![Forum www.bonanza.pl Strona Główna](default) |
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18574
Przeczytał: 5 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 8:18, 01 Lis 2014 Temat postu: Ćwiczenie -listopad -śmierć -odejście -bliskiej osoby. |
|
|
Oczywisty temat na ten miesiąc -trudny ,bolesny ale nieunikniony w życiu ..
Ćwiczenie -listopad
Alfred Stamford ,przyszedł na grób córki. Zauważył ,że ktoś tam był przed nimi ,leżały tam białe konwalie ,ulubione kwiaty Konstancji.
Ciągle zadawał sobie te same odwieczne pytania na które nie było odpowiedzi ,dlaczego jego córka zachorowała i odeszła tak młodo ?
Czemu nie umarł pierwszy ,nie zginął z rąk porywaczy ?
Nikt mu nie był w stanie udzielić odpowiedzi ,dlaczego jego niebo pękło i gdzie się znajdował jego promyczek , Królewna Śnieżka o przepięknym uśmiechu.
Odwrócił się i zobaczył nagle obok siebie młodego pastora ,który patrzył na niego ze współczuciem .
-I co mi pastor powie -wybuchnął Alfred. Że Bóg tak chciał ,żeby moje dziecko umarło i mam się z tym pogodzić ?
-Nie -odparł spokojnie pastor. Pańska córka nie umarła ,człowiek naprawdę umiera , dopiero wtedy ,kiedy ludzie zapominają o nim.
-Will już zapomniał -rzekł Stamford a w jego głosie był żal i gorycz. Ożenił się z tą dziewczyną ,układa sobie życie na nowo.
-Gdyby zapomniał ,nie przyniósł by dzisiaj konwalii -odpowiedział pastor po chwili milczenia. Pamięta ,że to było jej ostatnie życzenie i dotrzymuje obietnicy.
Stamford przyjechał do Willa. Młody mężczyzna ,zobaczył ,że trzyma coś w ręku. Poznał ,że to była broszka Konstancji.
-Odkupiłem ją z powrotem od Rogera Moora -wyjaśnił starszy mężczyzna .Sprzedając ją myślałem ,że mój ból zniknie ale tak się nie stało. Teraz zrozumiałem ,że powinien ci ją oddać.
-Dziękuje tato -rzekł Will.
Była to piękna broszka w kształcie motyla ,prezent ,który Stamford podarował córce na jej dwudzieste urodziny .Konstancja prawie się z nią nie rozstawała ,przypinając do każdej sukienki ,zarówno codziennej ,wizytowej ,spacerowej.
Do sukienek w żywych barwach ,które jej ojciec nazywał szczęśliwymi sukienkami.
-Powinien cię przeprosić ,że wtedy powiedziałem ,że przez ciebie zachorowała -zaczął Stamford ,patrząc prosto w oczy byłego zięcia. Byłeś dla niej dobrym i czułym mężem ,choć ludzie różne rzeczy o tobie opowiadali ,gdy tu przyjechałaś.
-Wiem -odparł łagodnie mężczyzna. Różne rzeczy w życiu robiłem ,z których bynajmniej nie jestem dumny. Zostanie tata na obiedzie ?
-Nie -rzekł Stamford. Mam sporo pracy i interesów do załatwienia.
-Rozmawiałeś z kimś Will -Moneta wyszła z kuchni.
-Ojciec Konstancji przywiózł mi jej broszkę -odpowiedział mężczyzna .Chyba przestał mnie potępiać za to ,że związałem się z tobą .
-A ty sam siebie przestałeś potępiać -spytała kobieta.
Długo milczał zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu odłożył broszkę na malutki stolik w rogu pokoju ,który był przykryty różowym obrusem.
Spojrzał na Monetę ,która była ubrana w ciemnogranatową ,satynową sukienkę.
Objął ją delikatnie i pocałował.
Zrozumiała bez słów ,że to jego odpowiedź na to pytanie -Konstancja zawsze będzie jego najdroższym wspomnieniem ale to jej wspomnienie ich już nie rozdzieli i nie ma wpływu na to co jest między nimi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zorina13 dnia Sob 11:40, 01 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:33, 01 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Stamford chyba zrozumiał, że nie można kogoś obwiniać za to, że próbuje żyć w miarę normalnie po odejściu ukochanej osoby.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:34, 01 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Pastor pojawił się jak duch. Dobrze się jednak stało, przynajmniej jego słowa sprawiły, że Stamford poukładał wszystko w swojej głowie i pojednał się z Willem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:46, 01 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Dobrze, że ojciec Konstancji "na spokojnie" przemyślał sobie parę spraw ... a Will chyba jeszcze nie może odnaleźć się w tej sytuacji ... chyba ma wyrzuty sumienia jednak ...
