Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uśmiech losu część II "W przedsionku czyśćca"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 43, 44, 45  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Neth P
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 11 Sty 2014
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 2:00, 28 Maj 2014    Temat postu:

Może mi nie uwierzycie, ale czytając opowiadanie ad początku do teraz doszłam do wniosku, że żal mi Laury. Wiem, że była głupia, podła, wredna i zła, chciała zabić własne dziecko itp. Wtedy można ją faktycznie znienawidzić. Ale u mnie to się zmienia w momencie, gdy Laura zaczyna wariować. Takim ludziom można tylko współczuć. Psychicznie chorzy są w stanie niepoczytalności, nie odpowiadają za to, co robią. A Laura jest właśnie w takim stanie, bo nie odróżnia czyjegoś dziecka od własnego. Mimo tego, że boję się, co może jej podyktować chory, zniszczony umysł, nie życzę jej, żeby poszła do więzienia. Wszystkiego, czego teraz potrzebuje, to szpitala. Kiedy dojdzie tam do siebie, i pozostanie dawną złą Laurą, może iść sobie do kicia nawet na całe życie. Ale nie teraz. Biedna Laura. Robi krzywdę sobie i innym.

Ada, fantastycznie dobrałaś żony do Adama i Joe- razem tworzą piękne rodziny.

Nie uznaję rozwodów, ani tym bardziej "romansów na boku", więc może... zrobisz coś Laurze zanim Will się w kimś zakocha? Taka dygresja, bez wywierania jakiegokolwiek nacisku...

życzę weny Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:07, 28 Maj 2014    Temat postu:

Laura jest chora umysłowo. Will ...albo nie chciał tego zauważyć, albo chciał pozbyć się kłopotu i dlatego przywiózł ją do Ponderosy ... na jej prośbę. Spełnił ją. W porządku, ale powinien uprzedzić rodzinę, żeby na nią uważali. A on sobie pojechał spokojnie pocierpieć w mieście ... nie martwiąc się nawet o córeczkę, ktora ma wspaniałą i odpowiedzialną opiekunkę ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:22, 28 Maj 2014    Temat postu: W przedsionku czyśćca

Ja nie dostrzegam u Willa wyrachowania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:07, 28 Maj 2014    Temat postu:

ADA napisał:
Przez kilka miesięcy po śmierci Arthura Laura była w stanie głębokiego smutku. Zupełnie nie chciało jej się żyć. Zrozpaczona, że prawda się wyda coraz bardziej odsuwała się od świata i nie przyjmowała od nikogo pomocy.

To nawet naturalne i można jej współczuć gdyby....

ADA napisał:
Miała przecież plan opracowany w najdrobniejszych szczegółach. Peggy (...) Nigdy nie rozumiała tego dziecka. Dziwne, wszyscy tak bardzo lubili Peggy, nawet Adam znalazł na nią sposób. A ona – matka, nie miała pojęcia, jaka jest jej córka, ale na każdym kroku pamiętała, że to córka Franka, a Franka nienawidziła.

Dziecko numer jeden -nie bardzo Laurze podchodzi.

ADA napisał:
Jeszcze bardziej jednak nie znosiła Alice. Wiecznie płaczące, wręcz wrzeszczące dziecko...

Dziecko numer dwa -nie lubiane bo Willa itd.

ADA napisał:
Arthura kochała miłością bezwarunkową, a po jego śmierci nie chciała już żyć.

dziecko numer trzy -kochała, ale czy na pewno?
Uważam, że Laura kochała dzieci przez pryzmat mężczyzn, z którymi je miała. Gdyby Adama nie kochała Arthura też by nie znosiła bo pewnie był uparty jak tato, podobny do taty itd....Moja teza Laura nie jest chora psychicznie ona jest po prostu nienormalna Mad a to zasadnicza różnica...

ADA napisał:
I wtedy nie wiadomo skąd usłyszał głos niesiony wiatrem: „Nie pozwól.”


No nareszcie Exclamation

ADA napisał:
Zdenerwowana takim obrotem sprawy Laura długo nie mogła dojść siebie. Wreszcie, gdy się trochę uspokoiła, musiała przyznać, że ten szczeniak jest nieodrodnym synem swego ojca. „Tak samo zdecydowany i uparty, jak Adam”, pomyślała, „cóż sytuacja się trochę komplikuje, ale to drobiazg” i uśmiechając się do swoich myśli ruszyła w ślad za dziećmi.

Tu się mocno zaniepokoiłam. Ona w zasadzie nienawidzi wszystkich stojących jej na drodze. Jest niedojrzała emocjonalnie i moim zdaniem więzienie to za mało Rolling Eyes ADA czekam...Shocked

*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 21:34, 28 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:13, 28 Maj 2014    Temat postu:

Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 21:33, 28 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:28, 28 Maj 2014    Temat postu:

ADA napisał:
Will zaciął konie, a te równym tempem ruszyły w kierunku Nob Hill.

Nob Hill to chyba była najbogatsza dzielnica San Francisco, w której stały okazałe rezydencje. Dobrze pamiętam?


ADA napisał:
Kiedyś, gdy były same próbowała ją uspokoić i utulić. Alice dostała wręcz histerii i zaczęła się jej wyrywać, wtedy przycisnęła do buzi dziecka małą, pięknie haftowaną poduszeczkę – sama wyhaftowała poszewkę – ale nie trzymała zbyt długo.

Straszne, jak ta kobieta nienawidziła swego dziecka. Dziecko pewnie czuło te negatywne wibracje i dlatego tak, a nie inaczej reagowało na matkę.Shocked

ADA napisał:
Gdy Will przywiózł ją do Ponderosy miała nadzieję, że Adam będzie jej wsparciem. Jednak on był zimny i obcy.

A czego ona się spodziewała? Przecież wiedziała, że Adam ma żonę i czworo dzieci. Myślała, że jej przyjazd zaowocuje romansem na boku? Confused

ADA napisał:
- Milton pójdzie ze mną na podwieczorek. Tak jak kazała pani Watson – odparł śmiało Mały Adam, a w jego szarozielonych oczach o kształcie migdałów pojawiła się stanowczość. Nie zrażając się wściekłym spojrzeniem ciotki wziął za rękę całkowicie zaskoczonego Miltona i jakby nigdy nic poszedł z nim do domu.

Brawo, mały! Tak należy postępować z Laurą. Smile

ADA, wciąż trzymasz nas w niepewności i dawkujesz emocje. Czekam na spotkanie Adama z Adeline i Benem. Zastanawiam się, kiedy Laura "zaatakuje" i czy Ash podejmie bardziej zdecydowane kroki?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:19, 28 Maj 2014    Temat postu:

Mada napisał:
ADA napisał:
Gdy Will przywiózł ją do Ponderosy miała nadzieję, że Adam będzie jej wsparciem. Jednak on był zimny i obcy.

A czego ona się spodziewała? Przecież wiedziała, że Adam ma żonę i czworo dzieci. Myślała, że jej przyjazd zaowocuje romansem na boku? Confused


...wiesz przez wzgląd na stare czasy ....w końcu rozstali się niejako w sympatii Confused


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:22, 28 Maj 2014    Temat postu:

Mam wrażenie, że Laurze nie chodziło o przyjacielskie wsparcie przez wzgląd na stare czasy. Confused Oczekiwała czegoś więcej.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Śro 22:22, 28 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:31, 28 Maj 2014    Temat postu:

Tak, zgadza się, ale Adam teoretycznie nie powinien tak niechętnie reagować na widok byłej dziewczyny, z którą rozstał się po przyjacielsku, bądź co bądź w złym stanie psychicznym...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:54, 28 Maj 2014    Temat postu:

Senszen
Cytat:
Mały Adam jest bardzo odpowiedzialny jak na swój wiek, bardzo dojrzały... I najwidoczniej Ash dalej jest w stanie się z nim skontaktować.

Założyłam sobie, że skoro Ash nie może dotrzeć do Miltonka, to spróbuje zrobić to przez Małego Adasia, który ma tu być wierną kopią Dużego Adama
Neth P
Cytat:
Nie uznaję rozwodów, ani tym bardziej "romansów na boku", więc może... zrobisz coś Laurze zanim Will się w kimś zakocha? Taka dygresja, bez wywierania jakiegokolwiek nacisku...

Rozpatrzę Twoją sugestię ... zastanowię się Cool Dzięki, mam nadzieję, że mnie nie opuści.
Ewelina
Cytat:
Laura jest chora umysłowo. Will ...albo nie chciał tego zauważyć, albo chciał pozbyć się kłopotu i dlatego przywiózł ją do Ponderosy ... na jej prośbę.

Przyznaję Laura jest chora psychicznie, Will, co może wydawać się dziwne, nie zdaje sobie sprawy i raczej nie chciał podrzucić jej rodzinie. Zresztą nadal, póki co, ją kocha.
Aga
Cytat:
dziecko numer trzy -kochała, ale czy na pewno?
Uważam, że Laura kochała dzieci przez pryzmat mężczyzn, z którymi je miała.

Laura bardzo kochała Arthura, bo kochała chorą miłością Adama. Na początku opowiadania powiedziała przecież: "[Laura]Kochała Adama do szaleństwa, ale również do szaleństwa nienawidziła.
- Jeżeli do tej pory nie zrezygnowałam z ciebie – powiedziała do siebie półgłosem – to już nie zrezygnuję."

Mada
Cytat:
Nob Hill to chyba była najbogatsza dzielnica San Francisco, w której stały okazałe rezydencje. Dobrze pamiętam?

Bardzo dobrze pamiętasz. Will i Laura mieszkali w Nob Hill. Było ich na to stać, bo Will świetnie dawał sobie radę. W rozmowie z Adamem, w Ponderosie powiedział: "Nie mogę na tak długo wszystkiego rzucić. Prowadzenie takich interesów jak moje wymaga dużo czasu i uwagi."
Cytat:
Zastanawiam się, kiedy Laura "zaatakuje" i czy Ash podejmie bardziej zdecydowane kroki?

Mada jeszcze trochę będziesz musiała poczekać Rolling Eyes Na razie ... myślę Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 23:54, 28 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:54, 30 Maj 2014    Temat postu:

Myślisz ADA?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:20, 31 Maj 2014    Temat postu:

Aga, cały czas Laughing, a oto co wymyśliłam. Zapraszam ...

***
Na następny dzień po przyjeździe do San Francisco Adeline wstała wcześnie rano. Wyjrzała przez okno na budzącą się do życia, spowitą mgłą ulicę i przypomniała sobie jak Adam nazywał San Francisco miastem mgieł. Pamiętała, jak jej tłumaczył, że tak charakterystyczne dla miasta mgły to połączenie zimnego powietrza znad oceanu i gorącego napływającego z głębi lądu. Dziwne miasto pomyślała. Omywane z trzech stron wodami Pacyfiku i zbudowane na 48 wzgórzach. Pogoda bywała tu nietypowa do tego stopnia, że mieszkający na obrzeżach miasta Meksykanie mówili, o niej capricho, czyli kaprys.
Adeline uśmiechnęła się na wspomnienie ich pierwszej wspólnej podróży do San Francisco. To było w jakiś czas po narodzinach Miltona. Adam obiecał jej piękną wycieczkę i dotrzymał słowa. Spędzili cudowny tydzień w tym niesamowitym mieście. Mąż okazał się wspaniałym przewodnikiem i barwnie opowiadał o historii San Francisco. Nie zapomni nigdy, jakie ogromne wrażenie wywarła na niej zbudowana blisko sto lat temu misja Dolores z kościołem będącym jednocześnie najstarszym budynkiem w mieście. Dziwne, jak takie szczegóły zapadają w pamięci. Adam śmiał się z tego jej zachwytu i powiedział, że mogłaby być świetnym architektem. Nie zapomni też, jak na koniec pobytu w San Francisco zaprosił ją do najlepszej restauracji w mieście i tajemniczym głosem oznajmił, że ma dla niej niespodziankę. Jakież było jej zdziwienie, gdy okazało się, że tą niespodzianką był sam Mark Twain, jej ulubiony pisarz. Wiedziała, że panowie się znają, ale nie sądziła, że i ona pozna tego interesującego i niezwykle oryginalnego człowieka. Spędzili wówczas uroczy, niezapomniany wieczór. To wtedy Twain opowiadając o anomaliach pogodowych miasta powiedział, że najchłodniejszą zimę, jaką przeżył było lato w San Francisco.
Adeline uśmiechnęła się do swoich wspomnień i zaraz posmutniała. Tak bardzo bała się o Adama. Kiedyś przed laty doświadczyła już takiego strachu i miała nadzieję, że nigdy więcej się to nie powtórzy. Niestety los zgotował jej przykrą niespodziankę. Tak bardzo chciałaby teraz znaleźć się w ramionach Adama, poczuć bicie jego serca i jego gorące pocałunki. Nagle przeniknął ją dziwny chłód. Mocnej otuliła się szlafrokiem i pomyślała: „ciekawe jak moje skarby dają sobie radę?” i wtedy usłyszała ciche pukanie do drzwi, i głos Eleny:
- Pani Cartwright, pan Will zaprasza na śniadanie.
- Dziękuję. Już schodzę – odpowiedziała i spoglądając, ze zdziwieniem na zegar stojący na komodzie stwierdziła, że dochodzi już ósma.
Szybko umyła się i ubrała, po czym zeszła na dół do salonu, gdzie czekał już na nią teść oraz Will siedzący na kanapie z małą Alice na kolanach. Śniadanie spożyli w zupełnej ciszy. Nikt nie próbował nawiązać rozmowy, jakby w obawie, że powie coś nieodpowiedniego.
***
Szpital, w którym leżał Adam znajdował się niedaleko domu Willa i usytuowany był w piętrowej kamiennicy w stylu wiktoriańskim wybudowanej dla jednego z najbardziej wziętych prawników w San Francisco. Jednak z powodów bliżej nieznanych nikt z jego rodziny nie chciał w tym domu nigdy zamieszkać. Prawnik przekazał, więc okazały budynek na potrzeby jednego z najnowocześniejszych szpitali, kierowanego przez doktora Jeta Madigana.
Will prowadził Bena i Adeline pustym o tej porze szpitalnym korytarzem. Tuż przed salą, w której leżał Adam spotkali Hope. Pielęgniarka uśmiechnęła się promiennie na widok Willa, a widząc towarzyszące mu osoby powiedziała:
- Dzień dobry. Widzę, że przyprowadził pan gości.
- Tak, przedstawiam pani żonę mojego kuzyna oraz jego ojca – odpowiedział Will.
- Cieszę się, że mogę państwa poznać. Pan Adam odkąd wczoraj na dobre się obudził nie może się państwa doczekać – zwróciła się do Adeline i Bena.
- To w takim razie chodźmy – stwierdził Will.
- Niestety, nie możecie państwo teraz wejść. Trwa właśnie konsylium.
- Jak to konsylium? Czyżby, coś było nie tak? – spytał zaniepokojony Ben.
- Proszę się uspokoić. Nic złego się nie dzieje. Po prostu dziś do naszego szpitala przyjechało dwóch światowej sławy lekarzy. Doktor Madigan poprosił o konsultację poważniejszych przypadków. Proszę się nie martwić. Zaraz skończą.
I faktycznie nim upłynęło dziesięć minut drzwi sali chorych otworzyły się i wyszli z niej trzej lekarze, z których jeden, wysoki i szczupły, głośno coś mówił i gestykulował. Dwaj pozostali słuchali z uwagą, przytakując głowami. Starszy z nich siwy, lekko łysiejący mężczyzna o równie siwych okazałych bokobrodach i głębokim przenikliwym spojrzeniu zadawał krótkie, rzeczowe pytania, chcąc zapewne upewnić się, co do stanu badanych dopiero, co pacjentów i postawionych diagnoz.
- To doktor Madigan – szepnęła Hope, wskazując na przechodzącego tuż obok lekarza – a ten siwy to doktor Joseph Lister, wyrocznia w dziedzinie chirurgii. Przyjechał z Londynu – dodała.
Doktor Madigan dostrzegłszy czekającą pod ścianą grupkę osób spojrzał na Hope i przyzwalająco skinął głową. Pielęgniarka nie zwlekając dłużej wprowadziła do sali Adeline, Bena i Willa. Idąc przodem wskazała im stojące pod ścianą tuż przy dużym oknie łóżko, na którym leżał wsparty o poduszkę, prawie cały w opatrunkach i z usztywnioną gipsowym bandażem ręką ciemnowłosy mężczyzna. Adeline, rozpoznawszy w nim Adama, pobladła i na moment przystanęła. Ben z wrażenia przełknął głośno ślinę, a jego lewa ręka zaczęła lekko drgać. Gdy minął pierwszy szok oboje podeszli do łóżka Adama, który właśnie drzemał po męczących badaniach. Adeline delikatnie dotknęła jego ramienia. Pod wpływem tego dotyku Adam uchylił powieki. Jego na wpół przytomny wzrok błądził od twarzy do twarzy. Niepewny tego, co widzi zamknął oczy, by w ułamku sekundy otworzyć je szerzej i już zupełnie przytomnie spojrzeć na kobietę trzymającą w swoich dłoniach jego dłoń. Przez moment myślał, że to tylko sen, a gdy zrozumiał, że to prawda uśmiech niesamowitego szczęścia rozjaśnił mu bladą, naznaczoną cierpieniem twarz.
- Adeline – wyszeptał i po policzku spłynęła mu jedna, duża łza.

***
Z każdym dniem stan Adama ulegał poprawie. Doktor Madigan nie mógł wyjść z podziwu, jak szybko pacjent wraca do zdrowia. Rany goiły się dobrze, nie było już zagrożenia komplikacjami, jakie niejednokrotnie występują po tak ciężkich obrażeniach. Adam z pomocą lekarzy i rodziny odzyskiwał utracone siły. Adeline nie odstępowała go ani na krok i zajmowała się nim jak najlepsza opiekunka. Adam bez słowa sprzeciwu poddawał się tym wszystkim zabiegom, zadowolony, że żonę ma przy sobie. Jeszcze gdyby mógł wrócić do domu, do dzieci, za którymi tak bardzo tęsknił, pełnia szczęścia byłaby zupełna. Tymczasem musiał pogodzić się z opinią doktora Madigana, który, co prawda zadowolony z tempa, w jakim pacjent zdrowiał, oznajmił, że Adam spędzi w szpitalu przynajmniej jeszcze tydzień. Dopiero, gdy okaże się, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa zostanie wypisany, jednak przez najbliższy miesiąc nie będzie nawet mowy o jego powrocie do Ponderosy. W związku z tym Ben postanowił rozejrzeć się po okolicy i wynająć jakiś mały dom, w którym jego syn mógłby spędzić okres rekonwalescencji. Nie było to jednak takie proste jakby się wydawało, bowiem Nob Hill było dzielnicą ludzi zamożnych, a co za tym idzie okazałych rezydencji i domów. Wówczas Will, który nie wiedział wcześniej o pomyśle wuja, zaoferował Adamowi własny dom. Zażartował sobie nawet, że czuje się urażony, takim postępowaniem wuja Bena.
Wszystko powoli wracało do normy, tylko jedna rzecz niepokoiła Bena i Adeline. Otóż doktor Madigan uprzedził ich, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż lewa ręka Adama może być nie w pełni sprawna. Po tak ciężkim złamaniu – mówił - często występuje niedowład, ale tym, dopóki nie zostanie zdjęty opatrunek gipsowy, radził się nie martwić. Prosił też, żeby na razie nie niepokoić tą informacją pacjenta, gdyż będzie jeszcze czas na przekazanie mu nieprzyjemnych wieści. Jednak Adam chyba coś przeczuwał, bo momentami był jakby nieobecny, zatopiony we własnych myślach, oddalony o miliony mil od rzeczywistości. Adeline obserwowała męża z niepokojem, ale nie chciała go naciskać, wychodząc z założenia, że jeśli będzie chciał to jej powie o swych obawach.
Każdy dzień od przyjazdu Bena i Adeline do San Francisco wyglądał tak samo. Od rana do późnych godzin wieczornych byli razem z Adamem, który wciąż dopytywał się o dzieci i o to, co dzieje się na ranczo. Ciągłymi pytaniami wciąż ich zamęczał, nic, więc dziwnego, że Ben skorzystał z okazji i przyjął zaproszenie Lelanda Stanforda do klubu dżentelmenów, żeby omówić w spokoju ostateczne warunki realizacji zawartej przez Adama umowy.
Tego wieczora, gdy Adam był już po kolacji, a Adeline krzątała się pomagając mu przygotować się do snu, poprosił, żeby usiadła na chwilę przy nim, a gdy to zrobiła, wziął jej dłoń w swoją i zapytał:
- Czym ja sobie na ciebie zasłużyłem?
- Miałeś szczęście – odpowiedziała Adeline uśmiechając się czule. Adam przyciągnął ją do siebie, spojrzał głęboko w jej błękitne oczy i pocałował lekko rozchylone usta żony. Ona w obawie, że ktoś mógłby to zobaczyć rozejrzała się wokół i na wpół zawstydzona, powiedziała:
- Adamie, to nie wypada. Jesteśmy w szpitalu.
- Co nie wypada? – usłyszeli za sobą głos Bena, który po spotkaniu z Stanfordem przyszedł po synową.
- Okazywać sobie czułości. Tak przynajmniej twierdzi moja żona – odpowiedział Adam uśmiechając się we właściwy sobie sposób. Ben ujrzał w oczach syna szelmowski błysk, a na policzkach tak charakterystyczne dołeczki. „Wraca do zdrowia” – pomyślał, gdy tymczasem Adeline próbowała bronić się przed tym, jak stwierdziła, niesprawiedliwym zarzutem. Oczywiście wywołała tym śmiech obu panów. Pokręciwszy z politowaniem głową, stwierdziła, że nie zamierza nic więcej mówić, bowiem i tak wiadomo, że żaden mężczyzna nie jest w stanie zrozumieć kobiety. W pewnej chwili Adam spoważniał i niespokojnie popatrzył na żonę i ojca. Zaczerpnąwszy głęboko powietrza cichym, niepewnym głosem zaczął:
- Muszę wam coś powiedzieć i nie wiem jak. To może być dla was ogromne zaskoczenie i boję się jak to przyjmiecie.
Ben zdumiony słowami syna w ułamku sekundy przestał się śmiać. Adeline ogarnięta złymi przeczuciami mocniej schwyciła dłoń męża. Adam widząc u obojga pełne niepokoju wyczekiwanie, zwracając się do Adeline rozpoczął:
- Wiesz kochanie, że zanim ciebie spotkałem byłem narzeczonym Laury. Mieliśmy się pobrać, ale nic z tego nie wyszło.
Adeline tylko przytaknęła, nie chcąc mu przerywać, a Ben uważnie przypatrywał się synowi nie bardzo wiedząc, do czego on zmierza. Tymczasem Adam kontynuował:
- Te kontakty z Laurą nie ograniczały się jedynie do patrzenia w oczy i trzymania się za ręce. My …, to znaczy chciałem powiedzieć … Adeline pewnie pomyślisz sobie o mnie jak najgorzej …
- Czy ty masz mnie za dziecko, Adamie? – przerwała mu Adeline zorientowawszy się co takiego chce powiedzieć jej mąż.
- Wybacz, Adeline – odpowiedział drżącym głosem.
- Adamie, dobrze wiem, że nie byłam twoją pierwszą kobietą. Zresztą byłoby to dziwne – Adeline uśmiechnęła się do męża, chcąc dodać mu otuchy - kochanie, powiedz po prostu, co się stało?
- Dobrze. Otóż wszystko wskazuje na to, że Arthur, zmarły syn Laury, był również moim synem.
Po tym wyznaniu zapadła cisza. Ben nie wierząc własnym uszom otarł zroszone potem czoło, a Adeline z trudem oddychała, nie bardzo wiedząc jak zareagować na tę wiadomość. Wreszcie Ben nadal zaskoczony odruchowo spytał:
- Jakim sposobem?
- Tobie, Pa nie muszę chyba tego tłumaczyć – odparł Adam.
- Nie musisz być sarkastyczny.
- Przepraszam. Nie chciałem. Dla mnie to niezwykle ciężka sytuacja.
- Rozumiem cię synu, ale skąd ta pewność, że Arthur był twoim synem?
- Ja to po prostu wiem. Chyba nawet wcześniej to czułem. Tego wieczora, gdy wydałeś uroczystą kolację na cześć Laury rozmawiałem z Willem, a potem także z nią. Laura chciała mi powiedzieć coś ważnego. Kluczyła. Zdenerwowała mnie tym i nie chciałem jej słuchać. Teraz wiem, że bałem się prawdy, a gdy po przyjeździe do San Francisco odwiedziłem Willa, a on w szczegółach opowiedział, jaki był Arthur i pokazał mi jego zdjęcie nie miałem już wątpliwości.
- Małe dzieci, zwłaszcza spokrewnione bywają do siebie podobne – odparł Ben nie bardzo wierząc w to, co mówi.
- Adamie, ojciec ma rację. To jeszcze nie dowód – powiedziała milcząca do tej pory Adeline.
- Nie, to prawda. Wszystko się zgadza. Wiek i wygląd dziecka. Na tym zdjęciu Arthur wyglądał tak samo jak nasz Milton.
- Ale przecież Laura była już wtedy żoną Willa – wtrącił Ben – więc kiedy?
- Na dzień przed moim wypadkiem byłem u niej, bo chciałem przeprosić ją za to, że nie zdążyłem na uroczystość naszych zaręczyn. Potem już nigdy nie byliśmy ze sobą. Wierzysz mi, Adeline – Adam wyczekująco spojrzał na żonę, a ta ze smutnym uśmiechem skinęła głową.
- No, dobrze nawet gdyby tak było, to, dlaczego nic nie powiedziała, dlaczego trzymała to w tajemnicy – zastanawiał się Ben.
- Nie wiem, Pa. Próbowałem to zrozumieć, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Gdy wychodziła za Willa musiała już wiedzieć, że jest w odmiennym stanie. Może bała się, że go straci.
- Co teraz zamierzasz zrobić? – spytał Ben.
- Cóż, chyba będę musiał porozmawiać z Willem. Tylko jak? – powiedział wyraźnie strapiony Adam.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Nie mam pojęcia, ale nie mogę tego tak zostawić. Porozmawiam najpierw z Willem, a potem z Laurą.
- Nie musisz – usłyszeli głos Willa, który od pewnego czasu przysłuchiwał się ich rozmowie – Ja wiem o Arthurze od samego początku, od pierwszej chwili mojego małżeństwa.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Sob 15:19, 31 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 14:31, 31 Maj 2014    Temat postu:

Piękne opisy, ciekawe szczegóły na temat San Fransisco. Adam wraca do zdrowia...uśmiecha się, robi się uparty, wraca mu poczucie humoru. Przyjazd Listera jest dużym zaskoczeniem Very Happy

Bardzo dobrze się czyta twoje opowiadania, są ciekawe, dopracowane, przemyślane Very Happy Czysta przyjemność Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:35, 31 Maj 2014    Temat postu:

Dziękuję Senszen Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:21, 31 Maj 2014    Temat postu:

ADA napisał:
Nagle przeniknął ją dziwny chłód. Mocnej otuliła się szlafrokiem i pomyślała: „ciekawe jak moje skarby dają sobie radę?”

Też jestem ciekawa. ADA, nie uchyliłaś nawet rąbka tajemnicy.

ADA napisał:
Idąc przodem wskazała im stojące pod ścianą tuż przy dużym oknie łóżko, na którym leżał wsparty o poduszkę, prawie cały w opatrunkach i z usztywnioną gipsowym bandażem ręką ciemnowłosy mężczyzna.

Ale żeś zaszalała. Shocked Nic dziwnego, że Ben i Adeline wyglądali jakby piorun w nich uderzył. Biedny Adam. Sad

ADA napisał:
Dopiero, gdy okaże się, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa zostanie wypisany, jednak przez najbliższy miesiąc nie będzie nawet mowy o jego powrocie do Ponderosy.

Przez ten czas to Laura może mieć tysiąc pomysłów. Mój niepokój spotęgował się poczwórnie.

ADA napisał:
Otóż doktor Madigan uprzedził ich, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż lewa ręka Adama może być nie w pełni sprawna.

ADA straszyła nas taką możliwością już wcześniej. Zapowiadała zamach na jego kończynę i jak widać, słowa dotrzymała. Rolling Eyes

ADA napisał:
Ben ujrzał w oczach syna szelmowski błysk, a na policzkach tak charakterystyczne dołeczki. „Wraca do zdrowia” – pomyślał,

I to jest bardzo dobra wiadomość. Very Happy

ADA napisał:
Po tym wyznaniu zapadła cisza. Ben nie wierząc własnym uszom otarł zroszone potem czoło, a Adeline z trudem oddychała, nie bardzo wiedząc jak zareagować na tę wiadomość. Wreszcie Ben nadal zaskoczony odruchowo spytał:
-Jakim sposobem?
-Tobie, Pa nie muszę chyba tego tłumaczyć – odparł Adam.

Odpowiedź Adama bardzo w jego stylu. Laughing Ależ Ben się przejął, aż pot wystąpił mu na czoło. Do tej pory to raczej Joe sprawiał mu niespodzianki.


ADA napisał:
- Nie musisz – usłyszeli głos Willa, który od pewnego czasu przysłuchiwał się ich rozmowie – Ja wiem o Arthurze od samego początku, od pierwszej chwili mojego małżeństwa.

Shocked Shocked Shocked Moje oczy tak właśnie wyglądały, gdy przeczytałam oświadczenie Willa. Zastanawiam się, dlaczego nie wyjawił prawdy Adamowi wcześniej, na przykład gdy pokazał mu zdjęcie Arthura. Pewnie to wyjaśnisz w następnym fragmencie. Czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Ady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 43, 44, 45  Następny
Strona 19 z 45

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin