|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:38, 24 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Świetne, zabawne opowiadanie ... koszmar Bena po wypiciu nadmiernej dawki śliwowicy ... strach pomyśleć, co przyśniłoby mu się, jakby wypil jej więcej
Dobre te przemiany chłopców - Adam palący ksiązki, rozpustny Hoss i Joe pragnący zostać pustelnikiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:55, 24 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że spodobała się Wam moja wizja nietypowych Cartwrightów. Ja też dobrze się bawiłam, pisząc ten fragmencik.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:49, 30 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Zdążyłam w ostatniej chwili, bo pada deszcz i zebrało mi się na trochę smutne opowiadanie, ale mimo to zapraszam do lektury
Odnalezieni
- Mam tego dość, wyjeżdżam – powiedział Hoss.
- Nie rozumiem, o co ci znowu chodzi – zmęczonym głosem odparł Joe – odkąd Pa wyjechał zrobiłeś się nie do wytrzymania.
- Właśnie, odkąd ojciec wyjechał i hula od jednego saloonu do drugiego nic nie jest tak jak powinno. Przegrał pół stada bydła, dobrze, że nie zaczął grać pod zastaw ziemi. Adam też przepadł, a ja nie zamierzam zmarnować najlepszych lat na tym cholernym ranczu.
- I ty to mówisz? Przecież ta ziemia jest sednem twojego życia – krzyknął zdziwiony Joe.
- Może kiedyś. Teraz wyjeżdżam, a ty rób sobie, co chcesz – z pasją odparł Hoss.
- Nie możesz! – próbował zatrzymać brata Joe.
- Założysz się?! – Hoss groźnie spojrzał na Małego Joe, po czy wziął torbę podróżną, nałożył na głowę kapelusz i wyszedł z domu trzasnąwszy drzwiami.
Joe oniemiały opadł na fotel stojący tuż przy kominku. Nie mógł uwierzyć, że wszyscy go opuścili. Został zupełnie sam na tym ogromnym ranczu. Zwiesił głowę i z bezsilności zakręciły mu się łzy w oczach. Hoss miał rację, nic już nie było takie jak kiedyś. Gdy cztery lata temu niespodziewanie wyjechał Adam nikt nie przypuszczał, że jest to początek końca rodziny Cartwrightów. Początkowo listy od najstarszego brata przychodziły regularnie. Wiedzieli, że próbuje swoich sił, jako architekt na Wschodnim Wybrzeżu. Jednak z czasem listy pojawiały się coraz rzadziej, były coraz bardziej zdawkowe, by w końcu prawie zupełnie ustać. Nie wiedzieli, co o tym myśleć. Ich ojciec odchodził od zmysłów wyobrażając sobie najczarniejsze scenariusze. Tylko od czasu do czasu przychodziła jakaś kartka świadcząca, o tym, że Adam żyje.
Rok temu coś pękło w Benie. Przestało interesować go ranczo i było mu wszystko jedno, co się z nim stanie. Na domiar złego zaczął ostro grać w pokera, a nawet wdawał się w bójki, z których niejednokrotnie musieli ratować go Joe i Hoss. Teraz ich ojciec szalał w saloonach i kasynach Reno, Sacramento a nawet San Francisco. Szczególnie Reno, oferujące wiele atrakcji przypadło mu do gustu. Tam też najwięcej przegrywał i najwięcej wydawał na panienki. Starzy znajomi nie poznawali dawnego, dobrego Bena. Joe i Hoss musieli przejąć wszystkie obowiązki. Podczas gdy ich ojciec hulał oni ciężko pracowali, zmieniając się w coraz bardziej zapracowanych, wiecznie zmęczonych i smutnych mężczyzn. Nie mieli dosłownie czasu na nic. Nie jeździli na sobotnie potańcówki do Virginia City i zapomnieli, że jest coś takiego jak randka z dziewczyną w świetle księżyca. Była tylko praca, stado bydła, którego ojciec nie zdążył w całość przegrać, pastwiska, naprawa wciąż w dziwny sposób uszkadzanych ogrodzeń, zagród i tym podobnej architektury pastwiskowej, wyręb lasu czy przeganianie niechcianych lokatorów, którzy coraz częściej próbowali zapuścić korzenie w Ponderosie.
Pierwszy nie wytrzymał Hoss. Było to dziwne, bo to właśnie on najbardziej identyfikował się z ziemią, na której przyszło im żyć. Podczas, gdy Joe ciężko pracował, Adam był nie wiadomo gdzie, a Pa uprawiał hazard, Hoss najzwyczajniej w świecie lenił się i jadł, jadł i lenił się. Tak jak kiedyś był najpracowitszym młodym człowiekiem stawianym za wzór w całej okolicy, tak teraz nie robił kompletnie nic, mając jedynie do wszystkich wokół mniej lub bardzie uzasadnione pretensje. Joe musiał spojrzeć prawdzie w oczy, jego ukochany brat Hoss stał się największym wałkoniem w całej Nevadzie. Na domiar złego postanowił, podobnie, jak ich brat Adam i Pa wyjechać w świat i tam szukać przygód. Joe został zupełnie sam. Nawet Hop Sing wyniósł się do Virginia City twierdząc, że tam gdzie czterech mężczyzn mieszka samotnie tylko nieszczęście może być radosne.
Mały Joe pomyślał, że sam z tym wszystkim sobie nie poradzi. Musi z kimś porozmawiać, komuś się wyżalić, kogoś się poradzić. Nikt jednak nie przychodził mu do głowy. Siedział zły, jak chmura gradowa. Bujając jedną nogą przewieszoną przez podłokietnik fotela patrzył w ogień trzaskający na kominku. I nagle przypomniał sobie, że w najbliższą niedzielę mszę w kościele ma odprawiać nowy pastor. Może u niego znajdzie dobrą radę i pociechę. Szeryf Roy Coffe mówił mu niedawno, że ten pastor jest młodym człowiekiem, a kościół w Virginia City jest pierwszą jego parafią.
Ten kaznodzieja wydał się Joemu najlepszym rozwiązaniem. Ktoś, kto jest nowy w jakimś środowisku nieraz może lepiej ocenić sytuację, bowiem nie kieruje się uprzedzeniami czy sympatiami. Joe postanowił, więc, że w niedzielę przed mszą pójdzie do pastora i poprosi go o rozmowę.
Kolejne dni upływały Joemu na ciężkiej pracy. Wcześnie wstawał, późno kładł się spać. Był tak zmęczony, że nie miał siły przyszykować sobie jedzenia. Często jego jedynym posiłkiem była czarna, mocna kawa, którą wypijał całymi dzbankami. Wiedział, że bez pomocy tak długo nie pociągnie i wreszcie dojdzie do katastrofy. Na niedzielę czekał jak na zbawienie wierząc, że rozmowa z pastorem rozwiąże wszystkie jego problemy.
Wreszcie nadszedł ten tak długo wyczekiwany dzień. Joe wstał skoro świt. Umył się i elegancko ubrał, a nawet przygotował sobie śniadanie. I jak to dawniej bywało, nakrył do stołu i usiadł przy nim by posilić się przed drogą do Virginia City. Nalał sobie kawy do porcelanowej filiżanki i sięgnął po chleb. Popatrzył na puste miejsca i przez chwilę wyobraził sobie ojca siedzącego u szczytu stołu oraz Adama i Hossa siedzących naprzeciw niego. Przypomniał sobie wszystkie rozmowy, sprzeczki i żarty, jakie toczyli przy stole i zrobiło mu się żal tego, co bezpowrotnie minęło. Spojrzał na zegar. Zrobiło się późno, najwyższy czas jechać, jeśli chce przed mszą porozmawiać z pastorem.
Droga do Virginia City upłynęła mu w minorowym nastroju. Niewiele pozostało z tego niegdyś radosnego i swawolnego chłopca. Konieczność uczynniła z niego silnego mężczyznę o bezdennie smutnych oczach. Po drodze spotkał kilku znajomych, z którymi przywitał się i zamienił parę niezobowiązujących słów. Wszystkie panny z sąsiedztwa na widok Małego Joe serca miały przepełnione uczuciem współczucia, a i czegoś cieplejszego również. „Gdyby zechciał tylko zwrócić na mnie uwagę” – myślała niejedna młoda dama. Ale Małemu Joe nie to było w głowie. Praca na ranczo pochłonęła go całkowicie. Stał się odludkiem, a ludzie w Virginia City mówili już, że Ponderosa stała się przekleństwem rodziny Cartwrightów.
Gdy wreszcie przyjechał do miasta na wieży kościelnej zegar wybijał właśnie godzinę dziesiątą. Musiał się pośpieszyć, jeżeli chciał porozmawiać z pastorem. Zatrzymał konia na tyłach kościoła i zapukał do drzwi prowadzących do prywatnych pomieszczeń kaznodziei. Otworzyła mu piękna młoda kobieta, o oczach błękitnych jak niebo i spytała, czego sobie życzy, a gdy odpowiedział, że porady i pocieszenia, zaprosiła go do środka. Joe wszedł do mieszkania duchownego, a kobieta, która przedstawiła się, jako żona pastora poprosiła go, żeby usiadł i zaczekał chwilę, bowiem jej mąż przygotowuje się do mszy.
Joe skorzystał z zaproszenia, ciekawie rozglądając się po pokoju. Jego wzrok przykuła dziwnie znajoma pozytywka stojąca na komodzie. Miał już wstać, żeby ją obejrzeć, gdy do pokoju weszła żona pastora mówiąc, że mąż go prosi. Joe przeszedł do drugiego znacznie większego pokoju i zobaczył wysokiego czarnowłosego mężczyznę stojącego do niego tyłem i spoglądającego przez okno.
- Pastorze, nazywam się Joseph Cartwright i potrzebna mi jest pociecha duchowa – zaczął Joe i zamilkł, bowiem w duchownym, który przed nim stał rozpoznał swego najstarszego brata Adama.
- Witaj braciszku – powiedział Adam.
- To ty? Niemożliwe, jakim sposobem? – pytał zaskoczony Joe.
- Na zaproszenia Boga, nie można pozostać głuchym – odparł Adam i uważnie przypatrując się bratu powiedział – wiem, co się działo przez te wszystkie lata, gdy mnie nie było, ale teraz wszystko się zmieni Joe, daję ci na to moje słowo. Wierzysz mi?
- Tak, pastorze … tak Adamie, ale Pa i Hoss … - zaczął Joe.
- Oni tu są Joe i czekają na Ciebie – przerwał mu Adam, a widząc niepewną minę brata dodał – chcemy prosić cię o wybaczenie. Czy dasz nam jeszcze jedną szansę?
Joe ze łzami w oczach spojrzał na Adama i rzucił się w objęcia brata, który równie wzruszony powiedział:
- Teraz już wszystko będzie dobrze. Odnaleźliśmy przecież siebie.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pon 18:57, 30 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:54, 30 Cze 2014 Temat postu: Nietypowi Cartwrigtowie |
|
|
Wzruszające opowiadanie ,z pełną nadziei końcówką.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 20:15, 30 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
ADA, twoje opowiadanie jest kwintesencja stwierdzenia "Nietypowi Cartwrightowie" Byłam bardzo zaskoczona. Opowiadanie bardzo zgrabne, bardzo ciekawe, choć rzeczywiście, nieco smutne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:58, 30 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Zaszalałaś - Ben przepuszczający pieniądze w kasynach, beztroski Hoss, wędujący gdzieś Adam i odpowiedzialny Joe. Na szczęście wszystko wróciło do normy, ale ... Adaś w koloratce . Nie zniosę tego Chociaż wygląda ślicznie ... tak jak we wszystkich strojach ... ale koloratka
W każdym razie pomysłowe, choć mnie wtrąciło w otchłań rozpaczy ... sama wizja
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 13:47, 01 Lip 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:06, 30 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelino to wszystko przez deszcz. Adaś w koloratce wyglądałby ślicznie, poza tym dałam mu żonę , a Joe w moim opowiadaniu najbardziej był poszkodowany ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:15, 30 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Wstawiłam fotkę Pernella w koloratce Przez ten deszcz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:21, 30 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Dzięki. Bardzo lubię to zdjęcie Pernella. Wygląda porażająco. Fotka z Bronco z 1958 r. na rok przed Bonanzą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:27, 30 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Młodszy był, ale wygląda poważniej ... pewnie przez koloratkę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:32, 30 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Nie, dlaczego? Koloratka dodaje mu uroku i tajemniczości
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:56, 30 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Teraz ich ojciec szalał w saloonach i kasynach Reno, Sacramento a nawet San Francisco. (…) Tam też najwięcej przegrywał i najwięcej wydawał na panienki. |
ADA napisał: | Popatrzył na puste miejsca i przez chwilę wyobraził sobie ojca siedzącego u szczytu stołu oraz Adama i Hossa siedzących naprzeciw niego. Przypomniał sobie wszystkie rozmowy, sprzeczki i żarty, jakie toczyli przy stole i zrobiło mu się żal tego, co bezpowrotnie minęło. |
Bardzo smutny fragment, przepełniony melancholią i żalem za utraconą przeszłością.
W zakończeniu powiało optymizmem. Cartwrightowie rzeczywiście bardzo nietypowo przedstawieni. Spodobał mi się taki poważny, odpowiedzialny Joe. Trudno mi jednak zaakceptować Adama w koloratce. Nawet z żoną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:34, 01 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Zdążyłam w ostatniej chwili, bo pada deszcz i zebrało mi się na trochę smutne opowiadanie, ale mimo to zapraszam do lektury
|
Zestresowałam się już na samym początku Zabiłaś kogoś czy co?
ADA napisał: | Gdy cztery lata temu niespodziewanie wyjechał Adam nikt nie przypuszczał, że jest to początek końca rodziny Cartwrightów. |
No i się zaczęła Sodoma i Gomora
ADA napisał: | Jednak z czasem listy pojawiały się coraz rzadziej, były coraz bardziej zdawkowe, by w końcu prawie zupełnie ustać. |
To chyba nie jest typowe zachowanie Adama.
ADA napisał: | Rok temu coś pękło w Benie.Na domiar złego zaczął ostro grać w pokera, a nawet wdawał się w bójki, z których niejednokrotnie musieli ratować go Joe i Hoss. Teraz ich ojciec szalał w saloonach i kasynach Reno, Sacramento a nawet San Francisco. Szczególnie Reno, oferujące wiele atrakcji przypadło mu do gustu. |
Ben się stoczył? .....
ADA napisał: | - Pastorze, nazywam się Joseph Cartwright i potrzebna mi jest pociecha duchowa – zaczął Joe i zamilkł, bowiem w duchownym, który przed nim stał rozpoznał swego najstarszego brata Adama.
- Witaj braciszku – powiedział Adam. |
ADA omal nie zeszłam z tego swiata a Ewelina dobiła mnie zdjęciem....całkiem niezłym jeśli skreślić kilka białych elementów...matko z córką!
p.s. mam nadzieję, że nie jest to zaczyn opowiadania (oczywiście żartuję, albo i nie? oszaleję )
Pomysł jest INNY i INNY i..... zupełnie z innej beczki
Ogólnie każdy miał inny pomysł i świetnie się czytało ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 16:53, 01 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:16, 01 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | Trudno mi jednak zaakceptować Adama w koloratce. Nawet z żoną. |
Mada, ale dlaczego? Adam nadal jest pociągający, ma przecież żonę, jak każdy prawdziwy mężczyzna, a że poświęcił się stanowi duchownemu, cóż czasem tak bywa
Aga napisał: | Zabiłaś kogoś czy co? |
Nie
Aga napisał: | ADA omal nie zeszłam z tego świata a Ewelina dobiła mnie zdjęciem.
p.s. mam nadzieję, że nie jest to zaczyn opowiadania (oczywiście żartuję, albo i nie? oszaleję |
Aguś, to nie było moim celem. Nie wiem, co na to Ewelina ...
Czy będzie to zaczyn nowego opowiadania ... a wiesz, że to świetny pomysł, chyba nad tym popracuję i nie krzycz nie trzeba było mnie podpuszczać mnie dwa razy nie trzeba powtarzać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:19, 01 Lip 2014 Temat postu: |
|
|
czułam w kościach, że .....o my god ...naprawdę o "tym" myslisz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|