|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 20:10, 07 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
ADA, jestem pod wrażeniem twojej dbałości o szczegóły (realia epoki )
Bardzo mi się podobała kolejna część opowiadania, czekam na więcej.
zauważyłam, że Hoss z zamierzenia postać komiczna powili staję się postacią dramatyczną - jest prawie zawsze sam i można się spodziewać, że prowadzi bogaty wewnętrzny dialog, opiekując się całą rodziną. I jeszcze chcą go wysyłać do Hossowego nieba...
Ja jestem za tym, żeby Hossa nie krzywdzić...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:52, 07 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Ktoś w moim powiadaniu "Tajemnice miłości" ktoś napisał, że Laura jest podła i nieobliczalna, ale taka Laura, która jest w opowiadaniu ADY jest 10 razy gorsza. Sama bym miała ochotę ją zamordować, a co dopiero...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Śro 20:52, 07 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:04, 07 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: |
Ja jestem za tym, żeby Hossa nie krzywdzić... |
Zorina i Ewelina podobnie. Mada chyba też. Aga chce tarmoszenia.
Zastanowię się , ale jeśli nie Hossa i Adama, to kogo oprócz Laury (bo to oczywista oczywistość) powinnam wytarmosić Ciężko będzie się powstrzymać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:06, 07 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Ewentualnie Joe, Willa lub Bena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:11, 07 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Joe raczej nie, bo ma zostać ojcem. Ben już dostał za swoje. Zostaje mi tylko Will, ale co na to powie Zorina
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:13, 07 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
W wersji lekkiego go potraktujesz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:20, 07 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
To dobry pomysł ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:56, 11 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
***
Sam Ash smętnie patrzył za oddalającym się dyliżansem. Nigdy nie był w San Francisco i trochę żal mu się zrobiło, że nie skorzystał z nadarzającej się okazji. Zaraz jednak skarcił się, za tę myśl, bo przecież podjął już decyzję i nie było o czym mówić. Mimo, iż od siedmiu lat trwał w zupełnie innej postaci, to jednak od czasu do czasu odzywały się w nim czysto ludzkie zachcianki.
- Ciężko, co? – usłyszał tuż za swoimi plecami, a gdy odwrócił się zobaczył obok siebie uśmiechniętą twarz Woźnicy.
- Nikt mi nie obiecywał, że będzie lekko – odparł Ash – co tu robisz Woźnico?
- Jestem tu przejazdem, ma zabrać dwie osoby. Mieszkańcy miasteczka Przystań już na nie czekają.
- Wiem. Jedna z nich jest stąd, z Wirginia City.
Woźnica skinął głową i rozglądając się wokół powiedział:
- Miłe miasteczko, ale nie przyzwyczajaj się za bardzo. Różnie być może.
- Staram się, ale godząc się na ten układ nie wiedziałem, że będzie tak ciężko i że tak bardzo przywiążę się do jego dzieci.
- Zawsze mówiłem, że w naszym fachu emocje są zgubne – powiedział Woźnica.
- Ty nigdy nie przywiązałeś się do żadnego z nich? – spytał zdziwiony Ash.
- Tylko raz i nie wiele brakowało, żeby Strażnik zabrał mnie na spacer, z którego się nie wraca. Sam doskonale wiesz, po co tu jesteś. Masz możliwość podejmowania decyzji, ale tak, żeby nie zmieniać całkowicie losów podopiecznych. Czasem lepiej pozostawić wszystko naturalnemu biegowi.
- A gdybym ten bieg zmienił? – spytał Ash.
- Wtedy pojawiłby się Strażnik – odparł niezwykle poważnym głosem Woźnica i tak jak nagle pojawił się, tak nagle rozwiał się wraz z porywem wiatru.
Sam Ash popatrzył z obawą na nadciągające ciemne chmury. „Zaraz będzie padało – pomyślał – gdzie ten Hoss? Najwyższa pora ruszać w drogę.”
***
W dyliżansie zdążającym do San Francisco jechało kilkoro podróżnych. Męcząca podróż trwała już drugą dobę i wszystkim mocno dawała się we znaki. Gorące pustynne powietrze wdzierało się do wnętrza pojazdu. Nic w tym dziwnego bowiem lato w Nevadzie zwykle bywa suche i gorące, podobnie jak w sąsiadującej z nią Kalifornii. Podróż dłużyła się niesamowicie, a pasażerowie po wymianie ogólnych uwag dotyczących celu podróży na ogół milczeli. Jedynie jadący z rodzicami siedmio może ośmioletni chłopiec wciąż wiercił się na swoim siedzeniu, wyglądał przez okno dyliżansu i zadawał liczne pytania młodemu czarnowłosemu mężczyźnie, który z ogromną cierpliwością i życzliwością odpowiadał na nie. Serdeczny uśmiech nie schodził mu z twarzy bowiem chłopiec przypominał mu jego własnego najstarszego syna równie ciekawego świata. Ciągle pojawiające się w rozmowie słowo „dlaczego” bardziej mężczyznę bawiło niż męczyło, a podekscytowana buzia i błyszczące ciekawością oczy chłopca rozśmieszały go tak, że trudno było mu zachować powagę.
Mężczyzna ten, a był nim Adam Cartwright podróżujący w interesach do San Francisco opowiadał chłopcu, o tym jak powstało miasto i że większość ludzi wędrując na Dziki Zachód przemierzało rozległe równiny, pustynie oraz góry środkowej i zachodniej części kontynentu w poszukiwaniu szczęścia lub po prostu lepszego życia. Kalifornia bowiem była dla wielu z nich ziemią obiecaną, gdzie z dnia na dzień można było stać się bogaczem lub zginąć. Adam barwnie i ciekawie opowiadał chłopcu o kalifornijskiej gorączce złota w wyniku której San Francisco w krótkim czasie stało się największym miastem na amerykańskim Zachodnim Wybrzeżu.
Gdy wreszcie dyliżans szczęśliwie dotarł do końcowej stacji usytuowanej nieopodal jednego z największych hoteli w San Francisco wszyscy odetchnęli z ulgą. Mimo późnej pory miasto przywitało ich zgiełkiem i gwarem panującym wokół. Adam pożegnał się z współpasażerami, odebrał bagaż od woźnicy i udał się w kierunku hotelu Beresford Arms przy Union Squre, gdzie czekał na niego zarezerwowany pokój. Nie miał ochoty na żadne atrakcje jakie miasto oferowało przyjezdnym. Marzył o jednym: jak najszybciej znaleźć się w wygodnym, czystym łóżku, nazajutrz bowiem czekał go ciężki dzień. Negocjacji z „Wielką czwórką” nie obawiał się, musiał tylko wypocząć.
Na następny dzień rano nieskazitelnie ubrany Adam Cartwright zszedł do hotelowej restauracji, gdzie zamówił śniadanie, po którym kelner zaproponował mu filiżankę bezpłatnej kawy wraz z ciastkiem, co należało do tradycji hotelu. Dochodziła dziewiąta gdy Adam opuścił hotel i udał się do siedziby Central Pacific Railroad na spotkanie z Lelandem Stanfordem i jego wspólnikami. Rozmowa z „Wielką czwórką” przebiegła po myśli Adama. Zadowolony z wynegocjowanych warunków umowy na dostawę podkładów na budowę linii kolejowej Omaha-Sacramento, mógł być z siebie naprawdę dumny, zwłaszcza, że dodatkowo zaproponowano mu kontrakt na dostawę drewna niezbędnego do budowy osiedli mieszkalnych dla robotników, którzy pracowali na szlaku. Był to niezaprzeczalny sukces Adama i gdyby nie dziwny niepokój, który towarzyszył mu od wyjazdu z Wirginia City, mógłby w pełni świętować swoje zwycięstwo.
- Panie Cartwright serdecznie gratuluję. Miałem nadzieję na bardzo dobry interes, ale wydaje mi się, że to pan go zrobił – powiedział Stanford ściskając dłoń Adama i klepiąc go po ramieniu.
- Obaj na tej umowie skorzystamy – z uśmiechem odpowiedział Adam - mój ojciec, bracia i ja jesteśmy wdzięczni za okazane nam zaufanie. Mogę obiecać, panu, panie Stanford że z naszej strony dołożymy wszelkich starań, aby dostawy były terminowe.
- Wierzę i mam pewność, że pan mnie nie zawiedzie. Jutro moja żona i ja wydajemy uroczystą kolację, będzie nam miło, jeśli zechce pan przyjąć nasze zaproszenie. Wspomnę tylko, że naszą kolację zaszczyci cała śmietanka towarzyska San Francisco, czyli wszyscy których warto poznać – powiedział Stanford uśmiechając się znacząco.
- Z przyjemnością przyjdę. Dziękuję za zaproszenie – odparł Adam.
- Tak więc wszystko ustalone. Widzimy się jutro wieczorem, a tymczasem zapraszam pana na kieliszek wybornego burbona do naszego klubu.
Adam miał nadzieję, że zaraz po spotkaniu ze Stanfordem i jego wspólnikami będzie mógł wysłać do ojca telegram z pomyślnymi wieściami, a potem odwiedzić swojego kuzyna Willa. Niestety, musiał uzbroić się w cierpliwość, nie mógł przecież odmówić Stanfordowi najbardziej wpływowemu obywatelowi San Francisco, tym bardziej, że ten darzył Adama widoczną sympatią, nie pozbawioną odrobiny interesowności.
Klub dla panów znajdujący się w tym samym budynku, co siedziba Central Pacific Railroad robił ogromne wrażenie. Stare dębowe meble, na ścianach malowidła w zdobnych ramach oraz niewymuszona elegancja wokół stwarzały odpowiedni nastrój. Adam i Stanford usiedli przy stoliku w głębi sali. Skórzane przepastne fotele, zapach dobrych cygar unoszący się w powietrzu i szmer prowadzonych półgłosem rozmów tworzyły niepowtarzalny klimat. Szybko i niepostrzeżenie pojawił się kelner i w postawie pełnej szacunku przyjął zamówienie Stanforda. Zaraz też na stoliku pojawiły się kieliszki napełnione burbonem o łagodnym, lekko dymnym smaku oraz patera pełna tartinek. Stanford poczęstował Adama cygarem, a gdy ten z uśmiechem przecząco pokręcił głową, sam zapalił i wygodnie moszcząc się w fotelu powiedział:
- Przyznam się, że nie spodziewałem się tak mocnego, przewidującego moje posunięcia przeciwnika. Byłem pozytywnie zaskoczony twoją postawą, Adamie, bo tak chyba mogę mówić?
- Będzie mi miło panie Stanford – odpowiedział Adam.
- Leland – rzekł Stanford unosząc kieliszek burbona w górę i dodał – rzadko się dziś zdarza taki wytrawny gracz, jak ty. Stanowczość, zdecydowanie, ale też skłonność do podejmowania ryzyka, a przy tym precyzja myślenia i działania to robi wrażenie.
- Dziękuję, za miłe słowa.
- To co powiedziałem to szczera prawda. Zasięgnąłem o tobie języka i wiem, że jesteś wiarygodny i masz nienaganną reputację.
- Do czego zmierzasz Lelandzie? – spytał zaintrygowany Adam.
- Dobrze powiem wprost. Czy myślałeś o karierze polityka?
Adam zaskoczony spojrzał na Stanforda i zaśmiał się cicho, po czy odparł:
- Ja i polityka? Nigdy. Zbyt sobie cenię moje życie, rodzinę, dom, żebym dla mirażu władzy ryzykował wszystko, co osiągnąłem. Mój ojciec startował w wyborach na gubernatora Nevady i wiem ile go to kosztowało. Polityka jest kusząca, ale zbyt dużo można stracić.
- Odpowiedź godna prawdziwego polityka – stwierdził Stanford – w tym co mówisz jesteś odważny i wiarygodny. Potrzeba nam takich ludzi, jak ty Adamie. W przyszłym roku zamierzam startować na urząd gubernatora stanu Kalifornia. Byłbym zadowolony, gdybyś znalazł się w moim obozie.
- Pochlebiasz mi Lelandzie, ale już powiedziałem, że polityka mnie nie interesuje.
- Szkoda, naprawdę szkoda. Marnujesz się na tym swoim ranczu.
- Ja tak nie uważam. Gdybyś tylko zobaczył Ponderosę i Tahoe o zachodzie słońca …
***
Dochodziła czwarta po południu, gdy wreszcie Adam pożegnał się ze Stanfordem. Z pośpiechem wyszedł na ulicę i skierował się na Union Squre, gdzie w pobliżu hotelu, w którym się zatrzymał znajdowało się biuro telegrafu. Po nadaniu telegramu do Ponderosy, w którym informował ojca o odniesionym sukcesie, postanowił odnaleźć dom Willa i Laury. Tak się dziwnie złożyło, że przez minione siedem lat, mimo, że kilka razy był w San Francisco, nigdy nie odwiedził kuzyna. Teraz z uwagi na sytuację w jakiej znalazł się Will i po dziwnej, dającej do myślenia rozmowie z Laurą musiał się z nim spotkać.
Charakterystyczne dla miasta strome wzgórza i ulice oraz wiktoriański charakter zabudowy zawsze fascynowały Adama. Teraz szedł piękną, tonącą w zieleni główną ulicą bogatej dzielnicy Nob Hill, by po pewnym czasie skręcić w małą zaciszną uliczkę wzdłuż której stały domy zbudowane z cegieł o licznych wykuszach, gankach i werandach z metalowymi bogato zdobionymi balustradami. Po paru metrach Adam przystanął i uważnie rozejrzał się, a dojrzawszy ukrytą wśród drzew piętrową kamienicę z narożnymi wieżyczkami, wykończoną elewacją z dekoracyjnymi deseniami z kamienia oraz oknami przesuwanymi i otwieranymi do góry, był pewien, że to dom, w którym mieszka Will z rodziną. Sprawdził numer. Wszystko się zgadzało, zresztą Joe i Hoss tyle razy opowiadali jak wygląda ta piękna kamienica, że nie mógł się pomylić. Trzykrotnie zapukał do frontowych drzwi. Odgłos mosiężnej kołatki rozszedł się po całym domu. Zaraz też drzwi otworzyły się i stanęła w nich prześliczna ciemnowłosa może dwudziestoletnia dziewczyna i spytała:
- Pan do kogo?
Adam przez dłuższą chwilę stał w milczeniu i podziwiał urodę młodej kobiety. Nie byłby prawdziwym mężczyzną, gdyby nie zauważył pięknych ciemnych oczu, oliwkowej cery i kształtnej sylwetki stojącej przed nim dziewczyny. Dopiero znaczące chrząknięcie przywróciło go do rzeczywistości. Uśmiechając się przepraszająco spytał:
- Czy mieszka, tu Will Cartwright?
- A kto pyta? – zapytała rezolutnie dziewczyna.
- Nazywam się Adam Cartwright i jestem jego kuzynem.
Twarz dziewczyny na moment posmutniała, ale prawie natychmiast, jak gdyby nigdy nic powiedziała:
- Wiem kim pan jest. Przyjechał pan z Ponderosy. Pan Will opowiadał mi o swojej rodzinie z Nevady.
- To miłe, a czy zastałem Willa?
- Tak. Jest z córeczką na piętrze. Zapraszam.
Nim Adam wszedł do środka z wnętrza domu dało się słyszeć płacz dziecka i męski głos próbujący je uspokoić. Nie przynosiło to jednak pożądanego skutku bowiem dziecko wciąż zanosiło się od płaczu.
- Mała Alice jest chora i troszkę marudzi – wyjaśniła Adamowi dziewczyna i dodała wskazując obszerny korytarz – proszę tu zaczekać, zaraz poproszę pana Willa.
- Dziękuję – odpowiedział Adam, patrząc za dziewczynę zwinnie wbiegająca po schodach.
- Eleno, gdzie jesteś? Przyjdź tu natychmiast – ze zniecierpliwieniem w głosie zawołał Will.
- Już idę – odkrzyknęła Elena i szybko weszła do dziecięcego pokoju.
- Nie mogę jej uspokoić. Wciąż płacze i nie wiem już co mam robić? Może znowu wezwać doktora? – zapytał Will bezradnie patrząc na dziewczynę.
Elena stanęła przy łóżeczku małej Alice, ręką dotknęła czoła dziecka i powiedziała:
- Nie ma temperatury. Trochę marudzi, ale zaraz królewnie przejdzie, prawda? – ostatnie słowa skierowała do Alice, która w międzyczasie zobaczywszy swoją opiekunkę uspokoiła się. Elena wzięła małą na ręce, a ta ufnie wtuliła się w jej ramiona, tylko od czasu do czasu spoglądając na ojca niebieskimi oczami swojej matki.
- Nie wiem, jak to robisz, ale Alice przy tobie zawsze jest taka spokojna – zauważył Will.
- To nic takiego. Dziecko po prostu potrzebuje matki … - odpowiedziała Elena i natychmiast urwała, widząc, że przez twarz Willa przebiegł dziwny skurcz.
Zapadła niezręczna cisza. Will spuścił głowę, ale po chwili odparł:
- Masz rację, Eleno. Matka powinna być przy dziecku – i zmieniając zupełnie temat zapytał – ktoś do nas przyszedł?
- Tak. Ma pan gościa z Ponderosy.
- I teraz mi to mówisz? – krzyknął Will i wybiegł z pokoju.
Na moment przystanął u szczytu schodów, a rozpoznawszy w stojącym na korytarzu mężczyźnie Adama szybko zbiegł po schodach i z nieukrywaną radością przywitał go mówiąc:
- Jak dobrze, cię widzieć! Mów, mów jak najszybciej, co słychać w Ponderosie, jak czuje się Laura?
- Wszystko jest w porządku. Twoja żona pomału dochodzi do siebie. – odpowiedział Adam.
- To dobrze. Kazała mi coś przekazać? Nie wiem, może jakiś list? – z niepokojem wpatrując się w kuzyna zapytał Will.
- Niestety, żadnego listu mi nie dała – odparł z zakłopotaniem Adam.
- No, tak. To podobne do niej, nigdy nie lubiła pisać. Ale nie stójmy tu, zapraszam do salonu.
***
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 21:54, 11 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:03, 11 Maj 2014 Temat postu: W przedsionku czyśćca |
|
|
Czy Elena to słoneczko dla Willa ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:37, 11 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Tu Adam jest podobny do tego z Bonanzy - rozsądny, robiący interesy, opanowany ... Will chyba ma pocieszycielkę, stąd ten wyjazd z Ponderosy i pozostawienie Laury. Zdaje się, że Laura najmniej się tym przejmuje ... Willa chyba dręczą wyrzuty sumienia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:44, 11 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
"Stare dębowe meble, na ścianach malowidła w zdobnych ramach oraz niewymuszona elegancja (...) strome wzgórza i ulice oraz wiktoriański charakter zabudowy (...) tonącą w zieleni główną ulicą bogatej dzielnicy Nob Hill (..) małą zaciszną uliczkę wzdłuż której stały domy zbudowane z cegieł o licznych wykuszach, gankach i werandach z metalowymi bogato zdobionymi balustradami. "
Bardzo ciekawie i subtelnie przedstawiłaś wnętrza oraz architekturę miasta...oczyma wyobraźni delektowałam się tymi delikatnymi opisami
Przepiękna Elena i do tego z niewymuszoną czułością zajmująca się małą Alice pasuje mi do Willa ....Byłaby idealną kandydatką, szkoda, że Will jest tak zapatrzony w Laurę i nie dostrzega jej fałszu, musi być doskonałą aktorką.
Zastanawia mnie czy Adam zobaczy jakieś fotografie dziecka... no nie wiem ....gdzieś na komodzie ....bo w sumie ani Adam, ani Will nie widzieli nawzajem swoich dzieci.... tak sobie gdybam....
Czekam na rozmowę Willa i Adama....
*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 9:45, 11 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 12:39, 11 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
ADA, fragment bardzo ciekawy, urozmaicony
Adam jest pewny siebie, zrelaksowany. Will natomiast jest sfrustrowany i samotny... Żal mi go, mam nadzieję, że jednak dla niego też zaświeci słońce
Śliczne, delikatne, plastyczne opisy. Znakomicie uchwycona jest też atmosfera w poszczególnych scenach
Czekam na kolejny fragment i ciekawa jestem co jednak przygotowałaś dla Hossa
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:21, 11 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | -Ty nigdy nie przywiązałeś się do żadnego z nich? – spytał zdziwiony Ash.
-Tylko raz i nie wiele brakowało, żeby Strażnik zabrał mnie na spacer, z którego się nie wraca. Czasem lepiej pozostawić wszystko naturalnemu biegowi.
-A gdym ten bieg zmienił? – spytał Ash.
-Wtedy pojawiłby się Strażnik – odparł niezwykle poważnym głosem Woźnica |
Woźnica pojawił się znienacka, ale nie przypadkowo. To ostrzeżenie dla Asha, który chyba bierze pod uwagę możliwość ingerencji w losy Adamowej rodziny.
ADA napisał: | Rozmowa z „Wielką czwórką” przebiegła po myśli Adama. Zadowolony z wynegocjowanych warunków umowy na dostawę podkładów na budowę linii kolejowej (...) Był to niezaprzeczalny sukces Adama |
Nie mogło być inaczej. Adam to człowiek sukcesu, a Aga chce przekonać innych, że zarabiał dolara dziennie.
ADA napisał: | Adam przez dłuższą chwilę stał w milczeniu i podziwiał urodę młodej kobiety. Nie byłby prawdziwym mężczyzną, gdyby nie zauważył pięknych ciemnych oczu, oliwkowej cery i kształtnej sylwetki stojącej przed nim dziewczyny. |
Dobrze, że obok nie było Adeline. Nie wiem, czy byłaby zachwycona tą kontemplacją urody innej kobiety.
ADA napisał: | - Eleno, gdzie jesteś? Przyjdź tu natychmiast – ze zniecierpliwieniem w głosie zawołał Will. |
Odezwał się pan i władca. Elena to opiekunka dziecka, jeśli dobrze zrozumiałam. Romans z nianią? Dosyć popularne i ... na czasie.
ADA napisał: | - To dobrze. Kazała mi coś przekazać? Nie wiem, może jakiś list? – z niepokojem wpatrując się w kuzyna zapytał Will. |
To określenie "z niepokojem" nie daje mi spokoju. Will czeka na wyrok, lęka się i obawia. Takie odniosłam wrażenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:02, 11 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Oj, Mada....będziesz mi tego dolara wypominać do końca życia... jeszcze nie złożyłam broni....ale nie będę upierać się jak osioł...sprawdzę wszystko iiiii.....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:53, 11 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Ten odcinek z założenia miał być spokojny, przed tym co ma się wydarzyć w przyszłości. Zbliża się nieuniknione: rozmowa Adama z Willem oraz ogromne problemy Hossa ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|