|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:56, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Aga
Bądź co bądź do oświadczyn doszło Nie masz wyjścia Adam i Megan są sobie przeznaczeni Czekam więc cierpliwie (akurat ) na ciąg dalszy ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:01, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Właśnie Aga tak podkręciłaś napięcie, że nie można doczekać się kolejnej części.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kola dnia Czw 22:01, 29 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:05, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | Nagle wstał znienacka i powiedział grobowym głosem:
-Zechcesz za mnie wyjść?
-Oczywiście, że za ciebie wyjdę. –skrzywiła się Megan i zamarła, w pół kroku, zaskoczona kiedy tuż przed nią wyrósł mężczyzna z pierścionkiem. |
Świetna synchronizacja. Aga, chyba lubisz łączyć imiona Adam i Margaret. Czy mi się tylko wydaje?
Ta dziewczyna to jego koło ratunkowe. I vice versa. Z niecierpliwością czekam na finał.
Senszen, ten fragment rzeczywiście może być początkiem ciekawego opowiadania. Działaj!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 22:08, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
No to zobaczymy, co uda się wymyślić
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:34, 29 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | Aga napisał: | Nagle wstał znienacka i powiedział grobowym głosem:
-Zechcesz za mnie wyjść?
-Oczywiście, że za ciebie wyjdę. –skrzywiła się Megan i zamarła, w pół kroku, zaskoczona kiedy tuż przed nią wyrósł mężczyzna z pierścionkiem. |
Świetna synchronizacja. Aga, chyba lubisz łączyć imiona Adam i Margaret. Czy mi się tylko wydaje?
Ta dziewczyna to jego koło ratunkowe. I vice versa. Z niecierpliwością czekam na finał. |
W sumie można powiedzieć, (macie rację koleżanki ) że Adam jakby się już oświadczył Megan a ona niejako przyjęła oświadczyny...
Tak lubię tę kombinację imion...przez taką jedną.....
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 22:39, 29 Maj 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:35, 30 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Młoda nauczycielka, niepozorna, skromna, może i uchodzi za przyszłą zakonnicę, ale ma cięty język ... skoro nawet Candy zapomniał przysłowiowego języka w gębie i nawet przestał myśleć o zjawiskowej piękności ... scenka z pytaniem, czy koniowi również się oświadczy świetna ... i tekst półprzytomnego Candy'ego, że to jest klacz ... czyli ... jednak dostanie na przeprosiny nowe siodło?
Aga, co dalej z Megan i Adamem? Tyle się namęczyli przy ćwiczeniach, szkoda, żeby to się zmarnowało ... chociaż "grobowy głos" Adama nie znamionuje wielkiego zapału do oświadczyn ... perfekcyjnych i zapewne majestatycznych ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 8:39, 30 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:05, 30 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Część trzecia ostatnia...ufff...
Wieczór z Laurą i Peggy minął w przyjemnej atmosferze, jak zawsze zresztą. Adam odpowiadał na milion pytań Peggy, grał z nią w sznureczkową układankę, a Laura w międzyczasie opowiadała o najnowszym fasonie sukni w San Francisco krzątając się w niewiadomym celu ze szmatką wycierając niewidzialny kurz. Adam zastanawiał się co teraz robi Megan Moonshine. „Pewnie właśnie z dumą zakłada pierścionek zaręczynowy” –coś zakuło go w sercu, a po plecach przeszedł dziwny dreszcz na wspomnienie kiedy trzymał dłoń dziewczyny. Postanowił. Zdecydowanym krokiem podszedł do Laury i przyciągnął do siebie oplatając w pasie.
-Co robisz Adam? –zaskoczonej Laurze wypadła ściereczka z dłoni.
-A jak myślisz? –Adam spojrzał z błyskiem w oku i zatopił się w ustach kobiety.
-Adam! Peggy patrzy. –lekko odepchnęła go gromiąc wzrokiem. –Pomóż mi lepiej złożyć pościel.
Adam westchnął zrezygnowany. Posłusznie składał poszewki słuchając jednym uchem planów Laury, która w końcu coraz bardziej przymierzała się do wyjazdu z tej dziczy, a pieniądze z polisy męża miały jej w tym pomóc. Jego analityczny, racjonalny umysł zarejestrował kilka niepokojących faktów: całując Laurę poczuł się jak mąż z dwudziestoletnim stażem małżeńskim, nie doznał dreszczu podniecenia wpijając się w usta Laury, a słuchając o falbankach i koronkach i zamiłowaniu do miejskiego życia zrozumiał, że nic go nie łączy z tą kobietą.
-Lauro muszę wracać do domu. Pomogę ci sprzedać ranczo jeśli będziesz chciała. –cmoknął ją w czoło przytulił Peggy i wyszedł zapinając pas z rewolwerem.
Odetchnął za drzwiami dotykając kieszeni marynarki, w której wciąż tkwiło pudełeczko. Już nie ciążyło jak kamień. Wciągnął powoli rześkie powietrze. Pierwszy raz od dawna dotarł do niego zapach drzew i zobaczył księżyc nad głową. Było mu lekko na sercu i poczuł jakby obudził się z letargu.
* * * *
Adam siedział nad jeziorem oparty o skałę zapatrzony w dal. Zobaczył cień i odwrócił głowę.
-Witaj Megan. –wstał otrzepując spodnie.
Patrzył na nią pytająco. Jej oczy świeciły jak dwa zielone szmaragdy. „Są koloru kamienia w pierścionku” –pomyślał uśmiechając się leciutko. Zastanawiał się co tu ją sprowadza. Pewnie miała nadzieję spotkać tu kolegę ze szkolnej ławy by pochwalić się udanym wieczorem.
-Witaj Adamie. –uśmiechnęła się nieśmiało.
Sama nie wiedziała po co tu przyszła. Nie zamierzała. Nie przypuszczała, że zastanie tu tego mężczyznę. Chciała przemyśleć kilka spraw. A może przyjechała tu podświadomie mając nadzieję na spotkanie? By dowiedzieć się jak udał mu się wieczór? By katować swoje serce jego radością ze ślubu, który pewnie odbędzie się niedługo.
-Przyjęła pierścionek? –nie wiedzieć czemu serce waliło jej jak młotem. „Głupie pytanie” –zganiła się w myślach. „Tylko idiotka powiedziałaby „nie.”
-Nie oświadczyłem się. –Adam wzruszył ramionami.
-Przykro mi.-westchnęła Megan, a jej twarz pojaśniała. Nie mogła oderwać oczu od Adama. Coś ciągnęło ją jak magnes w jego kierunku.
–A ty… Megan? Kiedy ślub? –Adam z napięciem spojrzał na dziewczynę.
-Nie będzie ślubu.- z trudem panowała nad emocjami.
-Przykro mi. –Adam uśmiechnął się z wyraźną ulgą. –Co się stało?
–Nie przyjęłam pierścionka. Przyjaźń to nie miłość.
-Tak…-westchnął Adam. –Wiem coś o tym.
Oboje zapatrzyli się w majestatyczne góry, których wierzchołki spowiła mgła. Oboje zatopili się w myślach. Zerkali czasami na siebie, niezdecydowani.
-W sumie…to ja już się oświadczyłem wczoraj…-roześmiał się Adam zerkając łobuzersko na Megan.
-A ja. –parsknęła dziewczyna. -…przyjęłam oświadczyny.
-Co teraz Megan? –Adam spoważniał i spojrzał w jej zielone oczy.
-Co proponujesz? –serce biło jej niemiłosiernie.
-Poznać się bliżej.
-Lubisz polować?
-Nie!
-To dobrze.
-A grać w warcaby?
-Tak.
-Niedobrze. Czytać książki?
-Mam trzy półki książek.
-Ja cztery.
-Niedobrze.
-Dlaczego?
-Zawsze byłaś ulubienicą pani Abigail. Byłem trochę zazdrosny. Ale tylko trochę. –mrugnął do dziewczyny.
-Wiedziałam!
-To niemożliwe!
-Możliwe Adamie Cartwright. Widziałam jaki byłeś wkurzony kiedy zdobyłam maksymalną ilość punktów z testu.
-Nie mogłaś tego widzieć.
-Można z ciebie czytać jak z otwartej książki.
-Tak? Jesteś pewna Megan, że wiesz co teraz zrobię? –Adam spojrzał w napięciu na dziewczynę.
-Nie jestem.- niepewnie zerknęła na Adama.
-Kłamczucha. –Adam delikatnie musnął dziewczynę w usta. –przecież jesteśmy zaręczeni. –roześmiał się perliście ukazując dołeczki.
Megan spojrzała na Adama który schylił szukając kamyków do puszczania kaczek. Może żartował, może nie. Ale jednego była pewna. Ten mężczyzna w ciągu jednej doby sprawił, że odkryła w sobie więcej emocji i namiętności niż przy swoim narzeczonym przez ostatnie miesiące. A nawet nie musiał nic robić. Adam podszedł i położył jej najładniejszy kamień na dłoni. Spojrzał lekko w jej oczy. Wiedział jedno. W ciągu dwudziestu czterech godzin sprawiła, że czuł się przy niej jak prawdziwy mężczyzna, a nie mąż z dwudziestoletnim stażem. A ledwie ją dotknął.
Koniec
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 22:47, 30 Maj 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:55, 30 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
No i się rozmarzyłam. Dobrze, że Adam przejrzał na oczy i nie oświadczył się Laurze. Megan to kobieta dla niego.
Cytat: | Adam zastanawiał się co teraz robi Megan Moonshine. „Pewnie właśnie z dumą zakłada pierścionek zaręczynowy” –coś zakuło go w sercu, a po plecach przeszedł dziwny dreszcz na wspomnienie kiedy trzymał dłoń dziewczyny. Postanowił. Zdecydowanym krokiem podszedł do Laury |
W serduszku zakuło i od razu sięga po lekarstwo i to takie na L
Cytat: | zatopił się w ustach kobiety. | (Laury)
Desperat jakiś
a zaraz potem
Cytat: | -Lauro muszę wracać do domu. Pomogę ci sprzedać ranczo jeśli będziesz chciała. |
No i jak tu zrozumieć mężczyznę ?
Fajne oświadczyny na próbę z których wyjdzie pewnie związek na całe życie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:07, 30 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | Zdecydowanym krokiem podszedł do Laury i przyciągnął do siebie oplatając w pasie.
-Co robisz Adam? –zaskoczonej Laurze wypadła ściereczka z dłoni. |
Większej idiotki moje oczy nie widziały, uszy nie słyszały.
Aga napisał: | Wciągnął powoli rześkie powietrze. Pierwszy raz od dawna dotarł do niego zapach drzew i zobaczył księżyc nad głową. |
Wrócił do świata żywych. Jak dobrze...
Aga napisał: | -Nie oświadczyłem się. –Adam wzruszył ramionami.
-Przykro mi.-westchnęła Megan, a jej twarz pojaśniała.
–A ty… Megan? Kiedy ślub? –Adam z napięciem spojrzał na dziewczynę.
-Nie będzie ślubu.- z trudem panowała nad emocjami.
-Przykro mi. –Adam uśmiechnął się z wyraźną ulgą. |
Taaak, z pewnością jest im strasznie przykro.
Aga napisał: | Ten mężczyzna sprawił, że w ciągu jednej doby odkryła w sobie więcej emocji i namiętności niż przy swoim narzeczonym przez ostatnie miesiące. |
Adam potrafi w ciągu jednej doby zdziałać więcej niż inni przez całe życie. To przecież oczywiste.
Bardzo miłe opowiadanko. I Adam w końcu szczęśliwy. Ach!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Pią 20:26, 30 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:13, 30 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Mało tarmoszenia, ale nie narzekam. Grunt, że dobrze się skończyło. Laura odkurzyła, co miała odkurzyc, pościelówkę poskładała, to może sobie jechać gdzie chce
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lidka
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 22:00, 30 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że ktoś pamięta o Bessie, też chciałam właśnie o niej napisać.
Aga napisał: |
-Adam. –Joe zwijał się za śmiechu.-Czy Sport zgodził się już zostać twoją żoną?
| No i ryknęłam śmiechem!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:51, 30 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Lidka pisz ... Chętnie poczytam...inne koleżanki też zalegają....moze rzutem na taśmę dacie radę
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 22:53, 30 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lidka
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 22:29, 31 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Zakończenie zawsze mi nie wychodzą. Ale choć ogólny zarys będziecie mieli.
Hoss Cartwright jechał dość żwawo w kierunku rancza Jima Hightowera. Spieszyło mu się, w końcu został poproszony przez Bessie Sue o pomoc przy składaniu drewna. No, może nie tyle poproszony, co wezwany dość natarczywie za pośrednictwem młodszego brata, który spotkał Bessie po drodze z Virginia City. Joe poprzedniego dnia podczas kolacji, w czasie zwykłego uzgadniania planów na kolejny dzień, oznajmił z przebiegłym uśmiechem: „Hoss jest już jutro zajęty. Wzywa go jego narzeczona na romantyczne spotkanie przy układaniu drzewa”. Oczywiście ojciec nie pochwala takich drwin, ale jakoś nie potrafił przez lata wybić ich z głowy swojego beniaminka. „Narzeczona” – myślał Hoss. Powinien był się spieszyć, bo Bessie bardzo nie lubiła czekać, ale równocześnie przeszkadzało mu w tym jego głębokie zamyślenie. Na jego twarzy malował się wyraz błogiej i całkowitej bezmyślności, mimo że mózg pracował na 300% normy. Hoss zastanawiał się, dokąd dąży jego znajomość z Bessie. Wprawdzie była jedyną ze znanych mu dziewczyn, mającą na tyle małe powodzenie wśród młodzieńców, że mógł spodziewać się po niej przyjęcia jego oświadczyn, ale z drugiej strony nie mógł się zdecydować na ten krok. Bał się Bessie! Bał się jej na zupełnie inny sposób niż dziewczyn pięknych, i na zupełnie inny niż dziewczyn cichych, wrażliwych i wstydliwych. Przy tych pierwszych czuł się niezgrabny i nie na miejscu, przy tych drugich bał się zranienia ich uczuć czy popełnienia jakiegoś nietaktu. Przy Bessie zaś czuł… obawę przed tym, że Bessie się na niego rozgniewa. Gniew panny Hightower był dość nieprzyjemny…
- Jesteś wreszcie! – powitał go okrzyk Bessie, gdy wjeżdżał na podwórze Hightowerów. Właśnie przerzucała duży pień sosny. Pod bluzką prężyły się jej mięśnie, a twarz purpurowiała z wysiłku, mając jak zwykle zacięty wyraz.
- Witaj, Bessie, miło cię widzieć – Hoss próbował nie zwracać uwagi na agresywny ton dziewczyny.
- Zsiadaj z konia i bierz się za robotę, Hossie Cartwright, nie będziemy tu przecież sterczeć do wieczora i urządzać pogaduszek!
Robota płynęła im na podobnych łajaniach Hossa prze Bessie, jednak już po trzech godzinach mogli z dumą podziwiać swoje dzieło: równy stos drewna sosnowego.
- Dobrze, to teraz Hossie Cartwright poczekaj na mnie w salonie, przyjdę z herbatą.
Hoss opłukał się pod żurawiem studni i wszedłszy do domu Hightowerów usiadł na krześle w salonie. Bessie nie przychodziła wyjątkowo długo. Wreszcie weszła, niosąc tacę z herbatą, a jej widok wprawił Hossa o zdumienie. Jeszcze nigdy nie widział jej w sukience, ponieważ Bessie unikała potańcówek, a teraz, ubrana w ten strój, wyglądała… zupełnie inaczej. Może nie pięknie, ale interesująco. Hoss stracił głos i gapił się na nią, nie, nie bezmyślnie, raczej rozpaczliwie szukając w myślach powodu takiej przemiany panny Hightower.
- Hossie, co tak patrzysz, jakbyś pierwszy raz mnie widział? – spytała Bessie, o dziwo bez zwykłej natarczywości i krzykliwości w głosie.
- Wyglądasz… wyglądasz, no,…
- No, wyglądam. Specjalnie dla ciebie, Hossie Cartwright. No, napijmy się herbaty, chciałam z tobą porozmawiać o czymś ważnym.
- Tak?? – Hoss był coraz bardziej zmieszany.
- Tak, Hossie. – Bessie zaczęła mówić, w międzyczasie rozstawiając filiżanki, nalewając do nich złocistego płynu z imbryka i siadając naprzeciwko Hossa. - Widzisz, znamy się tyle czasu, czasem pomagasz mi i mojemu ojcu na ranczu… bardzo dziękuję ci za to, chyba jeszcze tego nie mówiłam, prawda?... no więc, cóż, niektórzy uważają nas za parę… ja uważam, że świetnie do siebie pasujemy. Oczywiście nie mogę ci zbyt wiele zaoferować, nie jestem pięknością, ojciec nie da mi dużego posagu, ale co do tego, że będziesz miał ze mnie dobrą gospodynię i pomoc na własnym ranczu chyba nie masz wątpliwości? Potrafię to i owo, nie jak te inne chucherka, będziesz miał ze mnie pociechę. – uśmiechnęła się lekko. – No i mogę ci obiecać, że jako mój mąż będziesz jedyną osobą, do której będę się zwracać odrobinę bardziej delikatnie. Ja wiem, Hossie, że jestem, jaka jestem. Te ciągłe łajanki, te krzyki na innych, to tylko tak… żeby poczuć się pewniej. No wiesz. Ale to się skończy, obiecuję! Albo choć postaram się nad tym panować, wiesz, niełatwo jest zmienić przyzwyczajenia. – uśmiechnęła się przepraszająco. - Ale będę cię zawsze szanować, Hossie Cartwright, zawsze cię bardzo podziwiałam i szanowałam, tylko ty potrafisz powalić trzech ludzi na raz! – popatrzyła na Hossa ze szczerym podziwem i promiennym uśmiechem.
Hoss nie bardzo wiedział, co takiego się stało. Bessie nigdy nie mówiła tak długo, najczęściej ograniczała się do jednego zdania komendy czy reprymendy, na pytania odburkiwała niechętnie. Taka nowa Bessie bardzo mu się podobała. Hoss ledwo zdołał zanotować, że padło słowo „mąż”.
- Oświadczyłam ci się, może byś coś odpowiedział.
- Taaak? – do Hossa dopiero docierało znaczenie tych słów.
- Zostaniemy małżeństwem, czy mam zejść na ziemię i nie marzyć o jednym z braci Cartwright? – ironizowała Bessie, ale o dziwo nie była na niego zdenerwowana, raczej smutna i przygaszona. To do niej było takie niepodobne.
- Tak, tak, zostaniemy. – Hoss potakiwał skwapliwie głową. – Tak, och, Bessie, jestem na to nieprzygotowany, nie mam pierścionka…
- Wiem, mam nadzieję, że nadrobisz to jak najszybciej. Do tego czasu nie będę nikomu ogłaszać naszej nowiny. Masz więc jeszcze szansę się wycofać, gdyby się okazało, że wcale tego nie chcesz i że zdecydowałeś się tylko przez to, że cię zaskoczyłam. – Bessie wstała, Hoss też poderwał się z krzesła. Był najwyższy czas się pożegnać. – Acha, gdybyś miał jakieś wątpliwości, mój ojciec jest ci przychylny.
- Och, to dobrze. – stwierdził Hoss, bo głowę miał już zaprzątniętą czymś innym. Wiedział, że powinien już iść, ale wiedział też, że wcześniej powinien jeszcze coś zrobić. W końcu zdecydował się i na ustach Bessie wylądował mocny pocałunek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lidka dnia Sob 22:54, 31 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lidka
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 22:42, 31 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelina napisał: | ... i tekst półprzytomnego Candy'ego, że to jest klacz ... | Hmm...??
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|