|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:26, 12 Sie 2015 Temat postu: Ostatnie krople deszczu |
|
|
Mam cichą nadzieję, że Koleżanka, która jest bohaterką tego opowiadania nie obrazi się na mnie. Jeżeli będzie niezadowolona z tego fanfiku, proszona jest usilnie o kontakt i wszelkie sugestie z żądaniem usunięcia tekstu z forum włącznie. Tymczasem z obawami wklejam, i z całego serca zapewniam, że to wszystko to sprawka mojej weny, która nie słucha mnie i robi ze mną, co jej się żywnie podoba.
Ostatnie krople deszczu.
Jednostajny szum miasta wdzierał się przez otwarte na całą szerokość okno. Dobiegała północ. Upał nadal obezwładniał, choć temperatura nieco spadła. Było duszno i wszystko wokół drgało jakimś dziwnym niepokojem. Niedokończony obraz stojący na sztaludze w pobliżu okna przyciągał spojrzenie dziewczyny. Lekki grymas pojawił się na jej ładnej, opalonej i drobnej twarzy. Wzięła do ręki pędzel. Ten płatek powinien mieć bielszy odcień bieli, a pręciki powinny wyglądać tak, jakby wstydziły się wyjrzeć na świat. Do tego cały ten kwiat jest za duży, przecież kwiaty pomarańczy są tak samo małe, jak kwiaty wiśni, pomyślała. Pokręciła z rezygnacją głową. Nie, nie dokończy go malować, przynajmniej nie dzisiaj. Dłoń z pędzlem zawisła w bezruchu. Zastanawiała się, czy zrobiła wszystko jak należy, czy niczego nie zaniedbała. W myśli zrobiła szybki rachunek sumienia i wyszło jej, że w tym co się stało nie było jej winy. Tylko dlaczego tak bardzo jej smutno. Cóż tak nieraz bywa z przyjaciółmi. Dziś są, jutro ich nie ma, ale Inspiration nie miała prawa tak po prostu zniknąć i to gdzie? W Warszawie. Gdyby przeczuwała do czego dojdzie nigdy, przenigdy nie pojechałaby tam. Była w głębokim szoku, gdy Inspiration pomachała jej ręką i jak gdyby nigdy nic wskoczyła do ostatniego wagonika warszawskiego metra. Długo stała na opustoszałym peronie, nie wierząc w to, co się stało. Dopiero narastający szum i podmuch powietrza przywróciły ją do rzeczywistości. Wagoniki biało-czerwone z żółtym pasem wjechały na peron i zatrzymały się z lekkim piskiem kół. Otworzyły się drzwi. Nieliczni o tej porze pasażerowie wysiedli szybko, jakby w pogodni za życiem. Ktoś niechcący ją potrącił, ktoś inny syknął przez zaciśnięte zęby, coś o staniu, jak słup soli. Poczuła wzbierający żal. Stała z opuszczoną głową, gdy nagle poczuła, że ktoś przygląda się jej intensywnie. Spojrzała i zobaczyła przed sobą najpiękniejsze niebieskie oczy świata, mocno zarysowaną szczękę i przeuroczy wręcz zniewalający, szeroki uśmiech. Młody mężczyzna wyciągnął do niej dłoń podając paczuszkę karmelków.
- Proszę się nie martwić. Jutro też jest dzień i to co dzisiaj wydaje się tragedią, jutro okaże się nic nieznaczącym szczegółem.
- Skąd pan wie? – spytała biorąc ofiarowane jej cukierki. Przez chwilę ich dłonie zetknęły się i poczuła, coś, czego nie była w stanie określić. Choć nie. Wiedziała. To, co przed chwilą poczuła było takie piękne, takie nierealne. To była … magia.
- Wiem, bo sam wielokrotnie tego doświadczyłem. One odchodzą, ale prędzej czy później wracają. Proszę się uśmiechnąć, jak już powiedziałem jutro też jest dzień. I smacznego.
Odruchowo spojrzała na trzymaną w dłoni torebkę karmelków. To przecież takie proste. Z uśmiechem uniosła głowę do góry, ale mężczyzny już nie było. W wylocie tunelu dostrzegła jedynie ostatni wagonik składu warszawskiego metra.
Mężczyzna z metra miał rację. Jutro też był dzień i pojutrze również. Ale ona musiała wracać do domu i nie mogła już dłużej czekać na kogoś, kto zachowuje się jakby zerwał się z uwięzi. Westchnęła cicho i spojrzała na niedokończony obraz. Chociaż Ty mnie nie zawiedź, mruknęła odkładając pędzel. Jeszcze przez chwilę przyglądała się nieskończonej pracy. Powiew ciepłego powietrza wdarł się do pokoju. Gdzieś w oddali słychać było pomruki nadciągającej burzy. Poczuła ogromną senność. Dłonią przetarła twarz, jakby chciała odgonić krążący wokół jej głowy sen. Wreszcie znużona ciężkim dniem usnęła. Za oknem zerwał się silny wiatr miotający bezlitośnie pierwszymi, dużymi kroplami deszczu.
***
Nie, dłużej tego nie zamierza znosić. Czekała na Inspiration wystarczająco długo. Co ona sobie wyobraża i ile czasu potrzeba na zakup funta cukierków?, fuknęła zdenerwowana i energicznie ruszyła w kierunku cukierni. Gdy stawiała stopę obutą wzorem paryskich elegantek w elegancki skórzany bucik z wysoką cholewką i zapinany na szereg guziczków, drzwi cukierni otworzyły się z impetem i wypadła z nich Inspiration zła niczym chmura gradowa.
- Co za padalec! – wrzasnęła. – Taki ktoś jak on nie powinien prowadzić sklepu cukierniczego. To woła o pomstę do nieba.
- Co woła?
- Och, Senszen nie udawaj, że nie wiesz!
- Nie, nie wiem. Nic ci się nie stanie, jak powiesz mi, co się stało. Może jak zwykle wyolbrzymiasz sprawę.
- Jak zwykle, jak zwykle – Inspiration przedrzeźniała Senszen patrząc na nią z nieukrywaną pretensją. – Gdyby nie to moje wyolbrzymianie spraw nigdy nie napisałabyś tych uroczych słów o deszczu, nie mówiąc już o śniegu. Jak one szły … ach już pamiętam „za oknem rozciągało się aksamitnie czarne niebo, bramowane białym, na wpół zamarzniętym śniegiem, który zgromadził się dookoła szyby”.
- Faktycznie, niezłe – przyznała Senszen.
- Niezłe?! – prychnęła Inspiration niezadowolona. – To było świetne. Wręcz doskonałe.
- Dobrze, niech ci będzie – odparła z rezygnacją, a widząc rozlewający się po twarzy Inspiration uśmiech zadowolenia dodała – ale tego, że uciekłaś nigdy ci nie daruję.
