Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Bitter water
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza -odcinki -fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Basia
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 26 Wrz 2012
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pomorze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:41, 01 Paź 2012    Temat postu: Bitter water

Postanowiłam spróbować swoich sił w pisaniu dalszego ciągu do poszczególnych odcinków. Zobaczymy co z tego będzie...



Bitter Water
Wprowadzenie.

Otworzyły się drzwi. Wirginia i jej ojciec wyszli z przyjęcia, gdzie było głośno i duszno w chłodną, cichą noc. Dziewczyna miała zatroskaną minę. Była przejęta tym, co się właśnie wydarzyło. Jej ojciec sprawiał wrażenie człowieka, którego zachowanie Toda absolutnie nie ruszyło. Podeszli do powozu, który stał niedaleko wejścia. Len Keith chciał pomóc córce wsiąść do powozu, kiedy ta się odezwała.
- Tato, nie powinnam zostawiać Toda w takim stanie. Powinnam tam wrócić.
- To nie jest najlepszy pomysł, Wirginio. Lepiej będzie, jeśli pozwolisz mu ochłonąć w samotności.- Wirginia nie wyglądała na przekonaną. Więcej, była pewna, że ojciec się myli.
- Tato, czasami myślę, że twoje rady dotyczące mojego związku z Todem, nie służą niczemu dobremu.
- Wirginio… Kiedy ja powiedziałem coś, co nie było dla was dobre?
- Tato… Nie o to mi chodzi…. Chodzi mi o to, że Tod się zmienił. Inaczej na mnie patrzy, inaczej mnie traktuje…
- Oczywiście, że się zmienił. I to na lepsze. Teraz jest mężczyzną, z którego będę dumny, mając go za zięcia.- Len mówił to z dużą pewnością w głosie. Faktycznie tak myślał. Teraz Tod był wart jego córki, wcześniej…. no cóż….
- Ale czy ja będę dumna mając go za męża…. – Wirginia była smutna, miała coraz więcej wątpliwości związanych z Todem.
- Och, Wirginio… - Len delikatnie dotknął ramienia córki. Chciał uciszyć jej obawy.- Nawet przez myśl mi nie przeszło, by robić cokolwiek, co zraniłoby ciebie lub Toda. Uwierz m….- Przerwało mu pojawienie się w drzwiach Adama Cartwrighta.
-Cieszę się, że jeszcze nie odjechaliście. – Adam podszedł do Lena i Wirginii. Patrząc prosto w oczy dziewczyny dodał- Chciałbym przeprosić.
- To nie była twoja wina, Adam- odezwała się Wirginia. Len przyglądał się temu z rosnącym oburzeniem.
- Cieszę się, że tak to widzisz.- Adamowi ulżyło, nie chciał sprawiać Wirginii przykrości, zbyt wiele ich łączyło.
Lem postanowił wkroczyć, za nim jego córka rzuci się Cartwrightowi na szyję i będzie błagać, żeby ten porozmawiał z Todem.
- Myślę, że nie ma sensu dłużej o tym rozmawiać. Wracajmy do domu.
- Tato, ja chcę porozmawiać z Adamem.
- Nie dzisiaj, kochanie.- Len stanowczo ujął córkę pod ramię i pomógł jej wsiąść do powozu.
Adam przyglądał się temu z lekkim zdziwieniem. Nie rozumiał, dlaczego Len tak bardzo się śpieszył do domu. Wątpił, żeby to miało związek z nim i Wirginią…. Nie… A może… Adam patrzył za odjeżdżającym powozem. Myślami cofnął się o kilka lat wstecz….


Część I.

4 lata wcześniej.

Adam i Ben wjechali do Wirginia City. Mieli w mieście kilka spraw do załatwienia. Najważniejszą była rozmowa z nowym prezesem kopalni. Przez jego działania Ponderosa była zagrożona. Zanieczyszczona woda, wystraszone bydło... to tylko nieliczne skutki działalności niejakiego pana Keitha. Adam nie uważał, że rozmowa jest konieczna. Sądził, że czyny bardziej przemówią do pana Keitha. Ben sądził inaczej. Uważał, że wrażenia trzeba stopniować... No to przyjechali porozmawiać….

Podjechali pod Grace Market. Adam zatrzymał konie, popatrzył na ojca.
- Najpierw pójdę do szeryfa. Może Roy ma coś do powiedzenia na temat tego Keitha.- powiedział Ben- Ty załaduj zakupy na wóz, spotkamy się pod siedzibą kopalni.
- Może ja też pójdę do Roy’a . Dawno mnie nie widział.- Adam jakoś nie bardzo miał ochotę pracować w tym upale.
- Adam, nie mamy całego dnia na siedzenie w mieście.- Powiedział twardo Ben. I już łagodniej dodał- Zrób, o co cię proszę, synu.

Adam patrzył za odchodzącym Benem. No tak. On będzie targał worki z mąką, a ojciec będzie siedział w fotelu o Roy’a i popijał kawę. Kawa u szeryfa była najgorsza w mieście, ale zawsze lepsze to niż targanie ciężkich worków, kiedy żar się leje z nieba. Adam zsiadł z wozu. Trzeba było zabrać ze sobą Hossa, skoro się tak prosił. Ale nie zabrał, no i teraz sam się będzie męczył. Obrócił się jeszcze, żeby zobaczyć jak Ben znika w chłodnej siedzibie szeryfa. Pokręcił głową i już chciał wchodzić do sklepu, kiedy coś na niego wpadło....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rika
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 20 Sty 2012
Posty: 4854
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:34, 01 Paź 2012    Temat postu: Re: Bitter water

Basia napisał:
Zobaczymy co z tego będzie....

Dobrze będzie! Już widzę, że jest nieźle. Styl w porządku, fabuła się dopiero rozkręca ale do tego rozkręcania nie mam uwag. Pisz dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:19, 01 Paź 2012    Temat postu: Bitter water

Również myślę że powinaś pisać dalej.
Zwłaszcza że relacja Adama i Wirgini bardzo mnie ciekawi.
Czemu z nim zerwała i wybrała Toda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:55, 01 Paź 2012    Temat postu:

Jeszcze, jeszcze...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:08, 01 Paź 2012    Temat postu:

No własnie? Co było między Adamem a Wirginią? a raczej, czego zabraklo, że się rozstali? Scenarzyści tego nie dopracowali... ciekawy wątek, dobre! czekam na dalszy ciąg....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Basia
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 26 Wrz 2012
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pomorze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:08, 01 Paź 2012    Temat postu:

Dzwonek nad drzwiami cicho się odezwał. Pani Drake uniosła głowę znad ozdabianego właśnie kapelusza. Do sklepu weszła Wirginia Keith.
- Dzień Dobry, panno Keith. Niedawno skończyłam pani zmówienie. Kapelusz na pewno się pani spodoba.- Pani Drake uśmiechnęła się szeroko. Była starszą kobietą o ciepłym spojrzeniu. Była najlepsza w swoim fachu. Przychodziły do niej wszystkie kobiety z miasta i jego okolic. Miała też klientki z Carson City.
- Jestem o tym przekonana, pani Drake.- Wirginia odpowiedziała uśmiechem.- Robi pani prawdziwie dzieła sztuki.
- Oj, tam, żadne dzieła… Zwyczajne kapelusze.- starsza pani była bardzo skromna, ale komplement sprawił jej wielką przyjemność.- Zaraz przyniosę, zostawiłam kapelusz na zapleczu.
Wirginia skinęła głową. Rozejrzała się po sklepie. Lubiła tu przychodzić. U pani Drake czuła się jak w domu. Ściany były bladoniebieskie, w dwóch dużych oknach wisiała koronkowe firanki i zasłony w duże, czerwone maki. Na parapecie przy ladzie stała duża zielona paproć w brązowej donicy. W drugim oknie mieściła się wystawa. Stały tam świeżo ścięte kwiaty w porcelanowych wazonach. Pomiędzy nimi były kapelusze. Jeden nieduży, czerwony ze sporą ilością pomarszczonej woalki, z jednym dużym, czarnym piórem. Drugi kapelusz przypominał kształtem kowbojskie nakrycie głowy. Był czarny, a jedyną jego ozdobą był sporych rozmiarów kwiat lilii. Pod oknem z wystawą stała wygodna kanapa, która zapraszała, żeby na niej usiąść, obok był nieduży stolik. To tutaj pani Drake przyjmowała zamówienia. Pozostałą część sklepu wypełniały półki z najróżniejszymi kapeluszami i ozdobami. Były tu różnej wielkości budki, toczki, kapelusze w najprzeróżniejszych kolorach. Na regale za ladą był wybór materiałów na bazę, a także bele z koronkami, także francuskimi oraz zwoje z taśmami i wstążkami. W przeszklonej ladzie, w wiklinowych koszyczkach znajdowały się koraliki i kwiaty. Były także kamienie szlachetne. Wirginia zapatrzyła się na piękny, niebieski opal. Sklep pani Drake to był taki mały raj dla każdej kobiety, bez względu na wiek. Starsza pani potrafiła spełnić każdą, nawet najdziwniejszą zachciankę swoich klientek.

Pani Drake wróciła z zaplecza z kapeluszem Wirginii. Był ciemnozielony, otoczony nieco jaśniejszym piórem. Gdzieniegdzie powtykane były drobniutkie kwiatuszki.
- Jaki on jest piękny!- Wirginia nie mogła powstrzymać jęku zachwytu.- Mówiłam już, że pani robi prawdziwe dzieła sztuki!
Pani Drake się uśmiechnęła.- Proszę go jeszcze przymierzyć. Sprawdzimy, czy wszystko jest jak należy.

Godzinę później Wirginia opuściła sklep pani Drake. Była bardzo zadowolona z tego zakupu. Kapelusz będzie idealnie pasował do sukienki kupionej w Nowym Yorku, tuż przed wyjazdem do Virginia City. Po drodze do domu Wirginia wstąpiła jeszcze do księgarni, gdzie odebrała dwie nowe książki i do kilku innych sklepów. Po kolejnych dwóch godzinach niosła przed sobą sporych rozmiarów i niezbyt stabilną piramidkę sprawunków. Mijając Grace Market zapatrzyła się na porcelanową wazę na wystawie i uderzyła w coś bardzo twardego. Aż jej tchu zabrakło. Miała wrażenie, że zderzyła się z murem.
-Yyyyyyyyy- tylko tyle wydobyło się z jej gardła zanim z impetem wylądowała na ziemi wokół książek, kapelusza i innych zakupów.

Adam zareagował tylko dlatego, że tuż przed jego nosem przeleciał „Hamlet” Shakespeare’a. Wszędzie poznałby tę brązową okładkę. Tylko co w Wirginia City robi latający „Hamlet”. Rozejrzał się i zobaczył siedzącą na ziemi dziewczynę. Dość ładną, musiał przyznać.

- Nic się pani nie stało?- Usłyszała niski, bardzo męski głos. Zadarła głowę, ale nie mogła nic zobaczyć, mężczyzna stał pod słońce. Zauważył, że mruży oczy i plecami zasłonił powód tej czynności.
Wirginia uśmiechnęła się z wdzięcznością. Przez chwilę przyglądała się nieznajomemu. Przystojny był….
- Panienko, wszystko w porządku?- powtórzył z wyraźną troską w głosie.
- Tak. Chyba tak. Chodź byłoby znacznie lepiej, gdyby zwracał pan większą uwagę, gdzie idzie, panie….?
- Cartwright, Adam Cartwright.- Adam wyciągnął rękę do dziewczyny i pomógł jej stanąć na nogi.- Tylko, że to nie ja na panią wpadłem. Ja sobie spokojnie stałem. O tutaj.- Wskazał miejsce, gdzie w tej chwili leżał „Hamlet”. Adam podniósł go z ziemi.
- W takim razie powinien pan uważać, gdzie staje. Nie powinien pan tego robić na środku drogi, panie Cartwright.
Adam własnym uszom nie wierzył. Popatrzył na dziewczynę. Uśmiechała się szeroko. Miała śliczny uśmiech.
- Pani żartuje, prawda?
- Oczywiście.- Odpowiedziała Wirginia- Jakoś muszę odwrócić swoją i pańską uwagę od mojej zbolałej …. dumy.- Wskazała na pozostałe rozrzucone sprawunki.- Będzie pan tak miły.
Adam skinął głową. Pozbierał zakupy.
- Pozwoli się pani odprowadzić, pani…
- Panno. Panno Wirginio Keith.- Adam już zdążył zauważyć, że uśmiech nie schodzi z jej pięknych ust. Ale zwrócił też uwagę na jej nazwisko.
- Jest pani krewną Lena Keitha?
- To mój ojciec. Pan go zna, panie Cartwright?
- Adam, wystarczy Adam. Nie, jeszcze nie miałem przyjemności.
- W takim razie proszę mi mówić Wirginia. Tata to przemiły człowiek. Przekona się pan.
- Na pewno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:12, 01 Paź 2012    Temat postu:

Kapelusze... Smile

Dalej, dalej. Świetnie Ci idzie, piękne opisy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:21, 01 Paź 2012    Temat postu:

Opis sklepu... to istny raj dla kobiet, spelnienie marzen, żeby pogrzebać w tych drobiazgach... akcja rozwija sie... co będzie dalej? Fanfik bardzo dobry i zaciekawia...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 22:22, 01 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Basia
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 26 Wrz 2012
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pomorze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:23, 01 Paź 2012    Temat postu:

Pani Drake i jej sklep, to ważna część tego opowiadania. Dlatego musiałam poświęcić im trochę uwagi. Smile Cieszę się, że się wam podoba. Od razu chce się pisać, czytając takie miłe komentarze. Dzięki. SmileSmileSmile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:33, 01 Paź 2012    Temat postu:

Lubię takie sklepiki z miłą atmosferą, gdzie sprzedawca zna klientów, jest z nimi zaprzyjaźniony... rzadkość w epoce supermarketów, gdzie klient jest anonimowy... praktycznie jest towarem, na którym ten sklep ma zarobić... bezosobowym towarem...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 22:33, 01 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Basia
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 26 Wrz 2012
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pomorze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:36, 01 Paź 2012    Temat postu:

U pani Drake nie ma towarów, nawet kapelusze to nie towary. To przyjaciele każdej kobiety.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:43, 01 Paź 2012    Temat postu:

Oj, tak. Oj, tak.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:01, 02 Paź 2012    Temat postu: Bitter water

Bardzo ładnie Basiu.
Czekam na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Basia
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 26 Wrz 2012
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pomorze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:34, 02 Paź 2012    Temat postu:

Oj, trochę będzie tego wstępu...... ale jakoś trzeba wprowadzić wszystkie postacie..... No to kolejna część:



Adam odprowadził Wirginię do domu. To był bardzo owocny spacer…. Byli umówienie na jutrzejszą kolację w hotelowej restauracji. Wracając do Grace Market, Adam ciągle myślał o Wirginii. Na wspomnienie jej pięknego uśmiechu, robiło mu się cieplej na sercu. Już bardzo dawno nie czuł czegoś takiego… Owszem podobały mu się kobiety, różne kobiety… ale Wirginia zdawała się być inna… Była wyjątkowa.



Szeryf Coffee odsunął krzesło i wstał od biurka. Musiał rozprostować kości. Co za upalny dzień. Szczęście, że grube mury więzienia dają pewną ochłodę… Na samą myśl, że niedługo będzie musiał wyjść na obchód miasta, robiło mu się gorąco. Nalewał sobie kolejny kubek zimnej kawy, kiedy otworzyły się drzwi i stanął w nich Ben Cartwright.
- Witaj, Roy. Straszny dzisiaj upał…
- To prawda, gorąco jak w piekle.- Roy uścisnął dłoń przyjaciela, gestem wskazał mu miejsce siedzące.- Co cię sprowadza Ben. O ile mnie pamięć nie myli, to nie mam w celi żadnego z twoich synów.
- Bardzo śmieszne. Myślisz, że wyciąganie chłopców z aresztu, to jedyny powód, dla którego tutaj przychodzę?
- Nie chcesz chyba powiedzieć, że wpadasz do starego szeryfa, żeby się napić obrzydliwej kawy?- Roy postawił na stole dwa kubki z kawą. Jeden posunął w kierunku Bena.
- Nie, kawa nie jest głównym powodem moich odwiedzin.- Ben rozsiadł się wygodnie na jednym z krzeseł przed biurkiem Roy’a.- I nigdy nie będzie…. Przyszedłem porozmawiać o Keithie, Lenie Keithie. To nowy prezes zarządu kopalni. Wykonuje pomiary na ziemiach uprawnych, sąsiadujących z Ponderosą. Chcę, żebyś sprawdził, czy robi to zgodnie z prawem.
- Myślisz, że nie ma prawa przebywać na tych terenach?- Ben skinął głową i napił się kawy. Była ohydna, ale przyjemnie zimna. Roy zamyślił się na chwilę.- Pan Keith prowadzi prace wydobywcze na terenach należących do kopalni i do nich przyległych. Wiem też, że odkupuje ziemię od farmerów sąsiadujących z kopalniami.
- I oni sprzedają swoją ziemię dobrowolnie??
- Keith oferuje dobrą cenę, Ben.
- Roy, poczynania tego człowieka mogą zaszkodzić nie tylko Ponderosie, ale także wszystkim farmom przylegającym do Sweet Creek.
- Jak powiedziałem Ben. Jeśli ten człowiek skupuje ziemie zgodnie z prawem, a wszystko wskazuje na to, że tak właśnie jest, to może na nich robić, co tylko zapragnie.- Roy przyglądał się przyjacielowi. Ben nie wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu sprawy.- Ben, jeśli pojawi się choćby cień podejrzeń, że te człowiek robi coś niezgodnego z prawem, wtedy zareaguję. Jeśli nie….
- Muszę sobie radzić sam.- Uciął Ben.
- Ben, jestem szeryfem. Muszę działać zgodnie z prawem.
Zapadła cisza. Obaj pogrążyli się we własnych myślach. Słychać było tylko tykanie zegara i siorbanie kawy. Roy odezwał się pierwszy. Postanowił nieco rozładować powstałe między nimi napięcie.
- Ben, mam nadzieję, że nie zamierzasz w najbliższej przyszłości puszczać Małego Joe do miasta… Dość mam kłopotów z nowymi kowbojami i górnikami…- Roy patrzył na przyjaciela. Na jego twarzy majaczył niewyraźny uśmiech. Ben uniósł głowę. Nie wyglądał na zadowolonego z takich żartów.- Mówiąc o najbliższej przyszłości mam na myśli jakieś 10 lat…
- Nie, Roy. Nie zamierzam. Myślisz, że już zapomniałem o zdewastowanym saloonie i kaucji, jaką kazałaeś mi zapłacić za Małego Joe?! 200 dolarów to był rozbój w biały dzień!
- Oj, Ben… - szeryf zachichotał.- To był wieczór. I to bardzo owocny… dla kasy miejskiej, oczywiście.
Ben Cartwright zimnym wzrokiem zmierzył szeryfa. Chwilę później obaj głośno się śmiali.




Gabinet Lena Keitha był bardzo męski. Przynajmniej taki wydawał się właścicielowi. Ciemne, drewniane ściany, na których wisiał tylko jeden obraz. Pokaźnych rozmiarów biurko i wygodny, skórzany fotel stały pod ścianą naprzeciwko drzwi. Przed biurkiem ustawiono dwa krzesła. Interesantom nie powinno być zbyt wygodnie. Kiedy rozmówca nie mógł się skupić, Len bardzo łatwo uzyskiwał kontrolę nad przebiegiem rozmowy. To dlatego teraz zajmował stanowisko prezesa. Był mistrzem negocjacji. Pod oknem stała ciemna, skórzana kanapa, obok lampa na wysokiej, cienkiej nodze. Po lewej stronie od drzwi był barek. I to właściwe było całe wyposażenie biura. Len niczego więcej nie potrzebował.

Siedział w fotelu przeglądając gazetę w poszukiwaniu ogłoszeń o sprzedaży interesującego go kawałka ziemi, ziemi McCarrena. Po trzech tygodniach od złożenia temu człowiekowi pierwszej oferty, Len wiedział, że nie będzie łatwo. Ale każdy ma swoją cenę, trzeba tylko cierpliwie poczekać i docisnąć tu i ówdzie. Len widział pewien potencjał w młodym McCarrenie… W jego myślach zaczynał się właśnie układać pewien plan, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.
- Panie Keith- panna CrabTree cicho weszła do gabinetu. Była jego sekretarką.- Przyszedł pan Ben Cartwright. Prosi o rozmowę.
Ben Cartwright??! Ciekawe czego może chcieć najbogatszy człowiek w Nevadzie.
- Proszę go wpuścić panno CrabTree.- Młoda kobieta skinęła głową, po czym cicho zamknęła za sobą drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AMG
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 3024
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:36, 02 Paź 2012    Temat postu:

Dalej, dalej...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza -odcinki -fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin