|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:40, 14 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Ewelina napisał: | nie zauważyłam, żeby Ben pakował im planszę z figurami szachowymi |
Też nie zauważyłam Myślisz, że to było możliwe? Czy oni kiedykolwiek grali w te szachy poza domem?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:45, 14 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Nie zauważyłam. Oni chyba tylko w domu czuli nieprzepartą ochotę do gry w szachy i warcaby. Poza domem to raczej pokera preferowali albo ten cribbage, jeśli grali z kobietami. No gry zespołowe, takie jak np. rzut podkową na pikniku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:43, 15 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Część IX
Zbliżał się czas wyjazdu Priscilli z Ponderosy i z Nevady. Razem z ojcem musiała wracać do domu. Nie była tym faktem zachwycona. Przez ostatnie dwa tygodnie pomagała w Ponderosie - sprzątała, gotowała, a więc robiła rzeczy, których nienawidziła przez całe życie. Tu, mieszkając z siedmioma mężczyznami, nie odczuwała trudów tych zajęć. Może dlatego, że przeważnie nie wykonywała ich sama? A może dlatego, że czuła się winna i chciała jakoś tę swoją winę odpracować?
Dość, że odkryła ze zdziwieniem, że ten Dziki Zachód wcale nie jest taki dziki.
- Więc Clay nie jest tu jedynym miłośnikiem literatury? - zapytała kiedyś przeglądając bibliotekę Adama. - Myślałam, że jesteś inżynierem i interesują cię tylko maszyny.
- Zawiedziona?
- Zaskoczona.
- A ja myślałem, że jesteś zwariowaną pannicą, która ma pstro w głowie.
- Rozczarowany?
„Oczarowany” - pomyślał Adam, ale głośno powiedział tylko: - Wybierzesz się ze mną na przejażdżkę?
- Na przełęcz? - zapytała trochę kokieteryjnie.
- Nie. Pokażę ci wreszcie Ponderosę. Sosny, które sięgają chmur i jezioro, którego widok zapiera dech.
- A co zrobisz, jak już mi ten dech zaprze?
- Zobaczysz.
- Po takim zaproszeniu, nie darowałabym sobie do końca życia, gdybym nie pojechała. Myślałam, że drzewa sięgające chmur są tylko w bajkach. Trzeba tylko zasadzić zaczarowaną fasolę.
-------------------
Adam zatrzymał konia, przed nim rozpościerał się widok na jezioro Tahoe. Widział to już tyle razy a ciągle tu przyjeżdżał. Miał go nie widzieć przez dłuższy czas. Tak samo jak reszty Ponderosy.
- Naprawdę chcesz wyjechać? - zapytała Prissy zapatrzona w jezioro.
- Tak naprawdę, to sam nie wiem. Może będę musiał – odpowiedział, a Prissy odwróciła się i zobaczyła, że on wcale nie wpatruje się w jezioro, tylko w nią.
- Wydawało mi się, że podejmowanie decyzji łatwiej ci przychodzi. I że dokładnie wiesz, czego chcesz w życiu.
- Rozczarowana?
„Oczarowana” - pomyślała Prissy ale jej kobieca duma nie pozwoliłaby jej tego wyznać żadnemu mężczyźnie.
- Jezioro spełniło swoje zadanie, dech mi zaparło – powiedziała szybko, żeby nie dać się wciągnąć w ten dziwny stan. - Nie wiem, do czego miały ci służyć sosny sięgające chmur. Mam nadzieję, że nie będę musiała na nie uciekać jak już się dowiem, co się kryje za twoją tajemniczą obiecanką.
- Też mam taką nadzieję, bo wolałbym cię stamtąd nie ściągać. Wejść jest zawsze łatwiej niż zejść. I nie jestem pewien, czy chciałbym skakać za swoją żoną przez przełęcze i włazić na czubki drzew.
- Swoją ...żoną?!
- Priscillo Bartlett, czy wyjdziesz za mnie?
- Co?! Ja... ja nie... ja muszę wracać do domu... ja... nie wiem...
- A już mi się wydawało, że podejmowanie decyzji łatwiej ci przychodzi. I że dokładnie wiesz, czego chcesz w życiu – uśmiechnął się przypominając jej własne słowa.
- Ale nie zabronisz mi czasem chodzić w spodniach?
- Nie...
- I jeździć konno?
- Nie...
- I pracować w szkole?
- Nie...
- Ale w Bostonie?
- Nie...
- I..
- Priscillo, mówił ci już ktoś, że potrafisz zdenerwować każdego?
- Nie – uśmiechnęła się niewinnie – ale sama zauważyłam...
- Odpowiesz mi wreszcie?!
- Tak! Chcę być panią Adamową Cartwright!
To mógłby być koniec, ale nie mogłam sobie darować:
EPILOG
Adam ubierał się w swoim pokoju na piętrze. Robił to już wiele razy i nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że dziś stroił się na własny ślub. Właśnie upychał białą koszulę w czarne spodnie gdy do pokoju wszedł Ben. Wszedł, zamknął drzwi i stanął za nimi patrząc w ciszy na swojego syna. Adam się uśmiechnął, bo kiedyś taka scena nie wróżyłaby nic dobrego. A teraz?
- Co jest, Pa?
- Nie wiem, Adam. Zastanawiam się, czy nie za bardzo się pośpieszyłeś z tą decyzją.
- Pośpieszyłem? Pa! Mam trzydzieści lat! O pośpiechu raczej trudno tu mówić.
- Wiesz, o co mi chodzi, Adam. Nie wykręcaj mi tu kota ogonem.
- Pa, to raczej ty powinieneś się pośpieszyć z tymi swoimi wątpliwościami. Teraz sobie przypomniałeś?
- Teraz, Adam. Bo czuję, jakbym coś tracił. A powinienem czuć, że coś zyskuję. Widzisz różnicę?
Adam zastygł z niezawiązaną tasiemką pod szyją. Widział różnicę. Bo on też czuł, że coś traci. A też wydawało mu się zawsze, że to niemożliwe. Że Ponderosa w nim jest wieczna. Czyżby nie była? Czy to możliwe, że nie da się pogodzić tego ślubu i Ponderosy w nim? Jego żona i Ponderosa będą jak dwie rywalki, próbujące się nawzajem pokonać. I zniszczyć... Bez względu na to, jak daleko od siebie będą. Tak, Adam czuł, że coś traci.
- Będzie dobrze, Pa. – Uśmiechnął się ale nie wierzył, że to przekona jego ojca.
- Wiem, Adam. - To z kolei nawet nie próbowało przekonać syna.
Prissy stała przed kościołem i przyglądała się swojemu narzeczonemu, który stał już przed ołtarzem. Naprawdę go kochała i właśnie dlatego bardzo chciała, żeby to był najszczęśliwszy dzień jego życia. I jej, przy okazji. Tymczasem Adam stał zamyślony, daleki, sądząc, że ona go jeszcze nie widzi. Naiwnie myślała, że miłość jest silniejsza niż wszystko. To znaczy, że miłość Adama do niej jest silniejsza niż wszystko. Mogłaby walczyć z kobietą, gdyby taka rywalka się pojawiła, ale z ziemią? Jak walczyć z kawałkiem pola? Niechby i sosny sięgały tam nieba, niechby i widoki załaziły za skórę, ale to wciąż jest tylko kawałek pola. Dziwny musi być ten kawałek pola. Czuła, że właśnie przegrywa z nim walkę. Adam zrezygnował z tej ziemi dla niej, zgodził się wyjechać, zacząć pracę w Bostonie. Z nią. Czemu jej to nie cieszyło? Właśnie przez ten wyraz twarzy, który miał, gdy sądził, że ona go nie widzi. Coś, do czego nigdy się nie przyzna w imię miłości, która ich połączyła.
Zauważyła, że nie jest sama w tym spoglądaniu na czarnowłosego kowboja. Po drugiej stronie stała kobieta w indiańskim stroju. Nie wchodziła do środka, tylko patrzyła.
- Kochasz go? - zapytała Prissy nieznajomą.
- Co? - Kobieta wyraźnie się przestraszyła. Zauważyła ślubną suknię i szybko dodała: - Nie, to tylko stary znajomy. Przeszłość. A ja już muszę iść.
- Zaczekaj! - Prissy nie była głupią kobietą. Umiała patrzeć i widziała to, co dla większości ludzi jest nieuchwytne. Może dlatego, że patrzyła sercem, a tak patrzy się najgłębiej. - Zaczekaj, to ważne.
- Nie. Już nie jest ważne... Ty... Wy właśnie...
- My „właśnie” nie będziemy szczęśliwi.
- A wcześniej byliście? To znaczy... to nie moja sprawa, ja tu już nic... - nieznajoma kobieta zaczęła się wycofywać.
- Nie odpowiedziałaś mi. - Prissy złapała ją za łokieć. - Kochasz go?
- A ty? - cicho zapytała kobieta. Nie mogła się powstrzymać, żeby się nie upewnić. Chciała wiedzieć, że on zostanie w dobrych rękach.
- Tak. Ale to za mało. Właśnie przegrywam z kawałkiem ziemi...
- On kiedyś przegrał z zarazą dziesiątkującą indiańskie plemię. Wtedy miłość to też było za mało... - Kobieta ocknęła się z zamyślenia i szybko, trochę nerwowo, dodała: - Tak, kocham go, ale umiem bez niego żyć. Nie martw się, zniknę jeszcze raz, nie mów mu, że mnie widziałaś...
- Nie! - Prissy nigdy nie była tak pewna niczego, jak w tej chwili. - Ty nie przegrasz z Ponderosą, ona jest jak twoja siostra bliźniaczka.
- Co ty chcesz zrobić?
- Kochać. Szanować. Być szczęśliwą. Chodź!
- Zwariowałaś?! Ja nie mogę! Nie teraz!
- A może pozwolimy zdecydować jemu?
Adam odwrócił się w stronę wejścia oczekując swojej narzeczonej. Dziwne wydawało mu się, że pannę młodą do ołtarza prowadzi jakaś Indianka. Kobiety podeszły bliżej, obie patrząc na niego wyczekująco. Wtedy Adam poznał tę Indiankę.
- Ruth... - A potem bezwiednie zacytował: - „Gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę...”
A Ruth cicho dokończyła, patrząc mu w oczy: - „Gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam...”
Prissy wcisnęła swój bukiet w ręce Ruth. Zostawiła dwa skamieniałe słupy soli na środku kościoła. Podeszła cicho do Bena Cartwrighta:
- Zajmie się pan nimi? Trzeba im pomóc, bo będą tak stać do końca świata...
Ben wyglądał w tej chwili jak trzeci słup soli. Ale jednocześnie poczuł, że nie tylko odzyskuje to, co prawie stracił, ale zyskuje coś nowego. Uśmiechnął się do swojej niedoszłej synowej:
- Możesz na mnie liczyć. A ty? Co z tobą?
- Wszystko będzie dobrze.
- Wiem. - Tym razem Ben swoją pewnością siebie mógłby skały kruszyć. Wiedział, że jego syn wybierał zawsze mądre kobiety. I kochał je bardzo, ale widocznie miłość to za mało. - Niech cię Bóg prowadzi, Prissy...
- Spokojna głowa, panie Cartwright. Nigdy nie widziałam takiej prostej ścieżki przed sobą.
Podeszła do Claya.
- Clay, znalazłam kopertę z twoimi pracami. Naprawdę jesteś niezwykle zdolnym uczniem. Powinieneś studiować w Bostonie. Pomogę ci. A na poważne, życiowe decyzje oboje mamy jeszcze czas. Zgadzasz się?
- Co? Ja? - Clay zaczął się jąkać. To było zupełnie do niego niepodobne. Ale nagle też zobaczył tę prostą ścieżkę przed sobą: - Tak, pani profesor – odpowiedział i objął ją zdrową ręką.
I to już jest KONIEC.
PS. Tę ostatnią scenkę napisałam kiedyś na zadanie Zoriny. Jak w tym fanfiku doszłam do ślubu Adama, to ta scenka sama mi się tu wcisnęła. Nie byłabym sobą, gdybym oddała Adama innej. Dalsze losy Adama i Ruth już opisywałam w innym fanfiku - przyzwyczaiłam się, że są razem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:29, 15 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Szkoda Priscilli, chyba kochała Adama. Rika tak prowadzi wątek, że Adam zawsze ląduje u boku Ruth może i dobrze. Pasują do siebie. Fajne, tylko co z Priscillą? Pewnie sobie poradzi. Bystra jest.
I nie wiadomo, kto wygrał w szachy - Ben czy Clay?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:41, 16 Sie 2013 Temat postu: The F |
|
|
Może Priscilla będzie z Clayem ?
To koniec tak moja droga ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:11, 16 Sie 2013 Temat postu: Re: The F |
|
|
zorina13 napisał: | Może Priscilla będzie z Clayem? |
Jak się Clay dobrze postara, to kto wie?
zorina13 napisał: | To koniec tak moja droga? |
Tak, koniec. Resztę zostawiam wyobraźni. Teraz pewnie zacznę się znęcać nad jakąś inną postacią
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rika dnia Pią 12:14, 16 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:16, 16 Sie 2013 Temat postu: The Firtst Born |
|
|
Chyba nie nad Joe ,ja jestem specjalistką od znęcania się nad Joe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lidka
Szeryf z Wirginia City
Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 15:15, 16 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Nieźle, właśnie przed kilkoma dniami czytałam wasze opowiadania o Adamie i Ruth i śmiesznie się czyta drugi raz to samo w niedługim odstępie czasu.
Jeśli mogę zasugerować kolejny temat przewodni, to losy Claya i Prissy w Bostonie byłyby bardzo interesujące.
Cytat: | Podeszła do Claya.
- Clay, znalazłam kopertę z twoimi pracami. Naprawdę jesteś niezwykle zdolnym uczniem. Powinieneś studiować w Bostonie. Pomogę ci. A na poważne, życiowe decyzje oboje mamy jeszcze czas. Zgadzasz się?
- Co? Ja? - Clay zaczął się jąkać. To było zupełnie do niego niepodobne. Ale nagle też zobaczył tę prostą ścieżkę przed sobą: - Tak, pani profesor – odpowiedział i objął ją zdrową ręką. |
Tu padłam, Clay mówi do niej 'pani profesor', no nie mogę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lidka dnia Sob 22:07, 24 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rika
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:48, 16 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
To "pani profesor" można różnie powiedzieć
Z tego powtórzenia scenki starałam się wytłumaczyć ale i tak należy się drobne "przepraszam" moim czytelnikom.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:02, 16 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Dlaczego? Jeśli pasowała do całości, to dlaczego nie miałabyś jej wykorzystać lub powiązać z tym wątkiem? Twój pomysł, Twój wątek i Twoja narracja. Wyszło dobrze i logicznie.
A to "tak, pani profesor" mógł Clay zmysłowo wyszeptać jej do ucha i już jest scena ... prawie wykropkowana Też tutaj pasuje. I do Clay'a i do Priscilli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
AMG
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 15:45, 26 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Fajna końcówka. Niespodziewana, ale bardzo, bardzo fajna. Też mi pasuje Ruth.
rika napisał: | mówił ci już ktoś, że potrafisz zdenerwować każdego?
- Nie – uśmiechnęła się niewinnie – ale sama zauważyłam... |
Hi, hi. Znajome.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|