|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Isabella3
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:24, 13 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Ciekawy fragment z watkiem miłosnym Mam cicha nadzieję, że w kolejnym będzie już coś o Joe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:37, 13 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Atmosfera coraz bardziej się zagęszcza. Tajemniczy nieznajomy przybysz jest jeszcze bardziej tajemniczy ... mam nadzieję, że wkrótce ujawni swą tożsamość. Córki Adama są niesamowite. Zwłaszcza ta, która usidliła młodego doktora
Obawiam się, że Terry Malloy będzie chciał się wykazać inicjatywą i jednak porwie dziewczynę ... chyba, że ... no właśnie? Co dalej? I kiedy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:23, 13 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | ...dwa sporej wielkości pudełka z porcelanowymi filiżankami z różowej angielskiej porcelany, które ostatnimi czasy dziwnie szybko się tłukły. Nawet Josh zwrócił na to uwagę. Rzucają w siebie tymi skorupami, czy co? – pomyślał. – Nie ma jak porządny metalowy kubek, trzyma ciepło i nic mu się nie stanie. |
Rozbawił mnie ten fragment do łez. Biedny Josh, umrze z pytaniem na ustach: "Po co im tyle różowej porcelany"
ADA napisał: |
- Tylko, że ja muszę jeszcze zajrzeć do gabinetu doktora Coopera. Mamusia kazała mi poprosić doktora o receptę na ten lek na kaszel dla tatusia. – Z niewinnym uśmiechem powiedziała Lizzy.
- Ja tam nic nie słyszałam – odparła Vicky.
- Mówiła, gdy ty mała jędzo zajęta byłaś wyciąganiem pieniędzy od tatusia – rzekła Lizzy ze złością.
- Nie mów tak do mnie. Ja nie naciągam tatki, tylko proszę.
- Strasznie cwana ostatnio się zrobiłaś.
- Uczę się od najlepszych, siostrzyczko – odparła Vicky patrząc wyzywająco na Lizzy.
- Jeszcze słowo, a popamiętasz mnie – w oczach Lizzy błysnął gniew. |
Ależ one uwielbiają się kłócić. Cięte języki mają. Podobają mi się obie, mimo iż Josh wznosi co chwilę dziękczynienie za synów
ADA napisał: |
- Lizzy, moja kochana – twarz Coopera wyrażała zachwyt – naprawdę myślałaś o mnie?
- Tak – odparła nieśmiało – i nie mogłam doczekać się naszego spotkania. Gdyby nie twój portrecik nie wiem jak bym wytrzymała. |
I już znamy pana z portrecika Ciekawe jak on skradł tego całusa na pikniku i kiedy? Bo chyba nie pod czujnym okiem tatka
ADA napisał: | - Andy nie stało się nic, czego bym nie chciała. A mój tatuś nie jest taki groźny, jak ci się wydaje. |
Aha....
ADA napisał: | - Trudno się nie bać. Twój ojciec potrafi każdego przewiercić wzrokiem na wylot. |
O tak to Adasiowi wychodzi nad wyraz dobrze.
ADA napisał: | Gdy doktor orzekł, że dobrze byłoby gdyby ten rzucił palenie cygar, pacjent odrzekł mu, że nic głupszego w życiu nie słyszał. |
Adam dał szansę Andy'emu jako żywo.
ADA napisał: | W międzyczasie siedzący nieopodal młody mężczyzna, który przyjechał porannym dyliżansem do Virginia City wstał wolno od stolika, naciągnął głębiej czarny kapelusz na głowę i leniwym krokiem podszedł do barmana |
Zastanawia mnie czy młodzieniec ów słyszał rozmowę Shanera i jego szemranych pracowników. Podejrzewam, że braman nie rozpoznał, ale mgliście kojarzy ten ruch dłoni o rondo z Adamem...
* Super, świetnie oddajesz relacje między rodzeństwem, które często właśnie takie są.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 17:25, 13 Wrz 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:26, 13 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | – Nie ma jak porządny metalowy kubek, trzyma ciepło i nic mu się nie stanie. Zawsze też można komuś nim przyłożyć, jak zajdzie taka potrzeba. |
Nie ma to jak praktyczne podejście do przedmiotów codziennego użytku.
ADA napisał: | - Tylko, że ja muszę jeszcze zajrzeć do gabinetu doktora Coopera. Mamusia kazała mi poprosić doktora o receptę na ten lek na kaszel dla tatusia. – Z niewinnym uśmiechem powiedziała Lizzy. |
Oj, Lizzy, coś mi się zdaję, że ty tam idziesz po coś innego niż lekarstwo. Vicky chyba się czegoś domyśla i stąd te jej złośliwości.
ADA napisał: | Jeśli za dziesięć minut twoja siostra stamtąd nie wyjdzie, to pójdziemy po nią – powiedział Josh po raz kolejny dziękując, że dobry Bóg dał mu synów. |
Mam nadzieję, że ci synowie Josha coś zmalują i wtedy ich tatuś zamarzy o córkach.
ADA napisał: | W poczekalni oprócz Lizzy nie było nikogo. Był to jeden z tych spokojnych dni, gdy nikt nie potrzebował natychmiastowej interwencji lekarskiej. |
Szczęście im sprzyja...
ADA napisał: | …myślałam o panu i o naszym spotkaniu na pikniku, trzy tygodnie temu, o wszystkich naszych spotkaniach. |
Skromne zachowanie Lizzy wskazuje na to, że to był tylko piknik i niewiele więcej. Dziewczyna chyba nie odziedziczyła temperamentu po rodzicach.
ADA napisał: | - Ty się go boisz Andy! – krzyknęła Lizzy z uśmiechem na twarzy.
- Trudno się nie bać. Twój ojciec potrafi każdego przewiercić wzrokiem na wylot. |
A to ci dopiero nowina!
ADA napisał: | Cartwright udawał, że lekarz o nazwisku Cooper nie istnieje. Powodem tego stanu rzeczy była rozbieżność zdań obu panów na temat palenia tytoniu. |
I wszystko jasne.
ADA napisał: | Terry Malloy leniwie oparty o ścianę saloonu patrzył z dziwnym błyskiem w oku za oddalającą się bryczką. Wiedział, czyją córką jest ta piękna panna o kasztanowych włosach i był pewien, że prędzej czy później będzie ją miał i nikt, ani nic mu w tym nie przeszkodzi. Obleśny uśmiech wypełzł na jego twarz, a potem przerodził się w równie obleśny rechot. |
A ten tu po co?! Do wieczora mogłoby mu się coś niechcący przydarzyć. Koń go może kopnąć, dyliżans potrącić, trafić zabłąkana kula. Jest wiele możliwości...
ADA napisał: | W międzyczasie siedzący nieopodal młody mężczyzna, który przyjechał porannym dyliżansem do Virginia City wstał wolno od stolika, naciągnął głębiej czarny kapelusz na głowę i leniwym krokiem podszedł do barmana. Zapłacił za posiłek i szklaneczkę whiskey, po czym pożegnał się podnosząc dłoń do ronda kapelusza. |
Mam nadzieję, że ten młody mężczyzna (kimkolwiek jest) słyszał rozmowę Shanera i jego ludzi.
ADA, wciągający odcinek. Pojawił się nowy, interesujący bohater i zawiązał ciekawy wątek miłosny. Banda Shanera nie daje jednak o sobie zapomnieć i rozsiewa klimat zagrożenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 18:52, 13 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Niewielkie zapasy jedzenia, książki Adama, o których przypomniała Lizzy i dwa sporej wielkości pudełka z porcelanowymi filiżankami z różowej angielskiej porcelany, które ostatnimi czasy dziwnie szybko się tłukły. |
A udział w tym dziele zniszczenia ma tylko Adam i Adeline? Czy któraś z córek się zabrała za zmywanie?
Cytat: | - Vicky, czy ty musisz oglądać wszystkie napotkane wystawy?
- Dużo to tu ich nie ma – odparła – i żadnych atrakcji.
- Ciekawe, o jakich atrakcjach myślisz, siostrzyczko?
- Na przykład mógłby przyjechać do Virginia City cyrk – rozmarzyła się Vicky. |
Siostry się kłócą między sobą, jak to rodzeństwo
Cytat: | - Tylko, że ja muszę jeszcze zajrzeć do gabinetu doktora Coopera. Mamusia kazała mi poprosić doktora o receptę na ten lek na kaszel dla tatusia. – Z niewinnym uśmiechem powiedziała Lizzy.
- Ja tam nic nie słyszałam – odparła Vicky.
- Mówiła, gdy ty mała jędzo zajęta byłaś wyciąganiem pieniędzy od tatusia – rzekła Lizzy ze złością. |
Cięte są dziewczyny, oj cięte… Josh się cieszy, ze nie ma córek… może i dobrze Niech czeka na synowe
Cytat: | Gdy w ubiegłym roku tak nagle i nieoczekiwanie odszedł od nich wszyscy byli tym poruszeni i zasmuceni. |
Czytelnik też był poruszony.
Cytat: | Był to młody dwudziestosześcioletni mężczyzna, wyjątkowo przystojny, o blond włosach i regularnych rysach twarzy. Wysoki o smukłej budowie ciała z natury bardzo życzliwy i sympatyczny, miał duże jasnoniebieskie oczy o żywym, przyjacielskim spojrzeniu. Ujrzawszy Lizzy uśmiechnął się nieznacznie, po czym pożegnał pacjenta życząc mu zdrowia. |
Młody, zdolny lekarz, przystojny, sympatyczny…
Cytat: | Uścisnął tę małą, szczupłą rączkę spoglądając przy tym Lizzy głęboko w oczy.
- Witam panno Cartwright – powiedział – miło mi panią widzieć.
- Mnie również – odpowiedziała dziewczyna skromnie spuściwszy oczy. |
Okazujący niekiedy znacznie więcej życzliwości niż nakazuje obyczaj…
Cytat: | ale myślałam o panu i o naszym spotkaniu na pikniku, trzy tygodnie temu, o wszystkich naszych spotkaniach. |
Która to życzliwość jest przyjmowana z wdzięcznością i życzliwością… żartuje sobie, ale ładnie przedstawiona para. Mam nadzieję, że młody lekarz nie będzie musiał w dramatycznych okolicznościach przekonywać do siebie ojca wybranki. Zwłaszcza, że się go nieco boi
Cytat: | Myślałem, że całując cię wtedy posunąłem się za daleko. Miałaś prawo być na mnie zła, a gdyby twój ojciec się o tym dowiedział, to moje dni byłyby policzone. |
Urocze takie w stylu epoki
Cytat: | Powodem tego stanu rzeczy była rozbieżność zdań obu panów na temat palenia tytoniu. |
Ech… taka drobnostka… A już się uprzedził Adam
Cytat: | - Oczywiście przepiszę, a chociaż przyjmuje regularnie?
- Jak mama mu przypomni, to tak – odparła Lizzy. |
Świetne
Cytat: | Terry Malloy leniwie oparty o ścianę saloonu patrzył z dziwnym błyskiem w oku za oddalającą się bryczką. Wiedział, czyją córką jest ta piękna panna o kasztanowych włosach i był pewien, że prędzej czy później będzie ją miał i nikt, ani nic mu w tym nie przeszkodzi. Obleśny uśmiech wypełzł na jego twarz, a potem przerodził się w równie obleśny rechot. |
I na koniec spotykamy takiego typka… Lepiej takiego nie spotkać w ciemnej ulicy… w gruncie rzeczy, na oświetlonej też bym nie chciała.
Bardzo ciekawy fragment, jak zwykle doskonale opracowany, czytanie było przyjemnością Bohaterowie mają zróżnicowane, wielowymiarowe, ciekawe charaktery i doskonale ich wszystkich opisujesz.
Co dalej I co z ciemnowłosym młodzieńcem?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:01, 13 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Lizzy i Vicky to nieodrodne córki swoich rodziców stąd i ich charakterki.
O Małym Joe oczywiście będzie, jest przecież jedną z najważniejszych postaci.
Bardzo możliwe, że Terry Malloy będzie chciał wykazać się inicjatywą, ale czy tak będzie to jeszcze kwestia otwarta.
W najbliższym odcinku okaże się, kim jest nieznajomy młodzieniec. Jestem jednak pewna, że domyślacie się kim on jest
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 2:12, 17 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
***
Młody, ciemnowłosy mężczyzna stał wpatrzony w turkusowe wody jeziora Tahoe. Zawsze, gdy chciał się nad czymś zastanowić, lub podjąć jakąś ważną decyzję przychodził tu, w to zaczarowane miejsce, gdzie czas odmierzały odwieczne prawa natury. Teraz też musiał podjąć decyzję, która miała w zdecydowany sposób wpłynąć na jego życie.
Od kiedy pamiętał uwielbiał góry Sierra Nevada i położone w nich jezioro Tahoe. Równie piękne i tajemnicze, co wyniosłe i surowe góry, których stoki porastały lasy iglaste z dumnie pnącymi się sekwojami przekraczającymi niekiedy ponad trzysta stóp. Słyszał, że wysoko w tych niesamowitych górach, gdzie biały człowiek rzadko stawia swą stopę, śnieg ma barwę czerwoną. Ludzie nazywają go arbuzowym śniegiem, ponieważ ma barwę miąższu arbuza. Dziadek opowiadał mu kiedyś legendę zgodnie, z którą czerwony śnieg to przelana krew Indian, rdzennych mieszkańców tej ziemi.
Młody mężczyzna jeszcze raz spojrzał na mieniące się wszystkimi barwami tęczy jezioro i przynaglił konia do szybszego biegu. Nim upłynęło pół godziny wjechał na tak dobrze znane mu podwórze. Rozejrzał się wokół i uśmiechnął. Nic się nie zmieniło – pomyślał – nareszcie w domu.
***
Adeline siedziała w fotelu z książką na kolanach i co jakiś czas niespokojnie spoglądała w okno. Nie wiadomo czy to zmęczenie, czy jakiś dziwny smutek, który ją ogarnął skutecznie uniemożliwiały jej lekturę. Wsparła głowę na oparciu fotela i przymknęła oczy. Coraz częściej w chwilach samotności wracała myślami do tych dni, w których poznała Adama i tak szaleńczo go pokochała. Miała dużo szczęścia, że trafiła właśnie na niego. Dał jej wszystko. Miłość, dzieci i poczucie bezpieczeństwa. Uczynił z niej kobietę i dzień po dniu niezmiennie okazywał jej, jak wielkim darzy ją uczuciem. Jakiś czas temu, gdy leżeli razem w łóżku, po kolejnej czarownej i pełnej namiętności nocy, Adam bawiąc się jej włosami powiedział coś, co ją niesamowicie wzruszyło i na zawsze utkwiło w pamięci. Powiedział jej mianowicie, że gdy kiedyś za wiele, wiele lat będzie musiał odejść z tego świata chce być pierwszy, bo nie wyobraża sobie życia bez niej. Adeline próbowała to obrócić w żart mówiąc, że zachowałby się wtedy jak egoista. Wówczas Adam z całą powagą potwierdził, że tak, ten jeden jedyny raz chciałby być egoistą.
Westchnęła cicho i wróciła do rzeczywistość. Lada chwila spodziewała się powrotu córek, które pod opieką zarządcy Josha pojechały do Virginia City. Niedługo też powinien zjawić się Adam. Ciekawa była jak czuje się Mały Joe. Hoss powiedział, że ktoś go pobił. Miała nadzieję, że to nic poważnego, choć niezmiennie dziwiło ją to, że jej szwagier wciąż wplątuje się w jakieś historie. Żal jej było Doreen, bo nie miała łatwego życia z takim mężem.
Adeline wstała z fotela i odłożyła książkę na stół. Miała zamiar iść do kuchni po kawę, gdy usłyszała tętent konia. Podeszła do okna i wyjrzała myśląc, że wreszcie wrócił jej mąż. Na podwórzu jednak zamiast wierzchowca Adama stał zupełnie obcy koń. Zaintrygowana tym odwróciła się od okna i krzyknęła z wrażenia. Tuż przed nią, bowiem stał uśmiechając się radośnie jej najstarszy syn Benny. Adeline z niedowierzaniem patrzyła w twarz ukochanego syna. Pojawił się tak nagle i nieoczekiwanie, ale tym bardziej jej radość była ogromna. Przywitali się serdecznie, a nim minęło pierwsze zaskoczenie Adeline spytała:
- Benny, skarbie, skąd tu się wziąłeś? Miałeś razem z braćmi przyjechać za tydzień.
- Tak jakoś wyszło mamusiu – odrzekł – ale mam nadzieję, że to nie kłopot.
- Och, co ty mówisz. Jaki kłopot? Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa synku. Na pewno jesteś zmęczony i głodny. Jak ty mizernie wyglądasz? Zaraz coś dobrego przyszykuję.
- Nie trzeba mamusiu. Nie jestem głodny, ale chętnie napiłbym się twojej kawy – poprosił Benny.
- Ależ oczywiście zaraz zaparzę – odparła Adeline. - Chodź ze mną do kuchni. I opowiadaj, co u ciebie słychać, jak studia?
- To ja raczej powinienem spytać, co w domu, jak ty się czujesz mamusiu i moje niemożliwe siostrzyczki.
- Wszystko jest w porządku. Twoje siostry wiecznie się kłócą. Rano pojechały do Virginia City, ale zaraz powinny być z powrotem. – Odparła Adeline uważnie przyglądając się synowi. – A o ojca nie spytasz?
- Jak się czuje? – Benny zadał pytanie bardziej z obowiązku niż z potrzeby.
- Dobrze, tylko od czasu do czasu męczy go kaszel.
- Nie powinien tyle palić – odparł Benny lekko marszcząc brwi.
- Wciąż masz do niego pretensję? – spytała Adeline przytrzymując ręce syna w swoich dłoniach. Odpowiedziało jej milczenie. – Za co ty go tak nie lubisz?
- Mamusiu dobrze wiesz i proszę nie mówmy o tym.
- Już dobrze synku. Powiedz mi, co u twoich braci?
- W zasadzie dobrze. Nawet mieliśmy przyjechać razem, ale pojawił się pewien problem – powiedział Benny niespokojnie spoglądając na matkę.
- Och, jak tak mówisz, to znaczy, że Tommy narozrabiał. – Stwierdziła Adeline. – Co tym razem zmalował twój brat?
- No, jakby to powiedzieć? – zastanawiał się Benny robiąc strapioną minę. – Złamał rękę.
- Co? O mój Boże znowu się bił? – spytała zmartwiona Adeline.- Mam nadzieję, że to nic poważnego.
- Nie mamusiu. Tym razem spadł z konia podczas uczelnianych zawodów. A o jego rękę się nie martw. Na Tommy’m wszystko goi się jak na psie.
- Benny, jak możesz tak mówić, przecież to twój brat – skarciła syna Adeline. – A, co u Miltona?
- Doskonale. Zawsze się o niego martwiłem, a okazało się, że od pierwszego dnia daje sobie świetnie radę. Bardzo się zmienił, wydoroślał i zmężniał. Te parę miesięcy bardzo go zmieniły. Teraz opiekuje się Tommy’m jak najlepsza niańka, choć znając mojego średniego brata więcej jest tam udawanego niż prawdziwego cierpienia.
Podczas, gdy Benny opowiadał matce o braciach, kawa była już gotowa. Jej wspaniały aromat rozchodził się po całej kuchni drażniąc mile powonienie.
- To mnie uspokoiłeś. – Powiedziała Adeline. – Podaj mi filiżanki.
Benny przez moment przyglądał się matce krzątającej się po kuchni i z zachwytem w oczach pokręcił głową. Mam najpiękniejszą mamę na całym świecie – pomyślał, a uśmiech, jaki pojawił się na jego twarzy był uśmiechem ojca.
- Co mi się tak przypatrujesz synku? Coś nie tak?
- Wszystko w porządku mamusiu. Jesteś piękna.
- To miłe, co powiedziałeś. Dziękuję ci skarbie – uśmiechnęła się promiennie – ale teraz podaj wreszcie te filiżanki, bo nigdy nie napijemy się kawy.
- Już podaję. – Odparł Benny sięgając do kuchennego kredensu. – A, cóż to jakiś huragan przeszedł przez nasz dom?
- O czym ty mówisz? – oczy Adeline wyrażały zdziwienie.
- Bo w kredensie więcej spodków niż filiżanek.
- Nie bądź taki dowcipny. Chcesz tę kawę czy nie?
- Oczywiście, że chcę. Mamo?
- Tak, skarbie?
- Czy nazwisko Shaner, albo Malloy coś ci mówi? – spytał Benny delektując się pachnącą kawą.
- Malloy? Tego nazwiska nie słyszałam, ale Shaner jest znany w okolicy. To bardzo bogaty człowiek. Skupuje ziemię. Pojawił się w Virginia City kilka miesięcy temu. A dlaczego pytasz?
- Tak sobie. Ludzie w mieście o nim mówili – odparł Benny.
- Powiem ci tylko, że to nie jest dobry człowiek. Ma złe oczy. Ale nie mówmy o Shanerze. Odkąd ujrzałam cię w progu drzwi odnoszę dziwne wrażenie, że chcesz mi coś powiedzieć – Adeline badawczo popatrzyła na syna.
- To prawda mamusiu. Przed tobą nic się nie ukryje – stwierdził Benny lekko zmieszany spojrzeniem matki.
- W takim razie słucham.
- Rzuciłem architekturę – powiedział jednym tchem.
- Co takiego? Nie mówisz poważnie! – krzyknęła zdziwiona. – Jak mogłeś to zrobić? Zrezygnować ze studiów?!
- Mamusiu posłuchaj! Ja nie zrezygnowałem, że studiów tylko z architektury.
- Ale dlaczego?! Przecież masz w tym kierunku zdolności. Wydawało mi się, że architektura była twoim marzeniem, że tego chciałeś?
- Nie. To ojciec chciał. – Powiedział Benny patrząc matce prosto w oczy. – Ja marzyłem o innym kierunku, ale on podjął za mnie decyzję. Za nas wszystkich, za Tommy’go, Miltona i za mnie.
- Chciał dla was jak najlepiej i miał do tego prawo – odparła Adeline.
- Szkoda, że najpierw nas nie wysłuchał – powiedział Benny z dziwnie zaciętą miną.
- Kiedy chcesz mu o tym powiedzieć?
- Jak najszybciej mamusiu. Nie chcę z tym zwlekać.
- Benny, przemyśl wszystko jeszcze raz i nie podejmuj pochopnie decyzji. – prosiła Adeline. - Ojcu jeszcze zdążysz powiedzieć.
- Ale ja już postanowiłem – powiedział Benny stanowczo.
- Jesteś tak samo uparty, jak twój ojciec – stwierdziła ze smutkiem Adeline.
Benny chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nim to zrobił usłyszeli turkot bryczki wjeżdżającej na podwórze, a potem do domu weszły Lizzy i Vicky. Na widok najstarszego brata siostry najpierw osłupiały, a potem rzuciły się na niego. Piskom radości i zachwytu nie było końca. Adeline przypatrywała się tej scence z zadowoleniem, ale prawie natychmiast do jej serca zakradł się niepokój. Bała się, co powie Adam, gdy dowie się o decyzji ich syna.
***
Joseph trzymając się za prawy bok pomału schodził po schodach. Huczało mu, co prawda w głowie, ale czuł się o wiele lepiej niż rano, gdy nie wiadomo, jakim cudem znalazł się w domu. Przystanął na chwilę i z wysokości schodów spojrzał na żywo dyskutujących ojca i braci.
- Nie wiem, Pa czy dobrze zrobiłeś dając tak zdecydowaną odpowiedź Shanerowi. Właściwie ten kawałek ziemi niedaleko Washoe leży od wielu lat odłogiem. Nikt nie chce go dzierżawić, chociaż kiedyś było inaczej. Nie ubyłoby nam, gdybyś zdecydował się na sprzedaż – powiedział Hoss.
- I ty mi dajesz taką radę synu?! Ponderosa to całość. Nie sprzedam ani akra naszej ziemi. Na takiego typa jak Shaner działa tylko stanowcza odpowiedź. – Odparł Ben patrząc na ogień trzaskający w kominku. – Co może miałem bawić się w dyplomację?
- Nikt tego od ciebie nie wymaga Pa. Hoss tylko tak się zastanawia – powiedział Adam pojednawczo.
- To lepiej niech przestanie. Jeżeli nawet sprzedałbym ten kawałek ziemi to, kto mi zagwarantuje, że Shaner nie będzie żądał więcej.
- Pa, ma rację. – Rzekł Joseph schodząc po schodach. – Nikt tego nie zagwarantuje.
- Dlaczego wstałeś z łóżka? – spytał Ben. – Zdaje się, że doktor Cooper wyraźnie zalecił ci leżenie.
- Nie jest ze mną tak źle, żebym nie mógł wziąć udziału w rodzinnej naradzie – odparł Joseph uśmiechając się we właściwy sobie sposób i sadowiąc się na kanapie.
- To w takim razie, co możemy zrobić? – spytał Hoss podejmując przerwany wejściem brata wątek.
- Na razie nic. – Odparł Adam. – Shaner skupuje ziemię wokół Ponderosy to fakt, ale płaci całkiem nieźle. W dwóch przypadkach słyszałem, że podobno groził farmerom, tyle, że to tylko plotki. Ludzie sprzedają ziemię i nie ma się, co dziwić. Minione dwa lata były bardzo ciężkie. Pamiętacie Erikssona? On i jego rodzina z ledwością przetrwali ostatnią zimę. Gdyby nie nasza pomoc zginęliby śmiercią głodową. To właśnie tacy jak on sprzedają ziemię, bo po prostu nie mają innego wyjścia.
- Adamie, chcesz przez to powiedzieć, że Shaner jest uczciwy i w stosunku do Ponderosy nie ma złych zamiarów? – spytał Joseph.
- Tego nie powiedziałem. – odparł Adam.- Nadal zastanawiające jest, dlaczego skupuje ziemie graniczące z Ponderosą.
- No, właśnie. A moje pobicie? Myślicie, że było przypadkowe? Malloy to człowiek Shanera. Może to było ostrzeżenie.
- Nie możemy tego wykluczyć. – Odpowiedział Adam. – Ale równie dobrze mógł to być zwykły zbieg okoliczności. Graliście przecież w pokera. Malloy zawsze może powiedzieć, że nie mógł znieść twojej wygranej i poniosły go nerwy. Moim zdaniem nic mu nie udowodnimy.
- Joe, może tak być jak mówi twój brat. – Stwierdził Ben. – Jeśli nawet Shaner zlecił twoje pobicie, to nie mamy na to dowodów.
- Mówię wam, że tak było. – Upierał się Joseph.- Wydaje mi się, że zanim straciłem przytomność słyszałem jego głos.
- I w tym jest problem. Tobie się tylko wydaje, a to za mało, żeby iść z tym do szeryfa – odparł Adam.
- Czyli wniosek nasuwa się sam – powiedział Hoss – nie mamy nic na poparcie tego, o czym mówi Joe. Szeryf nas wyśmieje, jeżeli przedstawimy mu nasze niczym niepoparte podejrzenia.
Joseph nie wydawał się przekonany tym, co usłyszał. Czuł, że jego pobicie miało coś wspólnego z Shanerem i wykupem ziemi, ale nie potrafił logicznie tego wytłumaczyć. Spojrzał na milczących ojca oraz braci i poczuł się bezsilny.
- To w takim razie, co proponujesz Adamie? – spytał Ben zwróciwszy się do najstarszego syna.
- Czekać. Shaner wreszcie zrobi jakiś ruch, a wtedy wkroczymy do akcji. Teraz jesteśmy bezradni – odparł Adam.
- To prawda. – Przytaknął Ben. Zaczekamy i zobaczymy, co z tego wyniknie. A tymczasem proszę was, żebyście na siebie uważali. Jutro rano pojadę do szeryfa Reeda w sprawie twojego pobicia Joe. Tylko to mogę teraz zrobić.
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 6:23, 17 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
idealna lektura do tramwaju już nie wspomnę godziny wklejenia...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 7:02, 17 Wrz 2014 Temat postu: Droga do nieba |
|
|
Jest jakiś konflikt między Adamem a Bennie ,bo syn Adama to równie silna osobowość.
Adam się pewnie wścieknie na wieść ,że syn rzuca studia..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:03, 17 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
W czasie Adama i Benniego to chyba będzie jakieś trzęsienie ziemi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:10, 17 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ot....
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 19:37, 17 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:11, 17 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: |
Młody, ciemnowłosy mężczyzna stał wpatrzony w turkusowe wody jeziora Tahoe. Zawsze, gdy chciał się nad czymś zastanowić, lub podjąć jakąś ważną decyzję przychodził tu, w to zaczarowane miejsce, gdzie czas odmierzały odwieczne prawa natury..... |
Cały ten opis łącznie z przemyśleniami Bennego cudny po prostu.
ADA napisał: | Wówczas Adam z całą powagą potwierdził, że tak, ten jeden jedyny raz chciałby być egoistą. |
Cały ten fragment wspomnień Adeline świetny i oddaje prawdę o Adamie, marzeniu niejednej kobiety , a to zdanie po prostu miód na serce.
ADA napisał: | - Jak się czuje? – Benny zadał pytanie bardziej z obowiązku niż z potrzeby. |
No niestety tak to jest jak się ścierają dwie silne osobowości.
ADA napisał: |
- Wszystko w porządku mamusiu. Jesteś piękna. |
Tak, tak słodź dalej, lepiej powiedz o co chodzi synek
ADA napisał: | - Rzuciłem architekturę – powiedział jednym tchem. |
No i wszystko jasne tylko co na to Adam?
ADA napisał: |
- Adamie, chcesz przez to powiedzieć, że Shaner jest uczciwy i w stosunku do Ponderosy nie ma złych zamiarów? – spytał Joseph.
- Tego nie powiedziałem. – odparł Adam.- Nadal zastanawiające jest, dlaczego skupuje ziemie graniczące z Ponderosą. |
Mam nadzieję, że nie odetnie Ponderosy od świata zewnętrznego i zacznie ich wykańczać...albo postawi bramki i zacznie pobierać opłaty za wyjazd
Póki co z zewnątrz faktycznie wszystko wygląda niby w porządku i nie mozna się za bardzo czepić Shanera. Oby Carwtrights nie obudzili się z ręką w przysłowiowym nocniku nim odkryją zamiary Shanera....czekam z niecierpliwością, choć z niepokojem.
Bardzo piękny fragment.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 19:11, 17 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:35, 17 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Słyszał, że wysoko w tych niesamowitych górach, gdzie biały człowiek rzadko stawia swą stopę, śnieg ma barwę czerwoną. Ludzie nazywają go arbuzowym śniegiem, ponieważ ma barwę miąższu arbuza. Dziadek opowiadał mu kiedyś legendę zgodnie, z którą czerwony śnieg to przelana krew Indian, rdzennych mieszkańców tej ziemi. |
Lubię tego typu ciekawostki w Twoich opowiadaniach. Zawsze mnie tym zadziwiasz.
ADA napisał: | A o ojca nie spytasz?
- Jak się czuje? – Benny zadał pytanie bardziej z obowiązku niż z potrzeby. (…)
- Wciąż masz do niego pretensję? – spytała Adeline przytrzymując ręce syna w swoich dłoniach. Odpowiedziało jej milczenie. – Za co ty go tak nie lubisz?
- Mamusiu dobrze wiesz i proszę nie mówmy o tym. |
Intrygujące i niepokojące.
ADA napisał: | - Co? O mój Boże znowu się bił? – spytała zmartwiona Adeline. |
To z Tommy’ego wyrósł niezły rozrabiaka.
ADA napisał: | pomyślał, a uśmiech, jaki pojawił się na jego twarzy był uśmiechem ojca. |
Ojciec i syn są do siebie bardzo podobni. Pod względem charakteru pewnie też i stąd te tarcia między nimi.
ADA napisał: | – A, cóż to jakiś huragan przeszedł przez nasz dom?
- O czym ty mówisz? – oczy Adeline wyrażały zdziwienie.
- Bo w kredensie więcej spodków niż filiżanek. |
Temat filiżanek powraca jak bumerang.
ADA napisał: | Adeline przypatrywała się tej scence z zadowoleniem, ale prawie natychmiast do jej serca zakradł się niepokój. Bała się, co powie Adam, gdy dowie się o decyzji ich syna. |
Co powie? Pewnie będzie wściekły i pokłóci się z synem.
ADA, odcinek zawiera spory ładunek niepokoju i oczekiwania na wstrząsy grożące rodzinie Cartwrightów. Shaner krąży niczym sęp...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:09, 17 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | No i wszystko jasne tylko co na to Adam? |
Obawiam się, że Adam ujawni mroczną stronę swej natury i będą leciały wióry
Mada cieszę się, że zwróciłaś uwagę na te ciekawostki. Lubię wyszukiwać takie drobiazgi, potem w trakcie pisania bardzo się przydają. A ten czerwony śnieg właśnie w U.S.A. nazywany jest śniegiem arbuzowym, bo nie tylko swą barwą przypomina arbuz, ale może również wydzielać delikatną arbuzową woń pojawiającą się w czasie jego deptania. To zjawisko można zaobserwować m.in. w górach Sierra Nevada na wysokości ok. 3000 m. Czerwony kolor śniegu to po prostu barwnik karotenoidowy znajdujący się w ciele glonów, służący im do ochrony przed bardzo silnym promieniowaniem ultrafioletowym (szczególnie w górach na odbijającym światło śniegu).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:21, 17 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Równie piękne i tajemnicze, co wyniosłe i surowe góry, których stoki porastały lasy iglaste z dumnie pnącymi się sekwojami przekraczającymi niekiedy ponad trzysta stóp. |
Opis wspaniały. Jakbym to widziała.
ADA napisał: | ...wysoko w tych niesamowitych górach, gdzie biały człowiek rzadko stawia swą stopę, śnieg ma barwę czerwoną. Ludzie nazywają go arbuzowym śniegiem, ponieważ ma barwę miąższu arbuza. Dziadek opowiadał mu kiedyś legendę zgodnie, z którą czerwony śnieg to przelana krew Indian, rdzennych mieszkańców tej ziemi. |
Ciekawa legenda powiązana ze zjawiskiem przyrodnicvzym. Niesamowita dbalość o szczegóły.
ADA napisał: | Dał jej wszystko. Miłość, dzieci i poczucie bezpieczeństwa. Uczynił z niej kobietę i dzień po dniu niezmiennie okazywał jej, jak wielkim darzy ją uczuciem. |
Kwintesencja związku kobiety i mężczyzny.
ADA napisał: | gdy kiedyś za wiele, wiele lat będzie musiał odejść z tego świata chce być pierwszy, bo nie wyobraża sobie życia bez niej. Adeline próbowała to obrócić w żart mówiąc, że zachowałby się wtedy jak egoista. Wówczas Adam z całą powagą potwierdził, że tak, ten jeden jedyny raz chciałby być egoistą. |
Wzruszający fragment. Bardzo subtelne wyznanie miłości, trwałej, takiej do ostatnich chwil życia ... na dobre i na złe.
ADA napisał: | niezmiennie dziwiło ją to, że jej szwagier wciąż wplątuje się w jakieś historie. Żal jej było Doreen, bo nie miała łatwego życia z takim mężem. |
Adeline chyba była jedyną osobą zdziwiona takim postępowaniem Małego Joe. Chociaż wcześniej wobec kobiet zachowywał się jak dżentelmen ... może w stosunku do żony zrobił wyjątek.
ADA napisał: | Tuż przed nią, bowiem stał uśmiechając się radośnie jej najstarszy syn Benny. Adeline z niedowierzaniem patrzyła w twarz ukochanego syna. |
I wyjaśniła się zagadka tajemniczego nieznajomego
ADA napisał: | Jak się czuje? – Benny zadał pytanie bardziej z obowiązku niż z potrzeby.
- Dobrze, tylko od czasu do czasu męczy go kaszel.
- Nie powinien tyle palić – odparł Benny lekko marszcząc brwi.
- Wciąż masz do niego pretensję? |
Wietrzę jakiś konflikt w rodzinie ...
ADA napisał: | - Co? O mój Boże znowu się bił? – spytała zmartwiona Adeline.- Mam nadzieję, że to nic poważnego. |
Podobny do stryjka Joe?
ADA napisał: | - Bo w kredensie więcej spodków niż filiżanek. |
Jakaś obsesja na tle zastawy stolowej? Stale ktoś się pyta o filiżanki ... czyzby jakieś plotki się rozniosły?
ADA napisał: | - Czy nazwisko Shaner, albo Malloy coś ci mówi? |
Zupełnie jak tatuś. Jeszcze nie otrząsnął się po podróży a już coś podejrzewa ... i słusznie, słyszał fragment rozmowy i ma prawo do zaniepokojenia ...
ADA napisał: | - Rzuciłem architekturę – powiedział jednym tchem. |
Oj! Będzie się działo!
ADA napisał: | ale on podjął za mnie decyzję. Za nas wszystkich, za Tommy’go, Miltona i za mnie. |
Cały Adam. Ma sporo dzieci i chce nimi rządzić Jesli się wrodziły do niego, to trudno będzie
ADA napisał: | Jesteś tak samo uparty, jak twój ojciec |
Jak widać sprawdziło się przysłowie o jabłku, ktore pada niedaleko od jabłoni
ADA napisał: | Joseph trzymając się za prawy bok pomału schodził po schodach. Huczało mu, co prawda w głowie ... |
Jakoś mi go nie żal.
ADA napisał: | Właściwie ten kawałek ziemi niedaleko Washoe leży od wielu lat odłogiem. Nikt nie chce go dzierżawić, chociaż kiedyś było inaczej. Nie ubyłoby nam, gdybyś zdecydował się na sprzedaż – powiedział Hoss. |
Hoss jak zwykle dobroduszny. Nie zastanawia się, po co facetowi ta ziemia ... leżąca odlogiem a będąca częścią Ponderosy
ADA napisał: | I ty mi dajesz taką radę synu?! Ponderosa to całość. Nie sprzedam ani akra naszej ziemi. Na takiego typa jak Shaner działa tylko stanowcza odpowiedź. |
Na szczęście Ben jest ostrozny i czuwa nad całością.
- ADA napisał: | Dlaczego wstałeś z łóżka? – spytał Ben. – Zdaje się, że doktor Cooper wyraźnie zalecił ci leżenie. |
A tatuś się jeszcze martwi o zdrowie beniaminka. Nic to, że wybierał się do domu uciech, grał w pokera, upił ... ważne, że go główka boli
ADA napisał: | Shaner skupuje ziemię wokół Ponderosy to fakt, ale płaci całkiem nieźle. W dwóch przypadkach słyszałem, że podobno groził farmerom, tyle, że to tylko plotki. Ludzie sprzedają ziemię i nie ma się, co dziwić. Minione dwa lata były bardzo ciężkie. Pamiętacie Erikssona? On i jego rodzina z ledwością przetrwali ostatnią zimę. Gdyby nie nasza pomoc zginęliby śmiercią głodową. To właśnie tacy jak on sprzedają ziemię, bo po prostu nie mają innego wyjścia. |
ocena Adama jak zwykle wyważona i obiektywna. On chce zawsze działać zgodnie z prawem.
ADA napisał: | Adamie, chcesz przez to powiedzieć, że Shaner jest uczciwy i w stosunku do Ponderosy nie ma złych zamiarów? – spytał Joseph.
- Tego nie powiedziałem. – odparł Adam.- Nadal zastanawiające jest, dlaczego skupuje ziemie graniczące z Ponderosą. |
Nie stracił rozsądku i dostrzega zagrożenie. To, że chce uniknąć pochopnego działania świadczy o jego rozwadze. Mogłoby to pogorszyć sytuację. Przecież nie wiedzą jeszcze o co temu typowi chodzi ...
ADA napisał: | Czekać. Shaner wreszcie zrobi jakiś ruch, a wtedy wkroczymy do akcji. Teraz jesteśmy bezradni – odparł Adam. |
Bardzo, bardzo rozsądnie. Ja tez poczekam na kolejny ruch Shanera i kolejny rozdział opowiadania
Bardzo starannie opracowane szczegóły, piękne opisy, wartka, logicznie poprowadzona akcja. Dobrze się czyta
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 22:23, 17 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|