- Tak?! A, co mi zrobisz? Czy ci się to podoba czy nie jesteś na mnie skazana.
- Gdyby tak faktycznie było nie musiałabym cię gonić przez pół świata.
- Och, doprawdy?! Ależ poniosłaś ofiarę – Inspiration kpiła sobie w żywe oczy. – To dzięki mnie zwiedziłaś tę połowę świata i do tego przeniosłaś się w czasie. Przecież zawsze chciałaś zobaczyć dziewiętnastowieczne Virginia City, a Candy i Cartwrightowie to tylko dodatkowe bonusy.
- Od kiedy zrobiłaś się taka cwana? I to słownictwo – Senszen z niedowierzaniem patrzyła na Inpiration.
- No, dobrze może oglądam trochę za dużo reklam – odparła z niewinnym uśmiechem. – Tu tego nie robię.
- Jeszcze tego by brakowało. Mam nadzieję, że nikomu nie opowiedziałaś skąd przybyłyśmy? – spytała Senszen cicho, rozglądając się na boki.
- No, co ty, przecież nikt by mi nie uwierzył. Wystarczy, że wszyscy dopytują o twoje imię.
- A o twoje to nie?
- A wyobraź sobie, że nie. Takie imię, jak moje to tutaj nic dziwnego, za to twoje i owszem.
- Co im powiedziałaś?
- Prawdę – odparła Inspiration dziwnie przy tym się uśmiechając.
- To znaczy? – spytała Senszen tłumiąc w sobie chęć natychmiastowego zamordowania stojącej przed nią osobniczki.
- Powiedziałam, że pochodzisz z Polski, a tam wszystkim dziewczynkom dają na pierwsze imię Senszen.
- I, uwierzyli?
- Pewnie. Ben tylko stwierdził, że to dziwny kraj. Mały Joe zdziwiony powiedział, że nie wierzy, żeby taki kraj w ogóle istniał, na co Adam odpowiedział mu, że owszem istniał, ale został rozgrabiony przez trzy mocarstwa. Doprawdy Adam coraz bardziej mi się podoba. Jest taki oczytany, a przez to taki męski – w oczach Inspiration pojawiło się rozmarzenie.
- Daruj sobie. Adam ma adoratorek na pęczki. Nie potrzebna mu jeszcze jedna i do tego taka zwariowana, jak ty. A swoją drogą przyjęłaś trochę dziwne kryterium na określenie męskości.
- A, na co niby mam zwracać uwagę? To, że jest nieziemsko przystojny, a heban jego włosów łagodną falą opada mu na czoło podkreślając głębię spojrzenia szaro-zielonych oczu o kształcie migdałów to przecież każdy wie. Tak, zdecydowanie to piękny mężczyzna.
- O, tak bardzo przystojny. Jakbym słyszała Agę i ADĘ – mruknęła Senszen, chwytając Inspiration za łokieć i zmuszając ją do ruszenia się z miejsca.
- Ja mówię o urodzie duszy! – krzyknęła Inspiration sykając z bólu. – To jest w nim najbardziej seksowne, a nie jakieś tam przymioty ciała!
- Głośniej! Niech usłyszy cię całe Virginia City. Już i tak patrzą na nas jak na odmieńców, to niech jeszcze do kompletu myślą, że jesteśmy nieobyczajne – Senszen nie kryła oburzenia.
- Dobrze, dobrze już, ja ciebie znam – odparła Inspiration zalotnie uśmiechając się do przechodzącego obok kowboja, który z zachwytu omal nie wpadł do koryta z wodą dla koni. – Wiem, o kim myślisz, odkąd tylko tu się pojawiłaś. Ten ktoś ma na imię Candy.
- I, co z tego? To nie twoja sprawa – żachnęła się Senszen.
- Doprawdy? A dzięki komu tak pięknie go opisujesz? – spytała Inspiration przesadnie mrugając rzęsami.
- Uważaj, bo ci odpadną.
- Jeden, zero dla ciebie. – Uśmiechnęła się nieznacznie. - Ale ostrzegam, że jak tak dalej pójdzie, to nie powiem ci, kto dzisiaj wraca, ze spędu.
- Candy?! – wyrwało się Senszen może trochę zbyt głośno, zbyt radośnie.
- Głośniej! Niech całe Virginia City cię usłyszy – powiedziała Inspiration przewracając przy tym przesadnie oczami.
***
Pomruki nadciągającej burzy były coraz głośniejsze. Deszcz dużymi kroplami uderzał o okna domu w Ponderosie. Senszen zrobiła zawiedzioną minę, na co Candy uśmiechnął się pocieszająco.
- Nie martw się. To nie będzie długo trwało.
- No, tak, ale przecież nie zdążymy do wioski Pajutów, a oni nie będą na nas czekać – powiedziała Senszen.
- Zdążymy – odparł Candy z pewnością w głosie.
- A swoją drogą kiedy Inspiration zaprzyjaźniła się z Rączym Jeleniem, synem wodza Pajutów?
- No, cóż twoja przyjaciółka potrafi zjednać sobie wszystkich. Rączy Jeleń, jest nią oczarowany, a jego ojciec Siedzący Byk już dwa razy pytał ile i komu ma zapłacić za Inspration, którą jego syn chce wziąć za żonę .
- Chyba żartujesz?! – spytała Senszen nie kryjąc swego zaskoczenia.
- Wcale nie żartuję. Mało tego, wódz pytał też o te koleżanki Inspiration, które tak nagle i prawie znikąd się pojawiły.
- Jakie koleżanki? – Senszen pobladła.
- Mówiły, że Inspiration je zna i że przyjechały tu na jej zaproszenie. Też mają takie trochę dziwne imiona – odparł Candy niepewnie.
- Co, chciałeś przez to powiedzieć? – Senszen groźnie zmarszczyła brwi.
- Tylko to, że tak jak ty też są z Polski.
- To, ciekawe? Pamiętasz może jak one się nazywają?
- Nie bardzo. Imiona mają dziwne i trudne do wypowiedzenia, ale wiem, że jedna z nich nazywa się Agatalia i wyraźnie zauroczona jest Adamem – powiedział Candy.
- Jeżeli to jest ta Agatalia, o której myślę, to nic w tym dziwnego. Ona bardzo lubi Adama.
- Zdaje się, że pozostałe panny też.
- Niestety – mruknęła Senszen. – Obawiam się, że możemy mieć problemy.
- Moja droga, nie przesadzaj. Młode dziewczyny chcą zobaczyć Dziki Zachód. To jednak nie to samo, co Boston – odparł Candy lekko wzruszając ramionami.
- Boston mówisz? Ciekawe? Tym bardziej ciekawe, że żadna z nich nie postawiła nogi w Bostonie.
- Co to ma znaczyć?
- Tylko to, że musimy, jak najszybciej znaleźć się w wiosce Pajutów.
- Ale Pajuci są pokojowo nastawieni do białych ludzi. Gdyby nie to nie zaprosiliby nas na uroczystości plemienne. Twoim znajomym nic nie grozi.
- Wiem, ale to one mogą być zagrożeniem dla Indian.
- Nie żartuj.
- Uwierz mi Candy. Wiem, co mówię – odparła Senszen tonem niepozostawiającym złudzeń. Mężczyźnie to wystarczyło.
- Idę po konie. Deszcz przestał padać. Zaraz ruszamy.
***
Być może ciąg dalszy nastąpi
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 17:37, 12 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:53, 12 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Oby nastąpił ... bardzo fajne ... skomentuję później, jeśli zapadnie decyzja o jego pozostawieniu i ... małżonek pozwoli mi posiedzieć przy klawiaturze Bo zaczyna marudzić
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 11:53, 12 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:58, 12 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Sympatyczne opowiadanko.
Mogłoby się interesująco rozwinąć w przyszłości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 15:02, 12 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
ADA, nie rozumiem skąd u Ciebie te obawy Nie waż się usuwać Całość bardzo ciekawa, intrygująca, niezwykła i mam nadzieję, ze ciąg dalszy nastąpi...
A skomentuję nieco później
a na razie...
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 15:03, 12 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:39, 12 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Senszen cieszę się i skoro mam przyzwolenie to postaram się o ciąg dalszy. Bez śliczny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 21:12, 12 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jednostajny szum miasta wdzierał się przez otwarte na całą szerokość okno. Dobiegała północ. Upał nadal obezwładniał, choć temperatura nieco spadła. |
Piękny, bardzo prawdziwy opis
Cytat: | Wzięła do ręki pędzel. Ten płatek powinien mieć bielszy odcień bieli, a pręciki powinny wyglądać tak, jakby wstydziły się wyjrzeć na świat. Do tego cały ten kwiat jest za duży, przecież kwiaty pomarańczy są tak samo małe, jak kwiaty wiśni, pomyślała. |
… a te płatki maku powinny mieć bardziej eteryczny urok zmiętej jedwabnej chusteczki
Cytat: | W myśli zrobiła szybki rachunek sumienia i wyszło jej, że w tym co się stało nie było jej winy. |
Aż dziwne, ze taki wynik jest możliwy
Cytat: | Cóż tak nieraz bywa z przyjaciółmi. Dziś są, jutro ich nie ma, ale Inspiration nie miała prawa tak po prostu zniknąć i to gdzie? W Warszawie. Gdyby przeczuwała do czego dojdzie nigdy, przenigdy nie pojechałaby tam. |
Jak nie metrem to pociągiem… dworce są w każdym mieście
Cytat: | Stała z opuszczoną głową, gdy nagle poczuła, że ktoś przygląda się jej intensywnie. Spojrzała i zobaczyła przed sobą najpiękniejsze niebieskie oczy świata, mocno zarysowaną szczękę i przeuroczy wręcz zniewalający, szeroki uśmiech. Młody mężczyzna wyciągnął do niej dłoń podając paczuszkę karmelków.
- Proszę się nie martwić. Jutro też jest dzień i to co dzisiaj wydaje się tragedią, jutro okaże się nic nieznaczącym szczegółem. |
Ach… taka sytuacja… to jest za piękne, by było prawdziwe (westchnięcie)
Cytat: | Gdy stawiała stopę obutą wzorem paryskich elegantek w elegancki skórzany bucik z wysoką cholewką i zapinany na szereg guziczków |
Nie śmiej się… ale się aż rozmarzyłam Chciałabym mieć takie
Cytat: | Jak zwykle, jak zwykle – Inspiration przedrzeźniała Senszen patrząc na nią z nieukrywaną pretensją. |
Jak widzę Inspiration jest niczym nieskrępowaną radością
Cytat: | ach już pamiętam „za oknem rozciągało się aksamitnie czarne niebo, bramowane białym, na wpół zamarzniętym śniegiem, który zgromadził się dookoła szyby”. |
Przy wymyślaniu tego zdania udział miała bardziej koleżanka Inspiration, Rationality
Cytat: | Od kiedy zrobiłaś się taka cwana? I to słownictwo – Senszen z niedowierzaniem patrzyła na Inpiration. |
Zerwała się z uwięzi… to sobie pozwala
Cytat: | Powiedziałam, że pochodzisz z Polski, a tam wszystkim dziewczynkom dają na pierwsze imię Senszen.
- I, uwierzyli?
- Pewnie. |
Cytat: | Jest taki oczytany, a przez to taki męski – w oczach Inspiration pojawiło się rozmarzenie. |
O! A to jest ciekawe…
Cytat: | Ja mówię o urodzie duszy! – krzyknęła Inspiration sykając z bólu. – To jest w nim najbardziej seksowne, a nie jakieś tam przymioty ciała! |
I te powabne przymioty charakteru…
Cytat: | A swoją drogą kiedy Inspiration zaprzyjaźniła się z Rączym Jeleniem, synem wodza Pajutów?
- No, cóż twoja przyjaciółka potrafi zjednać sobie wszystkich. Rączy Jeleń, jest nią oczarowany, a jego ojciec Siedzący Byk już dwa razy pytał ile i komu ma zapłacić za Inspration, którą jego syn chce wziąć za żonę .
- Chyba żartujesz?! – spytała Senszen nie kryjąc swego zaskoczenia. |
No, nie dziwię się temu zaskoczeniu
Cytat: | Wiem, ale to one mogą być zagrożeniem dla Indian.
- Nie żartuj.
- Uwierz mi Candy. Wiem, co mówię – odparła Senszen tonem niepozostawiającym złudzeń. Mężczyźnie to wystarczyło.
- Idę po konie. Deszcz przestał padać. Zaraz ruszamy. |
Ha!... szybko poszło
ADA, świetny początek opowiadania Lekko surrealistyczny, niesamowity, trochę szalony i zabawny Czekam na ciąg dalszy i pojawienie się kolejnych postaci
Bardzo mnie zaskoczyłaś tym opowiadaniem… ale jeżeli rzeczywiście moje ostatnie uwagi dotyczące kwiatków w deszczu były do tego fragmentu inspiracją… to bardzo się cieszę
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:26, 12 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Senszen napisał: | Nie śmiej się… ale się aż rozmarzyłam Chciałabym mieć takie |
A gdzieżbym śmiała. Ja też takie butki chciałabym mieć
Senszen, dziękuję bardzo za miły komentarz. Cieszę się, że zaakceptowałaś moje opowiadanie I uwierz mi, że naprawdę Twoje słowa o koronach kwiatków uginających się pod ostatnimi kroplami deszczu były inspiracją do napisania tego cokolwiek dziwnego opowiadania
Ewelino, Camilo skoro mam zgodę Senszen to teraz postaram się o kontynuację
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:25, 15 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ten płatek powinien mieć bielszy odcień bieli, a pręciki powinny wyglądać tak, jakby wstydziły się wyjrzeć na świat. Do tego cały ten kwiat jest za duży, przecież kwiaty pomarańczy są tak samo małe, jak kwiaty wiśni, pomyślała. |
Wyjątkowy samokrytyzm … a kwiatek zapewne wyglądał tak, jak powinien wyglądać kwiatek. Dlaczego kwiatek ma się wstydzić wyjrzeć na świat? Wstydzi się zapylenia? Może nikt nie zauważy … no i bielszy odcień bieli … hm! To bardzo ważne … wprost rzuca się w oczy, że ten odcień nie jest najbielszym odcieniem … bieli. Te rozważania mogą doprowadzić do … lekkiego oszołomienia, ale to przez upały … na pewno przez upały
Cytat: | W Warszawie. Gdyby przeczuwała do czego dojdzie nigdy, przenigdy nie pojechałaby tam. Była w głębokim szoku, gdy Inspiration pomachała jej ręką i jak gdyby nigdy nic wskoczyła do ostatniego wagonika warszawskiego metra. |
Jak widać w Warszawie wszystko może się zdarzyć. Niebezpieczne miasto
Cytat: | …gdy nagle poczuła, że ktoś przygląda się jej intensywnie. Spojrzała i zobaczyła przed sobą najpiękniejsze niebieskie oczy świata, mocno zarysowaną szczękę i przeuroczy wręcz zniewalający, szeroki uśmiech. |
Rozumiem, że ujrzała najbłękitniejszy odcień błękitu … w tych oczach … do tego olśniewający uśmiech
Cytat: | Proszę się uśmiechnąć, jak już powiedziałem jutro też jest dzień. I smacznego.
Odruchowo spojrzała na trzymaną w dłoni torebkę karmelków. To przecież takie proste. Z uśmiechem uniosła głowę do góry, ale mężczyzny już nie było. W wylocie tunelu dostrzegła jedynie ostatni wagonik składu warszawskiego metra. |
Ten również zniknął, ale karmelki chociaż zostały … i pociecha tudzież wspomnienie błękitu oczu i uśmiechu
Cytat: | Za oknem zerwał się silny wiatr miotający bezlitośnie pierwszymi, dużymi kroplami deszczu. |
Bardzo sugestywny opis, aż żal mi tych bezlitośnie miotanych kropli
Cytat: | Co ona sobie wyobraża i ile czasu potrzeba na zakup funta cukierków?, fuknęła zdenerwowana i energicznie ruszyła w kierunku cukierni. Gdy stawiała stopę obutą wzorem paryskich elegantek w elegancki skórzany bucik z wysoką cholewką i zapinany na szereg guziczków, drzwi cukierni otworzyły się z impetem i wypadła z nich Inspiration zła niczym chmura gradowa. |
Buciki – marzenie. Prawie nie zauważyłam Inspiration
Cytat: | - Jak zwykle, jak zwykle – Inspiration przedrzeźniała Senszen patrząc na nią z nieukrywaną pretensją. – Gdyby nie to moje wyolbrzymianie spraw nigdy nie napisałabyś tych uroczych słów o deszczu, nie mówiąc już o śniegu. Jak one szły … ach już pamiętam „za oknem rozciągało się aksamitnie czarne niebo, bramowane białym, na wpół zamarzniętym śniegiem, który zgromadził się dookoła szyby”. |
Inspiration z pewnoscia przesadza. Senszen i bez niej napisałaby taki tekst
Cytat: | - Tak?! A, co mi zrobisz? Czy ci się to podoba czy nie jesteś na mnie skazana.
- Gdyby tak faktycznie było nie musiałabym cię gonić przez pół świata.
- Och, doprawdy?! Ależ poniosłaś ofiarę – Inspiration kpiła sobie w żywe oczy. – To dzięki mnie zwiedziłaś tę połowę świata i do tego przeniosłaś się w czasie. Przecież zawsze chciałaś zobaczyć dziewiętnastowieczne Virginia City, a Candy i Cartwrightowie to tylko dodatkowe bonusy. |
Bonusy?! Toż to najwspanialsza nagroda, główna wygrana na loterii
Cytat: | - No, co ty, przecież nikt by mi nie uwierzył. Wystarczy, że wszyscy dopytują o twoje imię.
- A o twoje to nie?
- A wyobraź sobie, że nie. Takie imię, jak moje to tutaj nic dziwnego, za to twoje i owszem. |
Imiona … to zawsze była drazliwa sprawa
Cytat: | - Powiedziałam, że pochodzisz z Polski, a tam wszystkim dziewczynkom dają na pierwsze imię Senszen.
- I, uwierzyli? |
Jasne! Przecież to tradycyjne, popularne polskie imię
Cytat: | … Adam odpowiedział mu, że owszem istniał, ale został rozgrabiony przez trzy mocarstwa. Doprawdy Adam coraz bardziej mi się podoba. Jest taki oczytany, a przez to taki męski – w oczach Inspiration pojawiło się rozmarzenie. |
Adam jak zwykle sporo wie o historii i geografii … nawet Europy … do tego męski i przystojny … a sio! Inspiration, a sio!
Cytat: | -A swoją drogą przyjęłaś trochę dziwne kryterium na określenie męskości.
- A, na co niby mam zwracać uwagę? To, że jest nieziemsko przystojny, a heban jego włosów łagodną falą opada mu na czoło podkreślając głębię spojrzenia szaro-zielonych oczu o kształcie migdałów to przecież każdy wie. Tak, zdecydowanie to piękny mężczyzna. |
Nic nowego. Nasza koleżanka od razu to zauważyła! Już w pierwszym odcinku
Cytat: | - Ja mówię o urodzie duszy! – krzyknęła Inspiration sykając z bólu. – To jest w nim najbardziej seksowne, a nie jakieś tam przymioty ciała! |
Z pewnością! Uroda duszy to jest to, co w nim najbardziej podziwiamy … a nie jakieś tam falujące hebany, dołeczki, uśmiechy i inne drobiazgi
Cytat: | - No, tak, ale przecież nie zdążymy do wioski Pajutów, a oni nie będą na nas czekać – powiedziała Senszen.
- Zdążymy – odparł Candy z pewnością w głosie. |
Candy, jak każdy facet wie lepiej
Cytat: | - No, cóż twoja przyjaciółka potrafi zjednać sobie wszystkich. Rączy Jeleń, jest nią oczarowany, a jego ojciec Siedzący Byk już dwa razy pytał ile i komu ma zapłacić za Inspration, którą jego syn chce wziąć za żonę. |
To dopiero będzie para … a jakie poematy będą tworzyć
Cytat: | Mało tego, wódz pytał też o te koleżanki Inspiration, które tak nagle i prawie znikąd się pojawiły.
- Jakie koleżanki? – Senszen pobladła.
- Mówiły, że Inspiration je zna i że przyjechały tu na jej zaproszenie. Też mają takie trochę dziwne imiona – odparł Candy niepewnie. |
A cóż on chce od naszych imion? Nie podobają mu się?
Cytat: | - Nie bardzo. Imiona mają dziwne i trudne do wypowiedzenia, ale wiem, że jedna z nich nazywa się Agatalia i wyraźnie zauroczona jest Adamem – powiedział Candy. |
A która nie jest?
Cytat: | - Tylko to, że musimy, jak najszybciej znaleźć się w wiosce Pajutów.
- Ale Pajuci są pokojowo nastawieni do białych ludzi. Gdyby nie to nie zaprosiliby nas na uroczystości plemienne. Twoim znajomym nic nie grozi.
- Wiem, ale to one mogą być zagrożeniem dla Indian. |
Istotnie. Różnie może być! Im wcześniej Senszen przybędzie tam z Candy’m, tym lepiej … dla wszystkich
Bardzo zabawne, z podtekstami i wstawkami forumowymi. Uchwycone zostaly nasze „mocne” i te słabsze cechy … bardzo dowcipnie. Ciekawe, jak dalej rozwinie się akcja w wiosce Pajutów. Zapowiada się interesująco
.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:17, 15 Sie 2015 Temat postu: Re: Ostatnie krople deszczu |
|
|
ADA napisał: |
Jednostajny szum miasta wdzierał się przez otwarte na całą szerokość okno. Dobiegała północ. Upał nadal obezwładniał, choć temperatura nieco spadła. Było duszno i wszystko wokół drgało jakimś dziwnym niepokojem. |
Wypisz wymaluj pogoda we Wrocławiu.
ADA napisał: | Lekki grymas pojawił się na jej ładnej, opalonej i drobnej twarzy. Wzięła do ręki pędzel. Ten płatek powinien mieć bielszy odcień bieli, a pręciki powinny wyglądać tak, jakby wstydziły się wyjrzeć na świat. Do tego cały ten kwiat jest za duży, przecież kwiaty pomarańczy są tak samo małe, jak kwiaty wiśni, pomyślała. |
Senszen cóż to za samokrytyka? Opis kwiatka zjawiskowy!
ADA napisał: | Inspiration nie miała prawa tak po prostu zniknąć i to gdzie? W Warszawie. |
Dziwne rzeczy dzieją się w Warszawie.
ADA napisał: | Nieliczni o tej porze pasażerowie wysiedli szybko, jakby w pogodni za życiem. Ktoś niechcący ją potrącił, ktoś inny syknął przez zaciśnięte zęby, coś o staniu, jak słup soli. Poczuła wzbierający żal. |
Toż to jakiś kryzys osobowości czy co?
ADA napisał: | Spojrzała i zobaczyła przed sobą najpiękniejsze niebieskie oczy świata, mocno zarysowaną szczękę i przeuroczy wręcz zniewalający, szeroki uśmiech. Młody mężczyzna wyciągnął do niej dłoń podając paczuszkę karmelków.
- Proszę się nie martwić. Jutro też jest dzień i to co dzisiaj wydaje się tragedią, jutro okaże się nic nieznaczącym szczegółem.
- Skąd pan wie? – spytała biorąc ofiarowane jej cukierki. |
Czyli zaskoczyło coś.
ADA napisał: | Chociaż Ty mnie nie zawiedź, mruknęła odkładając pędzel. |
Łatwo powiedzieć...
ADA napisał: | Czekała na Inspiration wystarczająco długo.[i] Co ona sobie wyobraża .... |
Właśnie!
ADA napisał: |
- Och, doprawdy?! Ależ poniosłaś ofiarę – Inspiration kpiła sobie w żywe oczy. – To dzięki mnie zwiedziłaś tę połowę świata i do tego przeniosłaś się w czasie. Przecież zawsze chciałaś zobaczyć dziewiętnastowieczne Virginia City, a Candy i Cartwrightowie to tylko dodatkowe bonusy. |
Inspiration jest nieco pyskata.
ADA napisał: | - Powiedziałam, że pochodzisz z Polski, a tam wszystkim dziewczynkom dają na pierwsze imię Senszen. |
Jasne....
ADA napisał: |
- Daruj sobie. Adam ma adoratorek na pęczki. |
Nie wątpię.
ADA napisał: | To, że jest nieziemsko przystojny, a heban jego włosów łagodną falą opada mu na czoło podkreślając głębię spojrzenia szaro-zielonych oczu o kształcie migdałów to przecież każdy wie. Tak, zdecydowanie to piękny mężczyzna. |
Mało powiedziane....
ADA napisał: | - Ale ostrzegam, że jak tak dalej pójdzie, to nie powiem ci, kto dzisiaj wraca, ze spędu.
- Candy?! – wyrwało się Senszen może trochę zbyt głośno, zbyt radośnie.
- Głośniej! Niech całe Virginia City cię usłyszy – powiedziała Inspiration przewracając przy tym przesadnie oczami. |
Senszen ona z Ciebie normalnie kpi.
ADA napisał: | - No, cóż twoja przyjaciółka potrafi zjednać sobie wszystkich. Rączy Jeleń, jest nią oczarowany, a jego ojciec Siedzący Byk już dwa razy pytał ile i komu ma zapłacić za Inspration, którą jego syn chce wziąć za żonę .
- Chyba żartujesz?! – spytała Senszen nie kryjąc swego zaskoczenia.
- Wcale nie żartuję. Mało tego, wódz pytał też o te koleżanki Inspiration, które tak nagle i prawie znikąd się pojawiły. |
Wódz ma do nas jakiś interes?
ADA napisał: | - Tylko to, że musimy, jak najszybciej znaleźć się w wiosce Pajutów. |
Ale po "cio"???
ADA napisał: | .
- Idę po konie. Deszcz przestał padać. Zaraz ruszamy. |
Czy to aby dobry pomysł?
ADA fajne, zwariowane. Nie wiem w jakim kierunku pomknie Twoja wena, ale mnie się podoba.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 15:18, 15 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:41, 15 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
ADA, przeczytałam i mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi. Rozważania Inspiration na temat Adama są rewelacyjne. Poza tym spodobała mi się piękna rozmowa Senszen i Candy’ego. Cały czas się uśmiechałam, gdy czytałam ten fragment.
Wyłuskałam z odcinka najzabawniejsze, moim zdaniem, wypowiedzi:
ADA napisał: | - Powiedziałam, że pochodzisz z Polski, a tam wszystkim dziewczynkom dają na pierwsze imię Senszen. |
ADA napisał: | Rączy Jeleń, jest nią oczarowany, a jego ojciec Siedzący Byk już dwa razy pytał ile i komu ma zapłacić za Inspration, którą jego syn chce wziąć za żonę . |
ADA napisał: | - Ale Pajuci są pokojowo nastawieni do białych ludzi. Gdyby nie to nie zaprosiliby nas na uroczystości plemienne. Twoim znajomym nic nie grozi.
- Wiem, ale to one mogą być zagrożeniem dla Indian. |
Bardzo pomysłowe!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 19:05, 15 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | To bardzo ważne … wprost rzuca się w oczy, że ten odcień nie jest najbielszym odcieniem … bieli. |
Ewelina, to nie upały, to naprawdę tak wygląda. Malowanie białych rzeczy to katorżnicza robota
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:36, 15 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Ewelina
Cytat: | Inspiration z pewnoscia przesadza. Senszen i bez niej napisałaby taki tekst |
Ależ oczywiście, że przesadza. Inspiration jest po prostu rozwydrzoną istotą, przeświadczoną, że bez niej nie można niczego dokonać. Senszen świetnie daje sobie radę i zapewne przywoła Inspiration do porządku
Dziękuję za miłe słowa i celne uwagi
Aga
Cytat: | Dziwne rzeczy dzieją się w Warszawie. |
Oj, żebyś wiedziała Aga aż strach się bać
Cytat: | Wódz ma do nas jakiś interes? |
Niezupełnie do nas, ale do "kogosiów" z nami mocno związanych
Dzięki Aga za sympatyczny komentarz, a moja wena jest ostatnio rozkapryszona, więc nie wiadomo, w którą stronę to wszystko pomknie. Mogę tylko zaręczyć, że Senszen czeka sporo kłopotu z Inspiration
Mada dziękuję za sympatyczny komentarz. Cieszę się, że wywołał u Ciebie uśmiech. To bardzo miłe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:47, 15 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
ADA założyłam, że wódz ma na myśli nas a nie "kogosiów" chyba za bardzo się zidentyfikowałam z koleżankami Senszen z Polski.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:41, 03 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Wklejam z lekkim niepokojem, mając nadzieję, że Koleżanki nie poczują się urażone
***
Krople deszczu bezszelestnie toczyły się po igłach sosen, lekko opadając na strobile ogromnych szyszek. Wisiały nabrzmiałe, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy, jakby w oczekiwaniu na dogodną chwilę, w której mogłyby znienacka zaatakować mokrym, krótkim pacnięciem jeźdźców powoli przedzierających się przez leśne ostępy. Od czasu do czasu niebo widoczne między drzewami rozdzierał błysk i gdzieś w oddali słychać było ostatnie pomruki letniej burzy. Zmrok zapadał z wolna. Ze wszystkich kierunków skakały wokół Senszen szare cienie. Koń, na którym jechała, piękny kary wałaszek o imieniu Otello parskał cicho, niespokojnie. Tuż obok jechał Candy. Smukły, świetnie trzymający się w siodle, niemal stopiony w jedno z równie pięknym, co Otello ogierem rasy Quarter Horse. Senszen spod oka spoglądała na towarzysza. Był niezwykle tajemniczy i wciąż budzący w niej ogromną ciekawość. Małomówny, lecz o szczerym uśmiechu i niezwykle niebieskich oczach, które w zależności od nastroju zmieniały odcień od błękitnych niczym niebo nad Nevadą, po tajemniczo kobaltowe i pełne obietnic. Pomyślała, że zaraz po powrocie do domu musi koniecznie uchwycić tę niesamowitą barwę. Cicho westchnęła i wtedy gdzieś w pobliżu coś przeciągle pisnęło, jakby rzewnie zapłakało. Otello zarżał cichutko i niespokojnie zastrzygł uszami. Senszen pochyliła się i uspokajająco poklepała go po szyi. Ledwie miała czas by wyprostować się w siodle, gdy niespodziewany trzask łamanej gałązki spłoszył konia. Przerażony wierzchowiec rzucił się w bok, chcąc jak najszybciej pozbyć się ciężaru znajdującego się na jego grzbiecie. Dziewczyna w ostatniej chwili wyciągnęła stopy ze strzemion i puściła wodze. Zdążyła jeszcze odruchowo zwinąć się w kłębek i niczym piłka rzucona przez niesforne dziecko spadła na gruby dywan z mchu. Poczuła niesamowitą miękkość ziemi i pomyślała nie bez satysfakcji: jeżdżę, jak jeżdżę, ale w spadaniu jestem prawdziwą mistrzynią. Nie zdążyła nawet unieść głowy, gdy tuż nad sobą ujrzała przerażone oczy Candy’ego. Jego smukłe dłonie wprawnie sprawdzały, czy nie doznała uszczerbku.
- Porusz nogami – rozkazał przyglądając się dziewczynie z niepokojem. Senszen posłusznie wykonała polecenie i omal nie parsknęła śmiechem widząc skupiony wyraz twarzy mężczyzny.
- Rękami też potrafię ruszać. Pokazać? – odparła chcąc rozładować sytuację.
- To nie jest śmieszne.
- W założeniu takie miało być – powiedziała Senszen rozcierając stłuczone kolano.
- Możesz wstać?
- Tak, … chociaż … trochę jednak jestem potłuczona – dziewczyna zrobiła mocno zbolałą minę wspierając się na ramieniu Candy’ego.
- Pięknie – mruknął. – Otello zwiał. Ciekawe, ja wrócimy do domu.
- Do domu? A wioska Pajutów, a Inspiration? – spytała z niepokojem. – Wiesz, co ona może zrobić tym biednym Pajutom?
- Nie przesadzaj. A cóż takiego może im zrobić jedna wiotka, eteryczna dziewczyna?
- Dziewczyna? Eteryczna? Jedna? – ironizowała Senszen. – Zapewniam cię, że nie chcesz tego wiedzieć. Poza tym ona tam nie jest sama, ale z przyjaciółkami.
- To zmienia postać rzeczy – westchnął Candy z rezygnacją.
- Żebyś wiedział. Dlatego musimy, jak najszybciej znaleźć się w tej indiańskiej wiosce.
- Skoro nie mamy innego wyjścia, to jedźmy.
- Na jednym koniu?
- A widzisz tu jeszcze jakiegoś? – spytał Candy z przekąsem.
