|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:06, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
...no dobrze raczej nie w zapachu, a jego braku...więcej nie powiem ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:07, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
To nie mów, tylko napisz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:09, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
myślę, że dziś zakończę....a gdzie te szlifowane opowiadania (w liczbie mnogiej ktoś tu pisał, że ma ) ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:11, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Musiałam odłożyć i skupić się na pieczeniu ciasta (bo chłopcy zjedli) i przeszywaniu pościeli ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:15, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
dobra, dobra... lepiej szlifuj....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:05, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Adam schował rewolwer do kabury i przyklęknął tuż przy Megan łapiąc ją za dłoń.
-Pokaż! –powiedział stanowczym i twardym głosem, w którym tylko wytrawne ucho mogło wyczuć leciutką nutę niepokoju..
-Megan, pokaż. –szepnął łagodnie i zabrał powoli dłoń, przyglądając się rozerwanemu zakrwawionemu materiałowi przez, który widać było ranę.
|
Bardzo fajnie pokazałaś tu Adama. Najpierw jest twardzielem, stanowczym i opanowanym, aby w chwile później być czułym łagodnym mężczyzną.
Cytat: | Ta dziewczyna doprowadzała go do szewskiej pasji swoim uporem i pewnością siebie. ... Miała wrodzony wdzięk, grację w ruchach i bezwiednie zwracała na siebie uwagę mężczyzn. ... A do tego miała charakter. Potrafiła walczyć o swoje zdanie, mimo iż Adam zaciekle próbował podbić jej pewność siebie. ... „Gdybyś wiedziała Megan co te twoje cholerne oczy ze mną robią…” - Jego bursztynowe oczy o kształcie migdałów Very Happy nabrały jaśniejszej barwy, a rysy twarzy złagodniały. |
Piękny opis Megan. Mam nadzieję, że pozwolisz jej przeżyć, żeby mogła przekonać się co te "cholerne oczy" zrobią z Adamem.
Cytat: | -Megan później ….-to były ostatnie słowa jakie słyszała. Chciała żeby wiedział, że ma rację ale on przecież wiedział to od początku….Słowa sprawiły, że poczuła się dziwnie… poczuła utratę czegoś ważnego…chciała usłyszeć…że jej wierzy? Ogarnął ją smutek, ... coś mogło być ….co już nie bardzo wiedziała….odpłynęła. |
Trochę smutne to zakończenie Mam nadzieję, że odczucia Megan spowodowane są tylko i wyłącznie kulką w ramieniu
Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że wizyta u teściowej nie przeszkodzi Twojej wenie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:20, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
ja się "zapytotywuję" gdzie Twoja wena się zapodziewa
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 19:20, 06 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:37, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Moja wena ma buntowniczą naturę i właśnie stwierdziła, że musi odpocząć, parę wątków przemyśleć, szczególnie tych o tarmoszeniu Powiedziała, że dziś wieczorem może ze mną pogada
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 19:39, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
aha. Moja też czasem lubi sobie pogadać, tylko czasem z tego gadania niewiele wychodzi
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:40, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
to jest jakaś nowina
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:50, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
* * * * *
kurczę nie mogę skończyć
* * * *
Megan otworzyła oczy i od razu syknęła. Ramię pulsowało, ból rozchodził się niemal po całym ciele. Próbowała poruszyć się, zmienić minimalnie pozycję, żeby rozruszać odrobinę odrętwiałe ciało.
-Cicho skarbie już dobrze.-znajoma sylwetka pochyliła się nad nią i położyła dłoń na czole dziewczyny.
-Ciocia Caroline?? -Megan z niedowierzaniem spojrzała na kobietę próbując podnieść się.
-Nie ruszaj się dziecko, jeszcze zrobisz sobie krzywdę…dotarłam. – dodała z ulgą i uśmiechnęła się ciepło.
Ciocia Caroline Phoenix była niewysoką, pulchną, ale żwawą brunetką o ciepłym spojrzeniu i radosnym usposobieniu. Nie miała własnych dzieci i całą swoją niezaspokojoną miłość macierzyńską przelewała od zawsze na Megan. Mimo długoletniej rozłąki między kobietami nic się nie zmieniło. Megan czuła w cioci oparcie, a dzięki temu, że Caroline łatwo wchodziła w relacje z ludźmi szybko zjednywała sobie otoczenie i była duszą towarzystwa. Megan, której matka zmarła przy porodzie w cioci widziała swoją opiekunkę i powierniczkę i teraz rozkleiła się na dobre chociaż nie zamierzała.
-Jak nasza pacjentka? –w drzwiach uśmiechnął się doktor Martin i zbliżył do łóżka.
-Chyba dobrze, tylko mocno boli mnie ramię.
-I będzie boleć jeszcze jakiś czas, ale mam dobre wieści, z każdym dniem będziesz czuła różnicę. Mięśnie i kości nieuszkodzone. Blizna zostanie, ale przynajmniej będziesz miała o czym opowiadać kiedyś dzieciom. –doktor mrugnął do rumieniącej się Megan i po obejrzeniu rany i zmierzeniu temperatury zapowiedział powrót za kilka godzin.
-Trzeba Cię nakarmić moja droga. –ciocia pokręciła z niezadowoleniem głową.- Zaraz coś przyniosę.
-Och ciociu…-zaszlochała Megan. -…żebyś tylko wiedziała…
-Wszystko wiem Meggie. –gestem dłoni przerwała Meg i pocałowała ją w czoło głaskając delikatnie po włosach. –Chyba całe miasteczko już zdążyło mi o wszystkim usłużnie donieść. -Od wczoraj obstawiają kto i dlaczego chciał cię….eee…-nie bardzo przechodziło jej przez gardło „to” słowo.
-Od wczoraj? –szepnęła Megan. –I…kto chciał….?
-Nie wiadomo, są trzy obozy, jedni twierdzą, że to …ten cały Billy Enders, inni twierdzą, że to niedorzeczne i nielogiczne by on chciał sprzątnąć świadka. Są tacy, którzy twierdzą, że byłaś na linii strzału i przez przypadek zostałaś ranna….no i ….-tu spojrzała na bratanicę zawieszając na chwilę głos.- ...znaleźli się rzucający podejrzenie na niejakiego Cartwrighta, z którym ponoć jesteś w ostrym konflikcie.
-Adama Cartwrighta? To niedorzeczne! Auć.- skrzywiła się Megan.
-Spokojnie dziecko. –ciocia usiadła na krawędzi łóżka spoglądając na bratanicę uważnie. –Słucham?
-O…o czym ciociu? –Megan niewinnie spojrzała na ciocię i spuściła wzrok lekko się rumieniąc.
-O tym mężczyźnie, który spędził przy twoim łóżku całą noc.
-Adam był tu całą noc? –twarz Megan pojaśniała.
-A jednak! Nie mówiłam o kogo chodzi. –Caroline uśmiechnęła się triumfująco. –Proszę mi tu zaraz wszystko opowiedzieć moja panno to i ja zdradzę ci kilka szczegółów o tym całym Adamie, który będzie się jutro ścigał z czasem...Nie ja to wymyśliłam.-roześmiała się widząc zdumiony wyraz twarzy Megan. –Ponoć jutro rano będzie pokonywał drogę by udowodnić… coś tam…-ciocia pokręciła głową. … Ale najpierw śniadanie. Wracam za kilkanaście minut.
Megan skręcało z ciekawości. Adam nie tylko uratował jej życie, co mógł zrobić każdy niemal bezinteresownie, instynktownie, ale tu był! I to całą noc! Jeśli oczywiście ciocia nie naciągnęła trochę informacji co czasem jej się zdarzało. - „Martwił się o mnie” –pociągnęła nosem ze wzruszenia by zaraz zejść na ziemię. „Wszystko pięknie i ładnie, ale Adam mi nie wierzył.” –nawet jeśli przez chwilę myślała, że między nimi jest coś pięknego to jednak podważanie oczywistych faktów nie pozwalało na budowanie czegokolwiek z tym mężczyzną. „Zaraz co mówiła ciocia? Będzie ścigał się z czasem?” Dla Megan było oczywiste to co nie było dla cioci. Upór Adama przekroczył wszelkie możliwe granice. Nie wierzył jej nie wierzył w najszybszego jeźdźca z Pony Express, a teraz sam będzie próbował przejechać tę drogę. Megan westchnęła i przymknęła oczy.
-Witaj Megan. –niski przejmująco męski głos sprawił, że serce dziewczyny przyśpieszyło.
Spojrzała na Adama, opartego o futrynę ze skrzyżowanymi ramionami, starając się zachować jak najbardziej obojętny wyraz twarzy. Wyglądał jak ciemnowłosy o oliwkowej cerze posąg, na który mogłaby zapatrzeć się do końca życia. Jego oczy w kolorze ciemnego piwa patrzące badawczo na nią i poważny, lekko zaniepokojony wyraz twarzy nie ułatwiał jej zadania. Powoli zbliżył się do niej przyglądając w skupieniu.
-Jak się czujesz? –Adam lekko zmieszany przeczesał dłonią włosy, które przez chwilę uprawiały subtelny taniec z palcami mężczyzny by po chwili wrócić do pierwotnego stanu.
-Dobrze. –wydusiła z trudem patrząc ponad ramieniem mężczyzny.
-Boli? –ruchem głowy wskazał ramię przeklinając się w myślach. „Jasne, że boli.” –sam zganił się w myślach. Przy niej miał pustkę w głowie, a do tego jeszcze wyczuwał jakąś barierę, która nie pozwalała mu swobodnie z nią rozmawiać.
-Trochę.
-Jesteś głodna? Mam …ci coś przynieść? –Adam zmarszczył brwi i zrobił niewyraźną minę.
-Dziękuję ciocia zaraz coś przyjdzie.
-A…ciocia Caroline…tak.. miła osoba poznałem ją…
-Tak….bardzo miła…-z nosem na kwintę odpowiedziała patrząc na koc skubiąc frędzelek.
-Megan, ja….
-Jak tylko wyzdrowieję, wyjedziemy z tego przeklętego miasta. –z mocą w głosie powiedziała dziewczyna. –Nic dobrego mnie tu nie spotkało.
-Nic dobrego…Tak…to chyba najlepszy pomysł….-Adam przygryzł wargę. –Chciałem powiedzieć tylko, że ci wierzę.
„Akurat” –pomyślała nadal skubiąc koc. –Dziękuję za uratowanie życia.-sztywno zabrzmiały słowa w jej ustach.
-Nie ma za co… –lekko uśmiechnął się ciągle poważnie wpatrując się w jej twarz. –Nie darowałbym sobie, gdyby…
-Już jestem Megan. –w drzwiach stanęła ciocia Caroline. - A to pan panie Cartwright. Może zostanie pan z nami na śniadanie? Właśnie przyniosłam.
-Nie dziękuję. –Adam minął Caroline obrzucając przeciągłym wzrokiem dziewczynę. –Chciałem tylko sprawdzić jak czuje się Megan. Do widzenia. –skinąwszy głową nałożył kapelusz i wyszedł cicho zamykając drzwi.
Śniadanie choć ciepłe i pachnące nie poprawiło nastroju Megan. Żuła kęs bułki leniwie i popijała kawę nieobecnym wzrokiem. Od czasu do czasu kiwała głową udając, że słucha cioci.
-No dobrze moja panno, słucham. –ciocia energicznie odłożyła tacę i przysiadła na skraju łóżka patrząc w oczy dziewczyny.
Jej zacięty wyraz twarzy mówił, że nie odpuści i żadne kity nie przejdą Megan westchnęła i jak na spowiedzi pociągając nosem powiedziała wszystko od początku. O swoich rozterkach, o bezustannym obrazie Adama w swojej głowie, o całej gamie uczuć jakie wzbudzał w niej ten irytujący mężczyzna o oślim uporze i niebanalnej urodzie i nieziemsko tajemniczym uśmiechu.
-Skarbie to proste jak słońce. –odetchnęła z ulgą wzruszając ramionami. –Zakochałaś się.
-To niemożliwe! On jest arogancki, uparty, wyniosły…-wyliczała Megan.
-Tak, tak, moje dziecko…-machnęła ręką na śmieszne jej zdaniem wywody dziewczyny.-I dlatego siedział tu całą noc patrząc w ciebie jak sroka w gnat. -rozęśmiała się perliście. -Wpadłaś jak śliwka w kompot.
-Całą noc?
-Tak, ponoć dlatego przełożył ten cały wyścig. Był zmęczony, a nie chciał ruszyć się stąd dopóki nie upewnił się, że z tobą wszystko w porządku. To chyba coś znaczy?
-Och ciociu. –Megan ukryła twarz w dłoniach .-Ja chyba oszaleję...
-O masz ci los. –w drzwiach stanął szeryf Roy. –Ledwo wszedłem i już kobiety płaczą przeze mnie.
-To nie przez pana szeryfie. –uśmiechnęła się Caroline i zamarła. –To…tylko…
-Pani Phoenix o ile dobrze pamiętam. –Roy uśmiechnął się ciepło i dziarskim krokiem zbliżył do Caroline ujmując jej dłoń. –Miło mi poznać. –Roy patrzył w orzechowe oczy Caroline i wstrzymał powietrze. Coś w jego sercu dawno uśpione drgnęło. Patrząc na roześmianą Caroline poczuł się dziwnie młodszy i bardziej rześko.
-Mam parę pytań do Margarett Cerver, jeśli mogę.
-Oczywiście, odniosę tacę. –Caroline zniknęła w korytarzu.
-Jak się czujesz Margarett?
-Dziękuję, dobrze….o czym chciał pan ze mną rozmawiać?
-Słyszałaś co zamierza Adam Cartwright?
-Słyszałam…-ostrożnie powiedziała patrząc na Roya. –A co ja mam z tym wspólnego?
-Kilka godzin przed strzelaniną byłaś u mnie w biurze…
-Tak pamiętam…
-Coś sobie przypomniałaś prawda Margarett?
-Tak…-westchnęła Megan. –Otóż pomyślałam, że jednak Adam może mieć rację.
-To znaczy, że nie widziałaś Billa Endersa o siódmej rano w Wirginia City?
-Widziałam chyba oboje mamy rację. W jakiś sposób Bill dotarł do miasta w tak krótkim czasie. Kiedy zderzyłam się z Billem i on chwycił mnie za ramiona…
-Tak? –Roy zbliżył się do łóżka dziewczyny wpatrując się wyczekująco.
-…i przyciągnął do siebie. Wtedy poczułam zapach, ale nie perfum jakbym się spodziewała po eleganckim, dobrze sytuowanym mężczyźnie, który ledwie wyszedł z domu. Tylko mieszaninę potu, kurzu…zapachu konia. Bill mimo eleganckiego stroju miał wilgotne włosy. Dlatego coś mi nie pasowało. Później chodził wymuskany i wyperfumowany.
-Jak na to wpadłaś? Jesteś naprawdę spostrzegawcza panienko. –Roy był pełen podziwu.
-Nie pamiętam. –Megan zmarszczyła brwi.
Oczywiście doskonale pamiętała chwilę gdy Adam dogonił ją na schodach i przyparł do drzwi. Pamiętała zapach jego ciała, zmieszanych z dobrymi perfumami, wahanie w jego oczach i krótki pocałunek na wspomnienie którego zakręciło jej się w głowie, a serce próbowało wyskoczyć z piersi nawet teraz. „Teraz to już nieważne.” -odetchnęła próbując wrócić do rzeczywistości.
-Cóż to nie jest może dowód na wagę złota, ale daje do myślenia. Jutro kiedy Adam pokona drogę…
-Musi to robić? Może Bill przyzna się w świetle moich spostrzeżeń?
-Ludziom ust nie zamkniesz panienko. –Roy pokręcił głową. –A Adam jest uparty i tak zrobi co sobie umyślił, dla zasady. No cóż nie będę cię niepokoił. Odpoczywaj. A wiesz…-Roy zawrócił w progu. –…że Adam powiedział dokładnie to samo? Jesteście siebie warci. Dwa uparciuchy.
-Nie rozumiem? –Megan spojrzała zaskoczona.
-Kilka minut przed strzelaniną Adam był u mnie w biurze i tym razem Ben, jego ojciec próbował szukać pomyłki w twoich zeznaniach. Zna swojego syna i zaczynał wierzyć w jego upór. Adam broni swojego zdania, ale nie jest idiotą, wie kiedy odpuścić. Więc Ben powiedział, że się pomyliłaś. Adam zareagował gwałtownie i rzekł, że oboje macie rację.
-Tak powiedział? –Megan z nadzieją spojrzała na szeryfa.
-Tak…innej opcji nie dopuszczał. Dlatego uparł się jutro „ścigać z czasem” jak już donosi ku uciesze gawiedzi lokalna gazeta. Mam tylko nadzieję, że nic mu się nie stanie.
-Chwileczkę szeryfie. Co może mu się stać?
-Wszystko. Będzie pędził na złamanie karku a jeśli ma rację, Bill Enders zrobi wszystko żeby Adam nie dojechał na czas.
-Niech pan coś zrobi – Megan z trudem ukrywała emocje, patrząc z jakim spokojem szeryf o tym mówi.
-A cóż ja mogę panienko? Nie rozstawię ludzi na szlaku bo ich tylu nie mam. Do widzenia i życzę powrotu do zdrowia. –skinął głową i wyszedł.
-Ciociu jaka ja jestem głupia. –Megan ukryła twarz w dłoniach kiedy Caroline usiadła obok.
-Co tym razem skarbie zrobiłaś?
Pociągając nosem opowiedziała o wizycie Adama i jej jego oschłym traktowaniu.
-Ot, wyjaśnicie sobie wszystko jutro i po kłopocie.
-Dla ciebie ciociu wszystko jest takie proste.
-Bo jest proste, jestem za stara na podchody moje dziecko.
-A jeśli coś mu się stanie? Ciociu ja umrę do jutra z niepokoju.
-Nie umrzesz i on też nie. A teraz leki przeciwbólowe i spać. –tonem nie znoszącym sprzeciwu podała dziewczynie wodę z rozpuszczonym proszkiem.-Jutro też jest dzień.
„Tak jutro też jest dzień” –Megan zamknęła oczy i próbowała zasnąć. –„Jutro też jest dzień.”
* * * *
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 19:21, 07 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:21, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | kurczę nie mogę skończyć |
I dobrze, będzie więcej czytania. Mnie to nie martwi.
Bardzo mi się podoba ciocia Caroline. Jest takim dobrym duchem. Wszystko rozumie, szybko kojarzy fakty, od pierwszej chwili budzi sympatię. Cieszę się, że chcesz jej wcisnąć Roya. Mam nadzieję, że nie będzie się opierała.
Aga napisał: | -O tym mężczyźnie, który spędził przy twoim łóżku całą noc.
-Adam był tu całą noc? –twarz Megan pojaśniała. |
Szlachetny czyn, pełen miłosierdzia. Chociaż to nie współczucie kazało mu zostać przy jej łóżku.
Aga napisał: | Adam lekko zmieszany przeczesał dłonią włosy, które przez chwilę uprawiały subtelny taniec z palcami mężczyzny by po chwili wrócić do pierwotnego stanu. |
Twoja fascynacja jego włosami znów się uaktywniła.
Rozmowę Megan i Adama trudno uznać za udaną. Podejrzewam, że w następnym odcinku znikną wszelkie bariery i hamulce.
Sprawa zapachu nareszcie się wyjaśniła. Ciekawe rozwiązanie.
Roy mnie lekko zirytował swą niefrasobliwością - tym, że tak lekce sobie waży bezpieczeństwo Adama.
„Jutro też jest dzień.” To zabrzmiało jak groźba, a nie obietnica spełnienia marzeń. Martwię się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:40, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że tak nieoczekiwanie wkleiłaś kolejny odcinek.
Ciocia Megan jest bardzo sympatyczną ciepłą i pełną dobroci osobą . Zdaje się, że nie źle porozmawiała sobie z Adasiem i będzie trzymać jego stronę.
Cytat: | Witaj Megan. –niski przejmująco męski głos sprawił, że serce dziewczyny przyśpieszyło. |
a której dziewczynie serce by mocniej nie zabiło
Cytat: | Jak tylko wyzdrowieję, wyjedziemy z tego przeklętego miasta. –z mocą w głosie powiedziała dziewczyna. –Nic dobrego mnie tu nie spotkało.
-Nic dobrego…Tak…to chyba najlepszy pomysł….-Adam przygryzł wargę. –Chciałem powiedzieć tylko, że ci wierzę. |
Z jednej strony szkoda zrobiło mi się Adama, ale z drugiej strony wkurzył mnie trochę tym swoim wycofaniem się. Ranna dziewczyna coś tam bredzi, a on zamiast użyć różnych, różnistych argumentów, żeby ją przekonać do pozostania w VC, to ... przygryza wargę
Cytat: | -Nie pamiętam. –Megan zmarszczyła brwi.
Oczywiście doskonale pamiętała chwilę gdy Adam dogonił ją na schodach i przyparł do drzwi. Pamiętała zapach jego ciała, zmieszanych z dobrymi perfumami, wahanie w jego oczach i krótki pocałunek na wspomnienie którego zakręciło jej się w głowie, a serce próbowało wyskoczyć z piersi nawet teraz. „Teraz to już nieważne.” -odetchnęła próbując wrócić do rzeczywistości. |
W pierwszym momencie pomyślałam: akurat uwierzę, że można zapomnieć pocałunek autorstwa Adama Dobrze, że natychmiast wszystko się wyjaśniło ...
Cytat: | Chwileczkę szeryfie. Co może mu się stać?
-Wszystko. Będzie pędził na złamanie karku a jeśli ma rację, Bill Enders zrobi wszystko żeby Adam nie dojechał na czas.
-Niech pan coś zrobi – Megan z trudem ukrywała emocje, |
No, wreszcie dziewczynę ruszyło. Niech się trochę pomartwi. Dobrze jej to zrobi na ... urodę
Fragment bardzo ciekawy i dobrze się czyta. Czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że Adam nie będzie miał tak łatwo ... może jakieś małe tarmoszonko , no choćby takie tycie ....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:01, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Mada ja martwię się o Mel Ty o Meg ... A
ADA ale tyci, tyci kogo mam tarmosic? tym razem planuję ostatni fragment...bez większej szarpaniny...najwyzej odrobinę....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:07, 06 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Aga, to tyci tarmoszenie odnosi się do Adama oczywiście to tak, żeby Megan trochę pocierpiała
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|