Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

The savage, teoretycznie...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza -odcinki -fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Laura
Przyjaciel Cartwrightów



Dołączył: 12 Paź 2012
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:56, 26 Paź 2012    Temat postu:

Szczerze powiem, że to było pierwsze plemię, jakie przyszło mi do głowy. Właściwie to zaczęło się od imienia, od Nuttah, no i już poszłam tym śladem. Ja wiem, że to nie jest okrutne plemię i dlatego zaznaczyłam to w wyjaśnieniu. A za Irokezów dzięki. Jeszcze się przydadzą. Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Laura
Przyjaciel Cartwrightów



Dołączył: 12 Paź 2012
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:45, 28 Paź 2012    Temat postu:

Ach te króliczki.... Trochę sobie pokicają.....



Adam siedział przy biurku, przed nim rozłożone były dokumenty adopcyjne. Właściwie były już wypełnione, pozostało tylko jedno wolne miejsce- imię dziecka. Adam siedział i patrzył w to puste pole. Pierwszy raz w życiu nie był pewien podejmowanej decyzji. Przypomniał sobie rozmowę z Nuttah, która odbyła się całkiem niedawno i która była wyjątkowo burzliwa…

Cała rodzina zgromadziła się przy kominku. Ben i Adam tradycyjnie zajmowali swoje fotele, Hoss i Joe wylądowali na kanapie. Nuttah siedziała na stole, twarzą do Adama i energicznie machała nóżkami, obok niej leżał Oskar- stary misiek Hossa, którego Joe wygrzebał gdzieś na strychu.
Adam zaczerpnął powietrza, pochylił się ku dziewczynce i zapytał:
- Nuttah, pamiętasz jak wczoraj rozmawialiśmy o rodzinie?
Dziewczynka skinęła główką.
- Dobrze.- uśmiechnął się- Powiedziałem wtedy, iż chciałbym, żebyś ty była moją rodziną, żebyś należała do naszej rodziny. Pamiętasz?
-Jak w klan u Indianów?
- Jak w klanie u Indian- poprawił ją odruchowo. Kątek oka zauważył, że Joe się uśmiecha. Spojrzał na niego- Co?
- Jak byłem w jej wieku, nienawidziłem, kiedy to robiłeś.
Adam machnął ręką, a Ben wzrokiem nakazał Joe siedzieć cicho.
- W każdym razie ja, my wszyscy chcemy, żebyś stała się członkiem naszej rodziny. Znaczy prawnie- Dziewczynka patrzyła na niego niewiele rozumiejąc- Muszę podpisać pewne dokumenty, żeby nikt nie mógł powiedzieć, że nie nazywasz się Cartwright i żeby nikt nie mógł mi cię odebrać- wyjaśnił najprościej jak potrafił.
W oczach dziewczynki pojawił się niepokój.
- Nuttah nie pisać…- w złotych oczkach pojawiły się łzy. Adam natychmiast posadził ją sobie na kolanach i przytulił. Oskar, trzymany za ucho, zwisał przez poręcz fotela.
- Nic nie musisz podpisywać maleńka- uśmiechał się do niej ciepło- To ja wszystko podpiszę i załatwię. Ty musisz mi… nam powiedzieć, czy chcesz z nami być, czy chcesz być moją córką.
W odpowiedzi dziewczynka otoczyła małymi rączkami jego szyję i uściskała go najmocniej jak tylko mogła. Potem zsunęła mu się z kolan i całą operację powtórzyła z dwoma wujkami i dziadkiem. Przez cały czas towarzyszył jej Oskar, z którym się nie rozstawała.
Hop Sing, który słyszał całą rozmowę z kuchni, otarł oczy, a potem wmaszerował do salonu z tacą pysznych babeczek i miętową herbatą.


