|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:48, 23 Gru 2012 Temat postu: Woman Of Fire - Co by było, gdyby... |
|
|
Ten odcinek kusił mnie już dawno. Miałam wkleić tylko ten mały fragment ze sceną łóżkową, ale jak już zaczęłam, to pociągnę dalej. Ten fragment się tu powtarza, bo stąd był wzięty:
Woman Of Fire - Co by było, gdyby...
Część I
Margarita wpadła jak burza do swojego pokoju w Ponderosie. Miała mokry szlafrok, mokrą nocną koszulę i to wszystko przyklejało się jej do ciała. Była wściekła jak osa. Do tego była głodna i niewyspana. Spanie na podłodze nie należało do najwygodniejszych, pół nocy spędziła próbując naprawić łóżko, które ten... ten... idiota jej rozkręcił. Łóżko było masywne i ciężkie, sama nie miała szans. A teraz jeszcze to śniadanie. Chciała krzyczeć i tupać, ale nie da mu tej satysfakcji. O nie! W ciszy zagryzła wargi i klapnęła na stołek przy toaletce.
Wrodzona duma Margarity właśnie zbierała ciężkie baty, tak jak całkiem niedawno sama Margarita. Tyłek jeszcze ją trochę bolał a na samo wspomnienie tego wydarzenia Margarita robiła się purpurowa, nie wiadomo z czego bardziej, z gniewu, czy ze wstydu. Przyjemne te wspomnienia raczej nie były.
I jeszcze to dzisiejsze śniadanie. O nie! Tak dalej być nie może! Ona, w której żyłach płynie prawdziwa meksykańska krew, miałaby pozwolić się tak traktować?! „Jeszcze zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni!” - pomyślała i to trochę poprawiło jej humor.
Przebrała się w strój do konnej jazdy, bo wiedziała, że to najszybciej ją uspokoi. Długa przejażdżka to najlepszy sposób na wymyślenie odpowiedniej taktyki. Zbiegła na dół i zabrała konia, nie zamierzając słuchać, co ten idiota ma jej do powiedzenia. Ona nie zabłądzi w jakiejś głupiej Ponderosie, ma doskonałe wyczucie kierunku i orientację w terenie, jak pojedzie jedną drogą, to nią wróci. Nie potrzebuje niańki, sama sobie poradzi.
Adam był jednak innego zdania. Po pewnym czasie dogonił ją i wysadził z siodła. Jak on śmiał?! O nie! Ta przejażdżka na pewno nie uspokoi Margarity. Wszystko w niej zawrzało jeszcze raz. I jeszcze śmie twierdzić, że coś jest nie tak z jej siodłem! Margarita była dobrą amazonką i bardzo lubiła konie. Siodło to nie to samo, co łóżko, drugi raz mu się to nie uda!
A jednak! Szarpnięte przez Margaritę siodło zsunęło się z konia na ziemię a konik uciekł spłoszony. Wściekła Margarita zaczęła liczyć: najpierw tyłek, potem łóżko, śniadanie a teraz siodło - razem cztery. A ona miała na swoim koncie tylko tę nieszczęsną gitarę. I nawet nie rozbiła jej na właściwej głowie. Teraz już by wiedziała w czyj łeb walić!
Zaraz, zaraz, on chyba coś do niej mówi? A, coś o wracaniu na piechotę. Mowy nie ma! Niech sam sobie idzie piechotą! I jeszcze coś o pumach i grzechotnikach? O, to już trochę gorzej. Naprawdę tu są, czy znowu ją robi w balona? Margarita kontrolnie się rozejrzała. Zdawała sobie sprawę, że tak od razu żadnego węża nie zobaczy, ale odruch był silniejszy. Węża oczywiście nie zobaczyła ale kątem oka zobaczyła coś znacznie ciekawszego... „O tak! To jest to!” - uśmiechnęła się, ale tylko w duchu, i z kamienną twarzą powiedziała:
- Adam, masz rację, jednak lepiej żebym wracała z tobą. Jakoś tu strasznie pusto wokół... Ale coś mi chyba wpadło do buta i strasznie gniecie. Daleko tak nie zajdę. Mógłbyś mi pomóc?
