|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:01, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | I wtedy zrozumiał jak ma postąpić, żeby ocalić Miltona. |
Rozterki Asha przygnębiające, ale ostatnie zdanie napawa optymizmem. Chociaż odnoszę wrażenie, że Ash zapłaci wysoką cenę....mam nadzieję, że się mylę...
ADA napisał: | - Panie doktorze on odzyskuje przytomność.
- Nie możliwe, co też pani mówi. Po takim wypadku, to byłby cud, ale zobaczmy – powiedział doktor pochylając się nad rannym. |
W przypadku Adama wszystko jest możliwe Wstawaj Adaś z wyra i pędź do Ponderosy!
ADA napisał: | Adam leżał bez ruchu z twarzą zwróconą do ziemi, z nienaturalnie wykrzywionym lewym ramieniem. Z nosa i ust płynęła mu krew. Lekarz, którego niezwykle szybko sprowadzono z pobliskiego szpitala nie dawał Adamowi żadnych szans. |
Taki poskręcany Adam jak makaronik świderek jakoś mi nie podchodzi...nie mógł jakoś bardziej majestatycznie wpaść pod te konie?
ADA zaszalałaś niczym doktor Frankenstein opisując z iście Sherlock'owską dokładnością spis ran Adasia z natury....ciarki mi chodziły po plecach i odczułam nagle istnienie owych narządów
No i dowiedziałam się ciekawych rzeczy....niech mnie ktoś teraz z głupia frant spyta o założycielkę szkoły pielęgniarskiej ...
Hope daje "hope" na nowe światło w życiu Willa...tylko Laura...albo musi kopyrtnąć, albo co? Chociaż z Tobą różnie bywa....Elena też pasowała do Willa....nie wiem co wymyślisz/-łaś, ale czekam z niecierpliwością....
*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:27, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Opis powypadkowego Adasia wzięty prosto z horroru ...
pędź Adaś, pędź ... łatwo powiedzieć ... a śledziona i płucko? Ma pocztą nadać, żeby za nim podążyły?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 21:28, 26 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:32, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
oj tam poniosło mnie....wiem, że z wyra ciężko mu będzie....chyba Adam będzie tym razem bardziej na uboczu???? ADA???
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:41, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Nie ochronił Adama, ale przecież mógł uratować małego Miltona. |
To bardzo dobra wiadomość. Oczywiście, mam na myśli Miltona.
ADA napisał: | Gdy ocknął się zobaczył utkwione w siebie oczy niezwykle pięknej kobiety. Pomyślał, że aniołowie nie mogą być piękniejsi. |
No tak, ledwo żyje, ale kobiece piękno wciąż zauważa.
ADA napisał: | Elena przypomniała sobie o mleku dla Alice i wyszła z domu prawie równocześnie z Adamem. Gdyby nie ona Adam zginąłby na miejscu stratowany przez konie. |
Szkoda, że Will myśli o niej tylko jako o opiekunce do dziecka.
Uratowała życie Adamowi, ma moją wdzięczność.
ADA napisał: | -To on ma żonę? – spytała pielęgniarka wyraźnie zaskoczona.
-Tak i czworo dzieci – odparł zdziwiony Will. |
Coś mi się wydaje, że Hope snuła już plany i marzenia co do przystojnego pacjenta.
ADA napisał: | Intrygował ją smutek wypisany na jego twarzy i wiedziała, że uczucie to niewiele ma wspólnego z wypadkiem jego kuzyna. |
Pielęgniarka jeszcze nie wie, że Will też jest żonaty.
Pięknie przedstawiłaś Hope, interesująca postać. Nie tylko ładna, ale i inteligentna. Nic dziwnego, że tak się spodobała Willowi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:43, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał:
Intrygował ją smutek wypisany na jego twarzy i wiedziała, że uczucie to niewiele ma wspólnego z wypadkiem jego kuzyna.
A ja zaczęłam się zastanawiać czy Will z innego powodu nie ma smutku wypisanego na twarzy....chodzi mi tylko jedno po głowie....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:55, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Małe sprostowanie. Płucko Adaś miał faktycznie przebite. To wina połamanych górnych żeberek. Temu też może towarzyszyć tzw. złamanie kości obręczy kończyny górnej. Oszczędziłam koleżankom szczegółowego opisu, jak również opisu odmy podskórnej, której objawem jest słyszalne trzeszczenie, odmy opłucnowej po przebiciu płucka. O oddechu paradoksalnym nie wspominając
Natomiast śledziona Adasia ma się całkiem dobrze. Dolne żeberka jej nie uszkodziły.
Jeszcze informacyjnie, jeśli chodzi o pielęgniarstwo:
Reformy w zakresie kształcenia zawodowego pielęgniarek przeprowadził w krajach protestanckich pastor T. Fliedner.
Z jego inicjatywy powstała w 1836 roku w Kaiserwerth szkoła dla Diakonis protestanckich, w której kształcono w dziedzinie praktyki i teorii pielęgnowania. Florence Nightingale w trakcie wojny krymskiej wsławiła się, organizując prace pielęgnacyjne w szpitalu w Skutari. Stworzyła koncepcję pielęgniarstwa przyjętego potem w całej Europie, Stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie, funkcjonującą po dziś dzień. Według niej pielęgnowanie powinno być asystowaniem człowiekowi w dążeniu do tego, aby było mu lepiej ... Swoją drogą ile z tego zostało we współczesnym pielęgniarstwie?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 22:40, 26 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:58, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
niewiele....jakie to piękne.....pielęgnowanie - asystowanie człowiekowi by było mu lepiej....matko z córką...zakochałam się w tej prostej definicji
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:00, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Trzeszczący Adaś to dla mnie zbyt duży szok ... o oddechu paradoksalnym nie wspomnę Lady Florence miała świetny pomysł, ale zdaje się trzeba bylo wojny, bardzo krwawej, wielu rannych, żeby lekarze pozwolili pracowac jej i jej pielęgniarkom ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:05, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Hm, trzeszczący Adaś powiadasz....paradoksalny oddech chyba czas zajrzeć do netu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 22:10, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
A mnie zastanawia kiedy rozwiązano sprawę utrzymania ujemnego ciśnienia w klatce piersiowej i usuwania odmy opłucnej... Chyba jakoś koniec XIX wieku? ADA, orientujesz się?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:11, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Za Wikipedią:
Oddech opaczny inaczej oddech paradoksalny. Gdy ranny wykonuje wdech zdrowym płucem to zasysa powietrze nie tylko z tchawicy, ale również z płuca wyłączonego z oddychania. Podczas wydechu, analogicznie powietrze będzie wydychane przez tchawicę i do chorego płuca. Płuco w uszkodzonej części klatki piersiowej będzie wykonywało ruchy odwrotne do oddechowych. Zamiast wymiany gazowej, część powietrza wędruje z jednego płuca do drugiego pogarszając i tak już upośledzoną wentylację.
Zaburzenia tego typu mogą w krótkim czasie doprowadzić do zgonu chorego z powodu niewydolności oddechowej, jeżeli połączenie opłucnej z atmosferą nie zostanie zamknięte.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:13, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | A mnie zastanawia kiedy rozwiązano sprawę utrzymania ujemnego ciśnienia w klatce piersiowej i usuwania odmy opłucnej... Chyba jakoś koniec XIX wieku? ADA, orientujesz się? |
Nie mam pewności, ale spróbuję to wytropić
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:15, 26 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
trop ADA trop...dobrze Ci idzie....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:42, 27 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
***
Następnego dnia późnym popołudniem Will Cartwright nerwowo przechadzał się po końcowej stacji dyliżansów przy Powell Street w oczekiwaniu na przyjazd wuja Bena i żony Adama Adeline. Stacja była zatłoczona i pełna hałasu. Dla wielu podróżujących dyliżansem, podróż zwłaszcza z daleka, stanowiła swoistą próbę charakteru oraz szczęścia. Pasażerowie musieli znosić nie tylko trudy podróży zatłoczonym pojazdem w upale i kurzu, ale byli także narażeni na napady Indian i comancheros. Przyznać jednak należy, że mimo tych niewygód przyjazdy i odjazdy dyliżansów odbywały się na stałych trasach obsługiwanych według ustalonego rozkładu jazdy. Właśnie przed chwilą przyjechał wypełniony po brzegi pasażerami dyliżans z San Jose, a tuż przed nim z pobliskiego Oakland. Pasażerowie wysiadając rozglądali się w poszukiwaniu oczekujących ich krewnych lub znajomych. Witali się okrzykami radości lub wręcz przeciwnie powściągliwie, z pewnym zakłopotaniem ściskali sobie dłonie. Inni żegnali się i długo jeszcze machali po tym jak dyliżans ruszył w swoją drogę. Wreszcie po upływie około dwudziestu minut zajechał zakurzony do granic możliwości dyliżans z Sacramento. Will podszedł bliżej i z niepokojem wyglądał krewnych. Gdy ujrzał wysiadającego wuja, odetchnął z ulgą. Ben nachylając się do wnętrza dyliżansu coś powiedział i podał rękę osobie tam siedzącej. Po chwili wsparta na ramieniu teścia ukazała się zmęczona i bardzo blada Adeline. Widać było, że podróż bardzo nadwyrężyła jej siły. Will w ułamku sekundy był przy nich i już miał się przywitać, gdy Ben drgającym ze zdenerwowania głosem krótko spytał:
- Żyje?
- Tak. Wczoraj jego stan poprawił się – odparł szybko Will.
- Bogu dzięki – usłyszeli głos Adeline, która ledwie trzymała się na nogach.
Dopiero teraz przywitali się nie mówiąc prawie ani słowa. Will widząc, że oboje wymagają przede wszystkim odpoczynku, szybko zaprowadził ich do stojącego niedaleko landa. Gdy tylko wsiedli, a bagaże zostały odpowiednio umocowane Will zaciął konie, a te równym tempem ruszyły w kierunku Nob Hill. W niespełna dwadzieścia minut później znaleźli się w domu Willa, gdzie przywitała ich Elena z małą Alice na ręku. Z ciepłym uśmiechem na twarzy powiedziała, że pokoje gości są przygotowane, a kolacja jest już na stole. Adeline niespokojnie spojrzawszy na Bena odpowiedziała, że bardzo docenia gościnność Willa, ale pragnie tylko jednego – jak najszybciej być z Adamem. Długo trzeba było ją przekonywać, że po tak długiej i męczącej podróży powinna przede wszystkim odpocząć. Adeline z uporem powtarzała, że wszystko wytrzyma, byle tylko być z mężem. Nie trafiały do niej żadne argumenty, dopiero Ben otoczywszy Adeline ramieniem zaczął tłumaczyć jej, jak dziecku, że musi nabrać sił, bo opieka nad Adamem będzie na pewno wymagać wielu poświęceń. Will ponadto dodał, że właśnie zapada wieczór i bez specjalnego pozwolenia nikt po wyznaczanych godzinach odwiedzin nie wpuści ich do szpitala. Adeline w końcu musiała uznać przedstawione argumenty, ale zapowiedziała, że następnego dnia rano, czy to się komuś podoba, czy nie to i tak pójdzie do szpitala.
***
Przez kilka miesięcy po śmierci Arthura Laura była w stanie głębokiego smutku. Zupełnie nie chciało jej się żyć. Zrozpaczona, że prawda się wyda coraz bardziej odsuwała się od świata i nie przyjmowała od nikogo pomocy. Wciąż wyrzucała sobie, że gdyby nie zabrała Arthura na spacer, to nic by się nie stało, a raczej wszystko poszłoby po jej myśli. Miała przecież plan opracowany w najdrobniejszych szczegółach. Peggy nie stanowiła problemu, bo była już na pensji pani Hutton. Swoją drogą, to dobrze, bo i nią musiałaby się zająć. Nigdy nie rozumiała tego dziecka. Dziwne, wszyscy tak bardzo lubili Peggy, nawet Adam znalazł na nią sposób. A ona – matka, nie miała pojęcia, jaka jest jej córka, ale na każdym kroku pamiętała, że to córka Franka, a Franka nienawidziła. Jeszcze bardziej jednak nie znosiła Alice. Wiecznie płaczące, wręcz wrzeszczące dziecko, które uspokajało się jedynie w ramionach Willa lub na rękach opiekunki Eleny, doprowadzało ją do szewskiej pasji. Kiedyś, gdy były same próbowała ją uspokoić i utulić. Alice dostała wręcz histerii i zaczęła się jej wyrywać, wtedy przycisnęła do buzi dziecka małą, pięknie haftowaną poduszeczkę – sama wyhaftowała poszewkę – ale nie trzymała zbyt długo. Przeraziło ją to, co mogłoby się stać. Po pewnym czasie zaczęła jednak myśleć, jakby to było bez tej upiornej Alice. Pomysł przyszedł sam, po wizycie lekarza u chorującej córki. Zalecił wówczas hartowane małej bez względu na pogodę. Skrupulatnie przez całe tygodnie wypełniała te zalecenia, aby w odpowiednim momencie wprowadzić swój plan w życie. Tylko nie spodziewała się, że cały ten zamysł obrócić się w niwecz, a okrutny los zakpi sobie z niej zabierając jej ukochane dziecko. Arthura kochała miłością bezwarunkową, a po jego śmierci nie chciała już żyć.
Gdy Will przywiózł ją do Ponderosy miała nadzieję, że Adam będzie jej wsparciem. Jednak on był zimny i obcy. Próbowała mu powiedzieć, że mieli dziecko, ale nie dał jej dojść do głosu. Wtedy postanowiła go zniszczyć. Gotowa była posunąć się daleko. Z pomocą tych głupich Bonerów udało jej się rozsiać plotki o rzekomym romansie Hossa i Adeline, której serdecznie nie znosiła. Wszystko się jednak zmieniło, gdy ujrzała małego Miltona, bliźniaczo podobnego do jej synka. Nawet patrzył tak, jak on, a w policzkach robiły mu się dokładnie takie same dołeczki. „To po Adamie” – pomyślała.
Od tamtej pory była jak nowo narodzona miała sto pomysłów na minutę i czuła, że wszystko jest możliwe. Jeszcze tydzień, może dwa i Milton będzie jej. Tylko ona potrafi dać temu chłopcu prawdziwe szczęście i miłość.
- Ciociu, to dla ciebie – głosik Miltona wyrwał z rozmyślań Laurę siedzącą na ławeczce przed domem. Chłopiec stał przed nią z kwiatkami w małej dziecięcej rączce i uśmiechał się niepewnie.
- Jakie śliczne, kochanie. Skąd je wziąłeś? – spytała życzliwie Laura.
- Z ogródka mamusi, ale Tommy powiedział, że jak mamusia wróci to jej powie i wtedy ona na pewno będzie się na mnie gniewać – z przejęciem odpowiedział Milton.
- Skarbie, Tommy tylko tak ci dokuczał, a nim twoja mama wróci do domu, on o wszystkim zapomni – powiedziała głaszcząc po włosach dziecko, które nagle posmutniało. Laura widząc to spytała:
- A, co to za smutna minka? Co się stało, kochanie?
- Bo ja ciociu, … ja tak bardzo tęsknię za mamusią i tatusiem. Mamusia była taka smutna, gdy wyjeżdżała z dziadkiem. Mały Adam powiedział, że tatuś jest chory. Nie chcę, żeby tatuś chorował. I … chce do mamusi … - głosik dziecka się załamał i mały był bliski płaczu. Laura szybko podniosła się z ławki i mocno przytuliła dziecko do siebie mówiąc:
- Nie martw się, ciocia zabierze cię do mamy. Już wkrótce, kochanie, już wkrótce.
Scenę tę z zainteresowaniem obserwował Tommy. Nie spodziewał się, że jego młodszy brat to taki mięczak i ze wszystkim biega do ciotki Laury. Przy najbliższej okazji da małemu wycisk, a tymczasem zadowoli się malutką zemstą i opowie o tym, co widział Małemu Adamowi. Bardzo lubił starszego brata, bo nigdy z nim się nie nudził, nie to, co z tą beksą Miltonem. Akurat Mały Adam wychodził z domu, gdy Tommy podbiegł do niego i podekscytowany opowiedział mu o rozmowie ich najmłodszego brata z ciotka Laurą. Chłopiec przez chwilę zastanawiał się, po czym mówiąc do Tommego „zostaw to mnie” poszedł w kierunku ławki, ale nie zastał tam już nikogo. Rozejrzał się wokół i zobaczył Laurę prowadzącą Miltona za rękę. Byli już z ogrodzeniem rancza. Mały Adam puścił się za nimi biegiem wołając, żeby się zatrzymali. Laura z trudem ukrywając wściekłość zapytała, o co mu chodzi. Wtedy chłopiec, niezrażony tonem ciotki odpowiedział:
- Pani Watson powiedziała, żebyśmy przyszli na podwieczorek. Upiekła te czekoladowe ciasteczka, które tak lubisz Miltonie.
- To weź Tommego i idźcie. Ja z Miltonem pójdę na krótki spacer i zaraz do was dołączymy – odparła Laura.
- A gdzie idziecie? – spytał mały Adam.
- Nie mówiłam? – zdziwiła się Laura – tu niedaleko nad Tahoe jest takie piękne miejsce, chciałam je pokazać twojemu braciszkowi.
- To ja pójdę z wami. Też chciałbym zobaczyć to miejsce – uśmiechając się odpowiedział chłopiec.
- Nie, lepiej wracaj do domu, bo pani Watson będzie się niepokoić – powiedziała Laura biorąc za rączkę Miltona.
Mały Adam miał już się odwrócić i pobiec do domu, gdy nagle poczuł jakby ktoś nie pozwalał mu się ruszyć z miejsca. I wtedy nie wiadomo skąd usłyszał głos niesiony wiatrem: „Nie pozwól.” W ułamku sekundy Mały Adam dopadł Laury i wyrwał z jej dłoni rączkę Miltona. Oburzona Laura krzyknęła:
- Co ty wyprawiasz Adamie? Jak można być tak niegrzecznym?
- Milton pójdzie ze mną na podwieczorek. Tak jak kazała pani Watson – odparł śmiało Mały Adam, a w jego szarozielonych oczach o kształcie migdałów pojawiła się stanowczość. Nie zrażając się wściekłym spojrzeniem ciotki wziął za rękę całkowicie zaskoczonego Miltona i jakby nigdy nic poszedł z nim do domu.
Zdenerwowana takim obrotem sprawy Laura długo nie mogła dojść siebie. Wreszcie, gdy się trochę uspokoiła, musiała przyznać, że ten szczeniak jest nieodrodnym synem swego ojca. „Tak samo zdecydowany i uparty, jak Adam”, pomyślała, „cóż sytuacja się trochę komplikuje, ale to drobiazg” i uśmiechając się do swoich myśli ruszyła w ślad za dziećmi.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 23:50, 28 Maj 2014, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:33, 27 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
za każdym razem gdy fragment opisuję tok myślenia Laury mam dreszcze. Naprawdę, potrafisz zbudować napięcie i atmosferę grozy
Mały Adam jest bardzo odpowiedzialny jak na swój wiek, bardzo dojrzały... I najwidoczniej Ash dalej jest w stanie się z nim skontaktować. To optymistyczne
Czekam dalej, w lekkim przerażeniu...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|