www.bonanza.pl

Rika

Jakby nie odzyskał głosu wcześniej, to ten sku.... na pewno by go ruszył. Skuteczność murowana.

AMG

"Mać" była pierwsza, to mogłoby wystarczyć...

Rika

To jednak jest dziedziczny autorytet. Wystarczy jedno słowo albo ciekawe spojrzenie i już młody umie się zachować. Ciekawe, po kim Adam to ma Wink

?

zorina13

Po dziadku ?

Zofia

Ciekawe, czy Lizzy też się znajdzie, bo nigdzie nie jest napisane, że ona zginęła w tym wypadku.

AMG

AMG

No to radości ciąg dalszy.

Hoss Cartwright zatrzymał konia, przyglądając się ludziom w powoziku. Brata rozpoznał, ale ten drugi…

Zbliżywszy się do znajomej postaci na rosłym karoszu, Adam zatrzymał konie z szerokim uśmiechem. Hoss gapił się na Johna; otworzył usta, żeby coś powiedzieć, zamknął, znów otworzył – znów zamknął.

- On tak zawsze? – zapytał John półgłosem. Adam roześmiał się.

- Tylko kiedy – trafi go grom – z jasnego nieba.

Hoss pozostał przez pełną minutę bez ruchu, z otwartymi ustami.

- Można go obudzić? – zapytał znów John, nie doczekawszy się żadnej zmiany.

- Cierpliwości. Nie co dzień – świat wywraca się – do góry nogami.

- Krócej się jąkasz – zauważył chłopak z uznaniem. – Może się to całkiem wygładzi.

- Może. Byłoby fajnie. – Adam wychylił się z siedzenia i pstryknął bratu palcami przed nosem. – Jest tam kto?

Hoss zamknął usta, po czym z nieartykułowanym okrzykiem chwycił brata w ramiona. Adam zaśmiał się, poklepując szerokie plecy. – Ja też się – cieszę. Poznaj bratanka.

John aż się zachłysnął, porwany w mocarne ramiona. Dosłyszał głos ojca, coś o ostrożności i duszeniu, a po chwili znalazł się z powrotem na siedzeniu powoziku.

- Żyjesz?

Obmacał żebra i złapał oddech. – Chyba. Dzień dobry, wujku.

- O kurcze. – Hoss podrapał się po głowie, wciąż nie mogąc wyjść z zadziwienia. – O kurcze.

- Mów tak w skrócie – Adam klepnął Johna po kolanie. Ten szybko zrelacjonował podstawowe wydarzenia od swojego pojawienia się w Ponderosie dzisiejszego przedpołudnia i plany na najbliższą przyszłość.

- Keats… - Hoss zasyczał bardzo podobnie do Adama, kiedy usłyszał to nazwisko. – Na pewno wyprzedaje?

- Już niedługo. Jordan – ma trochę pogadać – z górnikami. Że Keats ich może wykiwać. Żeby woleli sprzedaż – kopalni.

- No tak. On tam pracuje ze 20 lat, posłuchają go. – Hoss zastanowił się. – Co mam robić?

- Nic. Ja wszystko załatwię – z Johnem. Ludzie Pinkertona – też są nasłani. Sam zresztą napiszę do Allana. – Adam się zastanowił. – John oblicza, że do końca – miesiąca Keats będzie miał takie straty –że się może nawet – ucieszy na widok – agentów… Ja chcę – tylko kopalni. Należą się Johnowi.

- Jak coś, daj tylko znać. – Hoss przyglądał się z upodobaniem i bratu, i bratankowi, radośnie ukazując światu pełen garnitur zębów ze szczeliną szczęścia na czele. – Przyjadę po obiedzie z Joe. Ale, kurka wodna, nic mu nie powiem. – Roześmiał się głośno, bo świat był piękny. – Wezmę tylko miotłę i szufelkę, żeby pozbierać jego szczękę z podłogi…