|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:47, 20 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Przyznam się, że jestem nieco przerażona wizją tego, co jeszcze koleżanki mogą wymyślić - połamane kończyny, uszkodzone kręgosłupy, częsta amnezja ... ostatnio jedna z koleżanek zuchwale sięgnęła po płucko ... Z trwogą oczekuję na fanfik w którym nasz ulubieniec zacznie przemawiać ... falsetem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 14:49, 20 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
pojechałaś Ewelina Ale chyba żadna nie wpadnie na taki pomysł Ręka zadrży nad klawiaturą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:51, 20 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję ... mam nadzieję, że zbrodnicza ręka zatrzyma się przy tej koncepcji
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 14:52, 20 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:23, 20 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelina napisał: | Przyznam się, że jestem nieco przerażona wizją tego, co jeszcze koleżanki mogą wymyślić - połamane kończyny, uszkodzone kręgosłupy, częsta amnezja ... ostatnio jedna z koleżanek zuchwale sięgnęła po płucko ... Z trwogą oczekuję na fanfik w którym nasz ulubieniec zacznie przemawiać ... falsetem |
Przyznaję złamałam Adamowi lewą rękę, amnezją w poprzednim fanfiku też go obdarzyłam. Owszem zuchwale sięgnęłam po Adamowe płucko przebijając je złamanym żebrem, czasem przyłożyłam mu w głowę lub zdzieliłam przez plecy, kręgosłupa mu nie uszkodziłam, postraszyłam jedynie padaczką, ale nigdy przenigdy nie zrobiłabym z Adasia eunucha i nie majstrowałabym przy tym zamku centralnym
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 21:48, 20 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:50, 20 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
brak mi słów na koncepcję Eweliny mnie chyba prędzej by ręka uschła nad klawiaturą....ale nie od dziś wiadomo, że wyobraźnia Eweliny hula i rzuca nieobliczalnymi pomysłami....
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 15:50, 20 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 15:50, 20 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
chyba Ewelina ogólnie podsumowała nasze tarmoszenie uwzględniając też i innych bohaterów opowiadań. Ale przyznaję, ADA, tarmosisz Adama rekordowo
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:16, 22 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
No właśnie ... nie wiem, jak on to przetrzyma
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:18, 22 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Znając go wytrzyma absolutnie wszystko, cokolwiek byśmy mu nie szczędziły.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Wto 15:18, 22 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:12, 23 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelina napisał: | Z trwogą oczekuję na fanfik w którym nasz ulubieniec zacznie przemawiać ... falsetem |
Ja tam na TAKI fanfik wcale nie czekam
ADA, wczoraj czy przedwczoraj chyba coś pisałaś. Czekam więc na efekty Twej wytężonej pracy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:40, 24 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
***
Adeline wstrząśnięta wyznaniem Hope powoli zamknęła drzwi. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Ta biedna dziewczyna musiała znieść niewyobrażalne cierpienie i upokorzenie. Do tej pory Adeline myśląc o Hope widziała energiczną, radosną, pełną życia młodą kobietę. Któż mógłby przypuszczać, że to tylko pozory, pod którymi głęboko ukryte są ludzką tragedię, ból i rozpacz. Równocześnie pomyślała o swoim szwagrze Hossie i serce ścisnęło jej się z bólu. Jak on przyjmie wiadomość o wyjeździe Hope. „To takie niesprawiedliwe” – pomyślała – „dwoje pisanych sobie ludzi nie może być razem”. Adeline pokręciła głową, podeszła do kanapy i wzięła leżącą tam chustę służącą Adamowi za temblak. Wolno, przytłoczona historią Hope wchodziła po schodach, gdy nagle u ich szczytu zauważyła męża. On wsparty o poręcz, wyraźnie czymś poruszony wpatrywał się z napięciem w żonę. Wyglądał przy tym tak, jakby miał za chwilę upaść. Adeline w dwóch susach znalazła się przy Adamie, chwyciła go za rękę i wpatrując się z niepokojem w jego twarz spytała:
- Adamie, co ci jest? Może chcesz się położyć?
- Nie. Nic mi nie jest. Zejdźmy na dół. Chyba musimy porozmawiać – odparł Adam.
Gdy usiedli wygodnie na kanapie, żadne z nich jakoś nie kwapiło się do rozpoczęcia tej trudnej dla obojga rozmowy. Pierwsza przełamała się Adeline i cichym głosem spytała:
- Ile słyszałeś?
- Prawie wszystko. To o Madiganie też – odparł Adam.
- Kochany, chciałam ci powiedzieć, ale uzgodniliśmy z twoim ojcem i doktorem Martinem, że powiemy ci o tym tuż przed przyjazdem doktora Madigana. Uznaliśmy, że tak będzie lepiej.
- Dla kogo lepiej? – spytał Adam uważnie przypatrując się żonie. Odpowiedziało mu milczenie, na które krótko odrzekł – zresztą nie ma to teraz znaczenia. Są inne, ważniejsze sprawy.
- O czym mówisz Adamie? – spytała Adeline domyślając się do czego zmierza jej mąż.
- Dobrze wiesz i nie, o czym tylko, o kim. O Hope. Nie możemy tego tak zostawić, nie po tym, co ta dziewczyna zrobiła dla Hossa i dla mnie, dla całej naszej rodziny. Ona nie może wyjechać. To zabije mojego brata.
- Nie zatrzymasz jej. Jest zdeterminowana i przekonana, że unieszczęśliwi Hossa.
- Przecież to bzdura – odrzekł Adam.
- Ty to wiesz i ja to wiem, lecz ona jest przerażona. Po tym, co ją spotkało nie potrafi zaufać ludziom. Ona nie chce uwierzyć, że może być szczęśliwa – powiedziała ze smutkiem Adeline.
- To pomóżmy jej uwierzyć – z całą mocą rzekł Adam.
- Tylko jak? To, że Hope jakoś funkcjonuje to już jest cud – odpowiedziała Adeline z niedowierzaniem kręcąc głową.
- Jeśli chcesz, żeby ten cud trwał, pomożesz mi przekonać Hope do zmiany decyzji – odparł Adam wpatrując się w żonę.
- Dobrze pomogę ci, tylko jak chcesz to zrobić?
- Jeszcze dokładnie nie wiem. Ona chce jutro wyjechać? – spytał Adam, a gdy Adeline przytaknęła powiedział - na pewno trzeba powiadomić ojca. Może uda mu się zatrzymać Hope do przyjazdu doktora Madigana i wspólnie coś wymyślimy.
- Możemy zatelegrafować do Madigana i poprosić, żeby polecił Hope poczekać na niego w Ponderosie – zaproponowała Adeline.
Adam popatrzył na żonę z uznaniem i po raz pierwszy od początku tej rozmowy nieznacznie się uśmiechnął mówiąc:
- Świetny pomysł kochanie, ale brakuje nam czasu. Gdyby ojciec przekonał Hope, to wówczas twój plan miałby szansę powodzenia. To dałoby nam całe cztery dni, a przez te dni wiele mogłoby się zdarzyć.
- Adamie, co ci chodzi po głowie? – spytała z ciekawością Adeline.
- Nic takiego – i niby od niechcenia dodał – ukarać winnych, połączyć zakochanych.
Adeline popatrzyła na męża z ogromną czułością i gładząc go po ramieniu powiedziała:
- Bardzo kochasz brata.
- Trochę mniej niż ciebie – odparł Adam czarująco się uśmiechając.
Adeline poczuła, jak pod wpływem tego uśmiechu opuszcza ją niepokój. Było coś takiego w spojrzeniu męża, co dawało jej pewność, że wszystko będzie dobrze. Teraz też wiedziała, że Adam stanie na głowie a połączy tych dwoje. Tylko czy starczy czasu, aby przekonać Hope.
- Nie martw się – powiedział Adam, jakby czytając w myślach żony – tymczasem wyślij do Ponderosy, któregoś z chłopców Josha. Musimy jak najszybciej powiadomić ojca.
- Dobrze, ale nim to zrobię musimy porozmawiać o tobie Adamie - odparła Adeline.
- Nie ma takiej potrzeby – prawie z lekceważeniem odpowiedział jej mąż.
- A ja uważam, że jednak jest.
- Zdaje sobie sprawę z tego, że skoro ściągacie doktora Madigana to może być ze mną coś nie tak. Posłuchaj Adeline, co ma być to będzie. Ja nie mam na to wpływu i na razie nie zamierzam się tym martwić – odparł Adam.
- A może powinieneś?
- Kochanie daj spokój. Nawet gdyby stało się to najgorsze ty i dzieci jesteście zabezpieczone – powiedział Adam łagodnie patrząc na żonę, której szczupłe ramiona nagle zaczęły się trząść, a z oczu popłynęły łzy.
Adam widząc to, szybko przysunął się do żony i objął ją ramionami tuląc mocno do siebie. Szeptał jej czule do ucha i kołysał niczym małe dziecko. Ona z wolna uspokajała się wsłuchana w bicie jego serca. Jednego, czego teraz pragnęła to tak pozostać wtulona w jego ramiona do końca świata, do końca ich dni.
***
W fotelu vis-à-vis małżonków siedział mężczyzna jakby utkany z mgły i uważnie im się przyglądał. Widział wokół nich jeden jasny, wspaniale wibrujący obłok, a potem ujrzał rodzącą się iskrę życia. W jego oczach zamigotało ciepłe światełko. Lubił, gdy wszystko układało się po jego myśli. A tych dwoje miało przed sobą jeszcze wiele, długich, pięknych lat. Wiedział to odkąd zobaczył promieniejącą, o niemal świetlistych barwach aurę, jaka otoczyła Adama i jego piękną, brzemienną żonę. Oni jeszcze o tym nie wiedzieli, on już tak i uśmiech pełen radości zagościł na jego pięknej twarzy i poczuł jak u ramion rosną mu skrzydła.
***
W cztery dni później, gdy słońce nad Virginia City chyliło się ku zachodowi, zakurzony dyliżans zatrzymał się nieopodal miejscowego hotelu. Pasażerowie zmęczeni długą drogą z San Francisco odbierali od pomocnika woźnicy bagaże i jak najszybciej kierowali się do hotelu lub wpadali w objęcia czekających na nich krewnych lub znajomych. Jako ostatni wysiadł z dyliżansu wysoki, szczupły mężczyzna lat około pięćdziesięciu ubrany w żakiet w kolorze ciemnoszarym z ostro wyciętymi połami, białą koszulę, kamizelkę oraz sztuczkowe spodnie. Na głowie miał czarny kapelusz, który nosił z ogromnym wdziękiem, tak jakby się w nim urodził. Cały strój był elegancki w każdym szczególe, a jednocześnie tak dobrze leżący, że mężczyzna wyglądał dystyngowanie bez zwracania zbędnej uwagi swym strojem.
Doktor Jet Madigan, bo to on właśnie był tym eleganckim mężczyzną szybko rozejrzał się wokół, a gdy ujrzał piękną młodą, może dwudziestoletnią dziewczynę o niezwykle zgrabnej figurze, czarnych włosach i ogromnych zielonych oczach uśmiechnął się serdecznie. Ona na jego widok również uśmiechnęła się, choć mężczyzna już od pierwszego spojrzenia dostrzegł w jej uśmiechu sporo smutku, dziwne zagubienie i niepewność dawno u niej niewidzianą. Dziewczyna podbiegła do doktora Madigana, który niczym ojciec objął ją serdecznie, a potem uważnie przyglądając się jej twarzy powiedział:
- Witaj Promyczku, coś blado wyglądasz. Dobrze traktują cię w tej Ponderosie?
- Bardzo dobrze doktorze. Już nie mogłam doczekać się pana przyjazdu – odparła Hope Johnson spuszczając nieznacznie głowę. Medigan uniósł w górę jej podbródek i zmusił ją by spojrzała mu prosto w oczy, po czym spytał:
- Promyczku, co się dzieje? Czy ktoś wyrządził ci krzywdę?
- Nie. Wszystko jest w najlepszym porządku – odparła dziewczyna i spytała – jak czuje się pani Eleonor?
- Świetnie. Kazała cię uściskać i powiedzieć, że bardzo za tobą tęskni – powiedział Madigan.
- Ja też i chciałaby już wrócić do San Francisco i naszego szpitala.
- Już niedługo Promyczku, będziesz w domu – powiedział doktor, a widząc dwóch mężczyzn stojących nieopodal i cierpliwie czekających z serdecznymi uśmiechami na twarzach spytał Hope – a to zapewne twoi towarzysze?
- Tak doktorze, to … – zaczęła dziewczyna, lecz w słowo wszedł jej jeden z czekających mężczyzn mówiąc:
- Pozwoli pan, że się przedstawię. Jestem Paul Martin miejscowy lekarz. To ja telegrafowałem do pana w sprawie Adama Cartwrighta.
- Miło mi pana poznać panie kolego – odpowiedział Madigan mocno ściskając dłoń Martina.
- A ja jestem Joseph Cartwright, brat Adama – przedstawił się młody przystojny mężczyzna w zielonej kurtce i szarym kapeluszu na głowie – witam pana w Virgina City.
- Witam, młody człowieku – odpowiedział Madigan, a przyglądając się intensywnie Małemu Joe dodał – a więc pan jest bratem Adama.
A gdy Joe z uśmiechem skinął głową stwierdził:
- Zupełnie pan nie podobny do brata.
- Doktorze Joe i Adam są przyrodnimi braćmi – wyjaśniła Hope.
- Rozumiem i więcej o nic nie pytam – odparł Madigan.
- Ależ nie ma w tym żadnej tajemnicy. Mieliśmy różne matki – uśmiechając się powiedział Joe – nie chciałbym poganiać, ale robi się późno i czekają na nas w Ponderosie.
- Bardzo doceniam państwa gościnę, ale wolałbym zostać na noc w hotelu, zwłaszcza, że chciałbym jeszcze dziś, nim obejrzę pana brata, porozmawiać z doktorem Martinem.
- Rodzina będzie zawiedziona, ale cóż rozumiem doktorze Madigan. Przyjadę po pana jutro rano. Miło mi było pana poznać. Hope jedziemy?
- Joe wybacz, ale ja też zostanę. Na pewno znajdzie się dla mnie jakiś pokoik w hotelu. Chciałabym porozmawiać z panem doktorem o … Hossie – odparła Hope.
- Czy ten Hoss to mężczyzna, którego operowałaś Promyczku? – zapytał Medigan.
- Tak doktorze, ale to chyba za wiele powiedziane. Ja tylko wyjęłam kulę – odparła spuszczając oczy Hope.
- Niech pani nie będzie taka skromna panno Johnson. To był ciężki postrzał w klatkę piersiową. Kula utkwiła głęboko, a ranny stracił sporo krwi. Gdy przyjechałem nie miałem właściwie nic do roboty. Zabieg wykonała pani wręcz wzorcowo – pochwalił dziewczynę doktor Martin.
- Miałam wspaniałego nauczyciela, a Hoss jest przykładnym pacjentem – odparła trochę zawstydzona pochwałami Hope.
- Zresztą sam będzie pan mógł obejrzeć Hossa, to przecież brat Adama i Joe – odparł Martin.
- Kolejny brat? To ilu was jest? – spytał Madigan robiąc ciekawską minę.
- Tylko trzech – odparł Joe i dodał – mój ojciec miał trzy żony.
- Bardzo ciekawe. To w takim razie chętnie obejrzę twoje dzieło Promyczku – rzekł do Hope doktor Madigan, a zwracając się do Joe powiedział – miło mi było pana poznać panie Cartwright, a o Hope proszę się nie martwić będzie pod dobrą opieką. Do zobaczenia jutro o ośmej rano. Mam nadzieję, że nie będzie to za wcześnie.
- Oczywiście, że nie. Na ranczo wstajemy bardzo wcześnie. Ósma to dla nas prawie południe – odparł Joe i dodał – a więc do jutra. Będę czekał na państwa w hotelu, na dole przy recepcji.
***
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 19:19, 24 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 6:41, 24 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
ADA naród będzie Ci wdzięczny (a przynajmniej jego maleńka część) za udział w programie "Poczytaj sobie w tramwaju zamiast gapić się bezmyślnie na współpasażera"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:29, 24 Lip 2014 Temat postu: W przedsionku czyśca |
|
|
Sympatyczny ten doktor.
Czyli przyszłość Adama i Adeline rysuje się różowo ?
Hope musi zostać z Hossem ,są dla siebie stworzeni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 12:51, 24 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Kochanie daj spokój. Nawet gdyby stało się to najgorsze ty i dzieci jesteście zabezpieczone – powiedział Adam łagodnie patrząc na żonę, której szczupłe ramiona nagle zaczęły się trząść, a z oczu popłynęły łzy. |
ciężko pewnie było Adeline coś takiego usłyszeć
Cytat: | Lubił, gdy wszystko układało się po jego myśli. A tych dwoje miało przed sobą jeszcze wiele, długich, pięknych lat. |
jak optymistycznie Co będzie dalej z Ashem? Trochę to zabrzmiało, jakby wszedł na wyższy stopień wtajemniczenia
Cytat: | Jako ostatni wysiadł z dyliżansu wysoki, szczupły mężczyzna lat około pięćdziesięciu ubrany w żakiet w kolorze ciemnoszarym z ostro wyciętymi połami, białą koszulę, kamizelkę oraz sztuczkowe spodnie. Na głowie miał czarny kapelusz, który nosił z ogromnym wdziękiem, tak jakby się w nim urodził. Cały strój był elegancki w każdym szczególe, a jednocześnie tak dobrze leżący, że mężczyzna wyglądał dystyngowanie bez zwracania zbędnej uwagi swym strojem. |
jaki plastyczny, dokładny opis
Cytat: | Kolejny brat? To ilu was jest? – spytał Madigan robiąc ciekawską minę.
- Tylko trzech – odparł Joe i dodał – mój ojciec miał trzy żony.
- Bardzo ciekawe. |
chyba pan doktor ma tez poczucie humoru.
Swoja drogą, ma on wyjątkowo ciepły stosunek do Hope. Ciekawa jestem, czy on pozwoli jednak jej zostać w Ponderosie? Bo tak jak czytała, przyszło mi do głowy, że jednak ma on do niej uczucia znacznie głębsze... ADA, mówiłaś, że komuś się coś stanie, komuś, kto już się pojawił... Pan doktor nie ma ciemnej strony osobowości, prawda?
Bardzo ciekawy odcinek, ciepły, starannie napisany - jak zwykle czytanie było prawdziwa przyjemnością
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 12:51, 24 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:40, 24 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Kochanie daj spokój. Nawet gdyby stało się to najgorsze ty i dzieci jesteście zabezpieczone – powiedział Adam łagodnie patrząc na żonę, której szczupłe ramiona nagle zaczęły się trząść, a z oczu popłynęły łzy. |
Kto jak kto, ale Adam potrafi pocieszyć ... słowami. Podtrzymał ją na duchu, że o mało co nie dostała ataku serca ...
Adam wie, że jest chory, ale usiłuje pomóc Hossowi. Może nadal czuje się tym najstarszym bratem odpowiedzialnym za Hossa i Joe.
Bardzo ciepłe, rodzinne i ciekawe opowiadanie.
Aga, fajnie jest czytać w tramwaju, ale ... lepiej od czasu do czasu zerknąć na współpasażerów, bo to i kieszonkowcy mogą się trafić i ... jacyś przypadkowo podobni do Adama i znajomych możesz nie zauważyć ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 13:42, 24 Lip 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:29, 24 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Ta biedna dziewczyna musiała znieść niewyobrażalne cierpienie i upokorzenie. Do tej pory Adeline myśląc o Hope widziała energiczną, radosną, pełną życia młodą kobietę. |
Hope jest bardzo dzielna. Musiała nauczyć się żyć z demonami przeszłości. Moim zdaniem, radzi sobie doskonale. Szkoda tylko, że chce uciec od Hossa. Rozumiem, co nią kieruje, ale tym samym przekreśla swoją szansę na szczęście.
ADA napisał: | - Adamie, co ci chodzi po głowie? – spytała z ciekawością Adeline.
- Nic takiego – i niby od niechcenia dodał – ukarać winnych, połączyć zakochanych. |
Ukarać winnych? Przydałoby się, aby ten zwyrodnialec, który napastował i krzywdził Hope, otrzymał zapłatę adekwatną do swoich czynów Z procentami
ADA napisał: | A tych dwoje miało przed sobą jeszcze wiele, długich, pięknych lat. Wiedział to odkąd zobaczył promieniejącą, o niemal świetlistych barwach aurę, jaka otoczyła Adama i jego piękną, brzemienną żonę. Oni jeszcze o tym nie wiedzieli, on już tak i uśmiech pełen radości zagościł na jego pięknej twarzy i poczuł jak u ramion rosną mu skrzydła. |
Śliczny obrazek. Rodzina się powiększy. Może będzie kolejna córeczka? Chyba czeka ich świetlana przyszłość. Ash jest pełen optymizmu, a on wie, co mówi (myśli).
ADA napisał: | Dziewczyna podbiegła do doktora Madigana, który niczym ojciec objął ją serdecznie, a potem uważnie przyglądając się jej twarzy powiedział:
- Witaj Promyczku, coś blado wyglądasz. Dobrze traktują cię w tej Ponderosie? |
Odnoszę wrażenie, że doktor Madigan z dala od szpitala zachowuje się trochę inaczej. Jest bardziej otwarty, serdeczny, powiedziałabym nawet – czuły wobec Hope. Podobnie jak Senszen, przyszło mi do głowy, że doktorek może mieć jakieś plany wobec swej podopiecznej. Może widzi w niej przyszłą panią Madigan?
ADA, nie wiem, co planujesz, ale z pewnością będzie ciekawie. Na razie nikt nie ucierpiał, a zapowiadałaś tarmoszenie kogoś nielubianego. Tak tylko straszyłaś czy zmieniałaś zdanie? A może w następnym odcinku się temu komuś dostanie? Czekam na ciąg dalszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|