- No, nie. Tak tylko spytałam – odparła Senszen potulnie. – Mam usiąść za tobą?
- Nie, przede mną. – Candy schwycił dziewczynę w talii i posadził w siodle, po czym lekko dosiadłszy konia usadowił się tuż za nią. Senszen porażona bliskością mężczyzny odruchowo przesunęła się bliżej końskiego łba. Ruszyli stępa. Czując jego oddech na szyi poruszyła się niespokojnie. Zrobiło jej się jakoś nieswojo. Dodatkowo łęk siodła uwierał ją w udo. Spróbowała przesunąć się do przodu, ale z mizernym skutkiem.
- Musisz się tak wiercić?
- Niewygodnie mi, to się wiercę – odparła z niejaką urazą w głosie.
- To przysuń się do mnie. I nie bój się, nie gryzę – powiedział z poważną miną.
- Tak jest dobrze – stwierdziła Senszen wciąż niemiłosiernie się kręcąc.
- Ale mój wierzchowiec ma odmienne zdanie.
- Co takiego?
- Mówię ci przysuń się do mnie – odparł Candy i stanowczym ruchem, kładąc dłoń na talii dziewczyny, przyciągnął ją do siebie. Zaskoczona, nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. – Łęk nie jest do siedzenia. Ma chronić kłąb konia, a nie go kaleczyć. Siedząc w ten sposób sprawiasz mu ból. A, jak nadal będziesz się tak kręcić to oboje spadniemy.
- Nie kręc … - Senszen nie dokończyła. Poczuła tylko jak ponownie spada z konia, lecz tym razem lądowanie było bardziej miękkie, wręcz komfortowe. Męskie ramiona skutecznie ochroniły ją przed kolejnym zetknięciem z ziemią.
***
- A ty, u diabła, co tu robisz? – fuknęła Inspiration patrząc z wściekłością na majestatyczną nieomal posągową, zwiewną i eteryczną dziewczynę.
- Po pierwsze nie podnoś na mnie głosu. Po drugie mogłabyś się ze mną przywitać.
- Witaj Rationality, siostro niedoli. A cóż cię tu sprowadza moja droga? – spytała Inspiration z przesadną grzecznością.
- Troska o ciebie, a przede wszystkim o Senszen, która przez ciebie narażona jest na tyle niewygód. Jak mogłaś uciec?
- Oj, tam, oj tam. Zaraz uciec. Są wakacje, lato w pełni i postanowiłam odpocząć – odparła beztrosko Inspiration.
- Uciekając? – Rationality spojrzała na siostrę z przyganą.
- No, dobrze, może i trochę mnie poniosło. Stało się.
- Tak, stało się. Do tego zbuntowałaś weny wszystkich dziewcząt.
- Nie przeceniaj mnie. Jedynie cztery, może pięć. – Przez krótką chwilę zastanawiała się, po czym stwierdziła: - Tylko cztery. Wena ADY, zrezygnowała. Wiesz ma chore zatoki.
- Kpisz?
- Nie, mówię prawdę. ADERATO zawsze choruje, gdy choruje ADA.
- Skoro tak twierdzisz - powiedziała Rationality wzdychając. – Ciekawe, jak wyjaśnisz to, co zrobiłaś w Łodzi?
- W Łodzi? – Inspiration uśmiechnęła się kącikiem ust. – To było ciężkie zadanie, ale udało się i summa summarum Eweklio jest bardzo zadowolona. Zresztą spójrz sama. Wreszcie odłożyła te koszmarne zwoje papirusu. Siedzi sobie, o tam przed wigwamem wodza i dzierga.
- Co robi?
- No przecież mówię, dzierga. Postanowiła własnoręcznie wydziergać łapacz snów. To taki indiański amulet, co to dobre sny przepuszcza, a złe zatrzymuje …
- Wiem, co to takiego łapacz snów.
- To, po co pytasz? – Inspiration zrobiła zdziwioną minę.
- Bo tak mi się podoba. Odpowiadam za was i muszę wiedzieć. Sytuacja zaczęła się komplikować – odparła Rationality rozglądając się wokół.
- A to niby, dlaczego?
- Senszen tu jedzie.
- Też mi nowina. Zaprosił ją Siedzący Byk. Chce dobić targu. Wiesz, chodzi o mnie i Rączego Jelenia – odparła Inspiration z rozrzewnieniem w głosie lekko przy tym wachlując się dłonią.
- Śnij dalej. Wiesz przecież, że ci nie wolno. Jesteś, jak my wszystkie bytem niematerialnym.
- Ojejku, pomarzyć nie można?
- Zawsze i wszędzie, ale nie teraz. Senszen się zbliża, a wiesz, co może się stać, jak zobaczy nas wszystkie razem.
- Przestaniemy istnieć – odparła Inspiration ze zgrozą.
- Otóż to. Zwołaj siostry, musimy się naradzić, a czasu jest mało. Dużo mnie kosztowało, żeby w lesie zatrzymać Senszen i jej towarzysza – powiedziała nie bez dumy Rationality.
Inspiration skinęła głową i w ułamku sekundy w wiadomy tylko sobie sposób zebrała siostry weny w centralnym miejscu wioski. Wszystkie zwiewne i eteryczne siedziały w pozach niedbałych wpatrzone w Rationality, ich opiekunkę i mentorkę. Rationality powiodła zatroskanym wzrokiem po swawolnych siostrach. Nieco dłużej patrzyła na Inspiration, która na widok przechodzącego tuż obok Rączego Jelenia zaczęła wzdychać i przewracać oczami. Młody Indianin obdarzył ja długim spojrzeniem czarnych, ogromnych i pałających żądzą oczu. Cichy syk Rationality przywrócił Inspiration do rzeczywistości.
- Proszę, siostry moje skupcie się przez chwilę. Zawisło nad nami ogromne niebezpieczeństwo. Senszen jest na naszym tropie. Dotychczas widziała tylko Inspiration i to nam nie zagrażało. Jednak przez swawolność Inspiration może zobaczyć nas wszystkie. Wiecie, czym to grozi.
- Wiemy – z wiotkich i eterycznych piersi muz wyrwał się cichy jęk.
- Co takiego wiemy? – spytała, co prawda zwiewna i eteryczna, ale niezwykle energiczna Agatalia. Siostry muzy spojrzały na nią zgorszone. Agatalia, błyskając radośnie oczami targała ze sobą sporej wielkości tomahawk, a za pasem sukni zatknięty miała indiański nóż o ozdobnej rękojeści.
- Na Olimp! – krzyknęła Rationality – po co ci to żelastwo?!
- Jak to, po co? Tomahawk do rzucania i obciosywania, a nóż do zdejmowania skalpów.
Siostry muzy zatkało z wrażenia. Rationality, jak zwykle pierwsza odzyskała głos.