Adam wzniósł oczy do nieba, westchnął ale zsiadł z konia. Podszedł do Margarity, która już zdążyła usiąść na trawie, naprzeciwko krzaków i wysunęła nogę w jego kierunku. Adam złapał but za pietę ale nagle przestało mu się tak śpieszyć. Cóż szkodzi rzucić okiem? Co by nie mówić, Margarita nogi miała jak łania. O zgrabności jej tyłka też już miał jakieś mgliste pojęcie. Hmm... niezłe właściwie to wszystko było...
- Au!!! - wrzasnął nagle, gdy bucik ze zgrabną nóżką wylądował na jego brzuchu. W zamyśleniu zupełnie się tego nie spodziewał. Ani tego, że Margarita ma tyle siły. Stracił równowagę, machnął tylko rękami i klapnął na tyłek, w sam środek krzaków.
- Auuu!!! - rozległo się jeszcze głośniejsze. - Cholera, co to jest?!
Adam poderwał się na nogi wyjątkowo szybko. Teraz stał trzymając się za tyłek. Może była to mało wdzięczna poza, ale nie zdołał powstrzymać tego odruchu. Zaraz jednak przypomniał sobie o Margaricie i wyprostował się dumnie zabierając szybko rękę z bolącego miejsca. Obydwoje popatrzyli na sprawcę całego zamieszania - sporych rozmiarów ursona, którego to wcześniej dostrzegło bystre oko Margarity, i który to właśnie został w ten niezbyt miły sposób obudzony. Otrzepał brunatne futerko i zniknął głębiej w zaroślach, nie chcąc mieć z tymi dziwnymi istotami nic wspólnego.
Margarita jednak doskonale wiedziała, co urson zostawił po sobie na pamiątkę i z ciekawością patrzyła na Adama. W milczeniu ale z błyskiem w oku.
Adam też wiedział, co urson zostawia napastnikom na pamiątkę. A nawet gdyby jeszcze nie wiedział, to właśnie by się o tym przekonał. Boleśnie przekonał...
- O tym zagrożeniu nie wspomniałeś. Czyżbyś zapomniał o tych miłych stworzonkach? - uśmiechnęła się Margarita. - A może one są groźne tylko dla prawdziwych twardzieli? I damom nie trzeba nimi głowy zawracać?
- Rzeczywiście, nie brałem pod uwagę siadania na ursonie. - Adam też się uśmiechnął, ale jakoś tak, że Margarita wolała szybko wstać i odsunąć się na bezpieczną odległość. Z tej odległości usłyszała: - Margarita, to już naprawdę był kres mojej cierpliwości...
- Tak? To teraz oboje wiemy, jak jest poza jej granicami. - Margarita podniosła głowę jeszcze wyżej żeby mu patrzeć prosto w oczy. Niezłe oczy, jak stwierdziła z pewnym zdziwieniem... Po chwili jednak otrząsnęła się i powiedziała: - Trzeba powyjmować te kolce...
Adam nie miał jeszcze okazji popatrzeć, co tkwi w jego tyłku, ale doskonale wiedział i bez patrzenia. Urson ma ukryte w sierści grube, ostre kolce z zadziorami. Jeśli się odłamią, mogą utkwić głęboko w napastniku. Co do tego, że się odłamały Adam nie miał wątpliwości, w końcu grzmotnął nieźle w tego ursona. Czym grzmotnął, też wiedział. Nie wiedział tylko, co ma teraz zrobić. Oprócz zamordowania Margarity, oczywiście.
Margarita tymczasem chciała mu powiedzieć, że teraz on też wie, jak to jest z bolącym tyłkiem, ale nie miała aż tyle odwagi. W duchu tylko powiedziała sobie, że jeden rachunek wyrównała.
- To kto teraz wraca na piechotę? Wymyślisz coś ciekawego? - zapytała, nadal z bezpiecznej odległości. Tak jej się przynajmniej wydawało, dopóki Adam jednym skokiem nie znalazł się przy niej i nie złapał jej za ramię. Margarita nawet nie próbowała się wyszarpnąć, wiedziała już, że to by nic nie dało. Był zdecydowanie za blisko. Ona też była zdecydowanie za blisko... oj, za blisko... co obydwoje stwierdzili, a właściwie wyczuli, po dość krótkim czasie... Adam szybko puścił jej ramię i obydwoje bardzo zmieszani odsunęli się od siebie.
-----------------------
Adam dotarł do miasta dopiero wieczorem, na piechotę. Łatwo nie było ale wolał to niż pozwolić Margaricie na zabawę w pielęgniarkę. Przez małą chwilę nawet się nad tym zastanawiał, bo to dopiero byłaby dla niej nauczka! Gdyby chodziło o kogoś innego, to nawet chciałby to zobaczyć. Ale jednak jego duma wzięła górę.
Wracali razem na piechotę, żadne nie odezwało się już ani słowem. Odprowadził ją w pobliże domu a sam udał się do miasta.
Teraz wracał do domu. Wizyta u doktora Martina trochę trwała. Paul powyjmował wszystkie kolce, opatrzył go i zawinął w grubszą warstwę, żeby Adam mógł jakoś wrócić konno. Doktor Martin zaproponował mu nocleg u siebie, ale Adam odmówił. Musiałby się wtedy tłumaczyć z całej sytuacji w domu a nawet nie chciał myśleć, co zrobią z nim wtedy Hoss i Joe, nie daliby mu o tym zapomnieć do końca życia. Musiałby chyba wyjechać do San Francisco a na razie nie miał na to ochoty. Tego, że Margarita nie piśnie ani słowa o tym, co się stało, był pewien. Nie o rozgłos i sensację jej chodziło. To byłoby poniżej jej godności. Coś zaczęło go w niej intrygować... coraz bardziej intrygować...
W domu pewnie wszyscy już śpią. O tej porze tylko Pa mógłby jeszcze nie spać. Gdyby Adam był młodszy, Pa czekałby na jego powrót, ale teraz robił to już tylko w wyjątkowych sytuacjach. Ta nie była wyjątkowa. Poza tym, goście w domu, a to też wyczerpywało siły Pa. Na pewno marzył, żeby już się wreszcie położyć. Tak samo jak Adam. Był skonany, przed oczami miał już tylko swoje wygodne łóżko, nawet o jedzeniu zapomniał, chociaż nie jadł nic od śniadania.
Zaprowadził Sporta do stajni. O tym, żeby porządnie zająć się koniem zawsze pamiętał. Zwierzakowi też należy się zasłużony odpoczynek.
„Teraz moja kolej” - pomyślał i wyszedł ze stajni. W domu panowała głucha cisza. Jak na tyle ludzi pod jednym dachem, to była zadziwiająca cisza. Ale to akurat Adamowi pasowało, będzie mógł od razu zasnąć i nie będzie się musiał z niczego tłumaczyć. Schody lekko skrzypiały, gdy po nich wchodził, starał się iść jak najciszej. Potem cicho zamknął drzwi swojego pokoju. Tu już uznał, że nie musi tak bardzo uważać. Nie chciało mu się nawet rozbierać, ściągnął tylko buty i rzucił się na wymarzone łóżko.
- K.... !!! - wrzasnął dziko, gdy nagle zaczął się zapadać razem z łóżkiem. Potem, również razem z łóżkiem, grzmotnął ciężko o podłogę. Huk jaki przy tym powstał stłumił następne przekleństwo, jakie mu się wyrwało z głębi duszy. Zdążył tylko zasłonić głowę, gdy ciężkie oparcie zwaliło się prosto na niego, tym razem w ciszy.
Cisza jednak nie trwała długo. Tym razem przerwał ją wrzask Adama, nie gorszy od trąby jerychońskiej jego taty:
- MARGARITA!!!
Na dole, obok schodów rzeczywiście stała Margarita ze śrubokrętem w ręce. Minę miała więcej niż zadowoloną. Warto było, choćby po to, żeby usłyszeć te szacowne zwroty z ust tego... wielbiciela Szekspira. Łóżko pewnie sobie poskłada, o ile oczywiście uda mu się znaleźć jakieś inne narzędzia. Inne niż te, którymi się „zaopiekowała”.
Margarita szybko pomknęła do swojego pokoju i przekręciła klucz w zamku. Tak na wszelki wypadek. Nie życzyła sobie jego wizyty, zwłaszcza teraz. Trzeba iść spać. A jutro będzie czas na przygotowanie mu śniadanka... Pewnie będzie głodny...
Gra toczy się dalej...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:57, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Tego właśnie brakowało w Bonanzie, rozwinięcia pojedynku pomiędzy Adamem a interesującą, piękną, inteligentną i obdarzoną silnym charakterem kobietą. Margarita, to nie "wymoczkowata", histeryczna Laura... umie przegrywać, ponosi czasem klęskę, ale potrafi zachować godność a nawet się zrewanżować... świetny fanfik i świetny pomysł, żeby kontynuować właśnie ten odcinek. Mnie się on wydawał jakiś taki niedokończony, urwany, nielogiczny... Margarita wcale nie pasowała do tego ... pożal się Boże narzeczonego. Sądzę, że po krótkim czasie miałaby go dosyć i zanudziłby ją...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:00, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Mnie się też ta para bardzo podoba . A pojedynek między nimi - jeszcze bardziej. Troszkę się muszę wstawić za Margaritą ale Adam też powinien się wykazać .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:09, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Ta Margarita, którą zapamietałam sama się broni. Jest trochę nieszczęśliwa, w rodzinie nikt jej nie rozumie, żyje w cieniu spokojnej, atrakcyjnej siostry. Nikt nie widzi jej zalet, charakteru, takiej, jaka jest naprawdę... i staje się przez to jędzowata... arogancka, niegrzeczna... w głębi duszy tęskni do kogoś dowcipnego, z silnym charakterem. Ta kobieta ma dużą wyobraźnię i zdolna jest do poświęceń. Bardzo fajna postać kobieca, zupełnie nie jak z Bonanzy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:36, 23 Gru 2012 Temat postu: Woman Of Fire - Co by było, gdyby... |
|
|
Josefina by wam dała za łączenie Adama i Margarity.
Dowcipny tekst i czekam na ciąg dalszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:53, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Jak dla mnie, to Margarita i Adam są wręcz stworzeni dla siebie... oni w pewnym momencie zaczynają bawić się sytuacją w jakiej się znaleźli. Mają podobne poczucie humoru... Rika powinna koniecznie pociągnąć ten wątek i zakończyć go po swojemu, a nie jak to zaplanowali ci niewydarzeni scenarzyści. Taka wspaniała dziewczyna wkłada tyle wysiłku, żeby spodobać się jakiemuś idiocie, który jej nie doceni... kto to wymyślił? Facet powinien sobie menażerię założyć, albo nabyć dobermana, a nie szukać "ostrej" żony...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:05, 23 Gru 2012 Temat postu: Woman Of Fire - Co by było, gdyby... |
|
|
Z dziewczyn Adama najbardziej lubie Reginę -między nimi było coś magicznego i to od pierwszej chwili.
Ale doprowadzenie spokojnego Adama do szału może skutkować jakiś niekontolowanym wybuchem namiętności -co mogło by być ciekawe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:25, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Margarita nie była dziewczyną Adama... niestety . istotnie te relacje byly różne pomiędzy Adamem a kobietami, z którymi sie spotykał - między nim a Reginą, od pierwszego wejrzenia jakieś oczarowanie, magia, czułość, Ruth - wdzięczność, miłość, Sue Ellen - namiętność, Ann - chyba tylko wspólnie przeżyta przygoda, z Laurą? - tu trudno jednoznacznie określić, bo scenarzyści zmieniali preferencje, chyba najwięcej ognia wkładał w składanie pościelówki i grę w cribbage niż w okazywanie uczucia, za to z Peggy wzajemna sympatia "bije" z ekranu... ale to za mało na związek z jej matką... i dobrze
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 19:28, 23 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:31, 23 Gru 2012 Temat postu: Re: Woman Of Fire - Co by było, gdyby... |
|
|
zorina13 napisał: | Ale doprowadzenie spokojnego Adama do szału może skutkować jakiś niekontolowanym wybuchem namiętności -co mogło by być ciekawe. |
W dobrym kierunku idziesz, Zorina . Też mi się ten kierunek podoba .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:34, 23 Gru 2012 Temat postu: Re: Woman Of Fire - Co by było, gdyby... |
|
|
zorina13 napisał: | Josefina by wam dała za łączenie Adama i Margarity |
Wydaje mi się, że taka Margarita nie powinna jej przeszkadzać... właściwie, to powinna jej się podobać, ale to nigdy nie wiadomo, więc może Josefina jeszcze tu zaglądnie i napisze, co o tym myśli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:35, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Adam i niekontrolowany wybuch? Namiętności? Popieram Jak najbardziej! Pisz prędko Rika... i dużo tego wybuchu proszę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:41, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Ewelina napisał: | Adam i niekontrolowany wybuch? Namiętności? Popieram Jak najbardziej! Pisz prędko Rika... i dużo tego wybuchu proszę |
Żeby było dużo "tego" wybuchu, to Zorina musiałaby założyć forum dla dorosłych .
Ewelina napisał: | Rika powinna koniecznie pociągnąć ten wątek i zakończyć go po swojemu, a nie jak to zaplanowali ci niewydarzeni scenarzyści. |
Na pewno zakończę po swojemu a czy lepiej niż "niewydarzeni scenarzyści" to się okaże. Zawsze łatwiej jest zacząć, niż kończyć .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:45, 25 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Część II
Następnego dnia Margarita z bijącym sercem schodziła na śniadanie. Adama jeszcze nie było. Pojawił się po chwili i usiadł z cichym: „Dzień dobry”. Wspólne śniadanie nie stanowiło zagrożenia, na wszelki wypadek jednak postanowił być czujny, zwłaszcza gdy Margarita nalewała gorącą kawę.
Pozostali domownicy, którzy oczywiście słyszeli nocne wrzaski Adama, ciekawie zerkali to na jedno z nich, to na drugie. Jednak od czasu, gdy Adam poprosił ich aby nie reagowali na to, co się będzie działo, całkowicie zdali się w tej sprawie na niego. Uznali, że była to część jego planu. Nie było więc żadnych pytań, ani żadnych komentarzy. Ben uznał, że jeśli Adam będzie potrzebował pomocy, to o nią poprosi.
Adam ignorował Margaritę całkowicie. Nie było to zbyt trudne, bo ona również się do niego nie zwracała i o nic nie pytała. Nawet starała się nie patrzeć w jego kierunku. Trochę się obawiała jego reakcji na wczorajsze wydarzenia. W to, że przejdą całkiem bez echa, nie wierzyła. Śniadanie dzięki temu przebiegało wyjątkowo spokojnie, bez żadnych wybuchów złości i krzyków Margarity, co wszyscy zaczęli przypisywać zbawiennym metodom Adama. Don Miguel nie śmiał jeszcze wierzyć w sukces całego przedsięwzięcia ale jakieś pierwsze promyki nadziei już mu świtały. Na razie bardzo nieśmiało...
- Margarita, razem z Carlosem i Manuelem jedziemy do miasta. Może się do nas przyłączysz? - zapytała Elena.
Margarita wzdrygnęła się na samą myśl o tej parze donżuanów. Jak Elena to wytrzymuje? Pawiany jakieś a nie normalne chłopy.
- Dziękuję Elena, jedźcie sami.
- A co ty będziesz robić?
- Nie wiem, ale znajdę sobie jakieś zajęcie. Nie martwcie się o mnie.
- A może dasz się namówić na znakowanie cielaków? - zażartował Hoss mając jeszcze w pamięci reakcję Melindy. - Ogniste kobiety powinny to lubić – dodał jeszcze i zaczął chichotać. Joe też tłumił śmiech.
Margarita popatrzyła na nich i zawrzała. Błazny! I oni jej będą mówić, co lubi kobieta?! Niechby i ognista, ale jednak kobieta! Śmiania się z niej Margarita nie znosiła ponad wszystko. Rzuciła serwetką i już miała wybuchnąć, ale popatrzyła na Adama i zauważyła, że ten bacznie ją obserwuje. Bacznie i czujnie, co trochę ją zbiło z tropu. Po tym, co wczoraj zrobiła, nie postawiłaby zbyt dużo na to, że drugi raz nie odważy się na przetrzepanie jej spódnicy. Nie spowodowało to jednak, żeby tak całkiem zrezygnowała. Patrząc na Hossa i Joe, wolno i przez zęby wycedziła:
- A skąd wy możecie wiedzieć, co lubią prawdziwe kobiety? Sugeruję, żebyście się zajęli tymi cielakami, macie z nimi większą wprawę, niż z kobietami. - Uśmiechnęła się i dodała jeszcze: - Prawdziwe kobiety poczekają na prawdziwych mężczyzn.
Hoss zastygł z otwartą buzią a Joe niepewnie popatrzył na reakcję reszty towarzystwa. Don Miguel wzniósł oczy do nieba i zaczął:
- Margarita...
- A więc załatwione - Adam przerwał mu zdecydowanie. - Margarita jedzie z nami znakować cielaki.
- Co?! - Margarita nie zdążyła zapanować nad sobą. - Gdzie jadę?!
- Czyżby strach obleciał „prawdziwą kobietę”? - tym razem Adam się do niej uśmiechnął, patrząc prosto w oczy ciskające gromy.
Wytrzymała to spojrzenie. Co on znowu knuje? Nic z tej uśmiechniętej gęby nie dało się wyczytać. Strach? Ją?! Już ona mu pokaże! Co za kobiety oni tu mają w tej Nevadzie? Mimozy jakieś i cielęta. Porównanie do cielaków rozbawiło ją i rozładowało trochę napięcie wewnątrz. Zwłaszcza planowane znakowanie tychże. Wypuściła powietrze przez nos i zapytała:
- A prawdziwi twardziele nie mają się tam czego bać?
- Prawdziwi twardziele nie są strachliwi, jak pewnie zdążyłaś zauważyć. - Adam ciągle nie spuszczał z niej oka.
- A gdzie to miałam zauważyć? I kiedy? - Margarita odwzajemniała spojrzenie.
- Miej oczy szeroko otwarte. I przebierz się w coś bardziej odpowiedniego. Ruszamy za piętnaście minut. Jak się spóźnisz, to pójdziesz na piechotę.
- A ty nie masz ochoty iść na piechotę? - Tym razem jej wzrok powędrował trochę niżej, tam gdzie kończyło się oparcie krzesła.
- Piętnaście minut. - To było tak ciche, że prawie niesłyszalne. Potem niewiele głośniej dodał: - Hoss, Joe, was też to dotyczy, idźcie siodłać konie.
Hoss już miał zaprotestować widząc przed sobą pełny talerz jedzenia ale Joe pociągnął go za ramię. Znał już to spojrzenie starszego brata i ten cichy głos. Wiedział, że nie należy wtedy dyskutować. Hoss tęsknie popatrzył na swoje żarcie ale dał się odciągnąć od stołu i razem z Joe zniknęli za drzwiami.
- Adam, jesteś pewny? To nie jest miejsce dla kobiety... może być niebezpiecznie i... - próbował się wtrącić Ben.
- Ależ wszystko w porządku, panie Cartwright – odpowiedziała Margarita wstając od stołu. - Z chęcią to zobaczę. Nie jestem „strachliwa”.
Piętnaście minut później Hoss i Joe wychodzili z kuchni niosąc sporych rozmiarów koszyki. W środku mieli zapakowane jedzenie. Tak całkiem bez jedzenia nie zamierzali się obejść, nawet za cenę utemperowania Margarity.
Adam stał już przy koniach gdy w drzwiach ukazała się Margarita, przebrana... w spodnie Małego Joe. Adam popatrzył pytająco na najmłodszego brata.
- No, co? Ładnie poprosiła... - Joe zaczął się bronić, trochę niepewnie się czując pod tym spojrzeniem.
Margarita tymczasem podeszła do nich i zapytała:
- Czy tak jest dobrze?
Adam musiał stwierdzić, że tak jest nawet bardzo dobrze... ale nie przyznałby się do tego, przynajmniej nie w takiej sytuacji.
- Tak - powiedział tylko i wsiadł na konia. - Jedziemy.
Hoss znowu zastygł z otwartą buzią. Gdy ją w końcu zamknął, nie omieszkał wyrazić swojego zachwytu:
- Joe, na tobie te spodnie nie wyglądają tak dobrze...
- Nie wiem, nie patrzyłem. Ale teraz to nadrobię...
- Słyszeliście, co wasz brat powiedział? Jedziemy! - Margarita w nikłym stopniu była świadoma efektu, jaki wywołała. Wsiadła zwinnie na konia i ruszyła za Adamem, który się nawet nie oglądnął. Ale pamięć miał dobrą, nie musiał się oglądać, żeby zapamiętać każdy szczegół, nawet jeśli wcale nie chciał pamiętać... i nie chciał się przyznać, że pamięta...
Praca przebiegała tak, jak zwykle. Joe łapał cielaki na lasso, Hoss je przytrzymywał a Adam znakował. Robili to już tyle razy, że wkradła się w to rutyna. Tym razem wkradło się coś jeszcze – Margarita mianowicie. Żadne omdlewanie nie wchodziło w grę, najpierw popatrzyła na czym polega ta praca i gdy Joe oddał Hossowi kolejnego cielaka, powiedziała do niego:
- Jadę z tobą. Hoss, pożyczysz mi lasso?
Hoss po raz trzeci tego dnia zastygł z otwartą buzią. Wreszcie zerknął niezdecydowany na Adama. Ten zareagował szybciej:
- Weź moje - powiedział i podał jej swoje lasso. - Tylko uważaj na te maluchy, są delikatne.
Margarita popatrzyła na niego z wysokości swojego siodła i nie zaszczyciła żadną odpowiedzią. Ruszyła za Małym Joe. Jakiś czas przyglądała się uważnie jak on to robi. Kiedyś już rzucała lassem dla zabawy, ale nie miała w tym żadnej wprawy. Najwyższy czas się sprawdzić. Cielaki nie poruszały się szybko, można było blisko do nich podjechać, potem tylko rzucić i... jest! Trafiła!
- Joe! Widziałeś?! Mam go! - krzyknęła. - Trafiłam!
- Brawo, Margarita. - To nie był głos Joe. Odwróciła się. Kawałek za nią stał Adam na koniu i przyglądał się z zainteresowaniem. Usłyszała jeszcze raz: - Brawo! - Nie wyczuła drwiny ani złości w jego głosie. Wyczuła natomiast coś... jakby podziw? Nie była pewna, bo mężczyźni rzadko ją podziwiali i nie miała porównania.
Adam też nie miał porównania, bo takiej Margarity jeszcze nie widział - uśmiechniętej, szczęśliwej i rozpromienionej. Podjechał do niej, zabrał jej z rąk lasso z cielakiem, wręczył lasso Hossa, mrugnął jednym okiem i powiedział:
- Dobra robota. Łap następnego.
„Dobra robota”? - Margarita nie pamiętała, kiedy ostatnio słyszała takie słowa. A od mężczyzny nie słyszała nigdy... Poczuła, że oblewa się rumieńcem. Szybko odwróciła głowę, żeby nie zauważył jej reakcji, złapała lasso i odjechała. Boże, jaka była szczęśliwa! Sama siebie ganiła za ten głupi zachwyt. Jak ona może tak głupio reagować na jakieś tam marne pochwały? Z ust tego... tego... A jednak... Sama przed sobą nie chciała się przyznać ile sprawiają jej radości.
Łapanie cielaków różnie jej wychodziło, czasem trafiała, czasem nie. Nie było już więcej żadnych okrzyków zachwytu – z kamienną twarzą oddawała im cielaki, które udało jej się złapać. Za którymś razem Adam nie wyręczył jej przy przeciąganiu cielaka do ogniska, uznał, że sama da radę. I dała radę! Gratulacji też już nie było, był tylko uśmiech na twarzy Adama, rozanielona gęba Hossa i błysk w oku Joe. To znaczyło dla niej więcej niż fanfary na jej cześć. Oczywiście, do tego również nie zamierzała się przyznać. Nigdy i nikomu.
------------------
Adam tego wieczoru był równie skonany jak poprzedniego. Tym razem jednak szedł spać w zupełnie innym nastroju. Sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim sądzić, ale... podobało mu się!
Wszedł do swojego pokoju, drugi raz już nie będzie taki naiwny. Poskładanie łóżka zajęło mu wczoraj pół nocy. Teraz zamierzał najpierw sprawdzić, czy wszystko jest z łóżkiem w porządku a dopiero później się kłaść. Coś go zaniepokoiło w pościeli – nie leżała równo a Hop Sing był bardzo staranny w ścieleniu jego łóżka. „Znowu?” - pomyślał tylko i odsunął się trochę, nie wiedząc, co też takiego mogła tu tym razem wsadzić. Miał tylko nadzieję, że to coś nie będzie skakało ani gryzło. Odsunął delikatnie kołdrę i zobaczył, że w jego łóżku leży... nowa gitara...
No cóż... nie skakało, nie gryzło, ale szokowało jeszcze bardziej. Podszedł i zobaczył, że do gryfu jest przyczepiona kartka: "Ta nie jest z Nowego Jorku, ale może na razie wystarczy? - M".
Żadnego: "Przepraszam", tylko: "M", a mimo to Adam uśmiechnął się do trzymanej w ręku kartki. Uśmiechnął się, bo próbował sobie wyobrazić, co w tej chwili robi Margarita...
A Margarita w swoim pokoju również zachowywała się dość osobliwie - najpierw potrząsnęła łóżkiem, sprawdzając, czy solidnie stoi, potem zaglądnęła pod łóżko, potem pomacała cały materac i dopiero wtedy usiadła. Też była zmęczona ale tym razem była też szczęśliwa. To był dobry dzień. Była zadowolona, że poprosiła Elenę o nową gitarę. Miała być dla niej, ale uznała, że jest komuś coś winna. Dzisiaj nagle odezwało się poczucie winy. Leciutkie... Więc niech ma i niech się odczepi! Raz na zawsze!
Odgarnęła kołdrę i zastygła bez ruchu. Na poduszce leżała... róża. Piękna, czerwona i... bez kolców! Ktoś zadał sobie trochę trudu, żeby je wszystkie oskubać. Margarita podniosła różę i odruchowo powąchała. Na poduszce została kartka: "Mam nadzieję, że już nie boli. - A".
Żadnego: "Przepraszam", tylko: "A", a mimo to Margarita uśmiechnęła się do trzymanej w ręku kartki...
Cóż, gra toczy się dalej...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:55, 25 Gru 2012 Temat postu: Woman Of Fire - Co by było, gdyby... |
|
|
Bardzo ciekawe.
I co będzie dalej ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:11, 25 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Niezły pomysł, żeby wytworną damę zagonić do łapania cielaków. No i ten wybuch... czyżby ograniczył się do ogolenia łodygi róży z kolców?! Jak na Adama, to stanowczo za mało... no chyba, że to taki maleńki wstęp do wybuchu wzajemnej sympatii a nawet więcej, niż sympatii Czekam na rozwinięcie tematu... biorąc pod uwagę świąteczną atmosferę, jedzonko, świąteczne spacery, mogą przyjść interesujące pomysły do głowy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|