Adam uśmiechał się do siebie przez chwilę, poczym znów wrócił do wspomnień. Teraz miała nastąpić ta mniej przyjemna, jak się okazało część rozmowy…

- Nuttah…- Adam nie bardzo wiedział, jak ma zacząć. Dlaczego rozmowy z dziećmi są takie trudne?- Nuttah… Czy podoba ci się twoje imię?
Ben przełknął łyk herbaty, wiedział do czego zmierza Adam. Spoglądał to na wnuczkę, to na syna. Coś mu mówiło, że to nie będzie łatwa rozmowa.
Dziewczynka zajęta pałaszowaniem kolejnej pysznej babeczki pokiwała głową.
- Nuttah ładne imię.
- Masz rację, to jest ładne imię. Ale nie chciałabyś nazywać się inaczej? Tak bardziej po… angielsku… jak twoja mama?
- Jak mama?- dziewczynka przestała jeść, jej uwaga w całości skupiła się na Adamie- Mama była Biały Wół. To ang… ski?
- Nie, to nie jest angielskie imię. Twoja mama nazywała się Ruth…- Adam na chwilę przerwał, spojrzał na ojca. Ben przyszedł mu z pomocą.
- Widzisz, kochanie, kiedy mieszkałaś wśród Indian nosiłaś indiańskie imię, tak jak twoja mama, prawda?- Nuttah pokiwała głową.- Czyli teraz, kiedy mieszkasz wśród nas, białych, powinnaś nosić angielskie imię, prawda?
Tym razem nie było żadnego kiwnięcia. Nuttah patrzyła na Bena, wyglądała na bardzo skupioną.
- Jakie imię?
- Nie wiem, jakie chcesz. Może Rose Anne albo Elizabeth, albo Clara, Sara, Katie
- Betsy, Dorothy, Margie..- dołączył się Joe
- Susan, Nicole, Laura…- to były propozycje Hossa
- Rose też ładne- przyłączył się Hop Sing
Tylko Adam nie podał swoich propozycji. Nuttah patrzyła mu prosto w oczy.
- Nuttah chce być Nuttah.
- Kochanie, to nie jest dobre imię dla…
Dziewczynka gwałtownie zeskoczyła ze stołu.
- Nuttah będzie Nuttah.! To być imię Nuttah!- Ze złości tupnęła jeszcze nóżką i pobiegła do kuchni ciągnąc za sobą Oskara.
Adam odetchnął głęboko i wstał z fotela.
- Pójdę po nią.
- Daj jej chwilę, Adam- odezwał się Ben- Ona ma tylko cztery lata. Nowy świat, nowi ludzie, nowe imię… może to trochę za dużo jak na jedną małą dziewczynkę?
- Może. Mimo wszystko nie powinna krzyczeć, a już na pewno nie powinna tupać nogą. Pójdę z nią porozmawiać.
- Może ja powinienem to zrobić?- Patrząc na Bena zapytał Hoss- Myślę, że wiem, co ona czuje…
- Wiesz?? Czyli ja nie wiem?- Adam zaczynał tracić cierpliwość- To jest moja córka. Wiem jak mam rozmawiać z własnym dzieckiem
- A niby skąd?- zadziornie zapytał Joe
- Spokój!- twardy, donośny głos Bena zażegnał kłótnię.- Hoss znajdzie Nuttah. Adam, ty się zajmij tymi papierami. Potem pojedziemy do prawnika. A Joe, ty wracaj do pracy. I bez żadnej dyskusji.


I tak, teraz siedział za biurkiem i czekał aż jego córka wróci z rozmowy z Hossem. Kiedy trochę się uspokoił, stwierdził, że Hoss miał rację. On jeden rozumiał, jak to jest mieć dwa imiona. Kiedyś powiedział mu, że to tak jakby było ich dwóch, ten właściwy on- Hoss i ten drugi- Eric- facet, o którym nawet on sam niewiele wiedział.
Drzwi wejściowe otworzyły się i zamknęły. Do biurka podeszła Nuttah ciągnąc za sobą Oskara.
- Przepraszam- powiedziała zadzierając główkę, tak by mogła patrzeć Adamowi prosto w oczy.
Adam obszedł biurko i przykucnął przed córką.
- Ja też przepraszam. Kocham cię, maleńka. Chcę, żebyś była szczęśliwa.- Mocno przytulił do siebie dziewczynkę.
Hoss po cichu wycofał się do kuchni. Był pewien, że Adam i Nuttah się dogadają.

