dane jest mi prawdziwe uczucie.
- Nie mów tak. Will cię przecież kocha. Widać to było w jego oczach gdy odjeżdżał z Ponderosy. Pewnie, gdyby nie wasze córeczki zostałby z tobą dłużej.
- Nasze córeczki? Tylko Alice jest dzieckiem Willa. Peggy to moja córka z pierwszego małżeństwa – odpowiedziała Laura gwałtownie się prostując.
- Wiem o tym moja droga. Chciałam tylko przez to powiedzieć, że Will jest naprawdę dobrym ojcem i kocha Peggy, jak własne dziecko.
- Być może masz rację – zgodziła się z Doreen Laura – ale nie mówmy już o tym – poprosiła.
- Oczywiście, jak sobie życzysz. A może masz ochotę na przechadzkę? Dzień taki piękny, a doktor Martin wciąż mi powtarza, że powinnam się dużo ruszać, bo to dobre jest dla dziecka.
- Wybacz mi Doreen, ale jakoś nie mam ochoty. Chyba pójdę do siebie i trochę odpocznę – odrzekła Laura.
- Jak sobie życzysz. Ja tymczasem zajrzę do Hop Singa. Ciekawe co będzie na kolację. Panowie jak wrócą na pewno będą straszliwie głodni. Joe z ojcem i braćmi tak ciężko pracują przy naprawie ogrodzenia. Znowu, jakiś energiczny byczek zamarzył o wolności i zajęcie gotowe. Dobrze, że Adam dziś im pomaga, to robota na pewno pójdzie szybciej. Szkoda tylko, że już jutro wyjeżdża – powiedziała Doreen.
- Tak? Nic o tym nie wiedziałam – odparła Laura i udając żal dodała – miałam nadzieję, że Adam pokaże mi swoje ranczo, a ja będę mogła lepiej poznać jego uroczą żonę i dzieci.
- Adam wyjeżdża co prawda na dwa może trzy tygodnie, ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś odwiedziła Adeline w „Uśmiechu losu”. Na pewno miło cię przyjmie. Dobrze ją znam. Jest naprawdę wspaniała. To moja prawdziwa przyjaciółka i jeśli tylko jej na to pozwolisz, będzie również twoją – z nieskrywanym entuzjazmem powiedziała Doreen.
- O tak, na pewno – z dziwnym uśmiechem przytaknęła Laura, po czym jakby nigdy nic rzekła – wiesz co, jednak pójdę z tobą na tę przechadzkę i mnie przyda się trochę ruchu.
- Świetnie. Zaczekaj tu, pójdę tylko na górę po szal – wstając z fotela powiedziała Doreen i skierowała się ku schodom.
- Ja też powinnam wziąć ze sobą mantylkę – odparła Laura i gwałtownie podnosząc się z kanapy potrąciła przechodząca właśnie tuż obok Doreen.
Żona Małego Joe straciła równowagę i próbując uchronić się przed upadkiem schwyciła się poręczy schodów. Niestety niewiele jej to pomogło. Upadła na kolana, a potem chroniąc ręką brzuch osunęła się na schody, plecami uderzając w ścianę. Na jej twarzy malowało się przerażenie. Bała się poruszyć, bo nie wiedziała, czy tym upadkiem nie zaszkodziła dziecku. Po chwili jednak wyciągnęła dłoń w kierunku Laury i poprosiła:
- Pomóż mi wstać.
Laura niepewnie jakby z ociąganiem pochyliła się nad Doreen i spytała:
- Wszystko w porządku? Doreen, tak mi przykro. Naprawdę nie chciałam. Może posłać po doktora Martina?
- Nie ma takiej potrzeby. Nic się nie stało. Trochę się tylko wystraszyłam – odpowiedziała Doreen i opierając się na ramieniu Laury wstała lekko się krzywiąc.
Przez ten cały czas Laura uważnie przyglądała się żonie Joego, a widząc bladość jaką pokryła się jej twarz zadecydowała:
- O nie moja droga, zaraz poślę po doktora, a sama pojadę po twojego męża. Hop Sing, Hop Sing – zawołała jednocześnie wprowadzając Doreen na schody, a potem pomału do jej i Joego pokoju.
Zaraz też pojawił się Hop Sing pytając co się stało. Laura powiedziała mu tylko, że ma zostać przy pani Doreen, a ona zajmie się resztą. Szybko wybiegła z domu i mając nadzieję, że na ranczu oprócz kucharza jeszcze ktoś się znajduje, skierowała się do baraku dla robotników. Z impetem otworzyła drzwi. W rogu obszernego pomieszczenia na drewnianej pryczy ktoś leżał i drzemał. Był to Bill Larson, robotnik Cartwrightów, który z powodu głębokiej rany prawego przedramienia nie mógł pracować tak jak inni. Teraz zdziwiony poderwał się na widok Laury, a usłyszawszy, co się stało bez zbędnej zwłoki pobiegł do stajni. Tam osiodłał dla siebie konia, a potem zaprzągł drugiego do bryczki, którą Laura miała pojechać po Małego Joe. Wysłuchawszy ostatnich wskazówek kobiety Larson pognał do Virginia City po doktora Martina. Laura zaś wsiadła do bryczki i pewnie chwytając lejce w dłonie ruszyła polną drogą w kierunku pastwiska nieopodal Lake Tahoe.

***
Ben Cartwright zawsze powtarzał swoim synom, że pastwisko musi posiadać solidne ogrodzenie. Słupy powinny być mocne i trwałe, a najlepsze są z drewna akacjowego, odpornego na zmienne warunki pogodowe jakie panują w Nevadzie i - co równie istotne – łatwego w obróbce, zwłaszcza po ścięciu drzewa. Dlatego też mimo, że w Ponderosie rosły wspaniałe długowieczne sosny, Ben co jakiś czas sprowadzał z Teksasu lub Nowego Meksyku drzewo akacjowe, z którego po okorowaniu wykonywano słupy i osadzano je głęboko w ziemi. Potem do tak przygotowanych słupów przybijano w poprzek specjalnie przygotowane i zabezpieczone deski lub żerdzie. Właśnie teraz Adam kończył mocować ostatnią z nich. Jeszcze tylko upewnił się czy dobrze trzyma, próbując ją oderwać. Oparł dłoń na żerdzi i mocno pociągnął. „Trzyma” stwierdził z zadowoleniem i popatrzył na braci, którym również niewiele zostało do zrobienia. Zaraz też ich ojciec zarządził krótką przerwę na posiłek. Usiedli wokół płonącego ogniska. Ben podał każdemu z nich talerz z gulaszem według przepisu Hop Singa. Oczywiście Hoss dostał podwójną porcję, czego nie omieszkali skomentować Adam i Joe. Gdy resztka gulaszu zniknęła z talerzy Joe nalał wszystkim do kubków kawy. Nie była ona co prawda tak dobra i aromatyczna, jak ta przygotowywana w domu, ale któż by w takich warunkach zwracał na to uwagę. Najważniejsze, że kawa była gorąca i dodawała sił. Joe nieśmiało wspomniał, że przydałby się łyk czegoś mocniejszego, ale skarcony spojrzeniem ojca szybko zamilkł. Hoss i Adam uśmiechnęli się szeroko na widok strapionej miny jaką zrobił ich brat. Odpoczynek miał się ku końcowi. Mieli się właśnie wziąć do naprawy ostatniego, najbardziej wysuniętego na północ fragmentu ogrodzenia, gdy nagle Ben mrużąc oczy zaczął uważnie przypatrywać się jednokonnej bryczce zdążającej w ich kierunku.
- Ciekawe, kto to jedzie? – powiedział Hoss.
- Zaraz się dowiemy – odparł Adam i dodał – to przecież bryczka z Ponderosy, a powozi chyba Laura.
- Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku – rzekł zaniepokojony Ben.
Wkrótce bryczka zatrzymała się tuż przy stosie drewna ułożonego przy drodze. Hoss podbiegł do niej i jedną dłonią przytrzymał konia za uprząż, a drugą nakrył jego rozdęte nozdrza, uspokajając w ten sposób zwierzę. W międzyczasie Joe znalazł się przy bryczce i podając rękę Laurze pomógł jej wysiąść z pojazdu. Natychmiast też zadał jej krótkie pytanie:
- Co się stało?
- Joe, tylko nie denerwuj się, Doreen potknęła się i upadła … – zaczęła Laura, ale Joe przerażony już jej nie słuchał tylko wskoczył do bryczki i zaciął konia, który ruszył ostro z miejsca.
Za oddalająca się bryczką unosiły się tumany kurzu. Wszyscy przez dłuższą chwilę stali w milczeniu zaskoczeni tą wiadomością. Wreszcie pierwszy odezwał się Ben:
- Lauro powiedz nam, co właściwie się stało? Co z Doreen, co z dzieckiem?
- Spokojnie wuju. Doreen co prawda potknęła się i przewróciła, ale nic jej się nie stało. Po prostu wystraszyła się i to wszystko. Mimo to posłałam waszego pracownika Larsona, po doktora Martina. Hop Sing został przy Doreen, a ja postanowiłam was zawiadomić o tym co się stało – zakończyła swoją relację Laura.
- Dziękujemy Ci bardzo. Całe szczęście, że akurat tam byłaś – z ulgą powiedział Ben, a Hoss przyłączył się do podziękowań.
Tylko Adam stał trochę z boku i w milczeniu przyglądał się Laurze. Coś mu nie dawało spokoju w wyglądzie kobiety. Przyjrzał się jej uważniej i spostrzegł ledwie zauważalne, lecz jednak, podekscytowanie zaistniałym wypadkiem. Przez moment pomyślał, że to nie możliwe, znowu spojrzał na Laurę, lecz ta patrząc mu prosto w oczy przybrała najniewinniejszy wyraz twarzy pod słońcem. Tymczasem Ben postanowił wracać do domu. Niepokój o Doreen i tak nie pozwoliłaby im dłużej pracować. Zaproponował więc, żeby wszyscy udali się do Ponderosy. Adam początkowo sprzeciwił się temu pomysłowi, próbując tłumaczyć się, wyjazdem planowanym wczesnym rankiem następnego dnia. Jednak Ben przypomniał synowi, że przecież musi przekazać mu ważne dokumenty i pełnomocnictwa niezbędne do załatwienia spraw w Sacramento i San Francisco. Hoss, z kolei powiedział mu, że przecież nic się nie stanie, jak na godzinę, czy dwie wpadną do ojca, a poza tym trzeba sprawdzić jak czuje się Doreen. W obliczu tych argumentów Adam przystał na propozycję, choć w duszy był wściekły sam na siebie za brak stanowczości. Laura zadowolona z takiego obrotu sprawy nic nie mówiła, tylko z ogromną cierpliwością czekała na powrót do Ponderosy. Jej zamysł powiódł się w stu procentach. Teraz na pewno znajdzie odpowiednią chwilę na rozmowę z Adamem. Tymczasem Ben wydał pracującym razem z nimi robotnikom ostatnie polecenia. Na koniec rozejrzał się wokół, a stwierdziwszy, że o niczym nie zapomniał, powiedział wreszcie, że mogą ruszać. Hoss pomógł Laurze dosiąść konia Małego Joe i postanowił ją cały czas asekurować, jadąc przy niej. Było to poniekąd konieczne, ponieważ kobieta nie była najlepszą amazonką, a koń, choć wydawał się spokojny, był jej zupełnie obcy.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 18:17, 04 Maj 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:42, 04 Maj 2014    Temat postu: W przedsionku czyśćca

Ależ ona jest podła i wyrachowana.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 16:45, 04 Maj 2014    Temat postu:

Zaskakujące. Shocked
Cytat:
a w myślach dodała „szkoda, że nie umarło to, które powinno”.


ciarki mnie przeszły... Laura nie jest okazem zdrowia psychicznego, zaczynam się niepokoić o wszystkie dzieci w okolicach Ponderosy.

Bardzo ciekawe, zaskakujące... czekam na dalszy ciąg. Cierpliwie Wink
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:06, 04 Maj 2014    Temat postu:

Zanim się Cartwrightowie spostrzegą, to Laura im wszystkie kobiety wykończy ... jak tak dalej pójdzie ... umiejętnie wywolałaś nastrój grozy ... ciarki mnie przechodzą, kiedy pomyślę, co jeszcze jej może przyjść do głowy ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 43, 44, 45  Następny
Strona 5 z 45

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin