|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 19:26, 09 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Fragment piękny delikatny, czuły, harmonijny
Hope znalazła w sobie odwagę i zdecydowała się wrócić do Ponderosy
Hoss w końcu szczęśliwy - może nie będzie im łatwo, ale ufają sobie, więc można mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Adam i Adeline zachowują się jak stare małżeństwo - znają się na wylot, mogą się przekomarzać ale jednocześnie są sobie bardzo bliscy.
Cytat: | Było tak jak mówił Hoss, bajkowo. Wąwóz mienił się wszystkimi barwami, jakie niesie ze sobą natura. W powietrzu unosił się lekki zapach sosen, a ptaki śpiewały hymn na cześć ich miłości. Szli w milczeniu spoglądając ukradkiem jedno na drugie. Oboje zbyt onieśmieleni, żeby wyznać sobie jak bardzo tęsknili, jak bardzo chcieli zapomnieć i jak nie mogli tego zrobić. Mieli sobie tyle do powiedzenia, jednak obawa, że mogą spłoszyć tę niepowtarzalną chwilę nie pozwalała im rozpocząć rozmowy. Szli, więc przed siebie upajając się pięknem przyrody, a świat wydawał im się wspanialszy niż zwykle.
Nagle przed nimi wyrosły ogromne kępy pyszniących się swoją urodą paproci, rosnących u podnóży drzew. Tych samych paproci, o których tyle razy z zachwytem opowiadał Hoss. Hope nieznacznie uśmiechnęła się i lekko dotknęła pięknych, sierpowato zakrzywionych koronkowych liści. |
opis jest prześliczny, bajkowy. Wydawać by się mogło, że to nic takiego - wąwóz a w nim paprocie. A jednak stworzyłaś poezję
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:58, 09 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Jak to dobrze, że Hope wróciła.
Jej i Hossowi też się należy odrobina szczęścia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:18, 09 Sie 2014 Temat postu: W przedsionku czyśca |
|
|
Przepiękne ,napisane tak dojrzale i subtelnie zarazem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:00, 09 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Powtórzę, ależ płodna sobota
ADA napisał: | - Co ty tu robisz w tym przebraniu? Przecież powinnaś być na statku w drodze do Londynu. Doktor Madigan napisał mi, że odwiózł cię do Nowego Jorku i że wsiadłaś na pokład. Co się stało?
- Jeszcze pytasz? – Hope z zawstydzeniem spuściła głowę. |
Niby czułam, że to Hope jednak dopiero teraz odetchnęłam z ulgą.
ADA napisał: | - Nie mógł wiedzieć, co zrobiłam. To znaczy teraz zapewne już wie, bo zatelegrafowałam do niego i odesłałam do San Francisco cały mój bagaż..... |
Cała opowieść Hope uświadamia jak trudna była podróż dla samotnej kobiety. Przedstawiłaś ją z prawdziwym znawstwem.
ADA napisał: | - Może faktycznie są głodni – zaniepokoiła się Hope. |
No właśnie, może akurat faktycznie byli głodni
ADA napisał: | - Pytaj Promyczku – usłyszała tuż za plecami tak drogi jej głos. |
W tym momencie stanęło mi serducho...wyobraziłam sobie, że Hope sto razy bardziej zapewne...emocjonujący moment a cały fragment w wąwozie taki spokojny do bólu, ale zapowiadający coś niezwykłego.
ADA napisał: | - Czy zdajesz sobie sprawę, że życie ze mną może okazać się ponad twoje siły?
- Jestem silny.
- Mogę nigdy nie dać ci dzieci.
- Trudno. Nie wszyscy muszą być rodzicami.
- Skoro tak, to … zgadzam się.
- Naprawdę?! Wyjdziesz za mnie? – spytał Hoss z niedowierzaniem.
- Tak mój kochany – odparła Hope uśmiechając się z wdziękiem. |
Mam nadzieję, że Hoss swoją delikatnością i taką rozczulającą nieporadnością rozbudzi na nowo kobietę w Hope co będzie jednakowoż jednoznaczne z obdarowaniem Hossa potomkiem.
Fragment praktycznie należy do Hossa i Hope i jest jak oni, ciepły, romantyczny, czytałam z uśmiechem na ustach i rozrzewnieniem w sercu
p.s. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o tym co Adeline ma powiedzieć Adasiowi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:40, 09 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Ewelina napisał: | Kiedy dalszy ciąg? |
Jutro i to już na pewno będzie ostatnia odsłona.
Senszen napisał: | Wydawać by się mogło, że to nic takiego - wąwóz a w nim paprocie. |
Bardzo lubię paprocie, a do tego odcinek pt."The Newcomers", w którym Hoss tak pięknie opowiada o tajemnym wąwozie. Stąd też pomysł przeniesienia akcji właśnie tam.
Senszen dziękuję za miłe słowa
Camila napisał: | Jak to dobrze, że Hope wróciła. |
A wiesz Camilko, że miałam już prawie napisany fragment o tym jak Hope wypływa do Londynu i już nie wraca. Pomyślałam sobie jednak, że byłoby to zbyt okrutne i tak Hope wróciła w przebraniu chłopca do Ponderosy
Zorino dziękuję za miłe słowa
Aga napisał: | Cała opowieść Hope uświadamia jak trudna była podróż dla samotnej kobiety. |
To prawda. W tamtych czasach samotnie podróżujące kobiety narażone były na bardzo różne niebezpieczeństwa. Hope wykazała się tu prawdziwą odwagą
Aga napisał: | Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o tym co Adeline ma powiedzieć Adasiowi? |
Pamiętam. Ten fragment jest już zresztą napisany. Muszę go tylko na spokojnie sprawdzić i jutro wkleję na forum
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:43, 09 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Ada to jeszcze bardziej się cieszę, że jednak tak się stało
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:44, 09 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Miło mi. Dzięki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:13, 10 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że to Hope pojawiła się w Ponderosie. Miałam nadzieję, że to będzie ona, ale kilka razy już nas zwiodłaś, więc pewności nie miałam. Dziewczyna podjęła decyzję pod wpływem impulsu i odważyła się na ryzykowny krok. Liczyła na pomoc Madigana, a w rezultacie musiała sama pokonać niezły kawał drogi. Dobrze, że wpadła na pomysł, aby przebrać się za chłopaka.
ADA napisał: | - No, znając ciebie moja droga, na pewno tak – odparł Adam z lekką ironią.
- Nie musisz być taki złośliwy. A w ogóle, jeśli chodziłoby o ciebie to poważnie bym się zastanowiła – odcięła się mężowi Adeline. |
Małżonkowie chyba jeszcze nie do końca wybaczyli sobie dawne urazy albo akurat naszło ich na prawienie złośliwości. Czasem tak bywa.
ADA napisał: | - Zamknij się głupku, bo nas stąd wyrzucą – cicho upomniał brata Mały Adam, ale było już za późno. |
Oni i tak chyba sporo usłyszeli. Rozmowy dorosłych zawsze są szalenie interesujące. Dzieci często udają, że się bawią, nic nie słyszą, a potem, za parę dni wyskakują z jakąś zasłyszaną informacją.
Przepięknie opisałaś całą scenę rozgrywającą się w wąwozie. Malowniczo, romantycznie, nastrojowo. Zapachniało optymizmem i bezgranicznym szczęściem.
ADA napisał: | Ewelina napisał: | Kiedy dalszy ciąg? |
Jutro i to już na pewno będzie ostatnia odsłona. |
Nie będzie Ci żal rozstawać się z bohaterami? Piszesz to opowiadanie już prawie 4 miesiące i nagle trzeba zamknąć wszystkie wątki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:38, 10 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | Nie będzie Ci żal rozstawać się z bohaterami? Piszesz to opowiadanie już prawie 4 miesiące i nagle trzeba zamknąć wszystkie wątki |
Szczerze odpowiem, że tak. Jest mi żal. Gdy wczoraj napisałam słowo "Koniec" zrobiło mi się przykro, bo mimo, że to tylko zabawa to faktycznie przyzwyczaiłam się do tych wszystkich postaci, które przewinęły się przez moje opowiadanie. Wszystko jednak ma swój koniec. Najwyższy czas na zamknięcie wszystkich wątków i jakie takie poukładanie losów bohaterów. I tak zbyt długo "katowałam" Was tą opowieścią
Czas na finał
***
Za oknem wstawał kolejny dzień. Słońce nieśmiało zakradało się do sypialni. Adeline nie spała już od jakiegoś czasu. Wsparta wysoko na poduszkach przyglądała się śpiącemu jeszcze Adamowi. Jego otoczone lekkim zarostem usta i pięknie wykrojony podbródek przywołały wspomnienia minionej nocy. Odruchowo dotknęła palcami warg, które jeszcze całkiem niedawno całował z taką namiętnością. Cicho westchnęła i przymknęła oczy na samą myśl o nocnych szaleństwach. Kochali się do utraty sił. Całkiem nieźle, jak na małżeństwo z blisko dziesięcioletnim stażem pomyślała, uśmiechając się z zadowoleniem. Zaraz jednak posmutniała. Wciąż jeszcze nie powiedziała Adamowi, że oczekuje kolejnego dziecka. Trochę obawiała się jak to przyjmie. Co prawda jeszcze przed całym tym koszmarem, który był ich udziałem Adam wspominał o powiększeniu rodziny, ale ona zdecydowanie przeciwstawiła się temu pomysłowi. Potem chyba pod wpływem jej perswazji przestał o tym wspominać, a ostatnio stwierdził, że czworo dzieci w zupełności im wystarczy. A teraz będzie miał niespodziankę pomyślała Adeline i obiecała sobie, że dziś na pewno powie mężowi o dziecku. Chociaż nie. Dziś jest przecież ślub Hossa i Hope. Gdy powiedzieli wszystkim o swej decyzji radość zmieszała się z zaskoczeniem. Minęły zaledwie dwa tygodnie od niespodziewanego pojawienia się Hope w Ponderosie, a już stają na ślubnym kobiercu. Adeline nigdy nie widziała tak radosnego mężczyzny, jakim w tych dniach był Hoss, no może z jednym wyjątkiem, Adama w dniu ich ślubu. Cieszyła się szczęściem tych dwojga, bo jak nikt inny zasłużyli sobie na życie bez trosk i zmartwień.
Zegar wiszący na ścianie zaczął wybijać godzinę szóstą. Adeline pomyślała, że najwyższa pora wstać. Ślub Hossa i Hope miał się odbyć o drugiej popołudniu na ranczu w Ponderosie. Młodej parze nie zależało na głośnych zaślubinach. Wręcz przeciwnie chcieli pobrać się szybko i bez zbędnego rozgłosu. Dziś właśnie ich życzeniu miało stać się zadość. Dzień wcześniej do Virginia City przyjechali państwo Madigan, jedyni goście ze strony Hope. W ceremonii zaślubin oprócz opiekunów panny młodej miała wziąć udział tylko rodzina i najbliżsi przyjaciele.
Adeline spojrzała z czułością na leżącego obok Adama. Lubiła przypatrywać się mężowi, gdy spał. Patrząc na niego zwykła myśleć jak bardzo jest szczęśliwa. Z nim i z dziećmi. Czasami tylko przypominała sobie, jak niewiele brakowało, żeby straciła jego i małego Miltona. Wyciągnęła dłoń i lekko dotknęła ramienia Adama, mówiąc:
- Kochanie, czas wstawać.
- Jeszcze troszkę - usłyszała głos męża, który nadal miał zamknięte oczy.
- Wstawaj śpiochu. Wiesz, jak mamy dziś dzień? – spytała próbując ściągając z niego kołdrę.
- Nie. Wiem tylko, że bardzo chce mi się spać – odparł sennym głosem.
- Trzeba było tak nie szaleć – powiedziała Adeline.
- Trzeba było mnie nie prowokować – odrzekł Adam patrząc na żonę spod półprzymkniętych powiek.
- Dość tego. Ja wstaję, a ty rób, co chcesz. Przypominam ci jednak, że jesteś świadkiem na ślubie brata, a pastor na pewno nie będzie na ciebie czekał – mówiąc to energicznie odrzuciła kołdrę i równie energicznie wstała z łóżka. I wtedy pociemniało jej w oczach, i poczuła, że gdzieś odpływa. Po chwili z oddali usłyszała, jak ktoś wołał ją po imieniu. Ocknęła się w ramionach męża, który z przerażeniem wpatrując się w jej pobladłą twarz spytał:
- Adeline, co ci jest? Kochanie odezwij się!
- Już dobrze. Za szybko wstałam i zakręciło mi się w głowie – odparła próbując wyswobodzić się z ramion Adama i podnieść z podłogi.
- O nie moja droga. Tym mnie nie zbędziesz – powiedział stanowczo. Lekko jak piórko uniósł ją do góry i położył do łóżka. – Mam wysłać kogoś po doktora Martina?
- Nie trzeba. Byłam już u doktora.
- Jak to? Jesteś chora i ja nic o tym nie wiem? – głos Adama zadrgał niepokojem.
- To taka choroba, która za kilka miesięcy minie – odparła Adeline z uwagą przypatrując się mężowi.
- Nie rozumiem. Czy to jest niebezpieczne? – przejęty Adam w ogóle nie zwrócił uwagi na słowa żony.
- No, wiesz z porodem różnie bywa – odpowiedziała Adeline jakby od niechcenia, a widząc zdumioną twarz męża parsknęła śmiechem.
- To znaczy, że my … ty i ja będziemy mieć dziecko?! – spytał Adam osłupiały z wrażenia. Zdumienie malujące się na jego twarzy było tak rozbrajające, że Adeline postanowiła zażartować sobie z męża.
- Wiedziałam, że będziesz niezadowolony – rzekła robiąc przy tym nieszczęśliwą minę.
- Ja?! Co ty mówisz? Myślałem, że nie chcesz więcej dzieci … moich dzieci – powiedział cicho Adam.
- Kochanie, co ty bredzisz. Przecież wiesz, że ja …
Reszta słów utonęła w pocałunkach, jakimi Adam obsypał jej twarz, szepcząc czule jej imię. Adeline tuląc się do niego przymknęła z zadowoleniem oczy i pomyślała, że jest najszczęśliwszą kobietą na świecie.
***
Pół roku później
Przepiękny krajobraz z ośnieżonymi szczytami Sierra Nevada rozpościerał się przed oczami Adama, który razem z rodziną odpoczywał nad brzegiem jeziora Tahoe. Pierwszy naprawdę ciepły dzień dopiero, co rozpoczynającego się lata pozwalał cieszyć się słońcem i błękitem nieba. Wyjątkowa przejrzystość wody o odcieniu turkusu i jasne skały spoczywające na dnie jeziora jak i na jego brzegu stanowiły dopełnienie wspaniałego krajobrazu. Adam stojąc nad jeziorem Tahoe w tym magicznym miejscu Ponderosy, które dawno temu pokazał mu ojciec, przypomniał sobie jego słowa wypowiedziane przed laty:
- Adamie upajaj wzrok widokiem nieomal niebiańskim.
- Byłeś w wielu miejscach, Pa dużo widziałeś, ale nie byłeś w niebie.
- Może i nie byłem, może nigdy tam nie trafię, ale nawet niebiosa z trudem mogą się równać z Ponderosą.
Dzisiaj to Adam pokazywał swoim synom ten szczególny zakątek ziemi, o którym jego przyjaciel Mark Twain napisał najwspanialszy widok, na jaki nasza Ziemia może sobie pozwolić. Bo faktycznie Tahoe swym pięknem zachwyca nieodmiennie. Kto raz zobaczy to miejsce urzeczony nim, będzie powracał tu stałe. Z zamyślenia wyrwał Adama głos najmłodszego synka Miltona, który ciągnąc go za spodnie z dziecięcą pretensją w głosie powiedział:
- Tatusiu, no chodź już. Obiecałeś przecież, że opowiesz nam jak bawiłeś się z synem wodza Winnemucca.
Adam uśmiechnął się do synka i pomyślał, że mały Milton zadziwiająco szybko doszedł do siebie po porwaniu, którego doświadczył niespełna sześć miesięcy temu. Co prawda nie był już tak ufny jak kiedyś i wolał być w pobliżu rodziców lub braci, mimo to nie stracił nic z dziecięcej niewinności i ciekawości świata. Niestety, te tragiczne wydarzenia, które dotknęły rodzinę Cartwrightów nie pozostały bez wpływu na ich życie. Szczególnie Mały Adam bardzo się zmienił i spoważniał, a miał przecież niecałe dziewięć lat. Mówił, że skoro jest najstarszy to rodzeństwo ma go słuchać, zwłaszcza wtedy, gdy w pobliżu nie ma rodziców.
Adam ujął wyciągniętą w jego kierunku rączkę syna mówiąc:
- No, to chodźmy. Skoro obiecałem, to oczywiście opowiem. Musimy tylko zaczekać na twoich braci. Chyba jeszcze łowią ryby.
- Ja nie lubię łowić ryb – odparł Milton zdecydowanym głosikiem.
- A to, dlaczego?
- Bo to je boli i odbiera się je rybiej mamie. Tak jak wam odebrali mnie – powiedział Milton z poważną miną.
- Synku, to nie jest zupełnie tak – zaczął Adam patrząc w utkwione w siebie ciemne oczy Miltona – chociaż w pewnym sensie masz rację, ale o tym porozmawiamy później zwłaszcza, że mama nas woła.
Faktycznie Adeline siedząca na kocu w malowniczym miejscu częściowo ocienionym przez rozłożystą sosnę machała w ich kierunku. Obok siedziała, bawiąc się lalką, Lizzy, która była podobna do matki jak dwie krople wody. Obie przedstawiały uroczy, sielski obrazek, pod wpływem, którego Adam uśmiechnął się promiennie. Adeline widząc zbliżających się męża i syna wstała ociężale, przytrzymując całkiem okazały brzuszek. W tym momencie mała Lizzy wyciągnęła ręce do matki. Adeline odruchowo pochyliła się nad córeczką i wzięła ją na ręce. W ułamku sekundy na twarzy Adama w miejsce promiennego uśmiechu pojawiło się zaniepokojenie. Szybko, ciągnąc za sobą Miltona, doskoczył do żony i prawie siłą odebrał jej córeczkę, wołając z przestrachem:
- Co ty wyprawiasz Adeline? Przecież nie wolno ci dźwigać. Już zapomniałaś, co powiedział doktor Martin. Masz się oszczędzać. Czy naprawdę do ciebie nic nie dociera?!
- Uspokój się. Nic mi nie będzie – odparła Adeline i przypatrując się z rozbawieniem Adamowi dodała – do twarzy ci z tym niepokojem.
- Tak, łatwo ci się śmiać, a ja omal nie umarłem ze strachu – powiedział Adam sadzając Lizzy na kocu. - Kochanie pobaw się laleczką. - rzekł podając dziecku zabawkę.
Adeline tymczasem z ukosa przypatrywała się mężowi. Jego troskliwość za każdym razem bardzo ją wzruszała, ale też zaczynała irytować. Adam był nadopiekuńczy i zachowywał się tak jakby miało urodzić się ich pierwsze dziecko. Prosiła go, tłumaczyła, ale nic nie pomagało. Upór Cartwrightów znany w całej okolicy dał o sobie znać w dwójnasób i Adeline czuła się momentami we własnym domu jak w więzieniu. Nie wolno było jej nic robić, a dzieciom Adam zapowiedział, że mają być grzeczne, bo inaczej go popamiętają. Nawet Lizzy starał się wytłumaczyć, że mamusia nie może jej teraz tak często nosić jak kiedyś, bo w brzuszku ma dzidziusia. Córeczka zupełnie nie rozumiejąc, o co chodzi jej tatusiowi i tak dopominała się od Adeline ciągłego noszenia na rękach, czym doprowadzała Adama do prawdziwej rozpaczy. Na myśl o zbliżającym się wielkimi krokami rozwiązaniu Adeline ciężko westchnęła. I to nie z obawy, że coś pójdzie nie tak, ale na myśl jak zachowywać się będzie Adam.
Tymczasem wszystko układało się jak najlepiej. Hoss i Hope od pół roku byli małżeństwem i wciąż uczyli się siebie. Widać było, że dobrze jest im ze sobą. Pod wpływem czułej i cierpliwej miłości Hossa pomału wracała dawna Hope - energiczna, pełna życia i pewności siebie. Taka, jaką była przed procesem Grandwelsa. Małżonkowie wszędzie bywali razem, a że byli powszechni lubiani wszyscy mówili o nich „Hoho” od pierwszych liter ich imion. Dla Hossa jednak żona na zawsze już pozostała Promyczkiem, który rozświetlił jego życie.
Mały Joe, nadał wreszcie swojemu jedynemu synowi imię, choć właściwsze byłoby tu słowo imiona. Gdy podczas chrztu pastor wypowiedział słowa: … chrzczę ciebie Joseph‘e Benjaminie Adamie Eryku w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego zgromadzeni w kościele goście o mało, co nie wybuchnęli śmiechem. Joe przy tym wyglądał tak jakby spłatał im niezłego psikusa. Całą tę sytuację we właściwy sobie sposób podsumował Adam mówiąc, że szczęśliwie dla chłopca jego dziadek miał tylko trzech synów.
Tuż przed chrztem synka Małego Joe przyszła z San Francisco smutna wiadomość. W liście do Bena jego bratanek Will informował rodzinę o śmierci swojej żony. Laura zmarła na zapalenie płuc w zakładzie dla obłąkanych. Do końca życia pozostała we własnym świecie, tylko od czasu do czasu ożywiając się na wspomnienie ukochanego synka Arthura. Ostatnie słowa, które wypowiedziała tuż przed śmiercią brzmiały: wybacz mi Adamie. Została pochowana z synem. W pogrzebie, który był bardzo skromny uczestniczyli jedynie mąż z córkami Peggy i Alice oraz Elena wciąż beznadziejnie zakochana w Willu.
Na koniec jeszcze należy dodać, że podpisany przez Adama kontrakt z „Wielką Czwórką” przyniósł Ponderosie całkiem wymierne korzyści. Leland Stanford prezes Central Pacific Railroad, późniejszy senator Stanów Zjednoczonych z Kalifornii i założyciel Uniwersytetu Stanforda utrzymywał z Adamem stały kontakt mając nadzieję, że może kiedyś jego młody przyjaciel zainteresuje się poważnie polityką. Adam nie wykluczał takiej możliwości.
Był jednak ktoś, kto lepiej wiedział, co jeszcze wydarzy się w życiu Adama Cartwrighta. Mężczyzna jakby utkany z mgły siedział na gałęzi rozłożystej sosny i z radością przyglądał się rodzinie Adama. Było mu dobrze, bo miał pewność, że przez najbliższe lata nic złego nie przytrafi się jego podopiecznemu. Wszystko jest tak jak należy. Miałeś namiastkę czyśćca, a teraz czeka cię niebo pomyślał Sam Ash i wtedy dotarł do niego fragment rozmowy, jaką Adeline prowadziła z małym Miltonem.
- Mamusiu uwierz mi anioł jest wśród nas – mówił chłopiec z przejęciem.
- Wierzę ci kochanie. Każdy z nas ma swojego anioła stróża – odparła Adeline uśmiechając się ciepło.
- Ale nie oto mi chodzi. Anioł, o którym mówię to taki prezent - powiedział chłopiec nie bardzo wiedząc, jak wyrazić swoje myśli.
Adam przysłuchujący się tej rozmowie, pomyślał, że Milton na swój dziecięcy sposób ma rację. Przyglądając się dziecku powiedział z całą powagą:
- Masz rację synku anioły są darami. Darami, które zostały nam ofiarowane z miłości.
Żebyś wiedział Adamie, żebyś wiedział powiedział bezgłośnie Ash uśmiechając się tajemniczo.
Koniec
Jeszcze słów kilka o jednym z najpiękniejszych jezior świata i pewnym pisarzu.
Tahoe od lat 60. XIX wieku, było celem turystów. Młody wówczas pisarz Mark Twain napisał o tej okolicy m.in.: "Najwspanialszy widok, na jaki nasza Ziemia może sobie pozwolić". Dziś te słowa wyrzeźbione są na głazie na północnym brzegu jeziora.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 15:51, 10 Sie 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 3 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:56, 10 Sie 2014 Temat postu: W przedsionku czyśca |
|
|
Adam jak zwykle wspaniały ,czuły ,kochający ,namiętny.
Tylko Willowi się nie ułożyło ,bo nie dostrzega skarbu jaki ma koło siebie ale chyba naprawdę kochał Laurę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:08, 10 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Widok zaiste prześliczny. Opowiadanie piękne i z pozytywnym zakończeniem. Nie poznaliśmy jednak płci kolejnego dziecka Adama ... a jest to dla fanek bardzo interesujące ... Może jakiś epilog by się przydał?
Adam troskliwy i nadopiekuńczy zapewne żonę i całą rodzinę doprowadzał do szału ... to musialo być upiorne i ... cudowne zarazem, kiedy majestatycznie z wdziękiem, aczkolwiek zdecydowanie wyrywał ciężary ... to jest ich dziecię z ramion matki Jako ojciec jest bardzo odpowiedzialny ... trzeba to przyznać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:19, 10 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Jego otoczone lekkim zarostem usta i pięknie wykrojony podbródek przywołały wspomnienia minionej nocy. Odruchowo dotknęła palcami warg, które jeszcze całkiem niedawno całował z taką namiętnością. Cicho westchnęła i przymknęła oczy na samą myśl o nocnych szaleństwach. Kochali się do utraty sił. Całkiem nieźle, jak na małżeństwo z blisko dziesięcioletnim stażem pomyślała, uśmiechając się z zadowoleniem. |
Rzeczywiście, Adeline można tylko pozazdrościć takiego męża. Po prostu ideał.
ADA napisał: | Wciąż jeszcze nie powiedziała Adamowi, że oczekuje kolejnego dziecka. Trochę obawiała się jak to przyjmie. |
Adeline chyba niepotrzebnie się obawia. Wszak do zmajstrowania dzidziusia trzeba dwojga. Adam byłby idiotą, gdyby stroił fochy.
ADA napisał: | - To znaczy, że my … ty i ja będziemy mieć dziecko?! – spytał Adam osłupiały z wrażenia. Zdumienie malujące się na jego twarzy było tak rozbrajające, że Adeline postanowiła zażartować sobie z męża. |
Zdumienie Adama mnie też rozbawiło. Zareagował tak, jakby urodził się wczoraj. Chciałabym zobaczyć jego minę nie tylko oczyma wyobraźni.
ADA napisał: | Adam był nadopiekuńczy i zachowywał się tak jakby miało urodzić się ich pierwsze dziecko. Prosiła go, tłumaczyła, ale nic nie pomagało. Upór Cartwrightów znany w całej okolicy dał o sobie znać w dwójnasób i Adeline czuła się momentami we własnym domu jak w więzieniu. Nie wolno było jej nic robić, a dzieciom Adam zapowiedział, że mają być grzeczne, bo inaczej go popamiętają. |
Normalnie – domowy tyran. Słodki tyran...
ADA napisał: | Laura zmarła na zapalenie płuc w zakładzie dla obłąkanych. Do końca życia pozostała we własnym świecie, tylko od czasu do czasu ożywiając się na wspomnienie ukochanego synka Arthura. Ostatnie słowa, które wypowiedziała tuż przed śmiercią brzmiały: wybacz mi Adamie. |
Aż przeszedł mnie dreszcz!
ADA, Twoje opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu. Podobało mi się to, że odwoływałaś się do faktów, autentycznych miejsc i osób. Dzięki temu opowieść zyskała, była bogatsza, bardziej prawdopodobna, z pewnością ciekawsza. Ładnie pozamykałaś wszystkie wątki. Pojawienie się Asha w końcowym fragmencie uważam za strzał w dziesiątkę. Jego myśli dają czytelnikowi pewność, że życie Adama i jego rodziny będzie usłane różami. Piękne!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:37, 10 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Piszę z komórki więc później skomentuję....jednak cisnie mi się pytanie na usta...kiedy Adeline zemdlała ekm, ekm ...
Adam był jednakowoż odziany w coś, jakiś szlafroczek narzucił czy tak jak go Pan Bóg stworzył?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 17:38, 10 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 18:55, 10 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Jak to? Jesteś chora i ja nic o tym nie wiem? – głos Adama zadrgał niepokojem.
- To taka choroba, która za kilka miesięcy minie – odparła Adeline z uwagą przypatrując się mężowi.
- Nie rozumiem. Czy to jest niebezpieczne? – przejęty Adam w ogóle nie zwrócił uwagi na słowa żony. |
rzeczywiście, Adam od rana miał dużo wrażeń. Chyba się nieco pogubił
Cytat: | - To znaczy, że my … ty i ja będziemy mieć dziecko?! – spytał Adam osłupiały z wrażenia. |
jak zademonstrowałaś
Cytat: | - Ja?! Co ty mówisz? Myślałem, że nie chcesz więcej dzieci … moich dzieci |
rozumiem, że się nieco pogubił, ale zabrzmiało to nieco dziwnie. Że niby komu by te dzieci miała rodzić?
Cytat: | Adeline tuląc się do niego przymknęła z zadowoleniem oczy i pomyślała, że jest najszczęśliwszą kobietą na świecie.
|
dobrze, że się poczuła szczęśliwa
piękny opis jeziora Tahoe, dodatkowo wspomogłaś moja wyobraźnie zdjęciem dziękuję
Cytat: | W ułamku sekundy na twarzy Adama w miejsce promiennego uśmiechu pojawiło się zaniepokojenie. Szybko, ciągnąc za sobą Miltona, doskoczył do żony i prawie siłą odebrał jej córeczkę, wołając z przestrachem: |
Cytat: | - Uspokój się. Nic mi nie będzie – odparła Adeline i przypatrując się z rozbawieniem Adamowi |
i znów się pojawia: mężczyzna jest zdenerwowany, kobieta bardzo spokojna Uroczy kontrast
Cytat: | Jego troskliwość za każdym razem bardzo ją wzruszała, ale też zaczynała irytować. |
nie jestem zaskoczona
Cytat: | a dzieciom Adam zapowiedział, że mają być grzeczne, bo inaczej go popamiętają. |
z lekka przerażające...
Cytat: | Hoss i Hope od pół roku byli małżeństwem i wciąż uczyli się siebie. Widać było, że dobrze jest im ze sobą. Pod wpływem czułej i cierpliwej miłości Hossa pomału wracała dawna Hope - energiczna, pełna życia i pewności siebie. |
aż uśmiech pojawia się na twarzy
Cytat: | Małżonkowie wszędzie bywali razem, a że byli powszechni lubiani wszyscy mówili o nich „Hoho” |
a ja na to lol
Cytat: | Laura zmarła na zapalenie płuc w zakładzie dla obłąkanych. Do końca życia pozostała we własnym świecie, tylko od czasu do czasu ożywiając się na wspomnienie ukochanego synka Arthura. |
bardzo mi jej żal, chociaż zdecydowanie bardziej współczuję Willowi...
ADA, opowiadanie było piękne; starannie przemyślane, drobiazgowo opracowane wątki, interesujące wstawki odnoszące się do panujących realiów. Dodatkowo, świetnie napisane. Starannie oddałaś emocje targające swoimi bohaterami, których charaktery rozbudowywałaś bardzo konsekwentnie.
Czytanie było prawdziwa przyjemnością
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:39, 10 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze i miłe słowa
Ewelina napisał: | Nie poznaliśmy jednak płci kolejnego dziecka Adama ... a jest to dla fanek bardzo interesujące ... Może jakiś epilog by się przydał? |
Chłopczyk czy dziewczynka, to pozostawiłam Koleżankom do wyboru.
Epilogu nie przewiduję
Zorina napisał: | Tylko Willowi się nie ułożyło ,bo nie dostrzega skarbu jaki ma koło siebie ale chyba naprawdę kochał Laurę |
Myślałam, żeby "pociągnąć" wątek Willa i Eleny, ale wtedy to moje i tak długie opowiadanie byłoby jeszcze dłuższe i nie wiem, czy starczyłoby Wam cierpliwości.
Mada napisał: | Rzeczywiście, Adeline można tylko pozazdrościć takiego męża. Po prostu ideał. |
Szkoda tylko, że w realu takich mężczyzn nie ma
Mada to miłe, że spodobało Ci się pojawienie się Asha w finale. W zakończeniu nie przewidywałam jego udziału, ale jak to z duchami / aniołami bywa sam się przypomniał
Aga napisał: | Adam był jednakowoż odziany w coś, jakiś szlafroczek narzucił czy tak jak go Pan Bóg stworzył? |
Adam jak sypiał to wszystkie wiemy No, cóż Aga zaskoczyłaś mnie tym pytaniem. Pisząc ten fragment nie zastanawiałam się czy nasz ulubieniec jest goły czy w cokolwiek odziany. Tak więc nie odpowiem Ci na to pytanie. Wybór pozostawiam Tobie
Senszen napisał: | bardzo mi jej żal, chociaż zdecydowanie bardziej współczuję Willowi... |
Gdy wymyśliłam sobie tak złą Laurę, to początkowo chciałam ją przedstawić jako potwora, ale potem pomyślałam, że w tych swoich matactwach i gierkach tak się pogubiła, że jedynie choroba psychiczna może ją usprawiedliwić. Will prędzej czy później otrząśnie się i znajdzie kogoś dla siebie. Daleko nie będzie musiał szukać
Jeszcze raz wszystkim serdecznie dziękuję za cenne komentarze i tyle miłych i pochlebnych słów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|