|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:47, 24 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Bardzo ładna, romantyczna scena. Dobrze dopasowana do osobowości Adama.
I te nenufary ... piękne ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:18, 29 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Późno, ale "wyrobiłam" się z dodatkowym zadaniem na kwiecień. Dużo to tego tańca nie ma, ale za to wyrazisty jest. Opowiadanie zainspirowane książką Mary Stewart "Dom czarownic". Świetna powieść, polecam do czytania Dwuwiersz, nieco zmieniony też z niej pochodzi. Autorką przekładu jest Danuta Petsch. Bardzo udany przekład,
Dom czarownic
Joanna jechała do Babiej Góry z obawą w sercu. Słabo pamiętała dom ciotki Klary. Była tam w dzieciństwie. Majaczyły jej w pamięci zarysy jakiejś budowli, krąg kamiennych głazów, drzewa, ogród pełen kwitnących kwiatów, koty, duże pokoje wypełnione starymi meblami, koleżanki ciotki – tajemnicze, szepczące coś między sobą. Joanna zostawiała za sobą pustkę. Straciła wszystko – narzeczonego, pracę, mieszkanie, pieniądze. Kiedy zastanawiała się, gdzie zamieszka po zlicytowaniu za długi jej kawalerki przyszła wiadomość o śmierci ciotki i spadku. Dowiedziała się, że ciotka Klara zapisała jej dom, kawałek ziemi i niewielką kwotę pieniędzy. Joanna pomyślała z przekąsem, że słowo „niewielka” dla notariusza znaczy zupełnie coś innego niż dla niej. Dla dziewczyny była to kwota ratująca ją od śmierci głodowej przez najbliższy rok. Przynajmniej będę miała gdzie spać – pomyślała. Mam pieniądze, więc jakoś przeżyję … jakiś czas. A potem się zobaczy.
Koła pociągu wystukiwały jednostajny rytm ba-bia-gó-ra –ba bia-gó-ra. Joanna walczyła z ogarniającą ją sennością. Spoglądała w okno i podziwiała widoki. Były piękne. Wzgórza o lekko nachylonych stokach tonące w bujnej roślinności. Gdzieniegdzie widać było niewielkie strumyki i jeziorka.
Koniec podróży. Joanna wzięła bagaż podręczny i wysiadła na stacji. Resztę jej rzeczy, ocaloną przed komornikiem mieli przywieźć w najbliższym czasie przyjaciele. Nieliczni, którzy jej pozostali. Rzeczy nie było wiele, trochę pamiątek rodzinnych przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Przedmioty o niewielkiej wartości materialnej, ale stanowiące dla niej bardzo cenną pamiątkę. Przypomniała sobie, jak Paweł nalegał na sprzedanie miniatury Praprababci. Obiecywał, że te pieniądze dołoży do ich wspólnego biznesu, który miał przynieść wielkie zyski. Każdy grosz się liczy! Każdy grosz się pomnoży kilkunastokrotnie. A co ci po tym obrazku? – dowodził. Nie zgodziła się na sprzedaż. I dobrze. Teraz Prababcia spogląda na nią z portreciku z wyraźnym współczuciem i uśmiechem dodającym otuchy. Tak jakby mówiła „Jakoś to będzie”.
Joanna stała na stacji i rozglądała się. O! Jest postój taksówek. Podeszła.
-chciałabym do Babiej Góry – powiedziała do młodego, sympatycznego taksówkarza – ile to będzie kosztowało? – zapytała
-do Babiej Góry? – to kawałek drogi od miasteczka – odpowiedział – a do kogo pani tam jedzie? Bo to różnie bywa z dojazdem? – usprawiedliwił swoją ciekawość
-do domu ciotki … pani Klary Mars
-a! Do domu czarownic – roześmiał się. Wsiadaj pani, jedziemy – zaprosił – nie policzę dużo. Pani Klara wyleczyła mi trądzik. Lekarze nie dawali rady, a ona dała mi takie maści, że zniknął – pochwalił ciotkę – ale ona nie żyje
-no właśnie. Ja teraz tam będę mieszkać. Ciocia zapisała mi dom – Joanna pomyślała, że taksówkarz będzie może jej sąsiadem. A z sąsiadami dobrze żyć w zgodzie.
-to będziemy sąsiadami – stwierdził jakby odgadując jej myśli – fajnie. Moja mama podrzuci pani coś do jedzenia, bo pewnie pani głodna po podróży.
-Joanna, nie pani – uśmiechnęła się – dziękuję, rzeczywiście, chyba zgłodniałam – potwierdziła jego diagnozę.
Józek, nie pan – taksówkarza nie opuszczał dobry humor.
-dlaczego pan … dlaczego powiedziałeś „dom czarownic”? – zapytała
-bo … to „dom czarownic” – wyjaśnił – taka legenda krąży o nim, że tam czarownice mieszkały, urządzały sabaty, rzucały uroki ... i tak dalej. Bajki z dawnych lat – dodał – ale legenda pozostala.
-no! Jesteśmy na miejscu – oznajmił i zajechali przed sam dom. Joanna zajęta rozmową z kierowcą, nawet nie zauważyła jaką drogą jechali i jak ona wyglądała. Dopiero teraz rozejrzała się. Dom stał na polanie otoczonej wysokimi drzewami, wśród których wiła się dość wąska droga. Dom był wielki (Boże, jak ja go utrzymam? Przecież same naprawy dachu i ogrzewanie zrujnują mnie – pomyślała z paniką Joanna) piętrowy, z balkonem wysuniętym do przodu opartym na czterech kolumienkach okalających coś w rodzaju ganku … Duże okna wyglądały niczym oczy jakiegoś dziwnego stworzenia. Nie było w nich zasłon i firanek. Z dwóch stron przylegały do głównej części budynku przybudówki o spadzistych dachach. Przed domem były ślady po kwietniku. Teraz kwiaty były zagłuszone przez panoszące się wszędzie chwasty. Za domem jest ogród. Sad, warzywnik i ogródek zielarski. Ciocia mówiła na niego „wirydarzyk” przypominała sobie Joanna. Wyjęła z torebki klucze i weszła do środka. W nozdrza uderzyło ją zatęchłe powietrze dawno nie otwieranego pomieszczenia. Podeszła do jednego z okien. Otworzyła je. Do środka napłynęły upojne zapachy. No tak, teraz jest pora kwitnienia bzów i jaśminów – przypomniała sobie. Przeszła przez spory pokój, który chyba kiedyś pełnił rolę salonu. Otworzyła wysokie, oszklone drzwi prowadzące na niewielki taras. Zapach buchnął ze zdwojoną siłą. Z tej strony domu rosły krzewy róż, bzy i jaśminy. Teraz zaniedbane, wymagające fachowej opieki, ale kwitnące, pachnące i piękne. Wdychała z lubością przesycone aromatami powietrze. Troski, rozgoryczenie, smutek pozostały gdzieś daleko. Tutaj była ona i … ten dom. Dziwny dom. Coś otarło się o jej nogi. Spojrzała w dół. Kot. Puszysty, czarny z białym krawacikiem, przyjazny. Pogłaskała go. Nie będzie sama. Przynajmniej będzie się do kogo odezwać – uśmiechnęła się. Chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu.
Usłyszała dzwonek roweru. Wyszła z kotem na rękach do sieni.
-o kot pani Klary. Już się zaprzyjaźniliście – uśmiechnięta, starsza kobieta zsiadała z roweru zdejmowała pakunki z bagażnika – Józek mi mówił, że pani nie przywiozła ze sobą jedzenia …
-mam kanapki – sprostowała Joanna
-kanapki to żadne jedzenie – zaprotestowała kobieta – o tu, jajka przywiozłam, prawdziwe, wiejskie a nie jakieś podróby, ser, też wiejski, miód w słoiczku, kiełbasę, bo dwa dni temu było świniobicie, chleb z naszej piekarni. Lepszego nie ma … w rynce zapiekankę – tylko podgrzać i można jeść i ciasto. Bardzo smaczne, drożdżowe z rodzynkami!
-dużo tego – Joannie prawie odebrało mowę – kiedy ja to zjem?
-oj tam! Świeże powietrze, to i apetyt dopisuje. Smacznego życzę, a po rynkę, przyjadę jutro, albo któryś z synów wpadnie – obiecała – jakby jeszcze coś było potrzeba, to pani powie. Dobranoc – i pojechała. Joanna została sama z górą jedzenia. Stwierdziła, że jednak jest bardzo głodna i rzuciła się na jedzenie sumiennie dzieląc się z kotem.
Pukanie do drzwi. Podeszła. Otworzyła. Na progu stała wysoka blondynka. Uśmiechnięta. Joannie jednak jej uśmiech się nie spodobał. Było w nim coś fałszywego.
-witam nową sąsiadkę – zaszczebiotała – Lora jestem, mieszkam tu blisko. Przyjaźniłam się z ciocią pani. Kochana kobieta – otarła niewidoczne łzy – Klara obiecała mi jeden ze swoich przepisów - jakby pani mogła zerknąć … zawiesiła głos
-jutro – jęknęła Joanna – jutro, dzisiaj jestem bardzo zmęczona po podróży, nóg nie czuję. Nawet jeszcze domu nie obejrzałam – usprawiedliwiała się.
-to wpadnę jutro – obiecała Lora – a tutaj mam ciasto … na przywitanie, placek z wiśniami i jagodami – uśmiechnęła się powtórnie. Joanna podziękowała, obiecała jutro wziąć się za szukanie tego przepisu, pożegnała uprzejmie niespodziewanego gościa i rozejrzała za kotem, który gdzieś zniknął.
Po zamknięciu drzwi nowy przyjaciel dziewczyny znów się pojawił.Chyba nie lubimy tej pani – mruknęła Joanna do kociego ucha. W mądrych, zielonkawych oczach ujrzała potwierdzenie. Kot otrząsnął się i parsknął. Jakby ze wzgardą. Spróbowała jak smakuje kolejny prezent. Placek miał dziwny smak. A może najedzonej już Joannie tak się wydawało. Nie miała siły oglądać domu. Przełożyła zwiedzanie na jutro, bo zapowiadało się sporo do oglądania. W pokojach do których zajrzała stały duże stare meble. Pewnie antyki – pomyślała Joanna – Paweł chciałby je natychmiast wstawiać do Desy – westchnęła. To już było gdzieś daleko. Poza nią. Do snu położyła się na wielkiej kanapie stojącej w salonie. Leżała wpatrując się w ciemność i cienie ruszające się po ścianach. Rzucane przez gałęzie drzew i światło Księżyca.
Nagle zobaczyła ciocię Klarę pochylającą się nad nią i szepczącą
„Wilcze ziele, werbena, koper, koniczyna
Wszelkie złe uroki powstrzyma”.
No tak, przecież to „dom czarownic” – wszystko było proste i jasne, nawet muzyka „Zaproszenie do tańca” Karola Marii Webera, wysoki brunet, który nagle się pojawił, wziął ją za rękę i wyprowadził do ogrodu. Objął. Wirowali w takt muzyki wśród drzew, potem nagle znaleźli się w kręgu kamiennych głazów. Muzyka trwała. Joanna słyszała ją w sobie, w powietrzu, w szumie drzew. Wirowali wśród kamieni, zapamiętani w tańcu. Nic nie istniało dla nich poza zapachem bzów i jaśminów i muzyką. Wtulona w silne ramiona Joanna dawała się unieść dźwiękom, zdawało jej się, że płynie w powietrzu, unosi się ponad trawą, kwiatami, wiruje i płynie, płynie ….
Sygnał budzika z telefonu komórkowego. Joanna otwiera oczy. Leży na kanapie w dużym pokoju. Wyłączyła budzik. Ten taniec musiał jej się śnić. Przecież … nie mogła wyjść w nocy przez zamknięte drzwi (sprawdziła, były zamknięte) do ogrodu i z jakimś przystojnym brunetem wirować wśród drzew i tajemniczych głazów. Ach ta wyobraźnia i sugestie o domu czarownic – Joanna uśmiechnęła się do siebie. Dobrze, że zostało trochę jedzenia na śniadanie. Poszła do kuchni, przed chwilą odnalezionej i przy kuchennym stole z apetytem jadła resztę pyszności przywiezionych przez mamę Józia. Znów ktoś puka do drzwi. Pewnie ta Lora – westchnęła z rezygnacją i powlokła się do drzwi wejściowych. Kot godnie i majestatycznie kroczył przy jej nodze. Otworzyła i … skamieniała … przed drzwiami stał brunet z wczorajszego snu. Oparł się ramieniem o framugę, wyszczerzył śnieżnobiałe zęby i oznajmił
-Adam, brat Józia. Przywiozłem mleko i jakby trzeba było coś naprawić, albo załatwić, podwieźć, to … jestem do dyspozycji – powtórnie uśmiechnął się. Pod dziewczyną ugięły się nogi i wyjąkała
-Jo ... Joanna jestem – i oparła się o futrynę. Jak to wyjaśnić – kołatało jej w głowie – a po co wyjaśniać? Paweł temu facetowi może buty czyścić – trzeźwo oceniła sytuację i zapuściła próbną sondę – jeśli obowiązki domowe panu pozwolą i żona …
-Adam. Tylko Adam. Nie mam żony. Jestem wolnym facetem. Do wzięcia – puścił porozumiewawczo oko – lubię książki, poezję i … taniec. Joanna wzniosła oczy w górę. Dzięki ci ciociu Klaro – szepnęła w myśli. Zdawało jej się, że słyszy chichot. Ciotki. Ale to na pewno złudzenie. Wszak to tylko bajki ... te o „domu czarownic”
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 14:26, 08 Lip 2014, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:58, 29 Kwi 2014 Temat postu: Dodatkowe zadanie na kwiecień -taniec. |
|
|
Szcześciara ,przystojny brunet bez żony ,gotowy do pomocy ,lubiący książki ,poezję i taniec.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:59, 29 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelino, cudo Fragment jest tak urokliwy, że zadziałał niezwykle sugestywnie na moją wyobraźnię, przeniosłam się w opisywany świat, jakbym tam była. Stylem przypomina mi tryptyk Krystyny Siesickiej "Wachlarze", "Falbanki", "Woalki", który zresztą uwielbiam. I ten Adam! Jak zawsze - NAJ. Ciotka Klara urasta do rangi ducha opiekuńczego...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:32, 29 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
"Koła pociągu wystukiwały jednostajny rytm ba-bia-gó-ra –ba bia-gó-ra. "
A jużci myślałam, że z taksówkarzem Józkiem kręcić będzie
"jajka przywiozłam, prawdziwe, wiejskie a nie jakieś podróby, ser, też wiejski, miód w słoiczku, kiełbasę, bo dwa dni temu było świniobicie, chleb z naszej piekarni. Lepszego nie ma … w rynce zapiekankę – tylko podgrzać i można jeść i ciasto. Bardzo smaczne, drożdżowe z rodzynkami!
-dużo tego – Joannie prawie odebrało mowę – kiedy ja to zjem? "
Kiedy ona to wszystko zje? skoro ma oddać rynienkę na drugi dzień
"-Adam, brat Józia. " -zmiękły mi kolana.
"Adam. Tylko Adam. Nie mam żony. Jestem wolnym facetem. Do wzięcia – puścił porozumiewawczo oko – lubię książki, poezję i … taniec. "
A to już chodząca, żywa reklama do wzięcia
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 20:33, 29 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:38, 29 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelino, bardzo piękne, pełne uroku, magiczne opowiadanie. Taniec we śnie - faaajny ... no, cóż można tylko pomarzyć
Cytat: | Znów ktoś puka do drzwi. Pewnie ta Lora – westchnęła z rezygnacją i powlokła się do drzwi wejściowych. Kot godnie i majestatycznie kroczył przy jej nodze. Otworzyła i … skamieniała … przed drzwiami stał brunet z wczorajszego snu. |
Też bym skamieniała , a kot jest rewelacyjny
Cytat: | "Adam. Tylko Adam. Nie mam żony. Jestem wolnym facetem. Do wzięcia – puścił porozumiewawczo oko – lubię książki, poezję i … taniec. "
A to już chodząca, żywa reklama do wzięcia |
Zgadzam się z Agą: Adam to chodząca reklama i do tego niezwykle interesująca, czarująca, smakowita itp. itd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|