W tamtym roku w listopadzie był "Catrwrightowie. Syreny piraci i skarb"
W tym zadałaś bardzo przygnębiający temat ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 14:00, 01 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 14:54, 01 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Rzeczywiście, temat bardzo przygnębiający, poważny
Ojciec Konstancji przemyślał nieco swój ból... Ale mam przeczucie, że nigdy nie będzie w stanie zrozumieć Willa... a Will nie zrozumie do końca jego bólu ( w każdym razie mam nadzieję, że to będzie mu oszczędzone). Bardzo smutne
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:58, 01 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Ciężko jest pogodzić się ze śmiercią ukochanej osoby, zwłaszcza gdy tą osobą jest własne dziecko, ale o wiele ciężej jest wybaczyć sobie to, że człowiek wciąż żyje, a jego już nie ma.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 7:16, 03 Lis 2014 Temat postu: Re: Ćwiczenie -listopad -śmierć -odejście -bliskiej osoby. |
|
|
zorina13 napisał: |
-I co mi pastor powie -wybuchnął Alfred. Że Bóg tak chciał ,żeby moje dziecko umarło i mam się z tym pogodzić ?
-Nie -odparł spokojnie pastor. Pańska córka nie umarła ,człowiek naprawdę umiera , dopiero wtedy ,kiedy ludzie zapominają o nim.
-Will już zapomniał -rzekł Stamford a w jego głosie był żal i gorycz. Ożenił się z tą dziewczyną ,układa sobie życie na nowo.
-Gdyby zapomniał ,nie przyniósł by dzisiaj konwalii -odpowiedział pastor po chwili milczenia. |
Taki pastor to skarb.
zorina13 napisał: | .Chyba przestał mnie potępiać za to ,że związałem się z tobą .
-A ty sam siebie przestałeś potępiać -spytała kobieta.
Długo milczał zastanawiając się nad odpowiedzią. (...)
Objął ją delikatnie i pocałował. |
Chyba wszyscy zrozumieli oczywistą prawdę. Trzeba żyć dalej, bez poczucia winy za to, że nasi bliscy odchodzą. Ciepły osnuty wspomnieniami fragment.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:44, 03 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Ben na łożu śmierci
Bracia zajechali przed dom. Powitała ich cisza. Pa nie wyszedł na ich spotkanie. Ciekawe dlaczego? Może ma gościa? – pomyślał Adam. Zaprowadzili konie do stajni, rozsiodłali je, sprawdzili, czy maja wodę i coś do jedzenia i poszli do domu.
W progu powitał ich zapłakany Hop Sing. Smutny. Łzy obficie płynęły mu po policzkach.
-pan Ben – niedobrze, bardzo chory – jęknął, otarł twarz białą chusteczką i umknął do kuchni. Adam delikatnie wciągnął powietrze. Panujący w domu zapach był jakiś dziwny. Co się tutaj dzieje? – pomyślał.
Po schodach schodził Roy Cofee. Smutny. Również miał wilgotne oczy. Popatrzył na nich ze współczuciem.
-chłopcy, z waszym ojcem nie jest dobrze. Doc powiedział, że może nie doczekać poranka … ma jakieś kłopoty z sercem. - urwał i chrząknął kilka razy - Do tego jakaś wyniszczająca gorączka się przyplątała. Leży w … nie dokończył, bo cała trójka pognała do pokoju taty. Na łóżku leżał Ben. Bardzo zmieniony. Dwudniowy zarost jeszcze pogłębiał chory wygląd zdrowego do tej pory seniora. Blady, wynędzniały, wychudły ojciec wywołał łzy współczucia w oczach synów. Zapadłe policzki, zmarszczki wokół ust potęgowały przygnębiający widok. Obok łóżka, na stoliku stało kilka buteleczek z lekarstwami. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach kropli stosowanych przy dolegliwościach sercowych. Jakieś tabletki. Ben leżał bezwładnie na poduszce. Z wysiłkiem podniósł powieki. Spojrzał z miłością na synów.
-to wy? – szepnął. Silny zazwyczaj głos ojca bardzo słabo zabrzmiał. Ben poszczególne słowa wymawiał z wielkim wysiłkiem. Widać było, że męczy go rozmowa. Cóż, chciał coś przekazać synom, prosić ich … póki jeszcze był w stanie mówić …
-Adam – dobiegł ich ledwie słyszalny głos – Adam, kiedy mnie już …
-nie mów tak, Pa – poprosił Adam
-to nieuniknione. Nie mam już sił. Każdego to … - kaszel przerwał jego słowa – Adam, kiedy ja … ty będziesz szefem.
-dobrze pa – zgodził się Adam
-bracia mają cię słuchać – jęknął Ben
-tak, pa – zapewnili młodsi synowie. Z umiarkowanym zapałem.
-Adam …
-tak, pa?
-jeszcze jedna sprawa … - Ben urwał i oczami wskazał na kubek z wodą. Adam pochylił się nad stolikiem, wciągnął powietrze i poczuł znajomy zapach. Podał kubek z wodą Hossowi. Delikatnie i ostrożnie lekko podniósł Bena, podtrzymał go, a Hoss łyżeczką podał tacie odrobinę wody. Ben mrugnął oczami, że ma już dosyć. Kontynuował rozpoczętą przemowę.
-Adam, kiedy ja odejdę, zostaniesz sam … nie chcę tego – wyszeptał z trudem Ben.
-pa – szepnął z bólem Adam. - Nie męcz się, nie martw o mnie, mam braci – dodał.
-Adam, musisz mieć koło siebie kobietę, która by ci dodawała sił – słowa Bena ledwie dochodziły do ich uszu … - może ta … Jadzia? Może być panią Cartwright?
-może pa – zgodził się Adam
-synku, proszę – chciałbym zobaczyć cię z żoną … póki jeszcze żyję – jęknął słabo Ben
--ale pa … dobrze – zdecydował Adam. Zaraz po nią pojadę i po drodze załatwimy pastora … albo burmistrza – zastanowił się – nie martw się pa, jeszcze dzisiaj, przed północą przywiozę ci panią Adamową Cartwright. Syn wyglądał na zagubionego i przejętego stanem ojca. Upuścił trzymany w ręku kapelusz. Schylił się. Podniósł go. Na twarzy pojawiło się zamyślenie. Z pewnością spowodowane zmartwieniem i troską o pa.
-Hoss – szept Bena słabo dochodził z łoża boleści – Hoss, słyszałem, że Lottie Hawkins przyjechała do Carson City … może jednak dla pa zapomnisz o zasadach i … - zachrypiał
-tak, pa – zapłakał Hoss
-może oświadczysz się jej, jeśli cię zechce – poprosił Ben
-dobrze pa – chlipnął uczuciowy olbrzym – zaraz pojadę do Carson i porozmawiam z nią, pa … będziesz miał drugą synową – obiecał – tylko postaraj się wyzdrowieć – załkał.
-ooo! – zajęczał Ben – ja raczej nie … - urwał. Popatrzył z niemą prośbą w oczach. Dwaj młodsi synowie wyszli z pokoju obiecując, ze wrócą z narzeczoną Hossa. Przy ojcu został tylko Adam.
-synu – wyszeptał Ben – synu – czy Lottie go nie wyśmieje?
-chyba nie, pa, spotkałem ją i ... rumieniła się, gdy wspomniałem o Hossie. Ona jeszcze coś do niego czuje - zapewnił Adam
-to dobrze ... bardzo ... a Jadzia? Przyjmie twoje oświadczyny?
-przyjmie pa, z pewnością – obiecał Adam – za około osiem miesięcy pojawi się … hm…. małe cartwrighciątko … i tak bym się w najbliższym czasie oświadczył. Już rozmawialiśmy o ślubie – zaznaczył.
-ooo! – wyjęczał Ben – osiem miesięcy … nie doczekam – z wysiłkiem mówił urywanymi zdaniami ojciec rodziny
-myślę pa, że jeśli Opatrzność pozwoli i Hop Sing przemyci do pokoju drugie udko z indyka to twoje szanse na zobaczenie wnuka znacznie wzrosną – bezlitośnie ocenił możliwości Bena Adam.
-och! Ty! … - Adam, gdzie popełniłem błąd?
-Hop Sing miał cebulę w chusteczce, w buteleczce były zwykłe krople żołądkowe, a pod łóżkiem leżało obgryzione indycze udko. Nie martw się pa, wszystko będzie dobrze. Nie powiem chłopcom. Dopilnuję Hossa, żeby też był taki szczęśliwy jak ja. A Joe niech jeszcze sobie pobryka. Młody jest – uśmiechnął się wyrozumiale Adam i wyszedł, aby załatwić wszystkie pilne sprawy. Z przywiezieniem Jadzi i pastora do Ponderosy włącznie.
Zapewniam, że traktuję poważnie poważne sprawy, ale ... nie potrafię pisać z patosem, smutno, dostojnie ... i nie chcę. Jestem po prostu optymistką ... w każdej dziedzinie ... a przynajmniej staram się być.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 18:24, 02 Gru 2014, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18574
Przeczytał: 5 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:49, 03 Lis 2014 Temat postu: Ćwiczenie -listopad -śmierć -odejście -bliskiej osoby. |
|
|
Jak zwykle twoje opowiadanie poprawia humor..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:53, 03 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
O to mi chodzilo, bo temat niesamowicie przygnębiający ... i smutny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18574
Przeczytał: 5 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:55, 03 Lis 2014 Temat postu: Ćwiczenie -listopad -śmierć -odejście -bliskiej osoby. |
|
|
Jak to w życiu ,smutek miesza się z radością.
Zresztą wydawało mi się ,że mój fragment nie jest aż tak przygnębiający ,zawierał sporo nadziei..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:05, 03 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Ja nie pisałam, że Twój fragment jest przygnębiający, tylko o tym, że temat jest przygnębiający. A to ile nadziei, optymizmu w opowiadanie wkładamy, to już zależy tylko od nas ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 15:06, 03 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:30, 03 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelina napisał: | Ben na łożu śmierci |
Już sam tytuł robi wrażenie.
Ewelina napisał: | Bracia zajechali przed dom. Powitała ich cisza. Pa nie wyszedł na ich spotkanie. Ciekawe dlaczego? |
W serialu oni przeważnie w komplecie wychodzili na zewnątrz, aby zobaczyć, kto przyjechał. Jakby mieli zamontowany jakiś nadajnik. Zawsze zjawiali się na czas, żeby przywitać gości.
Ewelina napisał: | Na łóżku leżał Ben. Bardzo zmieniony. Dwudniowy zarost jeszcze pogłębiał chory wygląd zdrowego do tej pory seniora. Blady, wynędzniały, wychudły ojciec wywołał łzy współczucia w oczach synów. |
Ben z zarostem rzeczywiście może wywołać szok. I wiadomość strasznie przygnębiająca.
Ewelina napisał: | Nie mam już sił. Każdego to … kaszel przerwał jego słowa – Adam, kiedy ja … ty będziesz szefem. |
Wiadomo!
Ewelina napisał: | -Adam, kiedy ja odejdę, zostaniesz sam … nie chcę tego – wyszeptał z trudem Ben.
-pa – szepnął z bólem Adam. Nie męcz się, nie martw o mnie, mam braci – dodał.
-Adam, musisz mieć koło siebie kobietę, która by ci dodawała sił – słowa Bena ledwie dochodziły do ich uszu |
Tu już zaczęłam wietrzyć podstęp i się zastanawiać, czy Ben nie ukartował tego wszystkiego, aby zmusić syna do ożenku.
Ewelina napisał: | -Hoss – szept Bena słabo dochodził z łoża boleści – Hoss, słyszałem, że Lottie Hawkins przyjechała do Carson City … może jednak dla pa zapomnisz o zasadach i … zachrypiał
-tak, pa – zapłakał Hoss |
TU już byłam pewna.
Ewelina napisał: | -to dobrze ... bardzo ... a Jadzia? Przyjmie twoje oświadczyny?
-przyjmie pa, z pewnością – obiecał Adam – za około osiem miesięcy pojawi się … hm…. małe cartwrighciątko … i tak bym się w najbliższym czasie oświadczył. Już rozmawialiśmy o ślubie – zaznaczył. |
O, to Adam już zmajstrował potomka... Tylko kolejność mnie zastanawia. Jeszcze się nie oświadczył, a już rozmawiał o ślubie? Ale dzidziuś zaburzył chronologię, więc pewnie i dziwić się nie powinnam.
Ewelina napisał: | myślę pa, że jeśli Opatrzność pozwoli i Hop Sing przemyci do pokoju drugie udko z indyka to twoje szanse na zobaczenie wnuka znacznie wzrosną – bezlitośnie ocenił możliwości Bena Adam. |
Zgrabna puenta. Brawo!
Ewelina napisał: | -och! Ty! … - Adam, gdzie popełniłem błąd?
-Hop Sing miał cebulę w chusteczce, w buteleczce były zwykłe krople żołądkowe, a pod łóżkiem leżało obgryzione indycze udko. |
Adam jest niezwykle spostrzegawczy. Byłby świetnym detektywem. Zwraca uwagę na szczegóły.
Ewelina napisał: | Zapewniam, że traktuję poważnie poważne sprawy, ale ... nie potrafię pisać z patosem, smutno, dostojnie ... |
I bardzo dobrze, dzięki temu opowiadania są różne. Twoje jest znakomite.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kola
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:03, 03 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
Ponderosa
Zza stajni w kierunku podwórza zbliżała się grupa meksykańskich żołnierzy z majorem Domingezem na czele. Hoss Cartwright wychodził właśnie z koniem z koralu, gdy zobaczył grupę mundurowych.
-Czy pan Joseph Cartwright? – zapytał major średniego syna Bena Cartwrighta.
-Nie. – odpowiedział nieznajomemu Hoss. Senior rodu, który dostrzegł zbliżających się ludzi przez okno na pierwszym piętrze w tej chwili wychodził drzwiami i podszedł do mężczyzn.
-Panowie szukają Małego Joe. – odparł Hoss ojcu, gdy ten szedł w jego kierunku.
-Czego pan major chce od mojego najmłodszego syna? – zapytał siwowłosy mężczyzna z niepokojem i obawą.
-Wiadomość mogę przekazać tylko Josephowi Cartwrightowi. – zakomunikował Domingez.
Virginia City
-Ciekawe co tutaj robi meksykańskie wojsko? – zapytał Mały Joe najstarszego brata - Przecież jesteśmy w Stanach Zjednoczonych nie w Meksyku. – stwierdził.
-Sprawdźmy to lepiej. – odparł Adam i zszedł z konia, przywiązując go przed saloonem i ruszył w poszukiwaniu żołnierza najstarszego rangą, który dowodził tym oddziałem.
Mały Joe szedł za nim. Nagle na jednym z wozów dostrzegł fragment znajomego munduru. Przecież to nie możliwe, pomyślał z powrotem odwracając głowę w kierunku, gdzie poszedł Adam. Nie tylko on nosi mundur pułkownika, przemknęło mu przez myśl, ale jednak się zawahał i zwrócił swoje kroki w kierunku powozu.
***
Hoss zauważył jak Adam kroczy w ich kierunku jak król. Ben właśnie kończył rozmawiać z majorem, ale ten nadal nie chciał mu powiedzieć o co chodzi.
-Widziałeś gdzieś Joe? – zapytał Hoss starszego brata.
-Jest ze mną. – straszy z mężczyzn odwrócił głowę – Gdzie on znowu polazł?! – przecież był pewny, że Joe szedł za nim.
Nagle dało się słyszeć przerażający i przeszywający krzyk bólu i rozpaczy. Wszyscy polecieli w kierunku tego odgłosu. Mały Joe gładził po twarzy i do siebie przytulał ciało jakiegoś mężczyzny.
-Joe… – Ben Cartwright podszedł do swojego najmłodszego syna i wyswobodził go od tamtego człowieka. Mężczyzna w średnim wieku dopiero teraz zwrócił uwagę na twarz bezwładnego mężczyzny, który upadł na plecy, gdy Mały Joe go puścił.
Promienie słońca oświetlały martwe ciało Claya Stafforda.
Jest to jedna z trzech części ćwiczenia na listopad. Mimo wszystko, że są to krótkie części, tak jest ciekawiej. Gdybym dała wszystko na raz nie było by niespodzianki. W następnej części, która ukaże się w środę okaże się co się stało, a w ostatniej, która ujrzy światło dzienne w piątek okaże się, kto zabił Stafforda.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18574
Przeczytał: 5 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:07, 03 Lis 2014 Temat postu: Ćwiczenie -listopad -śmierć -odejście -bliskiej osoby. |
|
|
Biedny Clay.
Co prawda nie wzbudził u mnie sympatii ale jego śmierć jest dla mnie szokiem..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|