- A, co niby będziesz obciosywać?
- Pal męczarni. Smętny Jeleń obiecał, że mnie tego nauczy, a na razie pokaże mi, jak jednym ruchem zdjąć skalp. Zrobiłby to nawet teraz, ale jak powiedział brak mu wrednej bladej twarzy.
- Nie, to jakieś szaleństwo – Rationality złapała się za głowę.
- Z niechęcią muszę przyznać ci rację – Inspiration zatrzepotała rzęsami.
- Eweklio czy naprawdę przez cały czas musisz tkać tę pajęczynę?
- Tak i to nie jest pajęczyna tylko łapacz snów. – Odparła lekko zniecierpliwiona, po czym ze słodyczą w twarzy dodała: - to dla Eweliny. Dołożę jeszcze piórka i paciorki. Będzie piękny. Żona Siedzącego Byka powiedziała, że mam wyjątkowe zdolności.
- Urocze, ale może odłóż na moment te kościane druciki i posłuchaj, co mam do powiedzenia – powiedziała Rationality z trudem panując nad sobą. Eweklio uroczo wzruszyła ramionami i nie przestając dziergać odparła:
- Mów moja droga siostro. Mam podzielną uwagę.
Gdyby wzrok mógł zabijać to biedna Eweklio padłaby rażona błyskawicami rzucanymi przez Rationality. Na moment jej drobne, szczuplutkie dłonie zawisły w bezruchu, a wokół zapanowała cisza.
- Siostry, jak już wspomniałam grozi nam okropne niebezpieczeństwo. Wkrótce w wiosce pojawi się Senszen. Pod żadnym pozorem nie może zobaczyć nas razem. Pojedyncze, pląsające sztuki tak, ale w grupie nie. Zetknięcie z realnym bytem może skończyć się naszym unicestwieniem.
- Senszen tyle raz mnie widziała i jakoś nic się nie stało. Tu w wiosce Pajutów wszyscy nas widzą i również nic się nie dzieje – Inspiration lekko wydęła pięknie wykrojone, zmysłowe usta.
- Z Pajutami nie jesteśmy związane w sposób szczególny – powiedziała Rationality z powagą.
- A szkoda siostro, doprawdy szkoda – weszła jej w słowo Inspiration i lekko westchnęła na wspomnienie ostatniego spaceru z Rączym Jeleniem.
- Co, więc mamy robić droga siostro? Mnie tu się bardzo podoba. Szaman Szalony Jeleń zna tyle wspaniałych historii. Jego opowieści są takie fascynujące. – Eweklio wróciła do dziergania, uśmiechając się uroczo.
- Na czas obecności Senszen wszystkie macie się ukryć, z wyjątkiem Inspiration, rzecz jasna.
- A to niby dlaczego? – spytała Agatalia bawiąc się tomahawkiem.
- Ponieważ Inspiration ukazała się Senszen w całej swojej okazałości, a jedna …
- … pląsająca sztuka nie jest zagrożona - Agatalia wzięła zamach i tomahawk wylądował u stóp wściekłej Rationality. Weny spojrzały na siebie przerażone z wyjątkiem jednej muzy delikatnej, smukłej o świetlistych oczach, jakby oderwanej od rzeczywistości i cichutko mruczącej:
- Turkusowe wody jeziora Tahoe jasno migoczące o wschodzie słońca, nabrzmiałe ciepłem południa i obdarzone obietnicą gorącej zmysłowej nocy …
- Madlliope, czy ja ci nie przeszkadzam?
- Ależ skąd siostro – odparła gładząc dziwny przedmiot oprawiony w miękką, świetnie wyprawioną skórę.
- Co ty tam tak ściskasz?
- Ach, to taki drobiazg – odparła Madlliope z niewinnością w oczach i radośnie dodała – segregator, do którego będę chowała wszystkie zasłyszane historie, zapachy, kolory i takie tam inne. Będą stanowić bazę pomysłów dla Mady. O zobaczcie, jak pięknie wygląda. Skóra taka miękka, a koszulki zrobione z rybiego pęcherza.
- Musiały śmierdzieć – stwierdziła Agatalia rzucając nożem do celu.
- Nie to jest nie do wytrzymania – Rationality złapała się za głowę. Wyraz jej oczu świadczył, że siostry muzy doprowadziły ja na skraj załamania nerwowego.
- Czy to już wszystko? – spytała głęboko zamyślona blondyneczka o idealnym wręcz owalu twarzy, kształtnym nosku i delikatnym nieco smutnym uśmiechu – Jestem umówiona i muszę już iść.
- Domihymnio, czyżby twoje Słodkie Maleństwo nie mogło zaczekać ani chwili?
- Być może i może, ale ja wolałabym być przy Domi w Ponderosie i zachwycać się naszym wspaniałym Serduszkiem.
- Dobrze idź – odparła Rationality z rezygnacją – tylko uważaj.
- Wiem, wiem „idźta przez zboże we wsi Moskal stoi”*) – odparła Domihymnia konspiracyjnie. Łobuzersko mrugnęła okiem i już jej nie było.
- Mam nadzieję, że chociaż ona nie sprawi nam kłopotu. A, gdzie są pozostałe siostry? Może któraś z was mi powie.
Inspiration cicho prychnęła. Madlliope z czułością gładząc segregator w myślach układała zaczyn kolejnych przygód Adama. Agatalia straciwszy zainteresowanie dla rzucania nożem, tęsknym wzrokiem wodziła za Smętnym Jeleniem. Eweklio z zadowoleniem wypisanym na twarzy dziergała zapamiętale. Miała nadzieję, że starczy jej zwierzęcych ścięgien ofiarowanych przez żonę wodza. Jednak najbardziej cieszył ją prezent od Szalonego Jelenia - trzy orle pióra. Trochę duże, ale nie szkodzi, przecież łapacz snów też miał być sporych rozmiarów.
- Już mówię – odparła Eweklio, która mając podzielność uwagi bez problemu przeskakiwała z jednego tematu na drugi. – Otóż wena Zoriny jest w Los Angeles u samego Diego de la Vegi. Podobno obiecał jej przejażdżkę na Tornado. Wena Camili obserwuje trening jeździecki czterech jeźdźców w czerni. Wena Lucy zafascynowana konikami podgląda życie mustangów na dalekiej prerii i zdaje się, że nie ma zamiaru do nas zajrzeć. Tak, więc nie martw się Rationality, wszystko jest pod kontrolą.
- To się jeszcze okaże – odparła i miała dziwne przeczucie, że prawdziwe kłopoty dopiero się zaczną.
***
-----------------------------------------------------------------------
*) Olga Lipińska, „Kabaret Olgi Lipińskiej”
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Czw 22:31, 03 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|