- Może mieć trzy imię?
- Trzy?
-Mmhm
- Jeśli chcesz. Jakie to mają być imiona?
- Nuttah Ruth Beth
- Nuttah Ruth Beth?
- Mmhm
-Czemu tak?
- Po mama, po babcie, po mnie. Zobaczyć, które lubie najlepiej.
- Najbardziej. Które lubisz najbardziej.
- Właśnie.
- Zgoda. Niech tak będzie Nuttah Elizabeth Ruth Cartwright.- Uśmiechnął się do niej szeroko. Dziewczynka odwzajemniła się równie radosnym uśmiechem. Podniosła do góry Oskara i powiedziała:
- Oskar Miś Cartwright.



Kilka lat później. Nuttah ma teraz 9 lat.


- Serducho, może byś się tak pośpieszyła, bo mnie twój ojciec obedrze ze skóry, jeśli jeszcze raz spóźnisz się do szkoły!- Joe był już zniecierpliwiony staniem na dole przy schodach
- Joseph, czy mógłbyś się nie wydzierać niczym nieokrzesany kowboj?- odezwał się Ben zza biurka.
- Przepraszam, pa.- w głosie Małego Joe dało się słyszeć skruchę, która najwyraźniej była chwilowa- Nuttah!!!
- Gdybyś przekonał tatę, że mogę sama jeździć, nie musiałbyś na mnie czekać- powiedziała dziewczynka schodząc zadziwiająco długo, jak na gust Joe po tak krótkich schodach.
- Gdybyś mu nie powiedziała, że cię puszczam samą, to może i by się udało- odciął się Joe
- Ja nic nie powiedziałam! Tatko sam zobaczył!
- Ha!!
- Elizabeth Ruth… Joseph….- Głos Bena wyraźnie świadczył o tym, że lepiej będzie jeśli oboje natychmiast ewakuują się z domu
- Dowidzenia dziadku, miłego dnia- dziewczynka szybko uściskała dziadka i błyskawicznie znalazła się za drzwiami.
- Dowidzenia, skarbie. Miłego dnia w szkole.
- Dzięki, Pa.- powiedział Joe- Może to ty powinieneś ją wozić do szkoły? Nikt nie potrafi jej wystawić za drzwi w takim tempie.
- Joseph…
- Wracam za godzinę.- I Joe też był za drzwiami.
Ben zachichotał. Fakt, metody szybkiego wystawiania dzieci za drzwi miał opracowane do perfekcji.


- Mieszańce z nami nie grają!- zawołał Danny Flinch.
- Nikt się ciebie nie pyta o zdanie- odpowiedziała spokojnie Nuttah biorąc do ręki kij bejsbolowy.
- Powiedziałem, że nie będziesz grać squo.- Danny zastąpił jej drogę.
- Nie jestem w twojej drużynie i guzik mnie obchodzi twoje pozwalanie. Zejdź mi z drogi.
- Bo co? Zawołasz przyjaciół brudasów?- zakpił
Nuttah zwyczajem ojca odetchnęła głęboko.
- Bo dam ci w gębę, jeśli jeszcze raz obrazisz jakiegoś Indianina.
- Akurat- Roześmiał się. Nuttah była od niego niższa co najmniej o głowę. Popchnął ją, tak że upadła. Nie zareagowała, mimo że bardzo chciała. Wiedziała, co tatko myśli o bójkach. I co o nich myśli dziadek.- Tak myślałem. Tchórzliwa brudaska. Moja mama mówi, że twój ojciec trzyma cię z litości i że też jest brudasem, jak wszyscy Cartwrightowie, miłośnicy Indiańców.
Tego już było za wiele. Zanim Danny się zorientował już leżał na ziemi, Nuttah siedziała na nim i okładała go pięściami.
- Odszczekasz to wszystko!! Słyszysz!! Odszczekasz!!
- Nie ma mowy!!!
Hałas przed szkołą przyciągnął uwagę nauczyciela siedzącego w klasie i sprawdzającego klasówki z historii. Pan Dortorta wyjrzał przez okna, poczym szybko znalazł się na zewnątrz i rozdzielił walczących.
- Dość! Wszyscy do klasy, natychmiast! Wy dwoje zostajecie.- Nauczyciel poczekał, aż zostaną sami, potem zapytał- Kto zaczął?
Cisza.
- Zapytam jeszcze raz, kto zaczął?
Daniel Flinch stał ze spuszczoną głową, uważnie obserwował swoje buty. Elizabeth Ruth Cartwright patrzyła na nauczyciela, nie wydawała się ani trochę skruszona. Pan Dortorta wyciągnął wnioski.
- Oboje do klasy.

Danny i Nuttah stali przed nauczycielską katedrą. Ich postawy ani trochę się nie zmieniły. Chłopak patrzył w ziemię, dziewczynka przed siebie.
- Za zakłócanie przerwy obiadowej oboje zostaniecie po lekcjach i napiszecie wypracowanie o szacunku do innych na 5000 słów. Zrozumiano?
- Tak, proszę pana.
- Tak, sir.
- Dobrze. Danielu, zajmij swoje miejsce- Chłopak natychmiast znalazł się w swojej ławce. Nauczyciel wziął z biurka długą cienką rózgę.- Co do ciebie, Elizabeth Ruth, to za wszczynanie bójek wyciągnij lewą rękę..- Dziewczynka wykonała polecenie.- Dwadzieścia uderzeń. Licz głośno.
Po wymierzeniu kary Nuttah została odesłana na swoje miejsce. Wracając do ławki patrzyła tylko na Danniego.

- Może jednak powinienem po nią pojechać, pa?
- Joe, jest piątek. Nuttah miała po lekcjach bawić się u Colinów, tak?
- No tak.
- I miała wrócić na 18, tak?
- No tak.
- A która jest godzina?
- Za dwadzieścia szósta, dziadku- dobiegło z kuchni.- Przepraszam, jeśli się martwiliście.
- Nuttah, co się stało?!- zawołał Ben
- O rany!!!- Hoss był w szoku
- Serducho….- Joe brakło słów.
Na lewym oku Nuttah rósł sporych rozmiarów i w różnych kolorach siniak.
- To przez bejsbol. Nic wielkiego. Właściwie, to nawet nie boli.
Zanim dziewczynka zdążyła zaprotestować, wokół niej zebrał się sztab kryzysowy w składzie połowy mężczyzn z rancza, do którego godzinę później dołączyli doktor Martin i Adam ściągnięci z miasta.
Nuttah postanowiła, że rewelacje związane z uwagą w zeszycie zostawi na następny dzień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:58, 28 Paź 2012    Temat postu:

Problem za problemem... z dzieckiem... pewnie łatwiej byłoby Adamowi, gdyby Ruth żyła, ale i ona pewnie miałaby kłopoty z przystosowaniem się do życia wśród białych... ciekawe, jak rodzina sobie poradzi... dziewczynka jest uparta i odważna... do tego sprytna... ale i tak jest jej bardzo ciężko... Powstaje fanfik psychologiczny... bardzo ciekawy... Czekam na ciąg dalszy...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 18:19, 02 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Basia
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 26 Wrz 2012
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pomorze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:50, 29 Paź 2012    Temat postu:

Z całą pewnością nie lubię tego nauczyciela. I za nazwisko (Very Happy) i za zapędy rasistowskie. Ciekawe, co zrobi Adam, kiedy się dowie? A Danniemu ktoś powinien "wytłumaczyć", że dziewczynek się nie bije... I mam wrażenie, że między Nuttah a Joe jest specjalna więź porozumienia. Fajne, chcę jeszcze SmileSmileSmile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:22, 29 Paź 2012    Temat postu: The Savage teoretycznie

Bardzo ładne ,proszę o jeszcze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stefka
Przyjaciel Cartwrightów



Dołączył: 17 Wrz 2012
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:11, 29 Paź 2012    Temat postu:

A ja jestem ciekawa, jak sobie Nuttah poradzi z Dannym, bo to przez niego miała kontakt ze szkolną dyscypliną? Ciekawy fanfik, czekam na dalszy ciąg.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:03, 29 Paź 2012    Temat postu:

Jak to jak? Przyłoży mu solidnie a potem będzie się tłumaczyć przed tatusiem, dziadkiem i wujkami, pewna, że ... nie poniesie kary...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Odwiedzająca
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 01 Wrz 2013
Posty: 1654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:08, 02 Wrz 2013    Temat postu:

Co się stało z Laurą?Zniknęła z forum tak nagle,pozostawiając niedosyt w fanfikach i w swojej osobie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:30, 03 Lut 2014    Temat postu:

no właśnie.... czekałam na koniec, a gdzie ten koniec? i gdzie autorka?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza -odcinki -fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 7 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin