www.bonanza.pl

Basia

Wiem, że kontynuacja do tego odcinka została już napisana przez Anię, ale przyszedł mi do głowy pewien pomysł, czy jak kto woli dopadłam króliczka. Jak już go dopadłam, to postanowiłam zrobić z niego użytek i takie o to są skutki, a raczej początki:

Bunk Run

Część I.

- ŻE CO!!!!!
Roy aż się w sobie skulił. Wrzaski Bena Cartwright mogły ruszyć nawet świętego spoczywającego w mogile od 100 lat co najmniej … Mimo to nie zamierzał pokazać, jakie to na nim robi wrażenie. W końcu nie pierwszy raz Ben się na niego wydziera. I zapewne nie ostatni…… niestety.
- Że zamknąłem go w areszcie, Ben. I nie zamierzam wypuścić. Nie będzie kaucji. Nie, dopóki Adam i Hoss nie wrócą.
- JAK TO NIE ZA….- Widząc twarde spojrzenie Roy’a, Ben spróbował się nieco uspokoić, co było trudne zważywszy na okoliczności.- Jak to nie zamierzasz go wypuścić Roy? I gdzie właściwie są Hoss i Adam?
-. Adam jest w Carson City. Hoss po niego pojechał.
- W Carson City? Co on robi w Carson City? I po jakie licho Hoss za nim pojechał? To Adam nie może sam wrócić?- Ben wydawał się coraz bardziej zagubiony.
- Adam nie może sam wrócić, bo siedzi w areszcie, w Carson City. Został oskarżony o napad na bank. Hoss pojechał go wyciągnąć. Wiesz Ben, ten cały napad to była lipa, ale szeryf Carson City tego nie wiedział i zamknąłAdama.- Widząc minę przyjaciela Roy postanowił dalsze rewelacje zostawić na później.- Nie chciałbyś zobaczyć się z Małym Joe?
Ben nie powiedział nic, tylko skinął głową.

Joe siedział w celi od 5 dni. Siedział i czekał. Wiedział na co czeka. Roy mu powiedział, że będzie tu siedział do powrotu Pa. Joe był niepocieszony, właściwie to był przerażony. Już bardziej wolałby wisieć… Chociaż może nie… może uda mu się jakoś to wszystko tacie wytłumaczyć. Przecież to nie jego wina, że rzeczy dzieją się same i to zupełnie nie tak, jak planował.
Teraz, kiedy słyszał Pa za ścianą, był coraz bardziej pewny, że wolałby wszystko inne niż spotkanie z ojcem. A przede wszystkim nie chciał być wtedy sam. Poderwał się z miejsca na dźwięk otwieranych drzwi.
- Joe, masz gościa- usłyszał spokojny głos Roy’a.
Ben wszedł do środka, jego mina nie zwiastowała niczego dobrego.
- Cześć Pa..- Na twarzy Małego Joe malował się najbardziej niewinny uśmiech, na jaki mógł się zdobyć
- Joseph, możesz mi wytłumaczyć, dlaczego za każdym razem, kiedy spuszczę cię z oKA ŁADUJESZ SIĘ W KŁOPOTY!!!!!
- Pa, to nie tak jak myślisz, Pa. To wszystko da się wytłumaczyć…
- CZEKAM, JOSEPH!!
- PA, bo widzisz, kiedy wyjechałeś i zostawiłeś mi całe ranczo, to ja naprawdę nic złego nie chciałem, przecież wiesz Pa. To się jakoś tak samo….
- Joseph, ile razy mam ci powtarzać, że nic się SAMO NI E DZIEJE.!- Ben odetchnął głęboko- A teraz Joseph, czekam na wyjaśnienia.
Joe przeniósł wzrok z ojca na swoje buty.
- Widzisz Pa, wszystko zaczęło się od listu…- Zaczął opowiadać, a im bardziej się zagłębiał, tym bardziej cieszył się, że między nim a Pa są kraty, ciężkie, wielkie, żelazne kraty….

Zofia

No, zapowiada się ciekawie... Ciekawe, jak się Adam dał wrobić w domniemany napad...?? I co Joe wymyślił tym razem pod nieobecność Bena...?

Ewelina

Joe miewał rozmaite pomysły... fantazji mu nie brakowało a potem bracia wyciągali go z opresji... o ile on ich wcześniej nie wpakował w tarapaty... Ciekawe, co dalej? I jak to się stało, że praworządny Adam siedzi w areszcie? Zapewne to kolejna sprawka Joe... Dalszy ciąg proszę...

zorina13

Ciekawe o co chodzi z tym listem ?

Rika

Ewelina

Tak, bracia, raz go prawie ożenili z panną Abigail Jones, zamiast Hanka... teraz siedzi w areszcie...

Basia

CZĘŚĆ II.
Kilka dni wcześniej

Ben siedział przy biurku i przeglądał dokumenty, które właśnie przywiózł jeden z pracowników kopalni koło Reno. Nie miał wyjścia, musiał pojechać do Reno i osobiście się tym zająć. Szkoda, że Adam wyjechał do San Francisco… On był niezastąpiony kwestiach dotyczących kopalni. No ale Adama nie ma, więc to on, Ben, musi się tym zajęć.

- Joe, mam nadzieję, że ostatnie wydarzenia czegoś cię nauczyły? – Ben dawno nie widział, żeby jego najmłodsza latorośl tak gorliwie kiwała głową – Liczę na twój zdrowy rozsądek chłopcze. Ufam, że masz tyle rozumu, żeby nie wyściubić nosa poza Ponderosy. Czy to jasne?
- Tak, Pa. Będę tak bardzo zajęty tutaj, że nawet nie pomyślę o mieście, obiecuję.
Ben skinął głową i popatrzył na Hossa.
- Joe zarządza pod moją nieobecność Ponderosy, co jednak nie oznacza, że masz go nie pilnować.
- Tak, Pa. Będę go pilnował…- Brzmiało to jakoś niewyraźnie. Hoss dobrze wiedział, że łatwiej jest upilnować setkę krów niż Joe z jednym tylko pomysłem w jego szalonej głowie.
- Pa, damy sobie radę, zobaczysz, wszystko będzie dobrze.- Joe mówił to wszystko na bezdechu, jednocześnie wciskając ojcu kapelusz w dłoń i praktycznie wystawiając go za drzwi.

Po zamknięciu drzwi za Benem, odwrócił się w stronę Hossa
- O nie Joe... Żadnych głupich pomysłów. I nawet nie zamierzam się ciebie słuchać. Idę zająć się końmi, a ty nie rozrabiaj. – I Hoss wyszedł.

Dwa dni później.

Joe Cartwright stał przed pocztowym okienkiem i uważnie czytał wiadomość, którą dostał od starszego brata – Adama.

„ Pa, bydło sprzedane, pieniądze wpłaciłem w San Francisco. Odnośnie tej drugiej sprawy skontaktowałem się z Frederikiem Firlejem. Odbierze pieniądze w Carson City. Do zobaczenia w domu. Adam.”

Podejrzany ten list, pomyślał Joe. I co to za druga sprawa? O co to może chodzić? I wtedy to zobaczył. List gończy wywieszony w pobliżu pocztowego okienka, na który wcześniej nie zwrócił uwagi, ale teraz nazwisko wydało mu się dziwnie znajome…

FREDERIC FILLEJ pseudonim DZIKI FRED
POSZUKIWANY ŻYWY LUB MARTWY
ZA NAPAD NA BANK I OSZUSTWA
FINANSOWE

NAGRODA 5000 $

Joe natychmiast ruszył do biura szeryfa. Przecież trzeba ratować Adama przed tym bandziorem! No i rodzinne pieniądze!!!

- Jak to nie ma Roy’a?!
- Uspokój się Joe – spokojnie odezwał się Bob – Roy wyjechał na proces Billiego Jones do San Francisco. Wróci za kilka dni.
- Mnie nie urządza kilka dni! Mnie jest szeryf potrzebny już! Zaraz!
- Szeryf jest do twojej dyspozycji w każdej chwili, Joe. Musisz tylko powiedzieć, o co chodzi.
- O co chodzi! O co chodzi? – Joe był bardzo zbulwersowany – O co chodzi? O niego chodzi !- wskazał palcem na list gończy – On się dobrał do Adama, pewnie mu groził. A teraz jedzie do Carson City po nasze pieniądze!
- Joe, to są poważne oskarżenia. Skąd wiesz, że Dziki Fred groził Adamowi?
- Skąd wiem! Skąd wiem? Stąd!!! – i Joe pokazał Bobowi depeszę od Adama.

Reszta potoczyła się dość szybko. Bob błyskawicznie poleciał na pocztę wysłać telegram do szeryfa w Carson City, że będzie u nich Dziki Fred. I że będzie miał zakładnika. I że chodzi o pieniądze Cartwrightów.

Rika

Joe ma dobre intencje Laughing

a rodzinka ma z tego same przyjemności, najwięcej chyba Adam Laughing

.
Basia, klimat jak w Bank Run. Fajnie!

Ewelina

Jak kiedyś mawiano - dobrymi intencjami piekło jest brukowane, to się jednak sprawdza... Adam ma przechlapane z braćmi , albo go żenią, albo pakują do aresztu... w każdym razie nie ma czasu na nudę... co dalej? kiedy wyjdzie z więzienia i zrobi porządek?

Basia

Mam pewien pomysł na to, co Adam zrobi, jak mu młodszy brat wpadnie w ręce, ale mnóstwo zajęć sprawia, że zostaje niewiele czasu na przyjemności.... A szkoda.

Ewelina

Zapewne wyrazi bratu swoją wdzięczność Smile

zapewne... mocno wyrazi Smile

Zofia

Biedny Adaś.... Ale i biedny Joe, jak go Adaś w swoje łapki dostanie... Oj biedny... Smile

Ewelina

Ale muszę powiedziec, że Joe jednak zasługuje przeważnie na "wdzięczność" brata... stara się... bardzo...